Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dlaczego zdradzacie?


Rekomendowane odpowiedzi

mada1987, czyli skoro seks to zdrada, to jeśli Twój kochanek, sypia z własną żoną, to Ciebie w tym momencie zdradza ?

 

nie jesteśmy w związku, może sypiać, z kim chce, poza tym ja nie jestem zazdrosna, ale nie tylko o niego, taki mam charakter, nie umiem odczuwać zazdrości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magda, czyli Ty możesz oceniać i obrażać ludzi pisząc ze są zakonpleksieni i jacyś tam jeszcze, ale oni nie mają prawa wyrazić swojej krytycznej opinii o tym co robisz? Wyżyny hipokryzji.

 

Traktuję ludzi tak, jak traktują mnie, skoro chcą rozmawiać w ten sposób i wylewają mi pomyje na głowę, to też chyba mam prawo napisać, co myślę na ich temat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mada1987, czyli skoro seks to zdrada, to jeśli Twój kochanek, sypia z własną żoną, to Ciebie w tym momencie zdradza ?

 

nie jesteśmy w związku, może sypiać, z kim chce, poza tym ja nie jestem zazdrosna, ale nie tylko o niego, taki mam charakter, nie umiem odczuwać zazdrości...

Czyli po prostu uprawiacie seks bez zobowiązań?

Ale dlaczego w takim razie tu:http://www.nerwica.com/dlaczego-zdradzacie-t55979-448.html#p2089396 pisałaś, że jesteś w związku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem tutaj czegoś.

Układ Tobie odpowiada. Nic więcej od niego nie oczekujesz.

Założyłaś wątek, aby poszukać osób będących w podobnej sytuacji.

To dlaczego oskarżasz żonę? Piszesz, że ona też jest winna.

Czy masz z tego powodu wyrzuty sumienia?

Mam wrażenie, że chcesz znaleźć osobę, która jest winna tej sytuacji....że to wszystko przez jego żonę.

To w końcu uważasz, że robisz coś złego czy to co robisz jest w porządku?

 

Teraz ten facet jest szczęśliwy? Moim zdaniem odpowiada mu takie życie. On nie chce z niczego rezygnować. Ma dzieci i żonę, która się nimi opiekuje. Pewnie obiadek gdy przyjdzie z pracy, wszystko wyprane i wyprasowane. A od Ciebie ma seks i miłe rozmowy.

Dobro dla dzieci to byłby rozwód. One i tak czują co się dzieje. Po rozwodzie też będą mieć mamę i tatę. Z dziećmi nikt się nie rozwodzi.

Będą miały fajny wzorzec. Może nawet gdy dorosną wylądują w gabinecie psychologa. Bo rodzice nie nauczyli ich miłości. Wyobrażam sobie tą rozmowę: nie potrafię zbudować normalnego związku, bo rodzice byli ze sobą tylko dla naszego dobra...ale oni wcale się nie kochali....nienawidzę ich...lepiej jeśli by się rozwiedli.

I nie chodzi mi o to, że powinien wziąć rozwód, aby być z Tobą. Jeśli sam twierdzi, że nie da się tego uratować to po co to ciągnąć.

To tak jak związek z alkoholikiem albo z facetem, który bije żonę. Ona od niego nie odejdzie, bo przecież muszą mieć ojca. Nieważne jak on postępuje.

Jeśli ona zarabia grosze to może jest z nim, bo nie potrafi się utrzymać. I musi akceptować jego zdrady. Może gdy się pobierali umówili się, że on będzie zarabiał, a ona będzie zajmować się domem.

Tego nie wiem.

 

Ja do Ciebie nic nie mam. Facet jest bardzo wygodny. Teraz krzywdzi was obie. Czytając Twoje posty odniosłam wrażenie, że czujesz się winna. Próbujesz znaleźć osobę, która jest za to odpowiedzialna.

Spotykasz się z kimś kto jest nieosiągalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mada1987, związek bez zobowiązań to oksymoron sprzeczny. Albo z kimś jesteś w związku , czyli relacji i to pociąga za sobą zobowiązania, albo nie jesteś.

