Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Kasiu, z glowa nie ma zartow, powinnas zdecydowanie zrobic sobie przeswietlenie.

Co do terapeutki – to jest uczucie. Tego jestem pewna...

 

polakita,, mieszkam juz poza domem, tak wiec ucieklam faktycznie od rodziny, odseparowalam sie od niej I teraz w ogole nie chce tam wracac, gdyby nie swieta to bym nie pojechala... Problemem jest wciaz moje uzaleznienie finansowe od rodziny, bo wiesz jak jest z moim zdrowiem fizycznym, o stalej pracy nie ma mowy... Probuje sie chociaz powoli wkrecic w korepetycje...

 

Kasiu, Basiu, Wiolu, polakita, nie moge uwierzyc, ze moja mama mnie molestowala, bo dla mnie to bylo normalne zachowanie, tzn. w tym sensie, ze nie znalam innego I myslalam, ze tak jest ok, bo w tym wyroslam...

Wam moglam pokazac to, co napisalam, a terapeutce nie... Bo nie przeczytalam jej tego, wiec nie wie az tak dokladnie jak to wszystko wygladalo. Wczesniej mowilam jej tylko o niektorych sprawach. A I tak powiedziala, ze to bylo molestowanie. To wciaz temat czesciowo zamkniety na terapii. Nie umiem sie przez niego przebic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, cieszę się, że nie zrezygnowałaś z terapii. To było moje marzenie i się zrealizowało.

 

Twoja mama Cię zamordowała !

To jest morderstwo dziecka, to co ona Ci zrobiła to morderstwo, te tortury, które musiałaś przeżywać będąc dzieckiem nie widziałaś z czym one się wiążą, i do dzisiaj nie wiesz.

 

Skrzywdziła Cię bardzo i ważne, żebyś poszła naprzód, żebyś to przepracowała z terapeutką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no, Krzysiu, z tym zamordowaniem to moze bez przesady. ;) Ale faktycznie teraz przez to w zyciu wciaz mam problemy w relacjach, rowniez w sferze sexualnej... :pirate:

Ja niby wiem, ze to co ona robila nie bylo dobre, ale to dla mnie takie normalne! Ze nie umiem o tym pomyslec, jak o molestowaniu. :roll:

Nie wiem co mam zrobic - chcialabym opowiedziec terapeutce dokladnie o tym, co Wam wkleilam napisane, ale nie moge. Juz kilka razy probowalam, ale nie chce mi to przechodzic przez gardlo. Nie umiem sie z tym zmierzyc przy niej. W ogole nie umiem sie z tym zmierzyc. :( Bo sie wstydze tego co ja robilam. Nie tego co mama robila mi. Wstydze sie i brzydze soba, ze moglam byc taka zboczona i ohydna. I choc wiem, ze tak nie bedzie to nie chce o tym dokladnie mowic terapeutce, bo mam wrazenie, ze ona sie mnie zacznie tez brzydzic. Takie mimowolne uczucie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Kasiu, problem w tym, ze ona chce, zebym ja juz jej wszystko mowila, a nie czytala. A ja sie wtedy wkurzam, bo nie potrafie, i koniec tematu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, no to jak się poczujesz na siłach, żeby to zrobić to wieżę w Ciebie !

 

Jesteś bardzo dzielna i dasz radę, ja bym chyba użył tej 5 metrowej żółtej liny gdybym przeżył to co Ty.

Chyba, że Bóg uczyniłby mnie tak silnym jak ty...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, jeśli Bóg by tak chciał to tak.

 

Swoją drogą ostatnio się źle czuję, najpierw czułem nienawiść i ona jakby obejmowała także Boga ;-|, dzisiaj byłem u spowiedzi i dostałem rozgrzeszenie.

 

Najcięższe jest to, żeby sobie przebaczyć no i boję się, że będę grzeszył zatwardziale z premedytacją, bo takich grzechów się nie odpuszcza. :(

Boję się, że chcąc uciec od własnego skrupulatnego sumienia, którym siebie męczę i dręczę uciekam od Boga :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, pamietaj,ze dziecko wyrasta na bazie wzorców, jakie serwuje mu rodzina.

Byłaś mała, nie rozumiałaś co się dzieje, nie byłaś krytyczna w stosunku do matki.Dziecko idealizuje matkę. I nieważne czy ta matka jest alkoholiczką, narkomanką czy molestuje swoe dziecko.Dziecko kochamatkę bezgranicznie bo poprostu nei zna innej matki.

