Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co na dzisiaj? - czyli dziennik psychoterapii


Dryagan

Rekomendowane odpowiedzi

6 godzin temu, Illi napisał(a):

Terapia dopiero w piątek, a do mnie wraca coraz więcej kawałków wspomnień. Sama zaczynam zastanawiać się co jest prawdą...

No to jest właśnie problem jak odróżnić prawdziwe wspomnienia od fałszywych, ja chyba najbardziej odróżniam je po tym, że wyglądają podobnie jak te dobre, tzn głównie emocje, obrazy raczej brak dźwięku (tzn pamiętania co ktoś wtedy mówił, bardziej pamiętam jaki to miało dla mnie emocjonalny wydźwięk a nie słowa jakie padły), jeśli we „wspomnieniu” pojawiają się jakieś dialogi/ monologi to raczej je wykluczam, chociaż może okazać się, że część z tych wspomnień jednak jest prawdziwa tylko mój mózg dorobił sobie do tego jakieś wypowiedzi…

 

wczoraj po terapii miałam totalny zjazd emocjonalny, teraz już jest lepiej (nie ma to jak 8h zapierdzielu psychicznego w pracy) ale dzisiaj znowu mam sesję a po tym co napisałam to raczej ciężko będzie nie wracać do tematu…jak tak dalej pójdzie to nawet ten lit mnie nie utrzyma…

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W styczniu minie 3 lata odkąd zaczęłam terapię. Bardzo dużo mi dała, radze sobie z lękiem, rzadko kiedy pojawiają się flashbacki.

Myślałam że w ciągu 3 lat to ja sobie poradzę ze wszystkim i będę umiała z T porozmawiać o tych najgorszych rzeczach/sytuacjach. 

Myślałam, że jestem taka odważna, twarda, cwana czasami, że zakończę terapie w max 3 lata. Ale jakoś nie wyszło.

Czasami się zastanawiam ile jeszcze, jak długo to będzie trwało. 

Co Terapeutka zaczyna temat pracy nad przeszłością to ja unikam albo wprost mówię, że nie będę współpracować....

I od kilku sesji wychodzę z gabinetu ze zapłaciłam za to, że przez 50 minut mówiłam, że nie będę z nią pracować i jak chce to niech sobie sama patrzy w punkt(terapia brainspotting).

Co musi się wydarzyć, żeby ruszyć? Czego mi brakuje?

Jeszcze na dodatek mam tygodniową przerwę i nawet mi się już nie chce pracować bo po co jak jej nie będzie.

Czuje się jakbym zaczynała dopiero terapię i bała się że mnie zostawi....

A miałam nadzieje, że to kiedyś minie. A to kiedyś nie chce nastąpić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@antylopa ja pewne rzeczy o których nie umiem powiedzieć wprost podczas sesji po prostu piszę w mailu, okazuje się, że później jest mi o wiele łatwiej o czymś mówić jeśli najpierw to opisałam (tzn nie, że bez problemu o tym mówię, ale po prostu nie muszę już dosłownie opisywać wszystkiego, wystarczy odnosić się do kontekstu)….oczywiście nie wiem czy masz taką możliwość na swojej terapii, bo na taką formę musi być jednak przyzwolenie terapeuty. 
 

 

Mi ostatnie sesje uzmysłowiły, że właściwie praktycznie całe moje obecne życie polega na odtwarzaniu traumy w kółko, że dzieje się to na różnych poziomach (czasem emocjonalnym, czasem behawioralnym, czasem myślowym albo na wszystkich na raz) i że chociaż jest to dla mnie ogromnie obciążające to właściwie nie mam pojęcia co mogłabym zrobić aby to zatrzymać i że już sama nie wiem czy lepiej, że to dostrzegam (z opóźnieniem) czy jednak bezrefleksyjność w tej sytuacji nie byłaby lepszym wyjściem. 

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, nieprzenikniona napisał(a):

Mi ostatnie sesje uzmysłowiły, że właściwie praktycznie całe moje obecne życie polega na odtwarzaniu traumy w kółko, że dzieje się to na różnych poziomach (czasem emocjonalnym, czasem behawioralnym, czasem myślowym albo na wszystkich na raz) i że chociaż jest to dla mnie ogromnie obciążające to właściwie nie mam pojęcia co mogłabym zrobić aby to zatrzymać i że już sama nie wiem czy lepiej, że to dostrzegam (z opóźnieniem) czy jednak bezrefleksyjność w tej sytuacji nie byłaby lepszym wyjściem. 

Przerabiałam to jeszcze z 2-3 lata temu. W miarę przepracowywania tego na terapii nauczysz się to wyłapywać, a w końcu i zatrzymywać i nie dawać się temu pochłaniać. Co nie znaczy, że to nie będzie wracać, bo będzie zapewne, ale nie będzie już pchało w  destrukcyjne zachowania.

