Skocz do zawartości
Nerwica.com
Ten temat

Jestem tu nowa, pomóżcie.


Nikark

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, jestem tu nowa, nie wiedziałam jak rozpocząć przygodę z tym forum, więc założyłam nowy temat, jeśli był już podobny to bardzo przepraszam, ale potrzebuje porozmawiać z kimś obcym.

 

Mam 24 lata. Myślę, że mój problem sięga już lat młodszych, ale aż tak źle jak teraz to nigdy nie było. Mój problem dotyczy mojej rodziny. Mieszkam z rodzicami, siostrą (większość życia się kłócimy niż żyjemy dobrze, jest między nami 6 lat różnicy) i od stycznia z jej mężem. Odkąd pamiętam, zawsze była lepsza ode mnie, przynajmniej w oczach moich rodziców, lepiej wyglądała, uczyła się wzorowo, ukończyła studia, dostała się do dobrej pracy, w życiu codziennym, w kontaktach z moimi rodzicami zawsze miała lepiej, co by nie zrobiła zawsze miała wsparcie w moich rodzicach, co by się nie działo, czułam to, że bardziej ją kochają. Mnie nazywali w domu "bublem" czyli jak to moja matka określiła "byle czym" . Nie uczyłam się dobrze, jestem gruba, skończyłam jedną szkołe, teraz jestem w trakcie robienia drugiego zawodu, nie mam pracy, mieszkam w małym miasteczku gdzie nie ma żadnych perspektyw, jestem po prostu pasożytem we własnym domu. Zawsze odczuwałam różnice w traktowaniu nas przez rodziców. Ale jakoś to było, walczyłam o to, matka zawsze mówiła, że jestem nienormalna, że mam jakiś dziwny kaprys bo tak mówię. Ale jakoś to było. W grudniu nie wiem sama dlaczego, coś we mnie pękło, zaczęło się od kłótni z moją siostrą, gdzie zaczęła mnie wyzywać i czepiać się o jakieś trywialne rzeczy, słowo do słowa nie skończyło się to dobrze. Po raz kolejny matka stanęła po jej stronie, nie bezpośrednio w mojej obecności, dopiero po kłótni podsłuchałam ich rozmowę, do dziś mnie trzęsie jak to usłyszałam. Coś wtedy we mnie pękło, powiedziałam dość. Trwa to od stycznia, zamknęłam się na nich, przez cały styczeń nikt w domu sie do mnie nie odzywał, czułam się jak intruz, były tylko pojedyńcze teksty, że jestem pierd**nięta, od zawsze mam problem ze sobą i oni ze mną, żebym "spier****a z tego domu w końcu, nie zrobiłam tego nie mam gdzie pójść, gdy moja siostra wiedziała, że ma przewagę taką, że nikt sie do mnie nie odzywa to dołączała do nich mówiąc ciągle, że jestem zwykłym nic nie wartym śmieciem, jakimś nie udanym tworem, rodzice oczywiście nic wtedy się nie odzywali, to jest tylko niewielka ilość przykładów, nie potrafimy ze sobą rozmawiać, mogę tak stać z nimi 5 godzin i wytykać sobie błędy ale i tak na koniec wychodzi, że jestem chora psychicznie i od dawna to wiedzą, że pewnie moi znajomi też mnie nienawidzą, dlatego nie mam chłopaka, dlatego nie mam pracy, że powinnam się leczyć. To trwa juz 3 miesiąc, ciągle, bez przerwy, czuję że jest źle ze mną, a od kąd jej mąż z nami mieszka, to oni są parą książęcą, mogą wszystko, ja nie mam prawa sie odzywać, bo nie jestem u siebie, nienawidzę ich, wyprowadziłam się z domu na 2 tyg, poinformowałam ich o tym nie mówiąc im gdzie idę, nikt nawet nie zadzwonił do mnie przez ten czas, gdzie jestem, czy żyje, jak wróciłam po tych 2 tyg, to traktowali mnie gorzej niż wcześniej tak jakby byli źli, że wróciłam...przez 3 miesiące straciłam większą połowę swoich włosów, nie mam miesiączki, bóle pleców nie do opisania, nie spałam po nocach a jak już się jakimś cudem udało zasnąć to potrafiłam się budzić 4-5 razy w nocy, poszłam do lekarza po tabletki uspokajające i nasenne, przepisał mi Afobam i Polsen, ja już tak nie mogę, pojawiły się już myśli samobójcze, uczucie, że lepiej będzie beze mnie i to sobie często wyobrażam, czuje ze na nic dobrego nie zasługuję, nie wierze w siebie, wcześniej byłam bardzo towarzyską osobą, mimo, że źle mi w tym domu to i tak mnie nikt nie wyciągnie, wolę leżeć pod kocem, boję się wstawać codziennie rano z obawą, że znów stanie się coś złego, dlatego potrafię siedzieć ciągle w pokoju zamknięta na klucz, żeby nikt do mnie nie wchodził i się do mnie nie odzywał, płaczę kilka razy dziennie, dopiero jak wezmę afobam to jakoś idzie. Nienawidzę ich wszystkich, przestałam sobie z tym radzić, boję się, że jak będę znów w jakimś dołku, to sobie coś zrobię, moja siostra ze szwagrem wiedząc, że mają cały czas wsparcie u moich rodziców robią ciągle na złość, a ja wiem, że i tak mi nikt nie uwierzy, albo znów usłyszę, że kłamie. Wariuję, pomóżcie mi, może to wszystko co się dzieje, to tylko mój jakiś kaprys, może to normalna kolej rzeczy, nie radzę sobie z tym. Proszę o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikark, przeczytałam Twoją historię. Żyjesz w toksycznym domu, rodzinie. Czujesz się paskudnie, masz problemy psychosomatyczne. Czy ty byłaś u psychiatry czy u rodzinnego? Proponuję Tobie na początek zapisać się na psychoterapię, najlepiej na NFZ (podzwoń po Poradniach Zdrowia Psychicznego, popytaj o terminy). Myślę, że bez tego się nie obędzie. Bez tego będzie Ci trudno zmienić myślenie o sobie i wprowadzić pewne działania (np. wyprowadzka z domu, podjęcie pracy). Jeżeli czujesz się na siłach to zrób te dwie rzeczy. Jeżeli nie to zacznij pracować nad swoimi emocjami, których jest mnóstwo, od rozpaczy, zazdrości po ogromną złość. Nikt wirtualnie nie wyciągnie cię z twojej sytuacji. Możesz tutaj poczytać podobne historie i trochę lepiej się poczuć, mniej osamotniona w Twoich problemach. Ale całą pracę nad sobą, twoim życiem będziesz musiała wykonać TY i najlepiej będzie jeśli wspomożesz się psychoterapeutą. Poczytaj dział Psychoterapia. Życzę powodzenia, trzymaj się!