To tak jak z pieskiem, którego zly właściciel bije, przypala, głodzi, trzyma na łańcuchu, który wbija się w szyję psa. Piesek ten pomimo,że jest krzywdzony merda ogonkiem gdy widzi właściciela, podąża za nim, ufa do końca. Nie ucieka od właściciela. Trochę przesadziłam z tą opowieścią......ale tak jest.

 

W czym Ty możesz byc winna? Chyba tylko w tym,że siebie obwiniasz. Nie dziwię się ,ze krzywo to wszystko widzisz. Gdybyś Ty miała dziecko, chciałabyś,żeby miało poczucie winy? Czy wolałabyś,żeby nazywało rzeczy po imieniu i powiedziało Tobie,że to Twoja wina, ze to Ty je molestowałaś?

Zły dotyk boli przez całe życie i mozesz być jego przykładem. Dlatego dobrnij do konca w tym temacie. Jest bolesny dla Ciebie bo siebie obwiniasz, tak bardzo idealizujesz i usprawiedliwiasz matkę,ze całą winę bierzesz na siebie. A to gówno prawda. To matka uczy zachowań dziecka. Ciebie nauczyła takiego. MOże to robiła nieświadomie. Nie chcę w to wnikać. Ale było to złe.

Dlatego złe....bo sobie z tym nei radzisz. Zbyt długo tkwiłaś w takich emocjach. Ciągłe podekscytowanie i wstyd. Podniecenie i wstyd. A do tego nie wiedziałaś czy to właściwe. Skoro się wstydziłaś.......więc nie rozumiałaś tego tak do końca.

Dobrze by było, gdybyś terapeutce o tym opowiedziała. Przeżyjesz to emocjonalnie. Ale przełamiesz się. To Cię może wzmocnić. Proces pogodzenia się może trwać też długo, ale przynajmniej go rozpoczniesz. A to moze wyzwolić i inne emocje u Ciebie. To działa na zasadzie łańcucha. Znowu może być opór, złość, nienawiść. A obok miłość.

Jesteś dzielna. Ja gdybym sobie uświadomiła,że ktoś mi zrobił taką krzywdę nie wiedząc o tym wcześniej...........wolę nawet o tym nie myśleć.

Fakt jest taki,że Twoja sfera sexualności jest zachwiana i jest tego powód. Poradzisz sobie z tym całym balastem.

Pierwszy krok już zrobiłaś, napisałaś nam o swoich przemyśleniach dotyczących najbardziej wstydliwego dla Ciebie tematu. Wstydliwego przed terapeutką. Bo to na niej Ci zależy i może być tak,że boisz się odrzucenia z jej strony. Myślisz,że ona Ciebie za to skrytykuje i obwini. Że powie,że to Twoja wina. Asiu, na miłość boską.........ona nawet tak sobie nie pomyśli o Tobie.

Ja nie myślę o Tobie w ten sposób,że to Twoja wina. Byłaś małym, ufnym, potrzebującym ciepła dzieckiem. I ta część tego dziecka jest jeszcze w Tobie.

Wierzę w Ciebie.

Pomyślałam sobie też,że chciałaś zakonczyc terapię bo przeczuwałaś moment, który nastąpi...właśnie temat związany z powyższym problemem. Teraz dużo dzieje sie też nieświadomie. Boisz się tego więc chcesz uciec.Ja w Ciebie wierzę.Daj radę. Opowiedz terapeutce o tym wszystkim. Zobaczysz,że Cię nie potępi. Sama się zdziwisz.

Możesz jej nawet powiedzieć,że wiesz,że masz juz nie czytać, ale jednak jest to dla Ciebie tak krępujący temat,ze chcesz to na początku przeczytać.

Wszystko ułoży się Joasiu.

Cieszę się,że nie zrezygnowałaś z terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, myślę, że każda mama czasem dotyka swoje dziecko w miejscach intymnych, wiadomo, że kiedy jest małe. Co do masturbacji - to jest nerwica dziecięca i wiele dzieci tak robi. Nie patrz na pewne sprawy przez pryzmat swojej terapeutki. Jej jest łatwo wydać wyrok, że coś jest takie, a nie inne, postawić kropkę. Skąd ona wie, jak naprawdę było? Ja na Twoim miejscu szczerze powiedziałabym mamie o swoich lękach i obawach z nią związanych (delikatnie), żeby zobaczyć jak zareaguje. Nie nakręcaj sobie tego w głowie. I dalej uważam, że Twoja terapeutka jest nie w porządku. Nie podoba mi się sposób, w jaki żeruje na Twoich uczuciach, psychicznie Cię "uwodzi", równocześnie sugerując, że skrzywdziła Cię własna matka, osoba najbliższa Ci na świecie, osoba, która Cię urodziła. Porozmawiaj z mamą, przemyśl to racjonalnie. Na Twoim miejscu jeszcze pogadałabym z kimś w "realu" o Twoim problemie z terapeutką, zapytała się, jak on to widzi.

