Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dlaczego mężczyźni coraz częściej bojkotują małżeństwo?


Gość konto usunięte

Rekomendowane odpowiedzi

carlosbueno, spróbuj codziennie odpisać 50-100 nowym osobom i jednocześnie utrzymuj kontakt z tymi którzy już wcześniej napisali i ucieszyli się, że im odpisano i chcą poprowadzić normalną rozmowę :> nie ma lekko. swoją drogą, może warto czasem założyć fikcyjne konto jako druga płeć by sie przekonać jak to jest. robił tak ktoś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

phœnīx, wszystkie zalety dziesięciu facetów, ale w tym jednym.

Wiem o co Ci chodzi, ale nie pytałam co to są zawyżone oczekiwania, tylko jakie to są konkretnie. Gdzie przebiega granica między zdroworozsądkowymi oczekiwaniami a kaprysami? Da się to obiektywnie wyznaczyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, spróbuj codziennie odpisać 50-100 nowym osobom i jednocześnie utrzymuj kontakt z tymi którzy już wcześniej napisali i ucieszyli się, że im odpisano i chcą poprowadzić normalną rozmowę :> nie ma lekko. swoją drogą, może warto czasem założyć fikcyjne konto jako druga płeć by sie przekonać jak to jest. robił tak ktoś?

Na pewno atrakcyjnym kobietom na takim portalu tez trudno na swój sposób a i tak pewnie trafia jeszcze na takich którzy chcą tylko zaliczyć. :mrgreen: Mi się ostatnio nie chcę tam pisać, nikt mi i tak nie odpisuje nawet te co mają sporo ponad 180 cm wzrostu a myślałem że chociaż te polecą na mój wzrost. :mrgreen:

 

A co do fikcyjnych kont to nie chcę mi się w to bawić ale czytałem w necie wypowiedzi paru co tak zrobili i jeśli zamieścili tam zdjęcia super lasek to ich konto wręcz puchło od wiadomości i propozycji seksu też.

Za to przeglądałem konta innych facetów i w stosunku do mojej grupy wiekowej i tak wyglądam chyba dość korzystnie na tle innych , choć do elity też nie należę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, mam koleżanke która ma 192cm wzrostu. Chcesz namiar? :P w sumie możemy sobie gdybać jak to jest po drugiej stronie, ale trzeba albo się wczuć albo sprawdzić :D

elity... to kwestia dobrego zdjęcia i autoreklamy!

 

phœnīx, mi się wydaje, że baba wymagająca byś zmieniał swoje zachowanie z powodu jej uczuć które bezpodstawnie sobie wszyła to jest zawyżone oczekiwanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, mam koleżanke która ma 192cm wzrostu. Chcesz namiar? :P w sumie możemy sobie gdybać jak to jest po drugiej stronie, ale trzeba albo się wczuć albo sprawdzić :D

elity... to kwestia dobrego zdjęcia i autoreklamy!

 

phœnīx, mi się wydaje, że baba wymagająca byś zmieniał swoje zachowanie z powodu jej uczuć które bezpodstawnie sobie wszyła to jest zawyżone oczekiwanie

 

Te 192 cm to lekka przesada :mrgreen: a i tak pewnie mieszka na Śląsku. Zresztą ja tak naprawdę nie jestem jakimś wielkim sympatykiem wysokich dziewczyn, wolę takie średnie między 160 - 175, a do tych bardzo wysokich pisałem tylko aby zwiększyć swe potencjalne szanse. Do tego bardzo wysokie dziewczyny są atrakcyjne tylko wtedy gdy są w miarę szczupłe o ile dziewczyna mająca 165 cm i ważąca 65 kg wygląda często ok, to taka która ma 185 cm i waży 85 wydaje się zbyt potężna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do tego bardzo wysokie dziewczyny są atrakcyjne tylko wtedy gdy są w miarę szczupłe o ile dziewczyna mająca 165 cm i ważąca 65 kg wygląda często ok, to taka która ma 185 cm i waży 85 wydaje się zbyt potężna.

 

Śląsk jest najlepszy!

