Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 21.10.2019 o 13:04, Aurora88 napisał:

To dobrze, że wiesz, czego potrzebujesz.

Ja trafiłam na psychiatrę, która chciała ze mną rozmawiać o moich ms. Ale jeśli Ty się na tym przejechałaś i jeśli tacy specjaliści nie budzą Twojego zaufania, to jest to zrozumiałe. Dobrze, jeśli możesz o tym porozmawiać z terapeutą. Bo ja myślę, że to co jest Ci potrzebne, to szczera rozmowa o Twoich ms. Z kimś odpowiedzialnym. O tym, dlaczego właściwie myślisz o tak radykalnym czynie? Czy jest coś, żebyś mogła sobie pomóc? I jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, to znaczy, że trzyma Cię jakaś nadzieja. Że aktualny stan się zmieni. Tak zgaduję... porozmawiaj o tym z psychologiem. Zakomunikuj mu, że potrzebujesz szczerej rozmowy o tym, a nie tylko wspomnij, że tak jest. Niech Cię pyta, wypytuje, nie bójcie się tego tematu. Może sama coś odkryjesz.

Proste i skomplikowane, ale mam zamiar głębiej wejść w temat z terapeutą. Widzę że chce mi pomóc, jest naprawdę inny niż inni. Czuję się że go zawiode bo ten stan jest chyba nie do pokonania. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, needsomesleep napisał:

Proste i skomplikowane, ale mam zamiar głębiej wejść w temat z terapeutą. Widzę że chce mi pomóc, jest naprawdę inny niż inni. Czuję się że go zawiode bo ten stan jest chyba nie do pokonania. 

Tak się może wydawać, ale każdy kto z tego wyszedł Ci powie, że da się to pokonać... bo z tego wyszli. Ja miałam wrażenie, że jest to czysto fizyczne, to pragnienie unicestwienia się, że jest poza moją kontrolą. A okazało się, że wcale nie. Że potrzebna jest terapia, rozmowy, samorozwój. Może ten olejek jakoś Ci pomoże. Pisałaś, ze jest po nim lepiej? 🙂 

To dobrze, że jest ten terapeuta. To bardzo ważne, mieć kogoś zaufanego, z kim można szczerze porozmawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Aurora88 napisał:

Tak się może wydawać, ale każdy kto z tego wyszedł Ci powie, że da się to pokonać... bo z tego wyszli. Ja miałam wrażenie, że jest to czysto fizyczne, to pragnienie unicestwienia się, że jest poza moją kontrolą. A okazało się, że wcale nie. Że potrzebna jest terapia, rozmowy, samorozwój. Może ten olejek jakoś Ci pomoże. Pisałaś, ze jest po nim lepiej? 🙂 

To dobrze, że jest ten terapeuta. To bardzo ważne, mieć kogoś zaufanego, z kim można szczerze porozmawiać.

Olejek pomaga, tylko nie na bezsensownosc i tą "śmierć we mnie". Czuję się bardzo martwa mimo że idzie mi coraz lepiej z wszystkim. Jakiś paradoks, chociaż może jednak będzie lepiej niż gorzej w końcu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, needsomesleep napisał:

Olejek pomaga, tylko nie na bezsensownosc i tą "śmierć we mnie". Czuję się bardzo martwa mimo że idzie mi coraz lepiej z wszystkim. Jakiś paradoks, chociaż może jednak będzie lepiej niż gorzej w końcu. 

No to mam nadzieję, że będzie dalej szło lepiej, wierzę w to 🙂 Pisz tutaj, co tam u Ciebie, jak masz jakieś myśli i wątpliwości, to się nimi dziel.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też czasem myślę, że dobrze byłoby umrzeć. Sen to takie "legalne samobójstwo", wymyślone przez przyrodę. Zawsze z radością kładę się o 20-22 do łóżka, zasłaniam rolety i zamykam oko. Jaka ulga, wszystko znika.

 

Musi być na prawdę źle, żeby się wydawało, że śmierć pomoże. Naturalnie człowiek walczy na przetrwanie, ucieka od śmierci. 

