Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

To nie prawda ze wszystko przez naszych starych....Ja tez choruje na nerwicę od 3 lat i nigdy w życiu nie obwinię swoich rodziców za to a wręcz przeciwnie to oni i mój chlopak pomogli mi stanšć na nogi bo ja przez rok nie wychodziłam nawet z łóżka. A mój tato też ma nerwicę z tym że jak on zachorował to jeszcze nie było takich leków jak teraz i takiej pomocy psychologów i psychiatrów!!!!!!!!! :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja taki ucisk w żołšdku mam prawie na codzień, najczęciej rano i wieczorem, ale nauczyłem się z tym żyć i nie robi to już na mnie większego wrażenia. Po prostu nie mylę o tym.....Nie skupiam się na tym więc ten ucisk słabnie z tygodnia na tydzień, a czasami wogóle go nie odczuwam.... :D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy np macie uczucie pelnego zoladka tzn tak jakby on byl juz maksymalnie naciagniety????Aha mam jeszcze jedno pytanie czy to normalne ze nawet jak sie ma radosne szczesliwe przezycie w danym dniu to mozna dostac ataku???Ja np jak dostane dobra wiadomosc to czesto pod wieczor mam atak :( Wiec juz nie wiem czy nie mam sie cieszyc czy po prostu starac sie pochamowac emocje????Pomozcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie nerwica wystapila gdy organizowalam moja pierwsza impreze w klubie tak strasznie mi zalezalo by wypadla dobrze by znajomi mnie nie obgadali :twisted: w stylu baba wziela sie za cos takiego bo u nas w 3city sami faceci organizuja bibki :D przed impreza wyladowalam na pogotowiu ( nie wiedzialam ze te objawy sa nerwicowe) pozniej leczylam sie ( ale nie dokonca moj blad!!) 2 lata bycia normalnym az do sierpnia tego roku gdy przyjechal moj nazyczony ktorego nie widzialam 8 miesiecy i sie zaczelo :cry: od 2 miechow na lekach :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam to samo, może jeszcze w większym stopniu. Stanowisko predestynuje mnie do publicznych wystšpień, negocjacji, kierowania zespołem. A ja mam problem jak idę do sklepu (jeli w ogóle się tam wybiorę) Oczywicie nie zawsze tak było, ale teraz jedyne wytchnienie to noc i te kilka godzin snu. Zakładam, że minęła mi depresja, a zaczęła się nerwica... Albo się cišgle mieszajš...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

prosze o kontak w realu osoby ktore moglyby sie spotykac i pogadac o tym.

Nie chce mi sie pisac o tym od nowa wiec

 

skopiuje list jaki wyslalem do psycholog.pl mam nadzieje ze mnie zrozumiecie i wybaczycie.

Mje pytanie brzmi czy ktos z

 

was mial takie objawy??Dzień dobry, nie wiem czy dostane od Pana odpowiedź lecz sprobować napisać jest zawsze warto. Z góry

 

przepraszam za ewentualną treść tego listu i ewntualne błedy ale w chwili obecnej jestem w stanie który troche ogranicza

 

myślenie, i nie daje pełnej możliwości skupienia się nad tym co pisze.

Wiem że robie duży błąd szukajac pomocy dopiero jak

 

zaczyna sie u mnie cos dziac ale Pan chyba zrozumie jaka jest u nas w kraju tolerancjia wobec ludzi ktorzy korzystaja z porad

 

psychiatry i porad psychologa.

