Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dlaczego zdradzacie?


Rekomendowane odpowiedzi

Jak to nie? Można być zakochanym, a potem przestać czuć te motylki w brzuchu.

Dla mnie miłość to przede wszystkim bliska więź, zrozumienie, chęć bycia razem, troska o drugą osobę i do tego uczucia. Same uczucia nie wystarczą kiedy przyjdzie kryzys.

 

To emocje wygasają, nie uczucia.

Jeżeli uczucia wygasną, to "the end".

Kiedyś słyszałam jakieś mądre stwierdzenie (może trochę przeinaczę, ale ważne, żeby oddać sens) - jeśli masz wątpliwość, czy kogoś kochasz, to przestałeś kochać tę osobę już dawno temu.

Można mieć gorszy dzień, mogę być na męża wściekła, ale nie miałam nigdy wątpliwości, że go kocham.

 

Dla mnie związek zakłada też lojalność. Nie mogę słuchać tego, jak wiele kobiet po prostu "jeździ" po swoich mężach w babskim towarzystwie jak po "łysej kobyle".

Przy czym (też moje obserwacje) - panowie tego nie robią. Nie krytykują swoich żon w męskim gronie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To emocje wygasają, nie uczucia.

Zakochanie to w ogóle pewien stan. A jednak może się skończyć.

 

Kiedyś słyszałam jakieś mądre stwierdzenie (może trochę przeinaczę, ale ważne, żeby oddać sens) - jeśli masz wątpliwość, czy kogoś kochasz, to przestałeś kochać tę osobę już dawno temu.

Albo masz natrętne myśli dotyczące związku :D

 

Dla mnie związek zakłada też lojalność.

Dla mnie też.

 

Przy czym (też moje obserwacje) - panowie tego nie robią. Nie krytykują swoich żon w męskim gronie.

Może nie w Twojej obecności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To emocje wygasają, nie uczucia.

Zakochanie to w ogóle pewien stan. A jednak może się skończyć.

 

Kiedyś słyszałam jakieś mądre stwierdzenie (może trochę przeinaczę, ale ważne, żeby oddać sens) - jeśli masz wątpliwość, czy kogoś kochasz, to przestałeś kochać tę osobę już dawno temu.

Albo masz natrętne myśli dotyczące związku :D

 

Dla mnie związek zakłada też lojalność.

Dla mnie też.

 

Przy czym (też moje obserwacje) - panowie tego nie robią. Nie krytykują swoich żon w męskim gronie.

Może nie w Twojej obecności.

 

Nie mam natrętnych myśli dotyczących związku ;) Jestem po prostu mocno do męża przywiązana.

 

Zależy jak rozumiemy krytykę. Mój mąż się czasem pośmieje, że jak raz zrobiłam ciastka na święta sama (takie niby proste, kruche) i - mimo że nie posiada "doświadczenia kauzalnego" w gryzieniu kamieni - to uważa jednak, że kamienie nie są tak twarde, jak te ciastka :D

Pogada o tym też przy ludziach, pomarudzi że nie umiem nic sama zrobić przy samochodzie (nawet koła zmienić i prosto zaparkować :D ), ale nie mówi nigdy o poważniejszych rzeczach. Jeśli chodzi o błahostki, to proszę bardzo - niech się wszyscy obgadują. Ale poważniejsze rzeczy powinny zostawać między dwójką ludzi.

 

Nigdy nie słyszałam w wykonaniu faceta marudzenia w stylu: "o Jezu, nie mogę z nią wytrzymać". U kobiet często. I nie rozumiem tego marudzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak moja babcia mowi, kiedys jak sie cos psulo to sie naprawialo a teraz zastepuje sie nowym i tak we wszystkim :)

 

Zgadza się.

Ostatnio znajoma powiedziała mi, że teraz większość kobiet po 40tce to po rozwodzie, bo dogadać się nie mogą.

Trochę to rozumiem, bo czasy "poszły do przodu"

ale co z 30, a już w ogóle 20latkacmi? Może jednak będą bardziej stabilni

 

ja znam mase samotnych po 40 bo mimo ze ogolnie zdrowe to wiecznie nos na kwinte, sie nie dziwie facetom ze ich nie chca. A ładne, zgrabne, kasiaste i klops, charakter taki ze tylko zwiewac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam natrętnych myśli dotyczących związku ;) Jestem po prostu mocno do męża przywiązana.

To był komentarz odnośnie tego powiedzonka, nie Twojego stosunku do męża.

 

Dla mnie zakochanie to wlasnie motylki w brzuchu pierwszy etap pozniej przeradza sie to uczucie w milosc lub nie.

No właśnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Michellea, uczucia nie wygasają.

Owszem - wygasają.

 

Tak, ale jak wygasną, to już nie ma czego zbierać.

Koniec tego pierwszego etapu - zakochania, nie jest końcem uczuć, a ich ewolucją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie zakochanie to wlasnie motylki w brzuchu pierwszy etap pozniej przeradza sie to uczucie w milosc lub nie.

