Skocz do zawartości
Nerwica.com

Związek z chorym na nerwicę.


Vito

Rekomendowane odpowiedzi

hmm, to co napisałeś ma w sobie dużo prawdy...ja mam tyle energii i staram się go jakoś nią naładować ,czasami się nawet udaje :) - do głowy mi głupiej nie przyszło,że powinnam zwolnić, by on się nie czuł tak bardzo w tyle.. :( ...nie wyciągam go na imprezy,ale na spacery, czasem do kina i do znajomych,z którymi jak sam mówi lubi przebywać...ale moze to faktycznie za dużo...jak wyczuć ten złoty środek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może po prostu go zapytaj? Niech Ci sie wygada, co go męczy, gdzie, w jakiej sytuacji. Zrozum, że niekiedy te proste, wydawałoby się, czynności jak spacer czy kino, dla nerwicowca są udręką. Przede wszystkim pogadaj z nim, jeśli nie zrobiłaś tego do tej pory. Takie niewypowiedziane emocje prowadzą do dużego napięcia. Pewnie do cześci ze swoich objawów w ogóle Ci się nie przyznał, bo się wstydzi. Nerwicowcy mają z reguły niskie o sobie mniemanie, więc o swoich słabościach mówią niechętnie. Zwłaszcza tym, w oczach których powinni uchodzić za wzór wszelkich cnót. Pozwól mu być słabym. Niech nie musi być tym, który Ci daje oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Niech najpierw da je sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aaaricia, poprostu nigdy na nic nie nalegaj, niech on sam decyduje o tym czy jest w stanie podołac danej sytuacji. Na wszystko przyjdzie odpowiednia pora. Faun pięknie Ci napisał- zaczekaj na niego- ta choroba nie trwa wiecznie, a kiedys znow bedzie taki jak dawniej. To napewno troche potrwa, ale mysle ze wystarczy Ci cierpliwości:) Faktycznie osoba z nerwica przy swoim partnerze czuje sie gorsza, podejrzewam ze mężczyzna jeszcze bardziej to przezywa, postaraj się zapewnic go, że tak nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dużo juz rozmawialiśmy i z każdą rozmową mam jaśniejszy obraz tego ,co dzieje się w jego wnętrzu...ostatnia nasza,wczorajsza rozmowa zkończyła sie naprawdę źle, tj. on stwierdził,że go nie rozumiem,a przynajmniej nie tak jakby chciał,że się nasze światy rozmijają i wiele innych strasznych rzeczy...

Sama siebie się od wczoraj pytam, czy ja go rozumiem - myślę,ze na tyle na ile osoba,która nie przeszła nerwicy i nie jest terapeutą rozumieć, czy wywnioskować z rozmów i zachowania moze...Jedno wiem, bardzo go kocham i nie chcę go stracić - stąd też moja obecność na forum...

Mówisz,żebym zapytała - próbowałam, on za każdym razem cos tam odkrywał przede mną - ale wiem że nie wszystko i że się wstydzi,nie chce i boi...i dlatego zwracam się do was z pytaniami...

wiem,że rozmowy pomagają, ale sama ich wolę nie zaczynać- nie chce by czuł,ze chcę więcj wiedzieć,niż on jest mi gotowy powiedzieć...on potrzebuje czasu by się przede mna odkryć - ale mi go nie daje,bym mogła sobie jakoś to wszystko poukładać,"wybadać" i zrozumieć...ciężka sprawa...

