Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mam 22 lata i przegrałam własne życie


heroiine7

Rekomendowane odpowiedzi

zmęczona_wszystkim, dlatego też nie mówię, że przegrałam życie i tak jak napisałam wyżej, poczekam z tym "wyrokiem" do 40, bo wtedy będę bogatsza/mądrzejsza o tych 10 lat. :mrgreen:

Kiedy miałam 22 lata byłam w trakcie pierwszego, poważnego związku, w którym zostałam obarczona bagażem doświadczeń jak dojrzała kobieta po przejściach. Kiedy 2 lata później związek runął, bolało jak cholera, ale nigdy nie przyszła mi do głowy myśl, że przegrałam życie. Myślę, że te młodziutkie roczniki to takie niebezpieczne ekstrema w przeżywaniu różnego rodzaju sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz dziwne wyobrażenie na temat czterdziestoletnich kobiet. Nie mam ani siwych włosów, ani tony zmarszczek :D
No to gratuluje genów ..Ja mam 10 mniej i już mi się wiele siwych pojawia.. gładkiej twarzy też bynajmniej nie mam..strach pomyśleć jak będę wyglądać za 10 lat...i ciekawe co dalej..patrząc dalej po genetyce moich krewnych..pewnie jakiś rak, może alzheimer i do trumny, tylko oby szybko.

 

A z punktu widzenia osoby o dekadę starszej od was, też powiem, że w wieku 30-lat nie mówi się o przegranym życiu, smarkate :mrgreen:
Dlaczego się nie mówi? Ja mówię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heroiine7 witam serdecznie, lubię dziewczyny które wchodzą z kopa

 

Witam Was wszystkich. Nigdy nie spodziewałabym się, że tutaj wyląduję, ale piszę, bo w sumie tyle mi pozostało. Mam 22 lata i przegrałam życie. Tak, poważnie. Popełniłam błąd, który na zawsze przekreślił szansę na moje szczęście. Odrzuciłam człowieka, z którym miałabym i osiągnęła wszystko - rodzinę, szczęście, dzieci, pieniądze, karierę.

 

Wiesz, że to błąd zatem więcej go nie popełnisz. Pamiętaj nikt nie nauczył się chodzić nie przewracając się. Masz 22 lata ja w tym wieku nawet nie myślałem o kimś. Zatem masz szansę to zmienić. Taki wiek to kwiat wśród dziewczyn. Pamiętaj to dopiero początek nierównej gry zwanej życiem. dasz radę dziewczyno. Pierś do przodu. I odważnie kroki w stronę lepszego jutra.

 

 

Minął rok odkąd nie rozmawialiśmy ze sobą. I poznałam moje fatum. Dużo obietnic. Bardzo fajny, imprezowy. Wiele rozmów. Jedna noc. Jedna noc moje drogie, nawet mi na nim nie zależało, zaswędział mnie tyłek. I jak grom z jasnego nieba dotarło do mnie co zrobiłam

 

Zamieniłam 6 w totka na papier toaletowy. Na faceta, który pieprzy tanie lafiryndy w knajpach, dla którego jestem kawałkiem mięcha. tak, to moja wina.

 

Skoro fatum to zostaw go i daj mu jasno do zrozumienia jak na Ciebie działa. Nie jest Ciebie wart.

Dziś jest sobota, umaluj się, załóż sukienkę, szpilki i na miasto szukać tego właściwego. Resztę zostaw, zapomni, bo wnioski już wyciągnięte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedna noc moje drogie, nawet mi na nim nie zależało, zaswędział mnie tyłek. I jak grom z jasnego nieba dotarło do mnie co zrobiłam.

 

Och, jaka Ty biedna jesteś, moja droga. :( Na "swędzenie tyłka" są odpowiednie maści. Efekt jest lepszy, mniej destrukcyjny, nie trzeba angażować obcego penisa w proces zdrowienia, same plusy. Proponuję rozważyć następnym razem.

