Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychiatrzy wymyślają coraz to nowe choroby psychiczne


Gość dopamine

Rekomendowane odpowiedzi

Najbardziej razi na tym portalu stronniczność.Wiadomo że każdy wypowiada się ze swojej perspektywy i doświadczeń.Ale to nie znaczy że trzeba widzieć tylko jedną stronę medalu.Mieć zamkniętą głowę.Psychiatra mnie oszukał? Wszyscy psychiatrzy to konowały!

Nieważne że inni bardzo pomogli.

Lek mi nie pomógł? Gówno nie lek! Nieważne że pomógł on innym 100osobom.

 

To już nie mam prawa do własnych doświadczeń i nie mogę opisać co mnie spotkało? Że 11 lat chodziłam do conajmniej 10 psychiatrów, zjadłam z 20 różnych leków i nie mam prawa napisać prawdy, że mi nie pomogło? Gówno mnie obchodzi że pomogło to 99 procentom osób jak ja siedze i cierpię, chyba mam prawo szukać tego 1 % ludzi którym nie pomogli psychiatrzy i leki by wymienić się spostrzeżeniami? To że Tobie Monster wystarczająco pomagają profesorzy psychiatrii i terapia poznawczo behawioralna to świetnie, świetnie, że trafiłeś w leki. Ale jak to mówią syty głodnego nie zrozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Schizofrenia bez urojeń?

no oprocz paranoidalnej schizofrenii mamy jeszcze inne w ktorych urojen brak i wszystko sprowadza sie przykladowo do anhedonii - wtedy tez trudniej stwierdzic co sie konkretnie dzieje w glowie tej 10-letniej dziewczynki : )

 

Jak byłam na oddziale dziennym to byli tacy co się wygadali niechcący, dlaczego tam są

a to takich tez znam - wiekszosc sama sie prosila o kolejne skierowania do szpitala mimo ze tego nie potrzebowali i tylko blokowali miejsce :<

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej razi na tym portalu stronniczność.

 

to nie tyle stronniczosc co wspomniana na koncu postu generalizacja... co typowe jest dla os. zaburzonych - "wszyscy sie ze mnie smieja/obgaduja mnie/nikt mnie nie lubi/wszystkie kobiety takie same"

 

czy mnie to irytuje? moze troche lecz co zrobie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ostatnio mój ulubieniec przez "stonoge analu", jak nazwał któryś z zielonych użytkownika o wdzięcznym nicku Nihil.

"A NN4V ku*wa! A NN4V ku*wa! A NN4V ku*wa, NN4V to jest ku*wa!" ( :D )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Totalnie się nie zgodzę. Trzeba być debilem skończonym by pomylić schizofrenię z depresją. Już jako 14 latka, gdy wylądowałam w psychiatryku wiedziałam kto ma schizę (chociaż wcześniej nikogo chorego na to nie widziałam). Skoro dziecko potrafi to wyczuć, to jak lekarz po studiach nie rozpozna? No chyba że jest kompletnym konowałem.

 

Chorób i zaburzeń dających podobne objawy jest sporo. W depresji można mieć zaburzenia psychotyczne, a w schizo można ich nie mieć. A w przypadku zab. schizoafektywnych masz mieszankę i wcale nie jest łatwe postawienie diagnozy. Tym bardziej w przypadku dziecka wywiad dotyczy też rodziców i objawów, które oni najczęściej widzą.

Każda błędna diagnoza będzie dla pacjenta powodem do narzekań na lekarzy. I to jest normalne, bo jesteśmy rozczarowani, cierpimy. Ale jeśli jest się osobą dorosłą, zdającą sobie sprawę z tego, że w przeciwieństwie do złamania - zaburzeń psychicznych nie widać na zdjęciu rentgenowskim i bywają one trudne do jednoznacznego zdiagnozowania. Trzeba wziąć to pod uwagę, a jeśli nie ufamy lekarzowi - szukać pomocy u innego.

 

Nie, oczywiście że to wina pacjenta, ze nie reaguje na poprawnie wypisane mu leki! To znaczy że nie jest wcale chory i ma problem z osobowością! (tak twierdzą niektórzy lekarze).

