Skocz do zawartości
Nerwica.com

gryszka

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia gryszka

  1. Witam wszystkich... nie zaglądałem na forum od pół roku. Udało mi się wytrzymać bez gier sporo czasu, ale tylko dzięki temu, że potraktowałem problem jak poważne uzależnienie. Ważne, aby wiedzieć w jakich momentach można się spodziewać "ataku" gry, tzn momentu w którym znajduję wymówkę, która mi mówi dlaczego mogę sobie zagrać. Bardzo pomógł mi dziennik w którym zapisywałem wszystkie moje odczucia i przemyślenia odnośnie uzależnienia. Osobom uzależnionym NAPRAWDĘ POLECAM: prowadźcie dziennik, w którym zapisujecie, co się z wami dzieje, kiedy macie ochotę na granie a kiedy nie. Dopiero jutro idę do poradni, bo słyszałem, że są w moim mieście prowadzone spotkania dla ludzi uzależnionych od gier komputerowych. Boję się, że nie dowiem się niczego więcej na temat uzależnienia, niż sam na sobie zaobserwowałem, ale chcę tam iść. Wieżę, że warto. Trzymajcie za mnie kciuki :))).... Ostatnio znowu miałem problem z grą sieciową. Za każdym razem gdy się "poddawałem", krzyczałem i rzucałem się w śnie...
  2. Sorrow ma rację co do gier sieciowych. Projektanci tych gier wykonali zadanie perfekcyjnie. I za to, w nagrode, należy im się kopniak w tyłek. Nie zaglądałem teraz do moich wcześniejszych wypowiedzi, ale pisałem tam, że te "normalne gry" również uzależniają. Podałem też linka do tekstu, który doskonale, wg mnie- czyli 100-procentowo uzależnionego- opisuje uzaleznienie od gier. Nie wiem co o tym myślą psychiatrzy, ale ja, kiedy zaczynałem walczyć z graniem i nie wiedziałem do końca jak, potraktowałem "normale" gry jako swego rodzaju plaster z nikotyną. Wiedziałem, że przede wszystkim muszę skończyć z grami sieciowymi. Kolejnym zadaniem było przestać grać i w te zwykłe gry. Racja, to jest lepsze niż w grach sieciowych, ale ta opcja też uzależnia. Człowieka uzależniony od gier ma problem z ocenieniem kiedy ma wolny czas właśnie [Dodane po edycji:] Ja z nałogiem prowadzę walkę od wielu lat. Przede wszystkim to ja sam sobie zdaję sprawę z tego, że jestem uzależniony. Myślę, że to jest niestety najważniejsze, jak już pisałem wcześniej. Strasznie ciężko od razu zerwać z nałogiem. To proces który wymaga cholernie dużo wysiłku, ale który może ciągnąć się latami. Bo nawet jeśli przestanie się grać, to ten "głód" siedzi gdzieś głęboko w umyśle. Można go uśpić, ale nie da się go zlikwidować. Nawet jak po długim okresie "niegrania" stwierdzałem, że skoro tyle wytrzymałem bez gry i wcale mnie do tego nie ciągnie, to mogę spróbować. Raptem wciągałem się wtedy znowu na całe miesiące. [Dodane po edycji:] Honey_lady, amama... no kurcze przepraszam, że użyję bluzgów. Kiedy ja grałem, to mi było cholernie głupio, że przed kompem zamieniam się w taką cipę bez jaj, w taką larwę bez charakteru. Napewno to nie jest rozwijaniem własnych zainteresowań. Nie wieżę, że alkohol można nazwać zainteresowaniem. A tym bardziej, że może go tak nazwać alkoholik. [Dodane po edycji:] Czy wasi mężowie mają lub mieli dotychczas jakieś inne hobby, albo zainteresowania poza grą ? [Dodane po edycji:] Spytałem się o te hobby i zainteresowania, bo, kiedy ja wpadałem w transy grania, najbardziej kopała mnie w głowę świadomość tego, ile pracy powinienem w tym czasie włożyć w projekty na studia, w naukę na egzaminy, a przede wszystkim ile mógłbym w tym czasie rzeźbić, rysować, itp. Czy wasi mężowie również zaniedbują własne hobby, swoją pracę lub inne obowiązki, którymi tylko oni się zajmują w domu, np. wymiana koła w aucie, itp? Tak z ciekawości, w jakim są wieku ?
