Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Kasiu, a mnie się zdaje, że Twoja terapeutka wie, co robi. Ona stwierdziła po prostu fakt, i chciała Ci pokazać jak się zachowujesz na co dzień - bo tak też zapewne jest w Twoich relacjach z innymi ludźmi – nie widać po Tobie jak bardzo cierpisz. W moim przypadku jest zresztą dokładnie tak samo. Nawet ostatnio jak rozmawiałam ze swoją terapeutką o myślach samobójczych to bez emocji, wręcz obojętnie jakby to była rozmowa o zakupach, albo mogłabym się z tego nawet śmiać. Bo tylko gdy zostaję sama moje problemy wracają, i to ze zdwojoną siłą, przy innych ich nie ma, nie pokazuję jak bardzo mi ciążą, bo ich nie czuję, tak samo jak i siebie. Przy innych ludziach wszystko jest ok.

W przypadku borderline myślę, że terapia indywidualna jest jak najbardziej na miejscu, bo sprzyja tworzeniu się silnej więzi między pacjentem a terapeutą. To z kolei umożliwia przepracowanie wielu problemów poprzez przeniesienie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Zobacz co Ci jeszcze pokazała – złościsz się, że ludzie Cię nie rozumieją, nie dostrzegają wagi Twoich problemów, czujesz się nierozumiana. A oni przecież nie widzą, że Ci ciężko, źle – bo Ty tego przy nich nie pokazujesz. Nie wszystko co nam wydaje się jasne, czytelne, widoczne jest takie dla ludzi wokół nas. Nie pokazujemy jak się w rzeczywistości czujemy (bo nie potrafimy tego), a ludzie nie umieją przecież czytać w naszych myślach... Z tego powodu często może dochodzić do nieporozumień, niejasności. Z pomocą terapeutki masz powoli nauczyć się wyrażać swoje emocje przy innych, masz się nauczyć jak być przy nich sobą, a nie grać. I nie być taka jak sobie Ciebie inni wymalują, ulepią. Masz odzyskać prawdziwą siebie dzięki terapii, skończyć z zakładaniem tysiąca masek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, Asieńko, bardzo Ci dziękuję za to, co napisałaś. Wiesz, że mamy tę skłonność, żeby wszystko brać osobiście, jesteśmy przewrażliwione. Bardzo łatwo jest popaść w stan "rzucam psychoterapię". Trzeba jednak złapać minimum dystansu i przyjrzeć się temu. Wiem, że muszę zrobić coś z tymi maskami, bo u mnie przybiera to stan chorobliwy - chorobliwe ukrywanie choroby - niezłe, co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, Asieńko, bardzo Ci dziękuję za to, co napisałaś. Wiesz, że mamy tę skłonność, żeby wszystko brać osobiście, jesteśmy przewrażliwione. Bardzo łatwo jest popaść w stan "rzucam psychoterapię". Trzeba jednak złapać minimum dystansu i przyjrzeć się temu. Wiem, że muszę zrobić coś z tymi maskami, bo u mnie przybiera to stan chorobliwy - chorobliwe ukrywanie choroby - niezłe, co?

 

Kasiu, no ja mam dokładnie tak samo z tymi maskami, ukrywam wszystko i nie mogę inaczej! :( Więc wiem dobrze, co czujesz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, Korba, No tak, przybieramy różne maski,żeby nie pokazać swoich emocji, przede wszystkim tego, jak się źle czujemy.

 

Ale np. u mnie jesttak,że ciągle nie czuję się dobrze. To co? Mam biadolić naokoło,że tak się czuję? Co o tym myślicie?

 

Bo ja np. na dzień dzisiejszy nie nawidzę wręcz jak ktoś np. w pracy, przychodzi i mi zaczyna biadolić. Przed moją chorobą wszystko znosiłam, pocieszałam, doradzałam; chyba mi to nie przeszkadzało....?

Teraz jest tak,że męczą mnie takie osoby. Przykład z dzisiejszej pracy: sekretarka mówi: P. dyr. dzwoniła Pani X. będzie do pani jeszcze dzwoniła,żeby powiedzieć,ze jest na L-4 bo ma pęknietą podstawę palca. Wiecie........zdenerwowalam się tak,że zaczełam wymachiwać rękami mówiąc,że nie mam ochoty z nią rozmawiać,że wiem juz ,że ma L-4,że zastępstwa są ustalone.Że jak zadzwoni, to sekretarka ma jej powiedzieć,że juz o wszystkim wiem. Zadzwoniła bezposrednio do mnie za jakiś czas, zna wewnętrzny numer, ja odebrałam i miłym głosem od razu do niej,że wiem co sie stało,ze ma sie kurować,że zastepstwa są ustalone i,że życzę powrotu do zdrowia. Ona,że dziękuje. A ja "Do widzenia". Jak wypowiadalam do niej słowa gotowało się we mnie, ale udawalam miły głos. No dziewczyny.....przecież nie powiem jej : "Pani X.......po co pani do mnie dzwoni, skoro sekretarka mi przekazala ku.wa,że jest Pani na zwolnieniu. Nie mam ochoty z Panią rozmawiać na ten temat"

