Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Z tego gowna sie nie da wyjsc poprostu ja juz nie daje rady. Chodze do psychiatry jem leki probuje zyc tak jak dawniej ale poprostu sie nie da , znalazlem sobie super dziewczyne, chodze na imprezy, bawie sie ale to wszystko na sile nic mi nie sprawia przyjemnosci :( nie radze soebie z tym ze kiedys bylo trak piknie a teraz gy robie to samo to juz wogoole nic nie czuje to jest jak jakis sen wszystko nierealne :((( nienawidze juz tego wwszystkiego mam dosc

A o szpitalu myslales?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba każdy z nas tak ma nie tylko my nerwicowcy, ja tez czuję, że wkrótce pozbędę się tej nerwicy, a i tak nie będzie tak pięknie jak kiedys pierwsze imprezy dziewczyny, zycie na totalnym luzie, wyjazdy, gromada przyjaciół wokól, teraz praca, obowiązki, jeszcze nie mam rodziny, choć dążę do tego nieustannie, narazie nie udało sie znaleźć kogoś po tym jak zniszczyłem 6 letni zwiazek, i jest mi z tym cieżko, ale cóż mam zrobić żyję dalej, ale od piekna i szczęscia to w moim życiu daleko, choć niewątpliwie byłbym bardzo zadowolony gdybym był juz całkowicie wyleczony. Za młodu dużo nadużywałem narkotyków, później przerzuciłem się na alkohol i tu upatruje przyczyn mojej nerwicy, z nakotyków się wyczyściełem na detoxie i jest znacznie lepiej, a alkoholu czasami popije i np dzis mam po sylwestrze jazdy, a wczoraj była masakra! Moje postanowienie Noworoczne to 0 alkoholu i tobie tez tak radzę i spróboj detoxu i diety, powinno pomóc tj w moim przypadku ;) Jest nadzieja nie ma się co łamać trzeba znaleźć przyczyne i później już tylko z górki, w Twoim przypadku przyczyna wydaje mi się oczywista, ale najlepiej polataj trochę po specjalistach. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wakacje straszne naduzycie alkoholu, ja nigdy sie zle nie czulem zawsze pelen energii a tam strasznie sie przepilem wstalm rano i czulem jakbym umieral i od tamtej pory sie zaczelo:((

 

 

Miałam te same objawy plus kilkanaście innych. Te wyżej wymienione, łącznie z derelką -przeszły. Uzbrój sie w cierpliwość, wiem że ciężko w to uwierzyć ale naprawdę niedługo to minie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster: możliwe, że coś w tym jest, nie boję się nazywać rzeczy po imieniu. W moim przypadku było to picie okazyjne, studenckie, przynajmniej raz w tygodniu ostry zgon, czasami kilka razy w tygodniu, ale robiło to ze mna wiele osób, które zdaje się nadal mają się świetnie i dziwią się co ze mną nie tak skoro nie chce już na piwko chodzić czy przyjść na sylwestra nawet. Dla nich to będzie jeden dzień w plecy przez kaca, dla mnie tygodnie dochodzenia do siebie. Ale możliwe, że można już było mówić o jakimś uzależnieniu, chociaż nigdy nie miałem odczucia, że muszę, raczej że chcę znowu sie dobrze poczuć. W późniejszym czasie kiedy nie wiązałem lęku z alkoholem zauważyłem oczywiście że wystarczyły dwa piwa żeby mój stan psychiczny odwrócił się o 180 stopni o czym wielu już pisało na tym forum. Dopiero doświadczenie późniejsze nauczyło, że dwa piwa były bezpieczną codzienną dawką, która nie powodowała kaca, a dawała niesamowite rozluźnienie. Nawet podczas 'umierania' wystarczyło zaaplikować alkohol i wszystko się stabilizowało. Cóż, alkohol oddziaływuje na te same ośrodki co psychotropy przeciwlękowe, dlatego jest skuteczny. Nie stosowałem tej metody jednak długo, z obawy o uzależnienie. Ostatnimi czasy nie pije już z własnej inicjatywy (było kilka okazji że tak powiem społecznie wymuszonych, impreza firmowa, urodziny, wigilia), a od tego roku zamierzam odmawiać już zawsze, cóż ewentualne korzyści w postaci kilku godzin dobrego samopoczucia są niewspółmierne do późniejszych skutków i przesądzają o niepodejmowaniu działania - wyszła z tego nieświadoma technika NLP ;)

 

