Skocz do zawartości
Nerwica.com

MartaF

Użytkownik
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MartaF

  1. Agatooo, ja mimo straszliwych stanów, lęków, myśli, a właściwie w mojej głowie pewności, że nie kocham, zdecydowałam się na ślub, bo nie wyobrażałam sobie odejść, za żadne skarby nie chciałam stracić mojego obecnie już męża, chciałam go kochać i najbardziej na świecie marzyłam o tym, żeby było jak dawniej. U mnie największym problem były nie pytania czy kocham, ale blokada, która powodowała, że chciałam ucieć przed moim mężem. Teraz jest zdecydowanie lepiej niż było, ale tej blokady dalej nie potrafię się pozbyć, i otworzyć na uczucie. Nie wiem więc co było pierwsze, czy następstwem blokady były pytania o to czy kocham, czy też te wątpliwości ową blokadę wytworzyły. Chciałabym móc "coś poczuć" otworzyć się na uczucie, ale i tak wiem, że wychodząć za mąż podjęłam dobra decyzję. Tylko ja wiem ile odwagi mnie to kosztowało... Dlaczego boisz się ciąży? Co Cię blokuje przed zajściem? Dziecko to wspaniały Skarb, nie wiem jak mogłam żyć wcześniej... bez Niego :). Całą ciążę "przechodziłam" z myślami, i wiesz co? Spokojnie dałam radę. Mimo, że tak ciężko było mi zbliżyć się do męża, straszliwie mnie od Niego odpychało, to dzielnie walczyłam :). Nerwicowe myśli, stany w żaden sposób nie wpłynęły na psychikę dziecka, mało tego jest cudownym, spokojnym, bardzo grzecznym i wspaniale rozwijającym się dzieckiem :)). A Jego przyjście na świat umocniło naszą małą rodzinę :). Nie bój się, rodzące się w Tobie życie naprawdę może wiele zmienić, mając śwaidomość swoich stanów, dla dobra dziecka możesz próbować kontrolować swoje emocję:). A poza tym błogi stan oczekiwania jest tak szczęśliwy, że bardzo często zapomina się o sobie, nie skupia się wyłącznie uwagi na swoich myślach i to okazuje się zbawienne. Nie bój się, zobaczysz, że bedzie dobrze :). No bo wlasnie skąd wiesz jak długo będziesz musiała czekać na poprawę? A co jak zaczniesz się czuć dobrze za dobrych kilka lat? :) Albo pesymistycznie już zawsze będą dopadać Cię te myśli? Trzeba nauczyć się z nimi żyć i śmiało brnąć do przodu !!! I do Ciebie Inko87 też kieruję te słoa: Bądź odważna i śmiało idź do przodu !!! Dziewczyny, będzie dobrze !!!!!! Ps. Inko87 odpiszę Ci na priva, ale póki co muszę zając się maluszkiem, znowu domaga się jedzenia :)))
  2. Witaj Agato, kolejna "znerwicowana" żono :). Pamiętam co ja przechodziłam przed ślubem, wszystko opisywałam tutaj na tych stronach. Ale nie dałam się nerwicy i nie stchórzyłam, stanęłam na ślubnym kobiercu :). Dzisiaj jestem mamą cudownego urwisa :), i chodzę na psychoterapię. Jeśli chcesz pogadać o małżeńskich trudnościach z nerwicą to pisz :). A Ty Inko87 nie daj się przed ślubem, jeśli tylko masz ochotę to też pisz - przechodziłam przez to wszystko DOKŁADNIE tak jak Ty!!!
