Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich cierpię na nerwice lenkową od 8 miesiecy .Na początku mniałem trudności w oddychaniu i depresję, wiec poszedłem do mojego GP w UK i lekarz przepisał mi antydepresanty po dwów tabletkach dostałem okropnego ataku paniki. Przez tydzień chodziłem po lekarzach i wszyscy twierdzili że nerwica.1 miesiąc temu robiłem badania w polsce usg serca i holtera. W jednym dniu miałem robione usg serca przez 2 lekarzy .Pierwszy stwierdził niedomykalność zastawki mitralnej 1 stopnia co potwierdził starszy lekarz kardiolog bardzo starszy i dodatkowo powiekszenie lewej komory oczywiście sladwe , co najciekawsze 3 lata temu miałem robionwe usg przez tego młodego lekarza który ma lepszy sprzęt i jego diagnozę potwierził lekarz kardiolog ze szpitala że tylko leka niedomykalnoś zastawki mitealnej.Wiec z tego co wnioskuje starszy pan doktor prubował mnie naciągnąć na kasę.Nastepnego dnia zrobiłem holtera który wykazał 12 tachymardi i 16 barykardi oraz 15 przedwczesnych pojedynczych skurczy nadkomorowych co jest normą dla zdrowego człowieka .W tej mojej nerwicy tylko jedna rzecz mnie przeraża te skurcze nadkomorowe odczuwam bardzo boleśnie ,a mianowicie odczuwam to jakby serce mi się zatrzęsło i nagle gwiazdki w oczach i impuls jakby gorąca rozlewał sie po ciele jakby impuls elektryczny. Møj nr gg to 53312231 jak ktoś chfe pogadać to zapraszam

 

-- 16 mar 2015, 12:31 --

 

Witam wszystkich cierpię na nerwice lenkową od 8 miesiecy .Na początku mniałem trudności w oddychaniu i depresję, wiec poszedłem do mojego GP w UK i lekarz przepisał mi antydepresanty po dwów tabletkach dostałem okropnego ataku paniki. Przez tydzień chodziłem po lekarzach i wszyscy twierdzili że nerwica.1 miesiąc temu robiłem badania w polsce usg serca i holtera. W jednym dniu miałem robione usg serca przez 2 lekarzy .Pierwszy stwierdził niedomykalność zastawki mitralnej 1 stopnia co potwierdził starszy lekarz kardiolog bardzo starszy i dodatkowo powiekszenie lewej komory oczywiście sladwe , co najciekawsze 3 lata temu miałem robionwe usg przez tego młodego lekarza który ma lepszy sprzęt i jego diagnozę potwierził lekarz kardiolog ze szpitala że tylko leka niedomykalnoś zastawki mitealnej.Wiec z tego co wnioskuje starszy pan doktor prubował mnie naciągnąć na kasę.Nastepnego dnia zrobiłem holtera który wykazał 12 tachymardi i 16 barykardi oraz 15 przedwczesnych pojedynczych skurczy nadkomorowych co jest normą dla zdrowego człowieka .W tej mojej nerwicy tylko jedna rzecz mnie przeraża te skurcze nadkomorowe odczuwam bardzo boleśnie ,a mianowicie odczuwam to jakby serce mi się zatrzęsło i nagle gwiazdki w oczach i impuls jakby gorąca rozlewał sie po ciele jakby impuls elektryczny. Møj nr gg to 53312231 jak ktoś chfe pogadać to zapraszam

 

-- 16 mar 2015, 12:39 --

 

Chciałbym jeszcze dodać że w angli zakończyłem 2 terapie po 3 może 4 sesje a moim zdaniem powinna trwać ona dłużej. Dodam jeszcze że w grudniu w pracy na moich rękach zmarła mi koleżanka co wywarło na mnie duży wpływ , gdyż miałem już wtedy nrrwicę lękową

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, zarejestrowałam się na to forum, bo mam w sobie jeszcze jakieś resztki nadziei, że może chociaż tutaj znajdę odrobinę zrozumienia i pomocy... Chociaż sama nie wiem, czy jest to jeszcze możliwe.