 

dziękuje za wszystkie posty :) i czekam na więcej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Aaaricia, ostatnio próbowałam mojemu bliskiemu koledze wytłumaczyc na czym to polega.........hehe:) wiesz, po raz kolejny dochodze do wniosku, ze osoba ktora tego nie przezyła nie jest w stanie tego zrozumiec, mimo najszczerszych chęci. To są tak dziwne rzeczy, ze dla zdrowej osoby to kosmos. Ale Ty nie musisz dokładnie rozumiec tego co on przeżywa wystarczy ze to zaakceptujesz:) np dla mnie bardzo wazne było, by moj facet pamietał w których momentach i sytuacjach sie boje, strasznie by mnie dołowało to zeby przypominac mu o tym w kazdej z nich. Dokładnie okresliłam jakie to sa sytuacje i poprosiłam go by zachowywał sie wtedy w okreslony sposób. Jezeli chcesz sie blizej zapoznac z tematem nerwicy mam na komputerku sporo materiałów o niej, sa tam takze wskazówki dla bliskich osob nerwicowca, moge Ci je przesłać mailem. Mysle ze taka wiedza pomoze Ci zrozumiec go troszke bardziej:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faun zwrócił uwagę na coś ważnego: nerwicowiec nie zawsze nadąża za partnerem.

Dla mnie lepiej było, gdy szło się z przyjaciółmi do pubu. Ale spacer już odpadał, bo bałem się, że sasłabnę, a w pobliżu nie będzie ławki. Często robiło mi się słabo-nogi z waty, oszołomienie (czasami nawet kilkanaście razy w ciągu godziny). Dlatego pewniej czułem się siedząc w pubie niż spacerując po lesie.

Popytaj, co lubi, a czego nie - nerwica znienia sposób spędzania wolnego czasu.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeszlam to samo jakis miesiac temu.Byl wymarzonym facetem dla mnie ja czulam sie przy nim dobrze,bylam szczesliwa.Kiedy go niewidzialam bylam jak struta.Zakochalam sie w nim po uszy.Kiedy sie dowiedzial ze mam problemy,nerwica,depresja podjal decyzje ze odchodzi ode mnie.Tlumaczylam mu ze sie lecze ze na codzien przeciez jestem normalna kobieta jak zreszta widzial.Stwirdzil jednak ze tak bedzie lepiej jesli odejdzie.jednakze chyba lepiej dla niego niz dla mnie.bylam zrospaczona i niemoglam przestac myslec o nim.Do tej pory choc sie podnioslam jest mi bardzo przykro,zlamal mi serce.Zreszta mam zlamane nie poraz piewszy ale zyje i choc boje sie zakochac ...wiesz co ...nie dopuszczam do siebie facetow ktorzy zakochuja sie we mnie a ostatnio mi sie tak zdarzylo ale go odepchnelam bo balam sie ze znowu mi nie wyjdzie.Ale mimo wszystko utrzymuje kontakty z facetami i lubie z nim rozmawiac czasem nawet uda im sie mnie rozbawic.Nie lam sie dziewczyno,nie ten to nastepny a i samemu tez mozna zyc.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest sposób .."nie ten to następny". Miłośc warto pielęgnować i warto o nią walczyć. Ty go kochasz a to już podstawa do dalszej wspólnej walki z chorobą. Ja z tego wyszłam, więc wiem, że NA PEWNO się da. Zaakceptuj go, to facet, a im jest ciężej przyznać sie do słabości.. udaj, że lubisz ten jego styl życia, że lubisz siedzieć w domu, spędzać czas we dwoje.. że jeżeli ma chotę na spacer czy kino, to niech on zaproponuje kiedy. Jesteście razem kilka lat, a tego nie da się przekreślić.. i jemu też nie jest łatwo powiedizeć ... a teraz ochodzę, może przeżywa jakiś dół.. nerwicowiec potrzebuje akceptacji takim jaki jest i nic na siłę... powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!osobiscie cierpie na nerwice lękową i jedyne czego pragnełam przy atakach napadu lęku to tylko tego aby mnie ktos przytulił i potrzymał za ręke.Niby nic takiego wielkiego a jednak.Niestety to nie był mąż ponieważ on nie rozumiał mojego stanu po jakims czasie staralam sie wytłumaczyc co sie ze mna wtedy dzieje i prosiłam aby mnie potrzymał i wspieral.Różnie to bywało ale tak do konca nie wiem czy udało mi siewytłumaczyc jak to jest.Pomagala mi inna bliska osoba trzymała i przytulała i pomogło.Pozdrawiam kochanych nerwuskow,pa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majkaa ja bardzo walczylam o mojego chlopaka i robilam wszystko zeby go przekonac ze sie nam ulozy i ze damy sobie rade.niestety zadne argumenty nie docieraly do niego.wiec po jakims czasie powiedzialam sobie ze zebrac o milosc nie bede i z stad rozwizanie nie ten to inny.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

W końcu i ja tu trafiłem. Po 4 latach życia w zwiazku z osoba chorą na nerwicę. Żeby nie marudzić powiem krótko , współczuję wszystkim chorym.