 

A zatem skoro nie jesteś z nim w związku, to nie rozumiem, czemu tak podkreślałaś w tej dyskusji to, że jego z żoną już nic łączy w sensie uczuciowym, gdy ktoś Ci zarzucił, że się nie szanujesz. Przecież skoro nie jesteście w związku, to jakie znaczenie ma dla Ciebie, to co on czuje/nie czuje do swojej żony, w kontekście Twojego samoszanowania? Pisałaś też, że wyczułabyś gdyby Cię nie szanował. Jaki sens logiczny ma mówienie o szanowaniu się w "relacji", która wobec Ciebie jest bez zobowiązań?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pytałam co sądzą osoby, które zdradzają o sobie i o tym, co robią i czy można kogoś kochać, a go zdradzać, a dyskusja się potoczyła w kierunku rynsztoku i każdy nie mający nic wspólnego z tematem musiał dodać swoje jakże wiele wnoszące do tematu cenne kilka groszy..

 

mada1987, przeczytałam pobieżnie temat, ale ogólnie wiem, o co chodzi. W temacie się nie udzielę, żeby nie dodawać "cennych kilku groszy". ;) Po prostu pytanie nie do mnie - nie zdradzam, więc nie mam nic do dodania. Obawiam się jednak, że mało osób zaprezentuje taki ekshibicjonizm, by przyznać się, że zdradzają albo romansują z kimś, kto tworzy oficjalny związek i czują się z tym ok. Nie dziw się, że wątek potoczył się w tym kierunku. Chyba nie liczyłaś, że ktoś będzie Ci przyklaskiwał, że romansujesz z żonatym mężczyzną? Mnie tylko interesuje, jak długo trwa Wasz romans i jak udaje Wam się to ukryć przed żoną Twojego kochanka? Czy nie jest to przypadkiem układ, że każdy o wszystkim wie, ale dla "świętego spokoju" udajemy, że wszystko gra i każdy próbuje w tym "pokręconym trójkącie" mieć dla siebie jakieś "profity"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę jest tak ciężko czytać ze zrozumieniem? Chyba, że nie każdemu chciało się wszystko czytać ;P to ok. Nie obwiniam żony, to MNIE się obwinia o rozpad ich małżeństwa, a nie wiadomo, czy winna rozpadu nie jest np. ona. On jest winny zdrady, to na pewno, ale związek już wcześniej był zepsuty nie z mojej winy. Z winy jego lub jej, nie wnikam. Winny zdrady jest on, bo to on obiecywał dochować wierności. Niech się rozwodzi, ja i tak z nim nie będę.

Poza tym nie szukam osób będącym w takiej sytuacji, jak ja, tylko osób, które ZDRADZAJĄ.

Co do ich dzieci, nie mi to oceniać, co dla nich jest lepsze, może całkiem dobrze im wychodzi udawanie i np.nie kłócą się, funkcjonują na zasadzie przyjaźni, związku, w którym wypaliło się inne uczucie. Chociaż z tego, co mi wiadomo, ona wie, że on jej nie kocha, ale błaga, żeby nie odchodził i ich nie zostawiał, bo sobie bez niego nie poradzi.

Nie czuję się winna. Nie czuję się krzywdzona. Może masz takie wrażenie, bo staram się tu odpierać ataki na mnie, bo nie życzę sobie żeby ktoś mnie obrażał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mada1987, związek bez zobowiązań to oksymoron sprzeczny. Albo z kimś jesteś w związku , czyli relacji i to pociąga za sobą zobowiązania, albo nie jesteś.

 

A zatem skoro nie jesteś z nim w związku, to nie rozumiem, czemu tak podkreślałaś w tej dyskusji to, że jego z żoną już nic łączy w sensie uczuciowym, gdy ktoś Ci zarzucił, że się nie szanujesz. Przecież skoro nie jesteście w związku, to jakie znaczenie ma dla Ciebie, to co on czuje/nie czuje do swojej żony, w kontekście Twojego samoszanowania? Pisałaś też, że wyczułabyś gdyby Cię nie szanował. Jaki sens logiczny ma mówienie o szanowaniu się w "relacji", która wobec Ciebie jest bez zobowiązań?

 

Dobrze zamienię słowo "związek", na "relację", ok? Z przyjaciółmi, znajomymi, czy rodziną nie jestem w żadnym "związku" w twoim znaczeniu, ale łączy nas jakaś relacja, która musi być oparta na szacunku. Tylko osoby w związku małżeńskim muszą się szaować wzajemnie?...

