Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alkohol czy psychotropy?


Stracona100

Rekomendowane odpowiedzi

Czyli klasycznie....hmmm, probowalas niekonwencjonalnych metod typu kwestie duchowe (niekonieniecznie w wersji katolickiej badz hinduskiej etc.)? Jest sporo na ten temat.

 

Z depresja jest taka prawda, ze oznacza ona ni mniej ni wiecej tylko smutek (w sensie emocjonalnym). Smutek to brak czegos lub utrata czegos badz tez niemoznosc osiagniecia czegos, to brak sil, mityczny Syzyf, ktory toczy kamien a gdy znajdzie sie na szczycie, widzi ze wcale to nie koniec drogi i ze jego praca poszla na marne.

 

Tez na to cierpie, choc u mnie raczej DDA nie ma, jesli juz (uzywajac terminologii klasycznej) to DDR. Ale malo kto jest idealny.

 

Ja sobie dedukuje tak: pytam sie, czego mi brakuje i ciagne ten temat az do boulu, az do samego konca. Tam znajduje sie odpowiedz (w to wierze).

 

Alku polecam nie naduzywac, dragow tym bardziej (przerabialem oba). Leki ostroznie, nie zaszkodzi poradzic sie psychiatry ale dawkowac i to jak najmniej. Dobrze jest miec sluchacza, miec komus sie wygadac, przyjaciela. Szukac wew wnetrzu bez wzgledu na to co mowia inni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co bylo powodem/zrodlem stanow depresyjnych? Moga byc domysly, nasza podswiadomosc najczesciej ma odpowiedz, najczesciej jest to brak czegos lub predyspozycje (czasami jedno i drugie naraz).
Moja depresja prawdopodobnie ma źródło w bardzo trudnym dzieciństwie (DDA) i ma podłoże endogenne. Predyspozycje wynikają z przeżytych we wczesnym dzieciństwie stresogennych sytuacji, później "wyzwalaczem" były stresy życiowe, teraz nie ma już stresogennych wyzwalaczy a deprecha (niezależna od czynników zewnętrznych) jest nadal :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coz powtornie wkleilo te sama odpowiedz :).

 

Ale ... fajny masz fragment podpisu: ,,Im mniej człowiek wie, tym łat­wiej mu żyć. Wie­dza da­je mu wol­ność, ale unieszczęśliwia."

 

To jest wlasnie to: im bardziej jestesmy swiadomi tym mniej szczesliwi.

 

Dlaczego? Bo tym bardziej widzimy, ze nasze poczucie szczescia budowane bylo na utopii badz oklamywaniu samego siebie lub innych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli klasycznie....hmmm, probowalas niekonwencjonalnych metod typu kwestie duchowe (niekonieniecznie w wersji katolickiej badz hinduskiej etc.)? Jest sporo na ten temat.

Cóż, to nie dla mnie - no może medytacja, afirmacja życia... to jest mi bliższe i znane.

 

Z depresja jest taka prawda, ze oznacza ona ni mniej ni wiecej tylko smutek (w sensie emocjonalnym). Smutek to brak czegos lub utrata czegos badz tez niemoznosc osiagniecia czegos, to brak sil, mityczny Syzyf, ktory toczy kamien a gdy znajdzie sie na szczycie, widzi ze wcale to nie koniec drogi i ze jego praca poszla na marne.

Tak, to prawda. U mnie problem polega na tym, że "utrata" jest nieodwracalna :(

 

Ja sobie dedukuje tak: pytam sie, czego mi brakuje i ciagne ten temat az do boulu, az do samego konca. Tam znajduje sie odpowiedz (w to wierze).

Ja odpowiedź znam - mimo to świadomość ta nie pomaga. Chyba zbyt późno znalazłam się w "tym" miejscu. W mojej głowie jest jakby już "pozamiatane" :cry:

 

Alku polecam nie naduzywac, dragow tym bardziej (przerabialem oba). Leki ostroznie, nie zaszkodzi poradzic sie psychiatry ale dawkowac i to jak najmniej.

Tak, psychiatra jest (nawet dwóch). Leki też są, ale mam do nich wielką niechęć, więc dawkuję ostrożnie.

 

Dobrze jest miec sluchacza, miec komus sie wygadac, przyjaciela. Szukac wew wnetrzu bez wzgledu na to co mowia inni.

Wnętrze mam rozpoznane a wygadać się w realu nie mam komu - albo nie rozumieją problemu, albo (ci bardziej rozgarnięci) są przerażeni tym, co mówię. Nie ma sensu ich katować, lepiej wejść na to forum :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co utracilas, ze jest to az tak nieodwracalne? Przepraszam, wiem ze to jest bolesne ale ... ale tam sie kryje .. no wiesz co ;).

 

Swiadomosc nigdy nie dorowna podswiadomosci. Jednak nigdy nie jest za pozno dla ,,nas". To najwiesza iluzja naszego umyslu przyzwyczajonego do tego, co czym sie otaczamy na codzien i co myslimy o sobie i swiecie. Chodzi mi o to, ze tak naprawde w kazdej chwili mozemy wszystko, to obawy i leki nami steruja i nas ograniczaja, nic wiecej. Albo uwarunkowania spoleczne (tak zwane). Na jedno wychodzi.

