Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Samobójstwo jest grzechem dlatego http://www.teologia.pl/m_k/kkk1p02.htm#4

A zgrzeszyć mozna myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Jeśli pomyślę, że zdradzam faceta z kimś innym, zgrzeszyłam myślą. To samo z myślami samobójczymi.

Rozumiem Twoj tok myslenia ale nadal nie moge zrozumiec dlaczego objaw choroby mozna traktowac jako grzech. Masz mysli samobojcze w depresji, CHAD czy schizofrenii i sa obe objawem ww. chorob. Rozumiem, ze mozna grzeszyc mysla ale co jesli dana mysl jest objawem choroby? Nadal grzech? Jaki ma to sens?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, No Twój awek wyraźnie epatuje erotyką. Myślałem, że świadomie taki ustawiłaś aby zaznaczyć, że jesteś z tych wyzwolonych :>

 

Ja nie chce Cie przyłapywać na nieprzestrzeganiu katechizmu, chce tylko pokazać, że aby go przestrzegać, trzeba być chorobliwie wręcz surowym dla siebie, uwięzić psychikę w klatce, zatamować przepływ życia w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na prawdę mój awatar tak działa? :D A wybierałam go z zupełnie innego powodu, serio... Wiem, że nic złego nie robię, bo awek nie jest gorszący. Ja w nim widzę coś zupełnie innego, ale męskie oko jest wrażliwe ;)
Niektóre kobiece także, moim oczom też się Twój awatar tylko erotycznie kojarzy. No ciekawe co Tobą kierowało przy wyborze?

A teraz , gdy już wiesz, że awatar jest gorszący, i to zarówno dla mężczyzn jak i dla kobiet, to powinnaś go czym prędzej zmienić, by nie powodować dalszego rozlewu zła. I nie tłumacz się, że Ty zgorszenia tam nie widzisz, bo skoro inni je widzą, to to jest rozstrzygające. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samobójstwo jest grzechem dlatego http://www.teologia.pl/m_k/kkk1p02.htm#4

A zgrzeszyć mozna myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Jeśli pomyślę, że zdradzam faceta z kimś innym, zgrzeszyłam myślą. To samo z myślami samobójczymi.

Rozumiem Twoj tok myslenia ale nadal nie moge zrozumiec dlaczego objaw choroby mozna traktowac jako grzech. Masz mysli samobojcze w depresji, CHAD czy schizofrenii i sa obe objawem ww. chorob. Rozumiem, ze mozna grzeszyc mysla ale co jesli dana mysl jest objawem choroby? Nadal grzech? Jaki ma to sens?

 

Już pisałam, że choroba nie jest w tym momencie bez znaczenia. Jest się w chorobie przez grzechy innych najprawdopodobniej, więc i myśli samobójcze są efektem tej choroby i nie jest bez znaczenia.Bóg to nie jest surowy sędzia czekający na każde nasze przewinienie z batem.

Ciężkość tego grzechu oczywiście sie rozkłada, bo jak wiadomo grzech odbija się echem dalej. W tym przypadku chorobą powodującą myśli samobójcze. Tak więc obciążenie za nie się rozkłada i nie ciąży tylko na chorym, ale grzech się pojawił i trzeba go wyznać.

Ja też miałam myśli samobójcze i każdy kto miał wie, że towarzyszą temu emocje autentyczne złości czy wręcz nienawiści wobec siebie. A jak wiadomo jest to nie poszanowanie dzieła Bożego czyli człowieka, również samego siebie. A jesteśmy stworzenie Boskim i powinniśmy sie szanować, i innych. Najtrudniej jest z tymi, którzy wyrządzili nam krzywdę - w danym momencie trzeba zrobić ile sie da... jesli ktoś skrzywdzi mi zwierzę, to nie pohamuje emocji, ale dla mnie wyczynem będzie nie zrobić mu krzywdy w odwecie, bo nie ma dla mnie nic gorszego niż skrzywdzić bezbronne stworzenie i budzą się we mnie na prawdę chęci odwetu.

 

Bóg wie, że kaliber wszystkiego ma różną wartość dla sytuacji. Nie oczekuje niemożliwego. Oczekuje tego co jest możliwe w danym momencie, dla danej sytuacji i naszych możliwości wykrzesania z siebie dobra.

