Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

cicha jestem juz zmeczona ale powiem jedno: mam dokladnie tak jak ty... jak tylko moj ukochany mowi ze nie ma ochoty na to co ja, albo z ta dorosloscia dziecmi malzenstwem.... no identycznie!!!! mam tak samo:) smieje sie bo wiedz ze nie jestem sama a i ja podnioslam sie na duchu:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuje, za Wasze słowa.. czasami mam lepsze dni, ale czasem...ehh szkoda gadać...:( budzą sie we mnie wątpliwości ...a jeśli to nie choroba?? to prawdziwy koszmar... mam tez tak jak Wy, analizuje wszystko, gdy Marcin mnie przytula, to zastanaw3iam sie ..co czuje??czy mi sie to podoba?? zamiast cieszyć sie chwilą..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaczełam przyglądać sie kobietą..ehh... zawsze potrafiłam docenić jak jakas kobieta była ładna i mi to nie przeszkadzało...teraz wpadam w panike..koleżanka powiedziała mi że ładnie mi w nowej fryzurze..to zaczełam zastanawiać sie czego ona ode mnie chce??paranopja... do dziś na jej widok wpadam w panike i mam zamiar gdzies sie schować a to trudne bo pracujemy razem :/ co za kjoszmar..no i te natręctwa... pisze sms do mojego chcłopaka i nagle myśl...a może wolałabyś napisać do kolezanki z pracy??? i znowu panika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piko też sie ciesze, że nie jestem sama z tym problemem :) kurcze no, ale wczoraj wpadłam w takie załamanie "on do mnie nie pasuje, bo przeraża go dorosłość.."

vesna84 nie martw się , gdybyś była lesbijką, to nie przejmowałabyś się tym i nie bałabyś się tego. Może powinnaś się wybrać do psychologa? Opowiedzieć mu co Cię nęka..jakie myśli masz, on z pewnością Ci pomoże, bo pomógł większości tutejszych Formowiczów. Mi co prawda zostało tylko to forum (jako psycholog), bo nie mam pieniędzy na psychologa, a w moim małym mieście nie ma takiego co zajmuje się natręctwami... Vesna warto spróbować iść do psychologa, tylko wiadomo, że jak pójdziesz raz to Ci nie wystarczy do tego, by się wyleczyć, musisz uczęszczać na terapie. Trzymaj się, będzie dobrze!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dzisiaj obudziłam się z myślą, że Go nie chcę... :((( Masakra... Mam wrażenie, że moje życie już się nigdy nie zmieni, że tkwię w próżni.. Mam przed Ni niechęć i blokadę... Przepraszam, musiałam dać upust swojej rozpaczy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co za potworna choroba...nie zyczę jej nikomu. nie napisałam wcześniej, chodzę na terapie i biore leki (seroxat- uważam że jest niezły) moja terapeutka wywnioskowała, że uciekam w te myśli bo nie chce widzieć prawdziwego problemu jakim jest to iż jesteśmy z Marcinem już 6 lat, a on nic nie przybąkuje o ślubie...a ja już jestem gotowa...:( i moja terapeutka stwierdziła, że karam sie w ten sposób za moje marzenia.moze tak jest... najpierw jej uwierzyłam...ale potem znowu analiza...a skąd ona może wiedzieć po 2 spotkaniach, że nie jestem homo??? no i wróciło wwszystko...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Witajcie po weekendzie. Jak zwykle znów coś sobie uzmysłowiłam przede wszystkim fakt że temat kochania czy nie kochania to temat zastępczy. Tak naprawdę w obsesjach przynajmniej moich o Michała nie chodzi. Uzasadnię dlaczego otóż byłam w sobotę i w niedzielę w rodzinnym domu, jadąc autobusem modliłam się do Boga aby Michałowi nic się nie stało zaczęłam się bać że może mu się coś stać (to dobrze że się martwię bo to chociażby świadczy że kocham swojego lubego ale u mnie jak zwykle pojawiła się obsesja, panika że może stać mu się jakaś krzywda typu np wypadek - masakra prawie całą drogę chciało mi się beczeć, chciałam być już z powrotem z nim. W między czasie pojawiły się wszystkim nam z tego forum myśli czy kocham? Przyjechałam do domu i jak zwykle było po staremu mama się tylko ucieszyła że przywiozłam jej kwiatka na urodziny - jej zadowolenie akurat sprawiło mi przyjemność. Ojciec natomiast wolał pojechać sobie na ryby właściwie w sobotę z nim w ogóle się nie spotkałam. Ma mnie po prostu gdzieś przykre ale prawdziwe. Niedziela jakoś minęła. Kiedy wracała do Michała znów napadł mnie lęk ale zrozumiałam, że mówiąc o niekochaniu to dotyczy to mojego ojca a nie Michała. Dla każdego dziecka również kiedy to dziecko jest dorosłe ten brak miłości rodzicielskiej jest bólem. Przyznanie się do tego nie jest łatwe. Gdzieś nadal w mojej głowie siedzi że może się to zmienić i kiedy ścieram się z rzeczywistością to potwornie boli. Tak naprawdę chodzi o moje prawo do szczęścia. Jestem szczęśliwa tu i teraz ale mam gdzieś w głowie zakodowane to marzenie, że ja, mój ociec, mama, siostra będziemy szczęśliwi, że nasza rodzina nagle stanie się szczęśliwa - marzenie to prowadzi mnie do destrukcji bo wiem że to fałszywe myślenie. Jasne w jakiś sposób może i się zmienia nasze stosunki na lepsze ale nigdy nasza rodzina nie będzie szczęśliwa, za to moja z Michałem ma jak najbardziej realne taką się stać. Ważne dla mnie odkrycie to również fakt, że miłość to nie żadna magia ale to musiałam sobie sama z siebie wytłumaczyć. Miłość to najzwyklejsza codzienność, to te najdrobniejsze sprawy, słowa, gesty niestety moja codzienność z rodzicami była dość nieprzyjemna więc dziwnie się czuję kiedy jestem bezpieczna i spokojna.

