Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Monika tak prasowym . Nikt na forum albo prawie nikt nie oczekuje rady typu idz do lekarza czy terapeuty bo to jest oczywiste , jeśli ktoś myśli trochę bo choroba mu jeszcze pozwala to może próbować uporać się z problemem sam ,pod wpływem doświadczenia innych chorych. Gdy to zawiedzie wtedy czas na specjalistę lub można jednocześnie działać i leczyć się.Nie założę osobnego wątku .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 Niestety,dziura jest już ładnie zagojona ale cały dół mi się wykrzywił i nawet jak bym wstawiła to jest już niestety za pózno bo moja wada jest na tyle duża że żaden z zębów się ze sobą nie kontaktuje oprócz dwóch ostatnich można powiedzieć że lewy bok mi wsi w powietrzu takiego dyskomfortu nikomu nie życzę nie da się funkcionować normalnie jej to jest takie okropne boję się już tak dłużej,byłam u ortodonty i powiedziała że będzie strasznie skomplikowane leczenie i po jakimś roku dopiero znajdę kontakt jakiś tych głupich zębów,a mi już serduszko nie wytrzymuje tego strachu przed bólem i przed tym co jeszcze się stanie i jak bende musiała jeszcze cierpieć,muszę usunąć jeszcze dwa bo inaczej nie zmieszczą mi się i trzeba po kolei przesuwać,a ja już sobie wyobrażam co będzie po usunięciu tych dwóch,na szczęście jutro mam wizytę u psychiatry Naprawdę tak bardzo się boję ręce mi się tzrzensą każdego dnia i co chwilę te myśli czy dam rady czy dam rady jeszcze iść na komunię mojej bratanicy czy moje serce to wytrzyma czy mój umysł to wytrzyma,tak bardzo boję się tego bólu i tego że znowu nie jestem sobą:(A lekarze patrzą tylko na kasę i taka jest prawda żaden nie patrzy mi pomóc tylko wziąść kasę i spławić dając skierowania gdzie indziej albo mówiąc że nistety nie podejmą si.ę leczenia bo jest za bardzo skomplikowane:(A ja zwyczajnie szukam pomocy bo przeciesz sama sobie ich nie nastawię:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na temat stomatologi nie podpowiem Ci nic poza tym że są oddziały chirurgi szczękowej gdzię bez dodatkowych opłat możesz się leczyć . Mnie spotkała taka sytuacja że bolał mnie ząb poszedłem do dentystki która stwierdzila nadwrażliwość i poleciła specjalną pastę inkasując 20 zł za poradę , ząb bolał coraz gorzej , inny dentysta ledwie go uratował . Skutek wróciłem do gabinetu pani stomatolo od pasty i od progu szedłem z wyciągniętą ręką mówiąc 20 ZŁOTYCH z powrotem . Nie daj się naciągać partaczom ani terapeutom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam , mam jeszcze kilka pytań odnosnie nerwicy. U mnie nerwica zaczela sie od atakow paniki , natretnych mysli , tikow nerwowych , lekow. Zaczolem sie leczyc . Na poczatku leczenia wszystko mi sie nasililo , ale potem bylo juz ok. Teraz mi sie wrocilo bo mialem duzo stresow i odstawilem leki. Zaczolem pic , ale teraz biore inne leki. Mam nieraz mysli samobojcze , depresje . Mam zmienne nastroje. Ciagle wydaje mi sie ze jestem jakis inny od wszystkich. Najbardziej boje sie tych zlych mysli ktore mnie nachodza np. ze zwariuje i zrobie krzywde bliskim , zrobie cos niewinnej osobie , ze nagle niewiadomo czemu udeze kogos , oczywiscie nie moglbym tego zrobic. Leczylem sie tez u lekarza na pewna fobie. Mialem tk glowy robione i nic tam nie wyszlo . Psychiatra mowi ze to nerwica , ale ja sie boje czy nie mam jakiejs choroby psychicznej :( . Niedawno jak , mialem jakies niepowodzenie to kaleczylem sie , bilem sie po twarzy . Gdy ktos w domu mnie wkurzy wpadam w szal , krzycze , przeklinam... Mam takie odczucie czasem ze to co sie dzieje nie jest naprawde , ze to co robilem kiedys to byl ktos inny. Czasem nad soba nie panuje... Mam tez hipochondrie. JAK MYSLICIE ? MOZE TO BYC CHOROBA PSYCHICZNA CZY NERWICA??? Boje sie ze skrzywdze kogos . Prosze o pomoc. Zgory dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem nowa na tym forum, nie czytałam wszystkich waszych postów ale podobnie jak wy męczę się z nerwicą od jakiś 4 lat z przerwami. Miałam całą masę lekarzy i leków. Ale po kolei. Pewnej nocy jakieś 4 lata temu obudziłam się ze strasznym lękiem że mam zawał, że coś się dzieje z moim sercem.. od tamtej pory panicznie bałam się o swoje zdrowie.. Podczas największego wtedy ataku paniki kiedy to wylądowałam na izbie przyjęć czułam okropne pieczenie całego ciała i miałam wrażenie że zaraz zemdleje, gorąco, zawroty głowy i wszystko co najgorsze. na SORze zmierzyli mi tylko ciśnienie-prawidłowe i odesłali do domu lub do szpitala psychiatrycznego bo nie mogli mi pomóc. To był jedyny raz kiedy pojechałam na pogotowie. Leczyłam się u psychiatry i wyszłam przynajmniej tak mi się wydawało że już wszystko dobrze więc odstawiłam leki. Po jakimś czasie wszystko wróciło znowu leczenie i poprawa i znowu odstawiłam i tak w koło macieju...

