Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD Choroba Afektywna Dwubiegunowa


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Dlatego kochana Moniko że drugi pobyt w szpitalu zawdzięczam pracy. Nakręciłem się tak bardzo, awansowałem i jak zaczęły się problemy na milionowe kwoty, to samopoczucie zaczęło lecieć w dół pomimo że wyprowadziłem wszystko na prostą. Po prostu rozjazd przestawił się w drugą stronę i leciałem w dół pomimo lekarstw.

Pracowałem do ostatniego dnia przed szpitalem. Prawdziwe minimum nastąpiło w szpitalu. Polega to na tym że organizm nie może cały czas funkcjonować w hipo.

Jeżeli hipo jest łagodne to może trwać dłuższy czas. Natomiast jeżeli depresja jest silna to może krócej trwać. W moim wypadku wychodzi chyba na zero. To jest tak dziwne że jak jestem w hipo to wydaje mi się że w tym stanie spędziłem większość czasu. Natomiast jak jestem w depresji to większość czasu spędziłem w depresji. Polecają prowadzenie dzienniczków.

 

_KaPo_ - ja też jak jestem w hipo to zaczynam popijać Po pracy siadałem z drinkiem przed lopkiem i popijałem sobie. Pomimo że obiecywałem sobie że już nigdy. Ale jak wspaniale się wtedy człowiek czuje. Coś niesamowitego. Pływałem sobie w Morzu Czerwonym wśród raf z żoną i wnuczkiem. Teraz grasują tam rekiny. To taka dygresja.

 

RafQ - większość chadowców pije alkohol. Związane to jest i z depresją i z hipo. Lecz nie każdy zostaje alkoholikiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego kochana Moniko że drugi pobyt w szpitalu zawdzięczam pracy. Nakręciłem się tak bardzo, awansowałem i jak zaczęły się problemy na milionowe kwoty, to samopoczucie zaczęło lecieć w dół pomimo że wyprowadziłem wszystko na prostą. Po prostu rozjazd przestawił się w drugą stronę i leciałem w dół pomimo lekarstw.

Pracowałem do ostatniego dnia przed szpitalem. Prawdziwe minimum nastąpiło w szpitalu. Polega to na tym że organizm nie może cały czas funkcjonować w hipo.

Jeżeli hipo jest łagodne to może trwać dłuższy czas. Natomiast jeżeli depresja jest silna to może krócej trwać. W moim wypadku wychodzi chyba na zero. To jest tak dziwne że jak jestem w hipo to wydaje mi się że w tym stanie spędziłem większość czasu. Natomiast jak jestem w depresji to większość czasu spędziłem w depresji. Polecają prowadzenie dzienniczków.

 

Wiesz Rambo123, moja terapeutka z pewnością by powiedziała,ze to są takie skrajności, w ktore popadasz.Albo jest źle, bardzo źle,albo naprawdę świetnie, wręcz niesamowicie. Czyli nie ma tego wypośrodkowania. Ale my mamy różne zaburzenia. Więc nie chcę uogólniać.

Ja to rozumiem tak,że Twój organizm w większości funkcjonował na bardzo wysokich obrotach, był przyzwyczajony do funkcjonowania na wysokim poziomie adrenaliny, gdy jej brakowało .....z wycieńczenia....bo wiadomo....ileż można funkcjonować na górnej granicy.... popadałeś w depresję.

Ja nawet nie wiem czy tu chodzi o pewnien sposób wypracowania w sobie metody na dostrzeganie nie tylko bieli i czerni hipo i depry), ale tej szarości (normal).

Rambo 123ja nie rozumiem Twojego zaburzenia.Tak jak Ty nie rozumiesz mojego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdziwym niebezpieczeństwem dla bliskich chorego jest jeżeli wpada on w manię. Ja na szczęście jeszcze manii nie miałem. Lekarze mówią że już nie będę miał.

 

[Dodane po edycji:]

 

Napisaliśmy post równocześnie. Ja mam stwierdzony chad. Przed emeryturą też dostawałem depresji lecz potrafiłem to przetrzymać bez lekarstw.