Zaczne moze od poczatku. Mam 24 lata, nazywam sie Pawel, jestem czynny zawodowo

 

studiuje, mam narzeczoną. 5 lat temu stracilem bardzo bliska osobe ( zmarla na atak serca ). Przezylem to bardzo gdyz osoba

 

ta (to byl moj dziadek ) wychowywala mnie w dziecinstwie i moza powiedziec ze byla autrytetem dla mnie. Dziadek zmarl w

 

listopadzie a ja w lutym dostalem pierwszego ataku. To bylo nie do wytrzymania, wstalem i zaczelo mi sie krecic w glowie

 

czulem sie jakbym byl pijany, mialem przeraźliwe lęki, nie moglem sie na niczym skupic problemy z koncentracja i mysleniem

 

powodowaly u mnie mysli S. Nie zalezalo mi na niczym moglem wyjsc brudny nie umyty na ulice bo nie odczuwalem potrzeby dbania

 

o siebie. To bylo taie odczucie jakbym nic nie czul prosze wybaczyc ale zeby opisac to wprost musze uzyc sformulowania nie

 

czulem smrodu wlasnego ciala, moglem byc zaniedbany a i tak mi to nie przeszkadzalo. Nie mialem apetytu, samku pijac kazdego

 

rodzaju napoj czulem tak jakbym pil powietrze. Zauwazylem natomiast ze gdy kladlem sie spac czy to w dzien ( bo przez te

 

objawy ja spalem calymi dniami by tylko odciac sie od tego ), i wstawalem potem to po przebudzeniu wszystko wracalo do normy

 

mniej wiecej na 3 minuty. Dlatego z kazdym dniem gdy rano wstawalem budzilem sie z mysla i nadzieja ze to juz po wszystkim.

 

Balem sie wsiadac do autobusu a kazdej mojej mysli towarzyszlylo pytanie czy to bedzie, np czy przyjedzie autobus,

 

oczekiwalem odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania innym np, jak rozmawialem z kims przez telefon balem sie ze ta osoba

 

mnie splawi albo odpowie inaczej. Mialem koszmary nocne.( Rodzice mysleli ze jestem po jakis prochach ) Po przebadaniu

 

somatycznym w koncu trawilem do psychiatry Moim pierwszym lekiem byl sulpiryd, nie wiezylem ze to mi cos pomoze gdyz nie

 

wiedzialem wtedy nic ze takie leki dzialaja dopiero po pewnym czasie ich brania. Caly ten koszmar trwal prawie miesiac, bylem

 

wtedy w klasie maturalnej ale technikum wiec czekalo mnie tez obronienie dyplomu, a ja nawet nie mialem zaczetej ani pracy

 

teoretycznej ani modelu praktycznego. Zblizala sie studniowka, poszedlem na nia w takim stanie, balem sie ze zgine wsrod

 

tlumu ludzi, i nikt nie bedzie mi w stanie udzielic pomocy. Nastepnego dnia po studniowce koledzy wieczorem wyciagneli mnie

 

na tzw poprawiny studniowki, wloczylismy sie po miescie wieczorem i wtedy to bagno minelu w przeciagu jednej chwili przeszlo,

 

Wrocilem do domu szczesliwy pobudzony opowiedzialem rodzicom ze jest juz ok ale w glebi duszy pozostawal jeszcze srach ze jak

 

poloze sie spac to rano obudze sie znow z tym koszmarem. Na szczescie moje obawy sie nie potwierdzily. Po miesiacu wrocilem

 

do normalnosci.Leki bralem nadal.Obronilem dyplom stalem sie technikem telekomunikacji, i wyjechalem na wakacje.Myslalem ze

 

moj koszmar minal. Niestety przyszedl wrzesien i cala historia sie powtorzyla, stres zwiazny z nowa szkola nasilil sie do

 

tego stopnia ze bylem strasznie zdenewowany.

Wiadomo ze alkohol to dobry sposob na nerwy ( nigdy go nie naduzywalem a i

 

nawet nie lubilem pic piwa ), wiec ktoregos dnia caly ten steres spowodowal ze napilem sie piwa, I to mnie wyluzowalo. Tyle

 

ze nastepnego dnia bagno powrocilo z ta roznica ze trwalo nieco dluzej bo 2 miesiace. Zmienilem psychiatre, zaczalem sie

 

leczyc prywatnie co prowadzilo za soba ogromne srodki finansowe, Pani doktror testowala na mnie szereg lekow, ( z depresantow