Moja "przygoda", a może inaczej... moje piekło z nerwicą zaczęło się prawdopodobnie kilka lat temu, wtedy pod postacią niewyjaśnionych omdleń, zawrotów głowy i strasznego osłabienia, "leczyłam" się wtedy u internisty (a raczej po prostu chodziłam do niego po kolejne zwolnienia...), podświadomie czułam coś, że może to być nerwica albo depresja, ale nie dopuszczałam do siebie tej myśli, więc tak sobie wegetowałam z tymi objawami, ale wtedy nie było jeszcze tak strasznie, bo mimo to potrafiłam jakoś żyć. Skończyłam szkołę, zdałam maturę, dostałam się na wymarzone studia i wtedy wydawało się, że objawy ustąpiły, do czasu... Kilka tygodni przed rozpoczęciem studiów miałam wypadek samochodowy - nic nikomu się nie stało, wydawało mi się, że poradziłam sobie z tym w jeden dzień, szok minął i wszystko było w porządku, ale kolejne tygodnie pokazały, jak bardzo się myliłam. Nagle zaczęły się niewyjaśnione problemy gastrologiczne - biegunki (zwłaszcza przed wyjściem z domu np. na uczelnię, ale wtedy tego jeszcze nie zauważałam), wzdęcia, nadmiar gazów i cała gama innych "przyjemności". Po wizycie u lekarza i kilku badaniach padła diagnoza - Zespół Jelita Drażliwego. Przez kilka tygodni jeszcze w to wierzyłam, przyjmując probiotyki i stosując dietę, ale z czasem przestałam sobie z tym radzić... Nie mogłam wyjść z domu na uczelnię, a jeśli już wyszłam, to na zajęciach przechodziłam piekło - ciągły dyskomfort w brzuchu, "burczenie", przelewanie, wzdęcia, potrzeba oddania gazów. To wszystko spowodowało lęk przed chodzeniem na zajęcia, bo nie mogłam tam spokojnie wysiedzieć, każdy wykład czy ćwiczenia to było piekło, patrzenie na zegarek co sekundę i myślenie, czy wytrzymam do końca, czy nie... W końcu musiałam zrezygnować ze studiów, wtedy już powoli zaczęłam myśleć, że to chyba jest nerwica, nie ibs, ale nadal nic z tym nie robiłam, czekałam aż samo przejdzie. I przeszło, bo zrezygnowałam ze studiów, siedziałam w domu, a w domu było wszystko w porządku... Do psychiatry trafiłam dopiero po kilku miesiącach, kiedy udało mi się dostać dorywczą pracę, nic wielkiego, zwykłe wykładanie towaru w markecie przez 4 dni - pierwszego dnia było ok, a mimo to drugiego dnia bałam się tam iść, ze strachu, że te objawy powrócą, że nie dam rady pracować, co wydawało się irracjonalne, bo przecież pierwszego dnia wszystko było w porządku, a mimo to skapitulowałam i do pracy już nie poszłam. Poszłam za to do psychiatry, który stwierdził zaburzenia nerwicowe i skierował mnie na psychoterapię. Okazało się jednak, że na nfz mam możliwość jedynie terapii grupowej, na którą to znów bałam się pójść ze strachu, że będzie jak na zajęciach - ludzie wokół, a ja wśród nich, siedząca jak na szpilkach z dyskomfortem w brzuchu i chęcią ucieczki... Nie poszłam na tę terapię, więc byłam zmuszona pójść na terapię indywidualną prywatnie. Jestem po dwóch sesjach, ale mój stan tylko się pogarsza (nie chodzi mi o to, że to sesje powodują pogorszenie stanu, po prostu czas mija, a ze mną jest coraz gorzej), nawet przed wyjściem z domu na sesję męczę się z jelitami i potem przez całą drogę też i przez cały czas trwania sesji też... Siedzę jak na szpilkach, nasłuchując tylko "wieści" ze swojego brzucha. Moje życie stało się piekłem. Przepraszam za chaotyczność wypowiedzi, ale tego po prostu jest bardzo dużo, staram się wybierać tylko najistotniejsze rzeczy, jakoś to ułożyć... Ale chyba nie potrafię już nawet myśleć racjonalnie. Wracając jednak do objawów - kiedy jestem w domu też je trochę odczuwam, ale nie jest to tak uciążliwe, wszystko pogarsza się, kiedy jestem w towarzystwie. Dlatego prawie nigdzie nie wychodzę, nikogo nie odwiedzam, doszło nawet do tego, że objawy pojawiają się nawet przed przyjściem kuriera, która to wizyta trwa przecież około minuty... A mimo to kiedy tylko zadzwoni domofon, mój brzuch nagle zmienia się w balon, zbierają się gazy, czuję potrzebę skorzystania z toalety... Nie potrafię już sobie z tym radzić, to mnie przerasta. Chciałabym pójść do pracy, ale nie mogę, nie nadaję się w takim stanie... Zaczynam tracić nadzieję, że cokolwiek mi pomoże, że to kiedykolwiek minie...

Może to okropnie zabrzmi, ale już wolałabym mieć ataki paniki albo te objawy sprzed kilku lat - omdlenia i zawroty głowy, bo to chociaż byłoby "normalne", nie musiałabym się tak wstydzić, nie byłoby to takie krępujące...