 

Nie czytałem reszty postu, bo się lekko zirytowałem. Masz 22 lata, jeszcze kilka razy zdążysz przegrać życie, ale doświadczysz również tego, jak to jest, gdy się je wygrywa. Tak już jest, więc nie rozpaczaj, moja droga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem reszty postu, bo się lekko zirytowałem. Masz 22 lata, jeszcze kilka razy zdążysz przegrać życie, ale doświadczysz również tego, jak to jest, gdy się je wygrywa. Tak już jest, więc nie rozpaczaj, moja droga.

 

Owszem, bywa to irytujące, zwłaszcza jak się ma koło 40-tki, a tu ktoś zasuwa tekstem, że przegrał zycie, a ma za sobą ledwo dwie dekady :D Ja to bym wiele oddała, żeby mieć tyle lat i móc pokierować życiem od nowa i przysięgam, że już bym takich rzeczy nigdy nie mówiła. Ale i pamiętam siebie z tamtych lat, kiedy międliłam podobne teksty na okrągło i z mniejszą irytacją patrzę się na te żale młodego pokolenia. Zresztą autorka może chciała się po prostu wypisać, spojrzeć na to z dystansu :D

 

-- 21 lut 2015, 22:22 --

 

czyli chronologicznie- najpierw byla zdrada?

 

Chyba niezupełnie, bo autorka napisała, ze ten drugi napatoczył się rok po tym, jak nie rozmawiała z tym pierwszym.

 

-- 21 lut 2015, 22:23 --

 

"Ludzie utraconą życiową miłość uświadamiają sobie po latach zwykle gdy mają już dzieci więc jest dla kogo żyć. Ja uświadomiłam sobie zaraz po tym jak wybrałam innego. Minął rok odkąd nie rozmawialiśmy ze sobą. I poznałam moje fatum. Dużo obietnic. Bardzo fajny, imprezowy. Wiele rozmów. Jedna noc. Jedna noc moje drogie, nawet mi na nim nie zależało, zaswędział mnie tyłek. I jak grom z jasnego nieba dotarło do mnie co zrobiłam. Zrobiłam dokładnie to przed czym byłam przez niego ostrzegana, o czym się oczywiście dowiedział."

 

Ten cytat sugeruje, ze autorka: 1) najpierw rozstała się z tym ideałem, który powiedział jej, że napotka na swojej drodze jego przeciwieństwo 2) rok po rozstaniu poznała tego drugiego, a przeraziło ją to, ze spełniła się przepowiednia tego pierwszego i wtedy sobie uświadomiła, co straciła.

Podsumowując: nie było ani zdrady, ani wymiany na gorszy model w trakcie trwania związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim, tak, masz rację, nie doczytałem, że zdrady nie było! Wyłapałem tylko ten "swędzący tyłek". ;) Nie podoba mi się takie ujęcie tematu, ale to wyłącznie forma przekazu, a zdrady faktycznie nie było, więc heroiine7, moja droga, uprzejmie przepraszam za zbyt ostry ton.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że autorka bardziej żałuje straconych "potencjalnych" pieniędzy niż utratę partnera.

Tego nie wiesz, czy byś stworzyła szczęśliwy dom i rodzinę, miała super pracę, w której byś się spełniała. Skoro nie byłaś wstanie wytrwać w tym związku to widocznie coś ci przeszkadzało, byłaś zbyt niedojrzała. A może poprostu do siebie nie pasowaliście.

Być może psychoterapia by ci pomogła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@heroiine7

Nie wiem skad tu taki hejt sie wylozyl, pomyslaloby się, że są tutaj ludzie troszke bardziej wrazliwi na punkcie czyjegos cierpienia.

Bo problem błahy czy nie, dziewczyna cierpi i szuka pomocy.

 

Chcialbym Ci pomoc ale niestety sam nie wiem jak. Sam jestem po 2,5 letnim zwiazku zakonczonym juz półtora roku temu a czasem jeszcze wciaz boli. Bo tez jej złamałem serce, nie bylem dobrym partnerem, mialem wiele swoich problemów i nie potrafilem docenic pewnych rzeczy. Masz o tyle lepiej, ze jestes kobietą i to nie wstyd kiedy ktos sie Tobą zaopiekuje, mezczyzni nie mają tak łatwo bo to oni muszą byc tymi twardymi, laski nie lecą na cioty, a osobiscie mam slabosc to takich kobiet wlasnie.