Nie łączę szacunku do siebie z faktem, czy on coś czuje do niej, czy nie. Nie wiem skąd takie wnioski, może coś źle napisałam albo ty cos źle zrozumiałeś, ale ja tak nie sądzę i nie widzę związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ego tak w ogóle to do czegoś zmierzasz, czy po prostu postanowiłeś czepiać się słówek i wmawiać mi coś, czego nie uważam? Ja piszę swoje, a wy swoje, bo myślicie swoimi kategoriami, nie dociera do was, że odpowiada mi taki "związek" oparty o relacje przyjacielsko-seksualne i doszukujecie się ukrytych podtekstów, jakobym chciała z nim być, jestem zazdrosna o żonę, szukam winnych etc. Psychologowie z was marni :P Więcej słuchania, czytania ze zrozumieniem, mniej narzucania swoich wyciągniętych z kosmosu wniosków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pytałam co sądzą osoby, które zdradzają o sobie i o tym, co robią i czy można kogoś kochać, a go zdradzać, a dyskusja się potoczyła w kierunku rynsztoku i każdy nie mający nic wspólnego z tematem musiał dodać swoje jakże wiele wnoszące do tematu cenne kilka groszy..

 

mada1987, przeczytałam pobieżnie temat, ale ogólnie wiem, o co chodzi. W temacie się nie udzielę, żeby nie dodawać "cennych kilku groszy". ;) Po prostu pytanie nie do mnie - nie zdradzam, więc nie mam nic do dodania. Obawiam się jednak, że mało osób zaprezentuje taki ekshibicjonizm, by przyznać się, że zdradzają albo romansują z kimś, kto tworzy oficjalny związek i czują się z tym ok. Nie dziw się, że wątek potoczył się w tym kierunku. Chyba nie liczyłaś, że ktoś będzie Ci przyklaskiwał, że romansujesz z żonatym mężczyzną? Mnie tylko interesuje, jak długo trwa Wasz romans i jak udaje Wam się to ukryć przed żoną Twojego kochanka? Czy nie jest to przypadkiem układ, że każdy o wszystkim wie, ale dla "świętego spokoju" udajemy, że wszystko gra i każdy próbuje w tym "pokręconym trójkącie" mieć dla siebie jakieś "profity"?

 

Spoko, jeśli na jakimś poziomie, to chętnie przeczytam tych kilka groszy ;). Ok 1,5 roku, ona raczej wie, ale może tak być, że on jej ściemnia, a ona w to wierzy, bo chce wierzyć.

Fakt, po takich hejtach to nikt się raczej nie odważy :), więc chętnie przeniosę rozmowę na priv. Jeśli jest ktoś taki, to proszę o kontakt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholodzy i psychologowie - obie formy poprawne i równorzędne. ;)

 

Ok 1,5 roku, ona raczej wie, ale może tak być, że on jej ściemnia, a ona w to wierzy, bo chce wierzyć.

 

Podejrzewam, że to jest taka "jawna tajemnica". Żona wie, że jest zdradzana, ale z tego, co zdążyłaś napisać, nie chce, by mąż od niej odchodził. Czyli zgadza się na taki układ z tylko jej znajomych względów (wizja "szczęśliwej rodzinki" w oczach społeczeństwa, poczucie bezpieczeństwa, bo mąż dba o finanse etc.?). Mu też pasuje taki układ, bo ma rodzinę (jak przykładny, dojrzały facet), a na boku satysfakcjonujący seks bez zobowiązań. No i w sumie Ty jako "ta druga". Niby jesteś zadowolona, twierdzisz, że nie mas wyrzutów sumienia, a jednak jakoś Ci współczuję i nie wierzę, że wszystko gra. Nie oceniam Cię. Nic mi do tego. Nie uważasz jednak, że mogłabyś mieć satysfakcjonujący seks (nawet taki "bez zobowiązań") z kimś, kto nie ma rodziny? Czy po prostu kręcą Cię żonaci? Ta adrenalina? Pytasz, jak czują się osoby, które zdradzają, więc ja też dopytuję Ciebie, jak to dokładnie u Ciebie jest, skoro tworzysz "taką relację"? Czy po prostu samo tak wyszło, "chodził, chodził i wychodził", jak napisałaś w którymś z postów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest,że zdrada i rozbijanie małżeństwa kończy się źle,pozostanie po tym niesmak,zranione

psychiki a na końcu i tak najbardziej ucierpią na tym dzieci,

 

Właśnie... Ja np nie umiem zbudować zdrowej relacji bo mam fobie, ze każdy facet zdradza i traktuje kobiety przedmiotowo jak mój ojciec. Nawet jeśli jestem w związku to doszukuje się symptomów tego, analizuje podobieństwa a jak jest za dobrze to zakladam, ze jest haczyk i sciema... Masakra jak cos takiego umie zryc banie. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze zamienię słowo "związek", na "relację", ok?
Niezupełnie ok, bo związek to właśnie relacja. Ale przyjmijmy, że rozumiem, że nie każda relacja, to związek w powszechnie rozumianym znaczeniu.

