Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam, o wsparcie pytam...


Eragon

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć :(

 

Chciałbym się podzielić swoją historią, która nie ma szczęśliwego zakończenia i nie daje mi spokoju. Blisko cztery miesiące temu poznałem i związałem się z cudowną dziewczyną, która była spełnieniem moich marzeń - do tego stopnia, że aż sam nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje! Po miesiącu znajomości przyznała mi się do tego, że od ponad roku jest bulimiczką. Bardzo się wstydziła i powiedziała, że wie, że to głupie. W tamtym momencie nie wiedziałem nic poza tym, że się "wymiotuje na zawołanie", ale przytuliłem ją i powiedziałem, że każdy ma swoje problemy i "demony", z którymi musi się zmierzyć i wierzę, że ona też da radę, zresztą nie jest sama. Po tym czasie temat trochę ucichł i wszystko wróciło do normy. Pierwsze dwa miesiące były bajkowe...

 

Wszystko zaczęło się psuć z dnia na dzień. Byliśmy na spacerze, po czym ona nagle wybuchła płaczem i łkać, że psychika już siada, nie wytrzymuje. Przytuliłem ją od razu, dałem tyle wsparcia ile mogłem i próbowałem ją namówić delikatnie aby powiedziała rodzinie, ponieważ oni ją kochają i na pewno nie odrzucą z tego powodu (bała się tego). Potem chyba się bardzo wstydziła tego wybuchu i nie wracała do tego. Następnie musiałem wyjechać na tydzień z kraju. To był początek końca...

 

Zaczęła się odsuwać coraz bardziej. Z tygodnia na tydzień była coraz bardziej oschła, stopniowo wykluczając kolejne elementy pozwalające na istnienie związku - drobne komplementy, mówienie do niej w czuły sposób etc. Stała się coraz bardziej monotonna, tylko "czuję się chujowo, płakać mi się chce, nic mi się nie chce, jestem problemem dla wszystkich". Zacząłem u niej podejrzewać depresję. Próbowałem z nią o tym rozmawiać, ale kończyło się płaczem i coraz większym odtrąceniem. Podczas jednej z rozmów przyznała mi się nawet, że potrafi sobie wyrządzić krzywdę (cokolwiek to znaczy). Po półtorej miesiąca takiego zachowania przyszło takie spotkanie, na którym była istnym wrakiem - złapałem ją za rękę, chciałem przytulić, ale była taka "bez życia". Powiedziałem jej, że nie wiem co zrobić, bo mam wrażenie, że bardzo się męczy w tym związku i jest dla niej chyba kolejnym ciężarem. Ona mi odpowiedziała, że przychodzi taki moment, że nie lubi się sobą dzielić i chce być sama. Słysząc to postanowiłem, że chyba najlepiej będzie jak się rozstaniemy - podziękowała mi za to. Tylko ja nie wiem... Mam ciągle poczucie, że to nie była dobra decyzja.

 

Tak naprawdę nie wiem dlaczego to się wszystko nagle rozpadło. Czy to miało związek z chorobą? Czy może ja coś zawiniłem? Ciężko mi zamknąć ten rozdział, bo nawet nie znam powodów, dla którego to wszystko się stało. Dwa tygodnie po rozstaniu nie wytrzymałem i napisałem do niej czy dobrze się czuje z tym, że się rozstaliśmy. Odpisała, że jeśli ma być szczera, to czuje się lepiej ze sobą, że nie zawraca nikomu głowy swoimi problemami. Napisałem, że mi jej brakuje i czy jej nie brakuje mnie, na co ona "to trudne pytania, nie jest ani czas ani miejsce na nie, czuję się jak ostatnia suka teraz...". Kompletnie jej nie rozumiem. Chciałbym pójść do przodu, ale nie mogę, bo nadal nie rozumiem co się stało, a ona jak ją znam mi tego nie wyjaśni...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze się stało.

 

Chyba, że chcesz zrujnować swoje własne życie i być podobnym wrakiem po x latach związku z osobą chorą.

Jeżeli chcesz jej pomóc - to tylko mówiąc jej, że bulimię/zaburzenia osobowości się leczy ... na psychoterapii albo w szpitalu psychiatrycznym (takim, który specjalizuje się w lecz.zab.odż).

Nie baw się w kogoś takiego, kto ją uratuje ;) ... coś jak żony alkoholików, co mają fantazje że są w stanie wyleczyć/zmienić swojego pijącego męża.

Od tego są specjaliści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze się stało.

 

Chyba, że chcesz zrujnować swoje własne życie i być podobnym wrakiem po x latach związku z osobą chorą.

Jeżeli chcesz jej pomóc - to tylko mówiąc jej, że bulimię/zaburzenia osobowości się leczy ... na psychoterapii albo w szpitalu psychiatrycznym (takim, który specjalizuje się w lecz.zab.odż).