Myslalem wlasnie, ze spale most, odetne sie calkowicie, po czasie zapomne i bede mogl ruszyc dalej. Chuja tam. Pierw ogromne wyrzuty sumienia, żałosne próby powrotu, i wciaz z tym emocjonalnie walcze. Nawrt jezeli ona mi już minela to mam opory przed zwiazaniem sie znów z kobietą, bo wiem, że wciaz mam te same wady co wczesniej i jeszcze bardziej boje sie odrzucenia. I tak samo jak ty, nie wiem jak sobie z tym poradzić.

Miłość skurwensyn niestety :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magnolio, zadowoliła mnie Twoja odpowiedź.

 

Nie wiem po prostu o co tyle szumu , nie pojmuję szufladkowania kryteriami wieku.

Można mieć 22 lata i przeżyć masę , przejść tysiące szlaków i mieć zmarszczki na duszy, tak jak i mieć 30 lat i nie przeżyć nic.

 

Co do Autorki, nie wiem co w życiu przeszłaś że tak dobiło Cię ostatnie przejście, ale pomyśl sobie tak - jeśli spotka się " tego jedynego" to nie pozwolicie sobie odejść , ani TY jemu , ani on Tobie.

Także to chyba nie było do końca tak jak to widziałaś....

 

Po drugie, życie to można budować każdego dnia od nowa.... tyle ile masz sił tyle razy możesz ...

Głupie porównanie wiem... ale kłapouchy po każdym podmuchu wiatru stawiał na nowo swój szałas.

Nie poddawaj się , postaraj się dojrzeć wszędzie promienie słońca ,a kiedy wiatr wieje Ci w oczy , odwróć się ;)

 

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WojuBoju, Czekałam właśnie na takie jak ten głos; dla każdego jego własne problemy są największe i najtrudniejsze do pokonania. Hejt i prześmiewcze komentarze nie pomogą autorce postu, pomijając już milczeniem fakt, iż nie po to zwróciła się do Forumowiczów po pomoc, żeby się dowiedzieć, że histeryzuje. Zasmucił mnie nieco brak empatii...

Ja, na ten, przykład byłam dwa lata ze skończonym dupkiem, za sprawą którego pogłębiła się moja i tak już silna nerwica. W ogóle mnie nie szanował, inwektywy i ironiczne przytyki do mojego pobytu na oddziale psychiatrycznym były na porządku dziennym, podobnie jak straszenie, że mnie tam znowu odwiezie. Celowo wywoływał u mnie ataki agresji i płaczu, po czym śmiał mi się w twarz uświadamiając po raz kolejny, iż jestem "naprawdę popierdolona". Każdą, najmniejszą nawet, moją irytację czy zdenerwowanie podpinał pod chorobę i kwitował słowami "znowu masz atak nerwicy". Kwestią anoreksji nie interesował się w ogóle i dopytywał tylko: "Ale nie roztyjesz się za bardzo?", przez co jeszcze ciężej było mi zacząć normalnie jeść. Niemal każdego dnia przypominał mi, że jestem chora (jeśli napomykałam o wyprowadzce: "Jak chcesz się wyprowadzić, przecież jesteś chora"; jeśli chciałam gdzieś iść: "Nie, bo jesteś chora"; chora, chora i chora nawet wtedy, kiedy czułam się całkiem dobrze i naprawdę próbowałam na złość wszystkim być jednak zdrowa). Systematycznie wpajał mi poczucie winy za wszelkie zło w naszym związku.

Mogłabym tak pisać i pisać, a w sumie chodzi mi tylko o to, że każdy z Was powiedziałby od razu: Ale masz problem. Kopnij do w dupę i po kłopocie.

Mnie ta sytuacja przerastała, nie radziłam sobie z nią, powróciła depresja, brak chęci do życia... Taki hejt tylko by mnie dodatkowo zdołował.

Nie obraźcie się, ale nie po to chyba stworzono to forum. Tutaj powinno się pomagać, a nie wyśmiewać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×