Czy ktoś z Was ma może podobne objawy? Ja już tracę siły...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej !

Nazywam się Kuba, mam 17 lat. Jeszcze dwa lata temu byłem królem życia. Dzisiaj jestem królem nerwów. Wszystko zaczęło się w 2013. Rozpocząłem brać pewne leki na trądzik, były one bardzo silne. Mój stan nie był wcale taki zł - ot, miałem kilka syfów. Dermatolog jednak bez wahania przypisał mi izotretynoinę. Lek działał elegancko. Całe moje życie byłem szczęśliwy, ale wtedy nieco bardziej - rozpocząłem naukę w zaje***** liceum, miałem super kumpli, stać mnie było na rzeczy, o których kiedyś mogłem pomarzyć :mrgreen: Jednak pewnego dnia poczułem się... znudzony. Pomyślałem - może to depresja ? Izotek podobno może powodować depresję. Pyk, poszperałem w necie i dowiedziałem się o tym, że izotek trwale uszkadza mózg, niszczy zdrowie i ogólnie bardzo niebezpieczny jest. Tej nocy spałem bardzo źle. Koszmary, lęki. Rano ledwo zwlokłem się z łózka. Jak się potem okazało dużo informacji o izoteku było wyssanych z palca, jednak uszkodzenie mózgu przewijało się na każdym forum :why: . Przeczytałem liczne polskie strony o izoteku, potem angielskie... Sporo nauczyłem się w tym czasie o dopaminie itp. Ta wiedza mnie zabiła - "izotek hamuje dopaminę, izotek zwalnia mózg..." . Całe dnie o tym myślałem. Nie wiem ile to trwało, serio nie wiem. Dwa miesiące ? Trzy ? Może jeden. Całe szczęście runęło. Pod koniec tego kresu zacząłem się bać, czy stres mnie nie zniszczy ("stres niszczy mózg, masz raka jak w banku"). Sam nie wiem jak, ale wyluzowałem. Zapomniałem o tym. Przecież tyle ludzi brało ten lek, pomagał im, nic się nie działo. Zapanował spokój na dłuuuugie miesiące. Jednak po przeprowadzce do mieszkania (jakiś miesiąc temu) w bloku cały czas jestem kłębkiem nerwów. Zastanawiałem się, czy nie naśladuję kogoś, kim ja jestem, czy inni się nad tym zastanawiają, co się ze mną dzieje ? itd. Ostatnio bardzo martwię się o chorobę mózgu, raka jelit, cokolwiek. Nie potrafię całkowicie wyluzować. Nie potrafię cieszyć się czymś w 100%. Boję się śmierci. Zazdroszczę normalnym ludziom. Chwilami nie mam siły. Boję się, że zwariuję. Analizuję swoje myśli, zachowania. Chcę być normalny. Często mam doła, a wtedy powracają te myśli. Czasem miałem dziwne myśli np. że zabijam Mamę, że jesteśmy razem w łóżku :silence: Bzdura, ale takie natręctwa się pojawiały. Umówiłem się z psychologiem. Mam terapie co dwa tygodnie. Uwielbiam mojego psychologa, zawsze mi wszystko objaśni, mogę się wygadać :tel2: Nie wiem jednak, czy uwolni mnie on od tych myśli - tym bardziej że boję się jakiejś choroby mózgu, która powoduje mój stres itd. Ostatnio pobolewa mnie brzuch - już czuję raka :twisted: Powiedziałem rodzicom o mich lękach. Chyba poproszę ich o spotkanie z psychiatrą, może da mi jakieś leki. A według Was, co się ze mną dzieje ? Co mam robić ? Nie jest źle, chwilami jest naprawdę dobrze, ale są też momenty, w których jestem wykończony emocjonalnie. POMOCY !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lu., Ibs meczy mnie odkąd pamiętam . I to tez jest jedna z przyczyn , ze izoluje się od społeczeństwa. Ale walczę , badam się , ostatnio miałem kolonoskopie i czekam na wyniki , może one coś wykażą . Dobrze , ze zarejestrowałaś się na forum , jest tutaj masa ludzi z podobnymi problemami. Niestety .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kubon97 spokojnie to tylko nerwica, hipochondria i natretne mysli :P

To taki czarny humor, wybacz. Zrobiles bardzo dobra rzecz dla siebie podjales psychoterapie. Ten psycholog jest psychoterapeuta? Teraz jakis rok, dwa i zaczniesz byc bardziej wyluzowany. Niestety nie ma na to cudownej pigulki, bo to wszystko to Twoje emocje, psychika. Leki moga wspomoc ale nie wylecza. Polecam Ci poczytac watek o psychoterapii. Zycze powodzenia w pracy nad soba. Jestes mlody i masz duze szanse pozbyc sie destrukcyjnych schematow, przekonan.

