Skocz do zawartości
Nerwica.com

Objaw: uzależnienie od gier komputerowych


Vulpes

Rekomendowane odpowiedzi

witajcie

 

jestem zona uzaleznionego od gier komputerowych i nie mam pojecia jak z tym sobie poradzic. Jestesmy malzenstwem od kilku miesiecy, i mamy dziecko- prawie roczna dziewczynke.

Ostatnio moj maz gra w gry strategiczne, nazywa sie to EVONY. Ta gra nie ma konca...

I ja nie potrzebuje nikogo aby widziec jak zly wplyw na nasze zycie rodzinne ma to jego uzaleznienie.

NIe wiem co mam robic i jak z nim rozmawiac. Probowalam, kilkakrotnie. I to, co otrzymalam w riposcie: jestes terrorystka, nie pozwalasz mi rozwijac moich zainteresowan, jestem jak wiezien w wlasnym domu itd. I co najgorsze: moj maz nie przyznaje sie do swego uzaleznienia. Zaproponowalam mu wizyte u psychologa-odmowil.

Probowalam sie do niego nie oddzywac i pokazac mu ze jezeli tyle czasu poswieca na gry, to ja nie bede taka sama: kochajaca, czula, zrobie obiad itd. On gral, gral kilkanascie godzin. Dalam mu ultimatum, nie potraktowal tego powaznie. Ja jestem coraz bardziej zmeczona tym faktem, ze mam zamiast jednego dziecka w domu, dwoje dzieci-z ta roznica ze jedno raczkuje a drugie siedzi przy komputerze...

oto moje gg: 3331760

 

[Dodane po edycji:]

 

Honey_lady,

 

witaj

 

ja tez jestem zona uzaleznionego od gier komputerowych.

MOj maz gra w strategie ( to nigdy sie nie konczy) i strzelanke.

Mamy prawie roczne dziecko.

Jestem tym juz zmeczona, swoja niemoca zwlaszcza. Probowalam z nim rozmawiac> to, co uslyszalam w riposcie brzmialo nastepujaco: jestes terrorystka, nie pozwalasz mi rozwijac moich zainteresowan, jestem wiezniem w tym domu, nie moge nawet na chwile zrelaksowac sie przy grze....itd.)

Moj maz nie potrafi przyjac tego faktu ze jest uzalezniony.

A jest uzalezniony, bo nawet w trakcie ogladania wspolnego filmu on musi ''na kilka sekund'' podejsc do gry, by ''ustawic wojsko''....

 

Probowalam juz roznych rozwiazan.

Dawalam mu tez ultimatum, ze albo gry albo rodzina.

On zignorowal ten warunek tlumaczac mi ze nie mam podstaw, bo to ze on gra to jest moja wina- ja nie daje mu czulosci itd, a komputer na niego nie krzyczy, nie ma pretensji itd. Ja w to uwierzylam.

Znowu stalam sie mila, czula, gotowalam obiady, ale moj maz nie przestawal grac, a wrecz szukal dla mnie zajecia aby samemu zajac sie gra...

 

W czwartek ide do psychologa.

 

pozdrawiam

 

amama

 

[Dodane po edycji:]

 

gryszka,

 

witaj

 

czy mozesz mi powiedziec, jesli chcesz oczywiscie, w jaki sposob Twoja druga polowka pozwolila Ci uswiadomic ze jestes uzalezniony?

 

MOj maz jeest uzalezniony, ale ja nie umiem do niego dotrzec.

ON odpowiada mi ze jestem terrorystka i furiatka i ze on ma prawo do rozwijania wlasnych zainteresowan, a nie byc wiezniem w domu itd....

 

Prosze o odpowiedz

 

serdecznie pozdrawiam

 

amama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amama, mój maż poszedł co prawda do psychiatry, bo to było moje ultimatum. Ale poszedł sam i przedstawił się w znacznie korzystniejszym świetle, niż jest naprawdę. Wrócił i powiedział, że nie jest uzależniony. Jak to nie jest, skoro ja po rozmowie z ta sama lekarką usłyszłam, że jest i powinien sie leczyć. Ta jego konsultacja była bez sensu. Powinniśmy iść razem. Wiesz, amama, on też mówi, że skoro nie współżyjemy tak często jak kiedyś ( odkąd mam problemy wegetatywne sex zszedł na boczny tor) to sobie chociaż znajdzie zastępcze zajęcie.

To jest błędne koło, bo ja nie chcę rywalizować z komputerem, staję się bardziej oziębła itd, itd. To jest ogromny problem. Radzę ci idź najpierw sama do psychologa i porozmawiaj jak masz postępować. Może da ci jakąś sensowną radę. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio mnie zdołował podczas naszego wspólnego (miało być

romantycznie)spaceru. Szedł zamyslony i gdy zapytałam go o czym tak intensywnie myśli( czekałam na komplement:)) to powiedział, że zastanawia się nad założeniem jeszcze jednej kolonii i wysłaniu tam wojsk!

Moj maz nie potrafi przyjac tego faktu ze jest uzalezniony.

A jest uzalezniony, bo nawet w trakcie ogladania wspolnego filmu on musi ''na kilka sekund'' podejsc do gry, by ''ustawic wojsko''....

Tzn. gra w jakąś przeglądarkową grę strategiczną online? Z tego co zaobserwowałem, to one są zaprojektowane tak by uzależniać i by się wkręcać w psychikę. Paru moich znajomych w to gra/grało - gry są zaprojektowane tak by wymagać ciągłego zaangażowania - jak się nie jest zaangażowanym to się zbiera razy od innych graczy.