 

Musimy zrozumieć, że popełnienie grzechu nie oznacza przewinienia, tylko skrzywdzenia siebie. Czy nie robimy sobie krzywdy mając myśli samobójcze? Nawet te w chorobie? No krzywdza nas, bo umacniają nasze cierpienia. Tym samym krzywdzimy Jego bo on nas kocha i jesteśmy Jego stworzeniem i krzywdząc siebie, Jego miłość, zadajemy mu ból.

 

Co do obrazka - dla mnie miał charakter raczej artystyczny, przynajmniej ja taki dostrzegłam, i odzwierciedlający moją osobowość poprzez kontrasty.

A co do wyzwolenia. Wiesz, że Bóg nie chce aby kobieta była "niżej" od mężczyzny? To ludzie z reguły mylą religię z dawną kulturą i obyczajami... i całe zamieszanie gotowe :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do wyzwolenia. Wiesz, że Bóg nie chce aby kobieta była "niżej" od mężczyzny?
Oczywiście, że chce, widać to już na początku stworzenia, gdzie wśród zwierząt przyprowadzonych przez Boga do Adama, aby ten nadał im nazwy, na znak panowania nad nimi, znajduje się również Ewa.

 

Ps. A tak poza tym kobieta jest niżej od mężczyzny, niezależnie od zapatrywań religijnych, ale to temat na inny wątek. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

echo "problem" polega na tym, że dla mnie ostateczną i jedyną racją jest to co mówi Bóg a to co niezależne od rozpatrywań religijnych, czyli najprawdopodobniej wydedukowane przez człowieka, jest tylko jedną z wielu jego koncepcji.

 

"Stwarzając człowieka «mężczyzną i niewiastą», Bóg obdarza godnością osobową w równej mierze mężczyznę i kobietę" (Jan Paweł II, adhort. apost. Familiaris consortio, 22; por. Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 49). "Człowiek jest osobą, w równej mierze mężczyzna i kobieta, oboje wszakże zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga osobowego" (Jan Paweł II, list apost. Mulieris dignitatem, 6)

 

Swoją drogą, żadna religia tak nie szanuje kobiety jak Chrześcijaństwo. Oczywiście nie mówię o tym co ludzie w danych epokach chcieli dojrzeć w słowach Jezusa dla swoich korzyści, tylko realnie o tym o czym o mówił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, O tak, mi się też ten awatar barwnie kojarzy... ;) Do tego stopnia, że zaskoczona byłam postami.

Sądzę, że psycholog rozparłby się w fotelu i z lubością debatował o hamowaniu, powstrzymywaniu się, konfliktach wewnętrznych... :P

Wątpię jednak, aby użytkowniczka avka zmieniła mimo powszechnemu rozpasaniu myślowemu, które wywołuje. Raczej my powinniśmy pójść się wyspowiadać... :D Ot taka pokrętna logika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moze kwestia tego, kto jakie skojarzenia ma w głowie? ;)

Mogę Wam obiecać, że jeśli na prawdę osoba, która dla mnie jest w tym momencie trzeźwo myślącym katolikiem uzna, że ten awek jest zgorszeniem, to go kurde zmienię. :smile:

 

Co do równości mężczyzny i kobiety jeszcze...

 

Każda z dwu płci z taką samą godnością, chociaż w różny sposób, jest obrazem mocy i czułej miłości Boga. Jedność mężczyzny i kobiety w małżeństwie jest sposobem naśladowania w ciele wspaniałomyślności i płodności Stwórcy: "Mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem" (Rdz 2, 24). Z tej jedności wywodzą się wszystkie pokolenia ludzkie (Por. Rdz 4, 1-2. 25-26; 5,1).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uż pisałam, że choroba nie jest w tym momencie bez znaczenia. Jest się w chorobie przez grzechy innych najprawdopodobniej, więc i myśli samobójcze są efektem tej choroby i nie jest bez znaczenia.Bóg to nie jest surowy sędzia czekający na każde nasze przewinienie z batem.

Ciężkość tego grzechu oczywiście sie rozkłada, bo jak wiadomo grzech odbija się echem dalej. W tym przypadku chorobą powodującą myśli samobójcze. Tak więc obciążenie za nie się rozkłada i nie ciąży tylko na chorym, ale grzech się pojawił i trzeba go wyznać.

