Skocz do zawartości
Nerwica.com

melka235

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez melka235

  1. Witam. Szukam pomocy, wydaje mi się, że mam nerwicę, nie byłam jednak jeszcze u lekarza i chciałabym się zapytać, czy moje objawy faktycznie o niej świadczą... Opowiem, więc może swoją historię. Mam 18 lat. Od kiedy pamiętam, byłam nerwową osobą. Nie powiem, że miałam ciężkie dzieciństwo, bo wszystko było ok, oprócz tego, że w wieku niespełna roku ojciec zostawił moją mamę (nigdy się ze mną nie rozmawiałam, jedynymi próbami nawiązania kontaktu były próby samobójcze na klatce schodowej mojego bloku, gdy miałam 4 lata ). Moja mama była sama, aż do czasu (jakieś 5 lat temu), gdy poznała faceta. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie moja babcia i jej chęć zawładnięcia wszystkimi, szczególnie moją mamą. Mama była w bardzo złym stanie psychicznym (nie dziwię się, ktoś chciał ograniczyć ją, kobietę w wieku 40 lat). Zaczęła robić awantury, w trakcie których dziwnie się zachowywała, krzyczała, chciała uciekać z domu, stopniowo to się pogarszało, chciała się zabić. Nie wiem czy chciała tego naprawdę, myślę, że to była forma zwrócenia na siebie uwagi, mniejsza z tym, jednak nigdy nie zapomnę akcji, gdzie byłam w gimnazjum, rano szłam do szkoły, a do późna w nocy ogarniałam ją, trzymałam rękę z nożem, żeby sobie nic nie zrobiła... Byłam wtedy jeszcze wesołą, w miarę spokojną osobą, ale zaczęły mnie ogarniać różne lęki, bardzo się denerwowałam. Pojawił się dziwny ból barku i tak jakby pod lewą łopatką. Bagatelizowałam to, mama bagatelizowała swoje szajby. W końcu, aby jakoś jej pomóc, nakłoniłam ją do przeprowadzki, z tym jej facetem. Myślałam,że się zmieni, uspokoi. Niestety tak się nie stało. Bardzo przeżywała to, że nie ma z babcią kontaktu, byle co potrafiło ją wyprowadzić z równowagi, chciała się nadal zabić (tym razem nowymi sposobami ), a ja to tak znosiłam, bałam się bardzo tego, co będzie w domu, gdy wrócę z internatu, ale starałam się być przy niej, żeby miała komfort, że jestem przy niej. Do tego wszystkiego doszedł niestety jeszcze alkohol. Myślę, że na jego drogę sprowadził ją jej facet, ponieważ wcześniej nie sięgała po niego, a wtedy zaczęły się imprezy, w domu zawsze była wódka. Tym mnie całkowicie od siebie odepchnął, zresztą zawsze był chamski wobec mnie, mniejsza z tym. Zaczęłam sobie powoli nie radzić z tym wszystkim - miałam wrażenie, że mam wszystko na głowie - dom, szkołę, matkę, że wszystko muszę ogarniać i sobie nie dam rady. Zaczęłam się bać. Jeszcze wcześniej miałam np. takie lęki w kościele,czy też ma sali sportowej, że sufit na mnie spadnie, robiło mi się słabo, również śpiewam od dawna, i często w trakcie występów czułam okropne, ponad naturalne nerwy. Zamykałam się sama w sobie. W swoim pokoju. Wszystkim się denerwowałam. Wszystko się teraz niby ustabilizowało, jednak od mniej więcej pół roku zauważam u siebie dziwne objawy - notoryczne ziewanie, które jest spowodowane brakiem tlenu, czuję się, jakbym się dusiła, denerwuję się tym; boli mnie jeszcze mocniej bark i łopatka, i serce (ale z nim mogę mieć też inny problem, ponieważ urodziłam się z jakąś wadą, niby wszystko było w porządku, ale mogło się pozmieniać, muszę iść do lekarza, ale boję się, że coś mi wykaże badanie.... ); ciągłe nerwy z byle błahego powodu. Często nie panuję nad sobą, co odbija się na moim chłopaku - już kilka razy go uderzyłam w twarz i podrapałam ręce i nogi . Miałam też kilka napadów - zaczynało się od płaczu, następnie zaczynam ciężko oddychać, jakbym się dusiła, nie mogę wypowiadać słów, drętwieją mi wargi, wydaję z siebie dziwne dźwięki, boli mnie serce, ramię lewe, plecy mnie okropnie bolą, chyba jakoś kurczą się mięśnie i nie jestem do końca tego świadoma, co się ze mną dzieje, najgorsza jest taka fala, gdzie powtarzam tylko, że się boję, a później staram się to jakoś opanować i z powrotem przez płacz, wszystko niby wraca do normy. Po takiej akcji jestem wypruta z uczuć i sił, nie chce mi się żyć, jest mi słabo i nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Wspiera mnie bardzo mój chłopak, choć kilka razy pośrednio z jego powodu, doszło do takiego ataku (za bardzo jestem przewrażliwiona pod różnymi względami i sobie wkręcam różne rzeczy). Od mamy się wyprowadziłam. Mieszkam sama z babcią, jednak po śmierci dziadka, pogodziła się z mamą i jej facetem. Ja jego nie znoszę i jestem w bardzo złej relacji z mamą. Ona zachowuje się, jakby tylko na nim jej zależało. Bolą mnie jej słowa, np. że nie obchodzi jej moja studniówka, żebym radziłam sobie sama... Eh. Boli mnie to. Chciałabym mieć z nią jeszcze kiedyś taki kontakt jak parę lat temu, ale rozmowa z nią okropnie mnie denerwuję, bo ona wszystko nawiązuje do niego, broni go i na siłę chce wepchnąć do rodziny. Nie wiem, co mam robić. Dziękuję, jeżeli ktoś przeczyta mój wpis. Proszę o rady. Pozdrawiam całą społeczność forum!
×