Skocz do zawartości
Nerwica.com

piecu

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez piecu

  1. Drodzy forumowicze, jest lepiej! Leki(Coaxil, Depakine Chrono, Hydroksyzyna) działają, codzienna psychoterapia również. Ruszyłem du.. do działania, staram się i codziennie pracuję nad sobą. Jest o tyle dobrze, że... moja była dziewczyna dzisiaj spotkała się ze mną, rozmawialiśmy jak starzy dobrzy znajomi, bez nerwów, spin, wyzwisk, a łącznie ze śmiechem, wspominaniem i jakimiś delikatnymi czynami typu przytrzymanie za rękę, objęcie... mimo tego, że tydzień wcześniej byłem przez nią znienawidzony :) Nawet gdy opowiadała mi rzeczy, które normalnie 3 tygodnie temu by mnie mocno poruszyły i zabolały ja się potrafiłem uśmiechnąć i zaśmiać :) A mi po prostu zależy na Jej szczęściu. Padło z mojej strony kilka słów, które wydaje mi się, że dobrze odebrała. m.in: - Nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić - Cieszę się z Twoim szczęściem - Mimo tego, że nie jesteśmy razem, naprawdę mi na Tobie zależy - Nie potrafię się odkochać i nie potrafię kochać innej osoby - Wiem, że zniszczyłem wszystko i teraz odpokutuję - Obiecałem Ci, że będę się leczył i dotrzymuje słówa - Ciągle się zmieniam, na lepsze... dla Ciebie. Poza tym... Bardzo pomagają mi moi przyjaciele odciągając mnie od głupich myśli i ciągłego zamartwiania. Do tego... poznałem fajną dziewczynę, która także bardzo mi pomaga. Jednak tak jak pisałem, nie istnieją dla mnie przynajmniej NA TERAZ uczucie miłości i możliwość pokochania kogoś innego :) Pracuję nad sobą nadal, trzymajcie kciuki! :*
  2. Dzieki @bedzielepiej za odpowiedz. Ja wiem ze najlepszy dla mnie bylby szpital psychiatryczny, jednak tak jak pisalem w Czestochowie nie chcieli mnie przyjac mimo dwoch prob. Czemu chcialem w Cze-wie? Poniewaz na III roku studiow nie moge sobie pozwolic na opuszczanie zaliczen i egzaminow(zwlaszcza, ze mam stypendium za wyniki w nauce). Gdybym byl w Czestochowie w szpitalu moglbym sie starac o przepustke na kilka godzin co pozwoliloby mi na napisanie kolokwium i powrot. Dlatego nie moge pozwolic sobie na razie na leczenie w innym osrodku poza granicami Czestochowy...
  3. a co? mamy cie glaskac po główce? jesteś agresywny w stosunku do kogoś, kogo ponoć kochasz. Weź się siebie i zostaw ją w spokoju, bo zmarnujesz jej życie. A myślisz do cholery, że CHCĘ TAKI BYĆ !? Myślisz, że chcę sprawiać ból i cierpienie osobie bez której nie widzę niczego!? Ciekawe co Ty przeżyłeś/aś i jak Ty się czujesz Przeżyj to co ja to zrozumiesz jakim gów*** się człowiek czuje po czymś takim.
  4. Jak na razie widzę, że połowa z Was jeszcze bardziej mnie dołuje i niszczy psychicznie
  5. Witajcie. Na początku chciałbym powiedzieć, że... nie daję już sobie rady... Nazywam się Michał, pochodzę z Częstochowy. Jestem studentem Informatyki, mam 23 lata. Moja historia choroby rozpoczyna się około roku temu. Wiem, że za to co napiszę mogę być w Waszych oczach nikim - zerem, nic niewartym człowiekiem, gnojem, psycholem... Data 14.12.2011 to najszczęśliwszy dzień mojego życia, dzień dla mnie bardzo szczególny - spotkałem miłość swojego życia Izabelę. Iza to aktualnie 18-letnia kobieta, która całkowicie zawładnęła moim światem. W związku jak to każdym były dobre i złe chwile.... Około roku temu rozpoczął się u mnie ogromny problem - potrafiłem być agresywny w stosunku do własnej dziewczyny... Z perspektywy czasu nie mam zielonego pojęcia z jakiego powodu pierwszy raz poszarpałem swoją kobietę... Ogromna kłótnia, brak kompromisu, "pojazdy" psychiczne po mnie uwalniające mój gniew, niemoc, brak dystansu do siebie... Tak w skrócie mógłbym opisać jakie czynniki wpłynęły na mnie powodując "napad" agresji w stosunku do dziewczyny. Nigdy w życiu nie byłem agresywny, znajomi twierdzą wręcz, że jestem najspokojniejszą osobą jaką znają. Nigdy też nie uderzyłem nikogo pierwszy, a frustrację i niepowodzenia zamykałem w sobie. Sytuacja z napadami agresji powtarzała się około 6 razy, ostatnim razem 17 kwietnia na imprezie ze znajomymi w byłym domu moich pradziadków. Już wcześniej(luty) zdecydowałem się po rozmowie z dziewczyną na leczenie psychologiczne(gdyż na termin do psychiatry czekam do 18 maja - kolejki...). Owego feralnego dnia wszyscy przeholowaliśmy z alkoholem i niestety gdy byliśmy sam na sam z dziewczyną odezwał się ten pie... "napad".... Najgorsze co może być, utrata panowania nad sobą, utrata kontroli nad sytuacją, szarpanie, ściskanie i rzucanie po łóżku swojej dziewczyny... Nie potrafię sobie z tym poradzić. "Napad" wygląda