Pozdrawiam, rozgosc sie tu na forum :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patryk_22, dziękuję za odpowiedź. Ja niestety też przez tę chorobę odizolowałam się od ludzi strasznie, nawet od bliskiej rodziny, nie mówiąc o znajomych, ale ja właśnie przestałam się badać jak tylko zauważyłam, jak wielki wpływ na te dolegliwości ma stres - kiedy jestem sama w domu, wszystko znika... Dlatego nie chcę się męczyć badaniami, chociaż może źle robię, może gdybym miała 100% pewności, że jelita są zdrowe, łatwiej byłoby mi z tym walczyć? Trzymam kciuki za Twoje wyniki, może jednak lepiej niech nic nie wykazują ;) Chociaż doskonale znam tę nadzieję, że może w końcu jakieś badanie coś wykaże, coś ewidentnego, coś, co łatwo wyleczyć... Zawsze lepsze to niż zmaganie się z chorobą, na którą w sumie nie ma leku, oprócz jakichś doraźnych środków, które w sumie i tak bardzo rzadko pomagają, w moim przypadku wcale...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patryk_22, dziękuję za odpowiedź. Ja niestety też przez tę chorobę odizolowałam się od ludzi strasznie, nawet od bliskiej rodziny, nie mówiąc o znajomych, ale ja właśnie przestałam się badać jak tylko zauważyłam, jak wielki wpływ na te dolegliwości ma stres - kiedy jestem sama w domu, wszystko znika... Dlatego nie chcę się męczyć badaniami, chociaż może źle robię, może gdybym miała 100% pewności, że jelita są zdrowe, łatwiej byłoby mi z tym walczyć? Trzymam kciuki za Twoje wyniki, może jednak lepiej niech nic nie wykazują ;) Chociaż doskonale znam tę nadzieję, że może w końcu jakieś badanie coś wykaże, coś ewidentnego, coś, co łatwo wyleczyć... Zawsze lepsze to niż zmaganie się z chorobą, na którą w sumie nie ma leku, oprócz jakichś doraźnych środków, które w sumie i tak bardzo rzadko pomagają, w moim przypadku wcale...
Witam was ja na początku swojej przygody z nerwicą miałem okropne zaparcia i bóle brzucha , jestem już po dwóch terapiach w uk jak narazie to już nie boje się tak wychodzić na miasto nieraz jeszcze odczuwam strach to jest normalne.Leków żadnych nie biorę bo się boje ich brać, ale myśle że chyba będe musiał zacząć.OBecnie najbardziej przeszkadzają mi skurcze dodatmowe nadkomorowe jest to okropne uczcie lub jak mnie zakuje z boku lub ścisnie wtedy odczuwam skurcz lub lekkie zatrzymanie sie serca .Dodam ze jak byłem w Polsce holter wykazał że mam tych akurczy 16 tylko że ja ich nie czułem,a po powrocie do angli 2 tygodnie ich nie miałem lecz powróciły i tym najbardziej się dobijam.Pozdrawiam Jacek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani ,przede wszystkim swoje problemy powinniście zgłosić do odpowiedniego specjalisty.Wątpię, żeby tu na forum ktoś taki się znalazł;/. Sama z chęcią bym Wam pomogła. Jedyne co mogę zrobić to polecić Wam specjalistów z kliniki Psychomedic.pl w Warszawie. Warto zadzwonić, zapytać się o szczegóły, doradzą Wam i dobiorą specjalistę. 22 299 11 22

