Skocz do zawartości
Nerwica.com

OCD - moje refleksje


Puzzelka

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie:) jestem nowa na forum, od kilku lat leczę swoje OCD farmakologicznie i z pomocą psychoterapii. Ogólnie na co dzień funkcjonuje w miare normalnie (nie licząc sprawdzania dwa razy czy zamknęłam drzwi i okazjonalnego liczenia w myślach, by zapobiec różnorakim nieszczęściom). Niedawno jednak miałam trochę stresu w życiu i dopadła mnie mocna faza związana z czystością i lekiem przed zarażeniem sie różnymi chorobami (przerabiałam już to wcześniej, temat czasem powraca). Wdrozylam wiec działanie krzyzysowe - zwiększyłam dawkę Asertinu, wróciłam do domu rodzinnego gdzie czuje sie bezpiecznie. Lęk powoli schodzi i czuje ze wracam do mojej „normalności”, gdzie OCD jest na akceptowalnym poziomie. Ale strasznie mnie przeraża to, ze takie „rzuty choroby” (tak to określa moja psychoterapeutka) mogą sie powtarzac, boje sie, ze kiedyś sobie z tym nie poradzę… miałam już poprzednio dwie takie akcje… teraz moim głównym problemem jest „lęk przed lękiem”, boje sie kolejnej takiej sytuacji… przeżywałam po drodze pare mniejszych kryzysów, które udało mi sie w pare wyhamować, ale miałam nadzieje, ze już takie większe sie nie pojawia. Gdy spytałam psychiatry, czy robię coś nie tak, usłyszałam ze nie, ze OCD to choroba układu nerwowego i czasami gorsze okresy sie zdarzają, a moja psychoterapeutka to potwierdziła. Ogolnie odbieram przesłanie: pogódź sie z tym. A ja nie chce! 😛 są w końcu ludzie, którzy mówią, ze całkowicie z tego wyszli. Jak to zrobić? 
W ostatnich dniach doszłam do przekonania, ze skoro OCD to zakłócenie w działaniu układu nerwowego, to może oprócz psychoterapii powinnam się zwrócić w stronę nauki. Znalazłam fajny artykuł 

(....)

, zrobiłam badania krwi w kierunku możliwych niedoborów które mogą mi utrudniać wyjście z choroby. W przyszłym tygodniu idę na biofeedback, może tez pomoze. Co jeszcze można zrobić z perspektywy bardziej naukowej? Może neurolog? Czytałam nawet o wszczepianym stymulatorze do mózgu xD bardzo chętnie porozmawiam z osobami które maja problemy z OCD, szukałam jakiejś terapii grupowej, ale takie dedykowane dla OCD znalazłam tylko za granica 😕 wiec zwracam się do Was, dobrzy ludzie internetu 😀 Pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, bei napisał(a):

A terapia na oddziale dziennym leczenia nerwic?

Dziękuje za sugestie, może sprobuje. Idealnym jednak byłoby dla mnie myśle terapia z osobami tylko z OCD - gdzieś tu nawet przeczytałam na forum ze „nerwica do nerwicy natręctw ma się jak słoń do słoniny” xD

1 godzinę temu, 94. napisał(a):

 

Ja mam OCD odkąd pamiętam, od dzieciństwa i mam wrażenie, że z tego nie da się na sto procent wyjść, w sensie można złagodzić objawy, ale jak ma się skłonności, to i tak będzie wracać w gorszych momentach w życiu. 

94., dzięki za odpowiedz. Ale czy w pewnym momencie, bogatszy o doswiadczenia i z cała armia pomocnych rzeczy z terapii, można radzić sobie trochę lepiej? Tak jak napisałam, miałam pare sytuacji które mogły się zakończyć kryzysem ale chyba siła woli udało mi sie je wyhamować. Teraz jednak czuje jakbym wrocila do punktu zero i to czego nauczyłam sie poprzednio nic nie dało, lęk był na tyle silny ze to do mnie nie prZemawialo… musiało upłynąć kilkanaście dni zanim doszłam do siebie. Jestem na siebie zła przez to. No ale nic próbuje dalej 😀😀