Za namową żony postanowiłem troche porozmawiać o nerwicy ponieważ nasze rozmowy chyba nie idą w dobrą stronę.

Czasami już nie mam sił na zrozumienie i dochodzi do kłótni.

Niestety po tym co tu poczytałem czuję się jeszcze bardziej zdołowany.

Mam wrażenie , że wielu z was traktuje chorobę jako sposób na życie a tylko niewielu się do tego przyznaje.

http://www.forum.nerwica.com/nerwica-moje-alibi-vt2776.html

W moim związku nerwica urosła do rangi najważniejszej, a przecież mamy synka , rodzinę , dom.

Naprawdę nie wiem co mam myśleć.Zaufanie spada. Kocham swoją żonę ale im dłużej trwa ten stan nerwicy , tym wiara w uleczenie coraz bardziej wygasa.Muszę dodać,że oboje nie stoimy biernie i leczenie podejmowaliśmy u wielu specjalistów.

Może jakieś rozmowy pozwolą mi na inne spojrzenie jeszcze raz na te chorobę.Żona właśnie zaczyna stosować metodę BSM

Zbyt mi zależy na mojej rodzinie aby dac się złamać nerwicy.

A może powinienem nauczyć się żyć tak.

Pozdrawiam i jesli ktoś odpowie postaram sie uczestniczyć w rozmowie.

 

P.s.

Musimy coś z tym zrobić!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako żona chora na nerwicę, bardzo Ci współczuję. Mąż poznał mnie w czasie, gdy zaczynałam chorować, niecałe 7 lat temu. Były różne czasy, lepsze, gorsze. Był czas, że byłam prawie całkowicie zdrowa (trwało to ok. półtora roku), teraz jest bardzo zły okres, praktycznie nigdzie nie wychodzę sama. Mąż jest więc przede wszystkim moim opiekunem, prawie ojcem:-( Pobraliśmy się niedawno, trzy miesiące temu, po bardzo długiej znajomości. Mąż wiedział, w co się "pakuje" i mimo to zdecydował się na ślub z "panikarą", za co bardzo go podziwiam i jestem mu wdzięczna. Stara się mnie wspierać na różne sposoby, ale widze, jak go to wypala, jak czuję się już zmęczony. Często dochodzi też u nas do poważnych kłotni na ten temat. Czasem mówi "ty mnie chyba potrzebujesz tylko do opieki nad sobą". To smutne, ale wiem, że to czasem tak wygląda... Mam nadzieję, że uda mi się zaleczyć nerwice chociaż trochę. Planujemy przyszłość, chcemy mieć dzieci... Jeżeli mogłabym Ci coś poradzić, to powiedziałabym, żebyś znalazł koniecznie jakiś swój, tylko swój "teren", odskocznię. Jakieś hobby, w które nie będzie zaangażowana żona. Wiem, że to strasznie brzmi, ale od osby z nerwicą trzeba po prostu czasem odpocząć, zwłaszcza gdy się ją ma na codzień. Żona powinna to zrozumieć i zaakceptować. Sądzę, że Wam się uda, jeśli oboje angażujecie się w leczenie i ty ją wspierasz. Moje wielkie ukłony, bo każdy mężczyzna powinien być taki:-) Życze powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój związek wygląda trochę inaczej. Kiedy zachorowałam i podjęłam leczenie mój chłopak bardzo się zaangarzował żeby mi pomóc. Może aż za bardzo. Traktował mnie jak dziecko które cały czas potrzebuje opieki. Powiem szczerze że w pewny momencie zaczełam to wykorzystywać. Kiedy miałam nawet niezłe dni i mogliśmy wyjść na spacer mówiłam że źle się czuję. Nie nalegał i zostawaliśmy w domu bo wiedziałam że on to rozumie. Po pewnym czasie zaczęło mi to bardzo przeszkadzać. Może nie "przeszkadzać" ale czułam się jakbym ukradła mu życie. Przestał się spotykać ze znajomymi i czły swój wolny czas spędzał ze mną. Teraz jest inaczej sama wypycham go z domu i widzę że jest szczęśliwy.Wiem że bardzo mnie kocha, ale nie chcę żeby aż tak się dla mnie poświęcał. Powiem szczerze że jak mam dobry dzień to sama z nim wychodzę tylko muszę mieć pewność, że jak będę miała atak to bez słowa wrócimy do domu. Jak na razie mnie nie zawiódł. Teraz nie chcę żeby moja chroba była najważniejsza dla mnie to na razie jest mały "defekt" który trzeba naprawić. pozdrawiam serdecznie :D [/b][/url]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj Janku....