 

Ludzie, ktorych wnetrze jest jak pusta przestren sa miliony ale czy chcesz z takimi sie zadawac? :) Chyba nie ... a boja sie samego siebie, bo uwidaczniasz im problemy, ktore sami w sobie nosza. Wiec nie jestes sama tak naprawde :P.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coz powtornie wkleilo te sama odpowiedz :).

 

Ale ... fajny masz fragment podpisu: ,,Im mniej człowiek wie, tym łat­wiej mu żyć. Wie­dza da­je mu wol­ność, ale unieszczęśliwia."

 

To jest wlasnie to: im bardziej jestesmy swiadomi tym mniej szczesliwi.

 

Dlaczego? Bo tym bardziej widzimy, ze nasze poczucie szczescia budowane bylo na utopii badz oklamywaniu samego siebie lub innych?

 

Coś się tu mocno "pokićkało" z tymi postami - ale to nie ja :?

 

A wracając do tematu:

właśnie tak to czuję, że "im bardziej jestesmy swiadomi tym mniej szczęśliwi" i czuję się tym faktem niezmiernie rozczarowana. Boli mnie świadomość, że trzeba być "ślepym głupkiem" by być naprawdę szczęśliwym :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co utracilas, ze jest to az tak nieodwracalne? Przepraszam, wiem ze to jest bolesne ale ... ale tam sie kryje .. no wiesz co ;).

szczęśliwe dzieciństwo;

poczucie wolności, samostanowienia i samowystarczalności w związku; a przez to

możliwość realizowania własnych marzeń;

młodość;

zdrowie.

 

Swiadomosc nigdy nie dorowna podswiadomosci. Jednak nigdy nie jest za pozno dla ,,nas". To najwiesza iluzja naszego umyslu przyzwyczajonego do tego, co czym sie otaczamy na codzien i co myslimy o sobie i swiecie. Chodzi mi o to, ze tak naprawde w kazdej chwili mozemy wszystko, to obawy i leki nami steruja i nas ograniczaja, nic wiecej. Albo uwarunkowania spoleczne (tak zwane). Na jedno wychodzi.

Okazuje się, że nawet wyzwolenie się z tych "obaw, leków i uwarunkowań" mnie nie uleczyło. Mam wrażenie, że moja wewnętrzna radość i chęć do życia została zamordowana nieodwracalnie i nic jej już nie wskrzesi.

 

Ludzie, ktorych wnetrze jest jak pusta przestren sa miliony ale czy chcesz z takimi sie zadawac? :)

Zadawać nie, ale zazdroszczę im tego bezrefleksyjnego życia w nieświadomości :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje ci sie, ze nie odczuwasz tych pozytywnych emocji przez wzgledu na to, co Cie spotkalo czy uleglo to wypaleniu samoistnie?

Nie do końca rozumiem pytanie, ale...

Nie uważam, że się wypaliłam samoistnie - nie bardzo wiem jak mogłoby się to stać? Przez nadmiar pozytywnych emocji w życiu? ;)

Nie, myślę, że to po prostu choroba, zaburzenia chemii w mózgu spowodowane nieprawidłową stymulacją mózgu w okresie jego rozwoju (DDA), które szczególnie uaktywniły się w trudnym (dawno minionym) okresie życia dorosłego.

Teraz pomimo łatwiejszego życia, prawidłowa emocjonalność nie wraca, a nawet nasila się myślenie negatywne.

Mówiąc prościej - mam wiele i nie mogę się tym cieszyć - to tak jakbym stała po kolana w wodzie i umierała z pragnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A pytasz sie siebie o glebszy sens zycia?

 

Bo to jest troche tak, ze od dziecka jestesmy mocno programowani na osiaganie okreslonych celow, tych spolecznych przede wszystkim. Jednak kiedy zaczynamy sie zastanawiac nad ich sensem badz je z jakis pobudek negujemy, powstaje wylom i wtedy naturalna rzecza jest samodzielne poszukiwanie miejsca w zyciu. Niektorzy daza ku autodestrukcji, inni znajduja inne spolecznosci wsrod ktorych czuja sie lepiej, a jeszcze inni pytaja o sens zycia.

 

Ja rowniez czuje sie podobnie ale nie dostrzegam u siebie czegos az tak patologicznego, aby zwalac to na chemie mozgu. Zawsze bylem typem poszukiwacza i to w dodatku mocno chodzacego swoimi sciezkami i nurtuje mnie pytanie o glebszy sens istnienia. Dojrzalem do tego, ze takie typowe przyjemnosci czy cele spoleczne sa dla mnie zbyt ograniczajace, moze dlatego, ze skupione zbytnio na swoim Ego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Zawsze bylem typem poszukiwacza i to w dodatku mocno chodzacego swoimi sciezkami i nurtuje mnie pytanie o glebszy sens istnienia.

Sęk w tym, że ja także, ale to już czas przeszły. Coś się we mnie "popsuło" i niczego już nie chcę/nie mogę szukać. I bynajmniej nie wynika to z faktu, że myślę, iż wszystko już znalazłam. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×