  3. Po bardzo długim czasie postanowiłam tutaj wrócić, zobaczyć jak się inni mają, i widzę tyle nowych osób z tym problemem.. Jakie to jest straszne . Ale i budujące zarazem, bo pokazuje, że to COŚ to nie wymysł każdego z osobna, a naprawdę jakaś chora przypadłość... Ile ja się tutaj napłakałam, naprzeżywałam tego WSZYSTKIEGO co Wy teraz.. jak bardzo jest mi to znane. Nowe osoby mogły przeczytać moją historię sprzed 1,5 roku i dłużej. Przeżywałam wtedy koszmar . A dzisiaj? Jestem żoną człowieka, którego wydawało mi się, że nie kocham, do którego miałam IDENTYCZNE odczucia, jak Wy dzisiaj. A jednak nie chciałam odejść.. Mimo cierpień wyszłam za Niego za mąż, bo nie chciałam nigdy od Niego odejść. Dzisiaj jesteśmy szczęśliwymi rodzicami :))). Nie mogę powiedzieć, że jestem w 100% zdrowa, ale głupie myśli przyćmiło codzienne życie, i z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że podjęłam właściwą decyzje :)))). Nie zadaję już sobie pytań vzy kocham czy nie, skupiam się na właściwym małżeńskich relacjach, na dziecku. Jestem z Nim i będę zawsze, jeśli tylko Bóg mi na to pozwoli, i nerwica słabnie. Chodzę cały czas na psychoterapię i pozbywam się tej cholernej nerwicy. I nawet jeśli pojawia się blokada, to przestaję już o niej myśleć i zwracać na nią uwagę. Piszę to wszystko, żeby podzielić się z Wami swoimi doświadczeniami, żeby powiedzieć, że z TYM cholerstwem naprawdę da się żyć i można być szczęśliwym, mimo wszystko. Oczywiście jak to piszę to pojawia się wątpliwość, a co jeśli nie kochasz? I zaraz się do siebie uśmiecham :)). Nie matwcie się tymi głupimi myślami tak bardzo !!!! To naprawdę TYLKO nerwica, gdyby Wam nie zależło, gdybyście nie kochali, to na pewno nie byłoiby Was tutaj. Spokojnie znoście to głupie cierpienie, i próbujcie rozwiązać zagadki swojego serca, rozwikłąć emocje, bo te zapomniane si głęboko schowane są przyczyną obecnych stanów. To one są odpowiedzialne za wątpliwosći co do niekochania, a nie brak miłości. Kochacie jak nikt INNY !!! I to jest piękne i prawdziwe. Życzę Wam wszystkim wyjścia z choroby i dalszej pięknej miłości, bo ona w Was jest na pewno !!!! Ps. Z całęgo serca poelcam psychoterapię. Gdyby nie ona nie byłabym w takim stanie, jakim jestem :))))
  4. Witaj, od długiego czasu nie udzielam się na forum, ale Twój post bardzo mnie poruszył. Może dlatego, że sama jestem mężatką, że sama borykam się z myslami, że nie kocham mojego męża, a jednak mimo tych strasznych stanów i myśli zdecydowałam się na małżeństwo. Podobnie jest i z Tobą, pomyśl jak bardzo musisz kochać, że zdecydowałaś się wyjść za Niego mimo męczących myśli. Wiem co przeżywasz kiedy nie możesz się cieszyć małżeńskim szczęściem, ale damy sobie radę - zobaczysz :). Kochamy jak nie wiem co, a miłość zwycięża wszystko :). Piszesz, że zachowałaś swoją czystość aż do ślubu, domniemywam więc, że jesteś osobą wierzącą. Skoro przeszkadza Ci seksualna przeszłość Twojego męża to też pewne wartości są dla Ciebie istotne. Zobacz, ludzie popełniają jakieś błędy, nie zawsze myślą tak jak my bysmy sobie tego życzyli, i trzeba to uszanować i to przyjąć :). Podchodząc do sprawy z punktu widzenia religii, to Bóg wybaczył Twojemu mężowi dawne zachowanie, i nigdy więcej do tego już nie wraca. Dlaczego i Ty nie miałabyś tego zrobić? Dlaczego zachowujesz sobie prawo do rozpamiętania czyiś błędów, czy grzechów, zależy jak na to patrzeć? To chyba wyłącznie sprawa między Nim, jego sumieniem i Bogiem, Ty masz obowiązek tego nie roztrząsać. Zresztą i po co? Czy nie jest dla Ciebie ważniejsza TERAŹNIEJSZOŚĆ? I to jakim człowiekiem jest dla Ciebie Twój mąż? Jaki jest dobry, czuły i cierpliwy?? Chyba to się liczy, a nie jakaś przeszłość prawda? Co z tego, że sypiał kiedyś z jakąś kobieta, a kto z nas nie robi czasami głupich rzeczy? Choć pewnie nie każdy uzna to za głupią rzecz. Kochana, ciesz się tym, że masz u swojego boku wspaniałego mężczyznę, na którym możesz polegać - a jakie mój Boże znaczenie ma Jego przeszłość?? Tobie nie zdażyło się robić rzeczy, z których ktoś inny mógłby nie być zadowolony?? Pamiętaj, Twoim obowiązkiem jest mu wybaczyć wszystko, nie rozpamiętywać tego - a resztą niech zajmie się Pan Bóg :). Zresztą jeśli sama miałabyś jakieś doświadczenia seksualne wcześniej, to pewnie sama nie zwracalabyś na nie teraz uwagi, sama wiedziałabyś, że mąż jest dla Ciebie najważniejszy. I tak na pewno jest u Niego. Jestem pewna, że dla Niego niewiele to znaczy - daj mu szansę i nie skreślaj Go!! Wiem, że trudno się radzi komuś kto cierpi, ale spróbuj Go kochać jakim jest, a może z czasem te natrętne myśli sobie pójdą jak im się znudzi. Ale stanie się to wówczas wtedy, kiedy zmienisz swoje myslenie, kiedy uwierzysz w to, że przeszłośc nie ma znaczenia i kiedy w sercu prawdziwie wybaczysz - a wtedy będzie pięknie :) Trzymaj się ciepło !! :)