 

Ego tak w ogóle to do czegoś zmierzasz, czy po prostu postanowiłeś czepiać się słówek i wmawiać mi coś, czego nie uważam
Zmierzam do wyjaśnienia pewnych kwestii których nie rozumiem.

 

Ja piszę swoje, a wy swoje, bo myślicie swoimi kategoriami, nie dociera do was, że odpowiada mi taki "związek" oparty o relacje przyjacielsko-seksualne i doszukujecie się ukrytych podtekstów, jakobym chciała z nim być, jestem zazdrosna o żonę, szukam winnych
Ja nigdzie niczego takiego nie pisałam.

 

Z przyjaciółmi, znajomymi, czy rodziną nie jestem w żadnym "związku" w twoim znaczeniu, ale łączy nas jakaś relacja, która musi być oparta na szacunku.
Dlaczego musi?

Co by musiał zrobić ten facet ,a byś uznała, że Cię nie szanuje?

 

Nie łączę szacunku do siebie z faktem, czy on coś czuje do niej, czy nie. Nie wiem skąd takie wnioski, może coś źle napisałam albo ty cos źle zrozumiałeś, ale ja tak nie sądzę i nie widzę związku.

No ja tylko mam podejrzenia, po Twoich odpowiedziach. Nikt tu nie pisał o tym, że Cię nie szanuje, dlatego bo Cię np wyzywa czy bije, ale parę osób sugerowało, że Cię nie szanuje bo sypia jednocześnie z Tobą i swoją żoną, co Ty tłumaczyłaś, że przecież on do swojej żony nic nie czuje, czuje się samotnym w związku z nią, że wierzysz mu ,że Cię nie okłamuje itd, tak jakbyś chciała usprawiedliwić, jego sypianie w dwoma kobietami na raz.. Jeśli tak nie było, jak podejrzewam, to ja nie rozumiem co miało na celu pisanie o tym w kontekście szacunku do Ciebie , skoro on nie ma wobec Ciebie żadnych zobowiązań , również uczuciowych, a Ty szacunek w waszej relacji, rozumiesz inaczej niż nieżywienie uczuć i niesypianie z kimś z poza waszej relacji? Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholodzy i psychologowie - obie formy poprawne i równorzędne. ;)

 

Ok 1,5 roku, ona raczej wie, ale może tak być, że on jej ściemnia, a ona w to wierzy, bo chce wierzyć.

 

Podejrzewam, że to jest taka "jawna tajemnica". Żona wie, że jest zdradzana, ale z tego, co zdążyłaś napisać, nie chce, by mąż od niej odchodził. Czyli zgadza się na taki układ z tylko jej znajomych względów (wizja "szczęśliwej rodzinki" w oczach społeczeństwa, poczucie bezpieczeństwa, bo mąż dba o finanse etc.?). Mu też pasuje taki układ, bo ma rodzinę (jak przykładny, dojrzały facet), a na boku satysfakcjonujący seks bez zobowiązań. No i w sumie Ty jako "ta druga". Niby jesteś zadowolona, twierdzisz, że nie mas wyrzutów sumienia, a jednak jakoś Ci współczuję i nie wierzę, że wszystko gra. Nie oceniam Cię. Nic mi do tego. Nie uważasz jednak, że mogłabyś mieć satysfakcjonujący seks (nawet taki "bez zobowiązań") z kimś, kto nie ma rodziny? Czy po prostu kręcą Cię żonaci? Ta adrenalina? Pytasz, jak czują się osoby, które zdradzają, więc ja też dopytuję Ciebie, jak to dokładnie u Ciebie jest, skoro tworzysz "taką relację"? Czy po prostu samo tak wyszło, "chodził, chodził i wychodził", jak napisałaś w którymś z postów?

 

Nie kręci mnie, że jest zajęty, dla mnie to chore, jeśli kogoś to podnieca, czy coś. Gdyby był sam, podobałby mi się tak samo, chociaż może jedyny + jest taki, że wiem, że się nie zaangażuje za bardzo, a gdyby był sam, to bym się bała, a dla mnie byłoby to obciążenie psychiczne. Na ogól zapominam o tym, bo przecież nie widuję tej kobiety, nie rozmawiamy o niej, więc coś na zasadzie "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal", po prostu zapominam o tym, że jest w związku liczy się wtedy tylko on.

