Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Marta F! Ja miałam taką akcję że mój Narzeczony w mojej głowie jawił się dosłownie jako jakiś potwór. Strasznie się na niego zamknęłam. Był jakiś powykręcany itp. Nie wiem dlaczego bo to najcudowniejszy facet jakiego spotkałam. Jedyny któremu na mnie naprawdę zależało. Teraz jest lepiej ale nadal jak o nim myślę mam lęki. Paranoja.

Psychoterapia otwiera umysł i pozwala zobaczyć samego siebie, dojść do źródła lęku. Przecież faceta się nie mogę bać bo jest czuły i kochany. Boję się czegoś co kiedyś mi się przytrafiło ale ja się od tego wtedy emocjonalnie odcięłam. Tak myślę. Przecież jeśli zamykam się przed jakąś przykrą emocją to ona tak naprawdę nie znika ale zostaje tam gdzieś i wychodzi właśnie w postaci objawów nerwicowych.

Psychoterapia na pewno pomoże. Ale to nie jest tak że pójdziesz na pare sesji, pogadasz i będzie ok. Musisz bardzo chcieć zobaczyć siebie, ze wszystkimi zaletami ale i także wadami. A neurotyka nic bardziej nie przeraża jak jego własne wnętrze i to co mógłby odkryć. Ale kiedy już to odkryje to staje się wolny i w końcu może zacząć oddychać pełną piersią. Nie ma nic lepszego niż niczym nieograniczona wolność własna. Mi powiedziano że terapia zajmie minimum 2 lata i jestem na to gotowa. Podjęłam wyzwanie mimo że bardzo się boję. Boję sie takich durnot typu że się okaże że ja jestem typem jakiegoś pustelnika czy coś, albo że jestem zła itp. ale kiedy osiągnę wolność i w końcu zobaczę siebie w całej okazałości będę wiedziała dokładnie kim jestem i kim chcę być. Poznam swoje ograniczenia i swoje możliwości. I nie mogę się tego doczekać :D

 