Co do niskich jest to prawda, co do wysokich... chodziłam z nią do sauny, wyglądała zupełnie szczupło i normalnie, zero nadwagi wizualnej, dawałam jej właśnie 85kg... Okazało się, że ważyła wtedy 110kg :o

Takiej to dobrze. Będzie ważyć 80kg i będzie szprychą :P a niskie chodzą niedożywione tylko żeby wyglądać dobrze XD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do tego bardzo wysokie dziewczyny są atrakcyjne tylko wtedy gdy są w miarę szczupłe o ile dziewczyna mająca 165 cm i ważąca 65 kg wygląda często ok, to taka która ma 185 cm i waży 85 wydaje się zbyt potężna.

 

Śląsk jest najlepszy!

Co do niskich jest to prawda, co do wysokich... chodziłam z nią do sauny, wyglądała zupełnie szczupło i normalnie, zero nadwagi wizualnej, dawałam jej właśnie 85kg... Okazało się, że ważyła wtedy 110kg :o

Takiej to dobrze. Będzie ważyć 80kg i będzie szprychą :P a niskie chodzą niedożywione tylko żeby wyglądać dobrze XD

Przy 110 kg chyba nie mogła wyglądać szczupło czy nawet normalnie, chyba że jest muskularna albo głównie w cycki i dupę poszło :mrgreen: , ja ważyłem 108 kg przy 194 cm to czułem się ociężały i trochę brzuszka miałem. Znam dziewczynę co ma 185 cm i waży coś koło 90 kg i wydaję mi się potężna i mało kobieca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:o

Dla mnie mężczyzna który ma tyle wzrostu i waży mniej niż 100kg to chudzielec, raczej nieatrakcyjny... Uważam, że proporcje wagi u mężczyzn powinny być takie: wzrost np 180cm = waga minimum 80kg. Jednak najlepiej dodać do wagi jeszcze dychę więc 180cm i 90kg.

 

Brzuch był jedynym co zaburzało estetyke jej ciała, ale brzuch był wypchany żarciem a nie owinięty tłuszczem. Poza tym kobieta nie powinna mieć widocznych kości ani mięśni^^

 

W ogóle 194cm i laski 160cm? Prawie pół metra różnicy!^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:o

Dla mnie mężczyzna który ma tyle wzrostu i waży mniej niż 100kg to chudzielec, raczej nieatrakcyjny... Uważam, że proporcje wagi u mężczyzn powinny być takie: wzrost np 180cm = waga minimum 80kg. Jednak najlepiej dodać do wagi jeszcze dychę więc 180cm i 90kg.

 

Brzuch był jedynym co zaburzało estetyke jej ciała, ale brzuch był wypchany żarciem a nie owinięty tłuszczem. Poza tym kobieta nie powinna mieć widocznych kości ani mięśni^^

 

W ogóle 194cm i laski 160cm? Prawie pół metra różnicy!^^

 

Ja mam bardzo chude kończyny, nogi jak modelka, ręce mimo lat pracy fizycznej też szczupłe choć nie aż tak i one zaniżają moja wagę, od pasa w górę wyglądam masywniej. Kiedyś ważyłem 68 kg przy takim wzroście, jestem genetycznym chudzielcem i nic na to nie poradzę mimo że sporo jem.

Mi czasem podobają się właśnie takie małe choć to nie żaden wymóg, dla większości facetów niska dziewczyna to chyba nie problem, to raczej tylko kobiety przywiązują sporą wagę do wzrostu. Taką małą łatwiej jest podnieść a do całowania to może stanąć na ławce czy wysokim krawężniku. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, ale u Ciebie są mega wysokie krawężniki :D rowerem nie wjedziesz :smile: myślę, że gdybyś się zamienił z kimś grubym tym co jecie to jednak nie jecie tyle samo :) 68 kg to... nie było Ci zimno? Lata temu ważyłam 55kg gdy schudłam i poczułam, że przegięłam z dietą.