  5. A ja bym radziła na początek zbadać poziom hormonów tarczycy... Niedoczynnością mi tutaj trąci...
  6. Aguś, bardzo nam wszystkim pomagasz! Zaglądaj do nas jak najczęściej, jesteś nam tu wszystkim bardzo potrzebna !!!!
  7. Dobrze Gregor, że się leczysz ! Ja się paniecznie boję psychoterapii bo myślę, że co zrobię jak po leczeniu wyjdzie, że wcale nie kocham, albo się pomyliłam? I będę musiała odejść? A ja nie chciałam i nie chcę odchodzić... Dlatego też, mimo swoich stanów, wyszłam za mąż kilka miesięcy temu, a teraz spodziewam się dzidziusia. Do lęków, a właściwie teraz już przekonania, że nie kocham, doszedł mi potworny lęk przed leczeniem - bo się boję, że naprawdę nie kocham i popełniłam błąd wychodząc za mąż....
  8. Kochani, jak sobie radzicie?? Coraz większa cisza tutaj czy to znaczy, że miewacie się lepiej? Jesli tak to koniecznie podzielcie się tym z innymi, niech ta nadzieje, że TO kiedyś minie nie gaśnie.
  9. Witaj Oliwko!! Cieszę się i nie cieszę, że do nas dołączyłaś, to znaczy, że kolejna osoba potwornie cierpi (. Dobrze pamiętasz, że ja mam męża, wyszłam za Niego ponad 3 miesiące temu, po 1,5 roku zmagania się z odpychaniem, lękiem, depresją i brakiem uczuć. Ktoś pewnie zapyta po co się w to wszystko pchałam, ale ja nie wyobrażałam sobie odejść, nie chciałam tego za żadne skarby, wolałam życie z cierpieniem, niż bez mojego M. I tak każdego dnia zmagam się z wielkim psychicznym bólem, odpychaniem od męża, czasami złością i nienawiścią, i kompletnym brakiem uczuć. Ale nie chcę od Niego odchodzić, nawet jak bym miała każdego dnia do końca życia myśleć, że wolę umrzeć. Pytasz czy mamy mysli, że pewnego dnia nie damy rady, że chcemy uciec od obiektów naszych natręctw, od cierpienia? Tak, tu dokładnie o to chodzi, w moje głowie wszystko krzyczy, że ja nie chcę z Nim być, że chcę uciec, ale rzeczywistość jest inna. I wiem jedno.. chociażbym miała czołgać się po podłodze z bólu, to nie odejdę, bo Jego i tylko Jego chcę! Pozdrawiam Cię serdecznie.
  10. Kochani.. jak Wy dajecie radę?? Bo ja już nie mogę z tym odpychaniem....(((((
  11. Dziekuje Ninfo !! Wiesz.. dlugo zastanawialam sie co napisac. I wierz mi, ze chcialam napisac tylko, ze musze byc silna dla siebie i maluszka !!. Jakos moj maz mi w tym wszystkim nie pasowal (
  12. Dziękuję Wam !!!! Jesteście kochani !!! Wiem, że to nie może trwać w nieskończoność, ale czasami myslę a co będzie jak choroba się skończy i po niej okaże się, że nie kocham?? No ni, muszę być dzielna... muszę... dla siebie, męża i maluszka, którego noszę w brzuchu !!!!
