Skocz do zawartości
Nerwica.com

NIe mam pojecia co mi jest :(.


cynn

Rekomendowane odpowiedzi

Nie pierwszy raz bez wyraźnej przyczyny rozpieprzyłam się wewnętrznie. To przydarza mi się co jakiś czas od kilku lat. Teraz jest tak źle, jak jeszcze nie było. Potrafię bez powodu nagle się zdenerwować i zacząć na kogoś krzyczeć (ostatnio w taki sposób wyrzuciłam znajomego w środku nocy z mieszkania). Wyraźnie czuję, że mam serce, bo cholernie mocno bije. Rączki się trzęsą, aż papierosa trudno odpalić. Dominującą emocją jest strach. Był u mnie na parę dni przyjaciel (mieszkamy ok. 300km od siebie) i zamiast się tym cieszyć, wszystko spieprzyłam. Nie miałam siły wstawać z łóżka i żyć, nocami upewniałam się, że leży obok mnie i płakałam ze strachu, że mogę go kiedyś stracić. Lubię siedzieć na parapecie po zewnętrznej stronie, ale ostatnio musiałam zejść - zaczęłam patrzeć w dół i czułam, że zaraz mogę skoczyć. Zaczęłam bać się brać do ręki noża czy nawet szklanych czy porcelanowych naczyń, bo widzę jak je rozbijam i tnę się odłamkami. 7 lat temu miałam próbę samobójczą i od tego czasu miałam spokój z takimi myślami, a teraz znów się pojawiają. Wczoraj miałam zajęcia, ale nie miałam siły na nie iść. Dobrze, że dziś mam wolny dzień, bo sił nadal brak, ale jutro czeka mnie cały dzień na uczelni i nie wiem czy dam radę.

Nie wiem, co mi jest. Nigdy nie korzystałam z pomocy psychologa ani psychiatry. Kilkakrotnie chciałam sobie w ten sposób pomóc, ale bałam się. Teraz też się boję, ale chcę. Bo jeszcze bardziej boję się, że bez tego się skończę.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czwartek godz 00.06 na poczatek przepraszam bo moge pisac nie skaldnie i z bledami.witajcie.mam na imie piotr mam 36 lat jestem cukrzykiem i chyba alkoholikiem,ale o tym pozniej napisze.od tydodnia mam klopoty z odduchaniem na tle chyba nerwowym/mam leki spowodowane brakiem powietrza,musze ziewac aby oddychac/bo poca mi sie rece i stopy i brak mi tchu,jestem poddenerwowany,podwyszszona praca serca.we wtorek 11 sty poszedlem rano do pracy jak zwykle po ciezkiej nocy,ktora sie powtarza juz od tygodnia.nie moglem zlapac tchu i chodzilem tak od 7 do 15/dobrze,ze mam fajnych kolegow pracowali za mnie/gdy wrocilem do domu staralem sie odstresowac,wzialem validol,magnez,wczesniej krople nasercowe.pod wieczor/raczej o 2 na ranem/zasnalem i w srode 12 stycz.obudzilem sie wypoczety.TERAZ DWA MIES WCZESNIEJ---u lekarza bylem 23 listopada i wykryl u mnie zapalenie pluc,bylem na chorobowym 9 dni,pozniej bylem do kontroli no i wyslal mnie do pracy.lekarz pow ,ze kaszel bedzie sie utrzymywal do mies czasu.wiec 7stycznia poszedlem do lek ,lek obsluchal mnie nieby nic nie slyszal,ale wyslal mnie na ob,crp czy nie mam jakiegos zapalenia.po tym ciezkim wtorku 11 stycz,ktory wczesniej opisalem poszedlem do lek 12 stycz zobaczyla badania powiedzial,ze zapalenia nie ma ,ale dala mi skierowanie do poradni pulmunologicznej z rozpoznaniem POCHP/lekarz domowy pediatra/po wizycie poszedlem zareistrowac sie do poradni ,wszystko bylo ok,ale pod wieczor zaczely sie dusznosci i lekk przed brakiem tchu,drzenie ciala,mokre stopy i rece,podwyszonne tentno i praca serca wzialem valerin po ok 1 drugi na chwile zasnalem /12 sroda 21.15/,ale obudzilo /sroda 22.10/wypilem melise i nic :( wzialem wczesniej przepisana hydroxyzyne i dalej nic,bede cakal na zmeczenie moze uda mi sie zasnac.czwartek godz 01-01.teraz zaczne od alkoholu pije systematycznie od roku moze 2 lat 1,2 lub 3 razy w tygodniu/piatek,sobota ewent.niedz lub inny dzien w tygodniu,ale sobota to na 100%/przyszly swieta to dalem sobie ognia + obzarstwo od wigilli do 2 stycznia.powiedzialem sobie ,ze koniec z piciem/5 stycznia byly wsteczne imieniny kolegi tez pilem/bylem zadowolony ,ze podjalem taka decyzje.jak na zlosc na drugi dzien zaczely sie wlasnie te dusznosci.Wiec juz nie wiem do kogo sie udac?jakiego lekarza?przeczytalem od groma artykolow,postow i innych publikacji.moje wnioski nerwica po alkoholowa,nerwica serca,astma oskrzelowa lub cos innego w kierunku pluc.moze jest ktos na forum co mial podobny przypadek i jak z nim sobie radzi lub poradzil.pozdrawiam czwartek godz 01-08

