Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciągłe odrzucanie i dawanie "kosza"


IceAngel

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, może to już było, a może nie, przeszperałam jak się dało, ale tu jest tyle tematów, że mogłam przeoczyć.. Może ktoś już pisał o podobnym problemie, także jeśli tak było, to byłabym wdzięczna za wskazanie, gdzie ten wątek jest..

 

Jestem nowa, weszłam tutaj pod wpływem impulsu, nurtuje mnie ciągle ten sam problem, czy ze mną aby jest wszytko w porządku?? Może powinnam przedstawić swój problem, może jak to wszystko napisze, coś się w końcu zrozumie? Te całe postępowanie?

 

Hm, trochę tak dziwnie pisać, ale jak już weszłam i zaczęłam, to skończę :)

 

Wydawać by się mogło, że mnie nic nie brakuje, i tak czuję, jednakże są takie momenty, coraz częściej, że mam ochotę wyrwać sobie serce :-| Jestem atrakcyjną dziewczyną, na wymarzonych studiach, z przyszłością, mam dwie ukochane pasje, dużo znajomych i oddanych przyjaciół. Więc się teraz zastanawiacie: Kurna, to gdzie tu tkwi jej problem?! Otóż chodzi o to, że ilekroć się podobam facetowi, to zawsze przebiega to wg tego schematu..: na początku euforia, łał, niedowierzanie, może nareszcie coś z tego będzie! Częste rozmowy na gg, spotykanie się, wspólne imprezy, poznawanie wspólnych znajomych i nagle trach! Po tym ciągłym myśleniu o wspólnej przyszłości, wyobrażaniu sobie przeróżnych sytuacji to wszystko mija jak ręka odjął. Kiedy on mówi, że chciałby więcej, spróbować, że mu się podobam, ja nagle odrzucam, uciekam gdzie pieprz rośnie, nie dopuszczam do siebie tej myśli, że w końcu uda mi się zakochać, coś zmienić w swoim życiu na tym polu.. Naprawdę nie wiem, co jest nie tak, myślałam już poważnie o tym, by iść szukać pomocy psychologa, bo inaczej naprawdę będzie źle.. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, dlaczego za każdym razem daje kosza, dlaczego nie udaje mi się chociaż spróbować, zmienić do tego podejście, nie uciekać jak jakaś zraniona.. W tym roku już nie zliczę ile razy mówiłam: "Przykro mi, ale z tego nic nie będzie, gdyż traktuje Cie tylko jako kolegę" i za każdym razem ten zbolały wyraz twarzy, zaciętość w oczach, próba zrozumienia- dlaczego tak?! Przecież flirtowała, wydawało się, że chciała, była serio zainteresowana, gdzie mój błąd w tym jest?! - chce zaznaczyć, że umiem świetnie wyczytywać emocje, jestem osoba bardzo empatyczną i za każdym razem jak do tego dochodzi, ciężko mi powiedzieć prawdę, że jednak to wszystko na nic.. Ale muszę, inaczej oni będą cierpieć :( Chcę być szczera i jestem szczera mówiąc, by się nie spodziewali po mnie więcej.

 

Może to jest wynik tego, że w gimnazjum naprawdę naczytałam się bzdurnych romansów? Że stawiam poprzeczkę za wysoko?

 