 

chyba bralem wszystkie mozliwe na rynku zawsze je przerywano ze wzgledu na objawy uboczne jakie im towarzyszyly. W koncu

 

trawila na lek ktory nazywa sie mocloxil, bralem bardzo mala dawke jak ona to okreslila dla kota. To ona rozpoznala u mnie

 

nie depresje tylko nerwice lekowa. I znow po 2 miesiacach to przeszlo, lecz w miedzy czasie znalazlem sie na oddziale

 

dziennym kliniki psychiatrii na sobieskiego. Zrezygnowalem z leczenia na wlasna prosbe to nie bylo dla mnie ja nie lubilem

 

wypowiadac sie do grupy o swoich problemach i sluchac problemow innych, pozatym na oddziele tym przebywali ludzie z ciezkimi

 

zaburzeniami osobowsci, co mnie jeszcze bardziej dobijalo i gnebilo. A poniewaz moj stan nie byl juz zly powiedzialem dosyc.

 

Przyszly wakacje wyjechalem na nie cieszylem sie zyciem, (zawsze bylem zywy i ciekawy czasmi mi to przeszkadzalo ale mozna

 

bylo z tym zyc). No i nadszedl październik 2004 roku. Wracalem z pracy i znow mnie zlapalo to przepraszam za sformulowanie

 

gowno, cale szczescie ze jechalem juz do domu bo inaczej bym nie wiedzial jak wrocic do domu. Ten ostatni atak byl najgorszy

 

towarzyszyly mu leki takie ze zostanie samemu w domu konczylo sie zamknieciem w ciemnym pomieszczeniu i oczekiwaniem na

 

przyjscie kogos bliskiego, dziewczyna juz nie wytrzymywala tego starala sie udawac przede mna ze jest ok ale wiedzialem ze

 

ona tez cierpi, zaczelo sie ponowne testowanie lekow dostawalem nowe ktore powodowaly u mnie np zatrzymanie moczu itp itp.

 

Dosatalem skierowanie na WAT do kliniki leczenia nerwic oczywiscie nigdy tam nie poszedlem. Zblizaly sie swieta bozego

 

narodzenia i myslalem ze wszystkim je poposuje i sobei rowniez bo nie umialem sie cieszyc zyciem, jak mozna bylo sie pokazac

 

rodzinie skoro wygladalo sie jak nacpany. Na wlasna reke wzialem lek ktory nazwya sie IMOVANE ( lek nasenny przeciw lekowy ),

 

po 15 minutach wszystko przeszlo, koszmar zniknal, i mimo ze ten lek jest nasenny to mi dodawal enegrii. cala noc czulem sie

 

tak nalaodwany energia ze sprzatnalem swoj pokoj ktory przez okres mojej choroby wygladal jak nie powiem co a nad ranem

 

pojechalem na zakupy. I znow bylo dobrze. Zrezygnowalem z wizyt u psychiatry bo stwierdzielm ze nie sa mi leki potrzebne

 

przestalem je brac. W ciagu roku do dnia 05.10.2005 przybralem na wadze znacznie bo zawsze bo tych lekach wygladalem jak bym

 

mial raka. I tu teraz nastapi najwazniejszy punkt tego listu. Wlasnie 5 pazdziernika obecnego roku bylem starsznie

 

zdenerwowany czulem sie fatalnie od 3 tygodni dzien w dzien bolala mnie glowa i balem sie ze znow koszmar sie powtorzy bo

 

takie objawy towarzyszyly zawsze na miesiac przed. Wiec na wszelki wypadek wzialem sobie tabletke imovanu. Po pol godziny

 

stres odstapil natomiast nastepnego dnia mialem zawroty glowy, maly lek, amnezje, i czesc tych objawow ktre opisywalem

 

wczesniej znieczulice brak apetytu. posatnowilem to przeczekac stwierdzjajac ze moga to byc objawy uboczne wiec caly dzien

 

lezalem nic nie robiac a czujac sie fatalnie, w sb rano wstalem myslalem ze jest ok ale niestety po pol godziny bylo to samo,

 

mialem jechacdo rodziny wiec znow lyknalem polowke imovanu i xanax 0,25 bylo ok pozatym ze czuelm sie dziwnie spokojnie.