Mój stan zawsze pogarszał się koło grudnia i na wiosnę. W zeszłym roku zdecydowałam się na dziecko i stało się zaszłam w ciążę... Leków nie brałam aż do 4 miesiąca kiedy się znowu pogorszyło.. Wtedy już nie miałam lęków o swoje zdrowie, bałam się że zrobię coś mężowi, że nie będę kochała dziecka, było mi tak obojętne chociaż jeszcze go nie było na świecie.. Lekarka dała mi leki najbezpieczniejsze w ciąży, poprawiło się do 8 miesiąca i znowu gorzej... Panicznie bałam się że wszystkich pozabijam ale jakoś wytrwałam, w lipcu przyszła na świat moja córeczka no i z dnia na dzień mój stan się pogarszał.. Miałam do wyboru karmić małą piersią lub brać leki, udało mi się ją pokarmić zaledwie 3 tygodnie... Wróciłam do dawki jaką brałam w ciąży ale nie było poprawy wręcz było coraz gorzej, od dwóch tygodni biorę dawkę sprzed ciąży i może i jest lepiej bo czasem mam dobre dni ale nadal są te złe:( Najgorsze w tym wszystkim jest to że teraz nie boję się o swoje zdrowie ale o koniec świata, boję się śmierci, boję się że nie ma Boga, boję się co będzie potem, przeraża mnie świat, przeraża mnie że nie widzę sensu w życiu, boję się że zwariuję i sobie coś zrobię:( Czy ktoś z Was też ma takie lęki? Ciągle mi wszystkich szkoda, boje się o córeczkę...

Po tym co napisałam pewnie myślicie że mój stan jest tragiczny.. mnie też przerażają te myśli, te lęki ale dziwne jest w tym wszystkim to że kiedyś bałam się sama w domu zostać, nigdzie nie wychodziłam, płakałam a teraz ja robię wszystko, wychodzę z domu co prawda rzadko kiedy mam konieczność być sama, jem normalnie tzn mam apetyt bo moja dieta nigdy nie była dobra a zwykle jak się źle czułam to nie mogłam nic przełknąć, śpię normalnie..