Nie wiem co się dzieje ze mną. Czy to nie wyładowywanie swojej złości na pracownikach? Tzn. nie zrobilam tego w stosunku do tej Pani X, raczej wcześniej zlość pokazałam sekretarce, Bogu ducha winnej osobie, która mi tylko przekazała informację. I wciąż mam dylematy. Chodzę zla , tykam dosłownie. Na drzwiach powinnam miec napisane "Uwaga zły czlowiek".

Przyszłam do domu, nawet nie zjadłam, położyłam sie spac na dwie godziny, wstalam niedawno. Miałam takie napięcie,że musiałam się położyć. Teraz też mam, ale mniejsze.

 

Dlaczego nie wiem gdzie leży problem z tą złością u mnie? Uważam się za malkontenta. Naprawdę. Źle mi z tym.

Mam chodzić w pracy i wszystkim naokoło mówic,że lepiej mają sie do mnie nie odzywać bo nie ręczę za slowa? Przecież to jest nienormalne. A może jest tak,że muszę sie nauczyć wyładowywać złość w inny sposób? Dziewczyny, no....doradźcie mi coś...bo zaraz nie wytrzymam.

 

Acha, a o sesji ostatniej nie pisalam. Bo nie wiedziałam co napisać. Babka wie,ze tu pisuję. Zadała proste pytanie" Pani Moniko, jaka jest Pani rola na tym forum"?

NIe wiedziałam co odpowiedzieć.

Miałam jej powiedziec,że dzielę się informacjami-później jej to wydukałam.

A ona do mnie,że owszem,ale co jeszcze, co mi to daje? Nie było juz odpowiedzi. Dostałam jakiegoś zaćmienia umysłowego.

Chodziło jej o to.....ze mam odpowiedzieć moje odczucia na tle grupy, forum. I cisza nastała z mojej strony. Zapytała też czy nie jest tak,że upuszczam pewne emocje, stany po tym co dzieje się na sesji. Nie wiem czy czasami teraz mnie nie oświeciło.......czy chodzi jej o to,ze nie rozumiem tego co się dzieje na sesji i piszę tu o tym?

Kasiu, Asiu......nie wiem. A Wam coś przechodzi przez myśl?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam chodzić w pracy i wszystkim naokoło mówic,że lepiej mają sie do mnie nie odzywać bo nie ręczę za slowa? Przecież to jest nienormalne

 

Mam identycznie.

 

może jest tak,że muszę sie nauczyć wyładowywać złość w inny sposób

 

dokładnie. ja wprawdzie mam inny sposób - na sobie - ale przecież nie tędy droga. trzeba dotrzeć do źródeł złości, a potem nauczyć się ją wyrażać.

 

Chodziło jej o to.....ze mam odpowiedzieć moje odczucia na tle grupy, forum. I cisza nastała z mojej strony. Zapytała też czy nie jest tak,że upuszczam pewne emocje, stany po tym co dzieje się na sesji. Nie wiem czy czasami teraz mnie nie oświeciło.......czy chodzi jej o to,ze nie rozumiem tego co się dzieje na sesji i piszę tu o tym?

Kasiu, Asiu......nie wiem. A Wam coś przechodzi przez myśl?

 

Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Chyba każdy z nas potrzebuje kontaktu z kimś kto dzieli podobne problemy.

Nie wiem, to forum spełnia pewne nasze potrzeby, ale czasem też staje się substytutem - i tu trzeba uważać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapytała też czy nie jest tak,że upuszczam pewne emocje, stany po tym co dzieje się na sesji. Nie wiem czy czasami teraz mnie nie oświeciło.......czy chodzi jej o to,ze nie rozumiem tego co się dzieje na sesji i piszę tu o tym?

Kasiu, Asiu......nie wiem. A Wam coś przechodzi przez myśl?