 

WTF z tymi motylkami. Ja nigdy nie doświadczyłam tego mistycznego uczucia, jedynie lekkie podenerwowanie i chęć spędzania czasu z osobą, która mi się podoba ale żeby coś w brzuchu? Serio wam tam coś fikołki robi? :D

 

 

Co do zdrad - jakby mnie facet pytał czy go zdradzam, to rozwiodłabym się szybciej niż pies by zdążył machnąć ogonem.

Jak ludzie dziwnie się dobierają, że po jakimś czasie mają ochotę skoczyć na inny kwiatek. Jak można związać się/tkwić w związku z kimś kogo trzeba pilnować, łapać na dziecko czy inne ceregiele. Mnie by życia było szkoda na takie hece.

 

Przecież dobór/wybór partnera jest świadomy i działa to zarówno z jednej jak i drugiej strony.

 

Mnie czasem podobają się inni mężczyźni - i pod względem wyglądu i charakteru, a nie mam ochoty zdradzać (a w manii stopień pożądliwości wzrasta, że hoho :D).

 

A jeszcze bardziej dziwi mnie zjawisko, w którym np. kobiety zdradzane są seryjne i z tego powodu rozpadają się jej kolejne związki. I mimo wszystko taka biedna sarenka dalej pcha się w związek z takim samym typem faceta. A ludzie niestety przejawiają tendencję do niektórych zachowań i nie wierzę w teksty typu "trafiam na zdradzających/trafiam na psycholi/trafiam na maminsynków" - nikt na nikogo nie trafia, tylko wybiera. Sam i świadomie.

A potem zdrady, rozwody i płacz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko wybiera. Sam i świadomie.

 

nie do końca tak to jest z tym wyborami, dużą rolę odgrywa podświadomość.

 

A możesz przybliżyć jak to wg Ciebie działa?

 

Ja wchodząc w związek miała to zawsze dokładnie przemyślane. Podświadomość to dla mnie tyle - jeśli czułam, że choć najmniejsza rzecz może być nie tak, żegnałam takiego pana po kilku spotkaniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anka szklanka,

 

w podświadomości zakodowane są pewne wzorce, które ciągną kobiete do określonego typu faceta, tacy po prostu się jej podobają.

nie każdy podchodzi analitycznie na zasadzie sporządzania listy plusów i minusów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anka szklanka,

 

w podświadomości zakodowane są pewne wzorce, które ciągną kobiete do określonego typu faceta, tacy po prostu się jej podobają.

nie każdy podchodzi analitycznie na zasadzie sporządzania listy plusów i minusów.

 

 

Ale mnie nie chodzi o sporządzanie list.

Mnie właśnie chodzi o to, że o ile kobieta wejdzie w związek z fatalnym gościem (niech już nawet będzie, że podświadomość ją ku temu kieruje) i kończy się to źle, to powinna kierować się rozumkiem, by błędu nie powtarzać. A często baby brną po "n" razy w taki sam schemat.

I to już nie jest kierowanie podświadomości a raczej zaburzona zdolność uczenia się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A często baby brną po "n" razy w taki sam schemat.

I to już nie jest kierowanie podświadomości a raczej zaburzona zdolność uczenia się.

 

 

moment, uciekło to wcześniej mojej uwadze, że powyższe zdania sensu nie mają, skoro steruje nimi dany schemat po ran nty, to jak najbardziej jest to kierowane podświadomością, która nie jest po prostu skorygowana ze względu na zaburzoną zdolność uczenia się.

jedno drugie potwierdza, a nie wyklucza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A często baby brną po "n" razy w taki sam schemat.

I to już nie jest kierowanie podświadomości a raczej zaburzona zdolność uczenia się.

moment, uciekło to wcześniej mojej uwadze, że powyższe zdania sensu nie mają, skoro steruje nimi dany schemat po ran nty, to jak najbardziej jest to kierowane podświadomością, która nie jest po prostu skorygowana ze względu na zaburzoną zdolność uczenia się.

jedno drugie potwierdza, a nie wyklucza.

 

Aha. Ja to zawsze nazywałam po prostu głupotą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głupota to uproszczenie.

 

Czasem jest to niezdolność przerwania błędnego koła zinternalizowanych schematów pomimo ich (częściowego) uświadomienia. Wówczas to raczej słabość, niż głupota. Dla obserwatora z zewnątrz wygląda to jak niezdolność do refleksji.

 

W innych przypadkach zredukowane zdolności poznawcze lub/i niedostateczna wiedza o mechanizmach psychiki nie pozwalają na uświadomienie ww. schematów. Mechanizmy obronne obciążają odpowiedzialnością świat zewnętrzny i dorabiają najrozmaitsze teorie uzasadniające.

 

Znałem osobę o b. wysokich zdolnościach logicznego myślenia w sprawach zawodowych, która jednocześnie żyła w niemal alternatywnej rzeczywistości relacji międzyludzkich, zupełnie nie zdając sobie sprawy z fatalnych schematów jakimi ja wytresowano - do takiego stopnie, że potrafiła zaprzeczać faktom (wyoarcie).

 

Czy to jest głupota?

W istocie trudno powiedzieć, ale w uproszczeniu można to tak nazwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×