Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Niech mnie też ktoś zaprosi :P Nie stresuj się, będzie fajnie! ;)

Ja jutro idę z jakimiś ludźmi, których ledwo znam lub w ogóle i jakoś zamiast jak dawniej się stresować albo z miejsca odmówić to nawet się cieszę, że idę :D Ale na razie czas wrócić do teraźniejszości... i uczyć się na jutrzejszą kartkówkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Indifference1, jakbyś mieszkała w 3mieście to by nie było z tym problemu :) mamy tu kilku przystojnych singlów forumowych

A tam. U mnie w mieście też na pewno jacyś są. A jak nie u mnie to w Katowicach ;]

 

A ja będę sama do końca życia i tyle. Czas się już z tym pogodzić.

Dobrze, że już przestałam tak myśleć. Nie zastanawia cie fakt, że każda, nawet niezbyt urodziwa ale pozytywna kobieta zawsze sobie kogoś znajdzie? Natomiast ta negatywnie do wszystkiego nastawiona i marudząca już może mieć problem, choćby nie wiem jak była ładna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie cieszy jedna rzecz,że dzięki lekom moje potrzeby uległy znacznemu zmniejszeniu :D

Mogę się z kimś spotykać,bo chcę a nie - muszę. Dobrze mieć przynajmniej tą przewagę.

Ale tak czy siak nie jestem zwolennikiem siedzenia w domu więc izolatka słabo mi wychodzi na dłuższą metę.

Samotność? Pomimo że prawie z nikim nie rozmawiam, to aż tak źle nie jest.

Teraz pytanie- czy to dobrze, czy to źle że zaczęło mi to być obojętne czy pójdę do miasta z kimś czy samotnie..

Bo często po prostu wybieram tę 2 opcję z wygody i tego,że nie muszę znosić towarzystwa jednej osoby- wtedy o wiele łatwiej mój nastrój ulega zmianie, gdy ktoś mnie zdenerwuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie cieszy jedna rzecz,że dzięki lekom moje potrzeby uległy znacznemu zmniejszeniu

w sensie że seksualne? :P

 

-- 06 mar 2014, 20:51 --

 

Samotność? Pomimo że prawie z nikim nie rozmawiam, to aż tak źle nie jest.

Naprawdę? Na spotkaniach jesteś gaduła :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Steviear, Jak przebywam w labie sama to czuje sie jak ryba w wodzie :), uwielbiam tam spędzac pół dnia do nikogo nie gadając i wogóle. Ale drażni mnie jak przychodzi moja ulubienica i zajmuje mi miejsce przy palniku :D . Dzisiaj z racji, że jeszcze mam gorączkę, wyobrażałam sobie namiętnie jak biorę patelnie i stukam ją w głowę :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w sensie że seksualne? :P

Oczywiście . :D Nie czuję się niewolnikiem własnej żądzy :pirate:

A poza tym myślę, że to właśnie one zmuszają nas do kontaktów z ludźmi lub chociaż w odpowiednim stopniu wpływają na potrzeby bliskości czy zawiązywania relacji społecznych.

 

Naprawdę? Na spotkaniach jesteś gaduła :)

No i tu pojawia się problem. Jak mi się nie chce, to milczę jak grób :P Potrafię nawet słowem się nie odezwać przez cały dzień.

Ale to w przypadkach kiedy jestem albo wściekła- albo zmęczona albo znudzona :D

 

murphy, Dobra rada. Problem w tym,że nie potrafię żyć- stabilnie i poprawnie. Jestem albo w dołku albo żyję jakbym odwiedziła krainę czarów i dostała jakiś gumisowy sok ;)

Nudzi mnie takie życie- te szare. Próbowałam ale szybko musiałam przerwać bo zaczęło mnie to bardzo przygniatać psychicznie.

Zaczęłam po prostu wariować. Musiałam to potem odreagować

 

izaa, Jak jesteś zajęta pracą to głupio by ktoś przeszkadzał :P Też tego nie lubię, gdy ktoś mi się wpierdziela gdy coś robię :P Zwykle jestem opryskliwa i strasznie samolubna w tym momencie. Ale co zrobić.Życie to dżungla, jak nie będziemy walczyć to zgniotą nas najglośniejsze osobniki :P

Ah ta .. :P Przy palniku to ciekawe miejsce. Tyle wizji.. Tyle rzeczy mozna zrobić :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm,trochę żyje w izolatce, prawie że *doskonałej* (powierzchowne kontakty z ludźmi w świecie realnym,rzadkie,głównie świat wirtualny),więc conieco opowiem z własnej perspektywy, o tych 3 latach.