Gra nagradza ciągłe planowanie, wstawanie o dziwnych porach by wysłać wojska, rozbudowywać się, itd.

Czyli w przeciwieństwie do normalnych gier, gracz nie ma kontroli nad tym kiedy gra. Jak się gra w normalna grę single player, to zawsze można zasejwować i grać później jak sie ma czas. W sieciowych strzelankach zawsze można wejść na serwer, trochę pograć i wyjść. Tutaj mechanika gry odbiera graczowi możliwość podjęcia takiej decyzji bez "przegrania".

To jest celowy mechanizm budowania uzależnienia od gry po to by móc robić kasę na frajerach. Wiem to, bo jeden mój znajomy się zajmował tym od strony projektowej.

 

Generalnie rzecz biorąc, to gry online oparte na subskrypcjach albo na "kontach premium" są bardzo niebezpieczne. To nie są zwykłe gry. Nad rozwiązaniam do nich często siedzą goście z książkami na temat psychologii tak by móc wciągnąć w to jak najwięcej ludzi i doić od jak największej ilości ludzi kasę.

Tu już są po prostu stosowane mechanizmy manipulacji.

 

Podobnie jest z MMORPGami. Inny z moich znajomych był w zespole pracującym nad takim. W pewnym momencie powiedzieli mu żeby wziął podręcznik do psychologii i szukał różnych fetyszy tak by uzależnić od gry jak najwięcej napalonych nastolatków :roll: .

 

ON odpowiada mi ze jestem terrorystka i furiatka i ze on ma prawo do rozwijania wlasnych zainteresowan, a nie byc wiezniem w domu itd....

Taaa...

"Zainteresowania"... Bo granie w grę w, której sukces zależy tylko od podchodzenia do komputera o bezsensownych porach, totalnie jest "zainteresowaniem" :roll: .

Najgorsze jest to, że cała ta tandeta online wypiera ambitniejsze gry z rynku. Bo po co robić kolejnego Fallout'a albo Planescape Torment, jak można zrobić kolejną online'ową maszynkę do masturbacji ego na, której się będzie robiło o wiele większą kasę dużo mniejszym wysiłkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli w przeciwieństwie do normalnych gier, gracz nie ma kontroli nad tym kiedy gra. Jak się gra w normalna grę single player, to zawsze można zasejwować i grać później jak sie ma czas.

Sorrow ma rację co do gier sieciowych. Projektanci tych gier wykonali zadanie perfekcyjnie. I za to, w nagrode, należy im się kopniak w tyłek.

Nie zaglądałem teraz do moich wcześniejszych wypowiedzi, ale pisałem tam, że te "normalne gry" również uzależniają. Podałem też linka do tekstu, który doskonale, wg mnie- czyli 100-procentowo uzależnionego- opisuje uzaleznienie od gier.

Nie wiem co o tym myślą psychiatrzy, ale ja, kiedy zaczynałem walczyć z graniem i nie wiedziałem do końca jak, potraktowałem "normale" gry jako swego rodzaju plaster z nikotyną. Wiedziałem, że przede wszystkim muszę skończyć z grami sieciowymi. Kolejnym zadaniem było przestać grać i w te zwykłe gry.

Jak się gra w normalna grę single player, to zawsze można zasejwować i grać później jak sie ma czas.

Racja, to jest lepsze niż w grach sieciowych, ale ta opcja też uzależnia. Człowieka uzależniony od gier ma problem z ocenieniem kiedy ma wolny czas właśnie :(

 

[Dodane po edycji:]

 

czy mozesz mi powiedziec, jesli chcesz oczywiscie, w jaki sposob Twoja druga polowka pozwolila Ci uswiadomic ze jestes uzalezniony?

Ja z nałogiem prowadzę walkę od wielu lat. Przede wszystkim to ja sam sobie zdaję sprawę z tego, że jestem uzależniony. Myślę, że to jest niestety najważniejsze, jak już pisałem wcześniej.

 

Strasznie ciężko od razu zerwać z nałogiem. To proces który wymaga cholernie dużo wysiłku, ale który może ciągnąć się latami. Bo nawet jeśli przestanie się grać, to ten "głód" siedzi gdzieś głęboko w umyśle. Można go uśpić, ale nie da się go zlikwidować. Nawet jak po długim okresie "niegrania" stwierdzałem, że skoro tyle wytrzymałem bez gry i wcale mnie do tego nie ciągnie, to mogę spróbować. Raptem wciągałem się wtedy znowu na całe miesiące.

 

[Dodane po edycji:]

 

Honey_lady, amama... no kurcze przepraszam, że użyję bluzgów. Kiedy ja grałem, to mi było cholernie głupio, że przed kompem zamieniam się w taką cipę bez jaj, w taką larwę bez charakteru.

Napewno to nie jest rozwijaniem własnych zainteresowań.

Nie wieżę, że alkohol można nazwać zainteresowaniem. A tym bardziej, że może go tak nazwać alkoholik.

 

[Dodane po edycji:]

 

Czy wasi mężowie mają lub mieli dotychczas jakieś inne hobby, albo zainteresowania poza grą ?

 

[Dodane po edycji:]

 

Spytałem się o te hobby i zainteresowania, bo, kiedy ja wpadałem w transy grania, najbardziej kopała mnie w głowę świadomość tego, ile pracy powinienem w tym czasie włożyć w projekty na studia, w naukę na egzaminy, a przede wszystkim ile mógłbym w tym czasie rzeźbić, rysować, itp.

