Skocz do zawartości
Nerwica.com

zachowania partnera


tashja

Rekomendowane odpowiedzi

Na wstepie pragne przywitac wszystkich,gdyz jestem tu nowa...

Nie umiem sobie poradzic z pewnym problemem, ktory dotyczy mnie i partnera. Pewnie niebawem wybiore sie z tym do psychologa, lecz na razie jeszcze staram sie sama pewne rzeczy poukladac sobie w glowie, zrozumiec...

Ale przechodze do tematu. Mam nadzieje, ze jakos zwiezle i sensownie uda mi sie wszystko opisac.

Chodzi przede wszystkim o agresje mojego partnera. Zyjemy razem ponad poltora roku. Gdy, przy jednej z klotni, zaczal krzyczec, wrecz wrzeszczec pierwszy raz, bylam w szoku. Po tym wydarzeniu staralam sie z nim porozmawiac dlaczego, czy az tak go zdenerwowalam itp itd... przez kilka miesiecy po kazdym takim incydencie obiecywal,ze bedzie sie staral tak nie robic, ze jego krzyk bierze sie z dziecinstwa, ze w ten sposob nauczyl sie wymuszac to na czym mu zalezy itp itd....

po jakims czasie - kilka miesiecy temu, stwierdzil jednak ,ze on w zasadzie nie czuje sie winny temu,ze krzyczy, ze to wszystko moja wina. bo jak twierdzi, jego krzyk bierze sie z tego, ze ja mam do niego o cos pretensje... staralam sie go zrozumiec, uwazalam, jednak, ze nawet jesli ktos ma do kogos zastrzezenia o cos, to nie powinno to powodowac az takich napadow agresji - dla mnie to niezrozumiale.... zaczelam sie lapac na tym ,ze nawet mojemu parnterowi nie moge uwagi zwrocic, w kulturalny, moim zdaniem nie pretensjonalny spoosb, zeby juz ow partner nie popadal w szal, nadal po wszystkim twierdzac ,ze to moja wina, a juz mowie konkretnie czemu:

1. bo mam do niego zastrzezenia

2. bo przeciez on( w moim odczuciu ,w tonie totalnie agresywnym) , mowi mi ,zebym sie zamknela, bo bedzie wrzeszcal - czyli ostrzega przed incydentem. kiedy "sie zamykam" on juz jest obrazony, w ogole nie chce gadac.... kiedy probuje na spokojnie z nim porozmawiac raz jeszcze, on nie wytrzymuje, zaczyna sie awantura, ktora konczy sie tym ,ze ja zaczynam plakac ,gdyz slysze od niego wiele nieprzyjemnych slow w wielu kwestiach, poza tym czuje sie bezradna w tym wszystkim... bo proby zalagodzenia sporu, koncza sie fiaskiem... na koniec on sie obraza ,nie odzywa sie w ogole do mnie i nie ma juz ochoty gadac , nawet i przez kilka dni....

3. kiedy juz od razu ja biore wine na siebie , przepraszam go za to, ze mialam do niego uwagi o cos, on mi mowi, ze nie chce moich przeprosin ,ze juz za pozno... kiedy prosze go, zeby przyjal moje slowa , gdyz sa szczere, ze nie chce go zloscic ,denerwowac ...to on mi na to: to po co gadasz. zamknij sie/ nie odzywaj sie/ nie mam ochoty w ogole gadac.... gdy probuje jednak polubownie jakos rozladowac te zla aure, oczywscie konczy sie z jego strony napadem szalu....

 

moze rzeczywiscie powinnam nic nie mowic ,kiedy on tego chce. natomiast ciezko mi sie poruszac w atmosferze zlosci i ciaglego obrazania.a tez ciezko mi sobie wyobrazic , ze w zyciu nie zwroce mu uwagi w zadnym temacie, tylko i wylacznie z tego powodu, zeby on sie nie obrazil....

staram sie stosowac technike: mow o swoich odczuciach ,a nie o drugiej osobie ( gdyz wtedy ona czuje sie po prostu zaatakowana i sie broni). jednak po pierwsze nie jest to dla mnie latwe ( zostalam wychowana przez matke, ktora cale zycie czepiala sie mnie o cos ,nigdy nie bylo dla niej dobrze,zawsze cos znalazla - staram sie nie wprowadzac tego w zycie, mam swiadomosc, ze wiele moich rzeczy wynika rowniez z tego), poza tym trudno uczyc sie nowych rzeczy, jak sie komunikowac na nowo - ale staram sie, jednak i tak ,gdy zaczynam tylko i wylacznie mowic o sobie, to moj parnter mowi :aha no to przeze mnie przeciez ( choc w zadnym z moich zdan nie pada nic na temat parntera, mowie tylko i wylacznie o sobie, o swoich uczuciach), no ale i taka sytuacja konczy sie obraza z jego strony i nie odzywaniem sie.

