Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kobieta w związku


Rekomendowane odpowiedzi

refren, i to definuje prawdziwosc ich zwiazku? Jak razem nie mieszkaja jeszcze to mozna pchac sie z buciorami w ich zwiazek?
A skąd refren ma wiedzieć czy te osoby są ze sobą w związku? Ma zaglądnąć im wieczorem do łóżka i sprawdzić czy ze sobą kopulują?*

 

*Odwołuję się tutaj do nierefrenowskiej definicji nieformalnego związku, rozumianego jako "wzajemne uczucia + seks", ustalonej w innym wątku, na temat zdrad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O tym, że ktoś jest w związku zwykle dowiadujemy się dość szybko. Jeśli ktoś zataja ten fakt, widząc jednocześnie, że nasze oczy robią się maślane, to taki ktoś nie zasługuje na głębsze zaangażowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, To zaproponuj mu wyjście do kina lub na kawkę - bo jak dla mnie nie ma sensu.
Nie moge, bo kto zaprasza ten płaci, a to by znaczyło że jestem tania i brzydka :-|

 

Argish napisał(a):

refren, a czym według ciebie różni się związek, w którym ludzie razem mieszkają od tego gdzie razem jeszcze nie mieszkają.

 

Tym, że ci pierwsi razem mieszkają, a drudzy nie.

Imo powinno sie jeszcze uwzglednic miejsce zameldowania :!: to niewatpliwe wazny aspekt bycia w zwiazku 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i_am_a_legend, Jak się dowiadujemy? Jak widzę, że ktoś chodzi za rączkę, to nie jest jeszcze dowód na to, że tworzy związek z drugą osobą. A szczerze mówiąc nie spotkałam się jeszcze z taką sytuacją, żeby ktoś publicznie ogłaszał: ja z tą/tym sypiam proszę jej/jego nie dotykać, bo my tworzymy związek nieformalny, żeby uczynić zadość definicji "seks+uczucia".

 

Jeśli ktoś zataja ten fakt, widząc jednocześnie, że nasze oczy robią się maślane, to taki ktoś nie zasługuje na głębsze zaangażowanie.
To zgoda, ale pod warunkiem, że wcześniej ustalił z drugą połową związku wyłączność relacji albo gdy nowej osobie, przeszkadza niewyłączność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, no jak to jak się dowiadujemy? Zwykła przyzwoitość nakazuje powiedzieć o tym komuś, kto ma lub może mieć wobec nas plany wykraczające poza koleżeńskie ramy.

 

Nie rozumiem, co to znaczy "ustalić w związku wyłączność relacji". Przecież związek, z definicji jakby, jest oparty na wyłączności. :smile: Oczywiście wiem, że istnieją tzw. otwarte związki, że ludzie są różni itp., ale, moim zdaniem, takie układy rzadko prowadzą do czegoś dobrego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, wszyscy moi znajomi wiedza ze jestem w zwiazku chociaz nie mieszkam z moim partnerem, nieznajomi przypuszczam ze rowniez kiedy patrza na nas bo widac i bliskosc i uczucie a kiedy jestesmy osobno to zostaja poinformowani zeby nie przekraczali granic bo nie jest/jestem wolna. Wiec co to za sugestia ze jak ktos nie mieszka razem to nie zwiazek i moze tam wejsc kazdy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiec co to za sugestia ze jak ktos nie mieszka razem to nie zwiazek i moze tam wejsc kazdy?
A ja sugerowałam coś takiego, że mieszkanie/niemieszkanie ludzi razem ma jakikolwiek wpływ na to, czy można pomiędzy nich wejść? nie wiem czy ktokolwiek coś takiego sugerował.... Candy14 proszona o nie czytanie między wierszami, tylko wierszy. ;)

 

i_am_a_legend Spoko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, Ty nie.. refren owszem

Moim zdaniem nie należy rozbijać nigdy małżeństwa i raczej związku, w którym ludzie razem żyją, mieszkają, razem dźwigają trud codzienności. Nigdy związku, w którym są dzieci.

.

 

Tak jakby malzenskie zwiazki byly lepsze a do innych mozna wlazic z buciorami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o to, że związki przechodzą przez rożne etapy, czym innym jest spotykanie się przez miesiąc czym innym małżeństwo i dzieci. Pomiędzy tymi dwoma można orientacyjnie wyznaczać jakieś etapy, które mówią że związek jest coraz bardziej poważny, jak wspólne zamieszkanie, zaręczyny czy ślub. Nie chodzi mi o ścisłe rozróżnienia jakościowe, że jeden jest prawdziwy, a inny nie, tylko o to, że jednak czym innym jest niezdecydowana dziewczyna, która nie do końca wie czy jest jej dobrze z jej chłopakiem, a czym innym rodzina - gdzie w przypadku rozpadu krzywdzi się również dzieci.