Czy wasi mężowie również zaniedbują własne hobby, swoją pracę lub inne obowiązki, którymi tylko oni się zajmują w domu, np. wymiana koła w aucie, itp? Tak z ciekawości, w jakim są wieku ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce mi się dużo rozpisywać na ten temat, a mógłbym naprawdę dużo.

Sam byłem do niedawna uzależniony od mmorpg. Takie gry potrafią dać w kość i zniszczyć człowieka. Tym bardziej, że gra się o wirtualnie nic. W grze człowiek czuje się "lepszy", gdy odnosi sukcesy jakich w realnym życiu nie ma. Autor tematu musi zrozumieć, że jest w stanie osiągać te sukcesy w prawdziwym, własnym życiu. Musisz tylko sobie to samemu udowodnić i przejść jeszcze cięższą drogę, niż levele w mmorpg. Na pewno także przydałaby Ci się dziewczyna no i jakieś cele, do których chciałbyś dążyć, aby ambicje podtrzymały twoje postanowienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja od 1 klasy gimnazjum do niedawna (2 klasa LO teraz) gralem w WoWa i na poczatku tez nie przyznawalem sie do uzaleznienia ale praktycznie normalne zycie dla mnie nie istnialo ledwo przechodze z klasy do klasy moje zycie wygladalo tak: budze sie do szkoly cholernie nie wyspany (zombie :P), jakos przesiedze te lekcje, wracam do domu, gram, zasypiam 2-3 w nocy w ciagu roku szkolnego; ~5-6 w wakacje - max 9 rano nawet.

 

Cale szczescie zaczalem wychodzic z tego uzaleznienia mysle ze dzisiaj juz nie mam tego problemu. Na WoWa nie wchodze ponad 2 miesiace. Co prawda nadal uwazam, ze jest to ciekawa gra, ale nigdy nie przekladam juz gry nad okazje wyjscia gdzies w realu.

 

Kiedy bylem uzalezniony, nie dalo sie mnie odciagnac od komputera, czasem sie cholernie wkurzalem jak np. padalem w grze kilka razy pod rzad, walilem klawiatura, a jak mi raz odlaczyli internet rodzice to wychodzilem z domu 22-23cia i wracalem po jakiejs godzinie-dwoch. To bylo naprawde chore ;)

 

Czulem wtedy "glod" grania, snil mi sie WoW, czasem jak gralem 6 godzin tzw "areny" (starcia miedzy graczami na specjalnie wyznaczonych arenach, tworzylo sie druzyny np 2 na 2 graczy) to nie moglem nocy spac bo caly czas mi sie snilo ze "musze grac", mialem jakies dziwne mysli miedzy jawa a snem, nie wiedzialem gdzie jestem... masakra. Potem sie budzilem niewyspany.

 

Na szczescie juz od dluzszego czasu gra zaczela mi sie nudzic (no ile mozna grac w ta sama gre, i tak ponad 3 lata w nia gralem!) to jest 1 rzecz ktora pomogla mi wyjsc z nalogu, a 2 to dlatego ze w liceum poznalem nowe ciekawe osoby z ktorymi juz moglem normalnie porozmawiac (w gimnazjum mialem dosc nieciekawe towarzystwo), moglem wyjsc na piwko, do parku porozmawiac, na kebab. :)

 

Poza tym sam polubilem spedzanie czasu na zewnatrz, mam zreszta inne hobby niz komputer juz (gitara elektryczna :>) i w tej chwili praktycznie nic mnie juz przy grach nie trzyma. Ale czuje ze zmarnowalem duzy kawalek mojego zycia na tej grze ktora tak naprawde nic nie znaczy, dopiero teraz sobie to bylem w stanie uswiadomic. Zal mi tych najwazniejszych lat, okres dojrzewania spedzony przed komputerem, teraz czuje sie lekko zacofany w niektorych sprawach zyciowych w stosunku do rowiesnikow;) ale nadrabiam straty, staram sie myslec pozytywnie, znajduje wspolny jezyk z innymi, jest OK ;)

 

Ale nie polecam sie uzalezniac od gier, cholernie wciagaja te MMORPG, sa fajne, moze i bym pogral sobie od czasu do czasu z godzinke czy dwie w ramach relaksacji, ale juz na pewno nie tak jak kiedys.

 

Sa lepsze rzeczy w zyciu, szkoda czasu na takie pier doly;) <- po co tu cenzura nie wiem ;P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlos,

 

 

Witaj Carlos,

 

napisales ze czlowiek aby wyjsc z fascynacji grami mmorpg potrzebuje realnych zyciowych sukcesow...

Widzisz to nie jest do konca takie proste

MOj maz, o ktorym wspominalam we wczesniejszych postach ma rodzine, dziecko, zajmuje stosunkowo wysokie stanowisko w firmie itd. A mimo wszystko gra...

I powtarza mi ze to pozwala mu sie ''rozwijac''

Wczoraj siadlam przy nim z ksiazka z psychologii na temat terapii wspoluzaleznien a on stwierdzil, ze ok, za chwile on znajdzie mi artykul dotyczacy uzaleznien od ksiazek, farbowania wlosow itp....

Czy wierzysz w to, ze mozna ''kontrolowac'' granie w mmorpg? Moj maz ciagle mi to powtarza...

Co o tym sadzisz???

 

pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy wierzysz w to, ze mozna ''kontrolowac'' granie w mmorpg? Moj maz ciagle mi to powtarza...

Grania w MMORPG nie da się kontrolować, z prostego powodu - zasad gry.

