Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja nieszczęśliwa historia...


piecu

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Na początku chciałbym powiedzieć, że... nie daję już sobie rady...

 

Nazywam się Michał, pochodzę z Częstochowy. Jestem studentem Informatyki, mam 23 lata.

 

Moja historia choroby rozpoczyna się około roku temu. Wiem, że za to co napiszę mogę być w Waszych oczach nikim - zerem, nic niewartym człowiekiem, gnojem, psycholem...

Data 14.12.2011 to najszczęśliwszy dzień mojego życia, dzień dla mnie bardzo szczególny - spotkałem miłość swojego życia Izabelę. Iza to aktualnie 18-letnia kobieta, która całkowicie zawładnęła moim światem.

W związku jak to każdym były dobre i złe chwile.... Około roku temu rozpoczął się u mnie ogromny problem - potrafiłem być agresywny w stosunku do własnej dziewczyny... Z perspektywy czasu nie mam zielonego pojęcia z jakiego powodu pierwszy raz poszarpałem swoją kobietę... Ogromna kłótnia, brak kompromisu, "pojazdy" psychiczne po mnie uwalniające mój gniew, niemoc, brak dystansu do siebie... Tak w skrócie mógłbym opisać jakie czynniki wpłynęły na mnie powodując "napad" agresji w stosunku do dziewczyny. Nigdy w życiu nie byłem agresywny, znajomi twierdzą wręcz, że jestem najspokojniejszą osobą jaką znają. Nigdy też nie uderzyłem nikogo pierwszy, a frustrację i niepowodzenia zamykałem w sobie.

Sytuacja z napadami agresji powtarzała się około 6 razy, ostatnim razem 17 kwietnia na imprezie ze znajomymi w byłym domu moich pradziadków. Już wcześniej(luty) zdecydowałem się po rozmowie z dziewczyną na leczenie psychologiczne(gdyż na termin do psychiatry czekam do 18 maja - kolejki...).

Owego feralnego dnia wszyscy przeholowaliśmy z alkoholem i niestety gdy byliśmy sam na sam z dziewczyną odezwał się ten pie... "napad".... Najgorsze co może być, utrata panowania nad sobą, utrata kontroli nad sytuacją, szarpanie, ściskanie i rzucanie po łóżku swojej dziewczyny... Nie potrafię sobie z tym poradzić. "Napad" wygląda w ten sposób, że rzucam niekontrolowanymi słowami oraz robię coś co przez myśl nawet by mi nie przeszło w stosunku do kogokolwiek, a zwłaszcza do kobiety... Najdziwniejsze jest to, że po napadzie od razu dostaję ataku histerii, płaczu, przepraszania i błagania o wybaczenie za swoje zachowanie. To tak jakby ktoś na kilka sekund - do kilku minut wyłączył mi wtyczkę z kontaktu(nie kontroluję się), a następnie nagle ją włączył. W takich chwilach kompletnie nie wiem co robię, zupełnie się nie kontroluję, wręcz wyłączam się... Uwierzcie mi na prawdę nie chcę tego robić... Przez myśl nawet nie przechodzi mi podniesienie ręki na kobietę.... zwłaszcza kobietę, którą kocham tak, że oddałbym za nią życie.

Uzależniłem się od niej, każdą wolną chwilę spędzałem z nią, odtrąciłem przyjaciół, znajomych... Liczyła się dla mnie tylko ONA i nic kompletnie więcej.

 

Po kilku dniach przerwy po tym zdarzeniu... Wydawało mi się, że jest lepiej... Pojechałem do niej z kwiatami, odręcznie napisanym listem z moją "spowiedzią", z prośbą o wybaczenie. Wydawało się, że wszystko mniej/więcej jest w porządku...

Dopóki nie porozmawiała o tym ze swoją przyjaciółką... Nagle sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie, Jej zachowanie i podejście do mnie zmieniło się o 180 stopni... Obiecałem jej, że leczenie przyniesie w końcu skutek i nie będę już tak się zachowywał... Niestety kolejna kłótnia, moja histeria, płacz i tym razem uderzenie w ścianę mojego pokoju powodujące wgniecenie oraz lekkie pęknięcie kości łódeczkowatej w nadgarstku... Po tym wszystkim uświadomiłem sobie, że tak dłużej być nie może. Postanowiłem prywatnie pójść do psychiatry i spróbować leczenia. Dostałem leki SSRI(Citabax), który,... jeszcze pogorszył sprawę(o tym za chwile), oraz możliwość leczenia w zakładzie psychiatrycznym.