Co do Twojego narzeczonego to proponuję jakąś szczerą rozmowę. Ja powiedziałam swojemu wszystko no i troszkę chyba nawet za dużo, mam wrażenie że ugiął się nieco pod natłokiem informacji chociaż się do tego nie przyznał. Wspiera mnie każdego dnia i wiem dzięki temu że zawsze choćby nie wiem co będzie przy mnie a nie odwróci się plecami. Miłość to przede wszystkim dawanie. Ja też chcę dać mu wszystko ale ta choroba jak wiadomo powoduje że człowiek jest maksymalnie skupiony na sobie. Dla mojego Kochanie postaram się z tego otrząsnąć:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! U mnie też było podobnie. Też w myślach o swoim ukochanym myślałam jak o potworze. Tak się zastanawiam, czy przypadkiem takich "potworów" łatwiej byłoby nam zaakceptować. Na szczęście ani trochę nie uważam, że mój Miśko jest jakimś "potworem" ta faza już minęła i była tylko w obsesjach ale to co przeżyłam nie życzę nikomu. Czytając tę książkę Karen Horney też wyczytałam tam zdanie, że neurotycy odmawiają sobie prawa do szczęścia, a kiedy są szczęśliwi na siłę wyszukują problemów. W moim wypadku też właśnie tak było. Kiedy ktoś mi mówił że jestem miłą, spokojną, wrażliwą osobą to jakoś nigdy nie wierzyłam bo od razu konfrontowałam siebie z domu a tam dawałam ostro popalić, kłóciłam się niemiłosiernie, wydzierałam się. Teraz sobie tak myślę i po co mi to było, wiem jednak, że jak najbardziej miałam prawo wkurzać się na rodziców bo w swojej roli zupełnie się nie sprawdzili. Moje życie to była raczej walka o przetrwanie niestety. W tej chwili jednak nie pielęgnuje w sobie żalu, złości do nich, uraz jednak pozostaje. Jeśli chodzi o mnie to chcę żyć inaczej i co najlepsze naprawdę żyję inaczej i bardzo mnie to cieszy. Jestem dumna z siebie, że potrafiłam stawić czoła chorobie i wychodzę na prostą bo obsesje zniknęły, a nawet jak się od czasu do czasu pojawią to już wrażenia na mnie nie robią, totalnie je olewam. Powoli zaczynam czuć tę wolność. Przede wszystkim chcę być taka jaka jestem w rzeczywistości. Przestałam wyobrażać siebie jako doskonałość bo taką nie jestem. Jestem zwyczajną dziewczyną, która uczy się kochać siebie rzeczywistą. Dobrze mi z tym. Są pewne sfery gdzie lęk nadal pozostaje ale i z tym będę musiała się zmierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba jestescie silniejsze ode mnie... Ja nie mysle o swoim Narzeczonym jak o potworze, raczej sie Go lękam, czuje silną blokadę, która od roku próbuje zwalczyć. Co z tego, że staram sie ją zwalczyć, ale to tak jakbym waliła głową w mur nie do rozbicia. Najgorsze jest to, że tracę nadzieję, że to się zmieni. Nie wiem jak będę zyła jak ta blokada nie minie, chcę tylko Jego, i nikogo innego... Pewnie na zawsze pozostanę sama. Nie potrafię tak walczyć jak Wy, jedyne co zrobiłam, to w tej całej nerwicy, mimo blokady zostawiłam dla Niego przyjaciół, pracę, mieszkanie, rodzinę i przeniosłam się na drugi koniec Polski...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Wam:) Marta F, taka blokada jest oczywista moim zdaniem w naszym przypadku. Facet jest jakby źródłem Twojej obsesji więc się na niego zamykasz. Wszyscy chyba to przeszli tutaj. Ale trzeba całą swoją wolą opierać się przed tą blokadą. Ja miałam tak że wydawało mi się że mój Narzeczony jest co raz dalej i dalej w mojej głowie, jakby gdzieś odpływał, zanikał. Ja chciałam wszystko zatrzymać ale nie potrafiłam, to była katorga. Przeszłam już przeróżne fazy. Obecnie mam akcję że jestem suchą wredną suką i nikogo nie potrzebuję ale nie sądzę by to była prawda:)

Co do leków to ja brałam prawie 4 miesiące coaxil i chlorprotixen i obecnie coaxil babka mi zmieniła na Asentre. Leki bardzo polecam bo bez tego może być naprawdę ciężko, no ale to jest już indywidualny wybór każdego człowieka. Ja bym bez nich nie dała rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bralam Asentre, i pamietam, ze dwa razy pojawily sie momenty ok 1 tyg., ze wracaly wszystki uczucia i patrzalam na swojego Narzeczonego jak urzeczona. Bylam znowu zakochana jak nigdy... Potem lęki o pracę i buch... Teraz biorę effectin od dwóch tygodni, może coś pomoże..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marto mimo blokady zdobyłaś się na olbrzymie wyrzeczenie. Zmiana miejsca zamieszkania na odległe, rodzina, przyjaciele, praca - niewielu by się na to zdobyło, bardzo niewielu i to jeszcze bez blokad. Mimo wszystko musi Ci bardzo, bardzo zależeć. Oby tylko nerwica w krytycznych momentach nie dała o sobie znać wyrzutami o tym jak to Ty się poświęcasz - bo i tak potrafi być. Trzymaj się

pozdrawiam

p.s. effectin na mnie nie działał kompletnie, ciekawi mnie czy Tobie pomoże. Oby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mieciu a co teraz bierzesz aktualnie? I jak z psychoterapiami? Jakie masz za soba? No i opowiedz ogolnie jak sie czujesz, jak sobie dajesz rade. Nie ukrywam, ze Twoje rady sa bardzo wazne dla mnie bo po pierwsze walcze z tym ciut krocej od ciebie, po drugie trzezwo myslacy z ciebie gosc, a po trzecie jestes facet, a my faceci podobnie ale jednak zawsze troche inaczej znosimy takie sprawy :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!!:)