Co do niej, to myślę, że wie, ale daje sobie wkręcać, bo tak jest łatwiej. Znam takie przypadki, wszyscy wiedzą, że facet zdradza, tylko nie ona. Nawet, gdy "życzliwi" jej donoszą, to ona w to nie wierzy, bo on jej powiedział, że nie i ona wierzy jemu i chyba tu jest podobnie, ale nie wiem, nie wnikam w sumie.

Z nim jest tak, że odpowiada mi jego osoba, mało kto mi się podoba, a ja nikogo nie szukam i nie szukałąm. To on znalazł mnie i dążył do tego. Spodobał mi się od razu, ale byłam bierna, było mi wszystko jedno na początku. Ja jestem już kilka lat po traumatycznym związku i wciąż nie jestem gotowa na związek, nie boję się facetów, ale niespecjalnie dążę do zażyłych relacji. Moje kontakty z płcią przeciwną są dosyć ograniczone, podobam się wielu facetom, ale mi się praktycznie nikt nie podoba. Ponad to jestem na SSRI czuję spłyconą emocjonalność, ciężko w takim stanie się zakochać...do tego dochodzi przyzwyczajenie do bycia samemu, gdzie nie wyobrażam sobie teraz mieszkać z kimś, spać w 1 łóżku co dzień itd.itp. moja cierpliwość byłaby wystawiona na wielką próbę, na samą myśl o tym czuję irytację. Długo byłam sama i w sumie brakowało mi czasem faceta, aby tak po prostu po ludzku spędzić czas, ale bez żadnych zobowiązań. No i z nieba spadł on i o dziwo zadziałał na mnie, co raczej mi się nie zdarza, no i stało się, dałam się poderwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest,że zdrada i rozbijanie małżeństwa kończy się źle,pozostanie po tym niesmak,zranione

psychiki a na końcu i tak najbardziej ucierpią na tym dzieci,

 

Właśnie... Ja np nie umiem zbudować zdrowej relacji bo mam fobie, ze każdy facet zdradza i traktuje kobiety przedmiotowo jak mój ojciec. Nawet jeśli jestem w związku to doszukuje się symptomów tego, analizuje podobieństwa a jak jest za dobrze to zakladam, ze jest haczyk i sciema... Masakra jak cos takiego umie zryc banie. :(

 

Mogę się podpiąć pod to. Może po prostu uważam, że 99,9% facetów jest beznadziejna i nie warta głębszych relacji, a nadają się tylko do jednego- seksu i zabawy. Szkoda mojego zachodu,...może gdzieś jest jakiś, który by mi odpowiadał i spełnia moje wymagania, ale jstem zbyt zmęczona i zniechęcona, by szukać, więc zaspokajam póki co tylko niektóre swoje potrzeby...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest,że zdrada i rozbijanie małżeństwa kończy się źle,pozostanie po tym niesmak,zranione

psychiki a na końcu i tak najbardziej ucierpią na tym dzieci,

 

Właśnie... Ja np nie umiem zbudować zdrowej relacji bo mam fobie, ze każdy facet zdradza i traktuje kobiety przedmiotowo jak mój ojciec. Nawet jeśli jestem w związku to doszukuje się symptomów tego, analizuje podobieństwa a jak jest za dobrze to zakladam, ze jest haczyk i sciema... Masakra jak cos takiego umie zryc banie. :(

Wiesz, u mnie w rodzinie nikt się nie zdradzał, a ja bez tego uważam, że każdy facet to świnia to zdradza, oszukuje, czy patrzy żeby wykorzystać, dobrze się ustawić, itd więc bym nie zwalała całej winy na to, co kto przeżył we własnym domu. ;)

 

Może po prostu uważam, że 99,9% facetów jest beznadziejna i nie warta głębszych relacji, a nadają się tylko do jednego- seksu i zabawy.
:shock: Nie wierzę, że to pisze ta sama mada1987, co w wątku "Pytanie do pań" pisała o facetach praktycznie w samych superlatywach.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest,że zdrada i rozbijanie małżeństwa kończy się źle,pozostanie po tym niesmak,zranione

psychiki a na końcu i tak najbardziej ucierpią na tym dzieci,

 