 

Gdy powiedziałem o tym dziewczynie, zaprosiła mnie na rozmowę do siebie. Zrobiła kawę, poczęstowała ciastem... Myślałem, że będzie już tylko lepiej... Powiedziała mi, że to koniec związku dopóki się nie wyleczę..., Nie potrafiłem znieść myśli, że będę żył bez osoby, która była ZAWSZE, która zajmowała mi cały czas, którą kocham najmocniej na świecie... Wypadłem z jej domu z płaczem, usiadłem na przystanku 2 kilometry dalej, płacząc i zastanawiając się DLACZEGO...

Już wcześniej miałem myśli "S"... Jednak to wszystko przechyliło szalę. Woda się rozlała, postanowiłem, że najlepiej będzie skończyć ze sobą...

Jak postanowiłem tak chciałem zrobić. Znalazłem swoją dziewczynę wraz z koleżanką na betonowych schodach niedaleko torów pociągowych. Wypaliłem ostatniego papierosa i usiadłem na torach. Mimo usilnych błagań i płaczu dziewczyny nie potrafiłem z nich zejść... Groziła że zaraz zadzwoni na policję... Jak groziła tak zrobiła(prawdopodobnie dla mojego dobra...). W końcu zszedłem z torów i zacząłem uciekać jak najdalej(przez bagna, pola, las). Byłem w kropce... Musiałem wyjść w końcu na ulicę... Zadzwoniłem do dziewczyny z prośbą aby tylko ona przyszła i ze mną porozmawiała. Niestety po drodze do niej zgarnęła mnie policja -> przekazała w ręce pogotowia -> na oddział psychiatryczny i wypuścili mnie do domu... Po powrocie do domu, nie potrafiłem się opanować, nie mogłem siedzieć, stać, leżeć, wszystko mnie bolało, miałem ucisk w klatce piersiowej, gorączkę, bardzo silny lęk i przeczucie, że... zniszczyłem już wszystko...

Następnego dnia sam postanowiłem zgłosić się do szpitala psychiatrycznego(ze skierowaniem), jednak nie chcieli mnie przyjąć(brak miejsc, wskazań do pobytu w szpitalu wg. lekarza psychiatry z izby przyjęć)...

Od tego czasu nie utrzymuję z dziewczyną żadnego kontaktu(jutro będzie równy tydzień...), z tego co mówił mi przyjaciel, który z nią rozmawiał - nienawidzi mnie, nie kocha i nie chce mnie znać...

Jestem tak załamany, że nie potrafię sobie poradzić sam ze sobą... Nie wiem co mam teraz zrobić... Jak... Jak naprawić kontakt z dziewczyną... Zacząłem leczenie innymi lekam(coaxil, depakine chrono, hydroksyzyna), jednak jak na razie nie widzę żadnej poprawy w moim samopoczuciu i funkcjonowaniu,.. Jest masakryczne... Nie potrafię skupić się na niczym, a lęk jest tak silny, że boli mnie od niego całe ciało. Ucisk w klatce piersiowej nie pozwala mi wręcz oddychać, a myśli są tak zmieszane i tak ukierunkowane na swoją... dziewczynę, że nie potrafię myśleć o niczym innym... Do tego wyjechała na majówkę z przyjaciółką i jej kolegami... Postradałem już całkowicie przez to zmysły...

 

Błagam Was, potrzebuję pomocy... Nie dam sobie sam z tym rady... Na prawdę pomóżcie... ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo rozumiem...

Oczekujesz od dziewczyny, która podobno kochasz, że będzie się narażać na niebezpieczeństwo utraty zdrowia, czy życia? - bo do tego sprowadza się kontynuacja waszego związku.

Jakoś nie widzę w Twojej postawie miłości do dziewczyny.

Widzę natomiast egoistyczną chęć utrzymania stanu, bez względu na okoliczności i ryzyko dla niej.

To nie jest miłość, bo nie ma na względzie JEJ dobra.

Gdybyś rzeczywiście kochał, sam byś się odsunął do czasu uzyskania skutku leczenia - lub na zawsze, jesli skutków nie uzyskasz.

 

Nie wspominając już o piciu alkocholu ze świadomością ryzyka.

Jakoś przez to powątpiewam w opisane "wyciągnięcie wtyczki".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może gdybyś, jak to napisałeś, nie chował frustracji w sobie, to nie wyładowywałbyś ich na swojej dziewczynie.