Ponieważ przejrzałem już sporą część tego forum swoim postem chciałem jedynie zwrócić uwagę na problem predyspozycji, ponieważ wielokrotnie spotykałem się z odpowiedziami na problemy innych, i to bardzo pewnymi odpowiedziami dającymi tylko jedno możliwe rozwiązanie a mianowicie w zależności od wiary autora, że:

 

- nerwice to nierozwiązane konflikty z przeszłości

- nerwice to nierozwiązane konflikty obecnie niedostępne dla świadomości

- nerwice to problemy dzieciństwa, uleczmy dziecko, uleczymy dorosłego człowieka

- jedyna metoda leczenia to psychoterapia

- środki farmakologiczne leczą nerwicę

 

ze swojej strony byłbym ostrożniejszy w wydawaniu sądów bo to, co działa w naszym przypadku (albo wydaje nam się że działa) niekoniecznie działa u innych. Wtedy taka osoba może stracić sporo czasu szukając przyczyny w swojej psychice (tak jak w moim przypadku), a tymczasem może być to problem fizyczny. Usunięcie wszelkich używek na długi czas (co najmniej kilka miesięcy) może przywrócić jako taką równowagę (wiadomo jeśli predyspozycja jest to skłonności do popadania w lęk nie usuniemy nigdy - odnowi się po ponownym zastosowaniu wyzwalacza, możemy jedynie złagodzić). Piszę to ponieważ takie mam doświadczenia, to dla wszystkich tych, których ścieżka ku nerwicy wyglądała podobnie (przez alkohol). Sprawa oczywiście pozostaje otwarta, nie jestem fanatykiem własnych teorii. Będę pisał o tym co mi doświadczenie podsuwa, a nie ilość przeczytanych książek w tym temacie chociaż było tego naprawde sporo jak pewnie u wszystkich z was.

 

[Dodane po edycji:]

 

arturk, o jakich specyfikach pisałeś? Nie mógłbyś ich tutaj przytoczyć jako anegdoty? Chyba że to rzeczywiście coś co nie nadawało się do publikacji, no ale mamy chyba wolność słowa? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te nasze zaburzenia to nie zawsze jest choroba mózgu, w dużej większości przypadków to nie mózg jest chory, tylko nasze myślenie. To wynik naszego sposobu życia, poglądów o sobie i otaczającym nas świecie.

Mamy moc żeby to zmienić i zbudować nowego siebie, zdrową, silną osobowość, wystarczy tylko odrobina woli i determinacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebeltech otóż ja stosowałem wspomniana wcześniej dietę wschodnioazjatycką, tam podstawą jest wyrzeczenie się przetworów mlecznych które posiadają wiele kultur bakterii które zanieczyszczaja nasz organizm, poza tym nie jemy wieprzowiny, jedynie kurczak i ryby z mięs sa polecane, nie jemy surowych owoców absolutnie cytrusów, 0 czekolady i cukrów prostych, no i wiadomo, 0 alkoholu. Prawdą jest to, ze z poczatku nie wierzylem w tą kurację bo przeczy ona tej Zachodnioeuropejskiej, ale Pani doktor, która mi ją zaleciła powiedziała tak "jak uważasz, ale zwróć uwagę, że ta zachodnioeuropejska medycyna oparta na farmakologii istnieje na dobre od ok 200 lat, natomiast ta chińska ma swoje korzenie juz 2000 lat wstecz" Przekonało mnie to i zacząłem ją stosować, obecnie nie jestem juz tak wytrwały, poniewaz przyniosła ona znakomite efekty, był okres kiedy nie wiedziałem co to nerwica do momentu gdy znów zacząłem chlac tfu tfu.. Ta dieta była wspomagana przez specyfiki z grupy suplementów diety, nie jest to zakazane, ale stwierdzono, że głupoty wypisuję wiec usunięto moje posty z forum i tyle. To kropelki dr Jonasza dystrybutorem u nas jest Joalis. Poszukaj w necie. Poza tym chodziłem do tej wspomnianej Pani na akupunkturę, wszystko to dało w okresie ok pół roku niesamowite efekty, mogłem wszystko, choć wcześniej nawet nie pijąc byłem w fatalnym stanie nie mogłem ruszyć się z domu, ciągle się dusiłem, ręce miałem mokre jakbym wyjął z wody, zawroty głowy, dereal itp itp, po kuracji wszystko ustąpiło jak ręką odjął. Gwarantuję, że nie był to efekt placebo, choć to mi równiez zarzucano, zmiany odczuwałem powoli i stopniowo az do momentu całkowitego braku objawów. Od pół roku nie stosuję diety, nie biorę kropelek ani nie bylem na akupunkturze i spowrotem się zaczyna, przy tym zacząłem znów pic, bo myślałem ze jestem już nie wiadomo jakim twardzielem i mogę wszystko, no i zaczyna wracac, ale nie w takiej formie jak poprzednio. Jestem jednak pewien, że jeśli wrócę do poprzedniego trybu życia będę znów pełen energii i chęci do życia i taki mam plan na ten 2010 rok. Warto spróbować, na pewno pomoże a w jakim stopniu to przekonajcie się sami. Warto poczytac o chińskiej medycynie i specyfikach dr jonasza. Nie reklamuję, nie nakłaniam, ale polecam, bo sam wiem jakie mi korzyści przyniosły.