  3. Wow. Teraz to Ty mnie zagięłaś. Nie wiedziałem tak szczerze o opinii psychiatrów. Cieszę się, że udało mi się wiele zaobserwować na samym sobie :) Trzymam kciuki za Twojego męża i za Ciebie. Daj znać jak było u Waszych lekarzy. Może sam dowiem się czegoś jeszcze. Najważniejsze, żeby mąż SAM SOBIE powiedział: "tak, jestem uzależniony". Swoją drogą dużo zawdzięczam mojej drugiej połówce. To Ona właśnie mnie uświadamiała ile tak naprawdę czasu spędzam przy grze! Poszukam w moim mieście podobnych grup wsparcia.
  4. Dokładnie . Łapałem załamki, jak czytałem artykuły o przypadkach zgonów w Azji, tzn ludzi którzy umarli przed komputerem, oraz ataków dzieci na rodziców, którzy z kolei odłączali pociechom komputery! Przyznaję, że sam nieraz również czułem identyczną złość, jak ten dzieciak w linku poniżej: http://www.youtube.com/watch?v=huqbI4PwFjE&feature=related Dosłownie miałem ochotę zrobić to co on, kiedy coś mi się nieudawało w grze !!! Klawiaturą waliłem (no ale jeszcze jej nie rozwaliłem) i to jeszcze 3 lata temu, gdy grałem w silkroada !! Najśmieszniejsze jest to , że prasa (nietylko growa) i media skupiają się na przemocy w grach, jakby to ona była najistotniejsza... Szukają sensacji. Masa artykułów pisze też o tym tak, jakby to była wyłącznie domena małych chłopców w wieku szkolnym. Ale faktem pozostaje, że rodzice nie zdają sobie zagrożenia z gier.
  5. o... niezauważyłem , że pojawił się komentarz, kiedy dopisywałem link do mojej wypowiedzi... Honey_lady.... wprawdzie nie jestem jeszcze żonaty, ale również mieszkam z narzeczoną. Moje uzależnienie różni się tym, że zdaję sobie sprawę z nałogu i mówię to zarówno sobie jak i innym, łącznie z moją mamą. Uważam, że to najważniejsze. W okresach kiedy wracałem do grania, zachowywałem się identycznie jak twój mąż. Nie potrafiłem się powstrzymać, aby nie wymknąć się rano z łóżka i nie zacząć grać. Miałem cholerne wyrzuty, że tak robię. To co czułem w głowie, przypominało mi szum. Zagłuszał wszystkie myśli, nie potrafiłem się skupić na niczym. Nawet w najbardziej intymnych momentach myślałem o grze!! Nie potrafiłem tego powstrzymać i miałem straszne wyrzuty sumienia. Zapierałem się łokciami i nogami ale to było jak spadanie w przepaść. W tekście którego link podałem powyżej, autor pisze o zjawisku "efekt Zeigarnik”: "W każdym przypadku, u gracza zaobserwować możemy tak zwany „efekt Zeigarnik”. Polega on na tym, że jeśli osoba nie ukończyła zadania (czyli misji, etapu, planszy) wówczas lepiej pamięta szczegóły tego zadania oraz odczuwa silne pragnienie ukończenia go, nawet jeśli sama gra nie sprawia już satysfakcji. W trakcie gry, o godzinie trzeciej nad ranem, pojawiają się autosugestie typu „jeszcze tylko dokończę tą misję”. Po przejściu go, gracz odczuwa ulgę, ale ponieważ gra uzależnia, w chwilę później graczowi wydaje się, że będzie odczuwał przyjemność kończąc kolejny etap, chociaż ukończenie poprzedniego było męczące niczym nie zakręcony kran po drugiej stronie miasta w godzinach szczytu." Przyznaję że dopiero dziś przeczytałem, że ma to jakąś swoją nazwę. Wcześniej nie potrafiłem wyjaśnić narzeczonej, czemu gram, skoro NIE CHCĘ grać i dlaczego gram, skoro ciągle jestem świadom, że nie sprawia mi to przyjemności , nawet w czasie grania. Najgorsze jest poczucie potrzeby, wręcz jakiejś autorytarnie narzuconej na mózg potrzeby... ba! obowiązku ukończenia ETAPU gry!! Nawet kiedy