 

Poza tym jakoś tak jest, że jeśli związek się rozwija, to zwykle ludzie chcą po jakimś czasie zamieszkać ze sobą czy wziąć ślub. Jeśli ktoś się z kimś spotyka 6 lat i nawet razem nie mieszkają, to jest prawdopodobne, że coś poszło nie tak. Podobnie, kiedy ludzie się zaręczyli, mieszkają razem wiele lat, a o ślubie nic nie słychać. Nie piszę, że zawsze można ocenić na podstawie tych wyznaczników zewnętrznych czy związek jest dobry, bo są różne przypadki indywidualne. Ale rozsądek mówi, że pojęcie "związek" jest szerokie i nieprecyzyjne i można do niego wrzucić różne relacje, które bardzo się od siebie różnią i nie wszystkie będziemy tak samo traktować.

 

Jeśli chodzi o mnie, to nigdy z nikim nie mieszkałam na stałe (co najwyżej pomieszkiwałam) i nie uważam, żeby moje związki były nieprawdziwe. Wręcz przeciwnie. Ale też mogę zaręczyć, że na przykład czym innym jest, kiedy się jest z kimś 10 lat a czym innym, kiedy dwa miesiące, z perspektywy pierwszego to drugie nie wydaje się zbyt poważne czy prawdziwe.

Choć czas też nie zawsze decyduje, można się z kimś spotykać pół roku i traktować to bardzo serio.

 

Małżeństwo dla mnie jest nietykalne, bo to szczególny rodzaj związku i dla mnie to nie podlega dyskusji. Reszta podlega. :bezradny:

 

Co do wspólnego mieszkania napisałam to orientacyjnie, czasem ludzie nie mogą się pobrać (bo np. ktoś nie ma rozwodu), ale żyją jak rodzina, nawet mają dzieci i rozbicie tego, to jak rozbicie małżeństwa, czasem mieszkają razem, bo tak wyszło, a związek jest do kitu.

 

A że można włazić z buciorami nie napisałam nigdzie.

 

Zeszliśmy z tematu, ale to nie moja wina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, rozbijanie związków jest równoznaczne z wchodzeniem z buciorami w czyjeś życie. Małżeństwo nietykalne a wszystko inne tak. Dziwne podejście.

 

Nie wiem nad czym tak długo myślicie , przecież to samo życie buduje takie sytuacje - Czy wchodzić z "buciorami w czyjeś życie" jak najbardziej ,że tak to oczywista oczywistość nawet jak w związku lub małżeństwie są dzieci - zasadnicza różnica polega na tym ,że dwie osoby muszę tego chcieć , a facet który chce wejść do związku w którym są dzieci musi być gotowy na przejęcie wszystkich obowiązków i zapewnić stabilizację , bezpieczeństwo całej rodzinie mało takich sytuacji jest w dzisiejszych czasach. ? Bardzo dużo. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet,
Nie moge, bo kto zaprasza ten płaci, a to by znaczyło że jestem tania i brzydka

 

jako dżentelmen nie mógłbym na to pozwolić - ja zapraszam 8)

Podoba mi sie Twój tok myslenia :great:

 

Co do Pitusia, mozna zaakceptowac rozbijanie zwiazku z alkoholikiem albo sprawca przemocy domowej np.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś się z kimś spotyka 6 lat i nawet razem nie mieszkają, to jest prawdopodobne, że coś poszło nie tak.

Pieprz co u nas jest nie tak ? :D

refren, teraz lepiej Cie zrozumialam :) Fajnie gdybys dopuscila rowniez taka mozliwosc ze ludzie po prostu nie chca sie pobierac i to wcale nie dlatego ze sie boja opowiedzialnosci, nie kochaja dosc mocno, zostawiaja sobie furtke bo a nuz nie wyjdzie to uciekne. To zupelnie nie tak. Oni sa malzenstwem tyle ze nieformalnym bo papier im na to niepotrzebny. Obiecali sobie milosc , wiernosc i uczciwosc bez swiadkow bo to ich sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, rozbijanie związków jest równoznaczne z wchodzeniem z buciorami w czyjeś życie. Małżeństwo nietykalne a wszystko inne tak. Dziwne podejście.

 

Zasadniczo masz rację, ale patrząc na niektóre związki chciałoby się je dobić i skrócić ludziom cierpienie. Choć dopóki chcą się męczyć, to ciężko coś poradzić.

Poza tym osoba, która rzekomo chce rozbić związek, czasem sama jest ofiarą, bo osoba w związku nie wie czego chce i wysyła sprzeczne sygnały.

Jeśli związek jest z kolei dobry, to osoba z zewnątrz raczej nic nie namiesza, chyba że się pakuje na bezczela i uwodzi. Tego wcale nie pochwalam.

 

-- 13 sty 2015, 18:29 --

 

Jak też uważam, że bardzo nie w porządku jest komuś obrzydzać aktualnego chłopaka/dziewczynę dla własnych korzyści, to jest manipulacja i mieszanie komuś w głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przewaznie tansza = brzydsza.