 

Prosze mnie nie brac za narkomana albo cos w tym stylu tylko poprstu niemiel doswiadczenia powodowaly to ze bralem te leki na

 

wlsana reke. Tu nasuwa sie moje pytanie czy zawroty glowy i male objawy leku moga byc powodem znow nawrotu choroby czy te

 

leki jeszcze dzialaja na mnie ile one moga siedziec w organizmie, Czy jednak znow powinienm udac sie do lekarza??

Z gory

 

przepraszam i dziekuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich..

Znalazłem to forum przez przypadek i w te pędy spiesze z

 

przekazaniem wam moich przemyśleń.

Zaczęło się od stwierdzenia ,że mam wysoki poziom trójglicerydów,lecz nie

 

cholesterolu.Dostałem lipantyl 275M czy coś takiego + witaminę E.

Brałem to ok .2-ch lat.do momętu kiedy któregos dnia

 

wróciłem z pracy i po obiedzie jak zwykle usiadłem w fotelu i ni z gruszki ni z pietruszki zaczęło się ze mną dziać coś co

 

można określić niekontrolowanym uciskiem na oczy tak jakby miały mi się rozlecieć zaczęłem widzieć małe kropeczi jakby przez

 

lornetki miniaturow jak w mikroskopie.Żona sprawdziła mi ciśnienie i miałem

170/160 puls 170/niwyobrażalne ale sprawdzane

 

dwa razy./Zadzwoniła po pogotowie ,przyjechali i zabrali mnie do szpitala.W szpitalu dostałem jakieś lekarstwa i między

 

innymi lek na obniżenie ciśnienia.bez żadnych badan.

W tym momencie ukazała się cała durnota lekarzy w niektórych

 

szpitalach.

Po tych lekarstwach miałem odwrotną sytuacje ,ciśnienie spadało mi bardzo nisko i zaczęłem odczuwać jakieś

 

dziwne sytuacje w postaci niekontrolowanego uczucia strachu na początku przy spadku ciśnienia a póżniej przeważnie w nocy

 

jakieś pulsowania w oczach które kojarzyły mi się z sytuacją wysokiego ciśnienia.Po wezwaniu pielęgniarki i lekarza

 

 

okazało się ,że ciśnienia było niskie ale do życia i zaczęto mnie ignorować włącznie z niereagowaniem na moje

 

stany.Poczułem sie jak ktoś kto zawadza w szpitalu.Po tygodniu wypisano mnie ze szpitala i kazano mi brać lekarstwa które mi

 

przepisano.Po przyjeżdzie do domu następnego dnia miałem powtórkę z rozrywki.Znów wylądowałem w szpitalu ale już nie tym co

 

byłem lecz w klinice.Tu trzeba przyznać podejście było

rzetelne,pierwszy dzien przleżałem sam w oddzielnej sali i nawet

 

nie widziałem lekarza tylko salową.,drugiego dnia przyszła do mnie pielęgniarka z pretesjami,że leże w sali dla vipów i zaraz

 

mnie przenieśli do zbiorowej sali żebym się nie przyzwyczaił do osiągnięc demokracji.

Tutaj dostałem wieczorem takiego

 

samego stanu to znaczy wzrostu ciśnienia które faktycznie nie było ciśnieniem i oczywiście dostałem ochrzan ,że siostra i

 

lekarz też ludzie i są w nocy przypadki poważniejsze od moich i żebym poszedł spać i nie marudził./koniec świata/ .

minęło

 

parę dni i kazano mi odstawić wszystkie tabletki które miałem z poprzedniego szpitala.Sytuacja się powtarzała jak nie w ciągu

 

dnia to wieczorem lub w nocy.Dostawałem jakąś tabletkę na spanie i spałem.

Któregoś dnia powiadomiono mnie ,ze będzie ze

 

mną rozmawiał psychiatra.Po półgodzinnej rozmowie postawił diagnoze nerwica lękowa.