jakimś cudem udawało mi się na siłę przerwać grę, Myślałem o tym etapie, kusiło mnie jak alkoholika do wódki, aby SKONCZYĆ planszę, aby rozwinąć postać, którą grałem, do maksymalnych możliwości. Nie pamiętam dokładnie po jakim okresie, ale, powiedzmy, po tygodniu- dwóch udawało mi się uśpić tą potrzebę. Jednak przy najbliższym okresie stresu, wysiłku intelektualnego potrzeba wracała. Dopiero po przejściu wszystkich planszy/ misji . byłem w stanie wyrwać się z gry. Gry MMORPG są najgorsze i cholernie niebezpieczne z prostego względu. NIGDY nie mają końca !! albo prawie nigdy. Równie ważne w zwalczaniu nałogu jest nie ściąganie żadnych dodatków do gier (nowe plansze i misje) lub nowych gier, aby nie narzucać na siebie nowych potrzeb ukończenia misji. Kiedy ostatnio zrywałem z grą, wytłumaczyłem narzeczonej tą włąśnie dziwną potrzebę. i poprosiłem aby wytrzymała jeszcze kilka dni żebym mógł ukończyć misję, bo wtedy łatwiej będzie mi całkiem skończyć granie. Najbardziej się bałem, że będzie to wyglądać, jak u alkocholików i narkomanów, tzn na zasadzie: " jeszcze ostatnia butelka", albo jak to jest filmie "Wszyscy jesteśmy Chrystusami": "wypiję to co mam w lodówce i kończę", po czym główny bohater idzie po następne butelki do sklepu. Nie znam żądnego innego mężczyzny lub chłopaka, który by mi powiedział osobiście o tym, że jest uzależniony od gier. Myślę, że to chyba jest ciężkie do wyobrażenia w dzisiejszym społeczeństwie polskim, a tym bardziej- ciężkie do pogodzenia się przez osoby uzależnione z faktem, że panuje nad nimi jakaś, wydawać by się mogło, "banalna gierka". Nie potrafiłem dotychczas rozmawiać z moimi kolegami, którzy są uzależnieni od gier i nie zdają sobie z tego sprawy, z prostego względu- bo nie wiedziałem skąd to uzależnienie się bierze. Nie potrafiłem pomóc sam sobie, a tym bardziej innym. Moja przyjaciółka związała się przed paroma laty z chłopakiem który również popadł w gry. Się rozstali. Tak samo jak przez alkohol rozpada się wiele małżeństw. To fakt niestety. Mam nadzieje, że twój partner sam zrozumie, że jest uzależniony i zrozumie również to, że to nie jakiś wymysł ani słabość ale poważna choroba do której musi jak najbardziej poważnie podejść. Nie potrafię dokładnie poradzić co i jak ma robić. Leczenie wymaga pomocy ze strony bliskich, ale nikogo nie wyleczy druga osoba, nawet ukochana- tylko on sam. Ja gralem i uciekałem z łóżka od mojej ukochanej rano identycznie jak twój mąż, mimo że cholernie mi na niej zależy i chcemy się pobrać po studiach. Zrozumienie z Twojej strony się przyda, no ale matką Teresą to raczej nie jesteś. Jeśli on sam nie będzie się chciał leczyć to mu nic nie pomoże. Myślę również, że leczenie uzależnienia to nie kwestia dni ale LAT !! Po zerwaniu z grą Twój mąż będzie prawdopodobnie nieraz do niej wracał i kończył. Założę się że zaraz pojawi się masa protestów w stylu: "ja sobie radzę", "a ja potrafię grać z umiarem", lub po prostu że przesadzam. Wcale nie przesadzam. Jedni są podatni bardziej, drudzy mniej. Muszę już kończyć ale wkrótcę się odezwę. Podkreślam, że to wszystko to tylko moje własne obserwacje samego siebie i tego co się dzieje ze mną. No ale jak narazie myślę... że myślę dobrze. [Dodane po edycji:] Jeszcze pytanie: czy też uważacie że sprawa możliwości uzależnienia się od gier jest za mało nagłośniona i bagatelizowana, że po prostu jest traktowana jako coś śmiesznego?