 

Kiedyś to sobie tak tłumaczyłem, jak film jest kiepski do go wyłączasz, jak ktoś gada głupoty to mu zwracasz uwagę. Ale żyć? Żyć trzeba i nie dyskutuj. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, naftan_limes napisał:

Też czasem myślę, że dobrze byłoby umrzeć. Sen to takie "legalne samobójstwo", wymyślone przez przyrodę. Zawsze z radością kładę się o 20-22 do łóżka, zasłaniam rolety i zamykam oko. Jaka ulga, wszystko znika.

 

Musi być na prawdę źle, żeby się wydawało, że śmierć pomoże. Naturalnie człowiek walczy na przetrwanie, ucieka od śmierci. 

 

Kiedyś to sobie tak tłumaczyłem, jak film jest kiepski do go wyłączasz, jak ktoś gada głupoty to mu zwracasz uwagę. Ale żyć? Żyć trzeba i nie dyskutuj. :P

O też mam takie przemyślenia. Nawet całkiem takie same 😛 eh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.10.2019 o 23:01, shira123 napisał:

ja ciebie swietnie rozumiem needsomesleep

tez czasem czuje się martwa mimo iż zewnętrznie radze sobie doskonale...

emocje najtrudniej zmienic

 

tez dziś miałam przelotne myśli s.ale niegroźne.

obejrzałam Jokera...bbb.smutny film...

Najgorsze lub najdziwniejsze jest to uczucie, gdy jest normalnie dzień po dniu, nic wielkiego już się nie dzieje, wstajesz. Robisz to co trzeba, i ciągle czujesz "gdy tylko się oderwiesz od czynności" poczucie, uczucie że jakby już nic nigdzie nie czekało na mnie, nic nie sprawiało czegoś że poczuje sens inny niż głód, zmęczenie które zaspokoje, brak zaspokojonej jakiejś tajemniczej potrzeby. Ciągle szukam, testuje, sprawdzam. I wszystko niby jest ok, ale nadal nie to. Taka bezdenna pustka, jakieś uszkodzenie ośrodka bytu tak zwe to. Niemożność ułożenia swojej egzystencji adekwatnie do czasu i miejsca. Dziwne to, i nie wiem już czasmi co odpowiadać na pytanie co mi jest? Co czuje? Bo są momenty te zwłaszcza złe że ja nie wiem jak się czuje, co czuję i czemu jednak jakoś się tak czuję "rozbita" i nie wiem jak wytłumaczyć to uczucie. Skomplikowane..  Wiem. A tak poza tym czas nadal leci, ludzie żyją a we mnie czas się zatrzymał choć idzie do przodu jednocześnie się cofajac. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, needsomesleep napisał:

Najgorsze lub najdziwniejsze jest to uczucie, gdy jest normalnie dzień po dniu, nic wielkiego już się nie dzieje, wstajesz. Robisz to co trzeba, i ciągle czujesz "gdy tylko się oderwiesz od czynności" poczucie, uczucie że jakby już nic nigdzie nie czekało na mnie, nic nie sprawiało czegoś że poczuje sens inny niż głód, zmęczenie które zaspokoje, brak zaspokojonej jakiejś tajemniczej potrzeby. Ciągle szukam, testuje, sprawdzam. I wszystko niby jest ok, ale nadal nie to. Taka bezdenna pustka, jakieś uszkodzenie ośrodka bytu tak zwe to. Niemożność ułożenia swojej egzystencji adekwatnie do czasu i miejsca. Dziwne to, i nie wiem już czasmi co odpowiadać na pytanie co mi jest? Co czuje? Bo są momenty te zwłaszcza złe że ja nie wiem jak się czuje, co czuję i czemu jednak jakoś się tak czuję "rozbita" i nie wiem jak wytłumaczyć to uczucie. Skomplikowane..  Wiem. A tak poza tym czas nadal leci, ludzie żyją a we mnie czas się zatrzymał choć idzie do przodu jednocześnie się cofajac. 

z ust mi to wyjelas...

 

a ludzie nie rozumieją co mi jest, nawet ja sama tego nie rozumiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Aurora88 napisał:

No to mam nadzieję, że będzie dalej szło lepiej, wierzę w to 🙂 Pisz tutaj, co tam u Ciebie, jak masz jakieś myśli i wątpliwości, to się nimi dziel.

 

 

Dzięki ja również się staram wierzyć. 