Otrzymałem clonazepan i seroxat.Po

 

dwóch dniach wypisano mnie ze szpitala.Poczółem się na tyle dobrze,że jako tako ospały zaczęłem

pracować.Tak minęło

 

2-lata i wydawało by się że jest ze mną już dobrze

Żostały odstawione lekarstwa po paru tygodniach zmniejszania

 

dawki.

Nie minęły 2-a tygodnie dostałem spowrotem takiego samego objawu

a więc wysokiego ciśnienia i kłopotów ze

 

wzrokiem.Polecono mi odnowa branie tej samej dawki jw.Nic się nie zmieniło poza tym,ze następny rok brałem lekarstwa a w tej

 

chwili mam faktyczne problemy z ciśnieniem i na stałe biorę leki na nadciśnienie,pół serxatu i tranxene.Jeszcze jedno

po

 

przejściu z zarządzania i pracy w nadzorze przeniosłem się na pracownika fizycznego.To dało mi w ciągu miesiąca spadek

 

trójglicerydów z 800 na 170 przy normie 200.

Reasumując po dogłębnej analizie mojej sytuacji stwierdziłem ,że

mój stan

 

nerwicylękowej nie miał ,żadnego podłoża psychicznego lecz

podłoże farmakologiczne w postaci brania lipantylu

 

275M+witamina E.

Do tego momętu nigdy nie miałem problemów z ciśnieniem i psychiką.

Tu starałem się opisać genezę i

 

przebieg mojego stanu zdrowia który zakończył się diagnozą trafną Nerwica lękowa.

Pozdrawiam..

Tatazzz.......... :?:

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam to samo, może jeszcze w większym

 

stopniu. Stanowisko predestynuje mnie do publicznych wystąpień, negocjacji, kierowania zespołem. A ja mam problem jak idę do

 

sklepu (jeśli w ogóle się tam wybiorę) Oczywiście nie zawsze tak było, ale teraz jedyne wytchnienie to noc i te kilka godzin

 

snu. Zakładam, że minęła mi depresja, a zaczęła się nerwica... Albo się ciągle mieszają...

 

Jak bym

 

widział siebie...

Trochę mi głupio ale dobrze wiedzieć, że ludzie mają podobne problemy i nie jestem sam. W zasadzie mam

 

to od zawsze - jak tu już ktoś napisał "specyficzna sytuacja rodzinna", późniejsze dojrzewanie, słabość fizyczna, nieustanne

 

porównywanie się z rówieśnikami - efekt - gigantyczne kompleksy i obiżone poczucie własnej wartości. Poszedłem na studia a

 

później do pierwszej pracy i wszystko było OK. Pamiętam, że w pewnym momencie czułem się wspaniale - miałem trochę kasy,

 

plany na przyszłość i spokój duszy. Zapomniałem o szkolnych lękach... Zaczęło się w pracy po kolejnych coraz bardziej

 

odpowiedzialnych zadaniach. Ciagły stres i praca od 8mej do 22-iej zaczęły zbierać żniwo. Dostałem gigantyczny projekt do

 

poprowadzenia i żadnego wsparcia - sam musiałem sobie z tym radzić. No i nie poradziłem sobie. Musiałem zrezygnować z tej

 

pracy bo lęk mnie wykańczał - wróciły szkolne koszmary - że się nie sprawdzę, że nie dam rady, miałem wrażenie, że każdy mój

 

krok jest oceniany i ocena nie jest pozytywna. Czułem własną słabość i ludzie z którymi musiałem współpracować czuli to

 

także. Bywało tak, że ze stresu nie mogłem jeść cały dzień, rano wymioty a w nocy koszmary. Poszedłem do nowej firmy, ale

 

padła po pół roku i poszedłem na bezrobocie. To trwało rok - miałem już takie stany, że lepiej nie mówić...