 

 

A mnie ciągnie w dół, co jest niepokojące trochę. Ja nie mam pomysłu co może być tego przyczyną, moja t. też nie do końca. Mamy kilka hipotez, ale żadna nie wydaje się właściwa na chwilę obecną 🤔

Argument jesieni i tzw. "jesiennej depresji" dla mnie nie istnieje, bo ostatnie 2 lata nie miała ona wpływu. Zresztą w moim przypadku to byłoby szukanie wygodnej wymówki a nie o to chodzi w terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@nieprzenikniona nigdy nie rozmawiałam z Terapeutka o takiej metodzie jak maila. Aczkolwiek mogę sms w razie ciężkich chwil napisać. Ale jak napisze sms do wraca do tego tak szybko że nawet nie zdążę usiąść dobrze na fotelu🫣

 

 

@nieprzenikniona tak czytam o tym, że Cie zalewa. Najgorsze co może być. Ciężko funkcjonować, ogarnąć co jest tu i teraz a co przeszłością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, acherontia styx napisał(a):

Przerabiałam to jeszcze z 2-3 lata temu. W miarę przepracowywania tego na terapii nauczysz się to wyłapywać, a w końcu i zatrzymywać i nie dawać się temu pochłaniać. Co nie znaczy, że to nie będzie wracać, bo będzie zapewne, ale nie będzie już pchało w  destrukcyjne zachowania.

No właśnie nie jestem pewna czy kiedykolwiek nauczę się wyłapywać przed albo w czasie kiedy wpadam w przeszłość to, że to wcale tej przeszłości nie dotyczy…dla przykładu: źle znoszę kontakt fizyczny z drugim człowiekiem (jakikolwiek kontakt z jakimkolwiek człowiekiem, bez żadnych podtekstów), zawsze w pewnym momencie orientuję się, że podczas takiego kontaktu przestaję oddychać i mnie „ zamraża”…bez względu na to, czy to ktoś inicjuje ten kontakt czy robię to ja…np. w pracy składam komuś życzenia na urodziny i jak wszyscy inni „muszę” go uściskać i pocałować (tzn wiem że nie muszę ale wiadomo, że jak inni tak robią to nie chcę odbiegać od tej „normy”), poza tym ja na prawdę mogę tą osobę bardzo lubić i składać jej totalnie szczere życzenia…w każdym bądź razie to ja wtedy poniekąd inicjuje ten kontakt, wiem co zamierzam zrobić i chyba mój mózg też powinien to ogarnąć i wiedzieć, że to w żaden sposób mi nie zagraża…no a okazuje się, że po tym uścisku znowu uświadamiam sobie, że całkowicie wstrzymałam oddech i się wręcz wzdrygam kiedy ten fizyczny kontakt się kończy, tak jakbym wracała do swojego ciała po jakimś odrętwieniu….

to akurat najbardziej prozaiczna sytuacja z mojego życia i nie stanowi jakiegoś dużego problemu (można w końcu z powodzeniem tak żyć), ale jest najmniej złożona przez co najłatwiej ją opisać. W każdym bądź razie odkąd odkryłam, że tak reaguję na kontakt fizyczny i powiązałam to bezpośrednio z przeszłością  (a będzie to prawie 20 lat temu) nigdy nie udało mi się na czas przekonać mojego mózgu, że ten drugi człowiek nie stanowi zagrożenia…

4 godziny temu, acherontia styx napisał(a):

A mnie ciągnie w dół, co jest niepokojące trochę. Ja nie mam pomysłu co może być tego przyczyną, moja t. też nie do końca. Mamy kilka hipotez, ale żadna nie wydaje się właściwa na chwilę obecną 🤔

Argument jesieni i tzw. "jesiennej depresji" dla mnie nie istnieje, bo ostatnie 2 lata nie miała ona wpływu. Zresztą w moim przypadku to byłoby szukanie wygodnej wymówki a nie o to chodzi w terapii.

A nie myślisz, że to może być spowodowane tą ostatnią sytuacją między wami? Tzn. nawet jeśli na jakimś poziomie udało się to wyjaśnić to może zostało jeszcze coś w tle? Oczywiście nie wiem, tak tylko strzelam…

 

2 godziny temu, antylopa napisał(a):

@nieprzenikniona nigdy nie rozmawiałam z Terapeutka o takiej metodzie jak maila. Aczkolwiek mogę sms w razie ciężkich chwil napisać. Ale jak napisze sms do wraca do tego tak szybko że nawet nie zdążę usiąść dobrze na fotelu🫣

No wiadomo, że to co napisane będzie podlegać dalszym rozważaniom, tzn tutaj bym się nie nastawiała, że coś napiszesz a terapeutka będzie na ten temat milczeć (co byłoby chyba jeszcze gorsze)…bardziej chodzi mi o to, że pod wpływem nagłych emocji łatwiej czasem coś napisać, kliknąć wyślij (bez możliwości odwrotu) niż zrobić to twarzą w twarz tzn. nazwać wprost pewne rzeczy, opisać dokładnie coś co miało miejsce i nie pogrążać się we wstydzie (pomijam, że nie ma się powodu aby ten wstyd czuć ale nie oszukujmy się i tak się go czuje)…mi to pomogło pójść dalej- nadal nie jest „różowo” ale przynajmniej nie ma już tematów tabu chociaż pewne konkrety padły tylko w formie pisemnej a dotąd nie powtórzyłam ich ustnie (nadal nie przechodzą mi na głos przez gardło)

2 godziny temu, antylopa napisał(a):

 

@nieprzenikniona tak czytam o tym, że Cie zalewa. Najgorsze co może być. Ciężko funkcjonować, ogarnąć co jest tu i teraz a co przeszłością.