Witam nową forumowiczkę. Nie martw się, mnie również dopadła taka myśl na szczęście tylko bodajże przez jeden góra dwa dni ale też napędziła mi stracha. Zresztą to z pewnością jest choroba skoro objawy mamy podobne. Trzeba koncentrować się na swoim szczęściu, przestać żyć marzeniami skupić się na tym co dzieje się tu i teraz. Wyjdziemy z tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję Wam za wszystkie słowa i rady jakie tu przeczytałam...ehhh ciężko jest, tym bardziej, że myśli zajmują mi wiekszość dnia... moje natręctwa uderzaja w coś bardzo ważnego, w moje marzenia, które zawsze miałam, dom, mąż dzieci... jestem osoba wierząca dlatego fakt odmiennej orientacji seksualnej nie byłby czymś z czym mogłabym sie pogodzic... :cry: kiedyś mialam takiego dołka, byłam sama w domu zaczełam w modlitwie wrzeszczeć na Boga, mówić mu dlaczego ja?? za jakie grzechy?? zabije sie jeśli to prawda?? jak sie uspokoiłam sama byłam w szoku, że stać mnie na taką akcje..oczywiście potem wyrzuty sumienia, ciesze sie że trafiłam do Was, widać że wspieracie sie bardzo i udzielacie ważnych rad, mi to jest naprawde potrzebne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga czytając ostatniego Twojego posta, w którym piszesz o swoim tacie i o swojej rodzinie czuję się tak jakbym słowo w słowo ja to samo pisała. W mojej rodzinie jest bardzo podobnie... Vesna możesz liczyć na nasze wsparcie:)