Nie obchodzą mnie ludzie, którzy nie chcą sie wyleczyć, uważam że takich jest niewielu (ci co czerpią zyski z choroby w postaci renty itd).

A ja uważam, że takich osób jest niemało. Rezygnują z leczenia całkowicie i zrzucają całość winy za niepowodzenie na lekarzy/terapeutów, nie widząc ani krzty winy w swoim postępowaniu (wiedząc jednocześnie, że bez leczenia będą cierpieć jeszcze bardziej). A skoro nie człowiek nie chce trwać takim stanie, to robi wszystko co możliwe aby sobie pomóc.

 

Co do lekooporności - nie napisałam, że jest to wina pacjenta. Nie jest to także winą lekarza, ten zapewne w takim przypadku będzie proponował inną farmakoterapię i kombinował aby zestaw takich środków zaczął działać.

 

Serio, naprawdę nie jest Ci głupio się do tego przyznawać, ze blokowałaś potrzebującym dostęp do opieki medycznej bo chciałaś się czuć wyjątkowa? Na zasadzie starych dziadków, co dzwonią na karetkę udając, by dostać trochę uwagi i zainteresowania, a w tym czasie ktoś umiera bo karetka już nie zdąży? Wow, naprawdę.

 

Słucham? A czy ja gdzieś napisałam, że dzwoniłam po karetkę kiedy tylko nie brałam leków?

Tak, lubiłam je odstawiać bo nie pamiętam już czasów kiedy ich nie brałam. Mam 28 lat a od 18 jestem na lekach. Chyba każdy ma momenty kiedy chciałby od tego trochę odpocząć, tym bardziej jeśli ma świadomość, że to zostanie z nim do końca życia. A dla mnie, jako osoby która ma fioła praktycznie od zawsze - nie mieć go momentami było po prostu dziwnie. Sama nie wiedziałam jaką naprawdę osobą jestem kiedy mi nie odbija. I o ile epizody derpry są fatalne, to mania niekoniecznie. W początkach uczucie jest niesamowite - każda rozmowa kwalifikacyjna to sukces, w pracy jesteś najbardziej produktywna osobą, na studiach radzisz sobie bez wysiłku. Dopiero kiedy rozhula się tak, że nas sobą nie panujesz zaczynają się problemy (a tak się dzieje, nawet jak jesteś na lekach). Niektórzy sami wywołują u siebie hipo, bo po prostu tylko wtedy czują się dobrze. Właśnie w manii czujesz się najlepszym, wyjątkowym i wszystko możesz. I mnie również zdarza się do tego stanu tęsknić - mimo, że w tej chwili nie czuję się źle.

Ten kto choruje naprawdę, nie chce ani minutę dłużej pozostawać w tym stanie, wierz mi. Ból psychiczny i świadomość swojej nieudaczności, piekło swojego umysłu. Kompletny zastój jeśli chodzi o rozwój i świadomość, ze normalni ludzie coś w tym czasie robią. Nie ma nic w tym uszlachetniającego ani wyjątkowego. Jest tylko poczucie niesprawiedliwości, dlaczego to mnie spotkało, chcę mieć szanse jak wszyscy by ukladać sobie życie, a walczę z myślami samobójczymi i mam problem by wyleźć rano z łóżka.

Dojście do jako takiego ładu, tak samo jak wszystkich innych kosztowało mnie wiele wysiłku, pracy i rozczarowań. A po drodze nie było łatwo (m.in. zostałam zgwałcona, co zaowocowało rozszaleniem się choroby w ultra rapid cycling), miałam kilka samostrzałów. Nie dawałam rady zwlec się z łóżka, po zgwałceniu zawaliłam rok na studiach ale walczyłam ze sobą aż się ruszyłam. Skończyłam 2 kierunki, raz pracowałam mając "pod sobą" 50 osób, raz w monopolowym bo nigdzie indziej się wtedy nie nadawałam (byłam już wtedy na forum pod innym nickiem). Teraz jestem w miarę stabilna, mam męża i prowadzę własną działalność. I możliwe, że jak znowu mi się "rozbuja" to część spraw pozawalam w całości. I nie ma innej możliwości niż wygrzebywanie się z tego po raz kolejny i kolejny.