  13. Dawno mnie tu nie było, cały czas walczę z niechęcią, blokadą i odpychaniem... Ale dzisiaj przyszła najgorsza myśl, że chcę odejść od męża.. . Że na pewno tego chcę i badam swoją rekację na tę myśl, i pojawiają się kolejne, że chcę.. że nie mogę z Nim żyć. Płakać mi się chce (((((((((
  14. MartaF

    Natręctwa myśli...

    Amandio, ja też ciągle się zastanawiałam i zastanawiam, co jeśli to nie jest nerwica, jeśli ja rzeczywiście nie kocham? Jeśli ten głos krzyczący we mnie NIE NIE, jest prawdziwy i ja naprawdę Go nie chcę? Ale przecież wiedziałam, że takiego faceta jak On właśnie chcę, nie chcę od Niego odchodzić, jeśli nawet powinnam. Skupiłam się na WOLI, przestałam myśleć o tym co będzie, co to jest i skupiłam się na tym pragnieniu, które mnie pchało do przodu. A slub? Wczoraj obchodziliśmy pierwszą miesięcznicę... Sam ślub pamiętam jak przez mgłę, jakbym była wyłączona trochę, ale przecież w ślubowaniu chodzi o WOLĘ i na tym się skupiłam :). Wszystko pięknie się udało, i akurat ja, patrze na to trochę przez Boży pryzmat. Przez ostatnie 1,5 roku moich zmagań wszystko wskazywało na to, że mamy być razem, tak jakby ktoś tym pięknie kierował.. i sam ślub też tak wyglądał. Tak jakby Ktoś w gorze zaplanował wszystko w szczegółach i nad tym doskonale panował. Teraz zaczęłam psychoterapię, wydaje się, że wreszcie trafiłam na własciwego terapeutę. Powiedziała mi ostatnio, że nie ma wątpliwości, że wszystko dobrze się skończy, a dopiero po jej zakończeniu przekonam się jaki mam Skarb, i jak silne są moje uczucia. Jeśli odnajdę samą siebie, i dam sobie prawo do Szczęścia, którego z góry zakładam, nie powinnam mieć. Ale mnie i tak wtedy pojawialy się mysli w głowie, że Ona pewnie mnie nie rozumie, że pewnie i tak nie wiem o czym ja do Niej mówie, i co jak się okaże, że jednak Go nie chciałam i nie chcę? A swoją droga ja też mam świadomość grzechu, nie zakładam rozerwalności małżeństwa, rozwód nie wchodzi w grę, i jeśli już to na całe życie. Też miałam obawy, że kłamię, że Sakrament może być nie ważny, ale rozmawiałam ze znajomym księdzem, On potwierdził, że liczy się WOLA a nie uczucie. Ale cięzko kiedy Cię coś odpycha od tj drugiej osoby... Ale to nic innego, jak my same sobie je odpychamy... Amandio, skąd jesteś? ---- EDIT ---- A Ty Konewkoo proszę nie zadawaj sobie pytań czy Go kochasz czy nie? W Twoim obecnym stanie trudno jest odpowiedzieć sobie na te pytania. Zapytaj siebie raczej czy Go chcesz? Czy wyobrażasz sobie innego mężczyznę, i tego się trzymaj......
  15. MartaF

    Natręctwa myśli...

    Amandio, ta niechęć, odrzucanie od osoby, którą kochamy są mi doskonale znane :). Wypisz wymaluj moja historia :). Ale widzisz? To znak, że to coś innego niż brak miłości do tej drugiej osoby. Śmiać mi się chce, jak Cię czytam, przepraszam bardzo, ale tylko dlatego, że miałam IDENTYCZNIE !! (teraz już trochę mniej :)). Jeśli chcesz ze mna jakoś porozmawiać, o coś zapytać, poradzić się, to chętnie służę swoją pomocą :).
  16. MartaF

    Natręctwa myśli...