nie wydaje mi sie by dla mnie osobiscie nerwica była metoda na zycie...ja po prostu zaczynam sie do niej przyzwyczajac wiem ze jest co gorsza ucze sie z nia zyc..dla dla mnie ostatni dzwonek by wrocic do normalnosci...

jestem w cudownym zwiazku od 6 lat....mam wsparcie mam oparcie mam wszystko czego potrzebyuje nie mam zrozumienia bo dla zrowej osoby jet to nie mozliwe...

woze ze soba takie dziadostwo na pajaki wszedzie jak wyjezdzamy razem na wakacje to spryskuje tym pokoje hotelowe to juz dla nas norma i standart ..

to jak ptynie kochenie mamy paszporty, tak ja ptyam kochanie may spray na pajaki....

od sob zdrowych zalezy bardzo duzo ..sa dla na przede wszystkim partnerami do których mamy bezgraniczne zaufanie i ta swiadomosc dostarcza na poczucia bezpieczenstwa co łagodzi objawy....wazne jest by walczyc....to jest najistotniejsz, pozdrowienia dla Zony w razie pytan i watpliwosci pisz

Monika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj :) Jestem w związku od 24 lat a od prawie 20 choruje . Jak widać krótko cieszyłam się "wolnością" :) Przeszłam chyba wszystkie stadia rozwoju nerwicy ,od sporadycznych epizodów po zamknięcie się w domu na wiele lat. Nie byłam bierną chorą ,bo walczyłam ... leczyłam się ,brałam wszystkie leki jakie mi zapisywano,i nic było stale zle. Mąż na początku nie wiedział jak mi pomóc ,był jeszcze problem jego pracy ,bo czesto bywało że nie było go w domu nawet kilka miesięcy. Jak wracał łudził się nadzieją że już jestem zdrowa,że przestałam mieć zawroty głowy,częste ataki serca,bóle onkologiczne. Czułam jak oddala się odemnie, bo nie rozumiał mojej choroby zresztą ja też wiele o niej nie wiedziałam . Zmieniło się wszystko jak był taki incydent w moim życiu ,że niestety mogło by już mnie tu nie być (miałam operację) mąż bardziej odemnie chciał żebym tylko była nawet taka roślinka . Bał się wtedy że mnie straci , powiedział mi to wiele lat pózniej. Ja prosiłam go żeby mnie zostawił ,żeby sobie poszukał "normalnej" kobiety bo ze mną tylko się męczy. Nie wiedziałam że te słowa bardzo go bolały ... bo oprócz niego mnie nigdy nikt tak nie kochał . Od rodziców niestety nie zaznałam takich uczuć. zaczeliśmy ze sobą rozmawiać o swoich potrzebach i swoich lękach .Nie miałam pojęcia o wielu sprawach ,a on nie wiedział co ja potrzebuję. Stale go zamęczałam pytaniami czy na pewno mnie kocha i nigdy nie zostawi ,bo tego bałam się najbardziej pustki uczuciowej.Nigdzie z nim nie wychodziłam a jak wracał robiłam mu wymówki gdzie był? Chciałam żeby cały czas poświecał tylko... mnie ,bo przecież jest moim mężem :) Jakże ja błądziłam sama ,zapędziłam się przez takie myślenie w coraz więkrzy obłęd . Żyłam życiem męża i syna ,nie miałam własnych zainteresowań,chciałam być ich ideałem . Męczyliśmy się wszyscy aż olśniło mnie i 5 lat temu przestałam brać leki