Im dłużej się gra, tym potężniejsza postać - trzeba w rozwój postaci zainwestować dużo czasu.

Poza tym w świecie gry nawiązuje się znajomości i zostaje się członkiem różnych organizacji - to nie jest już niezobowiązujące granie, gra wymaga zaangażowania i odpowiedzialności.

Jak się jest członkiej jakiejś drużyny/gildii, trzeba wykonywać powieżone zadania - czyli człowiek nie ma już nad tym kontroli - a jak kontrole zyskuje, to traci to co zyskał w wirtualnym świecie, czyli granie w taką grę staje się bezsensowne.

 

Wczoraj siadlam przy nim z ksiazka z psychologii na temat terapii wspoluzaleznien a on stwierdzil, ze ok, za chwile on znajdzie mi artykul dotyczacy uzaleznien od ksiazek, farbowania wlosow itp....

Tak, tyle, że książki, farbowanie włosów, itp. nie tworzy zobowiązań.

Człowiek nie zostanie ukarany przez żadne zewnętrzne siły jeżeli przerwie czytanie książki, albo odłoży je na później.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie. Z góry przepraszam, że, być może, rozpoczęłam nowy temat, a były już podobne, ale nie za bardzo wiem, jak się poruszać po forum.

Nie chcę by mój post był długi, co mogłoby zniechęcić Was, by go, w ogóle, przeczytać, jednak problem, z którym się borykam jest bardzo głęboki.

Mój mąż jest uzależniony od gier komputerowych. Tak myślę, bo spędza na nich przeciętnie parę godzin dziennie. Gdy wraca z pracy, momentalnie rzuca się w wir grania. Czy to na komputerze, czy na konsoli, a czasem na obu jednocześnie.Mieszkamy w Irlandii, małżeństwem jesteśmy od roku ( dziś właśnie pierwsza rocznica), a w ogóle mieszkamy razem od dwóch lat. Jak tylko mogliśmy kupić sobie komputer, problem się zaczął. Borykam się z tym już właśnie od blisko dwóch lat.Najtragiczniejsze jest to, że nie mam tu nikogo, do kogo mogłabym uciec i wygadać się. Telefoniczne rozmowy z rodzicami kończą się na niczym, bo przecież nie są w mocy uczynić czegokolwiek z odległości tysiąca kilometrów.

Z mężem prawie wcale nie rozmawiamy. Nasze relacje są fatalne. Nigdzie razem nie wychodzimy, nie mamy tu znajomych, nie spędzamy razem czasu.Staram się z tym walczyć od wielu, wielu miesięcy, ale jest to walka z wiatrakami. Gdy dzwonią do niego jego rodzice, bo wcześniej powiadomiłam ich o tej sytuacji, on mówi, że jest wszystko ok, że stara się ograniczyć. Tym samym mydli im oczy, a mnie robi awanturę, że martwię jego rodziców. Na moje prośby, płacze, lamenty i awantury już zupełnie nie zwraca uwagi. Potrafi odpyskować, jak małotal i dopiec mi wieloma bardzo przykrymi słowami. Jestem w fatalnej kondycji psychicznej. Nie potrafię poradzić sobie z tym sama. Nie ma dnia, bym nie wylewała łez z powodu mojej bezradności. Jestem samotna i sama, nie ma męża przy mnie, nawet, gdy fizycznie jest. Potrafi , z powodu niepowodzeń w grze, wyżyć się na mnie słownie lub w ogóle naburmuszyć się na wszystko. Trudną sytuację pogorsza fakt, że jestem jego katem. Wciąż mu "truję" o tym, że gra, więc on od tego ucieka w wirtualny świat - tak wciąż się tłumaczy. Gdy zaproponuję mu, byśmy robili coś wspólnie, on ze zdziwieniem pyta, czy mamy się gapić w telewizor? Nie potrafi znaleźć innych form spędzania czasu. Każda czynność, która zakłóca mu granie, jest złem. Nie potrafię wyprosić się u niego, by choć raz zrobił obiad, by zrobił sobie kanapki do pracy. Ciężko mi go wyciągnąć na spacer, zaproponować jakieś hobby.Według niego, jestem przyczyną jego uzależnienia ( choć on nie uważa się za uzależnionego). Na propozycję poszerzenia rodziny odpowiada, że nie jest jeszcze gotowy ( pewnie, 26-cio letni facet, który wreszcie ma jakiś spokój finansowy, wyfrunął z rodzinnego gniazda, nie jest pod bezpośrednim wpływem rodziców - może grać nieustannie, bo marudzenie żony się nie liczy - czy kiedykolwiek będzie gotowy? ). Mówi także, że chce jeszcze pożyć pełnią życia, zanim będzie ojcem. Ale dla mnie pełnia życia, to wyjazdy, zabawy, spotkania z ciekawymi ludźmi. Niestety, ani jedno, ani drugie, ani trzecie nie przytrafiło mi się w przeciągu dwóch lat.

Mogłabym pisać o tym jeszcze wiele. Chcę jednak dojść do meritum. Już się chyba poddałam. Nie chcę wracać do Polski sama, bo on szantażuje mnie, że wtedy składa pozew o rozwód. Postawa teściów dodatkowo mi nie pomaga, bo sądzą, że małżeństwo to powinno być razem na dobre i na złe. Moja Mama z kolei przepowiada proroczo, że z naszego związku nic nie będzie. A ja jestem w kropce. Już mi nie zależy na tym, by do mnie mówił, by mnie przytulał, by się mną zainteresował. Dziś, nasza pierwsza rocznica ślubu, nie różniła się niczym, od innych dni. Przygotowałam mu śniadanie niespodziankę, gdy wrócił z pracy z nocki. Zjadł i zasiadł do grania. Gdy obudził się popołudniu, nie złożył mi nawet życzeń. Nie wytrzymałam i wpadłam w jakąś okropną rozpacz. Jak zwykle, przepraszał i obiecał, że się zmieni. Po raz tysięczny chyba już obiecał.