    Amandio, spróbuj się wyciszyć, odpowiedzieć sobie sama w duszy na stawiane przez siebie pytania. Pytasz innych na około czy masz wyjść za mąż, i to wprowadza Cię w jeszcze wieksze stany niepewności. Nikt Ci nie doradzi, nikt nie podejmie za Ciebie decyzji, odpowiedź nosisz sama w sobie i gwarantuję Ci, że doskonale wiesz co zrobisz. Ja przechodziłam to samo i dalej nie czuję się super, ale mimo to podjęłam decyzję o ślubie, a teraz o psychoterapii. Ja też rozpaczałam, że takie coś i mnie się przytrafiło, ale wiedziałam, że nie będę nikogo pytała o radę. Wiedziałam, że i tak wyjdę za mąż mimo tych okropnych stanów, mimo niepewności, natrętnych myśli. Dużo o sobie wiesz, i spróbuj to wszystko "zebrać do kupy". I wtedy podejmij decyzję, jestem pewna, że będziesz właściwa :)) Trzymam kciuki :-*
  17. Kapralis, tak bardzo dziękuję Ci za te piękne i ciepłe słowa, jesteś bliski mojemu sercu, bo przecchodziłeś to co ja przechodzę teraz. Tak pięknie piszesz o tym, że zawsze byłeś SZCZĘŚLIWY, tylko o tym nie wiedziałeś... Ja wyszłam za mąż mino tych stanów, bo nie wyobrażałam sobie rozstania - może jednak wyobrażałam, ale nie chciałam, za żadne skarby nie chciałam się z NIM rozstawać. Tylko teraz tak trudno jest mi przywołać te myśli. Cieszę się ogromnie, że po slubie się u Ciebie wszystko zmieniło, ja niestety nie mogę tego powiedzieć. Ciągle jest we mnie ta blokada przed moim mężem, ciągle wewnątrz wszystko krzyczy, że nie nie tylko nie On. Ta niechęć, rozpacz, obłęd. Wczoraj miałam tki kryzys, że myślałam, że nie ma już wyjścia. On powiedział mi nagle, że doskonale wie, że Go nie kocham. Bo nie spojrzę na Niego czule, nie wykonam żadnego ciepłego gestu w Jego stronę, a jak mam to zrobić kiedy mnie od Niego odpycha, kiedy się Go lękam choć nie wiem czemu? Przecież ja tak tego nie chcę, co się we mnie takiego stało, że tak zaczęłam reagować. Ciągle czuję, że nie kocham, tylko dlaczego nie mogę? Dlaczego nie mogę Go kochać? W obecnej sytuacji wydaje mi się, że zniszczę mu życie, i po co i był ten ślub? Byłam nieuczciwa, egoistką, powinnam była odejść... tylko, że ja tak bardzo nie chciałam !!!!! Dlaczego przez takie myślenie, takie zachowanie miałam reagować z tej miłości? Ja chcę być normalna... ja chcę wiedzieć co się stało, że nie mogę być szczęśliwa, że jednego dnia pojawiła się niechęć - i dlatego tak to boli?? Jestem zrozpaczona, boję się, że On też pewnego dnia zamknie się na mnie, staniemy się dla siebie obcy... Nie widzę już wyjścia z tej sytuacji. Zaczynam dzisiaj znowu nową psychoterapię, w nowej kobiecie jest moja jedyna nadzieja. Choć boję się, że ona otworzy jakiś fragment mojej duszy, który powie, że ja naprawdę nie kocham, że nie powinniśmy być razem - a wtedy to ja już nie chcę żyć..
  18. Różyczko... ja dwa tygodnie temu wzięłam ślub będąc w nerwicy, mając ciągle blokady przed teraz juz mężem.. Ciągle boli mnie brzuch, ale wierzę, że kiedyś to minie. Pokierowałam się WOLĄ, i pewnością, że nie chcę odchodzić.. Ty masz jeszcze sporo czasu :). Trzymaj się dzielnie...
  19. A ja z kolei mam myśli dzisiaj, ze nie mogę wyjść za mąż za mojego N. Że to nieuczciwe, nie fair w stosunku do Niego i Boga, przed którym mam ślubować. Że nie mogę tego zrobić mając taką blokadę... Jestem załamana... Bo to ozznacza, że powinnam od Niego uciec.. zmarnuje sobie życie ((
  20. Znowu mamy coś wspólnego.. Ja też sie piekielnie boję, że moje stany już nie miną.. A możesz określić co najbardziej Cię męczy? Z czym nie możesz dać sobie rady??
  21. Lucy, nie załamuj się.. proszę. To minie, zobaczysz, że kiedyś minie :). Postaraj się mimo wszystko zaakceptować sytuację jaka jest, i starać się aż tak bardzo nie przejmować. Będzie dobrze, zobaczysz !!