 

To dobrze, że jak na razie zawiesiliście związek, boję się myśleć jakby to mogło się skończyć później... Lub o zgrozo co by było jakbyście mieszkali razem.

 

Dobrze też, że widzisz problem, jeśli będziesz to ciągle rozumiał, to z pomocą specjalisty na pewno uda Ci się zrobić postępy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Błagam Was, potrzebuję pomocy... Nie dam sobie sam z tym rady... Na prawdę pomóżcie... ;(

 

Wydaje mi się że kręcisz z tym psychiatrykiem. To nie jest jedyny taki szpital na całą Polskę, jakbyś chciał to byś poszedł gdzieś indziej. Czas oczekiwania nie jest długi chyba że to jakiś szczególny oddział. Piszesz bardzo emocjonalnie, więc okaż też te emocje w kontakcie z lekarzem przyjmującym na oddział, niech wie że to nie przelewki.

 

Od tego czasu nie utrzymuję z dziewczyną żadnego kontaktu(jutro będzie równy tydzień...), z tego co mówił mi przyjaciel, który z nią rozmawiał - nienawidzi mnie, nie kocha i nie chce mnie znać...

 

Jasne, na pewno tak się odkochała od razu. Na pewno bardzo cierpi, ale co miała zrobić, jak sie bała swojego niezrównoważonego chłopaka. Dobrze że ma jakiś instynkt samozachowawczy i się od Ciebie odsunęła.

 

Wszystko pięknie, ładnie piszesz o swojej chęci zmiany, ale co tak naprawdę robisz poza żaleniem się. Nie słowa, lecz czyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doczytałam temat

 

Mam wrażenie, że Twoje zachowanie raczej polegało na zagrożeniu samobójstwem niż faktyczna chęć jego popełnienia. Niestety był to bardzo głupi pomysł, żeby zmusić swoją dziewczynę do powrotu.

Na szczęście Twoja wybranka pomimo młodego wieku nie jest za bardzo "miękka" i dobrze postępuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak na razie widzę, że połowa z Was jeszcze bardziej mnie dołuje i niszczy psychicznie

 

a co? mamy cie glaskac po główce? jesteś agresywny w stosunku do kogoś, kogo ponoć kochasz. Weź się siebie i zostaw ją w spokoju, bo zmarnujesz jej życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak na razie widzę, że połowa z Was jeszcze bardziej mnie dołuje i niszczy psychicznie

 

a co? mamy cie glaskac po główce? jesteś agresywny w stosunku do kogoś, kogo ponoć kochasz. Weź się siebie i zostaw ją w spokoju, bo zmarnujesz jej życie.

 

A myślisz do cholery, że CHCĘ TAKI BYĆ !? Myślisz, że chcę sprawiać ból i cierpienie osobie bez której nie widzę niczego!? Ciekawe co Ty przeżyłeś/aś i jak Ty się czujesz ;) Przeżyj to co ja to zrozumiesz jakim gów*** się człowiek czuje po czymś takim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak na razie widzę, że połowa z Was jeszcze bardziej mnie dołuje i niszczy psychicznie

 

a co? mamy cie glaskac po główce? jesteś agresywny w stosunku do kogoś, kogo ponoć kochasz. Weź się siebie i zostaw ją w spokoju, bo zmarnujesz jej życie.

 

A myślisz do cholery, że CHCĘ TAKI BYĆ !? Myślisz, że chcę sprawiać ból i cierpienie osobie bez której nie widzę niczego!? Ciekawe co Ty przeżyłeś/aś i jak Ty się czujesz ;) Przeżyj to co ja to zrozumiesz jakim gów*** się człowiek czuje po czymś takim.

 

To jest temat dotyczący Twoich problemów, a nie marti27 czy kogokolwiek innego z nas, więc trzymaj się tego, ok? Nie odwracaj kota ogonem.

 

A w ogóle zwróć uwagę piecu, że masz tendencje do obwiniania innych o swoje złe nastroje. Właśnie tu ludzie starają się Ci pomóc, a Ty oskarżasz ich o złe intencje, bo ta pomoc nie jest taka jaką byś Ty chciał.

 

Szpital byłby dla Ciebie najlepszym rozwiązaniem wg mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki @bedzielepiej za odpowiedz.

Ja wiem ze najlepszy dla mnie bylby szpital psychiatryczny, jednak tak jak pisalem w Czestochowie nie chcieli mnie przyjac mimo dwoch prob.

Czemu chcialem w Cze-wie?