No i Witaj na forum :smile:

Ps. Poszłabym też do psychiatry, żeby dobrać odpowiednie leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też myślałam nad jakimś specjalistą, kiedyś byłam u psychologa, bo mój ojciec jest alkoholikiem, teraz już nie piję, ale kiedyś było bardzo strasznie w domu, znęcanie psychiczne i fizyczne było na porządku dziennym, nie odzywałam się z nim prawie 2 lata po tych zdarzeniach, ale w końcu mu wybaczyłam, bo mieszkamy pod jednym dachem, ale długo musiałam się regenerować po tym co przeżyłam z nim. Mam siłę do podjęcia pracy, a nawet żeby gdzieś wyjechać, ale rodzice ciągle mi mówią, że jestem niedojrzała emocjonalnie do tego, żeby wyjechać, że nie dam sobie rady, że ja tu nie potrafie z nimi żyć a co mówić o tym jak pojadę w obcy świat, jednym słowem, że jestem niedorajdą. Studiuje zaocznie 90 km od miejsca zamieszkania, nie mam tam pociągu, autobusu, żeby dojechac na zajęcia, jestem uzależniona od nich pod każdym względem. Składam cv tu w okolicach wszędzie gdzie się da, wszędzie tylko odmowy, albo jak dojde juz do końcowego etapu to i tak wybierają ludzi po znajomościach. Do tego moja siostra jest podła, ciągle podkłada mi świnie, nakręca rodziców przeciwko mnie, wie dziewczyna co robi, bo ma pełne wsparcie moich rodziców niezależnie od tego co się dzieję. Czuję, że jak czegoś nie postanowie to dojdzie to tragedii, bo z dnia na dzień jest co raz gorzej, dobrze mi jest wtedy jak siedzę zamknięta na klucz w pokoju, wtedy czuje sie bezpieczna i spokojna, nikt mi nie gada nad uchem jaka to ja jestem zła dla świata, ale ile tak mogę pociągnąć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikark, W pokoju, można posiedzieć kilka lat na pewno, pytanie tylko po co ?