  22. Konewko, nie chodzę do żadnego psychologa... Byłam chyba u czterech, albo i pięciu, w przypadku ostatniego wydawało mi się, że trafiłam dobrze. Ale po tym jak Pani ciagle mówiła mi, że głupio robię z tym ślubem, że powinniśmy pożyć sobie jeszcze i zobaczyć co będzie, czułam się jeszcze gorzej. Według niej pakuję się w rozwód, i powinnam się przekonać czy aby przypadkiem moje myśli nie są prawdziwe. I być może sama kiedyś dojdę do wniosku, że to nie jest TO. Po takich słowach nie moglam się przez tydzień pozbierać, płakałam i tak strasznie nie chciałam nigdy poczuć, że to nie TO . Już więcej do tej pani nie wróciłam... Mój M. namawia mnie na psychoterapię po ślubie, ale ja się trochę boję, że co będzie jak po niej faktycznie dojdę do wniosku, że to nie TO, i będzie już za późno - po ślubie?? Ach, jeden wielki koszmar, ale Wy kochane dziewczyny doskonale to znacie :). Dino, nie martw się, że jesteś jedyna w swoich odczuciach, przez ten cały rok miałam dokładnie takie same wrażenia i odczucia:). Wydawało mi się, że chce Go tylko dlatego, że jest fajny, dobry, co gorsze dobrze zarabia, że lepszego w swoim życiu nie spotkam... A ja jestem wstrętna egoistką, która marnuje mu życie. Jedynym argumentem na moją korzyść było to, że ja nie chcialam nikogo innego, że nigdy żaden facet nie będzie moim M., krzyczałam sama do siebie, że przecież ja wiem, że tylko z kimś takim jak On mogłabym być - tylko z Nim. I stąd ta nieustająca walka... A z drugiej strony znając siebie, czy gdyby nie zależało mi tak bardzo na moim M. to chciałoby mi się tak walczyć? Już dawno rzuciłabym tym w cholerę i poszukała sobie innego :). Ale nie, chcę wlaśnie JEGO. Co do różnicy poglądów, to powiem Ci szczerze, że oczywiście łatwiej jest gdy macie podobny światopogląd, ale nie to jest przyczyną nerwicy - tak mi się przynjmniej wydaje :). Ja i mój M. jesteśmy osobami wierzącymi, szanujemy swoje zasady, a i tak to cholerstwo jest między nami :). Wiara i sakramenty o tyle pomagają, że człowiek wie, że nie jest sam, i może błagać Boga o pomoc, a On w tym cierpieniu z nami jest... Trzymajcie się dziewczyny ciepło ;-*. Musi być dobrze !!!! :)
  23. Lucy, Ninfo, ja bardzo często mam wrażenie, że już dłużej nie wytrzymam, i albo umrę z bezsilności, albo wyłuskam sobie mózg wlasnoręcznie byleby tylko nie myśleć. Ale i tak brnę do przodu, wychodzę za mąż i walczę. I może każdy powie, że źle robię, że w takim stanie co ja poczyniam, ale trudno, nie mogę się zatrzymać. Nie widzę innego wyjścia skoro chcę mojego M., i może właśnie to pomoże mi wyjść z tego cholerstwa.. A jesli nie? To już nie wiem.. Trzymajcie się dziewczyny :-*
  24. Ninfo, bardzo Ci dziękuję. Ja z kolei mam taką blokadę, że jak pomyślę o moim M. to odzywa się we mnie głos: NIE !. I to jest odczucie szybsze od realnych myśli, jakaś taka blokada, mur przed Nim, którego nie potrafię w sobie zbić. Nie wiem co będzie dalej, ale nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Nie mam wyjścia. Gdy tylko pomyślę, że mogłabym się z Nim rozstać, że nie mogłabym przez tą blokadę z Nim być to świat mi się wali... nie chcę. Zaczynam wiec myśleć, że może przełożę ślub, ale rozum mówi caly czas, że też nie chcę, że po co... I jestem więc wściekła na tą blokadę, chcę żeby zniknęła.. nie udaje się, siedzi w głowie, więc się poddaję. Załamuję się, zaczynam płakać, żyć mi się nie chce... I znowu obietnica, że się nie dam... że będę walczyć od nowa - i tak w kółko. A jak Ty się teraz czujesz??
  25. Witaj :) Wszyscy jesteśmy tutaj z podobnymi objawami...
×