 

[Dodane po edycji:]

 

Liliana sorry nie obraź się ale takic mżonek to ja juz się naczytałem i ty pewnie tez i co Ci to dało? To jest taka potrzeba wygadania się wsparcia samego siebie i innych na tym forum, ale niczemu nie służy. Oczywiscie praca nad soba to bardzo ważne ale moim zdaniem w trochę innym aspekcie.Ja jestem zdania "w zdrowym ciele zdrowy duch".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana:

 

Nie zaprzeczam, że nasz sposób myślenia ma również znaczenie, ale w pewnych przypadkach nie decydujące. Jest wiele chorób polegających na nieprawidłowościach w produkcji hormonów czy innych substancji, których same pozytywne myślenie czy zmiana podejścia do życia nie skoryguje. Myślenie poprawne w moim odczuciu i w przypadkach podobnych do moich to zdolność do interpretacji objawów taka, która nie doprowadza do błędnego koła, czyli kiedy sami nie nakręcamy się i nie prowokujemy jeszcze większego strachu. Świadomość, że nas to nie zabije jest ważna, ważne, żeby nie bać się tego strachu, bo wtedy rzeczywiście mamy sprzężenie zwrotne zawdzięczane tylko sobie i stan się pogarsza. Końcówka artykułu cytowanego wyżej

 

 

Badanie ujawniło, że u pacjentów z napadami paniki poziom jednego receptora 5-HT1A był niższy o blisko jedną trzecią w trzech obszarach mózgu - w przedniej i tylnej obręczy oraz w szwie w śródmózgowiu. Pierwsze dwa z tych obszarów udało się we wcześniejszych badaniach powiązać z kontrolą stanów lękowych. Aktywacja receptorów 5-HT1A w szwie pełni z kolei rolę w regulowaniu produkcji i uwalnianiu serotoniny z neuronów. Zdaniem badaczy te obserwacje potwierdzają, że zaburzenia o podłożu lękowym mają wspólne podłoże z zaburzeniami depresyjnymi.

 

 

przekonuje mnie w jakiś sposób, że po prostu musi być przyczyna 'odgórna' a dopiero później wszystko zależy od tego co my z tym zrobimy. Ale predyspozycja pozostaje w nas zawsze, dopóki nie wymyśli ktoś metody korekcji tych nieprawidłowości. Ciekawy jestem czy gdyby poddano nas wszystkich podobnym badaniom czy nie potwierdziłyby się przypuszczenia, że my po prostu w pewnych warunkach lub pod wpływem pewnych substancji (alkohol) po prostu musimy tak zareagować a nie inaczej podczas gdy inni z normalnym poziomem nie odczują niczego. Oczywiście to tylko teoria i dlatego jest o czym dyskutować :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zdania "w zdrowym ciele zdrowy duch".