Aga dziękuję za poradę;* dziś pokłóciłam się z bratem i to nawet o nie wielką sprawę, i jak sie z nim kłóciłam to wszystko we mnie chodziło! Jestem bardzo nerwowa, wyglądam na osobę spokojną, zawsze uśmiechniętą i żartobliwą, a w rzeczywistości ciągle mi coś nie pasuje, ciągle bym wszystko w każdej osobie pozmieniała... Muszę się pohamować z nerwami..ale jak mam to zrobić? Zawsze jak sie z kimś kłóce to sie potem wyżalam nad sobą, że to moja wina wszystko... ehh :( Na razie nie męczą mnie myśli :) jestem bardzo szczęśliwa mając swojego najdroższego u swojego boku:) Kochamy się, czuje to chodz czasem miałam taki stan jak Ty MartaF, nie przejmuj się tym, ten stan minie, tylko musisz przetrwać z tym. Będzie dobrze, uwierz mi, każdy z nas to samo przechodził... ja męcze się już rok z natrętnymi myślami... i jeżeli nie wezmę się za leczenie to jestem świadoma, że jeśli mi to minie to po kilku latach ponownie wróci ;/ ...ehh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam kochani.... niestety u mnie zle

 

sluchajcie czy macie jeszcze tak ze jak wasi ukochani przytulaja sie do was momentalnie sprawdzacie swoje uczucia w tym danym momencie? meczy mnie to juz tak dlugo.... ciekawa jestem czy i wy tak macie?

 

cicha z tymi nerwami mam IDENTYCZNIE rowniez jestem postrzegana jako spokojna, z drugiej strony skora do wyglupow ale w srodku.... jestem klebem nerwow.... wiecie co kilka dni temu bylam w empkiu i wsrod poradnikow psychologicznych znalazlam ksiazke: kobiety ktore martwia sie za bardzo chyba ja zakupie.... to juz raczej pewne..... widzialam tam techniki relaksacyjne..... wiecie co jest najlepsze w tym wszystkim... moj kochany jest tak opanowany w stosunku do mnie ze naprawde nie wiem jak ze mna wytrzymuje... ale jest.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej:)

Piko to sprawdzanie uczuć to jest właśnie natręctwo. Ja na całe godziny mogłam się wyłączyć. Mój facet mógł do mnie gadać a ja siedziałam i analizowałam co czuję , co myślę itp. Nie mogłam tego zatrzymać. Cały czas się sprawdzałam, badałam. Teraz jest jakoś spokojniej. Przestałam to robić. Więc nie martw się wszystko w normie (chorobowej) się utrzymuje. Przepraszam że tak beztrosko to piszę ale mimo wszystko lepiej że to tylko choroba:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Cicha i Pikpokis a zastanawiałyście się może nad tym, że może w rzeczywistości jesteście ciche, żartobliwe i spokojne ale ze względu na te wasze lęki wydaje wam się, że tak nie jest? Ja właśnie taka jestem na codzień. Jestem sobie szarą myszką i dobrze mi z tym. Nie leży w mojej naturze pchanie się na pierwszy front może to dobrze może to źle ale to mi nie przeszkadza lubię robić swoje i mieć swoje zdanie. Jak trzeba to walczę ale raczej cenię spokój i ciszę, która mnie teraz otacza, żadnych kłótni, wyzwisk, przedmiotowego traktowania, wiecznego krytykowania. Jak wam ktoś mówi że jesteście miłe, spokojne, z dużym poczuciem humoru to od razu konfrontujecie to z sytuacją w domu albo z nerwicą ale gdyby wasze otoczenie było bardziej przyjazne albo nie miałybyście nerwicy jakie byłybyście wtedy. Chodzi o to by poznać siebie takie jakie jesteście w normalnych warunkach. Normalne warunki dla mnie oznaczają kiedy czujecie się dobrze z samym sobą, kiedy nikt was nie gnębi, nie krytykuje, nie kłóci się z wami, kiedy się nie boicie.