rozjaśniło mi się w głowie :) męża wyganiam do kumpli żeby sobie chłop odpoczął bo ile można z jęczącą babą wytrzymać (to dla jego zdrowotności) Syna przestałam trzymać pod kloszem :) Każdy z nas robi co lubi ,ale mamy umowę że jeden dzień w tygodniu spędzamy razem . Nie musimy ze sobą rozmawiać tylko wystarczy ze jesteśmy razem. Tak się składa że lubimy las i jeziorka wiec często razem tam się wybieramy . Ja nabrałam pewności że nie muszę być ideałem ,że mogę mieć też wady,przestałam sobie robić z tego powodu wyrzuty.Zaczełam starać się dla siebie robić rzeczy, które sprawiają mi radość. Zrozumiałam że każdy żyje dla siebie a jakie to bedzie życie ...to już tylko zależy od nas samych. Teraz jak mam atak paniki a mam je czasami jak wychodzę z domu to mąż wie jak ma mi pomóc. Może to śmieszne ale jak czuje że nadchodzi i zaczynam odczuwać narastającą panikę i strach i cheć ucieczki w bezpieczne miejsce,odwracam sie do niego i głośno liczę on mnie trzyma za ręce i wtedy szybko przechodzi i czuję się bezpieczna. Tak sobie z tym radzę,oprócz wychodzenia z mężem "trenuje" samodzielne wyjścia ,ale to już są blisko domu. Rozumiem teraz nerwicę i ona mnie już tak bardzo nie straszy . Myślę że twoja żona może boi się że stracisz do niej cierpliwość ,że przestaniesz ją kochać bo jest chora.Rozumiem że możesz mieć dość tych ataków ,ale pomyśl to nadal jest ta dziewczyna którą poznałeś i którą mam nadzieję bardzo kochałeś. Pomyśl czy jak ty byś był chory ona by była z tobą żeby Cię wspierać ? czy by odeszła? czy by miała dość twoich ataków. Ja cały czas uważam że miłość leczy wszystko ,nawet nerwicę tylko na to trzeba cierpliwości i czasu. Mój mąż nadal nie może się pogodzić z moją nerwicą ,zresztą ja również ,ale wiem że mogę na niego zawsze liczyć. Jest nie tylko mężem ,ale najlepszym przyjacielem. Już nie ryczę po nocach z niewiadomego dla mnie powodu ,ale zawsze jak tak było to tulił mnie żebym się uspokoiła .Jak coś mnie boli to stara się ulżyć mi ,oczywiście jak coś się dzieje jemu to potrafię przesiedzieć całą noc przy łóżku "w pogotowiu" . Nerwica nie może być najważniejsza w waszym życiu ( daj to przeczytać żonie) jeśli chcesz zrozumienia i pomocy również musisz tak samo zrozumieć męża .Nie możesz przez nerwicę zaniedbać męża bo on powinien być dla Ciebie ważny a nie twoje złe myśli. Sory że tak piszę ale nie wiem co Cię dręczy jakie masz objawy? A tak wogle to życie we dwoje jest trudne bo trzeba stale dbać o siebie nawzajem i często ustępować jedno drugiemu ,wspierać się .... ach i jeszcze wiele innych rzeczy :) Najważniejsze nie tracić nadzieji na w miarę dobre życie w rodzinie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie.

Dzięki ogromne za odpowiedzi.

No cóż , musiałbym napisać spore wypracowanie aby ująć wszystko co chcę powiedzieć. Dlatego raczej skrótowo odpowiem.