Ciągły nacisk

 

otoczenia wymógł na mnie znalezienie nowej pracy chociaż już wiedziałem co się szykuje. No i sprawdziło się. Przez pierwsze

 

parę miesięcy było nawet w porządku, ale znowu dostałem największy kontrakt w firmie (jak na złość akurat ja :evil: ). Praca

 

wymaga ode mnie ciągłego zaangażowania i radzenia sobie z konfliktami a ja unikam konfliktów jak ognia (boję się, nie

 

potrafię odpowiadać merytorycznie na zarzuty bo zaraz pojawiają się znajome objawy - suchość w ustach, drżenie rąk, mętlik w

 

głowie i brak możliwości skoncentrowania się). W zasadzie nie mam objawów fizycznych jakie tu opisujecie - omdlenia, mroczki

 

przed oczami itp. ale ciągle czuję ten stan napięcia - jak bym miał naprężoną strunę w środku - ten stan jest permanentny,

 

nigdy nie ustępuje. Depresja przyszła zaraz po tym - byłem u specjalisty (diagnoza nerwica i depresja uwarunkowana nerwicą),

 

wydałem kupę kasy i stwierdziłem, że absolutnie psychoterapia na mnie nie działa. Nie rozumiem jak można coś zdziałać rozmową

 

- chyba jestem na to uodporniony bo nie przyniosło to żadnych efektów. To co probuje tu opisać w paru zdaniach opisać się nie

 

da, zresztą wiecie o tym równie dobrze jak ja.

Nie mam myśli samobójczych chociaż myślę o śmierci - jak o odległej

 

obietnicy wybawienia, spokoju i odpoczynku. Lubię się czasem bawić tą myślą, choć wiem, że nigdy bym się do takiego czynu nie

 

posunął (nie wiem jak to nazwać - poczuciem obowiązku?). Rozumiem jednak ludzi, którzy mieli już dość, potrafię sobie

 

wyobrazić ich zmęczenie i chęć uwolnienia się od ciężaru za wszelką cenę...

Po co to piszę? Może ktoś przeczyta to i

 

stwierdzi jak ja, że nie jest sam ze swoimi lękami i kłopotami i że jest kilku ludzi, którzy muszą dźwigać ten ciężar, o

 

którym "normalnym ludziom" nawet sie nie śniło.

Ostatnio byłem w dużym "sklepie" :) znanej marki szukając czegoś do domu.

 

Widziałem uśmiechnięte twarze ludzi, nie znających lęku, pewnych siebie i swojej przyszłości. Prawie widziałem na ich tle

 

pojawiające się metki jak w "Fight club'ie" :D Musiałem wyjść bo nie mogłem znieść ich widoku, ich bezmyślnej i

 

bezkrytycznej radości życia i pewności. I zazdrościłem im...

Jeśli ktoś wyleczył się z nerwicy i depresji niech coś

 

napisze - może bedzie iskierka nadziei i dla innych.

 

Pozdrawiam

Rhotax

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam to samo, u mnie ta nerwica trwa juz chyba z rok z tym

 

ze nasila sie coraz bardziej...nie mam juz sily z tym walczyc mam wrazenie ze nigdy nie bede normalna i to mnie

 

przeraza...probowalam juz sie leczyc chodzilam do psychologa ale to nic nie dalo..ciagly lek, boje sie ludzi mam wrazenie ze

 

zawsze bede skazana na porazke i nic mi sie w zyciu nie uda jesli nie bede umiala sie pozbyc tej choroby!!!! :(

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie ogarnia niczym niewytłumaczalny niepokój. Robi mi się

 

duszno, wpadam w panikę że zaraz umrę, cała się trzęsę. Czasami wydaję mi się że jestem krok od zwariowania. Często jestem

 

sama w domu, więc boję się że po śmierci nikt mnie nie znajdzie. Mam wtedy nie zamknięte na klucz drzwi aby w razie mojej

 

śmierci nie trzeba było wyważać drzwi.Takie schizy nachodzą mnie przeważnie wtedy kiedy jestem sama. Wpadam w panikę także