Tylko ja tak żyję praktycznie od zawsze tzn od ok 4-6 roku życia…ja chyba nawet nie pamiętam abym miała inne życie, dlatego na prawdę czasem myślę, że walnięcie sobie w łeb to nie taki najgłupszy pomysł na rozwiązanie wszelakich problemów. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, nieprzenikniona napisał(a):

A nie myślisz, że to może być spowodowane tą ostatnią sytuacją między wami? Tzn. nawet jeśli na jakimś poziomie udało się to wyjaśnić to może zostało jeszcze coś w tle? Oczywiście nie wiem, tak tylko strzelam…

Nie, bo pogarszać zaczęło się jeszcze przed tą sytuacją. Co prawda wtedy jeszcze nie zwracałam na to uwagi w ogóle, tylko uznałam za zwykłą chandrę czy coś co minie samo w przeciągu kilku dni, a takimi rzeczami nie zawracam głowy t., ani tym bardziej lekarzowi. Znaczy się lekarce nadal nie mam zamiaru zawracać głowy, bo nie chcę żadnych zmian w lekach (jedyne zmiany jakie akceptuję to odstawienie leków ;) ) bo ja nigdy nie uzależniałam od leków swojego samopoczucia.

Inna sprawa, że ja przez prawie 7 lat miałam już krzywe akcje z t. i nigdy tak nie reagowałam. Najbardziej prawdopodobny i jednocześnie najbardziej niechciany przeze mnie trop jest inny i jest nim coś od czego 2 lata miałam spokój. 

No ale to się okaże z czasem czy demony powróciły ze zdwojoną mocą czy "rozejdzie się po kościach" ;) 

 

 

@nieprzenikniona, a to co opisałaś na swoim przykładzie da się przepracować i da się wyłapywać na bieżąco. Wiem co mówię ;) ale na to potrzeba lat. Ja po 3 latach terapii to byłam jeszcze w lesie daleko, a w terapii jestem 2x dłużej niż Ty ;)  i nawet superwizor t. jak się okazało uznawał mnie przez większość czasu za przypadek, w którym terapia może okazać się nieskuteczna.

A ze swoimi demonami żyję od 19 lat. Teraz co prawda mamy rozejm (lub mieliśmy :P).

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

 

@nieprzenikniona, a to co opisałaś na swoim przykładzie da się przepracować i da się wyłapywać na bieżąco. Wiem co mówię ;) ale na to potrzeba lat. Ja po 3 latach terapii to byłam jeszcze w lesie daleko, a w terapii jestem 2x dłużej niż Ty ;)  i nawet superwizor t. jak się okazało uznawał mnie przez większość czasu za przypadek, w którym terapia może okazać się nieskuteczna.

A ze swoimi demonami żyję od 19 lat. Teraz co prawda mamy rozejm (lub mieliśmy :P).

Tzn. Też mam nadzieję, że da się wypracować inny model funkcjonowania bo jakbym tą nadzieję straciła to pewnie finalnie pożegnałabym się z życiem. Po prostu te reakcje, sposób odbioru świata i zagrożenia, które z niego płyną są ze mną od dziecka, moja trauma to nie jest jednorazowe wydarzenie tylko kilka lat? różnych form nadużyć, to bycie ofiarą manipulacji, która na początku robiła wszystko z „własnej woli” traktując to co się dzieje jako zwykłą zabawę, aż po jakimś czasie okazało się, że z przerażenia nie była w stanie nawet mrugnąć bez zgody oprawcy.
Właściwie jako dziecko przeszłam pranie mózgu przez co nie umiem oceniać czy coś jest na prawdę czymś dobrym czy tylko sprytną manipulacją. Dlatego po czymś złym spodziewam się czegoś złego a po czymś dobrym tylko tego, że jest przykrywką czegoś złego i uderzy ze zdwojoną siłą….przez to nigdy się nie uspokajam…wiecznie na „czuwaniu”. 
 

Jedyne co póki co udało mi się dzięki terapii wypracować to umiejętność napisania tego przez co przeszłam (bo z normalnym mówieniem nadal mam problem) oraz czasami udaje mi się uznać, że mój udział w tym wszystkim kompletnie nie był moim wyborem (chociaż przecież tak właśnie miałam to odbierać). Fakt był to dla mnie milowy krok ale nadal niczego realnie nie rozwiązuje. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja głowa z dzisiejszej sesji zrobiła taki fikołek, że mam wrażenie, że "za słabo" źle się czuję i jakiś irracjonalny syndrom oszusta mi się załączył, że przecież ja nie mogę źle się czuć, nie mam powodu etc. Ciężko to wytłumaczyć ogólnie 🙄

Nie wiem skąd mi się to wzięło, bo nie padło ze strony t. nawet pół słowa umniejszającego czy unieważniającego moje samopoczucie, wręcz przeciwnie.