Czyli z perspektywy nołlajfa

 

Parę aspektów rozważę.

 

Wpływ na charakter,psychikę - No cóż,tu różnie,miało to swoje + jak i - a konkretnie, z 2 lata temu wręcz przerażała mnie idea izolatki,bycia samemu,"omfg forever alone pls no". Autentycznie była to straszna wizja,z czasem jednak się uspokoiło,przywykłem (częściowo,całkowicie się nie da),do swojej izolaty,a nawet ją trochę polubiłem.

Co do wpływu na charakter - Oczywiście też ma to wpływ,nabiera się pewnych hmm,nawyków,czy raczej rzekłbym - postawy egocentrycznej,co się robi,do czego dąży,przede wszystkim patrzy na siebie,to co trudne/upierdliwe - zwykle ląduje w koszu,tudzież się człowiek odcina,priorytetem jest bezpieczeństwo i własna wygoda/komfort.

 

 

Wpływ na potrzeby relacji z innymi,kontaktu,psycho-fizycznego to nazwijmy - Z czasem to obniżyło u mnie potrzeby kontaktu z innymi,zawierania więzi,wychodzenia z domu. Ogólnie aspołeczność i częściowe przytępienie emocjonalne,jednak całkowicie owe potrzeby nie zaniknęły .

Z innych,oczywiście izolacja obniżyła u mnie "obejście się" z ludźmi i czasem w towarzystwie siedziałem jak pniok prawie nic nie mówiąc,blokada,zwiecha,chęć ucieczki.

Całkowicie jednak,nazwijmy to "charyzma" - nie zanikła,nadal potrafię się z większością ludzi dogadać.

 

Co do potrzeb "fizycznych" - Wzbudzają we mnie tylko niechęć i obrzydzenie do własnej osoby, z tego powodu iż jakiś "prymitywny" instynkt pojawia się i znika kiedy chcę,że jest to coś,nad czym człowiek tak do końca nie panuje i nie może się tego wyzbyć,wręcz mam to za "słabość" i coś co jest mi zupełnie zbędne.

 

Jakość życia - No cóż,brak relacji z ludźmi (czy raczej relacje w niewielkim stopniu),niesie pewne plusy...brak ryzyka i uporządkowanie żywota,częściowo przewidywalność .

No i co ważne,unikanie strachu przed odrzuceniem,zranieniem ze strony innej osoby,której można by było zaufać,by potem dostać przysłowiową kosę w plecy.

Z wad,jak mniemam - trochę puste i czasami nijakie życie (zależy od człowieka oczywiście,pewnie są tacy którzy zupełnie nie potrzebują kontaktu z innymi,bez bliższych relacji,ale osobiście nie znam ani jednej osoby,której by zupełnie samotność nie przeszkadzała i była na tyle wciągnięta w swoje życie,pasje i resztę,by móc całkowicie olać kontakt z innymi) - Bliższy kontakt.

Co do innych,hmm,jeśli idzie się na dno,ma to + jeden,nie ciągnie się ze sobą kogoś innego w tę samą sytuację,(bo nie każdy człowiek musi włazić w nasz shit razem z nami),minusem jest to,że czasem gdy bagno wciąga zbyt mocno,a nam duma/głupota/egoizm/sp*rdolenie relacji nie pozwoli poprosić o pomoc,może mieć to "tragiczne" skutki.

 

Podsumowując,sam nie wiem,uciekanie w izolacje to zaprzeczanie własnej naturze,odbija się tam jakoś na psychice,powoduje zdziwaczenie,tworzy nawyki i cechy które często są niepożądane w relacjach z innymi,czasem też poczucie samotności może zmiażdżyć i zniechęcić do jakichkolwiek działań.

Z drugiej strony,to też czas gdzie można zastanowić się nad sobą,poznać siebie,wytłumaczyć sobie w głowie to czy tamto,przyjrzeć się samemu/ej sobie.

Jednak relacje z ludźmi to loteria,OK,izolatka może jest destrukcyjna,ale jest to destrukcja długoterminowa,jest większa szansa wyjścia z niej,niźli ze skrajnie/extremalnie czy po prostu - patologicznych i toksycznych relacji,które mogą spowodować w miesiąc,dwa czasem nawet szybciej spustoszenie w głowie większe niźli lata samotnictwa.