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Została "stwierdzona" u mnie nerwica. Objawia się to ogromnym lękiem przy jakiejkolwiek zmianie w życiu. W zeszłym roku wystąpiło to przed zbliżającą się przeprowadzka a następnie juz po. "Zaleczylem" się afobamem lecz po drugim wystąpieniu Udalem się do psychiatry. Po bardzo krótkiej diagnozie stwierdził ze mam nerwice. Przepisał mi paroxinol. Nie rozpoczalem kuracji gdyż stwierdzilem ze czuje się lepiej i może nie będzie to konieczne. Oczywiście problem wystąpił znowu przy okazji zbliżającej się wyprowadzki jednego z kolegów (wiem, śmieszny powód...). Zastanawiał się czy problemem jest strach przed jakimikolwiek zmianami czy po prostu przed samotnoscia. Zaczynam myśleć o drugim koledze, ze moze wyprowadzic się do dziewczyny a ja zostaje sam... Analizuje swoje życie i jakoś nie mogę znaleźć sensu/celu. Mieszkam teraz w dużym miescie , gdy myślę o tej samotności próbuje to kontrowac myślą ze ewntualnie mogę wrócić do swojej rodzinnej miejscowosci ale tu znowu problem z praca i tym, ze w zasadzie z wszystkimi znajomymi utracilem kontakt. Wydaje mi się ze chciałbym zeby w każdej chwili ktoś znajomy przy mnie był a przecież nie tak wygląda życie. Wyobrazam sobie ze wszyscy wokół maja mnóstwo znajomych i spędzają z nimi mnóstwo czasu tylko ja mam tak niewielu. W zasadzie w moim życiu nic się nie zmienia ale mam juz dość stanu w którym się znajduje. Zastanawiał się czy leki pomogą czy to po prostu moj charakter/osobowość...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam cię martusia ,nieraz jest mi ciężko ale zatrudniłem się w restauracji gdzie jest dużo ludzi nie unikam publicznych miejsc, staram sie nie uciekać choć czasami było cieżko. Najbardziej denerwuje mnie ból i pieczenie pleców,jak słysze swoje serce a od trzech miesiecy cUj skurcze nadkomorowe które są bardzo nieprzyjemne staram się nie myśleć o nich cAsami jak sobie o nich przypomnę to mi dają w kość.

 

Jak sobie radze przedewszystkim nie analizuj swoich myśli niech płyną nie skupiaj sie na sercu na objawach rano jak wstaniesz powiedz sobie dziś bedzie wspaniały dzień a jak nerwico przyjdziesz to sobie bąć ale ja z tobą nie pogadam ,wyzwij ją i powiedz że to tylko twoje emocje.

 

 

Od początku nerwicy nie biorę żadnych leków jedynie persen,olej lniany i potężne ilości bananów i pomidorów i ze względu na to że oracuje w uk jako kuchasz jem dużo sałatek.Od 4 dni piję miesznkę herbaty ziołowej która działa na arytmię działa przeciwlękowo,rozluźnia mnie i nie jestem spięty.

 

Jak ktoś chce pogadać to zapraszam we wcześniejszym poście jest podane moje gg. Pozdrawiam i niepoddawajcie się. :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Jestem tu nowa niestety tez choruje na nerwice lekowa:( juz od ponad 2 lat jednakze zdecydowalam sie teraz na leczenie..

Otóż moja nerwica polega na tym ze nie moge jesc w towarzystwie, mam ataki nerwicy, cala sie poce, bucha na mnie goraco, strasznie mnie dzwiga na wymioty, goraczka, biegunka, wzdecia, uczucie slabosci....na poczatku niewiedzialam co sie ze mna dzieje nawet nie przypuszczalam ze to nerwica... straszzne...

od ponad miesiaca lecze sie farmakologicznie i chodze na psychoterapie.. poszukuje wsparcia bo niestety jestem z tym sama...:(

moja rodzina o tym nie wiem bo to w sumie przez rodzicow mam nerwice, traktuja mnie jak smiecia itd..

zazywam arketis i strasznie jest mi ciezko:( odczuwam brak wsparcia ze strony rodziny... gdy ja potrzebuje ciszy i spokoju to u mnie jak zwykle klotnie...darcia itp..

mam ostatnio jakies dni depresyjne ehhmysle ze to skutek uboczny arketisu...

nie wiem juz co robic i jak sobie z tym radzic :(

 

pomoze mi ktos?:((

sciskam cieplutko ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie moja cherbatka to połączenie melisa+lemon verbena+skullcap trzy razy dziennie pluz olej lniany plus magnes

 

-- 25 mar 2015, 21:20 --

 

Jeżeli macie skaypa albo gg albo telefon to z chęcią zadzwonię i pogadamy sobie.A tak poza tym mam na imię jacek pozdrawiam wszystkich

 

-- 25 mar 2015, 21:22 --

 