Nie baw się w kogoś takiego, kto ją uratuje ;) ... coś jak żony alkoholików, co mają fantazje że są w stanie wyleczyć/zmienić swojego pijącego męża.

Od tego są specjaliści.

 

Tylko skąd nagle taka zmiana sytuacji? Najlepsze jest to, że pod koniec lipca skaczemy na spadochronie! :mrgreen: To będzie prawie dwa miesiące po wszystkim już, zastanawiam się czy wtedy na spokojnie jej nie zapytać o wszystko, bo mi to spokoju nie daje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam bulimiczkę, która odeszła od faceta, który był dla niej wszystkim w obawie, że przez jej zrujnowaną psychikę to on odejdzie od niej...

 

Taki scenariusz też miałem w głowie jako jeden z powodów. To jest problem. Tak naprawdę rozstaliśmy się, bo ona tego chciała, tylko dlaczego? Bo dla mnie wytłumaczenie "nie lubię się sobą dzielić" jest trochę mało klarowne. Przez ostatni miesiąc miałem emocjonalną kolejkę górską. Złość, smutek, żal, wyrzuty sumienia. Byłem trochę jak smok, który próbuje ściągnąć starą skórkę. Wbijałem w siebie kolejne pazury w postaci myśli o niej w stylu "tak naprawdę to dzieciak", "rozpuszczona", ale to nic nie dawało - wiedziałem, że tak naprawdę oszukuję siebie i tylko bardziej sobie uświadomiłem jak bardzo ważna jest dla mnie. Bez względu na to jak to się potoczy czy co usłyszę mam takie przekonanie, że posiadam prawo do tego aby mi wyjaśniła co poszło nie tak. Nieważne jak przykrą wersję bym usłyszał, to muszę to wiedzieć aby zakończyć ten rozdział. Inaczej nigdy z tego nic nie wyniosę. ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, myślę że dobrze zrobiłeś. To był krótki związek, jeśli zaangażowałbyś się w rolę osoby wspierającej, mógłbyś tego nie udźwignąć. To jest naprawdę trudne. A choroba tego typu charakteryzuje się niską samooceną, ciągłym poczuciem winy. Powiem Tobie, jak to wygląda z perspektywy osoby, która ma problemy - jestem w związku od ponad 5 lat i tylko dlatego myślę sobie, że mój chłopak *raczej* mnie nie zostawi, wiedząc jaki mam problem. Łączy nas wiele, dlatego wiem, że będzie mnie wspierał i że mogę mu szczerze powiedzieć, co czuję. I oczywiście przeżywam cały kalejdoskop emocji - od histerycznej potrzeby bliskości do nienawiści wręcz, czasem mam ochotę mu napisać, że chcę się pociąć, albo umrzeć; ale nie robię tego, chociaż nocą często dostaje ode mnie "ciekawe" smsy. Przy czym uprzedziłam go, że tak będzie. Że będę płakać bez powodu. Że będę wściekła. Tylko że ja jestem w trakcie leczenia, mam psychoterapię i wiem, że to wyleczę, a on mnie w tym wspiera. I wie, jak się w pewnych sytuacjach zachować. Zna mnie też na tyle długo że nie pomyśli sobie, ale ze mnie wariatka, ale że jestem dla niego wartościową osobą. A ja oczywiście mam lęki przed tym, żeby go angażować, przed tym, że da sobie siana i pójdzie, często mam myśli żeby w ogóle z nim zerwać bo denerwuje mnie w nim dużo rzeczy, a potem stwierdzam że to głupie.

 