Heh wszystkim rzadzi jednak ekonomia. Dobrze ze sie tego w szkole uczylem

 

A może po prostu jesteś zwykłym hipokrytą z cieniutkim fiutkiem? Twierdzisz, że dziewczyny są fuj bo patrzą na grubość portfela, a sam kierujesz się atrakcyjnością fizyczną. A więc kierujesz się korzyściami, tak samo jak kobieta i Tobie gówno do tego jakich korzyści oczekuje, tak jak innym do Twoich. Na marginesie, dla mnie to że kobieta ocenia zasobność portfela jest czymś jak najbardziej zdrowym. Ewolucja nałożyła na kobietę cieżar opieki nad potomstwem i to jej zadaniem jest znaleźć partnera który swoimi zasobami zapewni jej i całej rodzinie stabilność. Wszystko sprowadza się więc do poczucia bezpieczeństwa, tak bardzo ważnego dla kobiety. Dzisiaj, skoro mężczyzna nie musi już udawać się na polowania, aby zapewnić rodzinie pożywienie, naturalnym jest, że tym zasobem zapewniającym reprodukcję i przetrwanie jest pieniądz. Równolegle z nim, z tych samych powodów liczy się również zaradność życiowa mężczyzny i na to w głównej mierze zwracają uwagę kobiety, jako jedną z głównych cech męskości.

 

Podsumowując, kolega już Ci wyżej napisał, że jeśli nie chcesz lub nie jesteś w stanie spełnić tych oczekiwań ( grubość portfela ) to znajdujesz taką która Ci odpowiada. I proszę Cię, przestań już się mazgać na te złe kobiety jak podrzędny samiec beta, bo takim zachowaniem wzbudzasz co najwyżej uśmiech politowania.

 

 

Ludzie wchodzą w związki z trzech powodów: dla korzyści, dla władzy i z miłości. Jeśli tego ostatniego jest chociaż odrobina z obu stron, to jest to jak najbardziej zdrowa relacja, widocznie partnerom musi taka forma związku odpowiadać, skoro z jakichś powodów weszli w taką a nie inną relację.

 

Odmaszerować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, rozbijanie związków jest równoznaczne z wchodzeniem z buciorami w czyjeś życie. Małżeństwo nietykalne a wszystko inne tak. Dziwne podejście.

 

Nie wiem nad czym tak długo myślicie , przecież to samo życie buduje takie sytuacje - Czy wchodzić z "buciorami w czyjeś życie" jak najbardziej ,że tak to oczywista oczywistość nawet jak w związku lub małżeństwie są dzieci - zasadnicza różnica polega na tym ,że dwie osoby muszę tego chcieć , a facet który chce wejść do związku w którym są dzieci musi być gotowy na przejęcie wszystkich obowiązków i zapewnić stabilizację , bezpieczeństwo całej rodzinie mało takich sytuacji jest w dzisiejszych czasach. ? Bardzo dużo. :roll:

 

"Dwie osoby muszą tego chcieć - to według mnie samousprawiedliwienie, wiadomo że nikt nikogo nie zgwałci, ale facet, który ma doświadczenie z kobietami i w uwodzeniu może dość łatwo sprawić, że kobieta będzie "chcieć" - tylko że może sama z siebie wcale by tego nie szukała.

 

Przejęcie obowiązków, w tym opieki nad dziećmi, nie wystarczy, żeby było wszystko w porządku, bo nigdy ktoś obcy nie zastąpi dzieciom ojca i nie będzie dla nich tym samym co on.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Degradujesz biologicznego ojca do dawcy spermy, a to można zrobić co najwyżej, jeśli ktoś zrobił dziecko, zwiał i nic go to nie obchodzi, albo jak jest taka umowa między ludźmi (co swoją drogą jest chore, ale robi się modne), że facet ma być właśnie tylko dawcą spermy.

Natomiast jeśli ludzie żyją razem i wychowują dzieci, to ojciec jest i jednym i drugim.

Rozumiem że ojcem chce być ktoś, kto poznał samotną kobietę z dzieckiem- wtedy rzeczywiście może coś wnieść w sytuację, ale jak się zabiera za małżeństwo z dzieckiem, to jest raczej szkodnikiem.

 

-- 14 sty 2015, 19:29 --

 

Mój ojciec mnie nie wychowywał, przez 20 lat nie miałam z nim kontaktu, ale jak się spotkaliśmy, to szybko się wytworzyła jakaś naturalna bliskość, choćby dlatego, że byłam do niego w mnóstwie rzeczy zaskakująco podobna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przejęcie obowiązków, w tym opieki nad dziećmi, nie wystarczy, żeby było wszystko w porządku, bo nigdy ktoś obcy nie zastąpi dzieciom ojca i nie będzie dla nich tym samym co on.

, :hide: na pewno nie, zwłaszcza jeśli nie będzie np. alkoholikiem w przeciwieństwie do ojca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×