Skocz do zawartości
Nerwica.com

gosiavongosia

Użytkownik
  • Postów

    79
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia gosiavongosia

  1. Beznadziejnie sie czuje... Nie mam nawet z kim pogadac... Znow nie spie.. Wszystko mnie dobija... Zaczelam terapie, mam nadzieje ze mi pomoze... Ze dotrwam, przetrwam... Jest trudno... Chce mi sie ryczec, wyc...
  2. Witaj Monika... Mam nadzieje, ze mi tez terapia pomoze chociaz teraz czuje sie okropnie... Brakuje mi tego ze nie mam nawet z kim pogadac...
  3. Kolejna noc kiedy nie spie.... Juz samo polozenie sie dzis do lozka, nawet z gazeta sprawia, ze wariuje... Jestem zmeczona ale nie moge...
  4. Ja ciagle nie spie.. Tak jak pisze w osobnym temacie boje sie spac.
  5. Nie wierze, myslalam ze to tylko ja jestem taka pierdolnieta zeby sie bac pojsc spac BO SIE BOJE ZE SIE NIE OBUDZE Najsmieszniejsze w tym wszystkim jest to ze mam tak wtedy kiedy czuje sie naprawde zle i nawet mam pomysly cos sobie zrobic (no wiec teoretycznie nie powinno mnie przejmowac ze sie nie obudze a tego wlasnie sie obawiam). Poza tym te chwile przed zasnieciem, wiecie, w ciagu dnia czlowiek sie czyms zajmie, przynajmniej sie wydaje ze jakos gdzies zakryje, przykryje swoja nerwice a w nocy lezy sie w lozku i mysli, mysli, mysli, niczym sie nie mozna zajac zeby te mysli chociaz sprobowac odgonic tylko sie mysli, mysli...
  6. A ja teraz siedze i znow pewnie nie zasne, chcialabym z kims pogadac tak o wszystkim i niczym Takie mialam dzisiaj nerwy ze teraz chcialabym sie jakos oderwac... i takie mialam ze spac nie moge...
  7. Trek, ja teraz biore fevarin. dola mam jak skurwysyn, nie moge spac, ogolnie jest strasznie. ale to moze dlatego ze stary lek (jestem po zmianie) juz nie dziala a nowy jeszcze nie zdazyl (nie minely 3tyg). zobaczymy jak podziala na mnie, jak narazie jest zle.
  8. witam wszystkich:) Znow pewnie nie zasne ale co tam, pogadajmy o czyms ciekawym ;D
  9. ale jakie porady? Porada to cos do czego sie moge zastosowac albo nie. A jezeli ktos kaze mi sie zastanowic nad terapia bo raz mialam inne zdanie to juz jest rozkaz a nie porada. Ta sytuacja wyniknela ostatnio ale mam coraz wiecej watpliwosci. Problem tylko w tym ze swego czasu uznalam ja za Boga, "jak ona mi nie pomoze to juz nikt"... a teraz nie wiem czy bede potrafila zaufac innemu terapeucie a do tej mam coraz wiecej zastrzezen
  10. Ten post wkleilam wczoraj jak sie balam ze terapeuta mnie wywali: "Witam. Mam cholerny problem, a moze nawet nie cholerny ale ja sie nim strasznie przejmuje. Otoz 2 dni temu bardzo poklocilam sie z matka i nie mialam gdzie isc. Zadzwonilam do mojej pani dr i psychoterapeutki jednoczesnie, bedacej ordynatorka oddzialu psychiatrycznego w Kielcach zeby mnie przyjela na oddzial bo do domu nie wroce. Uzgodnilam z nia, ze bede u niej do Poniedzialku a po wyjsciu szukam sobie nowego mieszkania bo matka nie chce podjac terapii ani lekami ani psychoterapii a mieszkac sie z nia nadal nie da. Wiele razy obiecywala zmiane ale nic to nie dawalo. Wczoraj pogodzilam sie jednak z matka, obiecala sie zglosic do lekarza, tym razem jej wierze. Moze to glupota ale wydaje mi sie, ze to jednak dlatego ze ja dobrze znam i wiem ze tym razem sie zmieni. Problem w tym ze moja lekarka byla bardzo przeciwna temu wyjsciu ale ja strasznie tesknilam i plakalam za domem, za matka, przez to co sie stalo, strasznie sie chcialam z nia pogodzic i byc juz caly czas blisko niej. Moze to glupie ale ja zawsze po klotniach niesamowicie