W każdym razie jest inaczej niż zawsze.. Nie wiem czy ja z tego wyjdę, bardzo mi z tym źle:( co myślicie?? Czy też tak mieliście??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

ja też jestem nowa......

zaraz będę doczytywac a puki co podziele sie swoja historia.....

 

Na nerwice lękową choruje juz jakos 7 lat .... zaczęło się gdy jechałąm na studia i pmdlałam w autobusie .... wtedy miałam problem własnie z jazda autobusem trawajem itp ........ Wtedy te znie wiedzialmz e istnieje cos takiego jak nerwica lekowa ... a skzoda bo moze wtedy jakbym zaczela leczenie moze by to cos dało ....... ale z ta nerwica dało się zyc ... z czasem baąłm sie wychodzic gdzies dalej sama ... ale jak byłam skims wszytsko było ok ......zamieszkalam z mezem zaszłam w ciaze ..... wsyztsko było w miare ok ........ okolo 1.5 roku temu zmarł mi ojcie ..... i cosik sie bardzooooo pozmieniało we mnie ....... dostałam duzego ataku paniki w domu ...... i juz nawet obecnosc bliskich osob nie pomagała mi w leku .... cały czas go czułąm .... nie mogłam normalnie zyc ..... miałm tez penwie depresję ,,,,, wesżłam na to forum poczytałąm troche postow i zaczelam sie zastanawiac ..... wsyztskie objawy pasowały do mnie ..,... poszłam do psychiatry dostałąm leki ... pomogły poszłam na terapie .... rowniez cos pomogło ..... w miedzy czasie zdałam prawo jazdy i poczułam sie troche wolna!!! bo mogłam jezdzcic i to nawet w dalsze trasy ..... było naprawde dobrze .... nie odczowałam juz leku ..... tylko nieraz bałąm sie chodzic sama ale ten strach nie przeszkadzał mi w tym zeby wyjsc na spacer z corka .... jechac na zakupy do duzego sklepu ... bylo ok ...... i 3 tyg temu zmarła mi babcia ..... potem dziadek trafił do szpitala ... i w ciagu 3 tyg miałam 3 ostre napady paniki w tym jeden w szpitalu ....... posżłam znowu do lekarza ,,,, zapisałam sie na terazpie ale zaczynam dopiero od 20 .10 wiec jeszcze troche poczekam ..... tyle ze nie moge normalnie funkcjonowac...... maz wyjechał zagranice ..... wiec jestem sama z corka ..... od jakich 2 tyg jestem u mamy bo boje sie byc w domu ... ze cos mi sie stanie a moje dziecko jest malutkie i nie poradzi sobie gdybym zasłabła .... no masakra ,..... najgorsze sa te mysli ........Wogole jakos dziwnie moj organizm reaguje na smierc bliskich ...... trace takie pcozucie bezpieczenstwa i zaczynam sie zastanawiac nad własnym zycie .... choroba ... jak dam rade jak wszyscy odejda i zostane sama .... czasem mysle czym sobie załuzylam ... ze dopadło mnie to paskudztwo .... chcialabym cofnac czas...... poczuc jak to jest bez lęku ......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmeczonaa, nie tylko na smierc bliskich a w ogole na smierc tak reaguja osoby z nerwica... Uogolniajac cala choroba opiera sie na leku przed smiercia w wyniku ataku, ktory wciaz na nas gdzies czycha w naszym mniemaniu, wiec nie ma sie co dziwic, ze kazde "przypomnienie" o tym, ze cos takiego jak smierc wokol nas krazy, wywoluje nawrot...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że terapia pomoże.