jejj a mnie dziś złapały myśli...ehh...muszę sobie z tym poradzić :( wciąż się boje... zawsze o wszystko się martwię... chciałabym być w pełni szczęśliwa, a nie jestem w pełni, mam problemy z nogą, w Lipcu jade do szpitala na biopsje, bo lekarze chcą się upewnić, że nie mam złośliwego nowotwora na udzie... martwie się tym, nie moge chodzić, tak bardzo bym chciała móc znowu biegać, tańczyć, pływać, jezdzić na rowerze, a nie moge :( No i ta nerwica...te lęki i myśli...chyba łapie dołka :( Przepraszam, że użalam się nad sobą, chciałam się tylko wygadać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po to jest właśnie to forum, żeby sie wygadać:)!! ze mną ostatnio też nie najlepiej, łapie dołki co chwile, czasami myśle, że nie mam już na to wszystko siły i najlepiej byłoby gdyby Bóg zabrał mnie już do siebie.bo męczyć sie tak nie chce.w sobote mam terapie, może rozjaśni mi ona głowe troszeczke.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vesna jesli chodzi o myśl czy przypadkiem nie jestem homo to też typowe. Czy kobiety pociągają Cię tak jak faceci? Czy masz na nie "ochotę"? Jest różnica między zwykłym stwierdzeniem, że kobieta jest ładna a podobaniem się. To napewno jakiś temat zastępczy - nerwica tak niestety robi. Czasem jednak ten temat zastępczy jest mniej bolesny niż ten prawdziwy(przynajmniej tak to widzi nasz mózg) i dlatego się w niego pchamy... będzie dobrze, nie martw się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki mieciu.. jakoś ciągne ten mój zywot chociaz cięzko jest.. teraz mam wrażaenie, że już nikt mnie nie pociąga, ale to też podobno wina tabletek..libido zerowe, dawniej jeden dotyk mojego faceta sprawiał, że odpływałam, teraz boje sie, że jak mnie dotknie najdą mnie myśli o homoseksualiźmie... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem w tak zwanym błędnym kole, bo jeśli mój chłopak chce sie zbliżyć, ja też chce ale boje się że mysli zaczną sie kłębić, więc unikam czułości, co powoduje myśli..wieć jednak jestem homo, skoro nie chce go pocałować...ehh...dramat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Dziś może bardziej śmiesznie o jednej z moich obsesji. Przez przypadek obejrzałam sobie taką bajkę (może ją pamiętacie) "Było sobie życie" no więc są tam postacie tj bakterie, zarazki i co o zgrozo stwierdziłam że mój ukochany jest nawet do nich troszkę podobny no i się zaczęły lęki. Na szczęście śmieję się już z tego ale dzięki takim obsesjom widzę, że rzeczywiście szukamy tematów zastępczych.

Te "tematy" oddalają nas od naszych prawdziwych problemów a więc od nas samych. Być może ze względu na to, że w związkach odkrywamy siebie przed drugą osobą a jak wiadomo "my" to temat dla nas samych tabu szukamy wszelkich możliwych powodów żeby uniknąć ujawnienia prawdziwych siebie. W moim przypadku to unikanie siebie objawiało się w: poprawianiu innych, krytykowaniu innych za to co robią bądź czego nie robią, bezlitosnym ocenianiu ludzi a nie ich zachowań (zauważcie jest różnica). Czyjeś problemy były ważniejsze od mojego bólu i cierpienia, mojej radości i szczęścia, od moich uczuć i pragnień. Tak teraz powoli dochodzę do wniosku, że u mnie problemem jest to czy potrafię żyć z kimś tak aby go nie krzywdzić (bo do tego się przyzwyczaiłam w domu). Gdzieś zapewne krząta się we mnie lęk przed tworzeniem stałego związku bo nie wiem czy będę na tyle odpowiedzialna i wytrwała w jego tworzeniu. Pocieszam się, że wielu tak ma i to nie tylko nerwicowcy. W tym momencie ważna dla mnie staje się moja odpowiedzialność i pytanie czy jestem odpowiedzialna? Uważam, że jestem ale ze względu na brak pewności siebie w tej materii sobie nie ufałam. Staram się to zmienić, jest wiele dowodów na to, że taka właśnie jestem może nie zawsze ale wiadomo człowiek nie jest doskonały. Uważam, że przejawem odpowiedzialności jest także walka z chorobą, przyznanie się do tego, że ma się nerwicę, chęć spojrzenia na życie bez lęku i w prawdzie. Miłość to codzienne życie - ważne by zdać sobie z tego sprawę, wzajemne się wspieranie, nie ubliżanie sobie, szanowanie siebie takim jakim się jest w rzeczywistości, akceptacja drugiej osoby wraz z jej światopoglądem, przyzwyczajeniami itp. Kiedy do siebie mamy ciągle o coś pretensje, albo sobie wyznaczamy bardzo rygorystyczne zasady to od innych również tego żądamy. Jeśli do siebie podchodzimy łagodnie i z ze "złotym środkiem" to do innych również. Ważne by mieć swój system wartości, swój światopogląd, swoje zdanie ale słuchać też innych co nie oznacza, że od opinii innych mamy być uzależnieni.