Rzeczywiście wzrost u mężczyzny się liczy, trudniej nadrobić jego brak niż inne braki. Mam 160cm wzrostu i nie lubię jeśli mężczyzna ma mniej niż te 180cm, jednak inaczej się przy takich czuje. Schować się pod pachą jest miło^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę, że gdybyś się zamienił z kimś grubym tym co jecie to jednak nie jecie tyle samo :) 68 kg to... nie było Ci zimno?
Podejrzewam że jem więcej od niejednego grubasa, a jak ważyłem te 68 kg to jadłem na kolację 2 bochenki chleba i to ze smalcem często, do 18 roku życia byłem przekonany że mam tasiemca na szczęście później przytyłem.

 

Mam 160cm wzrostu i nie lubię jeśli mężczyzna ma mniej niż te 180cm
Nigdy nie rozumiałem u niskich dziewczyn takich wymogów, rozumiem że kobieta nie chce być wyższa od faceta, ale czemu ma być on o głowę wyższy.

 

A wracając do tematu to myślę że to kobiety częściej bojkotują małżeństwo, niegdyś było im potrzebne aby się utrzymać, czy znaczyć coś społeczeństwie dziś same mogą na siebie pracować, robić kariery i do seksu też chętnych znajdą i to za darmo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co Ci było, że od tego nie tyłeś? Bo też to chce mieć. W leżącej depresji jadłam paczkę makaronu w nocy i utyłam jak nienormalna...

 

Wzrost to zwykła preferencja, z tym, że tą ciężko nadrobić innymi dobrymi cechami. Tak jak napisałam, wzrost to kwestia poczucia, bo fajnie czuć się małą, z automatu facet jest bardziej męski.

 

Myślę, że kobiety nieświadomie zniechęcają mężczyzn abstrakcyjnymi wymaganiami i naciskami. O ile mężczyźni są skłonni by sprostać różnym wymaganiom tak uciekają szybciej niż przybyli gdy się ich naciska a oni nie są pewni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co Ci było, że od tego nie tyłeś? Bo też to chce mieć. W leżącej depresji jadłam paczkę makaronu w nocy i utyłam jak nienormalna...

Wtedy gdy ważyłem 68 kg trenowałem biegi długodystansowe, jak rzuciłem to w rok 20 kg przytyłem. Ponad 100 kg ważyłem tylko na angielskim jedzeniu (English breakfast, fast foody, gotowe dania w mikrofali i 3 l coli dziennie) a w Polsce jak ponad rok nie pracowałem zawodowo. A i tak jestem najgrubszy z rodziny takie mamy geny mimo że jemy duże ilości słodyczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego mężczyźni nie chcą się żenić?
Znajomy czterdziestolatek na pytanie, czy uważa swoje małżeństwo za udane, odparł „Dla mojej żony z pewnością”.

 