Ja też

chciałam odpowiedzieć po prostu komuś, kto pisał o tym, że zaburzenia psychiczne wynikają z choroby mózgu i że niby tylko tutaj mózg choruje jako organ, a nie umysł(psychika) - tylko o to mi chodziło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana: starałem się za każdym razie pisać, że sprawa dotyczy mojego przypadku bo z nim mam tylko doświadczenie i nigdzie nie zaprzeczać dorobkowi psychoterapii a jedynie zwrócić uwagę że nie zawsze należy drążyć temat gdzieś głęboko w sobie. Chciałem tylko zwrócić uwagę na mnogość przyczyn a jedną z nich niewątpliwie jest chemia naszego mózgu. Prosty przykład: zaburzenia lękowe w centrum handlowym - pewnik w okresie po spożyciu alkoholu nawet przez kilka tygodni, i całkowity brak po okresie rekonwalescencji. Więc czy mam w takim razie szukać konfliktów, złych myśli, braku optymizmu które cudownie znikaja a potem nagle organizm sobie o nich przypomina? możliwe, ale raczej przypisuję to zachwianej równowadze w mózgu. Jak zwykle zaznaczam że to tylko moje doświadczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejnym dowodem na teorie Rebeltecha jest moja dieta i suplementy ;) Ale spoko Liliana nie łam się jesteśmy z Tobą forum est po to by podyskutować, i każdy ma prawo do własnej opinii, ale ja swoją wyrażam nie po t by pokazac jaki to ja mądry jestem, tylko żeby pomóc nam wszystkim naprawdę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

arturk: Też szukałem odpowiedzi w dietach, i rzeczywiście poprawiało mi się np na diecie wegańskiej (nie mylić z wegetarianizmem), gdzie oczywiście nie ma żadnych składników odzwierzęcych. Do diety tej jednak całkowicie nie pasował alkohol i inne używki więc tego w tym czasie także nie było. Potem jak zwykle powrót do starych przyzwyczajeń i znowu nawrót wszystkich dolegliwości. Następnie eliminacja alkoholu ale dieta pozostała tradycyjna, tłusta i niezdrowa. Samopoczucie także sie poprawiło. Więc jestem w stanie stwierdzić że głównym winowajcą jest mimo wszystko alkohol a dieta wspomaga uczucie kontroli nad własnym życiem i stronienie od używek (tradycyjna dieta wręcz zachęca do zalewania jej morzem alkoholu). Także w moim przypadku raczej równowaga, a zdrowe żywienie swoją drogą no i oczywiście 0 alkoholu, to już jest niestety absolutely must ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no oczywiście masz rację, alkoholu powinnismy unikac przede wszystkim, ale ja kiedys nie pilem a nerwica była, po prawie rocznej diecie i specyfikach minęły wszystkie objawy które miewalem też na trzeźwo i nie naduzywając alkoholu. Po tym stwierdzam, że zmiana gospodarki żywieniowej i detoksykacja organizmu to niewatpliwie główny sprawca mojego świetnego samopoczucia. W tym roku mam wiele planów odnośnie samego siebie, bo zawsze byłem dla siebie na ostatnim miejscu, wiesz szkoła, praca, inni, a teraz chce zmienić wiele i wierze, że mi się uda. Mam też zamiar iść na siłownie i na basen, totalnie zdrowy tryb życia, ale najpierw muszę się poskładać po ostro zakropionym Sylwestrze i zaczynam działać. Wkrótce mam jeszcze obronę pracy i muszę być świetnie przygotowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze chciałem dodać, że np. ja równiez kiedys lęki miałem np. po wypiciu alkocholu ale to w dawnych czasach :) i tez po jakims czasie mijaly, albo kiedys raz zapaliłem trawkę, myślalem że to koniec, byłem zupełnie odcięty od świata, po 2-3 dniach lęki mineły, to było w okresie kiedy byłem wolny od nerwicy i lęków, myślę że to pokazuje już wtedy że jesteśmy podatni na lęk, na na niepokój który może szybko stac sie u nas chorobowy.

Bo już dwa lata temu sytuacje miałem w życiu bardzo stresujące, wyprowadzka do własnego mieszkania, długi, kłótnie, rózne takie, nie umiałem sobie poradzić i tak mnie siekło że do dziś to mam na co dzień.

