Skocz do zawartości
Nerwica.com

chorobliwe obzarstwo ;/


Rekomendowane odpowiedzi

ja spadłam z wagi 6 kg po zażywaniu asentry... tylko , że ja wcale tego nie chciałam... biorąc asentre nie ma sie wogóle apetytu, zapominacie co to wogóle jest. jadłam na siłe, żeby sie utrzymać na nogach.

 

 

 

a asentra jest na receptę odpowiedz

proszę (bardzo pilne)

 

pozdrawiam :(:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę wytrzymać nie wiem co jest zemną. Zjem coś i wiem że jestem najedzona, ale jeszcze bym coś zjadła, i tak wpycham wszystko na siłę wo gule nie nie mogę przestać , ciągle myślę o jedzeniu (okropność) nie mogę się doczekać 9 grudnia bo wtedy idę do psychiatry i dostane receptę na asentrę (bo już mnie deprecha bierze, a poza tym lek wstrzymuje łaknienie a tego mi najbardziej potrzeba):(:(:(:(:(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asentra nie hamuje łaknienia aż tak dobrze jak fluoksetyna wręcz odwrotnie - zmniejsza lęk przed jedzeniem...

No i jest tylko na recepte bo to antydepresant. ja już ją biorę od dwóch miesięcy co prawda w małej dawce - 150 mg ale i tak jest o niebo gorsza niż fluo która brałam wczesniej cały rok.

Co do objadania się. Podstawą jest znaleźć przyczynę. Proponuję udac sie do lekarza rodzinnego i zrobic niezbędne badania typu morfologia i krzywa cukrzycowa, THS tez przy okazji. A potem SPRÓBOWAĆ wytrzymac na zdrowej, pełnowartościowej diecie bogatej w węglowodany ale te takie zdrowe np z razowego pieczywa. Jezeli to nie pomoże po powiedzmy miesiącu to wtedy czas na psychiatrę i psychologa.

Pozdrawiam i powodzenia!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja po asentrze właśnie nie mam zupełnie apetytu, mogłabym nic nie jeść, a słodyczy to zupełnie mi sie nie chce. biorę asentrę znowu od dwóch tygodni i schudłam już i zmuszam sie do jedzenia. jak widac to też jest indywidualna sprawa jak działa lek na człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może to kestia tego ze sertralina to antydepresant i początkowo zmniejsza łaknienie. Dziś mi psychiatra powiedział, ze absolutnie nie podaje się sertraliny przy bulimii, bo wcale nei hamuje łaknienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już mnie rok na tym forum nie było ale teraz dobija mnie waga (od czasu gdy zacząłem brać leki przytyłem z 62 na 84 kilo przy wzroście 174 cm) dobija mnie to. Jestem już praktycznie wyleczony z nerwicy ale psychiatra ciągle kazała mi łykać te tablety - teraz to się już totalnie wku... (bo trzeci raz musze wymieniać garderobe spodni), rzuciłem kilkanaście dni temu leki i zobaczymy czy spadnie mi waga (choć tak właściwie po rzuceniu tych leków przybyłem jeszcze dwa kilo z 82 na 84 kg - ale to chyba efekt świat i tego całego objadania się. Musze chyba ostro się wziąść za jakieś ćwiczenia i pozbyć się swoich ciągot do napojów gazowanych, chipsów cebulowych i batonów.

 

Apropos zrezygnowanie w uczęszczaniu na tym forum bardzo mi pomogło w wyjściu z nerwicy (proponuje zwłaszcza unikać tematów o schizie, lękach a będzie cool). Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... Musze chyba ostro się wziąść za jakieś ćwiczenia i pozbyć się swoich ciągot do napojów gazowanych, chipsów cebulowych i batonów...

Gdzie tu jest wina leków?