Ja na twoim miejscu jak najszybciej wyniósłbym się z domu, jesteś dorosła, masz prawo, skoro rodzina nie dość że ci nie pomaga to jeszcze szkodzi, nie rozumiem takich ludzi, radziłbym ci jak najszybciej wprowadzić jakieś zmiany bo za jakiś czas będziesz miała albo depresje, albo nerwice, albo to i to! i wtedy to już się nie pozbierasz z taka rodzinką :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikark, witaj na forum. Twój post i Twoja historia są bardzo smutne, nie zasługujesz na takie traktowanie ze strony rodziny. Dobrze, że byłaś u lekarza - masz świadomość, że potrzebujesz pomocy i szukasz drogi wyjścia - chwała Ci za to.

Dokąd się wyniosłaś na te 2 tygodnie jak nie było Cię w domu rodzinnym? Z czego wówczas żyłaś? Szukasz pracy w tym mieście, w którym studiujesz zaocznie? Może tam warto poszukać pokoju, stancji i pracy?Masz może dalszą rodzinę, której możesz się zwierzyć- np. ciotki, babcie, kuzynki?

Myślę, że wyprowadzka z toksycznego domu jest konieczna, jednak należy znaleźć rozwiązanie, jak to zrobić.

Są też ośrodki wsparcia, domy, dla osób znajdujących się w trudnych sytuacjach. Dostajesz tam miejsce w pokoju/pokój, uczestniczysz w psychoterapii, ośrodek pomaga Ci w znalezieniu zatrudnienia.

Nie krępuj się pisać, co kilka głów na forum,to nie jedna.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mieszkałam u przyjaciółki, a żyłam ze swoich zaskórniaków i przyjaciółka mi pomogła, chwała dla niej..ale ona tez duzo nie zarabia, żyje od 1 do 1 więc...w miejscu gdzie studiuje próbowałam znaleźć pracę, miałam wskoczyć na miejsce kolegi, który odchodził do straży pożarnej do pracy, niestety nie udało się woleli faceta...rozgladałam się za mniej płatną pracą, to nie dam rady utrzymać się, opłacić pokoju, studiów i przeżyć jakoś...semestr u mnie kosztuje 2300...dlatego kończe ten 4 semestr w czerwcu i planuje wyjechac do angli do brata...niestety bede musiała rzucić studia, albo zawiesić, wiem, że bede żałować tego, ale nie mam wyjścia, ja już nie mogę tak żyć, a tabletki typu afobam nie rozwiążą problemu a siedzenie w pokoju?matka 3 razy na dzień przychodzi i szarpie za klamkę, raz jej otworzyłam z myślą, że może chce w końcu przyznać mi racje, albo pogadać to usłyszalam tylko ze mam się iść leczyć na głowę, bo do normalnych nie należę :silence: a jutro mam urodziny więc czuję, że to będzie bardzo "wesoły" dzień ...jak ja się cieszę, że ktoś mi tu odpisał, na prawdę to wiele dla mnie znaczy, dzięki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, co do Twojej obecnej sytuacji to się trochę Twoim rodzicom nie dziwię. Nie chcę, żebyś zrozumiała mnie źle ale masz 24 lata, nie pracujesz, jesteś na utrzymaniu rodziców i do tego zakładam, że jeszcze płacą Tobie za studia (?). Nawet w rodzinie nie ma nic "za darmo", skoro w dzieciństwie uczyłaś sie źle a Twoja siostra dobrze to nie ma się co dziwić, że była faworyzowana, nawet teraz nie pracujesz a uczysz się zaocznie (płatnie) zamiast dziennie (za free) - to normalnie w każdej społeczności. Ale zostawmy przeszłość. Jesteś dorosła, więc weź życie w swoje ręce - nie odpowiada Tobie życie w tym domu to go opuść i jak wspomniałaś wyjedź. Studia cóż...jak już wspomniałam jak Cię nie stać to niestety albo dziennie albo pass - w końcu nie każdy musi mieć dyplom ;). Rozumiem, że ze swojej perspektywy odpisałaś tą sytuację bardzo "tragicznie" ale spróbuj też postawić sie na miejscu rodziców. Ja myślę, że i tak są wyrozumiali, że sami nie wyrzucili Ciebie z domu ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  blah!blah! napisał(a):
Wiesz, co do Twojej obecnej sytuacji to się trochę Twoim rodzicom nie dziwię. Nie chcę, żebyś zrozumiała mnie źle ale masz 24 lata, nie pracujesz, jesteś na utrzymaniu rodziców i do tego zakładam, że jeszcze płacą Tobie za studia (?).