 

[Dodane po edycji:]

 

I jeszcze jedno... Korba ma rację. Myślę, że to, co czujesz to twór Twojej terapeutki... uzależnienie psychiczne. To Cię na pewno nie wyleczy. Sama nie chodziłam na psychoterapię tak długotrwale jak Wy, ale mam jedną bardzo fajną zaufaną i delikatną panią, do której zaczynam chodzić od stycznia. Ani ona, ani mój pan psychiatra na pewno nie zrobiliby mi takiej krzywdy jaką Tobie wyrządza terapeutka. Ona chyba jest psychologiem po to, żeby wyciskać z ludzi emocje i się nimi żywić. Ciekawe, jak traktuje innych swoich pacjentów. ... Psycholog też może mieć problem, Asiu. Ona chyba ma. Z Tobą związany. Ja bym od niej odeszła, przecierpiałabym swoje i zaczęła z kimś innym.

 

[Dodane po edycji:]

 

Wiesz, co Ci może pomóc? Mówiłaś, że jej czasem nienawidzisz. Powiedz jej do słuchu to, wykrzycz jej to. Ona ma nad Tobą władzę, jej to pasuje, jeszcze na tym zarabia! Tak być nie może. (przepraszam, ale no szlag mnie trafia jak czytam jak ta kobieta manipuluje Twoimi emocjami... ;/ ).

 

[Dodane po edycji:]

 

... mam nadzieję, że się nie gniewasz. ja czasem jestem ZA szczera... ale przejęła mnie Twoja historia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, Skąd możesz wiedzieć,że kobieta manipuluje Asi emocjami? Asia tez nie ma pewności co do tego. Poprostu nie może znieść intensywności przeżywania tych emocji.I co? Zmieni terapeutę,żeby porzucić? Nie wiem czy to dobry pomysł z tą zmianą. Tu też chodzi o stałość w terapii.

Każda matka moze dotykać swoje dzieci w miejscach intymnych? Tylko dlaczego ja nie pamiętam jak mnie dotykała i nie budzą się we mnie takie mieszane odczucia jak u Joasiu? Coś było nie tak. Jeśli Asia nie jest tego pewna, więc chodzi tu o przepracowanie tych emocji.

Jak mozesz mówić,że matka , która nas urodzi zasługuje na miłość bez względu na to co robi z nami? Tak....małpią, niedojrzałą miłość owszem. Ale nie na zdrową miłość. Nawet, jeśli mama Asi zachowywała się nieświadomie skrzywdziła nieświadomie Asię. O to chodzi w tym wszystkim. O zrozumienie. I o emocje, które Asia nosi w sobie, z którymi sobie nie radzi.

Asia kocha mamę. Napewno chce zroumieć to, co się z nią dzieje.

 

Nie chodziłaś na terapię tak długo więc mozesz nie wiedzieć jak rozwija sie związek terapeuty z pacjentem. Relacja jest inna niż na początku terapii. To nie jest jak pstryknięcie palcami....pstryk, zmieniam bo mnie rozwala emocjonalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz nic nie wiem, ja sie w tym wszystkim miotam.

Agnieszko, oczywiscie, ze sie nie gniewam, ciesze sie, ze tak szczerze piszesz o swoich odczuciach w zwiazku z moja historia. Ja juz sie w tym wszystkim pogubilam!!!

Ja juz nie wiem czy w koncu to co robila mama I co robilam ja bylo zle czy nie, czy moze ja po prostu robie problem tam gdzie go nie ma, ja nic nie wiem...

Moniko, masz racje, ze ja przed tym tematem uciekam.

I dalej nie wiem czy powinnam odejsc czy nie. Totalny metlik w glowie.

Z mama w zyciu o tym nie bede rozmawiac, bo sie nie da... Mi sie wydaje, ze ona to robila nieswiadomie, tzn. tez nie wiedziala, ze to jest zle. Jesli jest, bo juz sama nie wiem. Ona tez w zyciu sporo przeszla, byla zagubiona, do tego ma ogromne problemy z niestabilnoscia emocjonalna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu. Ja nie uważam, aby terapeutka Tobą manipulowała. Pisząc, że to uzależnienie miałam na myśli, że to uzależnienie emocjonalne. Nasze (borderów) relacje z ludźmi są bardzo intensywne emocjonalnie. To wpisane w to zaburzenie.