 

Koniec końców,nie jest to dla mnie ani całkowicie czarne,ani też białe,prędzej bym powiedział że sporo odcieni szarości jest w owej części człowieczeństwa.

 

Uh,zayebało filozofią,ale to tak z przymrużeniem oka na to paczać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mój pierwszy post na tym forum, mimo że od dawna lubię przeglądać je jako gość. Zatem witajcie!

Zacznę pewnie jak większość nowych użytkowników tj. od wylania swoich żali, aby już do końca nie oszaleć. Właśnie w tym wątku.

Na depresję cierpię już od wielu (tj przynajmniej od 8 ) lat. W głębi duszy jestem wrażliwy, zbyt wrażliwy, przez co byłem przez wiele osób wykorzystywany, gdyż nie umiałem nigdy powiedzieć "nie". Dlatego otoczyłem się "ochronną", szczelną bańką egoizmu, egocentryzmu i nienawiści do całego świata. aby odbudować poczucie własnej wartości, zacząłem się wywyższać nad innymi, uważać siebie niemal za boga, wyrocznię w każdej sprawie. Gardziłem każdym kto myślał inaczej ode mnie, nawet w tak błahych sprawach jak gust muzyczny. W okropny sposób zerwałem ze swoja dziewczyną (chciałem żeby mnie znienawidziła i dała spokój już na zawsze) W domu bez przerwy prowokowałem awantury a kiedy się wyprowadzałem powiedziałem mamie na odchodnym że jej nienawidzę... Choć to nieprawda. Zupełnie sam w nowym miejscu, nie potrafiłem z powodu takiego nastawienia zawrzeć żadnych nowych znajomości, przez co zacząłem nienawidzić samego siebie. Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu - dziewczyna, która potrzebowała wsparcia i pomocy. Dzięki niej mogłem zacząć pracować nad sobą, pomagając jej zdobywałem się na poświecenia do których wcześniej nie byłem zdolny. Czułem jak "naprawiam" swoją wypaczoną osobowość. Niestety, zaangażowałem się emocjonalnie a z wielu powodów nie mogłem z nią być. Czułem zbliżająca się katastrofę, ale mimo to leciałem jak ćma do płomienia. I kilka dni temu ta katastrofa nastąpiła. Podczas niewinnej, drobnej sprzeczki - "różnicy poglądów" powiedziałem jej coś za co nigdy już nie powinna się do mnie odezwać. Na szczęście wykazała się wyrozumiałością na tyle, że dzisiaj zgodziła się wysłuchać moich przeprosin za to, jak bardzo ją zawiodłem. Inaczej nie wiem czy bym jeszcze żył. Tak jak już ktoś wyznał wcześniej w tym wątku, ja również jestem pogodzony z myślą że będę wiecznie samotny. Prawdopodobnie nie ma na ziemi takiej kobiety która by mnie zrozumiała, pozwoliła się otworzyć. Ale czuję, jak znów się staczam w otchłań i cała moja praca idzie na marne. dlatego zdecydowałem się w końcu zarejestrować na tym forum, jest tu mnóstwo dobrych ludzi chętnych do pomocy sobie nawzajem, może dzięki temu forum odnajdę sens życia, albo chociaż uda mi się przetrwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślałem, że już zapomniałem, a opisując komuś sytuacje to wszystko wróciło. Znowu o niej mysle, jak byśmy rozstali się wczoraj a to juz prawie rok minął. Sam siebie nie rozumiem, sam siebie chyba nie znam. Znowu zacząłem tęsknić i przypominać sobie najdrobniejsze szczegóły... O co tu kvrwa chodzi?? :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piterotr, Tak się zdarza..

Chyba najlepszym sposobem jest znienawidzić tę osobę.

 

Mnie też się przypomniała pewna osoba, ale do niej nie napisze bo jeszcze pomyśli że tęsknię. Ale tęsknię.

I choć nie kochałam tej osoby to była tak przyjazna, że brakuje mi tego uczucia kiedy przebywałam z nim :<

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piterotr, Nigdy nie byłem w związku,czy jakiejś bliższej relacji,więc mam na to spojrzenie osoby bez doświadczenia,ale też przy tym surowe,teoretyczne.

czy najbardziej "racjonalne",bo nigdy emocji w tego typu sprawy nie angażowałem,nawet jeśli się pojawiały,wypleniam je,na tyle ile mogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×