Ja też miałam myśli samobójcze i każdy kto miał wie, że towarzyszą temu emocje autentyczne złości czy wręcz nienawiści wobec siebie. A jak wiadomo jest to nie poszanowanie dzieła Bożego czyli człowieka, również samego siebie. A jesteśmy stworzenie Boskim i powinniśmy sie szanować, i innych. Najtrudniej jest z tymi, którzy wyrządzili nam krzywdę - w danym momencie trzeba zrobić ile sie da...

O myślach samobójczych należy mówić na spowiedzi, ale to nie oznacza, że zawsze są one grzechem. Przez powiedzenie o nich spowiednik ma lepszy ogląd sytuacji penitenta mającego tego rodzaju myśli, dzięki temu może się dowiedzieć, że spowiadający się ma poważne problemy i lepiej nim pokierować. Myśli samobójcze mogą być nie grzechem, a objawem choroby, pokusą, formą kuszenia przez złe duchy czy dręczenia przez nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, to może już lepiej pokaż go jakiemu księdzu. Niezmącony erotyką , oświecony religią umysł najlepiej to oceni. Nie to co internetowe erotomany/nki. ;)

 

To, że wg kościelnego nauczania kobieta jest człowiekiem, nie oznacza jest człowiekiem równym mężczyźnie. Równym to na pewno nie jest, skoro jej powołania życiowe w kościelnym zamyśle, zwanym bożym jest inne niż mężczyzny> Rolą mężczyzny jest nauczać i przewodzić, rolą kobiety siedzieć, słuchać i przestrzegać tych nauk( oczywiście mężczyźni też powinni przestrzegać tych nauk, które sami sobie zapodają do wierzenia...)

Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Celibat powinien być bardzo pomocny w pełnieniu posługi kapłańskiej. Nie może w nim chodzić o "zamęczenie się", bo to nie służy wypełnianiu obowiązków. Miałem myśli, z których wynika, że OBOWIĄZEK celibatu kapłanów nie jest potrzebny, ponieważ obowiązek ów może sprawiać, że księży jest tak mało. Tu artukuł na pewnym katolickim portalu na temat celibatu: http://adonai.pl/sakramenty/kaplanstwo/?id=28. Fragment dotyczący historii celibatu:

 

Celibat (od łac. caelebs, żyjący samotnie; caelibatus, bezżenność) określa bezżenną formę życia duchownych Kościoła rzymskokatolickiego. Nowy Testament nie zna tego rodzaju prawnych regulacji. Jednak bezżenność dla Królestwa Bożego zostaje tu uznana za wartość w sposób bezsporny (por. Mt 19,12; 1 Kor 7).

 

Już atmosfera i myślenie epoki Ojców Kościoła (szczególnie po Konstantynie) zarysowują tendencję, by stan duchowny połączyć z celibatem. W tym czasie nie można jeszcze mówić o celibacie w sensie bezżenności. Najpierw oznaczał on wstrzemięźliwość. Wymaganie abstynencji seksualnej kierowane było zatem także do żonatych duchownych, co motywowano przede wszystkim świętością kultu. Nakładała się na to powszechna wówczas w społeczeństwie podejrzliwość wobec sfery cielesnej, cechująca takie nurty filozoficzne jak stoicyzm (surowa powaga, rygoryzm, niechęć wobec cielesności). Widać tu również wpływy starotestamentalne i pogańskie (manicheizm). Kapłani mieli reprezentować szacunek i bojaźń wobec Stwórcy, połączone z gotowością, by poświęcić się wyłącznie służbie Bożej. Tę formę życia duchownych - powołując się na już istniejącą praktykę i rozumiejąc celibat właśnie jako wstrzemięźliwość - po raz pierwszy prawnie uregulował Synod w Elwirze (dzisiejsze Toledo - Hiszpania, ok. 303 r.). Sto lat później papież Syrycjusz (Siricius, 384-399) zalecał żonatym księżom wyrzeczenie się wspólnego łoża. Jego zdaniem, "kto nie wyrzeka się rozkoszy ciała, nie jest godzien służyć Bogu". W liście do biskupa Himeriusa z Tarragony tenże papież wskazywał też na rosnące wśród duchownych trudności w zachowaniu celibatu, poszukując jednocześnie dla niego biblijnych uzasadnień i motywacji. Powiązanie bezżennej formy życia z kapłaństwem urzędowym da się jednak potwierdzić jedynie pośrednio (por. 1 Kor 7, 32-35; 1 Tm 3,2.12; Tt 1,6).