Jedyne co to mam zakaz brania zwolnienia lekarskiego na wizycie u lekarki, nawet jeśli chciałaby mi dać (a na 95% zaproponuje to, bo już nawet wizytę mi przyspieszyła mocno). Ogólnie brzmi to jakby podważała ewentualną opinię lekarza, ale nie o to chodzi w tym zakazie. Dla mnie zwolnienie lekarskie chociażby tygodniowe równałoby się totalnej równi pochyłej w dół i mimo, że kusi wylogowanie się na jakiś czas z pracy, to wiem, że tylko sama sobie tym zrobię kuku 🙄

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzicie do terapeuty na Nfz? u mnie w mieście nie ma  na Nfz psychoterapeuty a do psycholog chodziłam ale nie byłam zadowolona bo tylko pytała co u mnie słychać, radziła bym sobie jakieś hobby znalazła. No nie można było tego nazwac terapią niestety mimo że pani psycholog na pewno się starała mi pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.11.2023 o 22:57, acherontia styx napisał(a):

Jedyne co to mam zakaz brania zwolnienia lekarskiego na wizycie u lekarki, nawet jeśli chciałaby mi dać (a na 95% zaproponuje to, bo już nawet wizytę mi przyspieszyła mocno). Ogólnie brzmi to jakby podważała ewentualną opinię lekarza, ale nie o to chodzi w tym zakazie. Dla mnie zwolnienie lekarskie chociażby tygodniowe równałoby się totalnej równi pochyłej w dół i mimo, że kusi wylogowanie się na jakiś czas z pracy, to wiem, że tylko sama sobie tym zrobię kuku 🙄

@acherontia styx jak ja to rozumiem. Zawsze się wzbraniałem od zwolnień lekarskich, pomimo że lekarz mnie na nie usilnie namawiał, chodziłem do pracy wchodząc na leki itp. Dla mnie rutyna, jakkolwiek bolesna i obciążająca, zawsze pozwalała mi utrzymać pion. Jak tylko miałem urlop lub weekend to następował dramatyczny spadek. Ale tym razem się poddałem mojemu lekarzowi. Bo pewnego ranka się obudziłem i już byłem tak wykończony fizycznie, że nie byłem w stanie się podnieść z łóżka. Najgorsze jest to, że cały czas mam cholerne poczucie winy, że jestem na zwolnieniu. I właśnie zmierzam do sedna, dlaczego postanowiłem odwiedzić ten wątek. Chcę wrócić na psychoterapię, poszukuję nowego terapeuty. Mój dawny kiedyś pracował w dwóch miejscowościach, teraz tylko w jednej z nich, oczywiście nie mojej. Nie będę do niego jeździł 52 km w jedną stronę, po prostu nie będzie mi się chciało, a już w ogóle nie wyobrażam sobie tego po powrocie do pracy. Ale to co mnie przeraża to terminy! Odległe terminy na pierwsze konsultacje! Przeszukuję internet, wybieram potencjalnych kandydatów na terapeutę. Oczywiście Ci którzy mnie zainteresują są najmniej osiągalni. Jedna terapeutka ma informację, że w braku terminu postara się szybciej zorganizować w miarę potrzeby i czasu spotkanie. Chyba do niej napiszę. 

W dniu 22.11.2023 o 08:34, zarr napisał(a):

Chodzicie do terapeuty na Nfz? u mnie w mieście nie ma  na Nfz psychoterapeuty a do psycholog chodziłam ale nie byłam zadowolona bo tylko pytała co u mnie słychać, radziła bym sobie jakieś hobby znalazła. No nie można było tego nazwac terapią niestety mimo że pani psycholog na pewno się starała mi pomóc.

Też bym odpuścił sobie taką terapeutkę. "Znajdź sobie jakieś hobby" to tak jak "Idź pobiegać" 🙄

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, zew napisał(a):

Ale tym razem się poddałem mojemu lekarzowi. Bo pewnego ranka się obudziłem i już byłem tak wykończony fizycznie, że nie byłem w stanie się podnieść z łóżka. Najgorsze jest to, że cały czas mam cholerne poczucie winy, że jestem na zwolnieniu.

To też nie jest tak, że ja absolutnie nie idę nigdy na zwolnienie,  bo np. teraz na nim jestem od wczoraj. Na krótkim, bo tylko do końca tygodnia, ale jak u mnie w pracy już nawet uczniowie zauważają, że jest coś nie tak (a ja akurat mam ograniczony kontakt z uczniami), to to był zły znak. Co do wyrzutów sumienia.... też je mam, ale skoro u mnie w pracy nie do końca fair się zachowują w tej kwestii (np. zostałam tylko "uprzedzona", że zus się może zainteresować moim zwolnieniem - niech się interesują, zapraszam), to nie mam zamiaru się nimi przejmować. 