Odwlekają ślub, jeśli w ogóle zamierzają go brać. Tymczasem, jak wynika z badań, zdecydowana większość młodych kobiet lubiłaby wyjść za mąż, i to niekoniecznie dlatego, że męskie szowinistyczne społeczeństwo poddało je od dzieciństwa ukierunkowującemu treningowi (gumowy słodki dzidziuś, kuchenka, mebelki jak prawdziwe). Ale raczej ze względu na to, że są bystre i widzą jak jest: małżeństwo jest układem dobrze zaspokajającym potrzeby kobiety, jeśli tylko potrafią one się w nim przytomnie umościć. 
Z kolei dla mężczyzny, ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Jeśli wierzyć antropologom, małżeństwo monogamiczne samo w sobie jest porażką podstawowej strategii prokreacyjnej samca, bazującej na zapłodnieniu maksymalnej liczby partnerek. Mężczyźni byli zmuszeni z tego wzorca zrezygnować, bo nadprodukcja przypadkowo poczętych dzieci przestała być akceptowalna moralnie, społecznie i ekonomicznie. Przestawili się zatem z ilości na jakość i zaczęli dbać o mniejszą liczbę dzieci poczętych z jedną partnerką, a nie z wieloma. To sytuacja dla kobiet bardzo korzystna.
Niestety od jakiegoś czasu mężczyźni są w matrymonialnym odwrocie. Wprawdzie nie wszyscy – życie pokazuje, że tradycjonaliści, którzy w razie czego posłuch w łóżku i w domu wymuszą pięścią, żenią się akurat dość chętnie i bez obaw. Ociągają się raczej mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły, czyli ci, którzy szanują i lubią kobiety, i zostali wyedukowani w kulturze związku partnerskiego. Co ich powstrzymuje? W dzisiejszych czasach seks jest dostępny bez ślubu, dzieci przestały się dzielić na małżeńskie i inne, a legalna żona nie jest gwarantowanym, bezpłatnym robotnikiem do obsługi wspólnego gospodarstwa. Mężczyzna może mieć więc poważne wątpliwości, czy małżeństwo jest mu do czegokolwiek potrzebne.
Zwłaszcza że kandydatki na żony wymagają dużo, a dają nie tak znów wiele. Chcą dla siebie jednocześnie przywilejów tradycyjnie męskich (wolność, autonomia, samorealizacja), ale również tych uznawanych za raczej kobiece (bezpieczeństwo materialne i społeczne oraz oparcie). W dodatku trudno im się zgodzić na koszty związku: konieczność dostosowania się do drugiej osoby, obowiązki, odpowiedzialność. Nie muszą i nie chcą prasować koszul, gotować codziennych obiadków, mieć wyłączności na reprezentację rodziny na wywiadówkach i być dyspozycyjne seksualnie na żądanie. Ale z drugiej strony oczekują, że mąż wypełni PIT, naprawi pralkę, da w prezencie najnowszy krem odmładzający za 700 zł i zawsze obiegnie samochód dookoła, aby otworzyć drzwi. 
My, współczesne kobiety, chcemy mieć wszystko natychmiast, bez wysiłku i poświęceń. Zastawiamy więc na naszych mężczyzn liczne pułapki, tyle że w ostatecznym rozrachunku same w nie wpadamy.
Politykę finansową ustalamy w duchu zasady „Co moje, to moje, a co twoje, to jeszcze zobaczymy”. Żądamy szacunku dla naszej pracy zawodowej („Zrób dzieciom kolację, bo ja mam raport do zrobienia na jutro.”), ale jej finansowe owoce traktujemy jako własny prywatny dochód, który zagospodarowujemy zgodnie z naszymi potrzebami, podczas gdy zarobki męża mają być pod naszą kontrolą.
W zakresie prokreacji wyznajemy bezkompromisową formułę „Mój brzuch należy do mnie”. Chcemy rozstrzygać o zajściu w ciążę, a nawet jej utrzymaniu lub nie, ale mężczyźnie nie dajemy prawa do decyzji o poczęciu („No tak, to fakt, mówiłam, że biorę pigułki, bo od dwóch lat biorę... Ale zapomniałam, że akurat zrobiłam przerwę, bo mi lekarz zalecił. No i stało się. Co, nie jesteś zadowolony? Jak nie chcesz, to sobie poradzę, sama urodzę i wychowam.”), ani o tym, czy dziecko ma się urodzić („Jak będę chciała, to usunę, a tobie nic do tego.”). 
