Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

A bo sie zasłuchałam w tej piosence Korby i sie tak zamyśliłam i ehhh..... wczoraj mi odbijało, agresor taki, dziś ta para ze mnie uchodzi, zastanawiam sie co będzie jutro...

Kobitki moje kochane, czemu to musi takie trudne być ? Czy to nie może minąć jak katar?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, DZIĘKUJĘĘĘĘĘĘĘ!!!!! Ja też uwielbiam tą piosenkę, usłyszałam ją kiedyś dawno temu dzięki mojej byłej współlokatorce, ale na śmierć zapomniałam i tytuł, i nazwisko piosenkarki, która ją śpiewa, tak więc straciłam na nią "namiary". A teraz jak posłuchałam i zobaczyłam ten charakterystyczny teledysk to sobie o niej przypomniałam!!! Kocham tą piosenkę!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedawno byłam pierwszy raz u psychiatry. Byłam pewna, że mam jakiś rodzaj nerwicy. Tymczasem psychiatra powiedziała, że to raczej nie nerwica. Raczej widzi tu „problem osobowościowy” (cokolwiek to oznacza). Zaleciła wizytę u psychologa, którą mam pod koniec września. Zapisała mi też Depakine. Dręczą mnie huśtawki nastroju, rozdrażnienie, wybuchy gniewu, lęk, bardzo częste myśli samobójcze, nadużywanie leków, samookaleczanie się. Trudno mi to opisać. Ja po prostu czuje jakby mnie coś zżerało od środka.

 

Co psychiatra miała na myśli mówiąc o „problemie osobowościowym”? Czy tu chodzi o jakieś zaburzenie osobowości?

 

Nie wytrzymuję już tego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eufrozyna, Tak, pewnie chodzi o zaburzenia osobowości. Ale i tak wszystko prostuje terapia więc po co się zadręczać diagnozą. Mi moja terapeutka nie ppowiedziała co mi jest, dopytuję i dręczę ją w tym temacie. Ja podejrzewam u siebie zaburzenia osobowości, a nerwica to pojęcie ogólne. Często nerwicę traktuje się jako rozwój osobowości. Ja pier.olę taki rozwój, od którego odechciewa się żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi dzisiaj źle. :cry: Czuję się tak samotna jak już dawno się nie czułam. Przeglądałam zdjęcia mojego ex ze swoją obecną dziewczyną na NK, chcąc nie chcąc zaczęłam wspominać... W ogóle prawie wszyscy moi znajomi są jeśli nie zaobrączkowani to co najmniej sparowani, wielu z nich ma już dzieci... A ja jestem sama jak palec, bardzo brakuje mi kogoś u mojego boku, kogoś, kto nadałby mojemu życiu sens. Chciałabym kochać i być kochana. W takich chwilach odechciewa mi się żyć, myślę sobie - po co, dla kogo, po co się tak trzymam i nie poddaję za wszelką cenę, jaki to ma sens. Nie wiem, może to ta zmiana pogody też tak na mnie wpływa (chmury --> pochmurny nastrój), chciałabym być niewidzialna, zniknąć. Chcę żyć, ale to jest takie trudne.

Jutro przyjeżdża do mnie moja koleżanka z liceum, nie widziałyśmy się bardzo długo, w ogóle nie mam ochoty na te odwiedziny, chciałabym się zakopać w łóżku, ale już nie chcę kolejny raz odwoływać tej wizyty. Ona jest szcześliwą żóną, spodziewa się dziecka... Cieszy mnie to, bo na to zasługuje, to fajna dziewczyna... A co ja jej powiem... Choruję, nie mam pracy, siedzę ciągle w domu rodzinnym, jestem sama... Co się ze mną stało... Nasuwa mi się od razu skojarzenie, że mam co chciałam, że to na moje własne "życzenie", "zapracowałam" sobie na to... Żeby było śmieszniej przez całe życie byłam uważana za człowieka sukcesu, szczęśliwą osobę idącą pewnie do przodu, mającą jasno określone cele i dążącą do nich... A to tylko pozory, cholerne pozory. Mam dziś dosyć wszystkiego, echhh.. Chciałabym się do kogoś przytulić, ale nie mam do kogo. :(

Jeszcze się martwię wysoką gorączką mamy. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wrażliwy, dziękuję... :* nawet taki wirtualny uścisk jest dla mnie na wagę złota, znaczy dla mnie dużo... to bardzo budujące mieć jakieś wsparcie, móc chociaż przeczytać kilka ciepłych słów...

sama przed sobą staram się udawać, że będzie dobrze, że jestem dzielna, silna, że sobie poradzę, przetrwam... a wystarczy głupstwo, czy nawet często brak jakiegokolwiek powodu i znowu się sypię chociaż za każdym razem staram się jakoś poskładać i żyć, po prostu jakoś żyć mimo wszystko... dziś znowu upadłam, ciężko mi z samą sobą, czuję się jakby ktoś rozdzierał mi duszę, rwał ją na drobne kawałeczki. :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, ja też bym chciała... :smile: Ale musiałybyśmy mieć w danym czasie przeciwne nastroje, żeby jedna mogła wyciągać z doła drugą, a nie, żebyśmy się nawzajem dobijały. :P:pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asieńko, czuję podobnie. Jak czytałam Twojego posta, to mi się też potwornie smutno zrobiło i łza mi się w oku zakręciła.

Moi znajomi też wszyscy parzyści. Odechciało mi się spotkań z parami, z parami z dziećmi... To dobrzy ludzie, ale dla mnie to nie do zniesienia.