Cicha jeśli kłócisz się z bratem i czujesz, że masz rację to nie czuj się winna - masz prawo mieć swoje zdanie to do ciebie należy ocena czy jest ono trafne czy nie. Jeśli nie, to umiej przyznać się do błędu - to też ważna umiejętność. Muszę cię ostrzec to jest właśnie jedna z cech neurotyków kiedy oceniamy innych i pragniemy ich zmieniać a nie patrzymy na siebie. Pamiętaj innych nie zmienisz możesz zmienić tylko siebie. Rozumiem cię doskonale bo miałam tak samo też mówiłam mamie jaka ma być, tacie jaki ma być siostrze jaka ma być itp. aż w końcu zrozumiałam bardzo ważną sprawę, że takie podejście tak naprawdę oddala mnie od mnie samej. Zamiast rozwijać siebie chciałam rozwijać innych i kto na tym najwięcej stracił, oczywiście JA. Jesteś wspaniałą osobą, której naprawdę należy się choć trochę uwagi. Kochaj siebie taką jaką jesteś ale patrz na siebie całościowo a nie tylko przez pryzmat tego jaka jesteś w domu. Unikaj kłótni bo to tylko szarpie nerwy, pobudza stres poza tym kłócąc się z rodziną uczestniczysz w ich grze, która tak naprawdę niczemu nie służy chyba tylko pogłębianiu nerwicy. Spędzaj jak najwięcej czasu ze swoim ukochanym, pozwól mu być tym kim jest jak on pozwala tobie być tą osobą jaką jesteś w rzeczywistości.

Piko ja też uwielbiam się wygłupiać kiedyś pamiętam że zaczęłam się śmiać w kościele bo ksiądz miał strasznie śmieszny głos (jestem osobą lubiącą się śmiać nawet z głupich kawałów - mam do tego prawo) potem czułam się winna, rozmyślałam jak będę postrzegana przez innych i widzisz tak naprawdę to poczucie winy wynikało z lęku o ocenę innych ludzi mam wrażenie, że u ciebie jest podobnie cały czas siebie kontrolujesz czy aby dobrze robisz, czy aby dobrze się zachowujesz cały czas jakbyś oczekiwała, że cię ktoś będzie krytykował za to jaka jesteś. Masz prawo być kim chcesz, zachowywać się jak chcesz, czuć co chcesz. Ty sama umiesz sobie wyznaczyć granice swojego postępowania.

Mnie dziś naszły lęki bo mi się lekarstwa kończą i boje się że to cholerstwo wróci chociaż jak zwykle strach ma wielkie oczy i przesadzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kapralis biorę teraz mobemid, nie jest zły ale bardzej pomagała mi mirtazapina - niestety okropnie po niej tyłem i wolałem odstawić. Chodzę teraz na drugą terapię, pierwsza była z NFZ ale ją przerwałem. Ta, mam nadzieję, pomoże mi wyciągnąć się z tego na dobre. Czuję się raz lepiej, raz gorzej. Generalnie raczej do przodu niż do tyłu. Cholernie ciężko jest zmienić sposób myślenia, choć czasem mi się udaje. Nie wiem tlyko dlaczego ten "zły" sposób wraca pomimo iż go nie chcę... ale jestem dobrej myśli.

P.S. Dzięki za komplementy;)

 

Piko ja też tak miewam jak Ty.W zasadzie nawet nie musisz się pytać czy ktoś ma tak jak Ty bo na 100% każdy Twój objaw występuje u wielu z nas. Pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marta F. Dokładnie tak było. Zero uczuć. Próbowałam się zebrać w sobie ale nie umiałam. Chciałam być dla niego dobra ale nie potrafiłam. Nic. Wewnętrzne spustoszenie. W ogóle nie wiedziałam co tak naprawdę czuję i myślę. Cały czas więc to analizowałam. Zanim straciłam "czucie" myśli mi mówiły że muszę natychmiast od niego odejść a ja krzyczałam wewnątrz siebie że nie wiem dlaczego mam tak postąpić. Było tak że wzięłam telefon i zadzwoniłam do Narzeczonego z płaczem i powiedziałam mu że natychmiast muszę z nim zerwać i nie wiem dlaczego i po co ale że mam takie myśli i one mnie wykańczają i nakazują mi z nim zerwać. To było coś tak potwornego że nawet teraz jak o tym myślę mam dreszcze. Oczywiście Narzeczony dzięki Bogu mnie uspokoił i powiedział że to tylko myśli i one nie mogą mi niczego nakazać.