Aktualnie spełniłam pragnienie posiadania fioletowego ombre na włosach. Jest fajne, zauważyłam że łatwiej mi żyć gdy nie jestem taką "sobą". Mam fioletowe soczewki, też nosić będę. I w ogóle kocham fioletowy i wszystko chce fioletowe w różnych odcieniach fioletu. 

 

Tak poza tym moim dziwnym światem który kreuje sobie, boję się cieszyć często. Bo jakoś mam poczucie że nie powinnam bo zaraz się skończy, jest to schemat z dzieciństwa. Gdy za głośno "czyli wesoło i radośnie" bawiłam się z dziećmi na podwórku przychodzili tacy chłopcy i mnie bili, poniżali zaś w domu gdy za głośno się bawiłam radośnie, ojciec wrzeszczal i bił za to że za głośno i rozwalamy zabawki z siostrami. To dzisiejsza rozkmina. A pojawiła mi się po terapi bo było dość emocjonalnie pierwszy raz, o ojcu i t p. O tym jak zepsół mi wszystko po kolei. Eh. 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, needsomesleep napisał:

Taka bezdenna pustka, jakieś uszkodzenie ośrodka bytu tak zwe to.

 

Uszkodzenie ośrodka bytu. Określenie trafione w punkt.

 

U mnie spokój, nie słychać nawet szumu morza w oddali. Tak cholernie chcę żyć, bardziej niż kiedykolwiek, wbrew całemu bajzlowi w głowie. Działać i być, tu i teraz, bo nikt mi nie da pewności, jakie będzie jutro i czy będzie jutro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, shira123 napisał:

z ust mi to wyjelas...

 

a ludzie nie rozumieją co mi jest, nawet ja sama tego nie rozumiem...

Moim zdaniem jest to też zamrożenie. 

 

hmm czasami czyli co kilka dni ale przeważnie nagle, bez zapowiedzi mam odrzut. Tak sobie muszę wszystko nazywać po mojemu bo inaczej się gubię, i oczywiście jest on zauważalny przez innych. Jest to nagły stan odrzutu świadomości (wypieram jakby to że istnieje, brak mnie we mnie), gdy nie wiem właśnie co czuje i robie się strasznie zmęczona, senna, myślenie za mgłą jakąś i często wtedy np. na ślepo idę przez ulicę, mam wszystko gdzieś. Czuję się za szybą, tekst mówiony do mnie nie dociera, bliscy jak akurat są ze mną dziwią się pytają co jest, czy mi słabo. (pytali, teraz wiedzą że mam odrzut) i patrzą czy aby nie narażam się na coś. Gorzej gdy idę sama, wtedy próbuje znaleźć instrukcje w komórce co robić teraz. Czytam że mam szukać gdzieś miejsca w ludziach aby usiąść, nie ruszać się. Kiedyś nie miałam taktyki bałam się że niecelowo się właduje pod samochód, czy cokolwiek. Wtedy robię się dziwnie taka hmm bezwolna.. 

 

Dobrze że już rzadziej to coś mam, podobno to derealizacja? No nie wiem, dla mnie był to naprawdę chory stan. Mijał po około od 10min do 3h. Czasami trwał kilka dni lecz w lekkiej formie, nie narażalam się wtedy na niebezpieczeństwo ale byłam jak jakaś kłoda, bez wyrazu bez niczego. Aż omijałam lustra i wszystko, marzę wtedy sobie o burce, hijabie i myślę sobie chyba bym mogła być muzulmanką xd. 

 

No ale to mija... Czy masz taki stan? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, karanfil napisał:

 

Uszkodzenie ośrodka bytu. Określenie trafione w punkt.

 

U mnie spokój, nie słychać nawet szumu morza w oddali. Tak cholernie chcę żyć, bardziej niż kiedykolwiek, wbrew całemu bajzlowi w głowie. Działać i być, tu i teraz, bo nikt mi nie da pewności, jakie będzie jutro i czy będzie jutro.

I dziwne jest to że też mam tę "jakby wolę walki" i wolę poddania się też. To co ja chce umrzeć ale żyć, czy żyć ale umrzeć :D hmm terapeuta rzekł mi na to. Chce Pani żyć, to fakt ale nie chce Pani żyć "tak jak teraz" to trzeba koniecznie zmienić.