Liliana dobrze pisze równiez o myślach, w oóle ludzie z nerwicami to ludzie o ogromnie myśli na sekunde, nieszczęście zaczyna się kiedy te myśli zaczynają dotyczyć niepokoju, one stają sie wtedy dla nas zagrożeniem i wpędzają w błędne koło, dlatego ważna jest wtedy psychoterapia, albo leki które moga to uciszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak miałem kiedyś po trawce, stan niekojarzenia z którego nie można się wydostać, przyczyna paniki. Ale trwało to tyle ile zazwyczaj trwa tej haj, chociaż muszę przyznać, że to pierwsze doświadczenie z takim lękiem. Jednak to było dawno, o wiele wcześniej niż początek objawów. Cięzko powiedzieć czy to miało jakiś wpływ na to co jest obecnie. Charles Linden twierdzi np że te nasze reakcje to wyuczone schemty, że lęku panicznego trzeba się nauczyć a potem łatwo go odtwarzać. Wielu pewnie pamięta dobrze ten pierwszy raz. Potem to już utrwalanie nawyku. Ja wiem tylko jedno, raz to mam a raz nie w konkretnych sytuacjach. I wiem kiedy napewno będe miał i kiedy napewno nie - wszystko to jest odwrotnie proporcjonalne do czasu, który upłynął od ostatniego picia. Oczywiście jest pewnie wielu osób na tym forum, które nie piją ani nie miały doświadczeń z narkotykami a symptomy mają. Każdy musi po prostu zidentyfikować własną przyczyne, niezależnie czy jest ona fizyczna, psychiczna czy jakaś zupełnie specyficzna. Wspólna cecha to pewnie jedynie podatność na takie stany. A skąd ta podatność? trzeba poczekać na wiążące decyzje naukowców i wdrożenia metod leczenia, chociaż pewne przesłanki już są o czym pisałem wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobra to ja sie wam tez przyznam jak juz jedziemy o tych drugach. Ok 5-6 lat przed startem nerwicy czyli jakies 9 lat temu ostro jechałem z tym tematem głównie marihuana i amfetamina, ale co bylo w towarzystwie to bralem bez wahania, nie potrafie sobie wyobrazić jak ja mogłem tak bezmyślnie się zachowywać, ale ponoć mlodzi są głupi i ja byłem tego zywym dowodem. Po ostatniej przygodzie z amfetamina zaczelo sie i tak 3 lata bylo tylko coraz gorzej, az trafilem do tej babki o ktorej wspominalem na poczatku, ona od razu wykryla, że mam strasznie zanieczyszczony organizm i podała wszystkie zwiazki chemiczne ktore znaduja sie w narkotykach. Powiedziała dokładnie co bralem, i jak to wyeleiminujemy z organizmu to będzie dobrze i tak byo, miała racje, ale ostrzegała 0 alkoholu, bo cała nasza praca na marne, czułem sie wspaniale az nie zaczalem znow pic. Takze, ide do niej znow sie zregenerować, przestaję pić i wnioskuję, że z nerwicą koniec ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno do zaburzeń lękowych trzeba mieć predyzpozycję, i właśnie potzrebny jest bodziec, który wywoła te stany na dobre, albo czasowo, każdy człowiek jest inny, i czesto od niego samego zależy wyleczenie.

Przecież nie każdy kto miał ciężkie dzieciństwo, straszne konflikty wewnętrzne, ma lęki, i tak samo nie każdy kto wypija duże ilości alkoholu czy pali trawkę ma zaburzenia. A inni znowu będą w stresie życiowym i lek ich dorwie bo mają nie tyle słabszą psychikę ale niestety właśnie predyspozycje, alkohol ogólnie działać moze depresyjnie (ale nie u wszystkich, oj nie :) ) ale naprawdę źle podziała właśnie na osoby które mają zadatki do popadania w lęk, jakiś niepokój, mają tendencję np. do zamartwiania się itd.

Często wiele rzeczy się na siebie złoży, długi stres, plus alkohol albo znana na forum trawka i bum. Wyjdzie świństwo na wierzch.

Niedobory jakiś tam witamin odpowiednich do tego tez mają wpływ, bowiem osłabia to nasz próg odporności np. na stres, odzucia niepokoju, a stamtad już blisko do LĘKU.

To prawda chociaz ja pracuje nad soba i staram sie te predyspozycje rozszyfrowac bo co to za zycie kiedy nie mozna sie do czasu do czasu napic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli znowu predyspozycje ;) Mam znajomych którzy nie skończyli na etapie eksperymentów kilka lat temu i dalej w tym siedzą po uszy (mówie o drugach) robiąc sobie np 2 tygodniowe jazdy amfetaminowe dla schudnięcia np. i co? i nic. Chociaż nie zazdroszczę postawy to zazdroszę wytrzymałości organizmu. Tak wiem to się może w końcu źle skończyć (szczególnie że składu nigdy nie można być pewnym). Bo tak to jest z drugami, niektórzy palą, wciągają, łykają latami i nic, a ktoś inny spróbuje kilkakrotnie i jak to mówi Victorek...i bum! My wszyscy przeżyliśmy takie bum w życiu, niezależnie od tego czy był to alkohol, naroktyki, przewlekły stres czy trauma pourazowa. Jeśli widać jasną korelacje to mądrze by było tego nie powtarzać, tylko ciężko w życiu unikać takiego prostego, zwyczajnego stresu, trzeba raczej zmienić do niego podejście, a to już długa droga pracy nad sobą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

whoami, dasz radę w sumie nie masz innego wyjścia :)