 

A co gdy się nie nadzieje ? Według mnie sytuacje wyzwalające nie mają znaczenia ,problemem jest wysoki poziom lęku ogólnego .Co prawda z czasem zaczyna się kojarzyć określone sytuacje z lękiem i wówczas lęk sam się napędza jednak podstawą jest obniżenie ogólnego lęku . Można snuć domysły że mdlałaś w autobusie bo traciłaś kontrole nad biegiem wydarzeń tj nie mogłaś wpłynąć na trase autobusu i stąd lęk tak samo w sytuacji straty kogoś bliskiego nie możemy wpłynąć na sytuacje , stajemy wobec sytuacji nowej ,innej na którą nie mamy wpływu jednak gdy nie ma ognia dmuchanie w ognisko nic nie daje , dopiero gdy coś się tli podmuch powoduje rozpalenie ognia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wuj Dobra Rada, niekoniecznie... Ja np. nie mam wysokiego poziomu leku ogolnego.

 

 

Zakladam oczywiscie, ze mowisz o ogolnym leku, jaki przejawia sie w toku calego zycia, a nie o leku jaki odczuwam podczas nerwicy, bo wtedy tzw. lek uogolniony bywa u mnie bardzo duzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko ze ja nie boję się smierci ....... boję sie ze podczas ataku na ulicy w domu itp zemdleje i co wtedy z moim dzieckiem ma dopiero2.5 roku nie wezwie nikogo na pomnoc ... i moze jej sie cos stac .....bardziej boje sie o nia .......

 

a gdy umiera ktos bliski trace takie poczucie bezpieczenstwa ......

 

trudno mi jest zrozumiec to cholerstwo ......

 

najgorsze sa wlansie te mysli ktore powoduja powtanie leku ..... jak nie mysle to jest super a gdy tylko cos roi sie w glowie zaczyna rozpetywac lek ......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczonaa, Dlatego napisałam...masz problem ze stratą szeroko rozumianą.

Na sesjach przepracowuje się te aspekty.

wuj dobra rada, Każdy ma jakiś tam poziom lęku.

Można mieć nad nim kontrolę, jednak trzeba się tego nauczyć.

Koleżanka ma z tym problem, sama nie może się z tym uporać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jeśli jest zdefiniowany i wiadomo czego dotyczy można nauczyć się go kontrolować . Tylko czy o to chodzi ? Ja uważam że trzeba go wyeliminować . Co wtedy gdy lęk jest a nie wiadomo skąd się bierze ? gdy żaden specjalista nie jest w stanie jasno i bezdyskusyjnie wykazać z czego powstaje ? Co gdy nawet potrafi wskazać przyczynę a wyeliminowanie jej nadal nie przynosi poprawy ? Śliska sprawa . Zmęczona choć to co napiszę prowadzi donikąd to zastanów się dobrze czy na pewno nie boisz się śmierci ? Mnie wydaje się że jest inaczej , nawet gdy nie chodzi o Ciebie a o dziecko to z jego powodu boisz się śmierci , bo jak sobie poradzi . Możesz zrobić eksperyment ; poproś kogoś że gdy przez np dzień nie zkontaktujesz się z nim żeby sprawdził co z Tobą czy z dzieckiem . Gdy od tego to zależy lęki powinny ustać . Według mnie będą nadal . Bo przyczyna jest inna. Moim zdaniem boisz się utraty kontroli nad biegiem wydarzeń . Zastanawia mnie tylko jedno czy boisz się spać ? Wówczas nie masz kontroli nad tym co się dzieje . Przyczyna wydaje się jeszcze głębsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie, ze o lek przed utrata kontroli chodzi i lek przed smiercia, bo tej szczegolnie nigdy nikt nie bedzie w stanie kontrolowac.

 

 

Na nerwice lękową choruje juz jakos 7 lat .... zaczęło się gdy jechałąm na studia i pmdlałam w autobusie .... wtedy miałam problem własnie z jazda autobusem trawajem itp ........ Wtedy te znie wiedzialmz e istnieje cos takiego jak nerwica lekowa ... a skzoda bo moze wtedy jakbym zaczela leczenie moze by to cos dało ....... ale z ta nerwica dało się zyc ... z czasem baąłm sie wychodzic gdzies dalej sama

 

Zemdlalas w autobusie... Co/kogo w tym wypadku stracilas? Nic. Tylko i wylacznie kontrole nad sytuacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokladnie to samo przeciez napisalam...