Poddałam się. Najbardziej mnie niepokoi fakt, że wciąż myślę o śmierci. Żywię głębokie przekonanie, że moja śmierć rozwiązałaby wszystko. Nie potrafię jednak popełnić samobójstwa, bo wiem, że zabiłoby to moich Rodziców. Tylko to mnie trzyma przy życiu. Tylko Oni. Rok temu, w maju, gdy byłam tak bardzo bezradna, zaczęłam się ranić po rękach. Gdy ból fizyczny jest nie do zniesienia, mija wszystko to, co powoduje krwawienie serca i psychiki. Choć na chwilę, ale mija. Do ślubu szłam z poranionymi nadgarstkami, tłumacząc wszytkim, że to wypadek przy pracy.

Bardzo się boję, że kiedyś myśl o moich bliskich nie będzie mnie w stanie powstrzymać przed podcięciem sobie żył.

Nie wiem, czego od Was oczekiwać. Oczywiście, niczego nie da się rozwiązać epistolarnie, wiem, że nam obojgu potrzebna jest terapia. Proszę tylko o jakieś sugestie, może słowa otuchy. Sama nie wiem, czego chcę. Po prostu, pisząc ten list, odgoniłam choć na chwilę swe myśli od żyletki. Asia, lat 27.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie myśl o zrobieniu sobie krzywdy to najgorsze co może być i nie poddawaj się. Przede wszystkim stwierdzę, że po części faktycznie jesteś jego uzależnienia przyczyną. Dla twojego męża gra to tak jak dla alkoholików picie czyli ucieczka od problemów, od zmartwień, od świata. Nie rozmawiaj z nim o tym wgl przez pewien czas i zobacz jaki będzie jego stosunek do ciebie, jeśli się nie zmieni spróbuj terapii rodzinnej. Ten problem was rozdziela i potrzebujecie pomocy żeby odbudować kontakty na nowo. Najgorszym co możesz zrobić to płacze, lamenty, awantury, robienie sobie krzywdy czy też zabraniania lub rozmawiania z jego rodzicami. Nie zabraniaj, nie pouczaj, nie lamentuj, nie pokazuj, że cie to dotyka co robi i co mówi. Kiedy nie będzie to pewnego rodzaju zakazany owoc, a Ty nie będziesz powodem w jakiś sposób też stresów męża, to gry szybko mu się znudzą. Jeśli po paru tygodniach zmienienia nastawienie nie zauważysz zmian to udaj się na terapie rodziną. Myślę, że to pomoże, uzależnienie od gier jest takie samo jak to od alkoholu czy innych używek i z tego co wiem to alkoholicy piją bo żony robią im za to awanturę (oczywiscie to tylko jeden z pretekstow). Mam nadzieję, że w jakiś sposób to Wam pomoże. Życzę szczęścia i naprawienia kontaktów :)

 

[Dodane po edycji:]

 

A i dodam jeszcze, że żyletki Ci kłopotów tylko przysporzą. Nie mija ten ból w sercu, nie minie tylko dlatego, że sobie coś zrobiłaś, uwierz mi...będzie gorzej, potem będziesz zła na siebie, że po raz kolejny okazałaś słabość, to błędne koło, przerwij póki się nie uzależniłaś mam nadzieję od tego bólu fizycznego. Przeczytałam twój list trzeci raz i jeśli terapia wam nie pomoże, to może ten związek jednak nie mieć przyszłości, bo więcej cierpisz przez niego niż daje ci szczęścia, a tak w zdrowym małżeństwie nie powinno być. Lepszy chyba jest rozwód niż mordowania się z kims komu nie zależy i tobie też przestaje zależeć....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Asiu,zastanawjam się nad twoim zdaniem...iz poranilaś sie przed powiedzeniem sakramentalnym Tak i własnie w tym najcudowniejszym dniu miałaś poranione dłonie..Czy nie sądzisz iż wtedy mogłas powiedzieć Nie..Ktos kto nie traktuje Ciebie z należnym szacunkiem, doprowadzając Ciebie do takiego stanu w którym teraz przebywasz to nie nalezy do osób bliskich.Jestęś małą dziewczynką ktora musiała duzo przejśc w zyciu-tak ja to odbieram..Wrażliwa i załamana..Pamiętaj że należy ci sie wszystko co najlepsze..A w tej chwili duzo miłości i zrozumienia..Nie obwiniaj sie tym uzaleznieniem męża bo to nie twoja wina...Najwyższy czas bys odpoczeła..może twój mąż zrozumiał by co traci..bo on wie że jesteś na każde skinienie..ale ja nie jestem psychologiem, więc nie mogę Tobie nic doradzać, gdyż nie chce Ciebie bardziej dołować..Mam nadzieje że wreszcie Twój mąż otworzy oczy i zobaczy jak Cię krzywdzi..Nie okaleczaj się więcej Asiu, nikt nie zasługuje na Twoje męki i ból..i cierpienie..Wiem że kazde uzaleznienie to ucieczka od rzeczywistości..ale nie rozumiem jednego..ucieka od czego? Jesteście rok po slubie przeciez to najpiekniejszy okres, powinniście praktycznie z łozka nie wychodzić:) No cóż kończe gdyz przeczytawszy Twój post mam mętlik w głowie..Pozdrawiam i zycze Wam abyscie sie dogadali:)