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.11.2023 o 10:12, Puzzelka napisał(a):

Dziękuje za sugestie, może sprobuje. Idealnym jednak byłoby dla mnie myśle terapia z osobami tylko z OCD - gdzieś tu nawet przeczytałam na forum ze „nerwica do nerwicy natręctw ma się jak słoń do słoniny” xD

Nie mam pojęcia jak to wypada pod względem skuteczności jeśli chodzi o terapię gdy grupa składa się tylko z osób mających nn w porównaniu do tego gdy osoby mają różne zaburzenia. Nie da się ukryć, że nerwica lękowa i OCD mają ze sobą wspólny czynnik, którym jest lęk,  ale też czuję, że bardziej zrozumie moje objawy osoba z OCD niż z innym zaburzeniem i wzajemnie. Ja na grupie miałam oprócz mnie dwie inne osoby z objawami OCD. 

 

W dniu 19.11.2023 o 10:12, Puzzelka napisał(a):

Ale czy w pewnym momencie, bogatszy o doswiadczenia i z cała armia pomocnych rzeczy z terapii, można radzić sobie trochę lepiej? Tak jak napisałam, miałam pare sytuacji które mogły się zakończyć kryzysem ale chyba siła woli udało mi sie je wyhamować. Teraz jednak czuje jakbym wrocila do punktu zero i to czego nauczyłam sie poprzednio nic nie dało, lęk był na tyle silny ze to do mnie nie prZemawialo… musiało upłynąć kilkanaście dni zanim doszłam do siebie. Jestem na siebie zła przez to. No ale nic próbuje dalej 😀😀

Nerwica chyba odzwierciedla to co się dzieje w naszym życiu. Ja gdy się zakochałam i byłam szczęśliwa, to odstawiłam leki po ok. 6 latach ich brania. Potem był odwołany ślub i nie muszę chyba dodawać, że pod względem nerwicy się posypałam. Ja nauczyłam się na terapii, że z OCD wychodzi się przez przełamanie lęku i powstrzymywanie kompulsji. Nie wiem, czy jest inny sposób, ale można jeszcze być szczęśliwym i wtedy też jest ok 😉..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.11.2023 o 17:55, bei napisał(a):

Nie mam pojęcia jak to wypada pod względem skuteczności jeśli chodzi o terapię gdy grupa składa się tylko z osób mających nn w porównaniu do tego gdy osoby mają różne zaburzenia. Nie da się ukryć, że nerwica lękowa i OCD mają ze sobą wspólny czynnik, którym jest lęk,  ale też czuję, że bardziej zrozumie moje objawy osoba z OCD niż z innym zaburzeniem i wzajemnie. Ja na grupie miałam oprócz mnie dwie inne osoby z objawami OCD. 

 

Nerwica chyba odzwierciedla to co się dzieje w naszym życiu. Ja gdy się zakochałam i byłam szczęśliwa, to odstawiłam leki po ok. 6 latach ich brania. Potem był odwołany ślub i nie muszę chyba dodawać, że pod względem nerwicy się posypałam. Ja nauczyłam się na terapii, że z OCD wychodzi się przez przełamanie lęku i powstrzymywanie kompulsji. Nie wiem, czy jest inny sposób, ale można jeszcze być szczęśliwym i wtedy też jest ok 😉..

Dzięki, bei! Miałaś takie dni, ze był objaw za objawem, ale zdolalas się za każdym razem powstrzymać przed kompulsjami? Mi czasami się udaje, ale czasami nie :( poza tym myśle, ze za bardzo sobie racjonalizuje moje leki, tzn. Każda sytuacje muszę przerobić w głowie i powiedzieć sobie „noe musisz się tego bac, to nielogiczne” itd. A wydaje mi się, ze powinnam w ogóle puścić myśl i nie zwracać na nią uwagi…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.11.2023 o 22:23, Puzzelka napisał(a):