Jutro zacytuję kilka przykładów z zachowania chadowców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

RafQ, RafQ z jednej strony cieszę się,że masz wyjście awaryjne czyli plan, wg którego masz zamiar kupić ten bilet w jedną stronę, zawsze to jakaś droga. Z drugiej strony trochę martwię się bo nie wiem co masz na myśli. Martwię się bo odbieram ten Twój plan jako ostateczność, bo tak to przedstawiasz. Chyba,że ja to źle odbieram.

 

Dobrze to odebrałaś.Mój plan jest modyfikacją planu Roberta,którego jednak nie wykonał.

Wiem jak czułem się przed chorobą więc mam odnośnik i porownuje tamten czas do tego co odczuwam teraz.

Ostatni okres który pamiętam to czerwiec 2004.Potem nastąpiło urwanie się filmu a mój mózg po prostu rozpadł się na kawałki.Przeniosłem się do innego równoległego wymiaru.Mam taką derealizacje że bez benzo nie widze głębi obrazu i wszystko wydaje się płaskie niczym obraz w 2D.

Walcze sześć lat,które były jednym wielkim koszmarem i nie mam już sił.

Ból nie do opisania.Tak bym chciał znowu móc wychodzić z przyjaciółmi jak za dawnych lat,spotykać się z dziewczyną czy po prostu iść wieczorem na spacer po mieście.

Sześć długich lat w pełnej izolacji a chwile jakie spędziłem ze znajomymi można policzyć na palcach jednej dłoni.

Za duży ból żeby to wszystko dalej znosić.

 

Nie będe opisywał co mam zamiar robić.Moge porozmawiać ewentualnie na priva.

 

Dzięki za miłe słowa i wsparcie.

 

Mam nadzieje że Wam się uda.Komuś przecież musi się udać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm jednym pomaga psychoterapia a innym nie. Lekarze wolą często leki - bo tak taniej i prościej. Jak leki wystarczają to faktycznie nie trzeba innych terapii.

 

Dla mnie emocje i rozmawianie nich, o życiu, o tym jak i dlaczego, szukanie w sobie skomplikowanych odpowiedzi... i pytań. Tak - dla mnie to bardzo pomocne.

 

Bo wyżalanie się to raczej tylko w największych dołkach - i to do tylko by doraźnie przetrwać. Samo żalenie się i głaskanie po głowie w moim przypadku chyba nic nie leczy.

 

 

A czy ktoś woli kasę czy kogoś bliskiego? Dla mnie sprawa jest oczywista. Przecież za kasę nie kupię sobie od nikogo uczucia (chyba, że do kasy). Jak jest dobrze (z kimś np.) to kasę można spokojnie zarobić. A co z kasy przyjdzie gdy poza tym jest źle? Ale rozumiem, że można zwątpić, albo naprawdę nie potrzebować bliskich relacji z przyjaciółmi, albo z kimś - tym/tą jedyną.

 

 

 

 

Tak swoją drogą zastanawiam się jak odróżnić CHAD od zwykłych wahań nastroju?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amon_Rah, OIOM wcale nie jest taki fajny, leżałam... :? Źle Rafał zrobiłeś, że nie podałes jakie leki bierzesz...bo naprawdę możesz się nie wybudzić z narkozy :-|

Wasz plan awaryjny mnie rozpitala. Chociaż zawsze to JAKIŚ plan...