Całe życie mam takie usranie samotne i nie ma się do kogo przytulić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda,że jesteśmy tak rozsiane po kraju.Jestem bardzo uczuciowa i tak bym Was wyściskala,wycalowala i zaślinila,że mialybyscie dosc na 10 lat :D

Kasia powiesz kiedyś Markowi..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, oj jak się cieszę, że moje słowa Ci sprawiły przyjemność jakąkolwiek. :smile:

 

Rozumiem, że potrzebujesz miłości, ciepła, bliskości. Wiem co to znaczy. Ale może przynajmniej na chwilę obecną postaraj się poukładać sobie pewne sprawy w sobie, wewnątrz siebie, postaraj się pokochać siebie i samej odnaleźć sens istnienia.

Nie ma sensu udawać czegoś co nie jest prawdą - bo prędzej czy później to wyjdzie na jaw i będzie przykre. Ważne jest wyrażenie własnej złości, własnego bólu, własnych emocji. Co Cię boli?

Poza tym ważne jest znalezienie jakiejś podwaliny do której będziesz wracać gdy będzie Ci źle. :smile:

 

Korba, Tobie też ślę ciepły uścisk i szkoda, że często czujesz się samotna, wiem co to znaczy. I mnie też sporo osób denerwuje, jakby co.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda,że jesteśmy tak rozsiane po kraju.Jestem bardzo uczuciowa i tak bym Was wyściskala,wycalowala i zaślinila,że mialybyscie dosc na 10 lat

 

ja też, ja też :mrgreen:

naprawdę szkoda, że mamy do siebie tak daleko.

 

Kasia powiesz kiedyś Markowi..?

 

powiem, na pewno powiem...

 

[Dodane po edycji:]

 

wrazliwy, dzięki, odwzajemniam :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani, dziękuję Wam :*

wrażliwy, co mnie boli... Tak naprawdę do końca nie wiem. Czuję się bardzo samotna, czuję pustkę, która jest nie do zniesienia... Wiem, że udawanie przed innymi i samą sobą nie jest dobre, ale robię tak całe życie, bo to mój sposób na przetrwanie – stworzenie sobie iluzji... Inaczej już dawno pewnie by mnie tu nie było, nie wytrzymałabym. Masz rację z tą podwaliną, tylko jak ją znaleźć... Do tej pory nie znalazłam niczego takiego. Chociaż... kiedyś uciekałam w naukę, w przeróżne zajęcia, a teraz – nawet to mi nie pomaga, tylko jeszcze bardziej mnie frustruje, zniechęca.

Korba, no właśnie, wokół widzi się szczęśliwych ludzi, a wtedy... jeszcze większy dół. :(

Oj wielka szkoda, że wszyscy mieszkamy daleko od siebie. Ale... dobrze, że mamy ze sobą choć taki kontakt...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, tą podwaliną może być na przykład poczucie własnej wartości, wiara w to, że jesteś tutaj taka jaka jesteś, że jesteś kochana i akceptujesz siebie.

A jak u Ciebie było w przeszłości? Zaznałaś wystarczająco dużo miłości w dzieciństwie, w życiu?

Odnośnie udawania - Czy kiedykolwiek czułaś, że ktoś Cię kocha, bardzo lubi za to jaka jesteś naprawdę, za to jaka jesteś naturalnie?

 

Nie wiem skąd Asiu jesteś, więc nie wiem czy mi do Ciebie daleko. Ale do Korby trochę tak, daleko.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tą podwaliną może być na przykład poczucie własnej wartości, wiara w to, że jesteś tutaj taka jaka jesteś, że jesteś kochana i akceptujesz siebie.

 

ojej, kiedy o to szczególnie trudno.

 

dokładnie! :roll::pirate:

 

wrażliwy, nie zaznałam za bardzo ciepła, tym bardziej poczucia stabilizacji, bezpieczeństwa, w ogóle miałam ciężkie dzieciństwo czego konsekwencją jest u mnie bpd. A co do czucia, że ktoś mnie kocha za to jaka jestem... Nie potrafiłam nigdy w to uwierzyć. Zawsze czułam, że muszę grać, być taka jak się tego ode mnie oczekuje, zawsze byłam plasteliną - każdy mógł ulepić ze mnie to, co chciał...

Ja jestem z okolic Warszawy. A Ty?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, no właśnie - czyli to co przeżyłaś, czego doznałaś w dzieciństwie odbija się w Twoim obecnym życiu. Skoro nie zaznałaś miłości w dzieciństwie, skoro nie wpojono Ci poczucia własnej wartości a wręcz przeciwnie tłamszono ją - to jak teraz masz wierzyć w to że jest inaczej. Pochłonęłaś jak gąbka fałszywe przekonania o Tobie samej, i ta "toksyczna" woda siedzi w Tobie nadal. Trzeba wypłukiwać konsekwentnie tę wodę tak by gąbka stała się czysta i twarda.

Jeśli uwierzysz w swoją wartość, w swoją siłę - to żaden komplement, żadna krytyka nie będzie Cię urabiać jak plastelinę. Bo już plastelina nie będziesz.

Heh, trochę poleciałem poetyckim opisem, ale chciałem to przekazać wyraźnie. :smile:

 

No a ja jestem z Warszawy, heh. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, dzięki, przeczytam jako e-book. W ogóle słyszałam, że książki Alice Miller są dobre, terapeutka mi polecała.

wrażliwy, naprawdę jesteś z Wa-wy? :shock::D To zmienia postać rzeczy. ;) W takim razie mamy do siebie blisko... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×