Teraz myślę o sobie jakieś dziwne rzeczy i mam taki jakiś ciągły ucisk na głowę, czuję irytację i złość. Mam ochotę czasem zniknąć ale to chyba wszystko standardowe. Boję się myśleć o Narzeczonym bo czuję wtedy lęk. Wydaje mi się jakby był "nie mój". Wiele faz już przeżyłam to i tą przeżyję :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Izichristina, najgorsze jest to, ze to sie tak dlugo ciagnie... Ja sie boje pomyslec co bedzie jak to nie minie? Jak nie bedzie mi dane zostac Jego zona bo ta blokada nie minie i wtedy zaczynam plakac... Z nikad nie widze pomocy. A zaczelo mi sie to od momentu gdy pewna gleboko uduchowiona osoba powiedziala mi, ze na pewno nie jest Wola Boza zebysmy byli razem.. I trach... Zapadlam sie na amen. I najgorsze jest to, ze jak zapominam to normalnie funkcjonuje, a jak tylko pojawia sie faza o Narzeczonym to momentalnie blokada i slowa: Nie !! Tak sie nie da żyć :((((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To się zwykle od czegoś zaczyna. U mnie wpływ na to wszystko miała wiadomość, że para znajomych rozstała się w taki sposób że dziewczyna po prostu z dnia na dzień (byli ze sobą 3 lata) powiedziała facetowi że nigdy go nie kochała, a po tygodniu już miała nowego faceta. To mnie zabiło.

Co do strachu że to nigdy się nie skończy to też tak miałam. Nagle uświadamiałam sobie że to nie minie i zaczynałam wyć, nie mogłam się pozbierać, ale potem zobaczyłam że ludzie z tego wychodzą i ten strach przestał mnie nękać. To właśnie dzięki temu forum jakoś udaje mi się ogarnąć. Ale zasada jest taka że nie należy czekać na cud. Trzeba się leczyć, postawić przede wszystkim na terapię. Wtedy masz gwarancję na to że to minie. Same leki nigdy nie pomogą. Mogą wyciszyć ale nie wyleczą. To jest tak jak z lekami przeciwbólowymi - zgłuszą ból ale zapalenie będzie się jątrzyło, a kiedy lek przestanie działać będzie jeszcze gorzej niż wcześniej. Tak jak kiedyś już tu pisałam: nawet jak to co teraz masz minie to przywali przy najbliższej okazji w inną megaważną dla Ciebie sprawę. Ja wcześniej miałam obsesję że moja mama umiera a potem przez 3 miesiące latałam po lekarzach bo byłam przekonana że jakaż choroba zjada jednak mnie. To było potworne. Żyłam tylko tym od rana do wieczora. Nie mogłam się uczyć, ani nic. Ale jakoś samo przeszło. Gdybym wtedy poszła do psychologa być może nie było by mnie teraz na tym forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zapomialam wam kochani podziekowac za wszystkie slowa wsparcia, wy sie produkujecie a ja tylko marudze przepraszam was:( ale to juz trwa tak dlugo i jest mi bardzo ciezko:( ciekawa jestem co by sie stalo jak potoczyly by sie nasze losy gdybym nie zalozyla tego tematu.... hmmmm ciekawe czy znalezlibysmy w sobie wsparcie.... gdzies bo ja mysle ze dzieki wam wiem ze to choroba i nie jestem sama...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Kochani! Aga dziękuje Ci za wspaniałe rady, będę się do nich stosować;*