Musicie porozmawiac i słuchać siebie na wzajem co każdy ma do powiedzenia, czego oczekujecie od siebie..nie przekreslajcie od razu swojego małżeństwa..problem może być w Was a nie widzicie tego..Więc rozmowa jest potrzebna..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pokaz swojemu mezowi to co tutaj napisalas, jesli go to nie ruszy i nie zacznie sie nad soba i waszym zwiazkiem zastanawiac, to ja na twoim miejscu zaczalbym myslec o "zakonczeniu znajomosci".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej:)

u mnie jest ten sam problem....moj chlopak wiecznie przesiaduje przed komputerem grajac w WOW!!!cholerna gra.....coraz czesciej wydaje mi sie, ze wyprowadzil sie z domu, aby mamusia nie medzila mu za uchem ile to nie gra! a spedza przed kompem kazda wolna chwile!!! to staje sie chore!!!gdy wspominam mu ze ejst cos do zrobienia - slysze wiecznie "zaraz, jestesmy wlasnie w gildzie i nie moge teraz" z tej chwili robia sie godziny i tak dalej....siedzi przy kompie godzinami...do samego switu...nie widzac w tym nic zlego!! jak wspominam mu o tym ze jest uzalezniony, zaczyna sie denerwowac i ciagle slysze: czemu ty mnie nie rozumiesz, daj mi po prostu grac!!! mam tego powyzej uszy!!wszelkie blagania nie pomagaja!!!juz sama nie wiem jak na niego wplynac....

siedzi przy tej grze od jakichs 5-6 lat...wciagnal go kuzyn, a moj wciagnal nastepnych...tak wiec jego znajomi...zaliczaja sie tez do tych " dupkow" komputerowych!!! reszta normalnych ludzi odwrocila sie od niego plecami....zawsze wazniejsza jest gra...niz kto inny!!do mnie samej zaczyna dochodzic, ze jestem gdzies na innym Torze ...ja juz nawet sie tak nie licze...jak WOW!!! nigdy nie ma nawet dla mnie czasu!!!tylko slysze...co bedziemy dzis jesc,...a zrobilabys to....juz mam dosc!!!

teraz siedzi od 5 tygodni na zwolnieniu lekarskim...i to jest nie do zniesienia..sytuacja stala sie jeszcze powazniejsza!!!!!wiecznie...w kolko...bez przerwy..WOW...a ja glupia...latam na studia, do pracy i jeszcze dorabiam..aby nam bylo lepiej..a moj chlopak...nawet nie pomysli ze mi jest ciezko....i moze "trzebaby jej pomoc chociaz w domu!!!" jak sie spytam czemu czegos nie zrobil...slysze wiecznie ospowiedz: nie mialem czasu!!!siedzialem przed kompem!!!!

mam czasami ochote spakowac manatki i wyniesc sie do kolezanki na pare dni, aby dac mu do zrozumienia ze cos jest nie tak...ludze sie, ze moze wtedy by sie zorientowal...ze sa wazniejsze rzeczy od WOW...powoli mnie traci....a ja nie mam zamiaru zyc tak jak zyjemy do tej pory....razem...ale jakby osobno!!! nie tak wyglada wspolne zycie!!!!

dzis niedziela...wrocilam z pracy...cieszylam sie ze spedzimy wspolnie wieczor....nici!!! siedzi i gra!!!!!i nie zamierza skonczyc....."daj mi po prostu grac!!!!"......

pozdrawiam ....ewa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej Asia...mam ten sam problem...tyle ze my na szczescie nie jestesmy malzenstwem....

mieszkamy ze soba od paru miesiecy.... i nasze wspolne zycie wyglada dokladnie tak jak i twoje!!!wiecznie tylko komputer i komputer..zycia nie mamy!!!wiecznie tylko slysze: daj mi po prostu grac!!!!

tez jak ty nie mam juz sil mowic, krzyczec a nawet plakac...rece mi opadaja.... zaczynam od razu sie denerwowac!!!!!! nie wiem tez co mam robic..jego rodzice olewaja sprawe...mysla pewnie ze pozbyli sie kolejnego problemu...a jak cos napomkne...to tak jak twoj maz namydla im oczy...ze wcale nie jest tak zle...a rzeczywistosc jest zupelnie inna!!!!!...czasami mam ochote spakowac sie i wyjsc.... nie myslalam nad tym aby sobie cos zrobic...i nie bede myslec...wole po prostu wyjsc i nie wrocic....niech zyje sobie ze swoim kompem......ciekawe czy bedzie mu takie zycie pasowac.........i na jak dlugo....ale wtedy to moze byc juz za pozno;)