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

why_she, cukrzyca i alkohol to nie jest szczęśliwe połączenie .

Kolego jak masz lekarza który leczy zapalenie płuc w 9 dni w warunkach poza-klinicznych to natychmiast zmieniaj przychodnie do której chodzisz . Bo ten lekarz albo kupił dyplom albo pije 7 dni w tygodniu .

Poważnie zmień lekarza ,poproś o komplet badań i skierowanie do kardiologa . A przede wszystkim jak masz cukrzyce to zastanów się nad alkoholem . To ziewanie o którym piszesz jeżeli jest odruchem ..a nie celowym działaniem to może świadczyć o chorobie ułuda krążenia albo niedotlenieniu jakiegoś istotnego organu .

 

Ps ten lekarz leczący zapalenie płuc w 9 dni powinien być nominowany do medycznego nobla .

A jeżeli masz obniżoną temperaturę rąk i stóp i to pocenie nadal występuje to śmigaj w tępię ekspresowym do kardiologa .

 

Dopiero po wykluczeniu przyczyn fizycznych szukaj ewentualnych przyczyn natury psychicznej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

02.14 dziekuje za zainteresowanie.dzisiaj jeszcze zglosze sie na sor.nadal nie spie:(wzialem nastepny validol i nic.teraz zaczyna mnie sciskac w okolicach szyi :( 02.17

 

[Dodane po edycji:]

 

jeszcze raz ja.dolegliwosdci nie ustapily :( poszedlem na sor no i wyszedl lekarz i patrzy na mnie i mowi,ze to nerwica,powinienem isc do psychiatry.osluchal mnie i pow,ze bym poszedl do poradni zdrowia psychicznego.wiec poszlem.mowie psychiatrze co i jak,a on na to mysimy wykluczyc astme i wtedy jak bedziemy wiedziec,ze ona nie ma wplywu to wtedy zaczniemy leczenie.przepisal mi dwa lekarstwa bellergot 3x1 i cloranxen na noc.no i kazal zapisac sie do poradni odwykowej.wzialem ten bellergot no i rozluznilo mnie,ale pozniej moje serce sie zdenerwowalo i czuje nadal niepokoj.dzisiaj ide na terapie grupowa na 16 zobaczymy co bedzie dalej.mam potrzebe pisania nastepny objaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iść do psychiatry? co mi może być?

 

właściwie miałam problem z wybraniem działu, w którym mogłabym zamieścić ten temat, mam nadzieję, że nie wybrałam najgorzej.

moja dziewczyna chce żebym poszła do psychiatry, bo nie radzę sobie ze sobą. może i ma trochę racji. właściwie zawsze kiedy było najgorzej chciałam odwiedzić psychiatrę, ale nie miałam wtedy siły zajmować się tym - znaleźć jakiegoś, zapisać się - a kiedy mi się polepszało stwierdzałam, że kryzys minął, jakoś funkcjonuję i nie będę w kolejkach do psychiatry zajmować miejsca tym, którzy rzeczywiście potrzebują jego pomocy, a przynajmniej bardziej niż ja. właściwie całe moje życie tak wygląda - albo czuję się względnie i uważam, że poradzę sobie bez pomocy specjalisty, albo dopada mnie kryzys i chciałabym tej pomocy, ale nie mam siły się o nią wystarać.

ten "kryzys", to "najgorzej" to stan, kiedy jedyne co potrafię to spać i płakać i przez kilka dni nie wychodzę z łóżka ani tym bardziej z domu, mam myśli samobójcze. potem jakoś uświadamiam sobie, że jak będę tak dalej postępować to zawalę studia, na których mi zależy i zmuszam się przynajmniej do chodzenia na zajęcia. ostatnio taki stan miałam w styczniu, a jeszcze wcześniej w listopadzie, kiedy jak już zmusiłam się do wyjścia z domu, nie czułam się poza nim bezpiecznie, mnóstwo ludzi obok mnie przytłaczało i powodowało jakieś lęki.

