Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuje za odpowiedzi. Nikogo nie chciałem zrażać do leków lecz osobiście miałem skłonności do nadużywania zaleconej dawki ale w miarę szybko się opamiętałem i postanowiłem odpuścić.

Ty po prostu wiesz, że musisz poznać siebie, dotrzec do głębszych emocji i ich przyczyn, zrozumieć je i to dopiero będzie dla Ciebie drogowskaz, żeby było lepiej :smile:
. Często spotykałem się z podobnymi poradami ale mam pytanie:"poznać siebie" w jaką stronę iść, czy jest może jakaś sztuka typu medytacja, książki, poradniki coś czego doświadczyliście i pomogło. Chodzi mi o coś na dłużej o zmianę stylu życia o kierunek. Wydaje mi się ,że znam powody które doprowadziły mnie do takiego stanu ,a nieustanne rozmyślanie o tym jest właśnie jednym z moich podstawowych problemów.

 

Poczułem się lepiej wiedząc że nie jestem sam z takimi objawami ,dzięki :) pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za odpowiedzi. Nikogo nie chciałem zrażać do leków lecz osobiście miałem skłonności do nadużywania zaleconej dawki ale w miarę szybko się opamiętałem i postanowiłem odpuścić.
Ty po prostu wiesz, że musisz poznać siebie, dotrzec do głębszych emocji i ich przyczyn, zrozumieć je i to dopiero będzie dla Ciebie drogowskaz, żeby było lepiej :smile:
. Często spotykałem się z podobnymi poradami ale mam pytanie:"poznać siebie" w jaką stronę iść, czy jest może jakaś sztuka typu medytacja, książki, poradniki coś czego doświadczyliście i pomogło. Chodzi mi o coś na dłużej o zmianę stylu życia o kierunek. Wydaje mi się ,że znam powody które doprowadziły mnie do takiego stanu ,a nieustanne rozmyślanie o tym jest właśnie jednym z moich podstawowych problemów.

 

Poczułem się lepiej wiedząc że nie jestem sam z takimi objawami ,dzięki :) pozdrawiam

nadużywanie leków? to chyba najgrosze. tylko że jak człowiek chce już osiągnąć ten upragniony cel wyzdrowienia, to czas go goni niesamowicie.

 

co do sposobów, to niewiele Ci pomoge, bo sama dopiero zaczynam :)

 

a jeśli chodzi o zrozumienie siebie, to nie wnikam w taniki i sposoby psychoterapii. tam sie o tym dowiesz. powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nadużywanie leków? to chyba najgrosze.
Zdarzyło się kilka razy kiedy nadużyłem leków. Często myślę o tym żałując i wpadając w panike ,że to wprowadziło zmiany w moim mózgu na zawsze.

czy miales jakieś znaczne pogorszenie stanu zdrowia/stanu psychicznego po tym przedawkowaniu leków?

czy odczułeś jakąś znaczącą zmianę po nadużyciu leków?

czy masz jakieś nagłe objawy, że coś sie posypało w mózgu?

 

pewnie nie, więc podejrzewam, że wszystko jest na swoim miejscu :smile:

 

mimo wszystko, kilka razy to za dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim! Od jakiegoś czasu mam poważny problem, z którym sobie nie radzę. Moja mama choruje na nerwicę lękową ale kilka miesięcy temu zaczęła opowiadać mi że źle się czuje po różnych posiłkach, ma reakcje skórne, jak wysypki, np. po posmarowaniu się zwykłym kremem... Najgorsze, że zaczęła podejrzewać babcię, że ta czegoś jej dosypuje ( bliżej nie sprecyzowana substancja). Babcia niedawno przeszła lekki udar mózgu, wiem że w takim stanie ludzie są zdolni, pewnie nie w pełni świadomie do robienia różnych dziwnych rzeczy... Kompletnie nie wiem co robić, której z nich wierzyć. Sytuacja w domu jest okropna. Może któreś z was spotkało się z podobnym przypadkiem? Czy mama może sobie sama, nieświadomie wywoływać takie objawy? Do kogo powinnam się zwrócić? Proszę, pomóżcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam na forum, to mój (prawie) pierwszy post tutaj, będzie długi, ale jestem już na skraju wyczerpania wszelkich sił życiowych i muszę to z siebie jakoś wypluć, tym bardziej że moja terapia stoi w miejscu i na dobre jeszcze się nie rozpoczęła. Nie mam nerwicy klasycznej, mam najprawdopodobniej chorobę, która wywołuje nerwicę, ale mnie już wszystko jedno...