Czy patrzyliście chociaż na wszystko to z nim związane pod kątem długoterminowym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika tak swoja droga wole pic niz palic fajki.Widzisz ty sie brzydzisz alkoholem a ja fajkami.Napisze jedno tak naprawde nikomu nie ufam nawet lekarzom,moja przyszlosc i zdrowie to jedna wielka niewiadoma.Ostatnio zapierdiel mam caly dzien na studiach(zajecie troche daje ulgi zawsze to fakt).Tak na lekach to czuje sie jak zombi ale lepsze to niz wegetacja na trzezwo.Niektorzy niestety nie potrafia sobie zapewnic chwili trzezwosci nie piszac tu o normalnosci i pozniej sie rozpoczyna skakanie z okna itp.Niektorzy narzekaja na nudne zycie ,ze sa samotni itp,a ja napisze jedno ze moje zycie jest na pelnych obrotach niestety w negatywnym sensie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Monia, nie wiesz, jaki RafQ ma plan awaryjny??? Ten sam co ja... :D

Jak już będzie nie do zniesienia to wziąć pistolet i strzelić se w łeb. I ot, przyczyna bólu i problemów sama znika.

U mnie po weekendzie totalna stagnacja, dzisiaj idę na piaskowanie zębów, a w czwartek na wyrywanie 2 zębów, które okazują się być niebezpieczne dla mej egzystencji, przy czym jeden jest oddalony o milimetr od nerwu, który może sparaliżować moją twarz na zawsze. Operacja na leżąco, w żyłę środki przeciwbólowe i oszałamiające, anestezjolog i tego typu sprawy.

fajnie co? Nie wspominając o kosztach. W wywiadzie o lekach napisałem "żadne", może mnie otrują i problem sam będzie z głowy.

Albo wyląduję na OIOMIE i wtedy będziecie mi przysyłać czekoladki. Nie ma tego złego ;)

 

Przestań tak mówić! Mnie się to nie podoba! I jestem zła przez te Twoje i RafQ'a plany.

Będzie lepiej. Przecież była już u Ciebie stabilizacja, nie mów,że cały czas jest źle. Cały czas kierujesz względem siebie agresję. Karasz siebie.

Czy mógłbyś zacząć traktować siebie z szacunkiem?!

Z zębami dobry pomysł,że je leczysz. Gorzej z podejściem.W czwartek masz powiedziec dentyście,że bierzesz leki. Żeby nie było komplikacji.

I oczywiście czekam na relację.

Nie bój się.Jak już będzie po wszystkim to radość z tego powodu zagości u Ciebie.

Wybacz mój ton względem Ciebie.Nie potrzebujesz czasem mamusi? Żeby Cię uspokoiła? Pogłaskała?Wytłumaczyła?

Amonku musisz wierzyć,że wszystko znowu poukłada się!

 

Ka_Po taka babeczka z jajami z Ciebie.

Trochę zmartwiło mnie gdy napisałaś,że tyle czasu trwała u Ciebie depresja. Rok czasu to bardzo długo! Jednak umiesz się motywować. Wyszłaś z tego stanu. To świadczy o Twojej sile i woli do walki i życia.

Co robisz w Sylwestra?

 

namiestnik Szukając w sobie skompikowanych pytań i odpowiedzi powodujesz,że zaczynasz rozwiązywać konflikty wewnętrzne.Szukasz wyjścia. Masz wrazenie,że kiedy tak bardzo próbujesz zrozumieć dlaczego jest tak , a nie inaczej, czujesz się jak w zagmatwanym, długim korytarzu, albo labiryncie? Czujesz się zmeczony?

Obwiniasz siebie albo kogoś o to,że obecnie musisz zmagać się z zaburzeniem/chorobą? Czy masz inny pukt widzenia na tą sytuację?

 

RafQ dlaczego nie piszesz?

Nie mogę uwierzyć,że chcesz się poddać!

Gdybyś np. zmienił pracę, poznał kogoś, zamieszkał w innym miescie, miałyby te zmiany wpływ na Twoje samopoczucie? Jak myślisz?Zastanawiałeś się nad tym?

 

[Dodane po edycji:]

 

esprit, Pawle pozdrawiam!Coś rzadko tu zaglądasz. Co u Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, tak. A czasami czuję, że to labirynt bez wyjścia. Tzn. opadają nadzieje, że to wyjście jest. I zastanawiam się na ile nauczyłem się w nim żyć a na ile jeszcze mam siły by wyjść.