  6. znalazłem właśnie ciekawy tekst w którym bardzo trafnie opisane jest uzależnienie od gier : http://www.open-mind.pl/Ideas/PsychI.php
  7. Cześć Wam wszystkim. Jestem Grzesiek, mam 24 lata i właśnie się zarejestrowałem na forum. O dziwo w sprawie prawie identycznej jak Vulpes. Już nerwy mnie brały gdy czytałem inne fora, najczęściej pod artykułami o uzależnieniach od gier komputerowych właśnie. Najczęściej każdy kończył się masą komentarzy typu: "nie wiem o czym oni w ogóle piszą", "ja gram 3/ 4 godziny dziennie i potrafię to kontrolować i mi to w ogóle nie przeszkadza". "Adaś gra, Tomek gra , Ja gram... i nie rozumiem jak się można uzależnić". Domyślam się że pisały to, oprócz zmartwionych matek i zaniepokojonych producentów gier, głównie dzieciaki gimnazjalne. Zastanawiałem się czy tylko ja, mając 24 lata mam taki problem ? czy może tylko ja sobie zdaję z tego sprawę... Mój problem polega na tym, że również uciekam w świat gier. Uciekam w niego odkąd pamiętam czasy podstawówki. Byłem dzieciakiem zamkniętym w sobie raczej i żyjącym w przeciętnej polskiej patologii (ojciec alkocholik). Ulatniałem się z kolegami lub bez nich do salonów gier a potem pegazus, gry z dyskietek. Ok 3 lata temu miałem problem z silkroadem. Wtopiłem się w tamten świat całym sobą. Gdyby nie obrobili mnie hakerzy z całego majątku jaki zebrałem i wyhandlowałem w wirtualnym świecie, to nie zdecydowałbym się ... na rytualny pogrzeb mojej postaci. Rozdałem znajomym z gry wszystkie śmieci jakie mi zostawili hakerzy i zaprosiłem znajomych, którzy aktualnie byli na serwerze, na... mój rytualny pogrzeb. Pożegnałem się z nimi i wytłumaczyłem że ta gra zaczęła panować nad moim życiem. O mało mnie wówczas nie wywalili ze studiów. A tym, co mnie do mojej decyzji najbardziej skłoniło, to był pewien poranek, kiedy to zerwałem się z łóżka i zacząłem okładać pięściami szafę, bo myślałem że jestem moją postacią z silkroada i katuję właśnie jakiegoś stworka. Pieniążki z szafy wprawdzie nie wyskoczyły, ale pięści mnie bolały niemiłosiernie. Udało mi się w pewnym stopniu uniezależnić od gier sieciowych. Nie potrafię poradzić Ci Vulpesie jak dokładnie masz to zrobić, abyś również sobie poradził. Niedługo po zakończeniu z silkroadem wyjechałem do Angli na 2 miesiące. W pewnym momencie nie miałem już kasy i myślałem ze bede łapał gołębie w parku na obiad. Udało mi się jednak znaleźć fajną prackę i podszkolić język. Wprawdzie nic nie zarobiłem, ale odetchnąłem przez ten czas od kompa. Po powrocie dalej czułem głód, ale starałem się korzystac ze starszych, znanych mi już kilku ulubionych gier strategicznych bez udziału innych graczy. Do silkroada nie właziłem w cale. Udawało mi się powstrzywywać coraz skuteczniej od grania. Najgorsze były chwile gdy czułem presję z zewnątrz, zwłaszcza na sesji. Studiuję architekturę, i uważam że pożądny zapieprz fundują tu studentom. Również cierpiałem do niedawna na niską samoocenę. Fakt- to cholernie ważna sprawa i ważne aby zrozumieć ile samemu jest się wart. W tym roku zwaliło mi się na głowę wiele ciężkich i niefajnych spraw, między innymi załapałem bolerioze, zaczęłą mi się rozwijać astma. W rezultacie zaobserwowałem na sobie początki nerwicy. Moja narzeczona musiała pewnej nocy wzywać karetkę bo dostałem jakichś drgawek od nerwów. Na szczęście się okazało że garść leków uspakajających pomogła. Dodatkowo w miarę narastania góry obowiązków i coraz większej presji ze strony rodziców, studentów, z grupy