 

A może chodziło jej o to, że przy niej nie pokazujesz jednak tak do końca jaka jesteś - co czujesz, co myślisz, bo nie wiesz jak zareaguje, czy zrozumie i właściwie zinterpretuje Twój tok myślenia, a nie chcesz, żeby źle o Tobie myślała, chciałabyś, żeby widziała Cię w saych pozytywach, boisz się pokazać jej swoje słabości i ciemne strony? Naprawdę nie mam pojęcia, ale tak mi przyszło do głowy... Że nie pokazujesz jej wszystkich swoich emocji, zwłaszcza tych, które mogłyby zostać przez nią odebrane jako negatywne, boisz się oceny, co o Tobie pomyśli. Że nie reagujesz na sesji, hamujesz się świadomie bądź podświadomie, a potem to odreagowujesz - bo jakieś ujście musi to znaleźć. Każda sesja bądź co bądź jest dość dużym przeżyciem. A na forum jest łatwiej - mamy podobne problemy, jesteśmy sobie bliscy, w dodatku jest to forma piśmienna, więc dużo prostsza niż mówienie o czymś w bezpośrednim kontakcie, jest pewna anonimowość...

 

Natomiast jeśli chodzi o nie rozumienie tego, co się dzieje na sesji to ja tak mam. Dopiero potem wraca mi przytomność umysłu, wszystko sobie przypominam i "oglądam" w głowie jak film. :pirate: W trakcie sesji nie wiem co czuję, co myślę, jak się zachowuję. Cała moja uwaga jest skupiona na terapeutce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, z tym niepokazywaniem siebie... to takie typowe dla nas - tych z zaburzeniami o. Ja pracuję z ludźmi i znają mnie jako osobowość silną (mówią mi to! normalnie szok), kobietę, która wie, czego chce (mam borderline...hyhyhy), radosną, uprzejmą optymistkę (co roku chcę się zabić). Ja jestem trochę taka jak mnie widzą - potrafię odczuwać dużą radość - czerpię ją z przebywania z ludźmi... po czym zaraz zaczynam się ich bać, bać się siebie, wpadać w depresję. Nauczyłam się maskować swoje stany, bo nie wierzę, że kiedyś się ich pozbędę... Kim jestem? Tą silną? Słabą? bo jeśli naprawdę jestem silna (jak twierdzi terapeutka) to dlaczego ciągle odczuwam lęk...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podoba mi się ktoś, podobam się temu komuś. Czuję, że coraz bardziej mu zależy. Pisze czułe słówka... ja uciekam i mam go dość. Scenariusz zawsze ten sam. Dopóki nie jestem pewna jego stanowiska, to mnie to kręci, w momencie kiedy jestem pewna lub prawie pewna... uciekam. Nie znoszę jak czytam lub słyszę: kochanie ty moje, słoneczko, najukochańsza itp. Działa to jak płachta na byka. Od razu sie odkochuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podoba mi się ktoś, podobam się temu komuś. Czuję, że coraz bardziej mu zależy. Pisze czułe słówka... ja uciekam i mam go dość. Scenariusz zawsze ten sam. Dopóki nie jestem pewna jego stanowiska, to mnie to kręci, w momencie kiedy jestem pewna lub prawie pewna... uciekam. Nie znoszę jak czytam lub słyszę: kochanie ty moje, słoneczko, najukochańsza itp. Działa to jak płachta na byka. Od razu sie odkochuję.

 

Wiesz co, ja przerabiam coś podobnego... Zawsze ten sam scenariusz - ktoś mnie bardzo interesuje, kręci dopóki jest niezdobyty, nie w zasięgu ręki. Gdy zaczyna mu zależeć, chciałby czegoś więcej, jest już mój... - ja się wycofuje, bo mnie zaczyna tylko wkurzać. :pirate: Powtarzam ten sam mechanizm za każdym razem. :roll: To nie wiąże się czasem z podświadomym lękiem przed bliskością emocjonalną, przywiązaniem, zależnością od drugiej osoby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam to samo tyle, ze na innym poziomie....jestem w szczęśliwym związku już prawie 9 lat ale dalej boję się uzależnienia. Odkładałam zaręczyny już 2 lata prawie, wiecie dziwne....bo jakby to facet robił to ok...ale żeby dziewczyna się przed tym broniła....musiałam dorosnąć do tego....tyle, ze wizja małżeństwa dalej wywołuje u mnie odruch wymiotny, i chęć odwrócenia się i ucieczki. Nienawidzę być osaczona "miłością i czułością" , czuję zaraz tak jakby brakowało mi powietrza.......Może wiąże się to z podświadomym lękiem przed porzuceniem......jak jest za dobrze, to musi się zje.bać nie? :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, dokładnie tak jest. Przynajmniej mój psycholog tak mówi, że boję się miłości bo kojarzy mi się ona z bólem, cierpieniem, rozstaniem, kłamstwem.

 

Mam oraz faceta jako tego co wykorzystuje, kłamie, oszukuje i rani. Dlatego, gdy jest nieosiągalny to mnie pociaga, gdy widzę, że jest zainteresowany wyszukuję powodów by zerwać znajomość. Mało tego, tak jak Ciebie, zaczyna ta osoba mnie drażnić, jego słowa uwielbienia dl a mnie, bo kojarzą mi się z kłamstwem.