Właśnie... Ja np nie umiem zbudować zdrowej relacji bo mam fobie, ze każdy facet zdradza i traktuje kobiety przedmiotowo jak mój ojciec. Nawet jeśli jestem w związku to doszukuje się symptomów tego, analizuje podobieństwa a jak jest za dobrze to zakladam, ze jest haczyk i sciema... Masakra jak cos takiego umie zryc banie. :(

Wiesz, u mnie w rodzinie nikt się nie zdradzał, a ja bez tego uważam, że każdy facet to świnia to zdradza, oszukuje, czy patrzy żeby wykorzystać, dobrze się ustawić, itd więc bym nie zwalała całej winy na to, co kto przeżył we własnym domu. ;)

 

Może po prostu uważam, że 99,9% facetów jest beznadziejna i nie warta głębszych relacji, a nadają się tylko do jednego- seksu i zabawy.
:shock: Nie wierzę, że to pisze ta sama mada1987, co w wątku "Pytanie do pań" pisała o facetach praktycznie w samych superlatywach.:)

 

Mowa była o podziale ról :P, a ja miałam na myśli zdrową relację, zdrową rodzinę, a to, że uważam, że większość taka nie jest, nie ma znaczenia. Opisywałam swój modelowy wzór, który mam w głowie. Poza tym, to, że ja uważam, że większość facetów nie sprosta moim wymaganiom nie oznacza, że nikt nie jest w stanie zbudować zdrowej relacji. Ja po prostu jestem dość specyficzną osobą o specyficznych poglądach i ciężko jest mi kogoś spotkać podobnego do mnie, kto by mi odpowiadał...Mój kochanek jest specyficzny w podobny sposób, rozmowa z nim mnie nie męczy, zazwyczaj jesteśmy zgodni w większości kwestii, dlatego też m.in.dopuściłam go blisko siebie...ale to nie miłość ;) sam fakt, że jest niewierny nieco go skreśla na kandytdata dla mnie, jako partnera życiowego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę jest tak ciężko czytać ze zrozumieniem? Chyba, że nie każdemu chciało się wszystko czytać ;P to ok. Nie obwiniam żony, to MNIE się obwinia o rozpad ich małżeństwa, a nie wiadomo, czy winna rozpadu nie jest np. ona. On jest winny zdrady, to na pewno, ale związek już wcześniej był zepsuty nie z mojej winy. Z winy jego lub jej, nie wnikam. Winny zdrady jest on, bo to on obiecywał dochować wierności. Niech się rozwodzi, ja i tak z nim nie będę.

Poza tym nie szukam osób będącym w takiej sytuacji, jak ja, tylko osób, które ZDRADZAJĄ.

Co do ich dzieci, nie mi to oceniać, co dla nich jest lepsze, może całkiem dobrze im wychodzi udawanie i np.nie kłócą się, funkcjonują na zasadzie przyjaźni, związku, w którym wypaliło się inne uczucie. Chociaż z tego, co mi wiadomo, ona wie, że on jej nie kocha, ale błaga, żeby nie odchodził i ich nie zostawiał, bo sobie bez niego nie poradzi.

Nie czuję się winna. Nie czuję się krzywdzona. Może masz takie wrażenie, bo staram się tu odpierać ataki na mnie, bo nie życzę sobie żeby ktoś mnie obrażał.

 

Przepraszam, rzeczywiście nie przeczytałam wszystkiego.

Jeśli jest tak jak napisałaś to nie ma powodu abyś czuła się winna.

W takim razie nie można się przejmować oskarżeniami innych osób. I słusznie się bronisz.

Ten trójkąt wszystkim odpowiada, Tobie, temu facetowi i jego żonie. Potepiają Cię tylko osoby, które w tym nie uczestniczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiesz, nie sądzę, żeby jej to odpowiadało :P. Po prostu godzi się na to, bo tak jest jej łatwiej, ale podejrzewam, że nie skacze ze szczęścia :P. Możecie sobie potępiać mnie, jeśli komuś ma ulżyć. Nie twierdzę, że jestem wyznacznikiem normalności. Od lat cierpię na depresję, okazało się niedawno, że nerwicę również, obecnie sie leczę, do tegomam specyficzny charakter, zaburzenia osobowości, jestem DDA, DDD, mam skłonności do uzależnień itd.itp. Jeśli was to pocieszy- to tak, męczę się i cierpię w swoim życiu, ale mam dobre intencje i próbuję co nieco zrozumieć, o co chodzi w tym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×