Nie zmienią, bo nie można podważać zdania specjalisty i autorytetu. Dlaczego Hitler miał takie poparcie?

Nauczono ludzi, że lekarz to jest KTOŚ i nie można powiedzieć mu, że mamy wątpliwości co do metod jego działania/kompetencji etc. Ja tego nie rozumiem. Lekarz jest dla mnie jak ekspedientka w sklepie. To ja przychodzę do niego po usługę. To lekarz jest dla pacjentów, nie odwrotnie.

Jeśli malarz mi krzywo sufit maluje to mu o tym mówię. Jeśli nadal to robi to go zwalniam. To samo tyczy się każdego innego usługodawcy.

 

Też tak robiłam, aż doszlam do momentu gdy odkrylam jakie to środowisko psychiatryczne jest popaprane. I się już nie leczę.

Nie istnieją grupy i środowiska, co do których nie można by mieć zastrzeżeń. I o ile samej często zdarza mi się generalizować, to zdaję sobie sprawę, że (w moim przypadku) kompletna rezygnacja z leczenia to proszenie się, prędzej czy później o śmierć.

Rozumiem, że w Twoim przypadku leczenie nie było skuteczne i ktoś przelał Twoją czarę goryczy do tego stopnia, że nie chcesz mieć nic wspólnego z całym okołopsychiatrycznym i terapeutycznym światem (czytałam dziś Twój wątek na temat pani psycholog). Jedyne co mogę napisać, to że życzę Ci aby nie spotkały Cię już nigdy żadne rozczarowania. Ani Ciebie ani innych osób.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca.Lekarz nie jest jak ekspedientka gdzie się do niego wpada i mówi poproszę to,to i to.Dziękuję dowidzenia.

Lekarz jest od leczenia,diagnozowania,przepisywania leków a nie pacjent.Pacjent jest od brania leków.

 

Oj chyba mamy oszusta na forum, co nie był nigdy do psychiatry i nie wie jak to sie odbywa :P Chłopaczku, leczę się już dłużej od Ciebie, więc zachowaj swoje mądrości dla siebie.

 

U mnie było tak:

-WOLI pani Moklobemid z Sulpirydem, Parogen z Sulpirydem czy wchodzimy w neuroleptyki? 8):lol:

 

I tak musiałam bazować na swojej wiedzy na temat leków i wydawało mi się że wybieram najmniejsze zło... Nie znam psychiatry, który brałby odpowiedzialność za to co wypisał... Leki rozdają jak cukierki, chcesz o smaku cytrynowym czy truskawkowym? Pani ekspedientka przynajmniej nikogonie truje, więc mam do niej więcej szacunku.

 

U ostatniej psychiatry było tak:

 

Albo weźmie pani tegretol, albo weźmie pani węglan litu, albo lamotryginę. MUSI pani wziąć coś z tych trzech.

Czyli zastosowała na mnie przymus. Nie mówię juz o tym, że jak poszłam ostatni raz do niej to chciała mi wcisnąć węglan litu na siłę, chociaż się bałam i już mi nie dawała wyboru jak na wcześniejszej wizycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie sprawa związku noradrenaliny z zaburzeniami depresyjnymi jest podejrzana nie tylko dlatego że na mnie koszmarnie działa co wybitnie boleśnie potwierdził bupropion ktory odstawilem.

Czytałem gdzieś w necie ze wysoki poziom noradrenaliny może powodować spadek nastroju.

Noradrenalina ma dla mnie w sobie coś demonicznego-wiadomo ze rozbudza pamięć a więc przywołuje dobre jak i złe wspomnienia. U mnie każdy lek o działaniu noradrenergicznym powodował koszmary senne, silny niepokój ,derealizacje i nieprzyjemny stan emocjonalny.

Za to serotonina i dopamina działają u mnie rewelacyjnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca.Lekarz nie jest jak ekspedientka gdzie się do niego wpada i mówi poproszę to,to i to.Dziękuję dowidzenia..