 

Nie strata czekogolwiek (kogokolwiek), a lek przed utrata kontroli m.in przed smiercia i to rozumiana rowniez tak, jak to napisales wczesniej (tj. obawa o to, co by bylo wtedy z dzieckiem) sprawiaja, ze nerwica sie rozwija. To zadna tajemnica, w kazdej ksiazce dot. nerwicy mozna o tym poczytac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie rozumiesz o co pytam .Skoro obawia się utraty kontroli nad biegiem wydarzeń to omdlenie jej nic nie dało więc po co psychika/podświadomość do omdlenia doprowadziła? Skoro obawia się utraty kontroli nie powinna mdleć bo tego się właśnie obawia .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja po smierci kolejnego clzonka rodziny poprostu trace tzw poczucie bezpieczenstwa ...... bo kto mi pomorze jak zostane sama .....

 

obawiam sie nie i smierc... tylko gdy w ataku paniki zemdleje i wtedy nachodza mysli o los mojego fdzuiecka nie gdy umre tylko w danej chwili ..... wiadomo wieksze dziecko poradzi sobie telefonem chocby po kogos ale tak male nie ......

 

omdlalam w autobusie .... wtedy nie mialam dziecka a ni rodziny .,,,, . wtedy obawiam sie wylacznie o siebie .....

 

 

w wieku 8 lat pierwszy raz umarl mi ktos w rodzinie ... juz tego nie pamietam z opowiadac kolezanki przypomniala mi ze wtedy tez dlugi czas balam sie chodzic do skzoly .... tyle ze to minelo

 

 

u mnie nie da sie tak zupelnie okreslic tej nerwicy ..... szukalismy rozwiazania na pierwszej terapi ale trwala za krotko ....

 

ojciec alkoholik ciagle awantury ucieczki z domu .... czyli dziecinstwo tez mialo jakis wplyw ....

 

i jakos wole miec ta nadzieje ze jednak terapia cos pomorze bo inaczej juz ym chyba zgupiala...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj dlaczego miałabyś z tego nie wyjść?mnie też gorzej jest jesienią,zimą w tej chorobie objawy cofają się i wracają..jesteś świadoma tego co się dzieje z Tobą,leczysz się dlatego nikomu nic złego nie zrobisz..tylko myśli natrętne uciekaj przed nimi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwica?

od kiedy moja mama zmarla kiedy sie zdenerwuje to mnie trzesie, mam drgawki i automatycznie robi mi sie zimno.... Glownie dzieje sie to gdy jestem sama... np. zadzwoni do mnie moj chloapk i sie poklocimy bardzo mocno to robi mi sie zimno, pojawia sie gesia skorka, i mnie trzesie (mam takie drgawki cale cialo mi chodzi) (potrafi to trwac nawet cala noc), ale jak pokloce sie gdy on jest przy mnie to pokrzycze swoje podenerwuje sie z pol godziny i mnie przechodzi. Czy to jest nerwica?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie rozumiesz o co pytam .Skoro obawia się utraty kontroli nad biegiem wydarzeń to omdlenie jej nic nie dało więc po co psychika/podświadomość do omdlenia doprowadziła? Skoro obawia się utraty kontroli nie powinna mdleć bo tego się właśnie obawia .

 

Nerwica przeciez zawsze atakuje w slaby punkt . Inaczej by jej nie bylo.

 

Skoro nie boisz sie smierci to nie wiem czego balas sie od sytuacji upadku (omdlenia) w autobusie pare lat temu. Dla osoby zdrowej psychicznie omdlenie to nic takiego - znam osobe, ktora czasem mdleje. Ale ona nie ma nerwicy i w ogole nie mysli o tym, co bedzie jak kolejnym razem znow zemdleje. Ot, zemdleje, ktos ja ocuci i tyle. A dla mnie to by byla tragedia, jako ze ja psychol... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×