 

Owszem, bezpośrednio leki nie ponoszą winy za nadwagę Rafała, jednak pośrednio mogły na nią wpłynąć, gdyż wiele leków z tego co wiem powoduje gwałtowny niekontrolowany wzrost apetytu, wcale nie łatwo go wtedy opanować nawet przy silnej woli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj leki mogą wpłynąc na wage w taki sposób, ze pulchniesz w komórkach odkłada się woda i to też może byc za sprawą leków. Ja przytyłem piersze kilka kilo praktycznie jedząc tyle samo jak w momencie jak utrzymywałem ciągłą wagę 62 kilko przez kilka ostatnich lat. Ewentualnie może to być też efekt wyjścia z sylwetki młodzieńczej w bardziej rozbudowaną (w moim przypadku - chyba).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewidentnie moze sporo poprawic zmieniajac tryb zycia na bardziej aktywny. Wsiądź na rower, odstaw chipsy i cole, zamiast jajecznicy na boczku zjedz chleb z serkiem, zacznij jesc gotowane zamiast smazonego, postaw na warzywa i zacznij chodzic a nie lezec z chipsami przed tv. Ja wiem, ze apetyt wzrasta na lekach, ale nikt nie kaze mu go zapychac chipsami i colą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewidentnie moze sporo poprawic zmieniajac tryb zycia na bardziej aktywny. Wsiądź na rower, odstaw chipsy i cole, zamiast jajecznicy na boczku zjedz chleb z serkiem, zacznij jesc gotowane zamiast smazonego, postaw na warzywa i zacznij chodzic a nie lezec z chipsami przed tv. Ja wiem, ze apetyt wzrasta na lekach, ale nikt nie kaze mu go zapychac chipsami i colą.

 

Nie no, to oczywiste, masz rację Majster ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no, to oczywiste, masz rację Majster ;)

A nie ma...?

 

No właśnie napisałam, że ma rację jeśli chodzi o sposób odżywiania i styl życia :smile: Zwiększony apetyt nie jest usprawiedliwieniem nadwagi, gdy wcina się chipsy, fast foody, słodycze, itd. leżąc na kanapie, nie ruszając się. Można je zastąpić przecież owocami, warzywami, do tego trochę sportu (wystarczą nawet długie codzienne spacery), wtedy nie będzie takiego przyrostu wagi.

 

[Dodane po edycji:]

 

A co do gromadzenia się wody w organizmie to trzeba koniecznie wtedy ograniczyć do minimu ilość spożywanej soli (w tym w chipsach, paluszkach, wędlinach itd.). Można zażywać selen - przyspiesza detoksykację organizmu, bardzo cenny pierwiastek. Napoje - woda woda woda ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś się zmieniło. Już nie tracę kontroli, jak zacznę jeść. Ostatnio jem, żeby siebie ukarać. Coś w stylu: "Jedz, więcej, więcej! I nie będziesz wymiotować, żadnych senesów! Cierp! I tak nie masz nic w środku!" Przez to przytyłam. Ale wymiotuję dalej. Jak jestem pewna, że nikt przypadkiem się nie zorientuje. A jak sobie pomyślę, że w ciągu czterech lat, może dwa tygodnie były bez wymiotów, to ciężko mi w to uwierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć! Zalogowałam się tu, dlatego, że tak jak Wy mam ten sam problem - z żarciem. Nie mogę przestać wpieprzać. Nie mam już siły patrzeć w lustro ;/ Czuję się wręcz fatalnie. Mam zdiagnozowane borderline i niby takie wpieprzanie występuje przy tym zaburzeniu. Nie wiem jak sobie z tym poradzić? Czytam Wasze posty, to każdy użala się nad sobą, ale nikt nie ma pomysłu jak to opanować.

Nie będę oryginalna - ja też nie wiem. Próbowałam wszystkiego - kiedyś wymiotowałam, przestałam jak mi się psuły zęby. Potem przeczyszczałam się, ale zniszczyłam organizm, bo wszystkie witaminy wypułkałam ;/ Brałam tabletki i inny syf, o którym może nie będe pisać i tylko zniszczyłam sobie organizm. Przestyałam - to znowu - przytyłam dużo. I nie umiem się powstrzymać. Nie chcę brać już żadnych tabletek, zwłaszcza niepowiązanych z odchudzaniem.

Jak przestać żreć? Założyłam bloga, żeby spisywać co jem - nie pomaga. Może założymy tu jakąś grupę wsparcia i będziemy wypisywać co zjedliśmy, w jakich okolicznościach, dlaczego (czy ze smutku, stresu, samotności) i w chwilach napadu, może będziemy tu wchodzić i pisać, żeby się wzajemnie powstrzymywać.

Sama nie wiem. Nie mam już naprawdę żadnych pomysłów. A czuję, że jak czegoś nie zrobię, to skończę jak wielki, śmierdzący stos zepsutego żarcia : ( Pomóżcie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam z tym problem objadam sie a na dodatek non stop drecza mnie mysli w ktorych musze wyobrazic sobie smak danego jedzenia a jak tego nie zrobie to mnie szlak trafia!! dzis tak chodzi za mna bagietka ktora kupila mama;( nie chce juz wymiotowac, chce normalnie schudnac;( chyba zostaje mi tylko sport i zajmowanie sobie czasu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, a może po prostu zwróćcie się o pomoc do psychiatry?