Pisałaś o tym, że moja relacja z terapeutką jest inna. Zgadza się. Dlatego, że od kiedy pamiętam obsesyjnie emocjonowałam się każdą ważną relacją, nieważne, czy to była przyjaciółka, czy to był chłopak, z którym byłam, czy to była matka, która mnie skrzywdziła, czy siostra, której się boję. Najgorszymi koszmarami dla mnie były powtarzające się sny, że robię coś niewybaczalnego i że ci ludzie mnie opuszczają. Na zawsze. Kiedyś przeżyłam bardzo wielką awanturę z mamą i siostrą. Ja zawiniłam. Moje pewne kłamstwo wyszło na jaw. Były bardzo rozczarowane mną. Byłam pewna, że to koniec, że przestaną mnie kochać, że mnie odtrącą. Mam wrażenie, że np. moja siostra sprawia mi cierpienie, choć być może nieświadomie. Jednak zawsze bałam się, że mnie odtrąci, opuści. Właściwie już teraz czuję się odtrącona, czuję się jak outsider, ona ma swoją rodzinę, ja jestem na przyczepkę, a przecież więź między siostrami powinna być silna. Ale nasza nie jest. Ja jestem elementem tej "chorej" rodziny, jestem jak matka, dziwaczka.

Ale do czego zmierzam. Strach, że ktoś mnie opuści stał się rzeczywistością. Ktoś mnie opuścił i wtedy włączył się we mnie instynkt przetrwania, nieświadomy, bo wtedy myślałam, że umrę. To było tak straszne, że powiedziałam sobie NIGDY WIĘCEJ. Oczywiście nie odrazu udało mi się być konsekwentną. Jeszcze parę razy doznałam opuszczenia - czy to odejścia tak po prostu, czy czyjejś śmierci.

Teraz zdarza mi się lubić kogoś, utworzyć coś na kształt zażyłości. Potrafię się zwierzyć. Ale nie potrafię czuć przy ludziach. Lubię moją terapeutkę, ale to wszystko. Wciąż jestem w pewnym sensie zamknięta, ona otwiera moje emocje, ale one wychodzą, gdy jestem sama.

Uciekam od bliskości. Kiedy ostatnio zaczęłam czuć coś do pewnego mężczyzny, po jakimś czasie zauważyłam, że straciłam kontrolę nad tym. Płakałam gdy tylko spojrzał nie tak, albo poświęcił za mało uwagi. Potrafiłam w pracy wpaść w histerię z tego powodu. I wtedy włączyła się autodyscyplina, która powiedziała "nie wolno ci". Nie mogę kochać. Nie mogę być blisko. Nie mogę pragnąć. Nie mogę się uzależnić od osoby. Prędzej uzależnię się od innych najgorszych rzeczy, substancji, ale nie przeżyję potrzeby drugiej, konkretnej osoby. Odczuwam potrzebę bliskości, ale jest ona nieokreślona. Wołam o opiekę, ale nie wiem, jakby to miało wyglądać i być dla mnie bez silnych emocji, które zmiatają z powierzchni ziemi.

Asiu, ja czasem patrzę na mojego kota, którego kocham i myślę sobie "po co ty tu jesteś. kiedyś mnie opuścisz" i wyobrażam sobie, że ona umrze. Kolejna śmierć, nie wytrzymam już śmierci czyjejś.

 

Rozpisałam się i pewnie jest to chaotyczne. Ale ja dlatego nie mogę wejść w taką relację głęboką. Bo się tego straszliwie boję.

 

PS. Byłam u mojej lekarki rodzinnej. Obejrzała moją głowę dokładnie, zajrzała nawet do nosa czy nie ma krwiaka, ponaciskała kości policzkowe i skronie, czubek głowy, niektóre miejsca bolały, ale nie tak mocno. Przecięcie wargi też nie jest niebezpieczne, bo już sie goi. Pochwaliła przykładanie mrożonki warzywnej do twarzy. Notabene dziś znalazłam jeszcze ślady krwi na podłodze. Masakra. Kręgosłup bardzo boli. Mam lek przeciwbólowy, dostałam xanax i stilnox. Może przeżyję święta. No i mam zwolnienie lekarskie do końca roku. I poczucie winy z tego powodu. Choć wiem i czuję, że jestem w rozsypce fizycznej i psychicznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, doslownie jakbys mi z ust wyjela te slowa... Czuje dokladnie tak samo. Jest tak jak piszesz – bo mi terapeutka takze otwiera emocje, ale one wychodza wlasnie wtedy, gdy jestem sama, gdy od niej wychodze. Przy niej tego nie czuje. Za to potem za bardzo i nie radze sobie z tym.