 

Nie wiem kiedy zacznę myśleć inaczej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja za mąż w życiu nie wyjdę.....Choc Adam twierdzi,że to by bylo dobre dla mnie...

A ja wiem,że od razu bym chciala uciec.

 

Ja też sobie siebie nie wyobrażam jako żony... Już sama myśl o tym wywołuje dziwną panikę i chęć ucieczki. :shock::pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoja, no właśnie ja też siebie nie widzę w takiej roli! Ja się po prostu do tego nie nadaję. :pirate::roll:

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja nie mogę teraz już nawet w ogóle nawiązać żadnej bliższej, stałej znajomości, bo gdy tylko ktoś się do mnie zbliża i chciałby związku to ja znajduję jakiś pretekst i zrywam znajomość, odsuwam się. Bo nagle dany facet zaczyna mnie tylko irytować, i mam wrażenie, że się w tej relacji duszę. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, naprawdę mam te same odczucia. Mimo, że ktoś mi się podoba, nagle jednego dnia, jednym słowem potrafi mnie do siebie zniechęcić, wręcz obrzydzić i mam go dośc. Ale jakby sobie poszedł, byłabym zawiedziona i zazdrosna, że mnie olał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, naprawdę mam te same odczucia. Mimo, że ktoś mi się podoba, nagle jednego dnia, jednym słowem potrafi mnie do siebie zniechęcić, wręcz obrzydzić i mam go dośc. Ale jakby sobie poszedł, byłabym zawiedziona i zazdrosna, że mnie olał.

 

Czytasz w moich myślach. :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja potrzebuję, żeby ktoś się mną zaopiekował :why:

 

I tu jest świetny paradoks - ktoś kiedyś powiedział mi, że nie może być ze mną, mimo że mnie kocha, bo ja jestem taka samodzielna, niezależna i mądra. Że potrzebuje szarej myszki, którą będzie się mógł zaopiekować... :( Myślałam, że wtedy zaciacham się na amen. To były najprzykrzejsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja potrzebuję, żeby ktoś się mną zaopiekował :why:

 

I tu jest świetny paradoks - ktoś kiedyś powiedział mi, że nie może być ze mną, mimo że mnie kocha, bo ja jestem taka samodzielna, niezależna i mądra. Że potrzebuje szarej myszki, którą będzie się mógł zaopiekować... :( Myślałam, że wtedy zaciacham się na amen. To były najprzykrzejsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszałam.

widocznie nie był dla Ciebie odpowiedni. Jak facet chce się tak bardzo kimś opiekować to niech sobie dziecko zrobi. Nie rozumiem tego trochę. Że niby taki wzmożony instynkt? Ty przecież nie masz być taka jak on chce...

 

Ale się dzisiaj zryczałam na terapii. Nie mogłam przestać, chyba przez 20 min łzy mi same ciekły. Zrozumiałam coś, teraz mi lepiej, lżej.

 

Odnośnie związków - coś się u mnie dzieję, ale boję się tego. Boję się odrzucenia. Ale rozmawiałam z nim i w sumie podsunął mi bardzo dobry argument - gdyby tak cały czas bać się tego odrzucenia, to człowiek nigdy by nie próbował być w związku i całe życie był sam.

Potrzebujemy trochę więcej zrozumienia i zaufania i myślę, że jeśli je otrzymamy (+inne, standardowe "dodatki" w związku) to może nawet wyjść nam do na dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłość damsko-męska pozostaje u mnie wciąż tylko w wyobrażeniach.

Chciałabym umieć wyrazić siebie, nie żyć połowicznie, trwać w ciągłym stresie, napięciu.

Chciałabym umieć docenić to, co mnie otacza, nie martwić się drobnymi niepowodzeniami.

Dziś, kiedy wracałam z zajęć, miałam straszną ochotę na słodycze.

Właśnie jestem po konsumpcji całego opakowania czekoladowych wafli "Familijnych".

Czekam, aż mi się zrobi mdło... Mam nadzieję, że się nie doczekam.

Ulgę daje mi Afobam -> po zażyciu jestem w stanie normalnie funkcjonować, cieszyć się, racjonalnie myśleć, coś tworzyć... ale benzodiazepiny, wśród których znajduje się Alprazolam - ta substancja, którą Afobam zawiera, są uzależniające... A ja muszę mieć coś na uspokojenie, coś nietoksycznego, bo czasem nie daję rady ze swoimi emocjami, zwłaszcza, że teraz przybyło tak wiele obowiązków... :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×