 

OK, zgadzam się nawet to logiczne po analizie, idzie kolejny problem "zero sił, mimo chęci" nie wiem skąd zaczerpnąć czegoś co sprawi że coś zrobię. Mam jakąś blokadę na energię, motywację i nie wiem jak odpstryknąć to. 

 

Nam morzem żyjesz? Tak dawno nie słuchałam realnego dźwięku morza. Tyle jest pięknych chwil do przeżycia ize nie zdążę. Na nic nie zdążę już chyba. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, takie_tam napisał:

Tak pomyślałem, że zajrzę sobie przed wizytą u psychiatry, zobaczyć co u was słychać i z nadzieją, że czujecie się lepiej niż ostatnio.

@needsomesleep, ech...

@karanfil, dobrze, że trzymasz się życia.

No cóż, takie życie bywa. Raz na wozie raz nawozem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, needsomesleep napisał:

Nam morzem żyjesz? Tak dawno nie słuchałam realnego dźwięku morza. Tyle jest pięknych chwil do przeżycia ize nie zdążę. Na nic nie zdążę już chyba. 

 

Nie, choć kocham morze. Porównuję swoje ms do morza... na początku słychać tylko szum, potem widać morze w oddali, potem podąża się plażą w stronę wody, coraz bliżej i bliżej, woda obmywa stopy... a potem jest już otchłań i brak odwrotu.

Nie chcę już nigdy więcej stanąć w wodzie. A Tobie życzę pięknych chwil każdego dnia - one są i się zdarzają, nawet, jeśli trudno je dostrzec.

 

10 minut temu, takie_tam napisał:

@karanfil, dobrze, że trzymasz się życia

 

Takie małe, rude i ogoniaste mnie tego uczą, bo same żyją zdecydowanie za krótko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, takie_tam napisał:

@needsomesleep Owszem. Próbowałaś coś sobie zrobić?

Trochę nie zbyt te pytanie, takie hmm niebezpieczne. Bo ja powiem że nie to oklame. Dlatego że wstydzę się że tak mój mózg chciał. Prowadził do samounicestwienia to bardzo przykre.. Nie spodziewałam się że naprawdę może twój organizm być przeciw tobie.  Nikt nie chce umrzeć, od tak. Chcemy zwyczajnie przerwać błędne koło tych "cierpien" z bezsilności. Jak o tym rozmyślam że inni też tak mają to nie wiem co mam czuć. Wstręt do natury? Jakby kara od Boga? Jakaś szamanka przeklęła duszę? 😜 ajjj 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, karanfil napisał:

Nie, choć kocham morze. Porównuję swoje ms do morza... na początku słychać tylko szum, potem widać morze w oddali, potem podąża się plażą w stronę wody, coraz bliżej i bliżej, woda obmywa stopy... a potem jest już otchłań i brak odwrotu.

Nie chcę już nigdy więcej stanąć w wodzie. A Tobie życzę pięknych chwil każdego dnia - one są i się zdarzają, nawet, jeśli trudno je dostrzec.

Aaaa, w ten sposób. Cóż, moje ms, są dość krwawe. Te najgorsze a te lżejsze dość dziwne ale to już zbyt chore by w to wchodzić. Powiedzmy że moje ms, są jak wzburzone morze gdzie dotknięcie wody grozi zassaniem do wiru. Na plaży szaleje wiatr i ciągnie do morza.. A ja trzymam się tych lichych drzew :D

 

Pół problem w tym że dostrzegam chwilę, te piękne są często zbyt piękne. Także życzę Tobie ich jak najwięcej. Czasami wierzę w słowa "w życiu piękne są tylko chwile" 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, needsomesleep napisał:

Pół problem w tym że dostrzegam chwilę, te piękne są często zbyt piękne. Także życzę Tobie ich jak najwięcej. Czasami wierzę w słowa "w życiu piękne są tylko chwile" 

 

Dlaczego zbyt piękne? Coś może być zbyt piękne (żeby było prawdziwe)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, takie_tam napisał:

Ot, żeby morze było wystarczająco daleko.

 

Życzę Ci tego. A co do ludzi - nigdy nie powinno się być samemu pośród pustki. Bo wtedy ciągnie już tylko do morza.

Edytowane przez karanfil

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×