20 minut temu, zew napisał(a):

Nie będę do niego jeździł 52 km w jedną stronę, po prostu nie będzie mi się chciało, a już w ogóle nie wyobrażam sobie tego po powrocie do pracy.

Hue hue... dojeżdżałam przez ponad rok 1x w tygodniu na terapię 300km w jedną stronę pracując i studiując równocześnie ;)

21 minut temu, zew napisał(a):

Ale to co mnie przeraża to terminy! Odległe terminy na pierwsze konsultacje!

Znam ten ból, ja na miejsce czekałam ponad pół roku do swojej terapeutki. Z tym, że ja mam nayebane bo sobie uwaliłam, że chce tą i nikogo innego :D 

A nie myślałeś o terapii online?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

Co do wyrzutów sumienia.... też je mam, ale skoro u mnie w pracy nie do końca fair się zachowują w tej kwestii (np. zostałam tylko "uprzedzona", że zus się może zainteresować moim zwolnieniem - niech się interesują, zapraszam), to nie mam zamiaru się nimi przejmować. 

A to chamówa z ich strony! Ja w zasadzie też nie powinienem mieć wyrzutów sumienia, bo bardzo dużo od siebie daję w pracy (i poza nią, bo często przynoszę ją ze sobą do domu). Taka nauczka dla mnie, żeby być nauczyć się być asertywnym. Bo jak raz nie powie się "NIE", "to NIE należy do moich obowiązków", "szukaj sobie innego cymbała", to się ma później przesrane. Jak ktoś czegoś nie potrafi, nie wie, to @zew to zrobi :D 

ZUS-em się nie przejmuj w takim układzie. Myślę, że po prostu chcieli Ci zrobić na złość. I tyle. I tak z resztą nie zdążą do końca tygodnia Cię sprawdzić :D 

 

18 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Hue hue... dojeżdżałam przez ponad rok 1x w tygodniu na terapię 300km w jedną stronę pracując i studiując równocześnie ;)

Nie no, jak ja byłem studentem to też sporo jeździłem. Codziennie 100 km na zajęcia :D I powrót do domu o 22:00. Ale wtedy byłem zupełnie innym człowiekiem.

 

23 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

A nie myślałeś o terapii online?

Nie, nie chcę, nie lubię. Nie spodobałaby mi się taka forma. Co innego w pracy. Tam mogę przez skype'a, teamsa, czy facetime'a ale jeśli chodzi o terapię to wolę raczej bezpośredni kontakt. Chyba że wyjątkowo lub jakaś nagła, pilna konsultacja. Poprzednią terapię zakończyłem na długo przed covidem, więc może gdyby sytuacja mnie zmusiła, to bym się przekonał do takiej formy terapii.

 

28 minut temu, spidi napisał(a):

Ja do mojej Pani doktor psychiatry dojeżdzam 60km to samo do terapeuty a na odwyk mam ok 100km

Pewnie gdybym nie miał innej możliwości to bym też dojeżdżał, ale chyba jestem już za wygodny :D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, zew napisał(a):

Pewnie gdybym nie miał innej możliwości to bym też dojeżdżał, ale chyba jestem już za wygodny :D 

Ja mam, bo u mnie w mieście psychiatrów od groma, bo duży szpital psychiatryczny, a jeżdżę ponad 50 km do lekarza.