Poniewaz na III roku studiow nie moge sobie pozwolic na opuszczanie zaliczen i egzaminow(zwlaszcza, ze mam stypendium za wyniki w nauce).

Gdybym byl w Czestochowie w szpitalu moglbym sie starac o przepustke na kilka godzin co pozwoliloby mi na napisanie kolokwium i powrot. Dlatego nie moge pozwolic sobie na razie na leczenie w innym osrodku poza granicami Czestochowy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz problem z alkoholem, agresja i uzaleznieniem od dziewczyny. Na pewno potrzebna terapia i leki uspokajajace. Nie potrafisz przyjac innego zdania, wybuchasz agresja. Z dziewczyna nalezy uciac kontakt, sie nie spotykac, wziac sie powaznie za swoje leczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego jeszcze nie było. Damski bokser szuka wsparcia i zrozumienia na forum psychologicznym.
to to jeszcze mozna zrozumiec, ale ze ta panna sie dała tak traktowac... :nono:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego jeszcze nie było. Damski bokser szuka wsparcia i zrozumienia na forum psychologicznym.

 

Myślę, że zaczyna to wszystko przybierać zbyt duże wymiary i co wiąże się z najazdem na autora tematu, w ten sposób jego zamiary mogą przybrać jedynie odwrotne skutki.

 

Inni damscy bokserzy nie zakładają takich tematów, bo nie rozumieją powagi sytuacji, uważają, że postępują słusznie i nie widzą żadnego problemu, z autorem jest przecież inaczej, rozumie, że źle postępuje i chciałby to zmienić. Dlaczego więc nie można by było spróbować go ukierunkować na właściwą drogę, skoro sam o to prosi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego jeszcze nie było. Damski bokser szuka wsparcia i zrozumienia na forum psychologicznym.
to to jeszcze mozna zrozumiec, ale ze ta panna sie dała tak traktowac... :nono:

 

"panna" nie pozwoliła siebie tak traktować, po całej akcji postanowiła zakończyć związek, zadzwoniła też po policję w kryzysowej sytuacji.

Dziewczyna ma tylko 18 lat i wykazała się większą odwagą i rozsądkiem niż wiele kobiet w średnim wieku czy też tzw "dojrzałych" (teraz te słowo w idealny sposób pokazuje jak bardzo jest generalizujące)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Dziewczyna ma tylko 18 lat i wykazała się większą odwagą i rozsądkiem niż wiele kobiet w średnim wieku czy też tzw "dojrzałych" (teraz te słowo w idealny sposób pokazuje jak bardzo jest generalizujące)
Zapewne chodzi o MILF. :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drodzy forumowicze, jest lepiej! Leki(Coaxil, Depakine Chrono, Hydroksyzyna) działają, codzienna psychoterapia również. Ruszyłem du.. do działania, staram się i codziennie pracuję nad sobą.

Jest o tyle dobrze, że... moja była dziewczyna dzisiaj spotkała się ze mną, rozmawialiśmy jak starzy dobrzy znajomi, bez nerwów, spin, wyzwisk, a łącznie ze śmiechem, wspominaniem i jakimiś delikatnymi czynami typu przytrzymanie za rękę, objęcie... mimo tego, że tydzień wcześniej byłem przez nią znienawidzony :) Nawet gdy opowiadała mi rzeczy, które normalnie 3 tygodnie temu by mnie mocno poruszyły i zabolały ja się potrafiłem uśmiechnąć i zaśmiać :)

A mi po prostu zależy na Jej szczęściu. Padło z mojej strony kilka słów, które wydaje mi się, że dobrze odebrała.

m.in:

- Nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić

- Cieszę się z Twoim szczęściem

- Mimo tego, że nie jesteśmy razem, naprawdę mi na Tobie zależy

- Nie potrafię się odkochać i nie potrafię kochać innej osoby

- Wiem, że zniszczyłem wszystko i teraz odpokutuję

- Obiecałem Ci, że będę się leczył i dotrzymuje słówa

- Ciągle się zmieniam, na lepsze... dla Ciebie.

 

Poza tym... Bardzo pomagają mi moi przyjaciele odciągając mnie od głupich myśli i ciągłego zamartwiania. Do tego... poznałem fajną dziewczynę, która także bardzo mi pomaga. Jednak tak jak pisałem, nie istnieją dla mnie przynajmniej NA TERAZ uczucie miłości i możliwość pokochania kogoś innego :)

Pracuję nad sobą nadal, trzymajcie kciuki! :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×