Moją pasją jest fotografia i to od wielu lat. Starałem się przekonać żonę do tego ale nie chwyciła jak to się mówi bakcyla. Trudno.

Jak przekonać mam teraz żone że to jest ciekawe i może jej przynieść choc chwilę zapomnienia i ulgi w tej chorobie. A z tą odskocznią dla mnie to "KRETKA" pomysł jest może swietny , niestety nie mogę wymagać tego od żony . Ona mnie potrzebuje obok siebie praktycznie non stop.

Wycieczki rowerowe możemy zaliczyć do naszych wspólnych zainteresowań tyle ,że nie zawsze może jechać . Właśnie ze względu na ataki , mdłosci i całe to cho.......stwo które ją nęka.

Życie codzienne dostarcza nam dosć stresów i zmartwień i powiem że czasami mam mętlik w głowie. Najgorsze są noce. Pocieszam sie tym że mój syn ma zdecydowanie spokojny sen kiedy tata nie może zasnąć .Poprostu wpatruję się całą nockę jak smacznie spi.

Jesteście wspaniałomyslne w swoich radach jeszcze raz dziękuje.

EVA - postaram sie , może wymyślimy z żoną jakieś doraźne antidotum

na takie ataki. Zepsuły już nam dość wycieczek i wyjazdów.

Dziś jeszcze trochę poczytałem forum i doszedłem do wniosku , że mam o wiele większy problem niż mi się wydawało.Mam 100 tysięcy wątpliwości. Ech. Trzeba mieć siłę Herkulesa , ale kiedys mój syn powie że tata był silnym facetem.

Pozdrawiam Was gorąco i życzę samych słonecznych i radosnych dni

bez cienia paniki.

P.s.

Nie chę zaśmiecać forum dlatego jeśli chcecie coś napisać to proszę na priva.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Janku, co Ty opowiadasz, jakie "zaśmiecać"??? To forum jest dla nas - dla Ciebie! Ja tez chciałabym opisaćpokrótce swój "przypadek".

Otóż mam męża od paru lat. Gdy wychodziłam zamążmiałam nerwicę bardzo słabą i w stadium początkowym: kto nie wiedział, ten się nie domyślił. teraaz jest już trochę gorzej,niestety... Mój mąż mnie nie rozumie, mówi , że to fanaberie rozkapryszonej księzniczki, każe wziąć się w garść i pracować nad sobą. byliśmy nawet raz razem u psychologa, ale mój ukochany powiedział, że ten facet to pseudolekarz i że jako taki jest mi zupelnie zbedny.

Walczę więc sama i z nerwicą i z mężem, który tego nie rozumie i wścieka się na moje"histerie". Nie wiem, czy dlugo jeszcze to pociągnę, mam fatalne nastroje z tego powodu, ciężko mi bardzo...

Pozdrawiam

 

Kama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj: Nigdy nie poznasz w całości tego, co czuje osoba chora na nerwicę. Nigdy. I nie jest to Twoja wina. Psychika płata nam tak złośliwe psoty, zawiłe, że czasami sami siebie nie jesteśmy w stanie zrozumieć a co dopiero osoba zdrowa. Wspieraj żonę albo od niej odejdź. Jeśli zostaniesz, to dam Ci dobrą radę- nie staraj się zrozumieć, Twoja żona napewno walczy o normalność i to Ci powinno wystarczyć. Jedyne, co możesz zrobić to być przy niej. To tak kilka słów ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pełni zgadzam się ze słowami Czarownicy. Nigdy nie poznasz i nie zrozumiesz co czuje człowiek chory na ta chorobę,dopóki sam tego nie doświadczysz. Możesz tylko przypuszczać i wyobrażać sobie. To wszystko. Litość nie może być powodem bycia z drugą osobą.

 

Moje zdanie opiera się na obserwacjach z czasów kiedy jeszcze nie doświadczałam tych stanów. Potem wszystko diametralnie się zmieniło.