pozdrawiam cie mocno...trzymaj sie ....i daj znac czy cos sie zmienilo!!!!!! ewa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny najwarzniejsze nie martwcie się o mężów ,martwcie się o was i dzieci ,oni nie przejmują się wami ,zróbcie coś ze swoim życiem ,ja zaczęłam małymi kroczkami najpierw było zadzwonienie na policję raz ,drugi ,trzeci , teraz ma wezwanie na przymusowe leczenie i kuratora rodzinnego ,który kieruje sprawę o ograniczenie praw do dzieci (jeżeli macie dość siły to od razu o rozwód). Nie myślcie ,że jak będziecie same to nikt was nie będzie chciał i że nie dacie rady , najpierw to my dostajemy po głowach ,ale przyjdzie czas ,że dziecko będzie pod ręką ,odpowiadamy za bezpieczeństwo swoich dzieci ,a w takim domu nie są bezpieczne . Byłam dzieckiem co przeżyło dzieciństwo z ojcem alkocholikiem ,wiem co przeżyłam i jak to wpłynęło na mnie ,na moje życie :-| Nie pozwolę na krzywdzenie moich dzieci przez alkoholika ,mam nerwice (wyciszoną) i nie wróciła przez to wszystko co robię ,z dnia na dzień jestem coraz silniejsza w swoich postanowieniach , byłam cicha ,zastraszana przez męża ,ale powiedziałam STOP ,wy też możecie to zrobić,nie bójcie się mieć szczęśliwego życia ,bo czeka na was wszystko zależy tylko od was ,pozdrawiam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem, ponieważ mój mąż uzależniony jest od gry na PSP3. Jesteśmy ze sobą już prawie 15 lat (oboje mamy trochę po 30-stce) mamy dwoje dzieci 8 lat i 15 miesięcy. Maż po pracy całymi godzinami (również nocą) przesiaduje przed telewizorem z padem w ręku i gra z ludźmi z całego świata. Podczas tego grania jak mu coś nie idzie to strasznie się denerwuje: przeklina, warczy na dzieci a co najgorsze rzuca padem i innymi rzeczami, które ma właśnie pod ręką. Boję się, że w końcu, któreś z dzieci może przypadkowo oberwać jak będzie w zasięgu jego ręki lub nogi. Tak jest zafascynowany tą grą, że nawet już prawie nic nie je. Całymi dniami chodzi podminowany z chęcią od grania się. (dobrze, że to nie kasyno :)) Mam już tego serdecznie dość! Próbowałam rozmawiać z nim, ale on nie chce nawet słyszeć o rozmowie. Prosiłam byśmy razem poszli do psychologa, ale powiedział, że ja jestem chora i mogę tam iść jeśli chcę.Tak zupełnie serio powiedziałam mu, że skoro nie chce ze mną rozmawiać to nasza dalsza przyszłość nie ma sensu, a on nic sobie z tego nie zrobił i powiedział, że w ciągu dwóch m-cy sobie coś znajdzie-ciekawe? Kocham go, ale tak dalej być nie może on jest cholernym Egoistą-zawsze taki był i w tym wszystkim najbardziej szkoda mi dzieci. Starsze dziecko mówi mi, żebym rozeszła się z tatą, że damy sobie radę (wiem, że na pewno damy), że ona czuje się bezpieczniejsza ze mną niż z tatą. Przykro coś takiego słyszeć z ust 8-letniego dziecka, które potrzebuje obojga rodziców do szczęścia, a nie obecnie zdołowanej matki i egoistycznego ojca, który po za swoimi potrzebami świata nie widzi. Proszę poradzcie co mam zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem, ponieważ mój mąż uzależniony jest od gry na PSP3. Jesteśmy ze sobą już prawie 15 lat (oboje mamy trochę po 30-stce) mamy dwoje dzieci 8 lat i 15 miesięcy. Maż po pracy całymi godzinami (również nocą) przesiaduje przed telewizorem z padem w ręku i gra z ludźmi z całego świata. Podczas tego grania jak mu coś nie idzie to strasznie się denerwuje: przeklina, warczy na dzieci a co najgorsze rzuca padem i innymi rzeczami, które ma właśnie pod ręką. Boję się, że w końcu, któreś z dzieci może przypadkowo oberwać jak będzie w zasięgu jego ręki lub nogi. Tak jest zafascynowany tą grą, że nawet już prawie nic nie je. Całymi dniami chodzi podminowany z chęcią odgrania się. (dobrze, że to nie kasyno :)) Mam już tego serdecznie dość! Próbowałam rozmawiać z nim, ale on nie chce nawet słyszeć o rozmowie. Prosiłam byśmy razem poszli do psychologa, ale powiedział, że ja jestem chora i mogę tam iść jeśli chcę.Tak zupełnie serio powiedziałam mu, że skoro nie chce ze mną rozmawiać to nasza dalsza przyszłość nie ma sensu, a on nic sobie z tego nie zrobił i powiedział, że w ciągu dwóch m-cy sobie coś znajdzie-ciekawe? Kocham go, ale tak dalej być nie może on jest cholernym Egoistą-zawsze taki był i w tym wszystkim najbardziej szkoda mi dzieci. Starsze dziecko mówi mi, żebym rozeszła się z tatą, że damy sobie radę (wiem, że na pewno damy), że ona czuje się bezpieczniejsza ze mną niż z tatą. Przykro coś takiego słyszeć z ust 8-letniego dziecka, które potrzebuje obojga rodziców do szczęścia, a nie obecnie zdołowanej matki i egoistycznego ojca, który po za swoimi potrzebami świata nie widzi. Proszę poradzcie co mam zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli rozmowa z nim nie pomaga to zrób tak jak piszesz, czyli rozstań się z nim, może wtedy "otrzeźwieje" i dostrzeże problem. Skoro on świata nie widzi poza graniem to po co taki mąż i ojciec? On jest obecny ciałem ale psychicznie go przy Was nie ma, także czy z nim jesteś czy nie to i tak to niewiele zmienia, prawda?