Nie należy ich tłumaczyć, ponieważ od razu widać, że jest to patologia: oni córkę niszczą, w ogóle jej nie wspierają, tylko ją niszczą.

Ponadto należy brać poprawkę na to, gdzie ona żyje: jeśli w jej okolicach jest trudno o pracę (a takich miejsc w Polsce, poza wielkimi miastami, jest multum), to nie ma cudów.

Jak można swoje dziecko nazywać bublem, tworem, psychiczną? To jest koszmar jakiś.

 

Tłumaczysz ich jakieś koszmarne zachowania. Nie, to nie jest normalne, aby z powodu braku pracy czy gorszych ocen kogoś poniżać. Czyli wszyscy ci, co pokończyli zawodówki, czy wszyscy ci, co im ciężko pracę znaleźć - to zasługują na poniżanie i nazywanie ich bublami, tworami itp.? Absurd. Wg mnie nie jest zdrowe tłumaczyć tego typu ludzi.

 

Wg mnie, autorko, JEDYNYM wyjściem jest wyprowadzić się. W sumie to wszędzie będzie ci lepiej, niż tam. Nadmierna samokrytyka i dokopywanie sobie to nie są cechy potrzebne w życiu.

Skoroś się wyprowadziła na 2 tygodnie - to może uda ci się na dłużej. Najlepiej na stałe. Twoja rodzina zachowuje się toksyczne, a z takich miejsc się spieprza, a nie w nich tkwi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  blah!blah! napisał(a):
Wiesz, co do Twojej obecnej sytuacji to się trochę Twoim rodzicom nie dziwię. Nie chcę, żebyś zrozumiała mnie źle ale masz 24 lata, nie pracujesz, jesteś na utrzymaniu rodziców i do tego zakładam, że jeszcze płacą Tobie za studia (?). Nawet w rodzinie nie ma nic "za darmo", skoro w dzieciństwie uczyłaś sie źle a Twoja siostra dobrze to nie ma się co dziwić, że była faworyzowana, nawet teraz nie pracujesz a uczysz się zaocznie (płatnie) zamiast dziennie (za free) - to normalnie w każdej społeczności. Ale zostawmy przeszłość. Jesteś dorosła, więc weź życie w swoje ręce - nie odpowiada Tobie życie w tym domu to go opuść i jak wspomniałaś wyjedź. Studia cóż...jak już wspomniałam jak Cię nie stać to niestety albo dziennie albo pass - w końcu nie każdy musi mieć dyplom ;). Rozumiem, że ze swojej perspektywy odpisałaś tą sytuację bardzo "tragicznie" ale spróbuj też postawić sie na miejscu rodziców. Ja myślę, że i tak są wyrozumiali, że sami nie wyrzucili Ciebie z domu ;).

