Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myślenie magiczne w Nerwicy natręctw


khaleesi

Rekomendowane odpowiedzi

Granica jest cienka, ale jest. To bardzo ważne czy ma się choć odrobine dystansu do np.myslenia magicznego. Do urojen. Jak tak to można mowic o histerii. Bo ktoś kto ma histerię może sobie wkrecic psychoze.

Moje emocje dystansu do urojeń za bardzo nie mają. Często mam wściekłość na sytuację, która tak naprawdę nie istnieje. Czasem za tak naprawdę nieistniejące sytuacje moje emocje pragną ukarania całej ludzkości i wszystkich zwierząt. Czasem fizycznie walczę z inteligentną obcą istotą w swoim ciele. Przez prawie cały dzień wykonuję pewne "czynności misyjne", które "powierzyła mi jakaś siła wyższa".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W okresie gimnazjalnym nie zastanawiałem się raczej nad tym, czy moje myślenie magiczne jest prawdziwe, czy nie. Moje emocje wolałyby bezwarunkowe wybawienie od cierpienia (przynajmniej większego) czy unicestwienia wszystkich ludzi (wbrew objawieniom świętych) i zwierząt, bez względu na to, co dana istota robi, nie chce dla żadnej z nich mąk, kaźni, katuszy czy anihilacji. Mogę mieć "urojenia" dotyczące anatomii i fizjologii pewnych stworzeń, jak byłem młodszy, to "wstydziłem się" tego, że mam głowę, twarz, że jestem człowiekiem. Moje koincydencje wyglądają mi na znak nadprzyrodzony, nie na objaw chorobowy (ani tym bardziej na przypadki, w które nie wierzę), są tajemnicze, złożone i mnie mogą fascynować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mark, to mamy podobnie. Pytanie na ile Cię to męczy i czy tylko kończy się na emocjach czy rzeczywiście realizujesz to do myślisz. Bo ja uważam, ze można mieć emocje i wierzenia odbierający od normy. Bo normy nie ma. Byleby nie szkodzić sobie i innym.

Moje urojenia mają chyba znaczny wpływ na moje życie. Niektóre mnie męczą, niektóre nie, a niektóre mi się podobają; ale myślę, że wszystkie mają negatywny wpływ na "tryb" mojego funkcjonowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy byłem u psychiatry, odniosłem wrażenie, jakby rozważał schizofrenię. Bo gdy mu powiedziałem o tym, jak funkcjonowałem w dotychczasowym życiu i o dziwacznych somatyzacjach, to zaczął wypytywać mnie o objawy "wytwórcze" schizofrenii. Myślę, że gdybym był z nim szczery, to dostałbym diagnozę F20

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to żałuje, ze powiedziałam cała prawdę o tym jak się czuje i jak widzę świat. Bo właśnie dostałam diagnozę, która się za mną ciągnie, mimo ze mam tak naprawdę inna diagnozę. I mogłabym uniknąć bolesnego leczenia.

 

Czasami myśle, ze nawet może to i miałam schizofrenię albo mam. Ale co z tego. Większość życia żyłem bez leków i jakoś żyłam.

 

Chodzi mi o to, ze lekarze zaczęli widzieć we mnie już tylko urojenia, a nie mnie jako człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie efekty uboczne po nie takiej dużej dawce Abilify były gorsze i bardziej upośledzające niż moje "urojenia", efekty uboczne po arypiprazolu na szczęście nie okazały się trwałe.

 

Niestety, ale ja bym dał markowi123 diagnozę F20 bez większych wątpliwości. Jego poziom funkcjonowania nie jest najlepszy. Ale powinien coś zrobić ze swoim problemem, który jest poważny. Rozumiem strach przed lekami na schizofrenię. Efekty uboczne (i to niestety całkiem wyraźne) zdają się nie należeć do rzadkości po ich zażyciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja niepełnosprawność na (przynajmniej typową) schizofrenię nie wygląda. Dziwne, bo jestem taki dziwaczny, o to od małego. A to schizofrenicy niby są tacy "nienormalni" czy "dziwni". Mogę przypuszczać, że mam np. tylko nerwicę natręctw z problemami osobowościowymi, ale bez choroby psychicznej. Jakbym miał wrażenie, że ktoś mnie śledzi lub jestem na podsłuchach jakiś tajemniczych osób lub słyszał głosy (np. mówiące, abym się zabił czy wyzywające mnie w sposób obraźliwy) to wtedy stosowanie leków "przeciwschizofrenicznych" wygląda na uzasadnione. Moje życie społeczne "nie istnieje", mam jakąś dziwną kondycję, mogę czuć się jak chodzący stolec (chociaż nie przypuszczałbym, że mam depresję czy nawet jakiś problem z samooceną), jestem jakby "ofiarą losu" czy "biednym dzieckiem", na szczęście orzeczenia były korzystne i nie kazali mi np. startować na normalny rynek pracy (nie na miejscu jest wysyłanie "nienormalnych" "gamoni" do rywalizacji o pracę ze "zwykłymi" ludźmi), w sferze zawodowej potrzebuję opieki, nie chcę być pozostawiony "samemu sobie". Myślę, że przeciętny schizofrenik cierpi więcej ode mnie (m. in. także przez leki). O takich jak ja myślę, że nie nadają się do bycia mężem czy rodzicem i zapewne do końca życia w ogóle nie będą się do tego nadawać. Ani do schizofreników, ani do aspergerowców "idealnie" nie pasuję. Tata powiedział o mnie, że jestem "sprytnym idiotą" i mam " chorobę autystyczną", słyszałem też, że jestem "absolutną indywidualnością" i "strasznym dziwakiem". Jestem "zagubiony" w tej rzeczywistości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

