Skocz do zawartości
Nerwica.com

Unikanie stresu - nieszablonowy przypadek


oko_84

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Przedstawię mój problem w skrócie, chociaż długość tekstu niejednych zniechęci do czytania.

 

Od dzieciństwa miałem małą nerwicę natręctw polegającą na wyrywaniu sobie włosów z czubka głowy. Obecnie robię to znowu, chociaż coraz bardziej zaczynam nad tym panować (silna wola). Od dzieciństwa też zawsze czułem lęk i obawy związane z jakimiś nowymi doświadczeniami życiowymi. Kiedyś lękiem był dla mnie pierwszy dzień w szkole czy jakiś ważny sprawdzian od którego zależy moja ocena.

 

Kiedyś mogłem z tym żyć. Teraz jednak mam 25 lat i czas zacząć samodzielne życie. Mam tytuł inżyniera i teraz robię magisterkę, chociaż coraz niechętniej (tracę z każdym rokiem zapał do nauki ale to chyba przez to, że uczelnia zajmuje mi tylko czas a niczego dobrze nie uczy). Mało w życiu pracowałem (zazwyczaj tylko dorywczo). Boję się po prostu wyzwań i poczucia odpowiedzialności. Boję się także skreślenia mnie z listy studentów, bo moi rodzice zapłacili czesne. Nie chcę ich zawieść.

 

Podam dwa przykłady, aby zobrazować moje stany lękowe. Otóż gdy mam iść na rozmowę kwalifikacyjną, martwię się, jak wypadnę i co to będzie. Myślę już o pracy i o tym, czy dam sobie radę. Gdy już rozmowa się odbywa, stres pomału mija i często siebie samego zaskakuję, że tak dobrze wypadłem!

 

Drugi przykład. Dopiero w wieku 25 lat poszedłem na prawo jazdy. Miałem stan lękowy nawet podczas pierwszej lekcji teoetycznej (a kolejne lekcje były już dla mnie przyjemnością). Myślałem, że tylko raz się będę stresować przed pierwszą jazdą. Niestety każde wsiadanie do eLki jest dla mnie bardzo stresujące. Gdy już jeżdzę, skupiam się na drodze i prawie się nie stresuję. Nie boję się samochodów, prędkości czy czegoś tam. Martwię się, że znowu coś zrobię źle, albo że nigdy się nie nauczę dobrze jeździć. Cieszę się, gdy jazda się kończy. Na dodatek jestem dumny ze swoich osiągnięć.

 

Same więc sprzeczności we mnie. Boję się czegoś nowego, ale chcę mieć wiedzę i dobrą pracę. Boję się jednak zaczynać i pokonywać trudności. Jestem też po prostu tchórzem i brak mi odwagi wobec wielu spraw. Boję się, że się nie sprawdzę, bo chciałbym wszystko robić dobrze i przed wszystkimi wypadać jak najlepiej. Wygląda to chyba tak, że chcę unikać rzeczy, które wywołują we mnie stres i wysiłek intelektualny. Chcę iść w życiu po najmniejszej linii oporu, ale taka droga życiowa sprawia, że staję się nieszczęśliwy.

 

Stan się pogorszył, gdy moja dziewczyna zmieniła mocno swój światopogląd i chce np. zachować czystość seksualną aż do ślubu. Ogólnie zawsze byłem nieśmiały wobec kobiet i nie umiem ich podrywać (bo się martwię, jak wypadnę przed nimi). W życiu dwa razy byłem zakochany. Już dawno nie kocham osoby, z którą jestem, ale lubię ją bardzo i nie potrafię jej skrzywdzić. Zraniłbym nie tylko ją, ale i rodzinę. Nie potrafię więc być asertywny i dbać o swoje potrzeby. Dodatkowo zawsze mam duży popęd seksualny, a seks z kobietą, z którą jestem, dodawał mi radości i dowartościowywał. Przez to i byłem bardziej odważny. Teraz czuję się także znerwicowany przez to, że nie mogę spełnić swoich marzeń seksualnych (które są bardzo ciekawe). Wiem też, że ja, taki płochliwy wobec kobiet, nie założę szybko nowego szczęśliwego związku. Marzę o tym, aby poznać kobietę z problemami podobnymi do moich.

 

Nie ujawniam się. Lubię od zawsze imprezować, mam oryginalne poczucie humoru, ale z dziewczyną tworzę toksyczny związek i czuję, że poświęcam się dla niej. Normalnie rozmawiam z ludźmi, także z kobietami, jeśli to koleżanki. Nawet czuję się atrakcyjny i lubię uprawiać sport, ale moja dziewczyna tego nie lubi (co mnie wkurza cholernie, bo cały dzień by siedziała przed telewizorem, jadła i opala się na plaży). Czuję też, że jestem inteligenty, chociaż wiem, że marnuję swoje możliwości i wykorzystuję je tylko w kilku procentach. Poza tym ludzie mówią, że jestem zazwyczaj spokojny nawet w nerwowych sytuacjach i zachowuję racjonalizm.

 

Mój problem to tylko ten lęk i obawy związane z czymś nowym. Mogę się leczyć, ale nienawidzę chodzić do lekarzy. Gdy idę np. po antybiotyki na anginę, także czuję obawy w drodze do przychodni. Kiedyś po leczeniu anginy lekarz zlecił mi badanie EKG serca i wyszło, że mam małą arytmię (pewnie przez nerwicę). Ale lęk objawia się przede wszystkim ostrymi biegunkami (za wczasu wiem, że mam wziąść coś na biegunkę, gdy czeka mnie jakiś ważny egzamin) i zwiększoną potliwością. W takich stanach mogę funkcjonować normalnie, ale mnie to męczy.