w ten sposób, że rzucam niekontrolowanymi słowami oraz robię coś co przez myśl nawet by mi nie przeszło w stosunku do kogokolwiek, a zwłaszcza do kobiety... Najdziwniejsze jest to, że po napadzie od razu dostaję ataku histerii, płaczu, przepraszania i błagania o wybaczenie za swoje zachowanie. To tak jakby ktoś na kilka sekund - do kilku minut wyłączył mi wtyczkę z kontaktu(nie kontroluję się), a następnie nagle ją włączył. W takich chwilach kompletnie nie wiem co robię, zupełnie się nie kontroluję, wręcz wyłączam się... Uwierzcie mi na prawdę nie chcę tego robić... Przez myśl nawet nie przechodzi mi podniesienie ręki na kobietę.... zwłaszcza kobietę, którą kocham tak, że oddałbym za nią życie. Uzależniłem się od niej, każdą wolną chwilę spędzałem z nią, odtrąciłem przyjaciół, znajomych... Liczyła się dla mnie tylko ONA i nic kompletnie więcej. Po kilku dniach przerwy po tym zdarzeniu... Wydawało mi się, że jest lepiej... Pojechałem do niej z kwiatami, odręcznie napisanym listem z moją "spowiedzią", z prośbą o wybaczenie. Wydawało się, że wszystko mniej/więcej jest w porządku... Dopóki nie porozmawiała o tym ze swoją przyjaciółką... Nagle sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie, Jej zachowanie i podejście do mnie zmieniło się o 180 stopni... Obiecałem jej, że leczenie przyniesie w końcu skutek i nie będę już tak się zachowywał... Niestety kolejna kłótnia, moja histeria, płacz i tym razem uderzenie w ścianę mojego pokoju powodujące wgniecenie oraz lekkie pęknięcie kości łódeczkowatej w nadgarstku... Po tym wszystkim uświadomiłem sobie, że tak dłużej być nie może. Postanowiłem prywatnie pójść do psychiatry i spróbować leczenia. Dostałem leki SSRI(Citabax), który,... jeszcze pogorszył sprawę(o tym za chwile), oraz możliwość leczenia w zakładzie psychiatrycznym. Gdy powiedziałem o tym dziewczynie, zaprosiła mnie na rozmowę do siebie. Zrobiła kawę, poczęstowała ciastem... Myślałem, że będzie już tylko lepiej... Powiedziała mi, że to koniec związku dopóki się nie wyleczę..., Nie potrafiłem znieść myśli, że będę żył bez osoby, która była ZAWSZE, która zajmowała mi cały czas, którą kocham najmocniej na świecie... Wypadłem z jej domu z płaczem, usiadłem na przystanku 2 kilometry dalej, płacząc i zastanawiając się DLACZEGO... Już wcześniej miałem myśli "S"... Jednak to wszystko przechyliło szalę. Woda się rozlała, postanowiłem, że najlepiej będzie skończyć ze sobą... Jak postanowiłem tak chciałem zrobić. Znalazłem swoją dziewczynę wraz z koleżanką na betonowych schodach niedaleko torów pociągowych. Wypaliłem ostatniego papierosa i usiadłem na torach. Mimo usilnych błagań i płaczu dziewczyny nie potrafiłem z nich zejść... Groziła że zaraz zadzwoni na policję... Jak groziła tak zrobiła(prawdopodobnie dla mojego dobra...). W końcu zszedłem z torów i zacząłem uciekać jak najdalej(przez bagna, pola, las). Byłem w kropce... Musiałem wyjść w końcu na ulicę... Zadzwoniłem do dziewczyny z prośbą aby tylko ona przyszła i ze mną porozmawiała. Niestety po drodze do niej zgarnęła mnie policja -> przekazała w ręce pogotowia -> na oddział psychiatryczny i wypuścili mnie do domu... Po powrocie do domu, nie potrafiłem się opanować, nie mogłem siedzieć, stać, leżeć, wszystko mnie bolało, miałem ucisk w klatce piersiowej, gorączkę, bardzo silny lęk i przeczucie, że... zniszczyłem już wszystko... Następnego dnia sam postanowiłem zgłosić się do szpitala psychiatrycznego(ze skierowaniem), jednak nie chcieli mnie przyjąć(brak miejsc, wskazań do pobytu w szpitalu wg. lekarza psychiatry z izby przyjęć)... Od tego czasu nie utrzymuję z dziewczyną żadnego kontaktu(jutro będzie równy tydzień...), z tego co mówił mi przyjaciel, który z nią rozmawiał - nienawidzi mnie, nie kocha i nie chce mnie znać... Jestem tak załamany, że nie potrafię sobie poradzić sam ze sobą... Nie wiem co mam teraz zrobić... Jak... Jak naprawić kontakt z dziewczyną... Zacząłem leczenie innymi lekam(coaxil, depakine chrono, hydroksyzyna), jednak jak na razie nie widzę żadnej poprawy w moim samopoczuciu i funkcjonowaniu,.. Jest masakryczne... Nie potrafię skupić się na niczym, a lęk jest tak silny, że boli mnie od niego całe ciało. Ucisk w klatce piersiowej nie pozwala mi wręcz oddychać, a myśli są tak zmieszane i tak ukierunkowane na swoją... dziewczynę, że nie potrafię myśleć o niczym innym... Do tego wyjechała na majówkę z przyjaciółką i jej kolegami... Postradałem już całkowicie przez to zmysły... Błagam Was, potrzebuję pomocy... Nie dam sobie sam z tym rady... Na prawdę pomóżcie... ;(
×