i wykładowców, ja coraz więcej grałem. Nie potrafiłem przestać grać, bo bałem się spojrzeć na to, ile rzeczy mam do zrobienie. Najlepsze jest również to, że nie popadłbym w taki stan psychiczny, gdybym w ogóle nie grał od początku semestru. grałem, więc marnowałem czas- marnowałem czas więc narastaly zaległości i kłopoty- więc grałem!!! Jedynym rozwiązaniem było wzięcie dziekanki i podleczenie zdrowia ... a najbardziej psychicznego. takie małe zatrzymanie się w czasie i przyjrzenie się samemu sobie, aby wiedzieć nietylko jak przestać grac , ale jak nie zacząć znowu. Przykro mi Vulpesie. Uważam że jesteśmy UZALEŻNIENI od gier do końca życia. Tak samo jak anonimowi alkoholicy i narkomani- naszym jedynym ratukiem jest abstynencja od gier. WIELE razy próbowałem grać z umiarem i nigdy mi się nie udało. Najważniejsze jest jak sam sobie zdajesz sprawę powiedzieć sobie: " Jestem uzależniony od gier." Musimy zrozumieć, jak sam mówisz, dlaczego w to uciekamy. W tym miesiącu zdałem sobie sprawę, że mój problem polega na tym, że potrafię już przestać grać, ale niestety najszybciej po 2 miesiącach grania (tak było ostatnio), ale nie potrafię zdać sobie sprawy kiedy znowu wpędzam się w granie. Bardzo często zaczynałem grać kiedy myślałem sobie, że skoro tyle wytrzymałem ( np. pół roku) to teraz sobie moge pozwolic, np na banalnego pasjansa. I nawet nie zauważałem kiedy znowu siedziałem przy heroskach. Wiem teraz że nie potrafię grać i nie będę potrafił z umiarem. Kiedy słuchałem ostatnio programu telewizyjnego o narkomanii, zdałem sobie sprawę, że to cholernie podobne do tego, co ja czuje w mojej walce z moim nałogiem. Mianowicie: zaraz po "odstawieniu" gry, podobnie jak po odstawieniu narkotyku, czuję się, jakbym był bogiem !! wierzę, że moge wszystko, że czas wolny (od gry), jaki teraz mam do wykorzystania, przeznaczę na naukę programowania stron internetowych, wyrzeźbię ( bo z zamiłowania jestem rzeźbiarzem) coś tak niesamowitego , że zbiję fortunę. Po pewnym czasie okazuje się, że nie jestem herosem i wcale nie potrafię "levelować" samego siebie w realu w takim stopniu i tak szybko, jak to jest w świecie wirtualnym. Dodatkowo masa niezwiązanych spraw uprzykrza mi mój rozwój: a to muszę pomóc mamie, ato kotka mojej kochanej przejechał samochód itp itd.... A w grach nasze postaci skupiają się tylko na wyznaczoych zadaniach. Może jakoś podświadomie szukam łatwiejszych sposobów na levelovanie samego siebie i niezauważam jak znowu siedzę zatopiony w kompie. Oczywiście intensywna praca jest najlepszym sposobem aby się powstrzymać od niegrania, ale po pewnym czasie zapał ucicha. I wtedy najczęściej się wraca do nałogu. Ten moment trzeba po prostu zauważyć i zabić pokusę w zarodku. Ja zacząłem ostatnio prowadzić dziennik, w którym zapisuję wszystko, co czuje kiedy przestaję grać lub kiedy mnie kusi, żebym zaczął na nowo. Więżę, że kiedy znowu przyjdzie moment, kiedy znowu będę myślał, że mogę sobie troszeczkę zagrać, wyciągnę dziennik i przeczytam dlaczego nie chcę znowu grać i przypomnę sobie, czemu przestałem. Czytałem ostatnio, że takie uzależnienie może też wynikać z hormonu szczęścia (dopaminy chyba), jaki wydziela organizm w czasie grania, i prawdopodobnie to od niego się ludzie uzależniają. Ja sam tego do końca nieogarniam. Ale Ciągle z tym walczę i się nigdy nie poddam. Mam nadzieję że jakoś pomogłem i mam też nadzieją, ze sam też znajdę tu jakieś wsparcie mam też nadziejęze nie zaszkodzilem ... ;/
×