Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy zakochanie moze być...chorobą? :/


Rekomendowane odpowiedzi

czy to jest forum pt "czym jest miłość"???

wydawało mi się, że miało chodzić o to czy zakochanie we właściwej lub niewłaściwej osobie może się przerodzić w obsesję, kwalifikującą się do leczenia psychiatrycznego - bo tak się leczy zespół obsesyjno kompulsywny.

A co mnie nurtuje bardziej to to czy wtedy jest to miłość czy tylko obsesja i które z czego wynika. czy miłość przeradza się w obsesję, czy obsesja w rojoną miłość?

czy ktoś kompetentny jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie? czy na tym forum są lekarze? czy chodzi o luźne wymienianie się spostrzeżeniami?

proszę o jakąś odpowiedź

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Miłość to nie choroba tylko wielki dar, którym możesz się dzielić z osobą, która odwzajemnia twoje uczucia. Miłość to jednak nie magia ale codzienne życie, umiejętność budowania zdrowych, pozytywnych relacji. Chore jest tylko pojmowanie miłości a zwłaszcza zawłaszczanie jej dla siebie. Każdy dorosły człowiek jest odpowiedzialny za siebie. Jeśli facet bądź kobieta zakochuje się w osobie, która nie odwzajemnia jej uczucia i trwa w takim uczuciu to tak naprawdę nie chce kochać, boi się odwzajemnionej miłości i właśnie dlatego szuka osób, które nie są w stanie dać jej tego szczęścia jakim jest miłość odwzajemniona. Niestety w moim przypadku jest tak, że jestem "molestowana" przez jednego faceta, (z którym nie chcę mieć nic wspólnego na dodatek spotkałam go może ze 2 razy) telefonami, smsami typu "Co tam u Ciebie kochanie" wkurza mnie to bardzo bo nie ma prawa mnie tak nazywać bo ja nie chcę żeby mnie tak nazywał. Tacy ludzie jak on żyją wyobrażeniami dzięki temu uciekają od samych siebie, swojego własnego ja, swojej przeszłości, swoich kompleksów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do was pytanie. Czym jest obsesja? Czy myślenie o kimś prawie każdego dnia jest już obsesją? Bo ja tak mam. Kiedyś w liceum zakochałem sie w jednej dziewczynie. Wtedy byłem bardzo nieśmiały i nic z tego nie wyszło z mojej winy. Od tego czasu minęły już prawie 4 lata a ja ciągle o niej myśle. Zdarzają się dni ze wcale o niej nie myśle, ale chyba o wiele więcej jest takich dni kiedy ona mi sie przypomina. Czasem nawet mam tak że ide sobie pospacerować z nadzieją ze może ją spotkam. Czy to jest normalne?

Zakochałem się tylko raz w życiu, własnie wtedy w liceum. Później miałem mało okazji aby poznać inne dziewczyny, studia gdzie na roku sami faceci:/ a ja w dodatku nie jestem typem imprezowicza, żadko wychodze na imprezy i przez to nie udało mi sie poznać zbyt wielu dziewczyn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem miłość zawsze ma w sobie coś z obsesji, jest w tym pasja, potrzeba wyłączności i nadzieja przeplatana lękiem. Wydaje mi się, że chore jest to w momencie, kiedy nie można przez to normalnie funkcjonować, kiedy myśli i całe życie kręci się wokół jednej tylko rzeczy lub osoby, kiedy nic innego nie sprawia przyjemności i wykańcza psychicznie. Ale tego typu rozpoznanie należy do lekarza psychiatry:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Od tego czasu minęły już prawie 4 lata a ja ciągle o niej myśle. Zdarzają się dni ze wcale o niej nie myśle, ale chyba o wiele więcej jest takich dni kiedy ona mi sie przypomina. Czasem nawet mam tak że ide sobie pospacerować z nadzieją ze może ją spotkam. Czy to jest normalne?

 

Skąd ja to znam.Ja miałam to samo w LO.Byłam po uszy zakochana w pewnym chłopaku.

Teraz minęło 10 lat,a mi to co jakiś czas powraca.Dodam,że jestem w stałym-szczęśliwym związku,ale od myśli o tamtym nie mogę się uwolnić.Istna masakra, przerabiałam to już na różne sposoby...

Czasami się zastanawiam ile czasu musi minąć... mam wrażenie,że to nigdy się nie skończy...

To już jest chyba jakaś choroba :roll: Szukam aktualnych informacji na necie o tej osobie, jakiś zdjęć ect. :(

Nie dzieje się to cały czas- to są takie okresy... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.....Szukam aktualnych informacji na necie o tej osobie, jakiś zdjęć ect. :(

A jak już coś znajdę to tak jakby mnie piorun strzelił, kumuluje się we mnie tyle uczuć jakaś namiętność, nienawiści... zaraz bóle żołądka ect.

No i wtedy mam na jakiś czas dość.

Musiałbym tylko dodać,że ja byłam tą osobą odrzuconą, strasznie to przyżyłam, krótko po całym zajściu-sytuacja się odwróciała-on chciał a ja już nie, nie byłam w stanie tego znieść, tak sile emocje się kumulowały,że nawet fizycznie nie byłam się w stanie się z nim spotkać.Tak jest do dzisiaj.