W poniedziałek byłem na jodze powiem wam że auper było jedyny mężczyzna :yeah: ja i osiem kobiet ale głupuo się czułem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Jestem tutaj ponieważ szukam pomocy, chce poznać historie ludzi, którzy czują cos podobnego jak ja.Mam 30 lat. Od ok 6 miesięcy sporadycznie zdażały mi się ataki paniki < drętwienie kończyń, dreszcze całego ciała, nadmierne pocenie, ucisk w klatce piersiowej...> W ostatnim czasie sytuacja się pogłębiła i oprócz ataków -nawet do 2/3 dziennie ,doszły stany lęków i nieustannego ucisku w klatce piersiowej. Dziś byłam pierwszy raz u psychiatry dostłam oroes i alpragen. PO połówce tabletki alpragenu wszysko minęlo.Wolałabym się leczyc bez farmakologi ale boję się kolejnego akatu, boję się ,że przytrafi mi się to wśród ludzi. Proszę doradzcie mi coś może maci jakiś złoty środek i jeszcze proszę o odpowiedz czy można żyć normalnie z nerwicą i czy można ją wyleczyć bo jak czytam posty to sama już nie wiem ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam cię ma 30 lat i od 8 miesiecy zmagam się z nerwicą najbardziej dokuczało mi serducho bo miałem pojedyncze nadkomorowe skurcze serca które odczuwałem bardzo boleśnie i nieprzyjemnie plus wszystkie inne objawy.pracuje obecnie w uk i obok pracy mam sklep zielarski kupiłem składanke ziół skurcze ustąpiły noe odczuwam ich wogóle albo tylko ruch ale bez noeprzyjemnych odczuć.Wiem że przedemną dużo jeszcze pracy ale wiem że mi przejdzie.Nie biorę żadnych środków farmakologicznych.

 

-- 30 mar 2015, 19:06 --

 

Ja już nie cztam postów nie można się wyleczyć bo to bzdura nawet jak kiedyś nerwica przypałenta to masz podstawe do walki jakbyś chciała pogadać prywatnie nie ma problemu daj znać.

 

-- 30 mar 2015, 19:11 --

 

53312231 to moje gg jak coś to postaram sie pomóc ale 2 godziny mnie nie ma bo idę na jogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam po rocznej przerwie, ba ponad rocznej.Dalej nic się nie zmieniło odkąd biorę witaminę d3 nerwica ustąpiła.Jedyne co zmieniłem to dawkę na 2000 JM .Obyło się bez chemii .Wszystkim polecam. Z nerwica męczył em się od 2010r. W 2013 od czerwca zacząłem brać d3 po około 4 do 6 miesiecy ustąpiła. Sporadycznie powroty ale tylko po alkocholu ale to normale. Jeśli macie pytania zapraszam.Trzymam kciuki za was bo wiem jak to jest.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Szukam pomocy, wydaje mi się, że mam nerwicę, nie byłam jednak jeszcze u lekarza i chciałabym się zapytać, czy moje objawy faktycznie o niej świadczą... Opowiem, więc może swoją historię.