Z tym, że ja jeżdżę raz na 3-4 miesiące, (tylko teraz przez jakiś czas wyjątkowo będę jeździć średnio 1x w tygodniu, ale to ze względu na udział w badaniu klinicznym) ale mam kontakt też poza wizytami normalnie z lekarzem i jakieś kwestie kosmetyczne w leczeniu czy nagle skończy mi się któryś lek i potrzebuję receptę to załatwiamy przez sms. Zresztą o pierdołach też czasami piszę z lekarką sms 😂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio mam spory kryzys na terapii a raczej w relacji z terapeutką, po 90% sesji czuję się gorzej niż przed nimi i nie jest to nawet kwestia poruszanych tematów co wieczne wyciąganie i podkreślanie deficytów, które po prostu mnie dołują. Z powodu tego kryzysu nawet skontaktowałam się z terapeutką innej modalności, stosującej metodę SE (która bardzo do mnie przemawia w kwestii leczenia traumy, zwłaszcza że sama wiem jak bardzo osadzona jest w ciele i jak bardzo kompletnie nie działa na to moja terapia psychoanalityczna). Myślałam że konsultacja rozjaśni mi nieco co dalej ale byłam potwornie spięta i zestresowana (tak mam od zawsze kiedy jestem na małej przestrzeni sam na sam z drugim człowiekiem - jeden z efektów traumy), że niewiele z tego wszystkiego wyniosłam i chociaż rozmowa zdecydowanie nie była tak głęboka jak na codzień prowadzę z moją terapeutką to jednak kilka aspektów było mocno na plus w stosunku do tego co teraz, po pierwsze deklaracja pracy na zasobach (co dało się odczuć w wielu wypowiedziach - tzn że faktycznie pracuje się na zasobach a szczególnie że się od nich zaczyna), po drugie zauważenie ciała w terapii, interpretacja jego zachowań ale też pomoc w odzyskaniu przez nie poczucia sprawczości), po trzecie drobne miłe gesty, tak odległe od psychoanalitycznego „dystansu” - chociażby to, że terapeutka zapytała się mnie czy nie jest mi zimno i czy chcę wziąć koc. Zrobiłam też mały test - przez dwa lata co jakiś czas na mojej terapii analitycznej poruszałam temat tego, że podczas fizycznego kontaktu z drugim człowiekiem odcina mi oddech i „wyrzuca” na chwilę z rzeczywistości…generalnie chciałam naprowadzić moją terapeutkę na to aby zaczęła zadawać mi odpowiednie pytania tak abym mogła jej wreszcie powiedzieć co dokładnie się za tym kryje. Takie pytania nigdy nie padły, interpretacje były różne (najczęściej związane z matką ale też z porodem itp), po tych dwóch latach w końcu sama opowiedziałam (a właściwie napisałam) o tym co się za tym kryje a po czasie jak zapytałam moją terapeutkę dlaczego nigdy nie połączyła jednego z drugim, tzn dlaczego sama właściwie nie wyszła od tej strony chociaż jest to strona, która chyba jako jedna z pierwszych przychodzi każdemu na myśl…ona powiedziała, że jej się to w ten sposób nie kojarzyło 🤔…dlatego podczas tej godzinnej konsultacji opowiedziałam nawet dość pobieżnie o tych objawach aby zobaczyć czy komuś innemu to się właściwie połączy czy nie…no i okazało się, że odpowiednie pytanie padło po ok 30 sekundach…zatem 30 sekund zajęło zupełnie obcej dla mnie osobie rozpoznanie przyczyn moich stanów kiedy to moja terapeutka nie „dotarła” do tego przez ponad 2 lata (chociaż sama nie wiem czy nie dotarła bo tego nie widziała czy nie chciała raczej zobaczyć)…

niestety największy minus jaki podczas tej konsultacji się pojawił to to, że nie mam do tej osoby zaufania, że musiałabym budować wszystko od podstaw, że ona mnie nie zna, że jednak pomimo burzliwej relacji jaka jest między mną a moją terapeutką to ta relacja jest bardzo silna, wiem, że jej na mnie zależy i że wykracza dla mnie poza standardowy setting (chociażby kontakt mailowy nawet podczas jej urlopu), no i co najważniejsze, jakkolwiek na to nie patrząc to widzę u siebie poprawę, chociaż dochodzenie do niej przypomina drogę po polu minowym…

 

W sumie nie wiem po co tak długi post bo nikt mi nie powie co mam robić, ale strasznie pociąga mnie SE, bardzo do mnie przemawia proces, który tam się przechodzi i to jak bazuje na ciele ale w ogromnym połączeniu z psychiką. Gdybym teraz stała przed wyborem jaką terapię dla siebie wybrać to nawet bym się nie wahała…. no ale jestem w tym czym jestem, jestem w tym od lat i jednak wolno, męcząco ale działa…nie jestem tylko pewna czy jeśli nadal moja terapeutka będzie się tak bardzo trzymać moich deficytów to czy to wytrzymam, zwłaszcza, że wiem jak może wyglądać to inaczej…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od pewnego czasu zastanawiam się czy nie połączyć jednak mojej obecnej terapii z SE, dowiedziałam się, że pod pewnymi warunkami można to robić chociaż boję się trochę zbyt dużego zamieszania…no i pomijam, że byłaby to dla mnie 4-ta godzina terapii tygodniowo…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.01.2024 o 18:37, nieprzenikniona napisał(a):

Od pewnego czasu zastanawiam się czy nie połączyć jednak mojej obecnej terapii z SE, dowiedziałam się, że pod pewnymi warunkami można to robić chociaż boję się trochę zbyt dużego zamieszania…no i pomijam, że byłaby to dla mnie 4-ta godzina terapii tygodniowo…

Hej ja też słyszałam, że dwóch terapii równocześnie nie powinno się prowadzić, bo to może być duże zamieszanie i też ktoś to musi ogarniać całościowo czy idzie w dobrą stronę. A może SE mogłabyś robić nie strikte jako terapie ale jako taką dodatkową pracę z ciałem, takie ćwiczenia a może po czasie by się okazało, że mniej godzin tej standardowej terapii będziesz potrzebowała. 

Mi osobiście brakuje, że chyba mam za mało tej pomocy jak na moją sytuacje raptem godzina w tygodniu a jeszcze często odwoływana. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, 123she napisał(a):

Hej ja też słyszałam, że dwóch terapii równocześnie nie powinno się prowadzić, bo to może być duże zamieszanie i też ktoś to musi ogarniać całościowo czy idzie w dobrą stronę. A może SE mogłabyś robić nie strikte jako terapie ale jako taką dodatkową pracę z ciałem, takie ćwiczenia a może po czasie by się okazało, że mniej godzin tej standardowej terapii będziesz potrzebowała. 