 

Gdy wyobrażam sobie wizytę u psychologa, martwię się tym, jak wszystko wyjaśnić i ubrać w słowa. W jednej sekundzie chciałbym przedstawić wszystkie problemy, dlatego wiem, że tylko pisząc, wszystko potrafię zobrazować. Chociaż bez osobistego kontaktu z osobą, nie można mieć pojęcia, z kim ma się doczynienia.

 

Czy są osoby tutaj, które mają problemy podobne do moich? Jak nazwać moje stany lękowe? Ciężko mi znaleźć jakiś termin, który dotyczy mojej nerwicy. Fajnie by było po prostu porozmawiać. Będę na te forum zaglądać średnio co drugi dzień. Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj ja mam tak samo.. My, nerwicowcy zawsze boimy się tego nieznanego, a jak już sie zmusimy aby na te nieznane isc 9choc czasem 'nieznane' to wyprawa np na uczelnie :shock: ) to wtedy w 99% stres i lęk mija... Jakie to chore, ale znajome :mrgreen: A tak pozatym to kazdy z nas unika stresów, bo stres potęguje lęk i panikę :smile: A to jest to, czego my nielubimy najbardziej.

Prawda kochani ?

 

[Dodane po edycji:]

 

p.s. Co do teraminu jak nazwać te stany - nerwica lękowa. Nic więcej. Po prostu masz lekową a to są jej typowe objawy :smile: Arytmia też, mi sie zaczely szmery w sercu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja się przyłączę :D Również mam podobne problemy, wiem że jestem inteligentna i mogłabym wiele ale lęki mnie powstrzymują od działania, mam tzw. słomiany zapał, chcę coś zrobić,mam plany i nawet zaczynam je realizować ale rzadko kiedy je kończę, bo nie do końca wierzę w siebie i tu jest też problem. Ale powoli już jest lepiej, pracuję nad tym i jestem na dobrej drodze żeby to zmienić(leki + psychoterapia - Polecam!). I pochwalę się moim sukcesem, zdałam ostatnio egzamin na prawo jazdy za pierwszym razem :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze jest to, że zawsze we mnie jest jakiś głębszy rozsądek który sam mi podpowiada, że bojąc się pewnych rzeczy jestem wręcz źałosny. Z każdym rokiem życia jestem coraz większym racjonalistą prawie jak serialowy dr House (ale nie jestem taki cyniczny jak House i w przeciwieństwie do niego, myślę zawsze o tym, aby innym było dobrze).

 

Ten wewnętrzny racjonalizm sprawia, że jakby sam jestem dla siebie terapeutą. Ale nie łudzę się, że sam się ze wszystkim poradzę. Nie lubię oszukiwać samego siebie a lubię spoglądać prawdzie w oczy, nawet jeśli jest ona bolesna.

 

Wszystko to dla mnie psychologia i natura człowieka. Każdy jest inny. Są ludzie źli dla innych, odważni, obojętni a także strachliwi jak ja. Najważniejsze jest chyba, aby żyć tak, aby ze swojego życia być zadowolonym i nie odbierać przy okazji szczęścia innym. Do tego chyba trzeba dążyć. Aby być szczęśliwym i robić to co chcę, muszę zwalczyć więc swoje lęki bo tylko one mi przeszkadzają. Nie ma innego wyjścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili ana - gratulacje!!!! :** jestes wielka :D

 

 

Mnie wkurza to, ze jestem bardzo ambitna i zawsze miałam jasny cel zyciowy- zostać władcą świata, królem światowej gospodarki, mieć wielki biznes, zamknąć świat w jednej dłoni... A nerwica okrutnie mi te plany niszczy :cry: Chcę sie uczyć, bo wierze w to, że kobieta inteligentna powinna mieć dobre wykształcenie, ale często mam problem aby jechać na uczelnię i tam usiedzieć.... Chciałabym iść do pracy, zeby móc moja firme przeniesc do miasta... i juz schody bo wiem ze nie dam rady pracowac i nie zwariowac tam w robocie :cry: U siebie czuje sie bezpieczniej... Chce isc na jakis kurs, cokolwiek.. nie da rady, agrofobia sie odzywa... I tak przepuszczam życie przez palce, tracąc nadzieję na normalne piękne zycie jakie mialam do czasu nerwicy.. I tak bardzo za nim tęsknię :cry::cry: Nie mam siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten wewnętrzny racjonalizm sprawia, że jakby sam jestem dla siebie terapeutą. Ale nie łudzę się, że sam się ze wszystkim poradzę. Nie lubię oszukiwać samego siebie a lubię spoglądać prawdzie w oczy, nawet jeśli jest ona bolesna.

 

Wszystko to dla mnie psychologia i natura człowieka. Każdy jest inny. Są ludzie źli dla innych, odważni, obojętni a także strachliwi jak ja. Najważniejsze jest chyba, aby żyć tak, aby ze swojego życia być zadowolonym i nie odbierać przy okazji szczęścia innym. Do tego chyba trzeba dążyć. Aby być szczęśliwym i robić to co chcę, muszę zwalczyć więc swoje lęki bo tylko one mi przeszkadzają. Nie ma innego wyjścia.

Mam i myślę identycznie :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×