 

Zapewne jestem w stanie znaleźć wiele osób które mogę obciążać tym, że coś mi zrobiły. Jednak wiem też, że pewnie większość ludzi na moim miejscu poradziłaby sobie i nie miałaby takich problemów. Więc... coś jest we mnie nieodpornego na warunki z zewnątrz. Coś co czasami nie pozwala mi rozwiązać problemów, każe stać w miejscu. Coś co czasem nie pozwala nawet uciec. A przede wszystkim coś co powoduje, że przejmuję się sprawami którymi nie powinienem się przejmować. Do tego cały kosz wyuczonych zachowań i odpowiedzi tłumaczących dlaczego tak właśnie jest a nie inaczej. I okłamywanie siebie samego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz mój ton względem Ciebie.Nie potrzebujesz czasem mamusi? Żeby Cię uspokoiła? Pogłaskała?Wytłumaczyła?

 

Ja bardziej potrzebowałem mocne kopnięcie okrężne na głowe.

I stało się,dostałem to co chciałem ale nie dosłownie a raczej w przenośni.

W nocy kurewski ból brzucha i biegunka całą noc.Rano roztrzęsiony pojechałem do pracy nie wiedząc co mnie czeka.

W pracy mega osłabienie jakbym wybudził się dopiero z kilkumiesięcznej śpiączki a moje mięśnie nie dość że potwornie bolały to ledwo mogłem się poruszać.Oprócz tego wysoka gorączka i objawy jakby mi ktoś robił akupunkture na całym ciele (coś w rodzaju dreszczy).

Pierwsze co zrobilem to doczołgałem się do łazienki i wymiotowałem chyba z 10 min.Nie mogę pić nawet wody bo od razu zwracam.Z pracy wyszedłem (a raczej wyczołgałem się) i postanowiłem iść do lekarza (4km piechotą-niezły pomysł).Musiałem iść bo nie mam urlopu i bez L4 dostałbym szpica w dupe (z bonusem w postaci dwutygodniowego wypowiedzenia) od krawaciarzy z góry.

W przychodni ledwo co kontaktowalem i snułem się na nogach.Przyjęli mnie bez kolejki z nfz chociaz nawet nie mialem ksiazeczki przy sobie.Dostałem leki i zwolnienie.Podejrzenie grypy żołądkowej,jakiegoś zapalenia wirusowego bądź powiklań po nie leczonym zapaleniu zatok.

Zaraz idę sie położyć z powodu wysokiej gorączki,nudności i zawrotów głowy.

 

Po tym doświadczeniu pierdole eksperymenty z dragami,miksami i innym tego typu jebanym gównem.A jak wezme coś i zamiast zejść albo lepiej sie poczuć dostane zapaści albo częściowego paraliżu ciała (jak mój jeden zjanomy)? .Wtedy będe miał CHAD plus bede przykuty do łóżka lub śmigał wózkiem inwalidzkim.

W dupie to mam,wracam do leków i próbuje przetrzymać.Jak wyzdrowieje zapisuje sie na prywatną wizytę,poproszę o diazepam i jednak neuroleptyk.Może będe jebanym zombi ale będe przynajmniej żył.

Posądzałem moją rodzinę o to,że mają wyjebane na mnie ale bardzo sie pomylilem.Po prostu nie rozumieją problemu i nie wiedzą jak zareagować.Jebne sobie w łeb to oni sobie tego nie darują do końca życia.

 

Dobra lece do kibla,bo kolejna "fala" sie zbliża.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyzby Robert lezal w zakażniaku i leczy borelioze?:) Swoja drogą to niebawem zaloze watek o boreliozie i jej wplywie na psychike. Temat ten jest bagatelizowany a informacje o borelioze powinny byc na pierwszej stronie i to gruba czcionka!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_KaPo_ miałaś typowe objawy mani. Wiele głupot można w tym stanie zrobić. Ja manii na szczęście nie miałem tylko hipo. Ze mną coraz gorzej. Miałem iść do lekarza a przełożyłem wizytę na jutro. Wstałem z łóżka wykąpałem się i nie miałem siły aby wyjść z domu. Ciekawe jakie lekarstwa mi przepisze. Współczuję wszystkim kórzy przechodzą depresję. Ja już zaczynam mieć dosyć. Do południa leżałem bezmyślnie w łóżku przerzucając kanały w telewizorze. Czuję pustkę bezgraniczną i ból istnienia.