 

Zaczęło się w kwietniu ubiegłego roku. Zacząłem mieć dramatyczne kłopoty z koncentracją, skupieniem uwagi i pamięcią. Czułem się ciągle zmęczony, nie mogłem w ogóle spać, co doprowadzało mnie do szału, bo nigdy z tym nie miałem problemów. Na uczelni snułem się z kąta w kąt, chciało mi się spać na wykładach, czułem się bardzo osłabiony i przewlekle zmęczony.

 

W lipcu przyszedł dramat. Najpierw poczułem, że nie mogę swobodnie przełykać, tak jakby skurczył mi się przełyk, następnego dnia przebudziłem się z potwornym drętwieniem języka. Tego samego wieczoru dopadła mnie okropna duszność wraz z potwornym bólem w klatce piersiowej - natychmiast na pogotowie. Wszystko w normie, diagnoza: nerwica. Nie dawałem sobie tego jednak przetłumaczyć, caly czas mialem jakieś klopoty z jedzeniem, dusiło mnie w gardle, przełyku i za mostkiem. Zrobiłem sobie gastroskopię - wyszło okropne zapalenie śluzówki zołądka oraz niedomoga wpustu. Powiedziano mi, że to musi być refluks, bo niesprawny wpust przepuszcza jedzenie i stąd takie objawy, z bólem w klatce włącznie.

 

Niestety, gastrolog mi zaszkodził, choć już myslalem, ze znam przyczynę swoich dolegliwości. Powiedział, że mam żółte powieki i skierował na badania bilirubiny. Wynik 6,23 przy gornej normie 1,2 (czegoś tam) wprawił go w osłupienie, natychmiast dał skierowanie do szpitala, postraszył HCV, biopsją wątroby i różnymi innymi niespodziankami. Do szpitala zgłosiłem się kompletnie spanikowany i roztrzęsiony, w drodze do niego przyszedł pierwszy atak derealizacji. Była już noc, gdy mnie położono, w moim pokoju było jeszcze 2 pacjentów. Zasnąłem o dziwo, gdy przebudziły mnie potworne rzężenia i jęki pacjenta z sąsiedniego łóżka. Wezwałem lekarzy i ujrzałem oblicze tamtego człowieka, który kompletnie zsiniały (widzialem to mimo sztucznego światła) kurczowo trzymał się za pierś, nie mógł mówić etc. Wywieziono go do sali reanimacyjnej, niestety blisko mojego pokoju. Tam okropne ryki, spazmy, jęki, nakryłem głowę poduszką, ale jak na złość słyszałem to jeszcze wyraźniej. Zmarł, zawał. Ku mojej rozpaczy gehenna trwała dalej. Lekarka przyszła do nas, by spytać, czy wszystko w porządku. Rozmawaiła chwilę ze mną, a potem z tym drugim człowiekiem, gdy ten nagle bezwładnie osunął się na łóżko i stracił przytomność. Człowiek ten zmarł po dwugodzinnych staraniach lekarzy. Także miał zawał, choć leżał podobno na cos zupełnie innego. Tak więc do rana dotrwałem żywy tylko ja...

 

Rozpętał się horror. nie mogłem normalnie funkcjonować, dostałem jakiś zastrzyk ze strzykawki o igle wielkości, którą widzi sie na filmach parodiujących służbę zdrowia. Przebudziłem się w nocy, straszliwa burza z piorunami, okropne uczucie gorąca, drapałem paznokciami w ściany, myśląc, że jestem w piekle. Wydawało mi się, że cienie zmarłych przesuwają się po ścianie... W wypisie ze szpitala moj stan okreslono jako "dobry", okazalo się, że cierpię na zupełnie niegroźny zespół Gilberta, nie mam żadnego HCV, USG jamy brzusznej jak z obrazka. Gdyby tylko gastrolog oznaczyl mi w skierowaniu podział bilirubiny na bezpośrednią (odpowiedzialną za wątrobę) i pośrednią (produkt uboczny metabolizmu), byłoby od razu wiadomo bez szpitala, w każdym bądź razie wystarczyłyby zwykłe badania ambulatoryjne...