lgne do czlowieka a to moja matka, moj dom, wierze ze sie zmieni. Pani doktor byla bardzo przeciwna, ja jednak sie uparlam, ze wyjde. Powiedziala, ze w takim razie mam sie zastanowic czy jest sens z ta terapia. Nie wiem, ja to odebralam tak jakby kazala mi spadac z tej terapii a mi na niej bardzo zalezy... Strasznie sie denerwuje ze mnie wywali bo jakos jej zaufalam i wydaje mi sie ze jak ona mi nie pomoze to juz mi nikt nie pomoze... Ale co w tym zlego, ze chce byc w domu, wierze matce?? Stad moje pytanie... Czy psychoterapeutka moze mi powiedziec ze nie widzi sensu tej terapii i, ze tak powiem, kazac mi spadac nawet gdybym chciala na niej zostac? Cholernie sie tym denerwuje.. Pewnie problem wydumany ale my, depresjo-lękowcy zawsze sobie jakis powod do zmartwien znajdziemy ;D" A ten dzisiaj, jak sie zastanawiam czy rzeczywiscie nie lepiej go zmienic: "Witam. Coraz bardziej sie zastanawiam czy nie zmienic terapeuty. Ta do ktorej chodze jest empatyczna, usmiechnieta ale: 1) raz nie zgodzilam sie z jej zdaniem i kazala mi sie zastanowic nad sensem terapii. Czy terapia nie powinna polegac przede wszystkim na dzialaniu na emocjach i na tym ze sama podejmuje pewne decyzje a nie tylko sie biernie slucham? A gdzie bezwarunkowa akceptacja potrzebna w wypadku terapii? 2) Daje mi swoj telefon zebym dzwonila jak bede miala problem a jak mam to mnie opierdala ze jest swieto a przeciez przez telefon mi terapii nie zrobi.To po co daje skoro mnie opieprza? 3) Spotkania z nia sa raz na jakies 3 tygodnie. Nie wiem, lekarz do ktorego kiedys chodzilam bardzo sie dziwil ze stanowczo za rzadko i to dziwne. Jak uwazacie? Boli mnie to bo tej kobiecie swego czasu bardzo zaufalam i duzo powiedzialam a ona teraz kazala mi sie zastanowic nad sensem terapii i poczulam sie jakby kazala mi spadac ale coraz wiecej rzeczy mi sie nie podoba wiec moze pierwsze wrazenie bylo mylne i powinnam zmienic terapeute? U tamtej nadal niby jestem w terapii ale.... nie wiem... mam zaburzenia lękowe polaczone z depresją, leczy mnie podobnie terapia poznawczo - behawioralna. Co zrobilibyscie na moim miejscu??" Problem tylko w tym ze ja juz lezac u niej na oddziale uwazalam, ze jest taka empatyczna, tak wczwa sie w pacjenta i ze jak ona mi nie pomoze to nikt inny. A teraz nie wiem juz nic i cholernie sie denerwuje. Co byscie zrobili na moim miejscu?? Moglby mi ktos pomoc??
  11. Czy moglby mi ktos pomoc w moim problemie?
  12. Od paru dni czuje sie beznadziejnie. Nagle zwalila sie masa problemow na glowe. Mam problem z psychoterapeuta, kazala mi sie zastanowic nad sensem tej terapii i czuje ze chce mnie wypieprzyc bo raz jej nie posluchalam a z drugiej strony mam do niej coraz wiecej zastrzezen i rzeczywiscie zastanawiam sie czy terapeuty nie zmienic ale boje sie ze nikt juz mi nie pomoze bo tamtej cholernie wierzylam, mam cholerny problem z matka, musze wyprowadzic sie z domu bo jest cholernie toksyczny, ciagle wyzwiska ze strony matki, od kurew i szmat, od dobrego pol roku jestem w depresji i slysze 'rady' zebym sie zabila, musze sie wyrwac ale to boli, musze przerwac studia, nie daje rady studiowac, boje sie wychodzic z domu, spac, wszystko jest do kitu, nie wiem co bede robic, jutro mam konfrontacje na policji z chlopakiem ktory mnie meczyl psychicznie i pobil, psychoterapeutka dala mi nr do niej zeby dzwonic jakby co a jak zadzwonilam tylko mnie opierdolila ze jest swieto i nie bedzie mi przez telefon terapii robic, nie daje juz rady, mam dola jak sam skurwysyn...
×