Mi osobiście brakuje, że chyba mam za mało tej pomocy jak na moją sytuacje raptem godzina w tygodniu a jeszcze często odwoływana. 

No tak, wtedy SE to byłaby praca jedynie z układem nerwowym a nie „terapia gadana”…tylko boję się, że bez tego „gadanego” akcentu nie uda mi się zbudować zaufania na tyle aby móc skupić się na tej pracy, pomijam już że jest to też praca z możliwym dotykiem (w tym terapeuty), oczywiście nie jest to ponoć obligatoryjne ale samo w sobie trochę mnie przeraża (pod tym względem całkowity dystans fizyczny w psychoanalitycznej/ psychodynamicznej bardzo mi pasuje). Nawet jak byłam u tej terapeutki od SE na konsultacji (ona normalnie pracuje w psychoterapii metodą integracyjną) i ona podeszła do wieszaka, żeby pomóc mi siegnąć kurtkę (w sumie nie wiem po co, może ze wzgledu na mój niski wzrost myślała, że będę mieć z tym problem 🤷‍♀️) to ja już poczułam się źle z tym, że znalazła się zbyt blisko mnie i nasze dłonie prawie się dotknęły 🙄. Z drugiej strony to właśnie może powinnam nieco wyjść z tej mojej strefy „komfortu” i spróbować jednak iść w kierunku o którym już wiem, że podczas mojej terapii nigdy do niego nie dotrę, zwłaszcza że to jednak rzutuje na jakość mojego obecnego życia jakkolwiek próbowałabym się do tego nie przyznawać nawet przed sobą. 
 

Co do twojej terapii to skoro tak wygląda jak piszesz (zwłaszcza że jest często odwołana) to faktycznie chyba powinnaś rozważyć jej zmianę…chyba, że jesteś w stanie zaakceptować to jak to obecnie wygląda 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, nieprzenikniona napisał(a):

No tak, wtedy SE to byłaby praca jedynie z układem nerwowym a nie „terapia gadana”…tylko boję się, że bez tego „gadanego” akcentu nie uda mi się zbudować zaufania na tyle aby móc skupić się na tej pracy, pomijam już że jest to też praca z możliwym dotykiem (w tym terapeuty), oczywiście nie jest to ponoć obligatoryjne ale samo w sobie trochę mnie przeraża (pod tym względem całkowity dystans fizyczny w psychoanalitycznej/ psychodynamicznej bardzo mi pasuje). Nawet jak byłam u tej terapeutki od SE na konsultacji (ona normalnie pracuje w psychoterapii metodą integracyjną) i ona podeszła do wieszaka, żeby pomóc mi siegnąć kurtkę (w sumie nie wiem po co, może ze wzgledu na mój niski wzrost myślała, że będę mieć z tym problem 🤷‍♀️) to ja już poczułam się źle z tym, że znalazła się zbyt blisko mnie i nasze dłonie prawie się dotknęły 🙄. Z drugiej strony to właśnie może powinnam nieco wyjść z tej mojej strefy „komfortu” i spróbować jednak iść w kierunku o którym już wiem, że podczas mojej terapii nigdy do niego nie dotrę, zwłaszcza że to jednak rzutuje na jakość mojego obecnego życia jakkolwiek próbowałabym się do tego nie przyznawać nawet przed sobą. 
 

Z tego co piszesz to brzmi to fajnie:) Ja trochę książek o traumie przeczytałam i to, że praca z ciałem jest bardzo ważna często się pojawiało. Zawsze możesz spróbować pochodzić i zobaczyć czy Ci to będzie odpowiadało. Zrezygnować zawsze można.

3 godziny temu, nieprzenikniona napisał(a):

Co do twojej terapii to skoro tak wygląda jak piszesz (zwłaszcza że jest często odwołana) to faktycznie chyba powinnaś rozważyć jej zmianę…chyba, że jesteś w stanie zaakceptować to jak to obecnie wygląda 

No ja na pewno nie mam na to już siły myślę, że próbowanie po raz 3-ci to już trzeba mieć wyjątkowo dużo determinacji;) Ma też niestety ciężko w życiu bieżącym w takiej sytuacji to człowiek nie ma motywacji żadnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.01.2024 o 16:56, 123she napisał(a):

Z tego co piszesz to brzmi to fajnie:) Ja trochę książek o traumie przeczytałam i to, że praca z ciałem jest bardzo ważna często się pojawiało. Zawsze możesz spróbować pochodzić i zobaczyć czy Ci to będzie odpowiadało. Zrezygnować zawsze można.

No ja na pewno nie mam na to już siły myślę, że próbowanie po raz 3-ci to już trzeba mieć wyjątkowo dużo determinacji;) Ma też niestety ciężko w życiu bieżącym w takiej sytuacji to człowiek nie ma motywacji żadnej.