 

wtedy gdy coś mnie zaczyna boleć, np w okolicy serca. Wiem że to są nerwobóle ale nie umiem zapanować nad paniką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dokładnie to samo - 3-ci w życiu atak (tym razem zbiegła

 

się ze śmiercią Dziadka - podobnie jak u Ciebie). Mam takie zawroty głowy i uczucie niepokoju, lęku, ze chyba zwariuję. Boję

 

się każdego poranka, każdego dnia, każdego wyjscia na dwór! Zrobiłam wszystki badania - nic. Internista przepisał mi Rexetin

 

(przeciwdepresyjny) i Xanax - po dwóch dniach - wszystkie możliwe objawy uboczne. Obecnie rozpoczęłam leczenie u psychiatry i

 

od dwóch dni biorę Mocloxil. Tra-ge-dia! Znów wszystkie "objawy niepoządane"> Dam sobie parę dni - może minie, bo nie wiem

 

już co mam robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj zupełnie przypadkowo trafiłem na to

 

forum, postaram się dać Wam kilka dobrych rad :!: Oczywiści opieram je na swoim przypadku.

Proszę Was o to abyście

 

zwrócili uwagę na to aby w życiu codziennym bardziej skupić się na działaniu, a nie na swoich uczuciach ( czytaj emocje ),

 

wiem że to rozwiązanie wydaje się naiwnie proste, ale możecie mi wierzyć że to działa, sam to przerabiałem ! Uruchomcie w

 

sobie obserwatora życia, nie zastanawiajcie się zbyt wiele, skupcie się na działaniu ! Poza tym nie popełniajcie podstawowych

 

błędów stosowania relaksacji ( mam tu na myśli medytacje, wizualizacje, trening autogenny itp. ) te formy można stosować jako

 

uzupełnienie terapeutyczne do wysiłku fizycznego !!!! chodzi mi tu o cokolwiek, tenis, siłownia, rower, bieganie....jest tego

 

wiele, warto się nawet zmuszać i działa bezbłędnie ! Wysiłek fizyczny wspaniale integruje emocje, wręcz ozdrowieńczo, wówczas

 

nie trzeba leków przeciwlękowych, sprawdźcie to sami, będziecie bardzo pozytywnie zaskoczeni ! Ważne jest też to aby być dla

 

siebie pobłażliwym i cierpliwym, zmiany przyjdą na pewno i nie tłumcie swoich uczuć, nie starajcie się ich kontrolować, to

 

potworny błąd, każdy z nas ma prawo czuć się chwilami bezbronnie, bezsilnie, odczuwać brak bezpieczeństwa....tak zostaliśmy

 

stworzeni ! Jeśli zaczniemy odczuwać uczucia które staramy się tłumić to wróci równowaga :) wróci harmonia w wasze życie,

 

zniknie nerwica, depresja i lęk :)

Wiem że niektórym bardzo ciężko wyjść z domu, ale warto wyjść, warto odczuć

 

bezbronność i nie uciekać przed nią a ona sama się w umyśle zintegruje, właśnie pokonanie tego progu lęku, jest otwarciem na

 

nowe perspektywy i bardzo pomaga dodając sił, spróbujcie ! Początki są trudne, zacznijcie od akceptacji uczuć i ćwiczeń

 

fizycznych a nastąpi gigantyczna poprawa !

 

Życzę powodzenia

Marek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam dziś w centrum handlowym, nagle w

 

jednym sklepie rozbolał mnie brzuch i poczułam zbliżający się atak. Natychmiast wyszłam ze sklepu i poszłam do toalety. Tam

 

było jeszcze gorzej, zrobiło mi sie strasznie gorąco i poczułam że zaraz stracę przytomność, jeszcze nigdy podczas ataku aż

 

tak źle się nie czułam. Ledwo doszłam do najbliższej ławki, gdyby stała ona parę metrów dalej, zemdlałabym. Okazuje się

 

jednak że omdlenie w czasie ataku jest bardzo możliwe. Czy wasze ataki są aż tak silne? Dzisiejsza sytuacja dała mi dużo do