Chyba nie ma innego wyjścia jak właśnie radykalne kroki, czyli rozstanie, tylko taki szok go może obudzić. Jak masz taką możliwość to idź do psychologa i skonsultuj to jeszcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak święta racja. To że mąż jest w domu to tak na prawdę jak by go nie było, albo nawet gorzej bo trzeba tańczyć tak jak on zagra, tzn. nie przeszkadzać w jakikolwiek sposób a najlepiej by mu było jakbyśmy wszyscy znikli z domu.Z rozstaniem to chyba najlepsze wyjście, bo jak tak dalej będzie się zachowywał to moja przygasająca do niego miłość zmieni się w nienawiść, a mając wspólne dzieci to raczej niewskazane. Nad pójściem do psychologa już się zastanawiałam i doszłam do tego, że może jednak warto może pomoże mi spojrzeć na mój problem jakoś inaczej. Do psychologa zamierzam również przejść się z córką bo zaczyna mieć problemy z koncentracją i przy czytaniu problemy z paroma literkami (właśnie idzie do drugiej klasy). Może dowiem się jaki wpływ mamy na nią i co zrobić, żeby jej pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby wyprowadzić się z domu, przynajmniej na jakiś czas. Daję 90%, że chłop otrząśnie się z tego letargu i zadzwoni do Ciebie, szybciej niż myślisz.

Teraz jak ma Ciebie "pod ręką" nic sobie nie robi z pogróżek o odejściu. Dopiero fakt dokonany - czyli odejście - może w tym przypadku pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WOLFgang - a wg. mnie każde uzależnienie ma negatywny wpływ na związek. Przecież takie coś znacznie utrudnia kontakt z człowiekiem więc jak tu można wogóle mówić o jakiejś relacji, o bliskości? Oni są ze sobą ale tylko fizycznie, zero wsparcia psychicznego. Ja nie potrafiłabym tak żyć, nie po to jestem z mężczyzną żeby zadowalać się tylko jego obecnością, taki co tylko siedzi i nic nie działa, nie rozwija się, a wręcz cofa w rozwoju... Małżeństwo to powinien być rozwój, wspólny rozwój, a nie stagnacja. I na pewno nie godzenie sie na takie coś. Ciekawe jakby było na odwrót?gdyby to żona sobie miała takie "hobby" i olewała dom, dzieci, sprzątanie, gotowanie - ciekawe czy facet by sie nie wkur...

 

[Dodane po edycji:]

 

W sumie to lepsze że gra a nie np. pije.

To jest najgłupsze stwierdzenie jakie miałam okazję słyszeć również od mojego faceta. A dlaczego musi coś robić, tzn dlaczego musi być wogóle uzależniony od czegoś? Moim zdaniem dlatego że jest słaby i tyle, ucieka od prawdziwego życia, od problemów - więc po co taki facet który nie żyje naprawdę, tylko w iluzji jakiejś gry bądź innego uzależnienia, który przysłania mu prawdziwy świat?

Silny człowiek nie wpada w takie zniewolenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, wiem o czym mówisz. Jestem w małżeństwie niewiele ponad rok także wiem o co chodzi 8) mój mąż nie lubi się kłócić ale wg mnie nie ma związku bez przynajmniej sprzeczek, w końcu każde z nas ma inny temperament, osobowość, poglądy więc to normalne że się kłócimy - a najczęściej sprzeczki zaczynam ja :lol: mój mąż woli spokojną rozmowę ale ja nie zawsze tak potrafię, a że mam nerwicę to zdarza mi się czasem wybuchnąć :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie. Problem ten takze mnie dotyczyl i postanowilem zalozyc forum dla ludzi, ktorzy tez maja/mieli z tym klopot.

Szukam takze osob, ktore zgodzily by sie na wspoltworzenie tego forum. prosze o kontakt na granieuzaleznia@interia.pl

lub przez forum http://www.granieuzaleznia.fora.pl

 

Pozdrawiam.

 

[Dodane po edycji:]

 

Bo moim zdaniem problem jest taki, ze gry w ktore gra sie przez internet sa tak pomyslane, zeby jak najszybciej i jak najsilniej uzaleznic osoby, ktore sie juz zdecyduja w taka gre zagrac. Czy to WOW czy nawet gra na PS3 typu FPP.. Sa to gry, gdzie gracz poznaje inne osoby.. w szybki sposob mozne miec poczucie, ze cos osiagnal, ze jest coraz lepszy.. (gry zazwyczaj maja system poziomow rozwijanej postaci.. nawet w grach wojennych zdobywa sie stopnie zolnierskie, przedmioty itp).

Po czasie pojawia sie kolejny problem.. Gracz poznaje ludzi z calego swiata i okazuje sie, ze "swietnie" sie rozumieja. Maja taka sama pasje (gra) i tworza sie swojego rodzaju "wiezi". Co gorsza osobie uzaleznionej ciezko sie do tego przyznac. Nawet jak czuje, ze zaniedbuje swoje prawdziwe zycie, to tlumaczy to sobie: "lepsza gra niz narkotyki", "przeciez nie pije", "to tylko gra i zawsze moge przestac grac". A z czasem jest tylko gorzej.. Zamiast spedzac czas z rodzina i przyjaciolmi.. wyjsc na spacer, pograc w pilke czy np zajac sie domem to siada do komputera i wraca do swojego "lepszego" swiata. Wiem jak to jest z wlasnego doswiadczenia i wspolczuje wszystkim, ktorych dotyka ten problem. Pocieszeniem jest fakt, ze mozna z tego sie wyleczyc i jesli ktos juz skonczy z grami "online" i znowu poczuje jak dobrze moze smakowac prawdziwe zycie to wcale nie chce wracac do wirtualnego swiata. Szkoda, ze jest to problem jeszcze tak bardzo bagatelizowany.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×