 

Od tamtej pory załamałem się zupełnie, czuję się jak dupek. Poszedlem do psychiatry, ten mi dał na cześć Afobam i Seronil. Podziałały nadzwyczajnie: dostałem ataku oczopląsu i mimowolnych skurczów mięśni z czterdziestostopniową temperaturą. Obudziłem się kompletnie otępiały w szpitalu - zespol serotoninowy, najprawdopodobniej spowodowany nadwrazliwością na fluoksetynę i podaniem jej razem z benzodiazepinami. Płukanie żołądka, kroplowka i sio.

 

Zmieniłem psychiatrę, obecny ma ze mną bardzo dobry kontakt, jednak nie mam tyle kasy, żeby chodzić do niego co tydzień, zacznę dopiero za jakieś 2 tygodnie. W międzyczasie wyszło, że wcale nie mam refluksu (impedancja), za to zaczęły się okrutne mrowienia i drętiwenia calego ciala, z parestezjami, duszeniem się i skurczami krtani (to jest najgorsze), polazlem do neurologa, ten postukał, postukał i stwierdził, że mam tężyczkę. Badania elektrolitow złe: potasu prawie wcale, wapnia też, magnez równo w dolnej normie. Do potwierdzenia tężyczki potrzebne jest jednak EMG, idę więc do szpitala z tymi wszystkimi swoimi problemami, mam nadzieję na kompleksową diagnozę, bo mi się żyć odechciewa.

 

Lekarze popełnili okropne pomyłki: gastrolog, stwierdzając nieistniejący refluks i dając kompletnie niemiarodajne badanie na bilirubinę, psychiatra, który dał mi to co dał i z czym. Lekarze nie chcą mnie leczyć, bo mowią, że mam nasrane w głowie, psychiatra nie chce dawac mi SSRI po Seronilu, poza tym przy moim duszeniu się muszę być pewny, że to nie jest miastenia (a więc znowu EMG i znowu czekanie), bo inaczej będzie jeszcze gorzej. W końcu dostalem Aurex na własną prosbe - w ogóle nie działa. To jakieś błędne koło. W poniedziałek zgłaszam się do szpitala, a potem na psychoterapię od razu, bo mam już dosyć.

 

Proszę, napiszcie, że z tego da się wyjść, że psychoterapia działa, że leki psychotropowe nie uzależniają i nie robią z Ciebie szmaty, że zwalaczają objawy somatyczne, że podnoszą nastrój. Czuję się kompletnie przegrany, przerwałem studia, straciłem kobietę, panicznie boję się śmierci, a już zwłaszcza agonii. Nie chcę już żyć.

 