Nie chcemy być traktowane jak zabawki seksualne – laleczki dostępne na życzenie dla rozładowania rozmaitych męskich napięć, ale same traktujemy naszych partnerów jak misie-pluszaki, w których ramiona wtulamy się, gdy jest nam zimno, smutno i źle, szepcząc przy tym „Chcę się tylko przytulić... taka jestem nieszczęśliwa... na nic nie mam siły”. Żądamy, by nasz nowoczesny partner rozumiał, że bliskość fizyczna może być wyrazem nie tylko pragnień seksualnych, ale i czułości, natomiast same nie zamierzamy uznać, że konstrukcja typowego mężczyzny uniemożliwia wytrzymanie dwóch tygodni czysto platonicznych przytulanek. Otóż, takie numery wypada robić tylko tatusiowi, który musi znieść stoicko, że w pełni rozwinięta nastolatka pakuje mu się do łóżka, szlochając „Tato, boję się, miałam taki zły sen...”. Jednak na tatusia miało się tylko jedną szansę w życiu, a mąż zasadniczo służy do czego innego.
Oczekujemy, że – zgodnie z zaleceniami tygodników kobiecych – nasz partner zapewni nam po kilka orgazmów na życzenie, znajdzie punkt G i wszystkie inne punkty, rozbudzi w nas nieznane nam dotąd pokłady seksualności, a przy tym będzie jak po Viagrze (chociaż poczułybyśmy się zdradzone i oszukane, gdyby rzeczywiście ją zażywał), ale nie zamierzamy w najmniejszym stopniu zachowywać się uwodząco, bo przecież erotyczna prowokacja poniża kobietę i czyni z niej podległą samicę. Bez fałszywego wstydu pokazujemy partnerowi nasze fizyczne defekty, bo jeśli kocha, to musi akceptować nas w pełni.
Uważamy, że mężczyzna powinien uczestniczyć we wszystkich obowiązkach domowych, również – a może zwłaszcza – takich, których nie lubi: zmywaniu, praniu czy zmianie pieluch, a same bardzo się obruszamy, gdy wyraża zdziwienie, że nie pojechałyśmy do wulkanizatora z przebitą przez nas oponą. („Ja miałam to zrobić? Chyba sobie żartujesz?! Przecież nie dałabym rady, zresztą nawet nie wiem, gdzie jest ten warsztat.”). 
Chcemy, żeby nam opowiadał o swoich sprawach zawodowych, a nie lekceważąco zbywał „Przecież i tak to cię nie interesuje”, ale po trzech minutach relacji o ważnych negocjacjach, gdzie odegrał pierwszoplanową rolę, wykrzykujemy „To Marek też tam z tobą był? Nic mi nie mówiłeś, że już wrócił. A wiesz, że jego żona chyba ma kogoś?”.
Sądzimy, że powinien spędzać więcej czasu z rodziną, nie pracować wieczorami i w weekendy, ale gdy mówi, że wobec tego zrezygnuje z dodatkowego zlecenia i zarobi mniej, niepokoimy się „A co z naszą działką? Przecież mieliśmy ją w tym roku ogrodzić, wykarczować i rozejrzeć się za jakimś niedrogim projektem”. Gdy znękany małżonek próbuje nas przekonać, że nie da się jednocześnie pracować mniej i zarabiać więcej, mówimy znacząco, że inni jakoś potrafią, pozostawiając jego domyślności, czy uważamy go za niedołęgę, czy raczej za cwaniaczka sprytnie wymigującego się od bycia z dziećmi. 
Chyba nigdy nie miałyśmy takiej szansy stworzenia korzystnego dla kobiet modelu relacji męsko-damskich jak teraz. I tę właśnie szansę krok po kroku marnujemy. Za kilka pokoleń nasze następczynie będą się mogły rozkoszować towarzystwem damskich bokserów oraz mężczyzn homoseksualnych z wyboru, rozmnażających się przez klonowanie.

 

źródło:

https://polki.pl/zdrowie/psychologia,dlaczego-mezczyzni-nie-chca-sie-zenic,7853305,artykul.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat wyczerpany. Jeszcze dodam, że ja jako mężczyzna nie zamierzam się żenić, ponieważ jest to w obecnych czasach zbyt duże ryzyko. Do póki prawo nie będzie regulowało pewnych rzeczy, to będzie tylko gorzej, bo obecnie cały system prawy jest stworzony pod kobiety. Zakładając, że mężczyzna ma np. firmę i jest wysoko w hierarchii, to ryzyko rośnie jeszcze bardziej. Jaki jest sens ryzykowania dorobku całego swojego życia? Szanse są 50/50. Biorąc pod uwagę hipergamię i wyzwolenie kobiet, to małżeństwo może zakończyć się na pstryknięcie palcem. Uważam, że sama instytucja małżeństwa była dobra, jednak obecnie idea została kompletnie zniszczona i jest to jedynie środek do celu. Polecam poczytać: https://david-durden.pl/dlaczego-mezczyzni-nie-chca-sie-wiazac/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×