Ehhh wiem, że może się odechcieć po tylu zmianach ale ostatnio doszłam do wniosku, że zrobię wszystko co w mojej mocy żeby sobie pomóc i nie zamierzam już więcej tracić czasu na to co zdecydowanie mnie od tego oddala…nie wiem jakie masz możliwości, ale może idź do kilku osób i zobacz gdzie poczujesz się najlepiej, wydaje mi się że póki ma się możliwości to trzeba próbować 🙂

 

A tak w ogóle to moja terapeutka wstawiła do gabinetu kozetkę, oczywiście pierwsza moja myśl to „po moim trupie”, zresztą każda moja myśl, to że nie ma mowy…generalnie nie neguję, że to może działać ale wiem, że to nie na moje możliwości (zbyt traumatyzujące)…no ale jakby nie było to ostatnio główną tematyka naszych sesji…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.01.2024 o 21:13, nieprzenikniona napisał(a):

Ehhh wiem, że może się odechcieć po tylu zmianach ale ostatnio doszłam do wniosku, że zrobię wszystko co w mojej mocy żeby sobie pomóc i nie zamierzam już więcej tracić czasu na to co zdecydowanie mnie od tego oddala…nie wiem jakie masz możliwości, ale może idź do kilku osób i zobacz gdzie poczujesz się najlepiej, wydaje mi się że póki ma się możliwości to trzeba próbować 🙂

 

A tak w ogóle to moja terapeutka wstawiła do gabinetu kozetkę, oczywiście pierwsza moja myśl to „po moim trupie”, zresztą każda moja myśl, to że nie ma mowy…generalnie nie neguję, że to może działać ale wiem, że to nie na moje możliwości (zbyt traumatyzujące)…no ale jakby nie było to ostatnio główną tematyka naszych sesji…

Ale to ta terapeutka do, której już długo chodzisz wstawiła kozetkę czy ta nowa od SE, bo się zagubiłam:) na to SE się w końcu  zdecydowałaś? 

 

Ja mam większe możliwości niż przeciętny człowiek ale też mam naprawdę dużo trudnych rzeczy w życiu, wydaje mi się, że jak ktoś by był na moim miejscu to już by się dawno poddał a już w ogóle bez tej wiedzy co mam czy możliwości to  bez szans. Część osób do których poszłam po pomoc to mi nawet nie uwierzyło jak trochę zaczęłam opowiadać, bo tyle złych rzeczy żeby jedną osobę spotkało to trudno jest przyjąć, że to jest prawda, dwie osoby mnie porzuciły. Także mam dużo złych doświadczeń z szukaniem pomocy. Teraz moja terapeutka zmieniła gabinet i no dziwnym zbiegiem okoliczności jest to w tym samym miejscu gdzie chodziłam już wcześniej a ktoś mnie zostawił. Także totalnie mnie to zniechęciło jednak mam złe odczucia odnośnie tego miejsca. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, 123she napisał(a):

Ale to ta terapeutka do, której już długo chodzisz wstawiła kozetkę czy ta nowa od SE, bo się zagubiłam:) na to SE się w końcu  zdecydowałaś? 

 

Ja mam większe możliwości niż przeciętny człowiek ale też mam naprawdę dużo trudnych rzeczy w życiu, wydaje mi się, że jak ktoś by był na moim miejscu to już by się dawno poddał a już w ogóle bez tej wiedzy co mam czy możliwości to  bez szans. Część osób do których poszłam po pomoc to mi nawet nie uwierzyło jak trochę zaczęłam opowiadać, bo tyle złych rzeczy żeby jedną osobę spotkało to trudno jest przyjąć, że to jest prawda, dwie osoby mnie porzuciły. Także mam dużo złych doświadczeń z szukaniem pomocy. Teraz moja terapeutka zmieniła gabinet i no dziwnym zbiegiem okoliczności jest to w tym samym miejscu gdzie chodziłam już wcześniej a ktoś mnie zostawił. Także totalnie mnie to zniechęciło jednak mam złe odczucia odnośnie tego miejsca. 

 

 

Nie no moja stara terapeutka wstawiła kozetkę bo jest psychoanalitykiem (ja mam terapię psychoanalityczną), na SE póki co nie poszłam, jednak hamuje mnie brak zaufania i widmo możliwości dotyku…ale też nie wykluczam, że może kiedyś się zdecyduję (oczywiście w opcji bez dotyku).

Co do mojej obecnej terapeutki to swoją drogą zgodziła się ostatnio ze mną, że w moim przypadku kozetka nie spełni swojej podstawowej roli (czyli ułatwienia swobodnego wyrażania wszystkich myśli i skojarzeń), zatem nie wiem jaką w ogóle rolę mogłaby spełniać (próbowałam nawet coś znaleźć w necie ale właściwie mało jest na ten temat i głównie tylko o łatwiejszym wyrażaniu myśli…). Czekam na sesję, żeby ją o to zapytać…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×