PS. Oczywiście wszystkie badania dobre, na spirometrze wydmuchałem 132% (kosmos), żadnna ze znanych mi osob nie doszla do zblizonego wyniku, ale chciałbym być nimi, a nie sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stiger... po przeczytaniu Twojego postu to tak jakbym słyszała mojego męża (choruje na nerwice prawie od 10 lat), tak naprawdę postanowił walczyć z chorobą dopiero teraz (czyli od czasu kiedy się znamy)... Twoje objawy są podobne do objawów mojego męża, podam Ci przykład... dzisiaj rano przed wyjściem do pracy w domu zrobiło się zamieszanie przez żelazko. Po prasowaniu wstawiłam je do szafy (jak zwykle) a on zaczął się martwić że się szafa zapali więc żeby nie drażnić go wyciągnęłam je i postawiłam na podłogę koło łóżka, zanim wyszliśmy z domu wrócił się 3 razy sprawdzić czy się nie przewróciło... Jeżeli chodzi o leki to on również jest nastawiony bardzo anty i też zdarzyło mu się kilka razy przesadzić z nimi, nosi w portfelu tabletkę 'w razie czego' ale ma ją już 2 miesiące i jestem z niego dumna że nie skorzystał z niej... stara się walczyć z tym i ja staram się pomóc, ale to nie wystarczy... od marca zaczyna terapię i mam nadzieję że dzięki niej wiele zrozumie i nauczy się panować nad emocjami... życzę Ci żebyś znalazł i swoje rozwiązanie, bo w głębi serca wierze że można się z 'TEGO' wyleczyć... POZDRAWIAM :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę, napiszcie, że z tego da się wyjść, że psychoterapia działa, że leki psychotropowe nie uzależniają i nie robią z Ciebie szmaty, że zwalaczają objawy somatyczne, że podnoszą nastrój. Czuję się kompletnie przegrany, przerwałem studia, straciłem kobietę, panicznie boję się śmierci, a już zwłaszcza agonii. Nie chcę już żyć.

Już Ci odpisuję. Da się z tego wyjść w 100%. Psychoterapia działa. Leki psychoJakieśTam nie wiem czy uzależniają, bo nigdy nie brałem żadnych. Leki nie leczą "tej" choroby.

Polecam psychoterapię.

Dodatkowo przeczytaj książkę Marie Cardinal - "To trzeba wyrazić.." - jeśli chcesz się przekonać o 100% skuteczności psychoterapii.

 

Trochę przykre że przeżyłeś horror przez złą diagnozę ..

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olenstwo, bardzo pozytywnie odebrałam twojego posta na ten temat. widać, że szczerze wspierasz męża w radzeniu sobie z ta chorobą. stosujesz małe kroczki, ale za to skuteczne :smile:

 

Najgorsze jest to, że gdy jest on w domu, to możesz mu pomagać, iść na rękę z pewnymi sytuacjami, ale poza domem, poza linią bezpieczeństwa, na ulicy, w pracy, to on sam będzie musiał sobie poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W 100% zgadzam sie z rani. Uwazam ze jest to ZOK - Zespol Obsesyjno - Kompulsywny (Nerwica Natrectw). Uwazam, ze powinienes skonsultowac sie z psychologiem zeby "rozpetac" swoja psychike.

Reni - spoko, chodzisz dopiero miesiac. Terapia trwa od 0,5r do 2-3lat i dopiero wtedy widzi sie roznice. Niestety tak dlugo ale za to trwalsza od lekow:)

 

[*EDIT*]

 

Ewentualnie moze byc to GAD - Generalized Anxiety Disorder - Zespół Lęku Uogólnionego. Ma on to do siebie ze ludzie lubia sobie w nim wkrecac rozne czarne mysli.

Zapewniam, ze z NN/GAD itp mozna wyjsc. Ja wyszlam po 2m-cach (nawet niecalych) brania leku :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gosiavongosia, nie pocieszyłaś mnie. Jestem na oddziale dziennym i terapia tam trwa tylko 3 mies. a potem muszę wrócić do pracy, co jest o tyle niemożliwe, że moje objawy są właśnie z moją pracą związane. A pracuję w służbie zdrowia i ciągle mam lęki, że komuś zrobiłam krzywdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za miłą i szybką odpowiedź :smile: Ja tam troszkę nadal nie jestem w stanie uwierzyć, że gadka o dzieciństwie zlikwiduje zawroty głowy, ale co tam, na pewno podejmę trud, bo nie mam nic do stracenia, a wypowiedzi takie jak Twoja podbudowują mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Matko, masakra jest to co przezyles. Co by nie powiedziec ja zachorowalam na GAD takze przez lekarke ktora chyba mnie chciala wykonczyc swoim leczeniem ;) Ale juz dawno jej wybaczylam, jestem teraz u swietnego psychiatry, juz dawno objawy zniknely i woogole jest ekstra :)

Leki dzialaja i tego jestem pewna. Mnie o malo co nie zabil Fluanxol, wyleczyl Cital.