Piko, MartaF mam identycznie. Też przy każdej okazji kiedy najdzie mnie myśl analizuję swoje uczucia, zresztą pisałam to już kiedyś. Mówiłam mojemu ukochanemu kiedyś z płaczem, że on mnie nie zrozumie bo nie ma tego cholerstwa! że on nie wie jak to jest sprawdzać swoje uczucia, jak go pocałuje to sprawdzam, czy coś czuje, jak mnie przytula to sprawdzam czy mam ciarki, sprawdzam czy jak się kilka godzin nie widzimy to czy za nim tęsknie... paranoja :( Dzisiaj pojawiły mi się myśli po tym jak zobaczyłam chłopaka, który mi się kiedyś bardzo podobał.. dlaczego się tego boje, że jak zobaczę osobę na której mi kiedyś tak zależało to że znów mi się będzie podobać? :( to jest chore.... nie myślę przecież o tej osobie, ja mam po prostu lęk przed tym, że mógłby mi sie kiedyś znów spodobać, ale to nie tyczy się tylko do jednego chłopaka, tylko do wszystkich, którzy mi się kiedyś podobali... :/ Rok temu jak miałam nasilone lęki to bałam się wyjść na miasto, bo bałam się, że jakikolwiek chłopak mi się spodoba, a nie chciałam tego... Dziś na szczęście nie mam już lęku na tym punkcie, że jakikolwiek chłopak mi sie może spodobać, został mi lęk tylko przed tymi, którzy mi sie kiedyś podobali...

MartaF też miewałam kompletny brak uczuć, w danym momencie płacz i za chwile "ja nic nie czuje..." nie czułam nic kompletnie... wiele razy myślałam o rozstaniu...ale dzięki temu forum zrozumiałam, ze rozstanie pogorszyłoby sprawę i zepsułoby mnie od środka... Tak jak napisała jedna osoba na forum, że jeśli raz jest 0% a raz 150% to nie możesz zrywać, nie ma sensu, bo kochasz... jak nie jesteś pewien czy kochasz czy nie na 100% to nie rób tego...

Moje nieszczęsne natręctwa zaczęły się od mojego głupiego wybryku... potem pojawiały się lęki "powiedzieć mu czy nie" az w końcu powiedziałam Tomkowi to co zrobiłam, a on nie zareagował na to i nie wziął tego do siebie, a ja sie zamartwiałam czy mnie zostawi czy nie... nie zdradziłam go, nie miał powodu do zerwania..a mnie nękały myśli i potem pojawiły się lęki, aż w końcu pojawiła się myśl "co by bylo gdybym przestała go kochać"...pojawił się koszmar... ehhh... mam nadzieje, że wybiorę się kiedyś do lekarza i zacznę leczenie, mam wrażenie że lekarz mi nie potrzebny, że sama sobie świetnie radze, a czasem nie moge sobie sama poradzić...

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cicha co tej pustki mam IDENTYCZNIE to samo tyczy sie tych chlopakow! i tych ktorzy kiedys mi sie podobali ale i calkiem obcych ktorych mijam na ulicy.... dobrze ze to swiadczy o naszej chorobie! cicha a kupilas sobie ta ksiazke nie zadreczaj sie drobiazgami w milosci? polecam ja wszystkim! czytam ja juz drugi raz tylko jak wiadomo czasem mam takie obawy o niekochaniu ze nie chce na nia patrzec..... kupilam tez sobie ksiazke oswoic lęk - pokonac leki i fobie na allegro za 15 zl :) pozdrawiam rybki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich. obserwuje jakiś czas ten wątek i długo zastanawiałam się czy mój problem tu pasuje..pisalam też na innych forach ale za barzdo żadnego odzewu nie było:( otóż jestem z moim facetem juz 6 lat bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie zycia bez niego. pewnego wieczoru ni z gruszki ni z pietruszki naszła mnie myśl 'a może jestem lesbijką?? i tak sie zaczęło...analizowanie naszych wspólnie spędzonych lat. poddawanie w watpliwośc moich marzeń o męzu i dzieciach.poprostu ja już nie wydalam... nie potrafie określić czy to choroba czy prawda?? może to co napisze wydac sie komus okrutne, ale wolalabym umrzeć niż byc lesbijką !!chodzi przede wszystkim o to, że całe moje dotychczasowe zycie było fikcja, jezeli to prawda. jezeli to choroba, to najgorszemu wrogowi jej nie zycze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Izichristina, Pikpokis, czy Wy też tak macie, że jak widzicie swoją połówkę i przy analizowaniu swoich uczuć coś Wam mówi, że nie kochacie, że nic nie czujecie? Ja jak pomyślę o swoim Narzeczonym to mam lęki, robi mi się niedobrze, a tak NIE CHCĘ !!!! Na myśl o innych facetach też robi mi się niedobrze, wiem, że tylko ten i koniec kropka.. Kiedy ta blokada zniknię? Co zrobić żeby ją przełamać, żeby się na miłość otworzyć??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martusiu mam dokladnie tak jak ty.... sluchaj wlasnie wrocilam od chlopaka i jak naszla mnie analiza i uczucie niekochania zaczelam sie denerwowac tak bardzo ze ..... juz nawet nie wiem jak to opisac:( kiedy to gowno minie! marta ty masz zapewne tak samo jak my wszyscy co? chodzi mi o sytuacje w ktorej naprawde zapominasz o lęku i jest5 super ale przynajmniej w moim przypadku zadko sie to zdarza:( przynajmniej teraz....