 

Ale ja porównałam ekspedientkę do lekarza tylko z uwagi na fakt, że oboje świadczą usługę i w obu przypadkach jako usługobiorca mam prawo do rezygnacji z niej.

Np. kiedy spotkam psychiatrę, który przepisze mi leki tylko ze względu na to, że ja takie środki chcę brać. Dla mnie to jest właśnie sytuacja, w której nie będę zadowolona z usługi. Tak samo jak w wypadku kiedy chciałabym zmienić leki (ze względu na brak efektywności w działaniu lub z uwagi na skutki uboczne) a lekarz nie byłby w tym względzie elastyczny i upierał się abym mimo pogarszającego się stanu, nadal je brała.

 

Lekarz jest od leczenia,diagnozowania,przepisywania leków a nie pacjent.Pacjent jest od brania leków

Lekarz powinien przedyskutować każdą opcję, działanie leków i każdą ich kombinację z pacjentem.

 

Oczywiście że współpraca między lekarz-pacjent jest ważna.Ale stawiania sprawy zerojedynkowo jest bezsensowne.

Wiadomo że znajdą się i lekarze do których się pójdzie i oni przepiszą to co sobie pacjent zażyczy zapragnie przeczyta w necie i to chcęZ tym że jeśli się choruję na coś poważniejszego to droga do nikąd.Jedna lekarka mi wypisywała co chciałem to dostawałem mając chad po same 2 antydepresanty.Raz sobie poszedłem na schodach pomyślałem o leku poszedłem zechciałem go i dostałem.Taka lekarka nakręcała moją chorobę przepisując to co ja chcę.W taki sposób schizofrenik zamiast neuroleptyku może sobie wziąść agonistę dopaminy a osoba w manii antydepresant bo sobie tak wymyśli a lekarz ekspedientka przepiszę.

 

I tu powinna zapalić się czerwona lampka. Jeśli lekarz sam nie proponuje żadnych rozwiązań, tylko przepisuje "cukierki" to oznacza, że prawdopodobnie nie zależy mu na faktycznym leczeniu i polepszeniu stanu pacjenta. Ja do takiego nie wrócę.

 

A co tam że choroba się pogorszy lekarz jest dla pacjenta.Tak samo jak leczenie wbrew woli dla dobra pacjenta,pacjent lata z siekierą za ludzmi,biję rodzinę ale czuję się wyjebiście.Może mieć lekarza za ostatniego hooya.A ten wbrew woli pacjenta go leczyć przymusowo.Wtedy też się przychodzi do lekarza po usługę jak do ekspedientki?

 

Leczenie przymusowe jak sam zauważyłeś "wbrew woli pacjenta" różni się zacznie od przychodzenia do lekarza, kiedy to my chcemy się leczyć.

To są dwie różne sprawy.

Nawet kiedy byłam hospitalizowana, nie traktowałam lekarza jak osoby, z którą nie można skonsultować własnych spostrzeżeń, czy zasugerować, że takie lub takie środki powodują, że czuję się gorzej. Jeśli ktoś potraktowałby mnie na zasadzie "jedz leki i siedź cicho bo nie masz nic do gadania" to będę skarżyć do upadłego, a jeśli nie ja to rodzina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, A czy Ty jesteś wyrocznią? I każdy psychiatra jest taki jak twój? A każdy pacjent taki jak Ty? I każda wizyta u każdego odbywa się tak samo jak u Ciebie?

 

Nie prowadzę statystyk, ale widzę jak psychiatrzy niedomagają pod względem umysłowym, kulturowym i jakie mają braki w wiedzy na temat tego, co lekką rączką wypisują.

 

Nie mam zamiaru się licytowac kto się ile leczy.Było , że chciałem jakiś lek od psychiatry i bez wahania mi go przepisała a było że inny psychiatra kategorycznie powiedział że mi tego leku nie przepiszę.Jedna zgodziła się od razu a inny psychiatra powiedział że nie ma szans.