Dwa lata temu zakochałam się w facecie, którego poznałam w internecie, spotkaliśmy się, było bardzo fajnie, do dziś pamiętam wyraz jego oczu, taki ciepły i dobry.. Mimo tego, że miał ciemną przeszłość, strasznie go zaczęłam lubić, zaczął mi się coraz bardziej podobać, kilka godzin dziennie spędzane przed ekranem monitora, nauka poszła w las, a ja tylko zapatrzona w jego słowa.. W takiej euforii chłonąca każde jego słowo, nie mógł uwierzyć, że taka dziewczyna jak ja się nim zainteresowała. Raz próbował zerwać naszą znajomość tylko dlatego, że byłam dla niego za dobra.. Że byłam kimś, kogo nie spodziewał się spotkać na tym świecie. Że dawałam mu jakąś nadzieję.. Był po związku z dziewczyną, która bardzo kochał, ale pojechała za granicę i z nim zerwała. I w takich okolicznościach się poznaliśmy, szukał zrozumienia, porady i trafił na mnie, mówił, ze nigdy nie poznał takiej dziewczyny jak ja, że jestem jego słońcem. Tyle rozmów przeprowadziliśmy, a serce jak szalone biło i tylko czekało.. Potem nie wiadomo jak, dlaczego?! - zerwał kontakt momentalnie.. Nie odpowiadał na gg, na smsy, na nic.. Mi serce pękało na tysiące kawałeczków, za każdym razem wchodziłam na gg czekając tylko na jego wiadomość, jakieś wytłumaczenie, dlaczego się nie odzywa?! Czy stało się coś strasznego..?! Po paru miesiącach nie wytrzymałam i napisałam smsa z wielką prośba, byśmy się spotkali, gdyż muszę z nim porozmawiać. Odpisał od razu! "Czy coś się stało? Jeśli tak to napisz, wyjdę z zajęć, tylko napisz co się stało!" Serce skakało jak zwariowane, ręce drżały kiedy pisałam, "że nic się nie stało, tylko chciałam się spytać: dlaczego? Dlaczego zerwałeś nasz kontakt..?" Tak długo musiałam czekać na odpowiedź.. Napisał w końcu, ze poznał nową dziewczynę, ze ona była strasznie o niego zazdrosna i o jego kontakty z innymi dziewczynami.. Brzmiało jak jakiś słaby wykręt, ale chciałam mu uwierzyć.. Jak z nią zerwał, znowu był widoczny na gg, bo wcześniej zawsze był niewidoczny i nie wiedziałam, kiedy jest. Nie mogłam się oprzeć, gdyż w opisie miał smutna minkę, napisałam i znowu wszystko wróciło, znowu było jak dawniej, w moim sercu na nowo wybuchła nadzieja.. Potem znowu zerwany kontakt, wrócił do tamtej, nie muszę już pisać jaka reakcja.. Potem znowu zerwał z dziewczyną i znowu te moje cholerne serce dało znać.. Ale nie na długo.. Poznał następną i zostawił mnie samą :( A ja? Tylko rozpamiętywałam te jego słowa, nasze rozmowy, wciąż mam je w pamięci, wciąż wydaje mi się, jakby to było wczoraj.. Dlaczego te jego cholerne oczy tak mi się spodobały?! Dlaczego mu powiedziałam, że nie jest złym człowiekiem, gdyż z jego oczu bije taka dobroć..? Powiedział, że nigdy nie słyszał takiego komplementu.. Nie wiem co źle zrobiłam, nie wiem co ze mną było nie tak, dlaczego dawał mi nadzieję potem odrzucał..? Karmił mnie tymi cudownymi słowami, a potem zrywał kontakt i tak przepraszał, że serce się krajało..? I po co wciąż trzyma mój numer telefonu?! "Bo takiej dziewczyny jak ja nie zapomni i nigdy numeru nie wyrzuci.."

 

Chciałam pisać powieść, by to wszystko z siebie wyrzucić, to było jakieś 2-3lata temu, a ja wciąż mam go w głowie :( Jednak patrząc się na jego zdjęcia- nic nie czuję, mimo to.. Może właśnie z jego powodu odrzucam każdego faceta? Moje przyjaciółki już mają dość moich problemów sercowych, za każdym razem słyszę, że jestem dziwna, że nie wiem czego chcę, że ciągle uciekam i tak bez końca..

 

Żyję jak żyję, mam wszystko a jednocześnie nic, bo nie potrafię się zakochać, nie potrafię zmusić się do tego, by przestać popadać z jednej skrajności w drugą, z ekstazy i euforii (a nóż się uda?!) po całkowite odrzucenie i ucieczkę (bo i tak by się nie udało!). Teraz znowu podobam się jednemu facetowi, już wyjawił mi po części zamiary.. I jaki finał? Aż boję się myśleć. A to mi się podoba, a to nie.. co chwilą zmieniam zdanie :cry:

 

Jak myślicie, powinnam iść z ty do psychologa..? Czy rzeczywiście coś uda mi się w swoim życiu zmienić..? Dlaczego ja tak postępuje, przecież to chore i nienormalne! Ktoś mi powiedział, że przez takie zabawianie się nie uda mi się stworzyć związku w przyszłości, trochę się przeraziłam.. Przyjaciółki, siostry w związkach, a ja nadal sama, o ironio- "na własne przecież życzenie!" <-- Tak myślą inni..

 

p.s. Yhm, trochę się rozpisałam. Nie musicie czytać, jednak będę wdzięczna za każdą wskazówkę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widac ze jednak byl w Twoim zyciu gosc ktorego bylas sklonna pokochac i nie odrzucic, ale za to on Cie odrzucil.....moze tu dziala mechanizm podswiadomej obrony przed kolejnym rozczarowaniem, odrzucasz ich zeby sama nie byc odrzucona i znowu nie czuc sie tak strasznie. Druga mozliwosc jest taka ze porownujesz wszystkich facetow to tego ktorego poznalas i niestety jeszcze nie znalazl sie taki ktory by mu dorownal A po trzecie moze po prostu jeszcze nie zjawil sie ten jedyny, w koncu liczba facetow ktorzy sie Toba intersuja nie musi byc rownoznaczna z tym ze beda to odpowiadajacy Ci faceci:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×