Są leki, antydepresanty, które prócz oczywistego działania NAPRAWDĘ hamują apetyt. Do tego terapia, trochę wiary w siebie i... kto wie.

Jeśli nic z tym nie zrobicie, nikt tego nie zmieni. To nie zniknie. Ja zostawiłam moje ed niedoleczone i mam co mam, takie życie to nie życie. Nie warto zastanawiać się co zjeść a czego nie, albo jak zrobić żeby czegoś nie zjeść lub ew jak to zwymiotować.

 

Ja do dziś z tego nie wyszłam, ale chciałabym. Szarpię się, podduszam, ale chyba walczę, bo jeśli w takiej sytuacji warto coś zrobić - to napewno wybrać się po pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam z tym straszny problem. Leczyłam się fluoksetyną, później sibutraminą i nic. Ostatnie trzy lata jakoś to ogarniałam, nie miałam wahań wagi, tzn. ok. 8 kg ,ale jak na mnie to mało. W tamtym roku konkretnie zachorowałam (depresja i nerwica wróciły) ,dostałam leki i przytyłam 28 kg:o chociaż mówiłam lekarzowi żeby nie wypisywał mi tych od których mocno się tyje. Niby 8 kg zrzuciłam ,ale i tak czuje się dupnie ważyłam 54 kg teraz waże 74:o Od pn idę na Pychiatryczny Oddział Dzienny bo znowu jest źle z moją głową. Mam nadzieje, że i z tym mi jakoś pomogą. Napiszę czy psychoterapia działa i takie tam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś sama. Kilogram w dół euforia, jeden w górę i już się nie chce z domu wychodzić :/ o boże za dużo zjadłam już tyję, już to w lustrze widzę, zażeranie smutków później płacz i tak w kółko. Najśmieszniejsze jest to, że mnie samą modelki nie kręcą w żaden sposób, ale tak chuda to bym być chciała. A najbardziej lubie te pytania Marta co się stało? I co mam powiedzieć ,wiesz jestem chora psychicznie i musze brać leki psychotropowe, a od nich się tyje niestety zdarza się :] ale teraz się nie dam nie pójdę na żadną mirtę, dupakine czy risperidon. Jedyny lek, na którym nie tyłam to wenlafaksyna i też jako jedyny na mnie w miarę działał. Jakoś tak się denerwuje tym oddziałem niby mają być w grupie młodzi ludzie, a jak tam weszłam to widziałam trzy dogorywujące babkodziadki gadające do siebie i jedną młodą dziewczynę tak samo wystraszoną jak ja. A największe wsparcie to mam od swojej matki, oczywiście musiała tam poleźć za mną, bo wszędzie za mną chodzi, poszłam porozmawiać z psychiatrą, później wychodzę, a ona do mnie "ja idę do kościoła się pomodlić, bo mam miękkie nogi, słabo mi się zrobiło jak tam weszłam" no k****, a co ja mam powiedzieć? :mrgreen: Z resztą wszystko o mojej matce nadaje się do tematu toksyczna matka. Przepraszam za interpunkcję i chaotyczność, ale na rower się wybieram bo mnie roznosi od rana. Pozdrawiam kompulsywne żarłoczki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podziwiam cię za ten rower, ja się nie nadaje, żeby się ruszyć z pokoju do pokoju...

Ja już jako takiej obsesji nie mam, ale jak mam pogłebienie depresji (a osatnio na to wygląda) to się przekłąda oczywiście na samoocenę - i najlepiej działa schudnięcie, pogłodzenie się, lub wyrzyganie czegokolwiek, nawet wody.