 

 

witaj vesna! sluchaj sam fakt ze sie tutaj znalazlas swiadczy o chorobie, jak sama mowisz wolalabys umrzec niz.... mysle ze to nasze nerwice, przewrazliwienie doprowadza nas do tego... vesna powiem ci ze tez w pewnym momencie trwania mojej choroby mialam taki sam lęk jak ty :) przeszlo po kilku dniach, dobrze ze nie masz takich mysli jak my.... bo to dopiero jest katorga.... a tak bardzo sie martwisz bo tak bardzo kochasz, mozesz byc tego pewna.....

z

 

nie chce znowu kochani wypowiadac sie na temat religi ale modle sie do jana pawla II o wstawiennictwo.....

 

 

 

w ksiazce "pokonac lęki i fobie" doszlam do momentu kiedy autorki mowia ze musimy zaakceptowac chorobe, ze im bardziej staramy sie pokonac mysli tym bardziej one przychodza..... ze w trakcie lękow musimy je przeczekac.... juz nie wiem, jest tak zle...... potrafie przypatrywac sie ukochanemu i automatycznie analizuje jego wyglad...... na samym poczatku tego bagna przez kilka miesiecy patrzalam na jego wlosy, codziennie ledwo go zobaczylam:( pamietam ze chyba przez 3 miesiace ryczalam co noc......

 

biore teraz omege 3 ktora jak juz kiedys kochani pisalam wplywa bardzo dobrze na uklad nerwowy, pamietam jak kiedys mialam lek przed chorobami po 2 miesiacach brania omegi zaczelam czuci sie lepiej! miej sie denerwowalam..... to taka moja mala nadzieja na lepsza przyszlosc.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj vesna84 !! Wydaje mi się, że masz podobny problem..tak jak powiedziała juz Piko sam fakt, że coś Cię wciągło na te forum świadczy o chorobie. Kiedyś też pojawiła mi się myśl "a może jestem lesbijką"... nękało mnie to kilka dni, ale na szczęscie przeszło i się śmieje, że mogły mnie dopaść takie myśli :) Vesena nie wydaje mi się, że po sześciu latach bycia z chłopakiem nagle mogłabyś się stać lesbijką...nie wiem czy to realne...na pewno masz nerwice... przeczytałam, że większość ludzi ma objawy nerwicy (około 80%).

Wczoraj byłam w kinie z ukochanym i z przyjaciółmi, było fajnie do póki nie zapytałam się Tomka, czy nie zostaniemy jeszcze na festiwalu, on stwierdził, że nie lubi tłumu...i pojawiły się myśli "nie pasujemy do siebie", bo ja lubie tłum a on nie... czasami dopadają mnie myśli, że nie pasujemy do siebie, bo np. Tomek jeszcze nie myśli o takim "dorosłym życiu" (że jesteśmy małżeństwem, mamy wspólne mieszkanie i dzieci...) a ja już się często nad tym zastanawiam...dzis nawet powiedziałam ukochanemu, że dopadają mnie myśli, że nie pasujemy do siebie... ehh... Modle się wciąż i nie trace nadziei. Chce być z Tomkiem i tylko z Tomkiem do końca swoich dni!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×