Hm, w Twoim wypadku mysle, ze jest to choroba somatyczna z ktorej to wynika nerwica. Po tym co przeszedles masz prawo chciec byc madrzejszy od lekarzy bo spotkales samych idiotow na swojej drodze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rety, a mnie męczą najbardziej te objawy właśnie. Lekarzom w ogóle przestalem wierzyć, bo partaczyli niemiłosiernie. Swoimi beznadziejnymi diagnozami tylko doprowadzili do mnie do horrendum hipochondrii. W koncu zaczalem ksiazki lekarskie studiowac sam i sam sie pokapowalem, ze to tężyczka.

 

Cierpię najprawdopodobniej na GAD, z czesciowo remisją objawów plus hipochondria. To pierwsze najpewniej dzięki tężyczce, to drugie mam od dziecka.

 

Cieszę się, że ktoś w końcu wyszedł z GAD, to dla mnie ogormna iskra nadziei :smile:

 

Ale lekarzom już nie ufam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

GAD to cos strasznego. Wiem, przechodzilam.

Zreszta po wspanialej pani doktor ktora chciala miec kolejnego trupa na sumieniu w mojej postaci :) tez przestalam wierzyc lekarzom. Dawali mi rozne leki ale i tak nie bralam :) Mialam przerozne diagnozy, np CHAD, depresje itp :) Dopiero lekarz w wawie mnie uspokoil, wyjasnil wszystko, dal odpowiedni lek i jest OK :) Jesli chcesz moge dac Ci na niego namiary bo jednak ktos Ci musi przepisac chociazby recepte na GAD :)

Z GAD sie wychodzi, loozik, ja wyszlam szybciutko, jak widzisz :) Najpierw nie mialam na nic sily, nie wstawalam z lozka i woogole bylam w jak grobie. Po 3tygodniach Cital'owania poszlam do pracy w wolontariacie, praca tez mi pomogla, po 1,5-2mcach bylam zdrowa. Jeszcze lykam sobie cital "dla utrwalenie efektu" ale jestem juz normalna osobka :P

A co do Twojego magnezu to w sumie masz racje ale on, jak sam powiedziales, pomaga w przeciagu 2-3miesiecy a ludzie potrzebuja szybkiej pomocy. Mozna wiec laczyc psycho z magnezem np :)

Tylko zeby sie tak nie wkrecic, jak ja to mialam, ze przy kazdym wzieciu Mg sie mysli podwojnie o chorobie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja ogólnie najbardziej pękam myśląc o głowie i o sercu. Czasem miewam bóle dłoni, ucisk w klatce piersiowej, etc. Jednak ta ciężka głowa jest najgorsza. O co mam prosić lekarza, o skierowanie na tomograf, EEG??

 

 

A no i mam pytanie - czy taki ucisk łba może sugerować jakąś chorobę, zwężenie tętnicy, czy cokolwiek???????????

 

[*EDIT*]

 

ps carlos co do tej derealizacji to też często zdarza mi się to mieć, zwłaszcza w nocy. Np dzisiaj wydawało mi się, że odmówiły mi pracy wszystkie kończyny - często tak mam w półśnie i tym razem też był to półsen, ale wydawało mi się wtedy, że to rzeczywistość - TO BYŁO PRZERAŻAJĄCE. ;/

 

[*EDIT*]

 

I strach przed choroba psychiczną tak samo. ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Lee88

 

Jeśli Cię to uspokoi to poproś o tomograf komputerowy.

 

Np dzisiaj wydawało mi się, że odmówiły mi pracy wszystkie kończyny - często tak mam w półśnie i tym razem też był to półsen, ale wydawało mi się wtedy, że to rzeczywistość - TO BYŁO PRZERAŻAJĄCE. ;/