Te słowa zdecydowanie nie powinny tu paść. To jakieś nieporozumienie :shock::shock::shock:

Dziewczyna opisała sytuację w swoim domu, wśród najbliższych osób, które powinny być dla człowieka wsparciem i ostoją, a nie w jakiejś durnej korporacji, gdzie człowiek jest nic niewartym pionkiem, na miejsce którego jest 15 innych chętnych.

To, że Ty sobie dobrze radzisz, zmieniasz miejsca pracy czy zamieszkania, nie znaczy, że wszyscy mają tę samą łatwość.

Nie można patrzeć na sytuację innych przez pryzmat własnej ... każda sytuacja, tak samo jak osoba jest inna, bo kształtują ją inne czynniki, inne okoliczności, ma inny stopień wrażliwości, może inaczej odbierać świat i MA DO TEGO CAŁKOWITE PRAWO, ale to nie oznacza, że taka osoba jest gorsza czy mniej wartościowa, bo sobie nie radzi :!::!::!:

Toż ponad pół foruma rodzina powinna wykopać z domu, bo wedle takiej definicji niczego nie robią, nie dają, nie produkują, ale jakoś większość z tych osób ma mniejsze lub większe, ale jednak wsparcie.

blah!blah!blah! Nie zrozum mnie źle, czytałam sporo różnych Twoich wypowiedzi na forum, większość z nich była wyważona, logiczna i trudno się było z nimi nie zgodzić. Ale w tej konkretnej sytuacji nie wyczułaś problemu, pisząc dziewczynie na skraju załamania nerwowego, która znikąd nie ma pomocy ani perspektyw na nią, "że nawet w rodzinie nie ma nic za darmo, że normalnym było faworyzowanie siostry, która lepiej się uczyła ...". Nie ! Nie i jeszcze raz Nie ! Takie zachowanie rodziców to skrajna patologia i nie ma dla niego żadnego wytłumaczenia. Obawiam się, że swoją zbyt obcesowa wypowiedzią tylko jeszcze nieświadomie dziewczynie dokopałaś :? Szkoda, że nie przeczytałam tego tematu wczoraj, bo mam pewne obawy, czy autorka jeszcze tu wróci :bezradny: A bardzo bym nie chciała, żeby tak się stało.

 

-- 18 mar 2015, 12:49 --

 

Nikark, jeżeli to przeczytasz, to odezwij się jeszcze do nas ;) Na pewno wiele osób postara się Tobie pomóc i doradzić, jak znaleźć najlepsze wyjście z tej sytuacji. Tylko daj sobie i innym szansę. Ja teraz muszę wyjść, ale po powrocie napiszę kilka słów do Ciebie.

 

Póki co z okazji Twoich urodzin życzę Ci, żeby kolejne lata Twojego życia przyniosły Ci radość, szczęście, jak najwięcej uśmiechu na twarzy i przyjaznych ludzi na swojej drodze, poukładania sobie życia rodzinnego, zawodowego, ukończenia studiów i wszystkiego czego sobie tylko zamarzysz :angel:

 

WOC1-500x500_0.JPG

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikark, widzisz, nie jest tak źle, masz przyjaciółkę, która pomogła Ci. Zacznij intensywniej szukać pracy, wiem, że łatwo jest mi mówić. Poszukaj na początek w gastronomii, jako kelnerka, pomoc w kuchni, bylebyś mogła zarobić na pokój lub miejsce w pokoju. Na studiach możesz wziąć dziekankę, z tego co zrozumiałam to obecny semestr masz opłacony, wiec nie masz się czym martwić. Zbliża się lato, pomyśl o wyjeździe zarobkowym, jeśli nie do rodziny (brata), to może znajomych lub nad polski Bałtyk (zaczną się pewnie wkrótce pojawiać ogłoszenia, gdzie bedziesz miała zapewniony nocleg).