tak na codzień to ostatnimi czasy często zdarza mi się płakać albo ni stąd ni zowąd zdenerwować i zaczynać na wszystkich krzyczeć i rzucać przedmiotami (nie żeby talerze się tłukły po ścianach, ale np. zamiast odłożyć telefon na stół, rzucam nim na ten stół). płakać mi się chce non stop szczególnie po wizytach w rodzinnym domu - mój ojciec jest alkoholikiem i mam cholerne wyrzuty sumienia, że zostawiam z nim matkę samą (nie mam rodzeństwa), w dodatku nie mam pracy i to rodzice opłacają mi mieszkanie i życie, a że sami nie mają za dużo pieniędzy, to też budzi we mnie jakieś poczucie winy. o ile relacje z matką mam powiedzmy poprawne, to tych z ojcem nie potrafię określić - bywam w domu raz na jakiś weekend, kiedy trafię na ojca trzeźwego - trochę pogadamy, pożartujemy nawet, jest normalnie, kiedy trafię na ojca pijanego - zachowuję się jakby nie istniał, a jeśli już mnie zauważy i coś do mnie powie, odpowiadam dość zbywająco, kiedy trafię na ojca trzeźwego, który zdąży się upić w czasie mojego pobytu - to mnie rozwala zupełnie. trzeźwy ojciec życzy mi powodzenia na studiach i wyrazi grzecznie życzenie, że znajdę na wakacje pracę, pijany ojciec mówi, że jestem pasożytem. zupełnie jakby mnie odpowiadała ta sytuacja, że rodzice płacą mi za wszystko, a ja nie zapracowuję sobie nawet na mleko do kawy.

ciągle nic mi się nie chce, mogę robić rzeczy, które nie wymagają ode mnie jakiegoś zaangażowania, wysiłku intelektualnego, więc przeglądam wiecznie te same strony internetowe, mało ambitną prasę i oglądam mało ambitne filmy, ale nie pamiętam kiedy ostatnio przeczytałam dla własnej przyjemności jakąś książkę, a kiedyś potrafiłam czytać 2-3 dziennie. jedyne książki jakie czytam to te, które są wymagane na zajęcia, a do ich zaczęcia i tak długo się zabieram, trudno mi się skupić na dłużej i szybko się nudzę. jestem wiecznie zmęczona i nie mam siły na jakieś konkretne aktywności.

mam dość płytki sen, z racji tego, że chodzę spać wcześniej niż mój współlokator, z którym dzielę pokój, potrafię obudzić się, kiedy on rozkłada łóżko żeby iść spać - a to wcale nie jest głośna czynność. jak się obudzę, często mam problemy z ponownym zaśnięciem i potrafię się męczyć i 2-3 godziny. czasem też wydaje mi się, że chce mi się spać, ale kiedy się położę, długo staram się zasnąć.

i rzeczy, które najbardziej przeszkadzają mojej dziewczynie: myślę dość, że tak to ujmę, sprzecznie (np. kiedy jest u mnie i chce iść do domu, przekonuję ją żeby została, a potem zupełnie się nią interesuję, bo w gruncie rzeczy jestem zmęczona jej obecnością i nie mam pojęcia dlaczego ją przekonywałam do zostania, ale wtedy rzeczywiście tego chciałam), żyję na wiecznej sinusoidzie (czyli przez kilka dni potrafię wyglądać na szczęśliwą albo przynajmniej zadowoloną, a potem przez więcej dni mam doła), zachowuję się niezrozumiale (potrafię nagle przestać się do niej odzywać, zachowywać się jak obrażona choć nic mi nie zrobiła, a po jakimś czasie kiedy uświadamiam sobie jak ona się przez to czuła przepraszam ją i mówię, że nie wiem dlaczego tak się zachowywałam - bo naprawdę nie wiem, a najdziwniejsze jest to, że już w trakcie takiego zachowania myślę sobie "co ja robię, przecież ona nie wie o co mi chodzi i ją to boli, a mi o nic nie chodzi" i chcę przerwać to zachowanie, wrócić do "normalności", ale nie umiem), częste zmiany nastrojów w ciągu dnia.

 

zastanawiam się nad pójściem do psychiatry, ale, że nigdy nie byłam trochę się tej wizyty obawiam, co miałabym mówić i w ogóle. przede wszystkim jednak - czy po tym co napisałam widzicie sens żebym tam poszła?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cynn, Nie wiem od kiedy ojciec Twój pił/pije. Doczytałam,ze napisałaś,ze jest alkoholikiem.

Może poczytaj na początek o syndromie DDA.

Przydałaby się Tobie terapia pod tym kątem. Do psychiatry możesz iść, żeby dobrał odpowiednie leki i skierował Cię na terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×