 

Chwalisz się, czy żalisz? Juz wiem dlaczego wcześniej piszesz coś takiego jakże pouczającego i będącego odkryciem Ameryki:

 

Lekarz nie jest jak ekspedientka gdzie się do niego wpada i mówi poproszę to,to i to.Dziękuję dowidzenia.

Lekarz jest od leczenia,diagnozowania,przepisywania leków a nie pacjent.Pacjent jest od brania leków.

 

W temacie leków na życzenie, napiszę tyle że sama nigdy nie wychodziłam z inicjatywą jeśli chodzi o doradzanie psychiatrze co miałabym brać. Zbywalam milczeniem teatralnych psychiatrów, którzy jęczeli "To co ja mam pani wypisać bo już nie wiem". Tak było. Bralam co dawali, nie było efektów to mówiłam o tym, dawali co innego. W ten sposób szybko wyczerpały im się pomysly co dalej. Lekarz jest od leczenia tak jak doopa od srania, jednakowoż wielu lekarzy jest jak dzieci błądzące we mgle i nie ma pomysłu ani chęci jak kogoś wyleczyć. Moje leczenie nie miało rąk i nóg, a już ten węglan litu z doopy na depresję nawracającą, z moimi lękami przed braniem dziwnych rzeczy co trzeba monitorowac steżenie litu we krwi bo można nawet zejść niechcący (nawet monitorując to stężenie mozna sobie odejść po cichu, w ogóle chyba raz w miesiącu kontrolują, a co jak z dnia na dzień skoczy???)... Pierhdolę, nie lecze się, leczenie jest jak powolna eutanazja, więc co za różnica.

 

Wiadomo że znajdą się i lekarze do których się pójdzie i oni przepiszą to co sobie pacjent zażyczy zapragnie przeczyta w necie i to chcę.

Z tym że jeśli się choruję na coś poważniejszego to droga do nikąd.Jedna lekarka mi wypisywała co chciałem to dostawałem mając chad po same 2 antydepresanty.Raz sobie poszedłem na schodach pomyślałem o leku poszedłem zechciałem go i dostałem.Taka lekarka nakręcała moją chorobę przepisując to co ja chcę.W taki sposób schizofrenik zamiast neuroleptyku może sobie wziąść agonistę dopaminy a osoba w manii antydepresant bo sobie tak wymyśli a lekarz ekspedientka przepiszę.A co tam że choroba się pogorszy lekarz jest dla pacjenta.

 

Jeszcze masz złudzenia, że lekarzom zależy na Twoim zdrowiu? patrzą czy hajs się zgadza i czy rozprowadzili już wystarczająco dużo leku X by pojechać na ekskluzywne wczasy 8)

 

Tak samo jak leczenie wbrew woli dla dobra pacjenta,pacjent lata z siekierą za ludzmi,biję rodzinę ale czuję się wyjebiście.Może mieć lekarza za ostatniego hooya.A ten wbrew woli pacjenta go leczyć przymusowo.Wtedy też się przychodzi do lekarza po usługę jak do ekspedientki?

 

Serio... ile znasz takich przypadków bo żadnego. Jak ktoś lata z siekierą, to jest mordercą, a nie chorym psychicznie. Trochę rozróżnienia. Jednak większość ludzi co potrzebuje pomocy i idzie po tą pomoc do psychiatrzy to ludzie nie wytrzymujący życia w tym świecie, nieszczęśliwi, przejawiający agresję do wewnątrz a nie na zewnątrz. Szkoda, bo ja uważam, że przydaloby się takim tępym dzidom za biurkiem trochę rozrywki w postaci agresywnego, potężnie zbudowanego mężczyzny... :D Co do leczenia przymusowego, to jest skandal co sie wyprawia, zamyka się zdrowych ludzi, bo wróg pójdzie nakłamać po złości... tak się właśnie dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anka szklanka, Ok prawda.Chciałem tylko nadmienić,że to co nam się wydaję słuszne,prawdziwe i dobre nie znaczy że zawsze takie jest.Tym bardziej jak się jest psychicznie chorym.Dostawałem w psychiatryku 15mg olanzapiny czułem się mega zmulony,otępiony,zawroty głowy,przymulenie,sennośc,tycie itp.Mówiłem lekarzom że żle się po tym czuję że nie chcę tego brać żeby mi to odstawili lub zamienili na coś innego - nie zgodzili się.Mam brać i tyle.Po wyjściu ze szpitala odstawiłem z ww. powodów ten lek.Po czym od razu wpadłem w manie.Mimo iż czułem się po tym koszmarnie to jednak biorąc to byłem stabilny.Ja się cieszyłem że czuję się lepiej(mania) i nie muszę tego brać ale czy było to dla mnie dobre? Nie.Wniosek? Słuchać lekarzy i stosować się do zaleceń.