 

wspomnialam wczesniej ,ze przy takich wrecz awanturach , zaczynam czesto plakac...kilka razy wpadalam nawet w histerie, co nigdy w zyciu mi sie nie zdarzalo. ciezko mi sobie radzic z placzem. przy kazdej klotni staram sie zaciskac zeby, zeby nie plakac, lub wychodzic do lazienki aby partner nie widzial, ale lzy i tak w wielu momentach same ciekna, na co juz wplywu nie mam. mojemu parnterowi nie odpowiada to,ze placze. powtarza:" jak ty placzesz ,to ja krzycze. mi przeszkadza twoj placz i nic z nim nie robisz ,to ja nie bede nic robil z krzykiem ,ktory przeszkadza tobie".

moze ja nic nie rozumiem ,ale w jaki sposob mozna porownywac te dwa stany - placz i agresje... ???? jak mozna wyeliminowac calkowicie placz z wlasnego zycia? ale moze to ja nie pojmuje tej kwestii, moze moj parnter ma racje?? chcialabym tez poznac wasza opinie w tej kwestii. lub opinie osoby, ktora zna sie na takich sprawach.

 

jesli chodzi o godzenie sie po klotni. parnter moj obecnie przyjal zasade: " nie przeprosze, nie moja wina". powiedzial mi ,ze probowal zachowywac sie po klotni tak jak ja mowilam ,ze chcialabym zeby to wygladalo ,ale on nie bedzie tego robil. obecnie sytuacja wyglada tak, ze on nie robi nic ,w ogole sie nie odzywa ,przy okazji chcac,zeby sytuacja byla w miare normalna. ja probuje w tym czasie rozmawiac z nim normalnie, zachowywac sie w miare normalnie. ale ,dla mnie jesli po takiej awanturze, nie ma rozladowania emocji w formie przeprosin, wybaczenia sobie itp itd - nie potrafie udawac, ze atmosfera miedzy nami jest normalna. nie wiem wtedy o co mu chodzi ,czy nadal jest obrazony,czy nie .... czy mam sie nie odzywac ,czy odzywac itp itd - oczywiscie proby nawiazywania rozmow na ten temat, nie przynosza rezultatow.... parnter uwaza ,ze wszystko jest okej , a mi oczywscie cos nie na raczke i sie czepiam....

 

to mniej wiecej wyglada tak po krotce. bardzo prosilabym o odpowiedzi. jestem pogubiona. nie wiem co robic. zalezy mi na tym zwiazku ,ale nie za bardzo wiem ,jak go starac sie ratowac.... i w ogole czy jest sens?!

 

ps. na sam koniec dodam jeszcze, ze gdy awantura siega juz wyzyn. parnter bez slowa wyjasnienia potrafi wyjsc z domu ,nie mowiac gdzie idzie itp itd... a ja siedze zaryczana w domu i nie wiem co mam robic...

czesto, tez wychodzi i idzie do sklepu po piwo ( wie ,ze strasznie tego nie lubie ,ze mnie to boli , czuje ,ze robi mi na zlosc, chce pokazac ,ze nie liczy sie ze mna i z moim zdaniem - tak czuje)

z gory dziekuje za odpowiedzi

pozdrawiam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W giga wielkim skrócie, bo nie bardzo mam jak dokładnie przeczytać całość...

 

moze rzeczywiscie powinnam nic nie mowic ,kiedy on tego chce.

Tak by było najlepiej.

Ogólnie warto zapamiętać, że niezależnie od tego, czy ktoś krzyczy słusznie czy nie, w nerwach nie ma dyskusji, więc zaczynanie jej jest z gruntu błędne.

 

Problemem jest nie tyle - moim zdaniem - jego agresja sama w sobie, ale fakt, że on jej nie uważa za problem i nie widzi winy po swojej stronie, uważa, że jest rozgrzeszony z wybuchów, bo Ty je sprowokowałaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak by było najlepiej.

Czyli pozwolic sobie zamknac usta krzykiem? Nie, tak nie byloby najlepiej.. to pierwszy krok do zastraszenia,

on w zasadzie nie czuje sie winny temu,ze krzyczy, ze to wszystko moja wina. bo jak twierdzi, jego krzyk bierze sie z tego, ze ja mam do niego o cos pretensje..

Wiesz jaki jest jest standardowy tekst damskiego boksera? "Widzisz do czego mnie sprowokowalas ?To Twoja wina" ..ciekawe kiedy pierwszy raz Cie uderzy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boje sie ,ze moze nie potrzebnie angazuje sie w ten zwiazek... moze powinnam uciekac stamtad???

wlasnie nie chce czuc sie zastraszana ani jak ofiara, a czasem mam wrazenie ,ze zaczynam sie tak czuc przy nim...

 

Niezły psychol z niego. Nagraj te jego krzyki i mu to puść w najbardziej zaskakującym momencie np. podczas obiadu z rodzicami;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tashja, uciekaj od tego typa. Jest agresywny, pozbawiony empatii - nie ruszają go Twoje łzy, dla mnie to psychopata. Próbuje Cie zastraszyc i zmanipulować, a Ty jeszcze szukasz winy w sobie :nono: nie myśl, że go odkręcisz - jemu jest tak dobrze, inaczej sam by się chciał zmienić. To co opisujesz wygląda jak układ dręczyciel-ofiara. Ty jestes bezradna, a on się wyładowuje i uważa za usprawiedliwonego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×