Tymczasem skoro masz 5 dni w tygodniu wolnych, to spożytkuj je na spacery, spotykania się ze znajomymi, popytaj też w okolicy, może szukają kogoś do opieki nad dziećmi, dziadkami czy ulotek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ma sensu teraz rozważać czy dobrze rodzice zrobili czy nie. dziewczyna ma problem i myslę, że tutaj potrzebny jest specjalista, niezależna osoba , której opowiemy wszystko od poczatku. Ja ze swojej strony mogę polecić Panią Katarzynę Niewińską z psychomedic w warszawie-ursynów.

Powodzenia i trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikark, strasznie to przykre co napisałaś ;( Uciekaj stamtąd, nie słuchaj się ich, że sobie nie poradzisz gdzieś indziej, na pewno sobie poradzisz bo w innym miejscu będzie Ci lepiej i odżyjesz psychicznie. Jak masz możliwość wyjechać za granice do brata to nawet sie nie zastanawiaj, studia zaooczne zawszę możesz sobie zrobić jak Ci się troche poukłada. Trzymam kciuki za Ciebie!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikark, odzywam się zgodnie z obietnicą ( chociaż nie wiem, czy tu jeszcze zajrzysz i to przeczytasz ) ;)

Strasznie mi było przykro, jak to czytałam ... aż się krew we mnie gotowała, bo jestem wyjątkowo wrażliwa na wszelkie przejawy niesprawiedliwego traktowania ludzi ! Z tego, co piszesz, Twoja sytuacja rodzinna jest w zasadzie niezmienna od wielu lat i raczej nic nie wskazuje na to, żeby miała się nagle zmienić. W tej sytuacji pozostaje Ci tak sobie zorganizować życie i nauczyć się egzystować, żebyś wreszcie uwolniła się od krzywdzących schematów, w których od dawna tkwisz. Dobrze, że sama zdajesz sobie sprawę z tego, że obecne Twoje funkcjonowanie nie jest właściwe, że tkwisz

w chorym układzie, w którym masz prawo źle się czuć. Teraz najważniejsze jest, żebyś zawalczyła o siebie :!: Masz do tego prawo, tak samo jak i do szacunku ze strony innych osób. Jesteś tak samo wartościowym człowiekiem jak inni :!: Nigdy nie pozwól sobie wmówić przez kogokolwiek, że jest inaczej :nono:

 