Mimo to wiem że ślepe wierzenie w lekarzy też często potrafi być złudne.

 

No i chyba osiągnęliśmy konsensus ;)

 

Ja się zgadzam, że należy po pierwsze się leczyć po drugie słuchać lekarzy.

Ale w momencie kiedy lekarz albo przyjmuje bezkrytycznie dyrektywy pacjenta, który jak się zdarza "wie najlepiej" i staje się samozwańczym specjalistą, auto-diagnostą, specem od leków i dawkowania, lub z drugiej strony kompletnie nie słucha pacjenta - zaczynają się schody.

Niezła sztuką jest znalezienie odpowiednio specjalisty, sama "przerobiłam" ich w życiu sporo i o ile niektórym powierzyłabym swoje zdrowie bez wahania jeszcze raz, to innym nie zapłaciłabym (a nawet nie pożyczyła) ani grosza.

 

Każde z nas w tym temacie ma choć odrobinę racji, bo każde na poparcie swoich słów ma własną historię i własne przeżycia. To co u mnie się nie zdarza, może zdarzać się u Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będzielepiej jeśli coś tam jeszcze piszesz w moim kierunku to daruj sobie bo cię ignoruję.Nie nadajesz się do merytorycznej dyskusji i tyle.Nie wspominając o reszcie twojej aktywności forumowej.Dla mnie jesteś wyjątkową kretynką i słupem więc narka.

 

Dzięki za opinię o sobie, post już zgłoszony. Jeśli moderatorzy nie wlepią Ci ostrzeżenia za Twoje wyskoki, to naprawdę sobie pójdę z tego forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chorym na depresję z pobudzeniem odradzam wszystkiego co ma jakikolwiek związek ze stymulacją transmisji noradrenergicznej.

Dla mnie gorszego syfu jak noradrenalina mózg nie jest w stanie wytworzyć .

U mnie im wyższy jej poziom tym głębsza depresja.

Dopamina i serotonina to inny świat.

Nie wiem co za matoł wymyślił że niski poziom noradrenaliny może być odpowiedzialny za powstawanie zaburzeń depresyjnych.

Uważam że jest dokładnie odwrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chorym na depresję z pobudzeniem odradzam wszystkiego co ma jakikolwiek związek ze stymulacją transmisji noradrenergicznej.

racja ,

---jednak są depresje bez pobudzenia , kiedy " denat " ma tylko siłę by leżeć na kanapie ( juz prawie jak w trumnie ) i rozmyslać nad skończeniem tej farsy zwanej życiem . Wtedy Noradrenalina jak znalazł ,,, wiem bo miałem ,tak ,że dopiero dołożenie do SSRI anafranilu spowodowało przypływ sił i energii .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.08.2016 o 19:20, Gość napisał:

 

Chyba kpisz.

Na studia medyczne żeby się dostać, trzeba zdać dobrze maturę. Państwową. I wiem jakie wyniki z matury miały dzieciaki znajomych i jak zakuwali.

Wierz sobie dalej układ. Powodzenia w urojeniach, miłego wieczoru.

Chyba Ty kpisz, niemało matołów kończy studia medyczne. Widać to, gdy ma się dużo doświadczeń z lekarzami. Wierz sobie dalej, że lekarze to fachowcy, ale kiedyś się możesz "ostro" przekonać, że niemało lekarzy w ogóle nie powinno ukończyć studiów medycznych.