Właśnie opisałeś typowy paraliż przysenny. Gdy idziesz spać, po pewnym czasie mózg zakłada "klatkę" na ciało, aby te w nocy nie rzucało się po łóżku gdy Ci się coś śni. Żeby sprawdzić, czy klatka została poprawnie założona, mózg wysyła impuls zazwyczaj do którejś z kończyn, dlatego przed zaśnięciem może zdarzyć się tak, że "rzucimy" się na łóżku, bo nam się wyobrazi, że się potykamy, albo coś na nas leci itd. (faza hipnagogów). Paraliż dosyć często zdarza się rano. Wydaje nam się, że się obudziliśmy ale nie możemy się ruszyć, mówić, słyszymy szum w uszach i swój oddech. Czasami wydaje się, że ktoś koło nas jest. Miałem nie raz takie jazdy i gdy nie wiedziałem co to jest to strasznie się tego bałem. Teraz wiem, że to jest całkowicie naturalne i nawet próbuje to wykorzystać jako stan przejściowy ku świadomemu śnieniu :D

Nasuwa mi się tu pewna sentencja: Co sobie uświadamiasz, to tez kontrolujesz; to czego sobie nie uświadamiasz, kontroluje Ciebie.

 

Cierpię na nerwicę, to jest oczywiste - nie potrzebowałem do tego konsultacji z lokalnym neurologiem

Hmmm, czy na pewno zdajesz sobie sprawę z tego co napisałeś? Po pierwsze to jest Twoja diagnoza a nie lekarza, po drugie jest to diagnoza, której nawet się nie trzymasz, a świadczą o tym te o to teksty:

...z drugiej strony obawiam się już na poważnie rzeczy takich jak wylew, czy tętniak....czy taki ucisk łba może sugerować jakąś chorobę, zwężenie tętnicy, czy cokolwiek?

Według mnie to nerwica i mogę nawet Ci powróżyć: Twoje wyniki badań będą w porządku. Okaże się, że to nerwica lękowa.

Jeśli tak będzie, polecam psychoterapię.

 

I strach przed choroba psychiczną tak samo. ;/

Nerwica lękowa jest chorobą psychiczną.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też często mam takie bóle głowy,i ostatnio robię jedna rzecz.Kiedy czuję,że coś mnie boli,wtedy siadam i po kolei rozluźniam wszystkie mięsnie,tak na maxa,aż moje ciało robi sie jakby bezwładne,takie luźne jak galaretka :D Wtedy czuję się,jakbym sie gdzieś zapadała coraz mocniej i mocniej.Na początku to uczucie wpędzało mnie w atak paniki,ale po pewnym czasie zauważyłam,że to pomaga,staram sie tak posiedzieć przez ok 15 min.i przeważnie ból ustaje.Zaobserwowałam też,że kiedy mam atak paniki albo jakies nerwobóle,to moje mięśnie automatycznie sie spinają,i to powoduję,że ból nie przechodzi,i jest coraz gorzej.Spróbuj może Tobie też pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć jestem nowa, pół roku temu urodziłam synka. zawsze miałam dużo stresów , po porodzie wpadłam chyba w depresję ale tłumaczyłam sobie, że to normalne. gdy synek miał4 miesiące poszłam do psychiatry bo byłam stale nerwowa i nic mi się nie chciało. okropnie bolała mnie głowa, wybuchałam płaczem, lekarz stwierdził że to zaburzenia nerwicowo-depresyjne. biorę 2 miesiące triticco w dawce 200mg. lekarz twierdzi, że nie mam na 100 % schizofrenii ale ja się jej boję, i boję się że nigdy tego nie wyleczę. co prawda już jest lepiej ale nie jest normalnie. jak myślicie czy da się to wyleczyć całkowicie i wrócić do normalnego życia? proszę o pomoc, chcę znów być szczęśliwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIc to liczyłam na jakieś ciekawe sugestie, cóż tyle że potrzebna psychoterapia to też wiem, natomiast dla mnie chwilowo niedostępna. Liczę, że napiszecie jak Wy sobie radzicie, gdy do Waszych domów i związków wkrada sie niechęć i agresja. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIc to liczyłam na jakieś ciekawe sugestie cóż tyle że potrzebna psychoterapia to też wiem natomiast dla mnie chwilowo niedostępna.

Yhm. Cóż. Szkoda..

Polecam w takim razie książkę: "Oswoić lęk" - pokazane jest w niej jak sobie radzić z objawami poprzez metodę dialogu wewnętrznego.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×