 

Eva..zazdroszczę Ci wyrozumiałości męża.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie :) to ja jestem tą żoną o której pisze Janek :)

To jest jego punkt widzenia. Mój jest inny. Owszem , nerwicę mam i to od 4 lat. Próbowałam się leczyć róźnymi sposobami i próbuję nadal. Prowadzę dom i wychowuję synka , kiedy Janek jest w pracy. Gotuję obiady , sprzątam (chociaż róźnie z tym sprzątaniem bywa :) ) jeździmy do rodziny (mimo ze czuję się nieraz fatalnie) . Staram się funkcjonować jak najlepiej. Nerwica nie jest na pierwszym planie i nigdy nie była , choć owszem wielu rzeczy nie mogę robić ( np. jechać na koncert czy na długą wyprawę) . Nie poddaję się nerwicy , ale jak szukam różnych sposobów leczenia (obecnie chodzę na terapię grupową ) to mam obawy przed krytyką Janka.

Tak z grubsza to tyle .

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moj mezczyzna kiedy dowiedzial sie ze mam nerwice i depresje bardzo mi pomogl...

doszlo do tego ze tylko on jest wstanie zadzialac na moje ataki i bezblednie wie kiedy je dostane...

czasem boje sie ze go krzywdze...

ze powinien poszukac kogos lepszego...

bo ze mna bedzie m\u trudno wytrzymac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny, zazdroszczę wam tak wyrozumiałych partneróe...

 

Kama - współczuję Ci, wiem co odczuwasz i jak musi Ci być ciężko...

To straszne, że najbliżsi ludzie nie rozumieją tego, co dzieje się z osobą znewricowaną, a może nie chcą zrozumieć. Idą na skróty i mówią, że to "histerie, egotyczne fanaberie i zbytnie skupianie się na sobie"...

Znam to.

 

B.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emiflo Dlaczego masz obawy przed krytyką męża ? przecież nie siedzisz w domku i nie czekasz na cud ... że nerwica sama przejdzie. Skoro się starasz ,to rób to tylko dla Siebie .A prawo do krytyki kazdy ma tym bardziej jak( wybacz Janku ;) )nie czuje tego co my. Przecież żadna z nas nie chciałaby tak cierpieć ,kazda chciałaby cieszyć się życiem ,rodziną. To co nas spotkało to dodatkowo wzbudza w nas wyrzuty sumienia że nie jesteśmy "sprawne " emocjonalnie. Wtedy każda uwaga ze strony kogoś bliskiego rani jeszcze bardziej ,bo przecież my się przez 24 na dobę musimy starać i pilnować żeby wszystko było w normie. Dlatego ten kto tego nie czuje nigdy nie zrozumie tak samo jak "głodny nie zrozumie najedzonego". Emfilo mimo wszystko dobrze zrobiłaś że namówiłaś męża żeby trochę poczytał , Janku twoja dziewczyna się bardzo stara ale ta paskudna choroba jest tak podstępna że nieraz trzeba dużo cierpliwości i czasu żeby ją pokonać. Piszesz że masz zainteresowania ,że lubisz fotografie ,ale żona nie "złapała bakcyla" ma prawo bo może nie czuć tego... Może ma jakies ukryte zdolności ;) nawet kulinarne coś w czym czuje się najlepiej . Czasami taka pasja pomaga bo pozwala na moment zapomnieć o chorobie. Pozdrawiam was oboje :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.. jestes w wielkim błedzie ze myslisz ze to jest nasz sposób na życie... jesli tak jest to dlaczego wiekszośc z nas nie moze sobie poradzic... skoro to tylko sposób mozemy go zmienic prawda?? a My chozy nie mozemy.. nerwica to choroba emocji trudna do wyleczenie.. jedyne co mozesz zrobic to być wsparciem.. ja rozstałam sie z kim bo nie miałam takiego wsparcia... małymi kroczkami do przodu a bedzie dobrze... ja choruje od dwóch lat i jeszcze mam troszke siły by stwierdzic ze mozna wyzdrowiec.. pozdrawiam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×