Dlatego widzisz, dla kogoś na początku, kto nawet nie wie jak to jest być w związku z osobą z problemami, mogłoby to być naprawdę trudne. Rozumiem, że masz dużo wątpliwości i nie rozumiesz, dlaczego pewne rzeczy się zadziały... natomiast dla mnie jej zachowanie jest, no... sensowne. Może nie powinieneś tak drążyć - możliwe że ona sama nie zna odpowiedzi, takie prawdziwe odpowiedzi zyskuje się dopiero w procesie terapii, a to co jej się teraz wydaje, że było przyczyną zerwania, to może być jakiś błędny schemat w głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, myślę że dobrze zrobiłeś. To był krótki związek, jeśli zaangażowałbyś się w rolę osoby wspierającej, mógłbyś tego nie udźwignąć. To jest naprawdę trudne. A choroba tego typu charakteryzuje się niską samooceną, ciągłym poczuciem winy. Powiem Tobie, jak to wygląda z perspektywy osoby, która ma problemy - jestem w związku od ponad 5 lat i tylko dlatego myślę sobie, że mój chłopak *raczej* mnie nie zostawi, wiedząc jaki mam problem. Łączy nas wiele, dlatego wiem, że będzie mnie wspierał i że mogę mu szczerze powiedzieć, co czuję. I oczywiście przeżywam cały kalejdoskop emocji - od histerycznej potrzeby bliskości do nienawiści wręcz, czasem mam ochotę mu napisać, że chcę się pociąć, albo umrzeć; ale nie robię tego, chociaż nocą często dostaje ode mnie "ciekawe" smsy. Przy czym uprzedziłam go, że tak będzie. Że będę płakać bez powodu. Że będę wściekła. Tylko że ja jestem w trakcie leczenia, mam psychoterapię i wiem, że to wyleczę, a on mnie w tym wspiera. I wie, jak się w pewnych sytuacjach zachować. Zna mnie też na tyle długo że nie pomyśli sobie, ale ze mnie wariatka, ale że jestem dla niego wartościową osobą. A ja oczywiście mam lęki przed tym, żeby go angażować, przed tym, że da sobie siana i pójdzie, często mam myśli żeby w ogóle z nim zerwać bo denerwuje mnie w nim dużo rzeczy, a potem stwierdzam że to głupie.

 

Dlatego widzisz, dla kogoś na początku, kto nawet nie wie jak to jest być w związku z osobą z problemami, mogłoby to być naprawdę trudne. Rozumiem, że masz dużo wątpliwości i nie rozumiesz, dlaczego pewne rzeczy się zadziały... natomiast dla mnie jej zachowanie jest, no... sensowne. Może nie powinieneś tak drążyć - możliwe że ona sama nie zna odpowiedzi, takie prawdziwe odpowiedzi zyskuje się dopiero w procesie terapii, a to co jej się teraz wydaje, że było przyczyną zerwania, to może być jakiś błędny schemat w głowie.

 

Dlaczego sensowne? Wyjaśnisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! To trudna decyzja...Podziwiam, bo widać, że bardzo ją kochasz (Twoje reakcje na jej problem) i że jesteś dojrzałym facetem...Osoby z problemami psychicznymi są bardzo trudne i często ich się nie rozumie. Często się zamykają w sobie i żyją w "swoim świecie" nie dopuszczając innych do siebie...Ja bym dała trochę czasu tej sytuacji...Poczekaj, zobacz czy zrobi ona jakiś pierwszy krok. Napisz jej, że jakby Ciebie potrzebowała to jesteś blisko, ale nie narzucaj się...Bo to najgorsze co mógłbyś zrobić...daj jej czas. Myślę, że jesteś na tyle silny, że byłbyś w stanie utrzymać taki związek pod warunkiem, że ona zdecyduje się a terapię, bo to kluczowa sprawa...to wszystko się leczy...druga kwestia to kwestia wiary, są takie nabożeństwa uzdrowieniowe, ale nie będę się o tym rozpisywać, bo nie wiem jak u Was z wiarą. Tak czy siak, trzymam kciuki :) Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zobaczymy jak to bedzie, ale nie robię sobie nadziei. Spotykamy się w najbliższym tygodniu, to bedzie ponad trzy tygodnie po tym jak się rozstaliśmy. Nie chcę do niczego jej przekonywać. Po prostu zrozumiałem kilka rzeczy, jej punkt widzenia i swoje też błędy, za ktore chce przeprosić. Pewnie to niczego nie zmieni, ale może odbierze to jako pozytywny sygnał i kiedyś się odezwie gdy przyjdą lepsze wiatry...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eragon, w innym wątku widziałam Cię w temacie Bordeline jeśli ma również bordeline to musisz się nastawić na akcje chce byc nie chce byc odejdz przyjdz, spadaj itd. Czasem partnerzy takich osób sami zaczynają chorować.

Dobrze się stało.

 

Chyba, że chcesz zrujnować swoje własne życie i być podobnym wrakiem po x latach związku z osobą chorą.

 

Nie baw się w kogoś takiego, kto ją uratuje ;) ... coś jak żony alkoholików, co mają fantazje że są w stanie wyleczyć/zmienić swojego pijącego męża.

Od tego są specjaliści.

Nie da się ukryć, że na samym początku znajomości jest fascynacja i ja bym radziła nie pchać się w zwiazek z osobą niestabilną emocjonalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eragon, jak tam u Ciebie?

 

Całkiem w porządku. Zamknąłem ten rozdział za sobą i mam nadzieję, że ostatecznie. Trochę było ciężko, ale dzięki pomocy cierpliwych przyjaciół w końcu zrozumiałem, ze czasem po prostu pomóc się nie da, a ja zrobiłem co mogłem. Trzeba iść do przodu. Jestem bardzo ciekawy tego co przyniesie przyszłość! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×