I podobnie takze z opuszczeniem – tak panicznie sie go boje, ze nie mam odwagi sie do nikogo naprawde zblizyc, utrzymac wiezi. Zawsze na bezpieczny dystans. Wyjatkiem jest moja terapeutka. Ale paralizuje mnie sttrach, ze to sie skonczy, a ja na dodatek nie wiem kiedy, mam wrazenie, ze pewnego dnia ona po prostu mi podziekuje, ze mnie opusci, a ja bede wyc z rozpaczy. W kazdym jej zachowaniu dopatruje sie odrzucenia i czuje sie opuszczona. No w kazdym razie w bardzo wielu.

Kasiu, dobrze, ze pojechalas do lekarki, bardzo dobrze. Jakos przetrwamy te Swieta... Ja sie szczerze mowiac az boje. Ostatnio bylam w domu 1,5 dnia na Wszystkich Swietych... Jeszcze nie wyjechalam, a juz chcialabym wracac, autentycznie!!! :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, Tak, zgodzę się z Tobą,że nikt nie jest supermenem. Terapeuta także jest człowiekiem.Myślę,że gdyby specjalista Joasiu nie radzil sobie, to przerwałby terapię. A swoją drogą ciekawe czy terapeutka Joasiu ma superwizora, czy uczestniczy w superwizji. To bardzo ważne,żeby omawiać specyficzne przypadki osób z róznymi zaburzeniami w obecności innych autorytetów.

Moja terapeutka ma dwóch.

 

Nie wiem, ale mam przeczucie,że Joasia jest w dobrych rękach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, To tymbardziej mam przeczucie,że jesteś w dobrych rękach Joasiu. Tak się cieszę, naprawdę!

 

Czeka Cie jeszcze wiele.........ale wszystko będzie zmierzać ku dobremu zakończeniu Joasiu.

 

 

Kasiu Widzisz......mamy dobrych specjalistów.NIe wszyscy odwalają kaszanę.

Ja też mam zwątpienia w terapii...bo już bym chciała,żeby się poukładało. A tak mam ciągłe wątpliwości. Ale one muszą być. Gorzej jakby ich nie było. Wtedy stałybyśmy w miejscu.

 

Kasiu bidulko,współczuję "wypadku".

Ale chyba u Ciebie dzisiaj lepiej?Byłaś zajęta cały dzień. Nie odnosisz takiego wrażenia?

 

 

Gdzie jest Ania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę się z Wami czymś podzielić?

Wiem, że filmiki się wkleja gdzie indziej. Ale ten jest w temacie.

 

Jednym z moich ukochanych, bolesnych filmów jest "Sylvia".

Sylvia Plath jak wiadomo cierpiała na borderlina. Dawno temu, kiedy nie miałam pojecia, że też to mam, zafascynowała mnie jej postać i twórczość. I tak zostało do dziś.

Oto fragment z tego filmu. Porusza mnie do głębi to, co ona mówi i jak mówi między minutami 1.20 a 2.15.

 

Sometimes I feel like I'm not... solid. I'm hollow. There's... nothing behind my eyes. I'm a negative of a person. It is as if I never... I never thought anything. I never wrote... anything. I never felt... anything. All I want is blackness... Blackness and silence.

 

Kocham ten film, ale nie wiem, czy powinnam go polecać. Chciałam jedynie bardzo się podzielić tym fragmentem.

 

[videoyoutube=t8ohKlRPPzc][/videoyoutube]

 

[Dodane po edycji:]

 

Moniko, zwątpienia w terapii to chyba standard.... Wiesz, że ja żyję w przekonaniu, że to mnie tylko wspiera, nie leczy? Ale nie rezygnuję, wsparcie to też... coś ważnego...

 

Wiesz, czuję się dziś fatalnie.

Ale cieszy mnie, że stawiłam temu czoła i byłam zajęta.

Tyle że wciąż boję się świąt i tak jak Asia, jeszcze nie wyjechałam, a już chcę wrócić.

 

A jakie jest Twoje nastawienie do Świąt?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×