Mam 18 lat. Od kiedy pamiętam, byłam nerwową osobą. Nie powiem, że miałam ciężkie dzieciństwo, bo wszystko było ok, oprócz tego, że w wieku niespełna roku ojciec zostawił moją mamę (nigdy się ze mną nie rozmawiałam, jedynymi próbami nawiązania kontaktu były próby samobójcze na klatce schodowej mojego bloku, gdy miałam 4 lata :bezradny: ). Moja mama była sama, aż do czasu (jakieś 5 lat temu), gdy poznała faceta. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie moja babcia i jej chęć zawładnięcia wszystkimi, szczególnie moją mamą. Mama była w bardzo złym stanie psychicznym (nie dziwię się, ktoś chciał ograniczyć ją, kobietę w wieku 40 lat). Zaczęła robić awantury, w trakcie których dziwnie się zachowywała, krzyczała, chciała uciekać z domu, stopniowo to się pogarszało, chciała się zabić. Nie wiem czy chciała tego naprawdę, myślę, że to była forma zwrócenia na siebie uwagi, mniejsza z tym, jednak nigdy nie zapomnę akcji, gdzie byłam w gimnazjum, rano szłam do szkoły, a do późna w nocy ogarniałam ją, trzymałam rękę z nożem, żeby sobie nic nie zrobiła... Byłam wtedy jeszcze wesołą, w miarę spokojną osobą, ale zaczęły mnie ogarniać różne lęki, bardzo się denerwowałam. Pojawił się dziwny ból barku i tak jakby pod lewą łopatką. Bagatelizowałam to, mama bagatelizowała swoje szajby. W końcu, aby jakoś jej pomóc, nakłoniłam ją do przeprowadzki, z tym jej facetem. Myślałam,że się zmieni, uspokoi. Niestety tak się nie stało. Bardzo przeżywała to, że nie ma z babcią kontaktu, byle co potrafiło ją wyprowadzić z równowagi, chciała się nadal zabić (tym razem nowymi sposobami :hide: ), a ja to tak znosiłam, bałam się bardzo tego, co będzie w domu, gdy wrócę z internatu, ale starałam się być przy niej, żeby miała komfort, że jestem przy niej. Do tego wszystkiego doszedł niestety jeszcze alkohol. Myślę, że na jego drogę sprowadził ją jej facet, ponieważ wcześniej nie sięgała po niego, a wtedy zaczęły się imprezy, w domu zawsze była wódka. Tym mnie całkowicie od siebie odepchnął, zresztą zawsze był chamski wobec mnie, mniejsza z tym. Zaczęłam sobie powoli nie radzić z tym wszystkim - miałam wrażenie, że mam wszystko na głowie - dom, szkołę, matkę, że wszystko muszę ogarniać i sobie nie dam rady. Zaczęłam się bać. Jeszcze wcześniej miałam np. takie lęki w kościele,czy też ma sali sportowej, że sufit na mnie spadnie, robiło mi się słabo, również śpiewam od dawna, i często w trakcie występów czułam okropne, ponad naturalne nerwy. Zamykałam się sama w sobie. W swoim pokoju. Wszystkim się denerwowałam. Wszystko się teraz niby ustabilizowało, jednak od mniej więcej pół roku zauważam u siebie dziwne objawy - notoryczne ziewanie, które jest spowodowane brakiem tlenu, czuję się, jakbym się dusiła, denerwuję się tym; boli mnie jeszcze mocniej bark i łopatka, i serce (ale z nim mogę mieć też inny problem, ponieważ urodziłam się z jakąś wadą, niby wszystko było w porządku, ale mogło się pozmieniać, muszę iść do lekarza, ale boję się, że coś mi wykaże badanie.... :bezradny: ); ciągłe nerwy z byle błahego powodu. Często nie panuję nad sobą, co odbija się na moim chłopaku - już kilka razy go uderzyłam w twarz i podrapałam ręce i nogi :( . Miałam też kilka napadów - zaczynało się od płaczu, następnie zaczynam ciężko oddychać, jakbym się dusiła, nie mogę wypowiadać słów, drętwieją mi wargi, wydaję z siebie dziwne dźwięki, boli mnie serce, ramię lewe, plecy mnie okropnie bolą, chyba jakoś kurczą się mięśnie i nie jestem do końca tego świadoma, co się ze mną dzieje, najgorsza jest taka fala, gdzie powtarzam tylko, że się boję, a później staram się to jakoś opanować i z powrotem przez płacz, wszystko niby wraca do normy. Po takiej akcji jestem wypruta z uczuć i sił, nie chce mi się żyć, jest mi słabo i nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Wspiera mnie bardzo mój chłopak, choć kilka razy pośrednio z jego powodu, doszło do takiego ataku (za bardzo jestem przewrażliwiona pod różnymi względami i sobie wkręcam różne rzeczy). Od mamy się wyprowadziłam. Mieszkam sama z babcią, jednak po śmierci dziadka, pogodziła się z mamą i jej facetem. Ja jego nie znoszę i jestem w bardzo złej relacji z mamą. Ona zachowuje się, jakby tylko na nim jej zależało. Bolą mnie jej słowa, np. że nie obchodzi jej moja studniówka, żebym radziłam sobie sama... Eh. Boli mnie to. Chciałabym mieć z nią jeszcze kiedyś taki kontakt jak parę lat temu, ale rozmowa z nią okropnie mnie denerwuję, bo ona wszystko nawiązuje do niego, broni go i na siłę chce wepchnąć do rodziny.

Nie wiem, co mam robić. Dziękuję, jeżeli ktoś przeczyta mój wpis. Proszę o rady.

Pozdrawiam całą społeczność forum!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi w takim problemie jak Ty kiedyś pomógł zwykły magnez....Też od uprawiania wyczynowego sportu miałem powiększoną lewą komorę i objawy jakie opisujesz.Na szczęście kardiolog mnie uspokoił po badaniach echo,holter,próby wysiłkowe że sportowcy tak mają.Po magnezie przeszło.Ale to pikuś do tego co po latach mnie złapało :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam lękowców :D

Mój pierwszy atak miałem w ubiegłym roku mniej więcej w połowie listopada. Skończyło się to na pomocy doraźnej. Niespałem tej nocy. Od tego dnia do końca miesiąca byłem z niesłychanym stresie (na koniec października zerwałem 6-letni związek i jeszcze mieszkaliśmy razem do końca listopada i jeszcze kilka innch miałem stresowych sytuacji). Ponieważ mieszkam w innym mieście niż w którym studiuję to musiałem się przeprowadzić z powrotem do domu na jakiś czas. Też to było stresujące ze względu na przymus wożenia rzeczy pociągiem. Ostatniego dnia listopada miałem kolejny atak ale już w pociągu. Cały czas ponure, czarne myśli ale jakoś udało mi się dojechać do domu. Wtedy jeszcze myślałem, że nabawiłem się arytmii w jakiś sposób. Grudzień minął bardzo dobrze. Kumple, impresy, relaks. Znalazłem również inny pokój, ale zostałem w swojej miejscowości z zamiarem przeprowadzenia się dopiero w styczniu.