Mieciu poruszył też bardzo ważny problem błędnego koła. Bardzo często czujemy się źle, płaczemy z powodu myśli itp dlatego kiedy mówimy, że jesteśmy szczęśliwi tak trudno nam w to uwierzyć chociaż tak jest w rzeczywistości. Pamiętajcie celem nerwicy jest destrukcja naszego szczęścia, choroba zrobi więc wszystko by zafałszować nasze przekonania dlatego nawet jeśli boicie się czułości nie unikajcie jej, oczywiście nie zawsze się ma na nie ochotę ale jeśli czujecie że chcecie się przytulić to to zróbcie nawet jakbyście mieli potem to 1000 razy analizować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To teraz ja sie poskarżę :( Byłam dzisiaj na pierwszej wizycie u psychoterapety.. Pani powiedziała, że nie mogę wchodzić w związek ze strachem o uczucia.. I być może wcale nie kocham :(. I że powinniśmy sie rozstać na jakiś czas.. Boże a jak naprawdę się okaże, że nie kocham? Załamię się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie Marta..po pierwszej wizycie psychoterapeuta nie jest w stanie stwierdzić czy kochasz czy nie... poza tym ona nie jest tam od tego żeby sugerować Ci cokolwiek... (a szkoda bo może wolałabym żeby ktoś powiedział mi co mam robić) moja terapeutka powiedziała, że tworzy w głowie obraz mnie, po tym co jej opowiadam... nic po za tym interpretuje moje zachowanie, słowa, pomaga mi samej dojśćdo sedna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też przychodzą do głowy myśli, że nie kocham.. że czuję, że to nie to... A nie chcę tego.. Chcę z Nim być. Ona powiedziała, że według niej to nie są zaburzenia, bo nie jestem schizofrenikiem... I że albo sie kocha albo nie i to się wie... I jeśli tak jest to najzwyczajniej w świecie nie kocham, ale na tle innych facetów, mój jawi mi się cudownie.. I chcenie nie ma związku z miłością...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę z Nim być. Ona powiedziała, że według niej to nie są zaburzenia, bo nie jestem schizofrenikiem... I że albo sie kocha albo nie i to się wie...

Bosch, nie trzeba być schizofrenikiem, żeby mieć problemy z oceną własnych uczuć :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bosch, nie trzeba być schizofrenikiem, żeby mieć problemy z oceną własnych uczuć :roll:

 

 

 

Zgadzam się.

 

Terapeuci nie powinni osądzać, tylko pomóc w dojściu do wewnętrznej zgody.

Ja jestem czasem zła na moją terapeutkę, że mało mówi, tylko każe mi cały czas opowiadać. ale to jest właśnie jej sposób, żebym sama zobrazowała swoje problemy. czytałam wszystkie Wasze posty od początku (jest tego troche) :) niektórzy mieli takie same problemy jak ja, np. mówiliście terapeutce o czymś, a ona/on przeskakiwała na inyy problem itd. ja np. poszłam z innym natręctwami do psychiatry , tych o homoseksualiźmie nabawiłam się podczas terapi..no i panika oczywiście :cry: i moja terapeutka twierdzi, że zasłaniam się homoseksualizmem!!! żeby nie widzieć innytch moich problemów...a ja ciągle drąże ale dlaczego, ale po co, ale czemu akurat taka myśl a nie inna?? a ona swoje..ile pani miała lat jak pozanał Marcina, często sie spotykacie?? na początku byłam zła, ale potem uwierzyłam, że ona jest specjalistą i wie co robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wychodzi na to, że mimo tego, że mam lęki i natręctwa szukam u niej potwierdzenia, że jestem lesbijką...bo uważam to za mój główny problem. A ona chce mi pokazać, że tylko sie tym zasłaniam. i powtarza, nie ma żadnych przesłanek ku temu że jest Pani lesbijką, a ja znou...a te natrectwa z moją koleżanka z pracy??? a ona, a zastanawiała sie Pani że te myśli są Pani do czegoś potrzebne?? że może unika Pani konfraontacji z Panem Marcinem w związku ze ślubem??...ehh...to bardzo mądra kobieta jest psychiatra, internista i psychoterapeutą. ma ogromne doświadczenie i wiedze. dlatego tak ważny jest wybór psychoterapeuty, to człowiek, który ma nas prowadzić do sedna problemu a nie na pierwszej wizycie oceniać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×