 

Cały szereg dalszych ustaleń synodalnych w różnych diecezjach czy regionach przygotował grunt pod wprowadzenie powszechnego obowiązku celibatu (w znaczeniu bezżeństwa). W średniowieczu reforma gregoriańska (XI-XII w) ustaliła zasadę, że małżeństwa zawarte przez duchownych uważane są za nieważne. Celibat jako prawo został zaaprobowany przez papieża Innocentego III (1198-1216). Tej decyzji przed zarzutami Reformacji bronił później Sobór Trydencki (1545-1563). Nowa gwałtowna dyskusja wokół celibatu wybuchła w latach Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Uciął ją papież Paweł VI encykliką Sacerdotalis coelibatus (1967 r.) oraz Synod Biskupów na temat kapłaństwa służebnego (1971 r.), zdecydowanie potwierdzając dotychczas obowiązującą praktykę. Tematem celibatu zajmował się także Papież Jan Paweł II w posynodalnej adhortacji Pastores dabo vobis (1992 r.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, nie zmieniaj avatara, jest taki hooot, aż mam na Cb chętke, hello

 

Hej, dzięki ale nie miałam na celu nikogo prowokować, serio. Poza tym uważaj avatar to jedno a rzeczywistość może Cię rozczarować :P

I tak całkiem poważnie, nie chcę być tak postrzegana, więc dzięki za info ;)

 

Ok. Zebrałam obie opinie i tak:obydwie osoby uznały, że obrazek nie jest gorszący ale ma wydźwięk seksualny. Jako, że sama seksualność w sobie nie jest zła, nie uważałam tego za coś nie na miejscu. Obrazek ani nie jest wyuzdany, ani deprawujący nie tylko moim zdaniem. Zgadzam się, że ma wydźwięk erotyczny ale kwestią jest czy ten wydźwięk powoduje jakieś złe skutki. Seksualność sama w sobie jest dobra, bo w końcu tak zostaliśmy stworzeni.

Tak jak pisałam i z podobnym przykładem się zetknęłam w kwestii zgorszenia - zoofilowi nawet zwierzę się skojarzy...

Mój facet również nie dostrzegł w tym nic deprawującego itp. Ale znów od nie zaprzeczył, że "kojarzy mu się" ;)

 

Ale ok. Sensownym argumentem, którego nie brałam pod uwagę jest wg mnie specyfika forum. Tak więc analizując całość, zdecydowanie nie chcę nikomu szkodzić ani utrudniać walki ze słabościami i z uwagi na to, zmienię obrazek.

I w zasadzie powinnam podziękować, bo z chęci udowodnienia beznadziejności KKK nic nie wyszło, ale dla mnie wyszły inne korzyści. :)

 

take myśli samobójcze są grzechem niestety, ale masz rację co do roli kapłana i sensu spowiadania się z tego poza oczywistością grzechu.

To prawda, że często dobrze jest o czymś porozmawiać za nim sie pójdzie do spowiedzi, bo wtedy ksiądz ma możliwość rozeznania, czego nie ma możliwości zrobić przy "rutynowej" spowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nadal nie zgadzam, że objaw choroby można kwalifikować jako grzech. Mogę uwierzyć, że w takich przypadkach podszepty szatana odgrywają jakąś rolę ale nadal nie mogę zrozumieć jak objaw choroby może być grzechem. Weźmy bardziej "ekstremalną" sytuację jaką jest psychoza. Ktoś ma ciężką psychozę (powiedzmy w schizofrenii), czego efektem jest popełnienie jakiegoś czynu np. samookaleczenie tudzież próba samobójcza. Czy jest to nadal grzech? I jak w przypadku powiedzmy schizofrenii można mówić, że choroba ta jest efektem grzechu? Niekoniecznie grzechu osoby chorej jak to pisałaś wcześniej Rosa26

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kosmostrada, obstawiałbym jegomościa z rogami. Kiedyś jak jeszcze byłem wierzący, ksiądz mi podczas spowiedzi powiedział, że myśli s. są efektem bezpośredniego wpływu złego ducha.

 

Oczywiście można to wyśmiać, ale są sytuacje i jest ich sporo, gdzie jest to kuszenie właśnie.