Widzę, że sytuacja wygląda tak ... jesteś na kolejnym semestrze studiów zaocznych ( pytanie, na ile te studia dają Ci satysfakcję, a na ile jesteś na nich, bo zaczęłaś i planujesz je skończyć ). Tak czy siak, jeśli zapłaciłaś za cały semestr z góry, to głupotą byłoby rzucanie tego w cholerę i to z kilku powodów - po pierwsze, jakby nie patrzeć, te dwa weekendy w miesiącu dają Ci możliwość wyrwania się z domu, z tej całej chorej atmosfery i to jest niewątpliwa korzyść, po drugie - jak zrezygnujesz, a rodzice wyłożyli kasę na Twoją naukę, to możesz się spodziewać kolejnych pretensji. Radziłabym Ci ( o ile czujesz się na siłach ) przemęczyć się te parę miesięcy, ale jednocześnie zacząć coś działać w kierunku zmiany Twojej obecnej sytuacji. Mam tu na myśli porządną, systematyczną psychoterapię, dzięki której na nowo zbudujesz poczucie swojej wartości, nauczysz się akceptacji siebie, radzenia sobie w relacjach z innymi ludźmi ( nie tylko rodziną ), wypracujesz takie mechanizmy obronne w sobie, że nikt nie sprowadzi Cię więcej do poziomu parteru :nono: Tak naprawdę od tego zależy Twoja przyszłość i to jak sobie w życiu poradzisz ! Siedzenie w zamkniętym pokoju i ucieczka przed światem nic Ci nie da ( zwł. że Twój dom wcale nie jest dla Ciebie oazą spokoju i bezpieczeństwa ), a jedynie Twój stan będzie się pogarszał. Zdaję sobie sprawę, że na psychoterapię na NFZ zazwyczaj trochę się czeka, ale tym bardziej powinnaś już coś się w tym kierunku dowiadywać, żeby się w najbliższym czasie gdzieś załapać. Jednocześnie warto, żebyś poszła do lekarza psychiatry, żeby Cię dokładnie zdiagnozował i ewentualnie przepisał jakieś leki antydepresyjne w razie konieczności. Te leki, które obecnie masz to substancje nadające się wyłącznie do doraźnego stosowania ... na dłuższą metę ich działanie jest żadne, a jedynie powoduje wzrost tolerancji ( co oznacza, że biorąc je regularnie, za jakiś czas, aby osiągnąć ten sam efekt, będziesz musiała zwiększyć dawkę ! ) i w konsekwencji prowadzi do uzależnienia. Nie chcę Cię w żaden sposób straszyć ani zniechęcać, ale kupa ludzi przed Tobą już to przerabiała ! Polsen jest lekiem wyłącznie nasennym i na nic innego nie działa, a Afobam to lek uspokajający z grupy benzodiazepin, dobry jedynie do doraźnego likwidowania napięcia i lęku. Raz na jakiś czas, gdy człowiek znajduje się w stresującej sytuacji lub na początku brania innych leków, żeby złagodzić skutki uboczne, jest jak najbardziej dobrym środkiem, żeby sobie pomóc, byle nie stało się to codziennością. Sęk w tym, że tego typu leki działają szybko, tzn. że szybko odczuwasz ulgę ( do czasu, kiedy trzeba wziąć kolejną tabletkę ) i dlatego wiele osób tak chętnie je bierze nie patrząc na konsekwencje. Bo przecież najważniejsze jest to, co tu i teraz. Dlatego naprawdę z całego serca zachęcam Cię do wizyty u psychiatry, przedstawienia mu dokładnie swojej sytuacji, tego jak się czujesz, żeby mógł dobrać dla Ciebie jak najwłaściwsze leczenie, a jednocześnie dowiedzenia się, jak wyglądają możliwości psychoterapii w Twoim miejscu zamieszkania ( ewent. tam, gdzie studiujesz ). Pamiętaj, że z każdej sytuacji jest jakieś rozwiązanie, trzeba tylko zrobić ten pierwszy krok i tym samym zacząć działać. Dobrze, że nie jesteś całkiem sama, że masz przyjaciółkę, na którą możesz liczyć, brata za granicą, do którego masz możliwość pojechać ( nie mówię teraz, już, ale sama taka świadomość powinna być dla Ciebie ważna ! ). Tutaj również zawsze możesz liczyć na życzliwość, dobre słowo, zawsze znajdzie się ktoś, kto rozwieje Twoje wątpliwości odnośnie konkretnego leku, psychoterapii, zawsze możesz tu wpaść, wyżalić się ... napisać co u Ciebie słychać. Jasne, że na forum każdego dnia loguje się co najmniej kilka nowych osób i trudno jest każdego przywitać, z każdym pogadać, ale raczej nie zdarza się, żeby czyjeś pojawienie się pozostało zupełnie bez echa. Wirtualne wsparcie ma tę przewagę nad tym z reala, że jest dostępne 24 godz. na dobę przez 7 dni w tyg. ;) Zawsze na forum ktoś jest, nawet w środku nocy. Już sama ta świadomość jest ważna, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że nawet najżyczliwsza wirtualna dusza nie przeżyje Twojego życia za Ciebie, nie podejmie ostatecznych decyzji odnośnie Twojego leczenia i pomocy sobie. To możesz zrobić jedynie Ty sama, licząc na nasze wsparcie ;) Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i proszę, żebyś nie rezygnowała z tego miejsca, nawet jeżeli poczułaś się przez kogoś niezrozumiana czy źle odebrana. Pamiętaj, że na to jak ktoś Ciebie odbiera ma wpływ, w jakich okolicznościach on sam się znajduje i jakie czynniki wpłynęły na jego obecną sytuację. Na pewno nikt Ci tutaj nie odmówi wsparcia ani dobrej rady.

 

Trzymaj się cieplutko i odzywaj się do nas, kiedy tylko tego potrzebujesz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×