W dodatku ta osoba od czasu do czasu przypomina mi się po dziś dzień, a to jakiś głuchy telefonik a to coś innego, takie jakby znaki o sobie daje, jakby ją też coś gnębiło.

Plusem jest to,że nie dzieje się to tak intensywnie jak kiedyś,ale po 10 latach to i tak dośc dziwne :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja się zastanawiam czy moje zakochanie nie jest obsesyjną chorobą, toksycznym zauroczeniem, przez które mogę stracić wiele miesięcy czy lat nawet swojego życia... Pierwszego posta napisałam w tym dziale dość dawno, a ten stan wciąż się u mnie utrzymuje. Chłopaka o którym piszę poznałam przez gg, napisałam do niego, bo mi się spodobał w szkole. Sporo rozmawialiśmy, dużo rzeczy o sobie powiedzieliśmy i polubiliśmy się oboje. Nigdy nie wyznałam mu, co czuję, bo on jest raczej nieufny, też ma problemy ze sobą i swoją psychiką. Ale strasznie mi zaczęło na nim zależeć. Bardzo i mimo że tak mocno chciałam go poznać w realu, to nigdy nie porozmawialiśmy na żywo, mimo że okazji było mnostwo w szkole (czy to nie jest już chore...?) Teraz on wyjechał na rok do UK i straciłam z nim kontakt. W ogóle nie ma dostępu do internetu, bo nie tylko do mnei nie pisze, ale po prostu nie loguje się na swoje strony i z nikim poza rodziną nie utrzymuje znajomości. Strasznie za nim tęsknię i brakuje mi tych rozmów. Stwierdziłam, że poczekam aż wróci zza granicy i wtedy już zrobię wszystko, żeby doprowadzić do spotkania i poznania się osobistego, bo chcę się dowiedzieć jaki on jest naprawdę, nie mam zamiaru żyć ciągle marzeniami i wyidealizowanymi obrazami kogoś z kim w życiu nie zamieniłam słowa bezpośrednio. Jednak nie wiem jak to będzie, stan w którym jestem, możliwość utarty w ogóle tej osoby, zazdrość wręcz paniczna która we mnie się narodziła (bo gdzie on jest, co on robi, kogo poznaje, z kim się zadaje- od razu milion scenariuszy o romantycznych miłościach nawiązanych przez samotne dusze w Anglii... :( ) sprawia, że nie potrafię cieszyć się życiem tak, jak ono na to zasługuje. Boję się, że sobie z tym wszystkim nie poradzę, że to już nie jest normalne zauroczenie drugą osobą, ale jakaś chora "miłość", choć nigdy nie użyłam tego słowa w określeniu tego, co czuję do tego chłopaka. Wierzę i mam nadzieję, że uda mi się go spotkać, poznać, a gdy stwierdzę, że jest tego wart, obdarzyć go prawdziwym i ciepłym uczuciem, ale sam fakt, że na to liczę sprawia, że zaczynam myśleć, że skoro mam na to nadzieję, to tak się na pewno nie stanie, bo los jest złośliwy i chce mi dać kopa. Ogólnie przez to uczucie mam w głowie chaos, nie wiem, co sobie wmawiam, co jest prawdą, co mi się wydaje, a co jest w rzeczywistości, gdzie jest granica, jak sobie poradzić z ewenetualnym niepowodzeniem, które z trudem przyjmuję do świadomości mimo że uczę się sobie mówić, że to może być pomyłka, że to może nie być ten i że moje nerwy mogą nie być tego wszystkiego warte. Czuję się strasznie zmęczona, coś jak Werter, tyle że w moim przypadku jestem świadoma (może nadświadoma) swoich uczuć, tego, co może się stać i że w mojej głowie póki co są tylko marzenia i fantazje, a może się skończyć źle. Pamiętam tylko, że kiedy z nim rozmawiałam to czułam się tak czysto, zdrowo i spokojnie, jak nigdy jeszcze i mówię sobie, że to jakiś znak... A od niego niczego nie wymagam dla siebie, chciałabym mu dać szczęście, jeśli okazałoby się, że do siebie pasujemy. Ile rzeczy buduję sobie na tym zakochaniu to jest masakra, ile refleksji, myśli,stanów wzmożonego entuzjazmu i dogłębnej depresji przez to doświadczam...Dlatego się boję. Bo już nie wiem. A przez najbliższy rok nie będę miała chyba z nim kontaktu... A mieliśmy wysyłać do siebie długie listy... Może ma tam nowe życie? Może poznał mnóstwo ffajnych ludzi i nie chce wracać do przeszłości? A może ma tyle pracy? Jak jest w tej zasranej Anglii...? Może o mnie zapomni :( ? Sami widzicie... Musiałam się wygadać, choć gdybym chciała jeszcze lepiej ukazać wszystkei moje myśli z tym związane to nie starczyłoby ani waszej energii na to, żeby to czytać, ani dnia na to, żeby to napisać... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×