Urojeń żadnych nie mam, może Ty masz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam w jeszcze rodzinie lekarzy. Bardzo trudno jest skończyć medycynę, to duży wysiłek intelektualny. Przyczyn "złych" lekarzy trzeba szukać gdzie indziej. Zauważyłam, że zazwyczaj młodym lekarzom się jeszcze chce. Znam dobrze 2 lekarzy po sześćdziesiątce, ich wiedza jest po prostu przestarzała, mówi ich syn, też lekarz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.08.2016 o 21:54, bedzielepiej napisał:

 

To już nie mam prawa do własnych doświadczeń i nie mogę opisać co mnie spotkało? Że 11 lat chodziłam do conajmniej 10 psychiatrów, zjadłam z 20 różnych leków i nie mam prawa napisać prawdy, że mi nie pomogło? Gówno mnie obchodzi że pomogło to 99 procentom osób jak ja siedze i cierpię, chyba mam prawo szukać tego 1 % ludzi którym nie pomogli psychiatrzy i leki by wymienić się spostrzeżeniami? To że Tobie Monster wystarczająco pomagają profesorzy psychiatrii i terapia poznawczo behawioralna to świetnie, świetnie, że trafiłeś w leki. Ale jak to mówią syty głodnego nie zrozumie.

Szkoda, że gdy Ty to pisałaś nie byłam na tym etapie na jakim jestem teraz. Mnie spotkało dokładnie to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie tez spotkalo to samo.Na tym forum propaguje sie leki ,bo Ci co biorą czuja sie na nich dobrze.Nie radza sobie z emocjami poprostu,nie akceptuja rzeczywistosci ,nie radza sobie z problemami,ze stresem,wiec sięgają po leki.Najlepsze jest to że oni mysla ze psychiatra ich leczy,a leki przeciez tylko maskują objawy,zamulają łeb (chyba ze mowa o NET),wylaczaja emocje.Gosc ktoremu sie poda SSRI w ciezkiej sytuacji bedzie myslal ze to mu pomaga,do czasu az zobaczy ze jest chemicznie wykastrowany ,i emocjonalnie zobojetniony,lub az mozg nie wroci do homeostazy i narkotyk poza skutkami ubocznymi nic nie wniesie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Letmego26 napisał:

Mnie tez spotkalo to samo.Na tym forum propaguje sie leki ,bo Ci co biorą czuja sie na nich dobrze.Nie radza sobie z emocjami poprostu,nie akceptuja rzeczywistosci ,nie radza sobie z problemami,ze stresem,wiec sięgają po leki.Najlepsze jest to że oni mysla ze psychiatra ich leczy,a leki przeciez tylko maskują objawy,zamulają łeb (chyba ze mowa o NET),wylaczaja emocje.Gosc ktoremu sie poda SSRI w ciezkiej sytuacji bedzie myslal ze to mu pomaga,do czasu az zobaczy ze jest chemicznie wykastrowany ,i emocjonalnie zobojetniony,lub az mozg nie wroci do homeostazy i narkotyk poza skutkami ubocznymi nic nie wniesie.