Mam nadzieję, że ci się uda, ja w jęczarni napisałam co odwaliłam, jak przeczytasz to sama zobaczysz, że ku dobremu to ja nie zmierzam... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem o czym mówisz... Ja właściwie jestem uzależniona od jedzenia, taak jak alkoholik od alkoholu. Jedzenie towarzyszy każdej czynności... Siedze przed komputerem - jem, oglądam telewizje - jem, w szkole - jem, na niemalże każdej lekcji. Podczas rozmowy z koleżanką, gdy ta trzyma w ręku coś do jedzenia, nie mogę skupić się na rozmowie z nią... Ciągle mi mało, wydawało by się że nie mam dna... Znajomo mówią, że jem jeden posiłek dziennie, gdy rano zaczynam już nie kończę. Potrafię zjeść więcej niż nie jeden facet, mimo swojego pozornego wyglądu. Bogu dziękuje, że wyglądam jak wyglądam, że nie mam przez to problemów ze zdrowiem... Pierwsza myśl po przebudzeniu się "co zjem na śniadanie?" i tak wkółko...

Jest cieżko, wiem i jedyne co mogę Ci poradzić to porpostu zająć się czymś, co sprawia Ci przyjemność, w moim przypadku jest to zdobienie paznokci, sprawia mi to dużo frajdy i w ten tylko sposób przestaje myśleć o jedzeniu.

Trzymam kciuki oczywiście za Ciebie, kochana!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

te sposoby "radzenia", ktore tu opisujecie czyli wymioty, przeczyszczanie czy ograniczanie jedzenie tylko poglebiaja problem. Po pierwsze z czysto biologicznego powodu, bo jak sie pozbawicie tego jedzenia i pomeczycie sie z uczuciem glodu to w koncu rzucacie sie na jedzenie, bo organizm tego potrzebuje. Po drugie to caly czas wszystko kreci sie wokol jedzenie, mysli wiruja tylko wokol "zjesc czy nie, co zjesc", jak w pulapce. Trzeba zajac sie tymi myslami, ale tak nieco glebiej. byc moze nawet wcale nie z tymi zwiazanymi z jedzeniem.

Jedzenie jest czesto jednym ze sposobow poradzenia sobie z lekiem czy z poczuciem winy czy poczuciem beznadziei. Gdy skupicie sie na tym jedzeniu to bedzie to bledne kolo.

Dziewczyny, nikt nie mowi, ze same sobie macie z tym poradzic, bo to jest zaburzenie. Bardzo trudne, skomplikowane i wymagajace duzo pracy i zaangazowania, aby z tego wyjsc. Ale to juz czesto Wasza decyzja czy bedziecie chciec tej pomocy. Zazwyczaj inni nie maja wplywu na to czy pojdziecie na terapie czy nie. Co wiecej jak naciskaja, to tym bardziej pewne, ze nie skorzystacie. Tylko z postow jasno widac, ze jest Wam z tym zle, nieszczesliwie. Wiec moze czas cos z tym zrobic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

Czytam to forum i powiem tak ze lubię jeść nawet w tedy gdy nie czuje głodu faktem jest że nie opycham się słodyczami i chipsamj i nie popijam colą lecz np teraz w lecie to jem zazwyczaj warzywa i piję tylko wodę niegazowana i mój ulubiony napój czarna sypaną kawusię , są dni że potrafię przechodzić praktycznie o sałatce z pomidorów i zielonych ogórków a są dni ze zjem prawie bochenek chleba z pomidorem w sezonie letnim praktycznie nie jem wędlin a mięso sporadycznie na obiad , dla mnie gotowane może nie istnieć inna osoba by zamorzyła się na śmierć a ja wciąż tyje i mimo ograniczenia do minimum jedzenia waga nie spada, a nie ukrywam ze mam nadwagę i chciałabym schudnąć nie dla siebie bo mi to nie przeszkadza ale słyszę od najbliższych że zapasłam się jak świnia , co do ruchu to też mam sporo bo kilka razy na dzień wychodzę na spacer z dzieckiem a mieszkamy na 4 piętrze (bez windy całe szczęście ) potrafimy przełazić jednorazowo 2 - 3 godziny do południa i potem na wieczór od czasu do czasu basen z maluszkiem taak minimum 3 godziny w wodzie a w domu to też nie ma czasu posiedzieć przed tv bo nie lubię oglądać wieczorem jak maluch zaśnie to przed kompem trochę posiedzę . Nie wiem od czego to tak jest , Po zjedzenie nie mam wyrzutów sumienia ze zjadłam bo najwidoczniej tego chciałam i nie zmuszam się do wymiotów i takich tam . Nie mam pojęcia co robić a wiem ze kupowanie tzw suplementów diety nic nie pomoze bo przetestowałam na sobie jakiś czas temu i szkoda żołądka rozwalać i wątroby, więc czekam na jakąś radę co robić z tym jedzeniem .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×