Tak też się stało. 3 stycznia wprowadziłem się do nowego pokoju. Złożyło się tak, że akurat była impreza z okazji urodziń współlokatora (nie wiedziałem, że mogę tyle wypić...). Datę zachorowania na nerwicę uważam właśnie 4 stycznia. Obudziłem się po umprezie i po jakimś czasie zaczołem się źle czuć (jeszcze to nie był kac). Klasyczny atak paniki. Znowu poszedłem na pomoc doraźna. Ekg wyszło dobrze więc dostałem hydroksyzynę w syropie i do domu. I się zaczeło. Zaczeło się:

-kołatanie, bóle, kłucie serca było codziennościa, bóle mosta, "arytmia"

-zawroty i bóle głowy, brak koncentracji

-totalny brak apetytu (każda próba jedzenia kończyła się atakiem ale jadłem)

-złe samopoczucie, uogólniony lęk

-wmawianie sobie udarów i zawałów. Diagnozowałem się za pomocą internetu, mierzyłem co chwila ciśnienie,

-zacząłem myśleć, że wariuje. Nienawidziłem się za swoje zachowanie, potem się tego wstydziłem aż stwierdziłe, że nie dogaduję się ze swoim ciałem (nie wiem jak to inaczej nazwać).

Zrobiłem kilka badań. Holter czysty. Morfologia, tsh, glukoza, trójglicerydy w normie. Rezonans miałem wykonany przed pierwszym atakiem (w celu wykluczenia organicznych zmian mogących powodować bezsenność), mózg zdrowy. Trochę mnie uspokoiły dobre wyniki badań.

Po wizycia u psychiatry dostałem Arketis (paroksetyna). Musiałem odstawić ze względu na skutki uboczne.

Dwa miesiące byłem jak ważywo. Leżałem i nic nie robiłem. Dopiero ostatnio się coś we mnie ruszyło i dostałem dodatkowego kopa energetycznego do walki z nerwicą.

Generalnie nie wiem jak jeszcze mam sobie pomóc. Po arketisie został mi lęk przed tabletkami. Co do terapii psychologicznej to jest trochę utrudnione bo muszę jechać do większego miasta co kosztuje nie tylko finansowo, ale też mocno stresujące. Od początku znajomości z nerwicą schudłem 22 kg, co jest chyba jedyną jak narazie pozytywną jej stroną :D

 

Pozdrawiam wszystkich :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jakbym widział siebie,ten sam schemat.Moi drodzy miałem typowe takie same objawy jak wy ale większość mineła 95% mojej nerwicy mineło ale jeaCze nie jeat to 100% ale jestem na dobrej drodze poniewaŻ męczą mnie sporadycznie pojedyńcze skurcze nadkomorowe ale już nie tak często jak kiedyś .Olewajcie objawy.To tak jak ze znajomością jak ktoś cię olewa to nie masz ochoty na spotkania tak samo jest z nerwicą.Pozdrawiam

 

-- 16 kwi 2015, 07:22 --

 

Jesscze jedno wcinam magnez 2 razy dziennie plus b6 2 razy dziennie ,olej lniany,i tran z wit D.A

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jakbym widział siebie,ten sam schemat.Moi drodzy miałem typowe takie same objawy jak wy ale większość mineła 95% mojej nerwicy mineło ale jeaCze nie jeat to 100% ale jestem na dobrej drodze poniewaŻ męczą mnie sporadycznie pojedyńcze skurcze nadkomorowe ale już nie tak często jak kiedyś .Olewajcie objawy.To tak jak ze znajomością jak ktoś cię olewa to nie masz ochoty na spotkania tak samo jest z nerwicą.Pozdrawiam

 

-- 16 kwi 2015, 07:22 --

 

Jesscze jedno wcinam magnez 2 razy dziennie plus b6 2 razy dziennie ,olej lniany,i tran z wit D.A

 

Przerwanie pętli strachu przed strachem uważam za kluczowe tak samo jak mierzenie się z lękiem panicznym w terapii nerwicy lękowej. Mi to dużo pomogło właśnie i ataki są coraz słabsze :D Nie mniej jednak ignorowanie objawów jest ciężkie ale warte każdego wysiłku.

Brałbym też różne suple ale mam paniczny lęk przed tabletkami... Jakoś muszę się tego pozbyć, ale jeszcze chyba nie jestem gotowy na to...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×