 

myślenia, czuję że nigdy nie pozbędę się nerwicy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawo!!!!!:)))) Brakuje tu takich jak Ty:) Dodam jeszcze, że

 

czasem warto pozwolić sobie na odczuwanie lęku, zamiast ciągle z nim walczyć, Zatem pozwólmy sobie Kochani na to uczucie

 

niepokoju, które nas czasem dopada:)))) Jak człowiek zaakceptuje, to co czuje i przyzna sobie do tego prawo........od razu

 

lżej:)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej spokojnie.........:)ja przestałam się stresować, już nie

 

przeraża mnie myśl, że mogę zemdleć......choćby na środku hipermarektu, w pracy i nie wiem gdzie jeszcze:)Najwyżej ktoś mnie

 

zdrapie z chodnika i zadzwoni po karetkę:))) heh:))) Najgorsze jest to jak się człowiek boi ataków, bo napędza się wtedy

 

cholernie!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intensywny wysiłek fizyczny na prawdę działa... Kiedyś

 

trenowałem intensywnie przez 6 lat sztuki walki-żadnych problemów ze zdrowiem...Idealny spokój umysłu, pełno energii itd.

 

Później musiałem przerwać (kontuzja). Zaczeło sie dziać niedobrze...Po kilku latach znowu trenuje i chyba powoli wszystko

 

wraca do normy:] To pozwala sie oderwać, wyluzować, zapomnieć, uczy dyscypliny i panowania nad sobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja 1 atak paniki zaliczylam pod koniec czerwca tego roku, gdy

 

oblalam 2 egzaminy, w tym jeden najwazniejszy. swiadomosc zwalonych wakacji mnie dobila, bo i tak juz wyczerpany organizm

 

napedzany stresem zyjacy jak maszyna ledwo zyl. tak sie zlozylo ze w koncu zawalilam studia, przeszlam we wresniu przez

 

poprawki i egzamin komisyjny i zabraklo mi 1% zeby zaliczyc 1 z tych egzaminow.

Brzmi glupio nie? bo kto by sie

 

przejmowal jakimis egzaminami. ale nie w tym sek. Ja generalnie od dziecka mialam jakies play na przyszlosc i kreowalam sobie

 

moj taki maly swiat, to co chcialam osiagnac. W koncu zaczelam na maxa w tym zyc i lapalam doly jak tylko sobie uzmyslawialam

 

ze wcale moze tak kiedys nie byc itd. No ale byla szkola podstawowa bylo liceum i nie trzeba bylo podejmowac zadnych decyzji,

 

mozna bylo sobie marzyc np. o mieszkaniu w Londynie a wcale nie musisc podejmowac decyzji: lece pracowac i studiowac. dopiero

 

teraz, w momencie gdy podjelam ta decyzje (bo coz by robic teraz w Polsce jaks ie zawalilo studia) doszlam do wniosku ze

 

zaczynam panikowac i stresowac sie tym ze moze cos nie wypalic. Jak miewam ataki paniki to zawsze mysle wteyd ze spieprze

 

sobie zycie, ze wcale nie bedzie tak jak bym chciala zeby bylo, ze na niczym mi juz nie zalezy. Teraz wiem ze wychodzi ze

 

mnie caly ten strach przed tym ze moge nie osiagnac tego co chce (a jest tego cholernie duzo). Nie bylam z tym u lekarza,

 

chociaz przypuszczam ze to nerwica, bo objawy sie zgadzaja. nie chce brac lekow, bralam tylko uspokajajace przed komisem ale

 

zaczynalo mis ie od ich w glowie krecic. Polece do Londynu i zobacze, moze wtedy caly ten stres minie.

sory za taki dluugi

 

wyklad.

to co moge radzic to po prostu zastanowcie sie o czym myslicie podczas paniki, wiadomo ze o tym ze jest wam slabo,

 

niedobrze itp, ale gdzies jets tez glos ktory mowi dlaczego macie ten atak.

powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×