 

Sorry, nie wyłapałam pytania. Zniknął mi Twój wpis w natłoku reszty.

Rosa26, cyt. :Ktoś jest odpowiedzialny za myśli samobójcze" - znaczy kto?

 

Jak pisałam, do nich prowadza jakieś w życiu zdarzenia. Do choroby czy do myśli samobójczych z powodu opętań. Ale te pierwsze są bardziej powszechne. Zły nie działa wprost, bo wie, że jesli się podszyje to dojdzie po nitce do kłębka efekt ma niemalże w kieszeni.

 

Można się śmiać, bardzo proszę. Tyle, że to nie jest śmieszne. Raczej straszne. I bardzo realne, ale... cóż... jest jak jest. Świat oszalał niestety...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nadal nie zgadzam, że objaw choroby można kwalifikować jako grzech. Mogę uwierzyć, że w takich przypadkach podszepty szatana odgrywają jakąś rolę ale nadal nie mogę zrozumieć jak objaw choroby może być grzechem. Weźmy bardziej "ekstremalną" sytuację jaką jest psychoza. Ktoś ma ciężką psychozę (powiedzmy w schizofrenii), czego efektem jest popełnienie jakiegoś czynu np. samookaleczenie tudzież próba samobójcza. Czy jest to nadal grzech? I jak w przypadku powiedzmy schizofrenii można mówić, że choroba ta jest efektem grzechu? Niekoniecznie grzechu osoby chorej jak to pisałaś wcześniej Rosa26

 

To już jest pytanie do kapłana albo zakonnika. Jasne, że choroba nie jest grzechem. Tutaj wchodzi w grę rozeznanie przez osobę kompetentną. Ja nie chciałabym nikogo wprowadzić w błąd i nie będę przesądzać.

Wszystko zalezy na ile dana osoba ma władzę nad tym co ta choroba powoduje. To jest zadanie dla osoby siedzącej w temacie. Ale mogę zapytać księdza, jak będę z nim rozmawiać. Na pewno mi odpowie :) Mam tylko nadzieję, ze zestresowana nie zapomnę :P

 

take Ok. możesz nazywać to pokusą. Ładniej brzmi. Nie musimy się zgadzać ;) Dla mnie podstawą jest KKK i wg tego uznaję myśli samobójcze za grzech i mówię przy spowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się jeszcze do tego co wspominałem wczoraj. Uważam za bardzo krzywdzące dla osoby wierzącej, będącej w ciężkiej depresji obarczanie jej winą za myśli samobójcze, które są objawem chorobowym. Osoba w depresji czuje wystarczająco dużo winy i ma często poczucie, że należy jej się kara. To sposób myślenia zmieniony przez chorobę, patologiczny. Jeśli taka osoba dowiaduje się, że nie dość, że ma taki "rozpierdol" w głowie i nie może się pozbierać to jeszcze to wszystko jej wina i grzech to dopiero może być bodziec do "samoukarania się". Przecież rzadko ktoś chce się zabić, to choroba go przerasta i pojawiają się te myśli. Są objawem, często świadczącym o dużym nasileniu choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak pisałam, do nich prowadza jakieś w życiu zdarzenia. Do choroby czy do myśli samobójczych z powodu opętań. Ale te pierwsze są bardziej powszechne. Zły nie działa wprost, bo wie, że jesli się podszyje to dojdzie po nitce do kłębka efekt ma niemalże w kieszeni.

Rosa26, a mi już od małego różne wierzące osoby z rodziny i nie tylko, nieraz mówiły, że diabeł we mnie siedzi. Biorąc pod uwagę mój pogarszający się z upływem czasu stan życiowo-psychiczny, teraz to chyba musi być cały legion diabłów :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się jeszcze do tego co wspominałem wczoraj. Uważam za bardzo krzywdzące dla osoby wierzącej, będącej w ciężkiej depresji obarczanie jej winą za myśli samobójcze, które są objawem chorobowym. Osoba w depresji czuje wystarczająco dużo winy i ma często poczucie, że należy jej się kara. To sposób myślenia zmieniony przez chorobę, patologiczny. Jeśli taka osoba dowiaduje się, że nie dość, że ma taki "rozpierdol" w głowie i nie może się pozbierać to jeszcze to wszystko jej wina i grzech to dopiero może być bodziec do "samoukarania się". Przecież rzadko ktoś chce się zabić, to choroba go przerasta i pojawiają się te myśli. Są objawem, często świadczącym o dużym nasileniu choroby.