Zgadzam się. Nie mam tak radykalnego podejścia żeby np. leki zlikwidować. Bałabym się też eksperymentować na schizofrenikach, choć i tu są jakieś doniesienia, że można z tego wyjść bez leków. Nie zgłębiałam tematu widziałam tylko jakieś badania na ten temat, aczkolwiek uważam, że powinno być więcej informacji na ten temat, a społeczeństwo powinno wymóc na psychiatrach przyłożenie się do pracy. Tak to trochę jest, że obecnie płaci im się za luźną rozmowę przy herbatce i machnięcie recepty, podczas gdy powinni bardziej zgłębiać temat. Być może za te ceny, które obowiązują powinni nam oferować kompleksowy zespół kilku opinii. 200 zł za pół godziny to jakiś żart, ale społeczeństwo do tego niestety dopuściło, a jeszcze jest nacisk ze strony firm farmakologicznych, żeby ssri na przykład mogli przepisywać lekarze rodzinni nie mający absolutnie żadnej wiedzy na ten temat, co dzieje się zresztą za granicą i już są tego konsekwencje, tzn. społeczeństwo odczuwa na sobie tego skutki, dlatego zagranicą powstaje dużo więcej artykułów o skutkach ubocznych leków. Co więcej zazwyczaj w artykułach tych spisane są relacje psychiatrów, którzy zmienili fronty i przyznali się do tego, że czasem przepisywanie leku polega na tym, że dostają gratisy od firm farmaceutycznych chcących wypromować dany lek, a nie na podstawie przemyślenia, który będzie najodpowiedniejszy względem przewagi skuteczności w pomocy pacjentowi nad objawami w stosunku do skutków ubocznych. To samo zresztą dzieje się także u internistów, lekarzy rodzinnych itp. miałam znajomego, który był handlowcem i dobrze wiedział jak to działa, ale trzeba przyznać, że psychotropy to szczególne leki. Uważam też, że ludzie powinni mieć prawo wyboru, tzn. jeżeli ktoś chce się leczyć lekami to powinien mieć taką możliwość, ale wciąż powinno się rozwijać temat i lekarze powinni mieć aktualne informacje na temat leków nie tylko od firm farmaceutycznych, które jak przyznał handlowiec np. w kwestii szczepionek ukrywają badania. Popularna firma np. wypuściła na rynek szczepionkę gdzie badania wskazywały na 10% śmiertelności, a oni podali, że 1%, podczas gdy szczepionka była użytkowana prowadzili szerokie badania, aby faktycznie usprawnić ją tak i zrobić wszystko, żeby ta śmiertelność zeszła do 1%, ktoś ich jednak wydał i musieli ją wycofać tracąc miliony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt Ci nie zbadal jaki masz poziom serotoniny,a ludzie biora SSRI  i mowia ze to im pomaga -wez sobie ecstazy(to tez Ci na 100% pomoze) .Najlepsze jest wypisywanie benzodiazepin.Wiadomo ze to ciezkie narkotyki,uzalezniaja jak heroina a sa wypisywanie non stop no coz ktos ma z tego zysk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, dodatkowo w 100% nie udowodniono, że to, że jest więcej serotoniny w mózgu  leczy depresję, to tylko domysł. Zrobiono badania z grupą placebo i wyniki były podobne. Druga kwestia to kolejne badania udowodniły, że jak ludzie z depresją doświadczają skutków ubocznych leków to czują, że lek na nich oddziałuje i przez tą wiarę następuje poprawa sama przez się. Czytałeś Naród na prochach, świetny artykuł, gdzie wypowiada się też wąska grupa psychiatrów z doktoratami, którzy postanowili wystąpić z grupy tych uprzywilejowanych przez firmy farmaceutyczne. Każdy neuroprzekaźnik ma ileś tam funkcji i może przyjdzie czas, że da radę je dokładnie zbadać, póki co są to tylko domysły, a skutki uboczne danych leków mogą zniszczyć komuś życie, żeby chociaż była jakaś poradnia dla osób, którym się to przydarzyło, albo więcej psychiatrów ośmieliło się wystąpić ze swoich szeregów i pomagać w takich przypadkach, a założę się, że zarobiliby dużo. Jednak dla nich to herezja i się zwyczajnie boją, mimo, że wielu z nich zdaje sobie sprawę co tak naprawdę wyprawiają, ale usprawiedliwiają się brakiem czasu itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.08.2018 o 18:17, Abigail_1Sm25 napisał:

Mam w jeszcze rodzinie lekarzy. Bardzo trudno jest skończyć medycynę, to duży wysiłek intelektualny. Przyczyn "złych" lekarzy trzeba szukać gdzie indziej. Zauważyłam, że zazwyczaj młodym lekarzom się jeszcze chce. Znam dobrze 2 lekarzy po sześćdziesiątce, ich wiedza jest po prostu przestarzała, mówi ich syn, też lekarz.

Może w Twoim regionie trudno, w moim widać po niektórych lekarzach, że "spali" na studiach, zamiast przyswajać wiedzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×