Dzięki, bei! Miałaś takie dni, ze był objaw za objawem, ale zdolalas się za każdym razem powstrzymać przed kompulsjami? Mi czasami się udaje, ale czasami nie :( poza tym myśle, ze za bardzo sobie racjonalizuje moje leki, tzn. Każda sytuacje muszę przerobić w głowie i powiedzieć sobie „noe musisz się tego bac, to nielogiczne” itd. A wydaje mi się, ze powinnam w ogóle puścić myśl i nie zwracać na nią uwagi…

Ja nie jestem zbyt dobra w powstrzymywaniu się przed kompulsjami. Najlepiej mi szło gdy miałam obok osobę, która mówiła, że dam radę, że mogę. Wtedy bardzo jej ufałam i faktycznie przełamywałam się dla niego, dla siebie, dla nas. Uczono mnie, że w przypadku natrętnych myśli faktycznie nie powinno się na nich skupiać. Może jest tak, że gdy w danej sytuacji niewykonanie kompulsji poprzedzisz zastanowieniem się, to za kolejnym bądź którymś razem nie będziesz już musiała analizować, tylko będziesz wiedziała, co robić. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.11.2023 o 22:04, Puzzelka napisał(a):

Witam serdecznie:) jestem nowa na forum, od kilku lat leczę swoje OCD farmakologicznie i z pomocą psychoterapii. Ogólnie na co dzień funkcjonuje w miare normalnie (nie licząc sprawdzania dwa razy czy zamknęłam drzwi i okazjonalnego liczenia w myślach, by zapobiec różnorakim nieszczęściom). Niedawno jednak miałam trochę stresu w życiu i dopadła mnie mocna faza związana z czystością i lekiem przed zarażeniem sie różnymi chorobami (przerabiałam już to wcześniej, temat czasem powraca). Wdrozylam wiec działanie krzyzysowe - zwiększyłam dawkę Asertinu, wróciłam do domu rodzinnego gdzie czuje sie bezpiecznie. Lęk powoli schodzi i czuje ze wracam do mojej „normalności”, gdzie OCD jest na akceptowalnym poziomie. Ale strasznie mnie przeraża to, ze takie „rzuty choroby” (tak to określa moja psychoterapeutka) mogą sie powtarzac, boje sie, ze kiedyś sobie z tym nie poradzę… miałam już poprzednio dwie takie akcje… teraz moim głównym problemem jest „lęk przed lękiem”, boje sie kolejnej takiej sytuacji… przeżywałam po drodze pare mniejszych kryzysów, które udało mi sie w pare wyhamować, ale miałam nadzieje, ze już takie większe sie nie pojawia. Gdy spytałam psychiatry, czy robię coś nie tak, usłyszałam ze nie, ze OCD to choroba układu nerwowego i czasami gorsze okresy sie zdarzają, a moja psychoterapeutka to potwierdziła. Ogolnie odbieram przesłanie: pogódź sie z tym. A ja nie chce! 😛 są w końcu ludzie, którzy mówią, ze całkowicie z tego wyszli. Jak to zrobić? 
W ostatnich dniach doszłam do przekonania, ze skoro OCD to zakłócenie w działaniu układu nerwowego, to może oprócz psychoterapii powinnam się zwrócić w stronę nauki. Znalazłam fajny artykuł 

(....)

, zrobiłam badania krwi w kierunku możliwych niedoborów które mogą mi utrudniać wyjście z choroby. W przyszłym tygodniu idę na biofeedback, może tez pomoze. Co jeszcze można zrobić z perspektywy bardziej naukowej? Może neurolog? Czytałam nawet o wszczepianym stymulatorze do mózgu xD bardzo chętnie porozmawiam z osobami które maja problemy z OCD, szukałam jakiejś terapii grupowej, ale takie dedykowane dla OCD znalazłam tylko za granica 😕 wiec zwracam się do Was, dobrzy ludzie internetu 😀 Pozdro

 