 

Masz absolutną rację i w tym jest rola Kościoła, aby zapobiec krzywdzie i poprowadzić takiego wiernego.

Niestety dużo osób postrzega grzech jako przewinienie a Boga jako krzącego batem. A to tak nie działa.

Poczucie winy też trzeba tu poprawnie rozeznać. Np. poczucie winy ja mam z tego powodu, że żyłam w konkubinacie, nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę robie Temu, który mówi mniej więcej tak "Dziecko nie rób tak, bo się pokaleczysz" poprzez przykazania właśnie i się martwi o mnie, i i tak najgorsze ciosy On przyjmuje na siebie, ale my tego nie dostrzegamy w wirze rzeczywistości.

I mam poczucie winy ale jakby takie konstruktywne, bo On nie każe się biczować i nękać za przewinienia. Zdałeś sobie sprawę o co na prawdę chodzi i dlaczego tak mówię, to wróć do Mnie, posprzatamhy razem ten bazjel.

Na prawdę rpozumiem, że ludzie mogą uznać mnie za fanatyczkę i wypraną przez kościół, ale to zupełnie nie jest tak.

Nie macie pojęcia jaka jestem wdzięczna, że wytłumaczono mi, że On nie chce mnie karać, ze dla Niego nie jestem już przegrana, że On na mnie czeka i da mi "nowe ubranie", bo tamto podarłam.

Możecie mi nie uwierzyć, ale jak to zrozumiałam moje poczcie winy takie niszczące, zamieniło się w autentyczny żal za przewinienia i chęć poprawy i nie martwienia więcej mojego Rodzica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się jeszcze do tego co wspominałem wczoraj. Uważam za bardzo krzywdzące dla osoby wierzącej, będącej w ciężkiej depresji obarczanie jej winą za myśli samobójcze, które są objawem chorobowym. Osoba w depresji czuje wystarczająco dużo winy i ma często poczucie, że należy jej się kara. To sposób myślenia zmieniony przez chorobę, patologiczny. Jeśli taka osoba dowiaduje się, że nie dość, że ma taki "rozpierdol" w głowie i nie może się pozbierać to jeszcze to wszystko jej wina i grzech to dopiero może być bodziec do "samoukarania się". Przecież rzadko ktoś chce się zabić, to choroba go przerasta i pojawiają się te myśli. Są objawem, często świadczącym o dużym nasileniu choroby.

 

Masz absolutną rację i w tym jest rola Kościoła, aby zapobiec krzywdzie i poprowadzić takiego wiernego.

Niestety dużo osób postrzega grzech jako przewinienie a Boga jako krzącego batem. A to tak nie działa.

Poczucie winy też trzeba tu poprawnie rozeznać. Np. poczucie winy ja mam z tego powodu, że żyłam w konkubinacie, nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę robie Temu, który mówi mniej więcej tak "Dziecko nie rób tak, bo się pokaleczysz" poprzez przykazania właśnie i się martwi o mnie, i i tak najgorsze ciosy On przyjmuje na siebie, ale my tego nie dostrzegamy w wirze rzeczywistości.

I mam poczucie winy ale jakby takie konstruktywne, bo On nie każe się biczować i nękać za przewinienia. Zdałeś sobie sprawę o co na prawdę chodzi i dlaczego tak mówię, to wróć do Mnie, posprzatamhy razem ten bazjel.

Na prawdę rpozumiem, że ludzie mogą uznać mnie za fanatyczkę i wypraną przez kościół, ale to zupełnie nie jest tak.

Nie macie pojęcia jaka jestem wdzięczna, że wytłumaczono mi, że On nie chce mnie karać, ze dla Niego nie jestem już przegrana, że On na mnie czeka i da mi "nowe ubranie", bo tamto podarłam.

Możecie mi nie uwierzyć, ale jak to zrozumiałam moje poczcie winy takie niszczące, zamieniło się w autentyczny żal za przewinienia i chęć poprawy i nie martwienia więcej mojego Rodzica.

Zazdroszczę Ci takiej wiary. Naprawdę. Nie wydaje mi się absolutnie abyś była fanatyczką :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×