Chce mi się wyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem. Dziękuję bardzo. Dla _KaPo_ cytat z wypowiedzi dziewczyny chorej na chad.

 

:Mój pierwszy epizod mani o mały włos rozbiłby moje małżeństwo - jeżdziłam autem po Polsce, odwiedzałam starych znajomych, poznawałam nowych ludzi, na szczęście nie doszło do seksu, ale było blisko. Nic do mnie nie docierało - mąż, wtedy nie rozumiejąc jeszcze co się ze mną dzieje, posądzał mnie o romans... próbował różnych metod zatrzymania mnie w domu, ale ja i tak się wymykałam. Wreszcie zabrał mi kluczyki, to pojechałam pociągiem. Mieliśmy wtedy wspólne konto - nie dość że szybko je spustoszyłam, to zrobiłam ogromny debet....kupowałam różne niepotrzebne rzeczy jak szalona........rachunek za komórkę wyniósł przeszło 3 tys. ....wreszcie oświadczyłam, że się wyprowadzam bo zaczynam nowe życie i już nawet wynajęłam mieszkanie. Na szczęście mąż był dzielny i wkrótce trafiłam do szpitala.. Spadek z mani w ciężką depresję skończył się próbą samobójczą. Nie pierwszą i nie ostatnią.

 

Tyle cytatu. Lekarze są zgodni że mania jest bardziej szkodliwa niż depresja. Nie tylko dla nas ale i dla naszych najbliższych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ka_Po dzięki.

 

BTW pamietacie jak Robert kiedyś pisał,że był się zorientować gdzie dobrze wykonują przeszczepy dupy z głową? :mrgreen:

 

Już wszystko jasne dlaczego Espirit jest taki tajemniczy ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba tylko Esprit wie gdzie podział się Robert. _KaPo ja na szczęście nie doświadczyłem mani. I nie chcę. Wystarczy mi hipo. Wtedy jest cudownie. Finanse zawsze ja kontroluję i wychodzimy na tym dobrze. Żona przyzwyczajona do zarobków jakie kiedyś miałem nie potrafi przestrzegać budżetu.

Jeszcze cytat na temat chad - wielu ludziom nie mieści się po prostu w głowie, że jedna i ta sama osoba może być raz smutna, przygaszona, zniechęcona i bez życia, a potem kwitnąca, rozbawiona, ale także szalejąca i grożna.

Ktoś powiedział tak - To przecież jest zupełnie jak w tekście Wierzę w Boga - został ukrzyżowany i pogrzebany, a po trzech dniach zmartwychwstał. Historię o Zmartwychwstaniu też trudno nam pojąć. _KaPo_ kłaniają się w Twoim przypadku neuroleptyki. Z stanu manii szybko wyprowadzają na zombi. Leżałem z chłopakiem który sam się ubezwłasnowolnił na. Opiekunką jego była żona. Niestety ale u niego przważała mania z agrasją. Żona wzywała wtedy policję i odwożono go do szpitala. W szpitalu wyglądał jak roślinka. Lecz jak go wypisywali to był normalny.

RafQ lecz się tak jak i ja. Jestem przykładem jak długo można znosić cierpienia. Wiem że pójdę do pracy, wskoczę w hipo (w obecnym stanie wydaje mi się to niemożliwe) a póżniej nastąpi nieuchronnie depresja. Kiedyś odskocznią i wytchnieniem na chwilę był alkohol. Teraz nie piję i nie mam tej odskoczni. Może jutro ją dostanę od lekarza.

 

[Dodane po edycji:]

 

Chciałem poprawić literówkę a tu wyszło coś takiego.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×