Ja chodziłam na terapie( nie wiem ktory nurt), ktora polegala na nauce odwracania mysli w momencie przyjścia lęku połączonego z presja zrobienia czegoś, ze np zaczynałam oglądać dlugopis i skupiac sie, ze jest zielony, z plastiku itd itp. Czyli nie odrzucalam mysli natretnej, nie tłumaczyłam sobie, ze bedzie dobrze, tylko staralam sie zastapic ja inna w danym momencie i przekierowac myslenie. Suma sumarum bylo to trudne i ostatecznie nie bardzo to opanowalam, ale moze innym pojdzie lepiej:D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, ja zmagam się z OCD na tle religijnym i egzystencjonalnym. Radzę sobie coraz lepiej, dzięki zastosowanej wiedzy z autoterapi i psychoedukacji, oraz od miesiąca farmakoterapii. Generalnie w każdym zaburzeniu lękowym (nerwicy) chodzi o lęk, który nas w te zaburzenia wpędza. Emocja ta jest przez nas niepoznana, nie odkryta i dlatego tak nas przeraża i ma na nas paraliżujący wpływ. Bez względu na to czy będzie to OCD, natręctwa, natrętne myśli, ataki paniki, derealizacja, depersonalizacja, depresja, różnego rodzaju fobie, lęk uogólniony itp. czynnikiem wywołującym dane zaburzenie zawsze będzie lęk - a uściślając to nasze podejście do niego. O emocjach nikt nas nie uczył w szkole, nikt nie tłumaczył mechanizmów działania. Lęk jest emocją jak każda inna, z tym że odczuwany w ciele jako nieprzyjemna emocja -tak słabo przez nas poznana i niechciana. Nie chcemy poznać lęku, gdyż wiąże się to z nieprzyjemnym doznaniem, i często kojarzy się z cierpieniem. Gdybyśmy tylko zechcieli przyjąć lęk, pogodzić się z nim w danej realnej sytuacji, choćby w ramach sprawdzenia z ciekawości co jest dalej-bylibyśmy wolni. Wystarczyłoby tylko zaakceptować, że lęk jest, że jesteśmy ludźmi i mamy prawo teraz tak się czuć. Szybko okazałoby się, że poza lękiem nie ma "tam dalej" nic. Lęk nas zniewala, paraliżuje, jest niechciany, zagłuszany lub wypierany. Często walczymy z nim, aby za chwilę powrócił ze zdwojoną siłą.

Wszelkie traumy z dzieciństwa, trudne przeżycia, stresy i presje, tłumione niewyrażone emocje, niskie poczucie własnej wartości, perfekcjonizm -to wszystko jest ściśle powiązane z EMOCJĄ LĘKU. Nasze błędnie podejście do powyższych czynników właśnie sprawia, że uruchamiamy wreszcie mechanizm lękowy i tym sposobem wkręcamy się w różne zaburzenia.

Patogeneza zaburzeń lękowych może ukrywać się w naszych genach, psychice, wychowaniu, środowisku życia ale mamy wpływ na to jak ukształtuje się nasza postawa do życia, na podstawie neuroplastycznosci mózgu.

ŻELAZNE ZASADY ODBURZANIA:

1) AKCEPTACJA (zaburzenia)

2) IGNOROWANIE (objawów)

3) RACJONALIZACJA

4) DYSTANS

5) NIEREAKTYWNOŚĆ

 

P.S. Akceptacja nie równa się że się godzisz z objawami ale oznacza to że akceptujesz swoje zaburzenia, że go masz!

 

Nie zrobisz wszystkich kroków od razu, trzeba CZASU i ciągłej pracy nad sobą... Mimo wszystko polecam bo to DZIAŁA!

 

Wierzę, że można wyjść ze wszystkiego permanentnie i do końca dając z siebie wszystko, wkładając ogrom własnej pracy. Leki też nie muszą być przyjacielem do końca życia i są na to żywe dowody, świadectwa ludzi odburzonych.

 

Polecam gorąco Odburzanie wg Divowika  na YT. Hewad i Wiktor powiedzą Wam o co chodzi 😃👍

https://odburzanie.pl/opis-i-kolejnosc-dostepnych-materialow/

 

Emocjobranie.pl

 

Każdy znajdzie coś dla siebie.

 

Pozdrawiam gorąco w razie pytań proszę o kontakt!

 

TPX

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×