--> uposledzajace uboki trwaja tydzien a te lagodniejsze do dwoch

--> nieleczone urojenia cale zycie moga sie poglebiac - jak u m123

Moje urojenia chyba się pogłębiają już od bardzo dawna. Pierwsze urojenia pojawiły się w 7-dmym roku życia, pojawiły się dość nagle. Wraz z urojeniami pojawiły się objawy PTSD (nie wiem, czy to osobny problem, czy psychotyczne quasiPTSD). Potem z wiekiem urojenia stopniowo "rozszerzały" się. A kilka lat temu rozpoczął się "proces" stopniowej infantylizacji moich emocji, co też podobno może być efektem F2x

Z lekami wolę nie ryzykować, moje urojenia to mniejsze zło, niż gdyby leki miały doprowadzić do jakichś trwałych problemów w organizmie (skutki uboczne mogłyby ustąpić, ale mogłyby nie ustąpić).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W twoim przypadku to "brak zaradności życiowej", "ogólny niski poziom funkcjonowania" wygląda mi na większy problem od (przynajmniej niektórych) twoich urojeń. Tak samo jest w moim przypadku. Somatyzacje i problemy z odbijaniem czy przyjmowaniem płynów, o których wcześniej wspominałeś, były niebezpiecznymi problemami zdrowotnymi, które grożą uszczerbkiem na zdrowiu fizycznym i takich objawów nie można ignorować.

 

W moim przypadku nawet krótkotrwałe efekty zażycia leku na schizofrenię okazały się gorsze od objawów (rzekomej?) schizofrenii, bardziej utrudniające życie. Obawiam się, że w moim przypadku bardzo problematyczna akatyzja nie skończyłaby się po tygodniu czy nawet dwóch, poza tym przypuszczam, że moje problemy nie są z grona tych, na które pomaga arypiprazol. W tym tygodniu mam spotkanie z doradcą zawodowym, jakieś odpowiednie dla mnie zajęcie za pieniądze mogłoby mi więcej pomóc niż kuracja lekami przeciw schizofrenii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W twoim przypadku to "brak zaradności życiowej", "ogólny niski poziom funkcjonowania" wygląda mi na większy problem od (przynajmniej niektórych) twoich urojeń.

Oprócz braku zaradności, to urojenia związane z rodzicami, somatyzacje, schrzaniona "percepcja emocjonalna" oraz postępujący infantylizm emocjonalny stanowią bardzo duży problem.

 

Tak samo jest w moim przypadku. Somatyzacje i problemy z odbijaniem czy przyjmowaniem płynów, o których wcześniej wspominałeś, były niebezpiecznymi problemami zdrowotnymi, które grożą uszczerbkiem na zdrowiu fizycznym i takich objawów nie można ignorować.

Byłem u gastrologa z problemem niemożności odbijania powietrza (zwieracze przełyku zwiększają napięcie i blokują), a on mi przepisał leki na zmniejszenie odbijania i zwiększenie napięcia zwieraczy przełyku. Albo ten gastrolog to jakiś tępak i kupił sobie tytuł doktora lub skończył badziewne studia medyczne, albo chciał mi zaszkodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie urojenia związane z rodzicami nie występują, somatyzacje też nie są moim problemem, z samą percepcją emocjonalną mogę nie mieć tak dużych problemów. Powiedziałbym, że jakiś rodzaj infantylizmu u mnie występuje. Mam raczej "skrajną ostrożność" wobec obcych, bo nie chcę, aby zrobili mi krzywdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mark, a jaki to lek? Ja kiedyś miałam nawet leki na refluks. Na szczęście odstawilam. To było w gimnazjum.

Dexillant, debretin, prokit

 

Terapeutka na jednej z sesji wysunęła hipotezę, że koszmary z dzieciństwa i moje obecne somatyzacje mogą mieć wspólny "mianownik", bo mają kilka elementów wspólnych:

- i koszmary i moje obecne somatyzacje zaczęły się nagle

- i koszmary i somatyzacje są związane z powietrzem

- somatyzacje są zlokalizowane blisko miejsca, w którym w koszmarach dokonywał się atak na ciało

- w wyniku somatyzacji odprawiam różne "cyrki", w wyniku koszmarów też odprawiałem różne "cyrki"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×