Przede wszystkim uwierz że to nerwica bo ty wciąż nie do końca ufasz w tą diagnozę coś mi sie wydaje, i nie dziwie się temu przy tylu objawach, sam do dziś o siebie czasem mam wątpliwości :) W każdym bądź razie zaakceptuj swoją chorobę, po prostu powiedz sobie, że ją masz i tyle, nie wspominaj wkoło jak było pięknie, wiadomo, że bez tego to wszystko dosłownie jest luksusem ale jeszcze można wrócić do zdrowia.

Unikaj tej wódy i nie pal czasem trawki na tych imprezach :)

Bądź pod okiem specjalisty, cały czas używasz tego samego leku?

Ciężko z tym żyć to prawda, i to bardzo ale warto zeby nie wiem co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwazam, ze szpital to nie tyle cos zlego, a raczej ostatecznosc, tylko dla ludzi silnych (lub tych, ktorzy stracili nadzieje), ktorzy poradziliby sobie z pietnem, ktore bedzie (lub nie) na nich ciazyc po wyjsciu. Gdybym bedac w depresji poszedl do szpitala, to po powrocie nigdy bym sie nie otrzasnal sie ze wstydu, ze bylem slaby (ale tak mnie wychowano, ze nie mozna byc slabym). Nigdy by mi sie nie udalo uwolnic od poczucia niskiej wartosci, od przeszlosci, zawsze ciazyloby nade mna to, ze bylem leczony w szpitalu, a to powazna rysa na zyciorysie, dla kogos kto powaznie traktuje swoj zyciorys (ja juz coraz mniej).

Szpital nie jest zly, ale niektorym moze powaznie zaszkodzic "utrata majestatu", moga sie juz po tym nie otrzasnac.

Mam nadzieje, ze ma to jakas logike.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwazam, ze szpital to nie tyle cos zlego, a raczej ostatecznosc,

Ano dokladnie - ostatecznosc. Czyli jednak cos koniecznego :P

 

tylko dla ludzi silnych (lub tych, ktorzy stracili nadzieje),

Hm.. to jednak roznica. Mysle jednak, ze silni poradza sobie bez szpitala, a slabi w szpitalu potrafia ponownie swoja sile odkryc.

 

ktorzy poradziliby sobie z pietnem, ktore bedzie (lub nie) na nich ciazyc po wyjsciu.

Bedzie. U nas raczej sie tego nie ukryje, plotka robi swoje. Ale z drugiej strony warto oczyscic swoje otoczenie z ludzi na ktorych taka plotka robi wrazenie i dla ktorych taki szpitalny epizod w zyciorysie jest jakąś ujmą.

 

Gdybym bedac w depresji poszedl do szpitala, to po powrocie nigdy bym sie nie otrzasnal sie ze wstydu, ze bylem slaby (ale tak mnie wychowano, ze nie mozna byc slabym). Nigdy by mi sie nie udalo uwolnic od poczucia niskiej wartosci, od przeszlosci, zawsze ciazyloby nade mna to, ze bylem leczony w szpitalu,

Z calym szacunkiem, ale glupoty opowiadasz. Od razu założyles ze kuracja w szpitalu jest nieskuteczna, ze wyszedlbys z niego takim samym czlowiekiem.

 

a to powazna rysa na zyciorysie, dla kogos kto powaznie traktuje swoj zyciorys (ja juz coraz mniej).

Ja po szpitalu nauczylem sie zachowac dystans do samego siebie, nie oczekuje od siebie, ze bede naj naj, bo po co?

 

Szpital nie jest zly,

Owszem, nie jest. Jak na wakacje czy ferie to znam lepsze miejsca, ale w szpitalu da sie przezyc.

 

ale niektorym moze powaznie zaszkodzic "utrata majestatu", moga sie juz po tym nie otrzasnac.

Mam nadzieje, ze ma to jakas logike.

Zaszkodzi jak sądzę tylko komus kto ma słomiany majestat ;) W sumie to nawet nie komus tylko temu slomianemu majestatowi, czyli, jak to mowią, krol sam sie dowie, ze jest nagi i sie w koncu ubierze :D

Pozdrawiam i wiecej optymizmu zycze (chociaz jestem swiadom, ze to moga byc puste slowa) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×