Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja chyba minęła, co dalej?


zagubiony_anonim

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich, ciezko mi w zasadzie odnalezc siebie, zidentyfikowac co jest nie tak, pewnie dlatego, ze czuje jakbym byl dwiema osobami naraz. Postaram sie opisac mniej wiecej po kolei co i jak.

 

Nigdy nie bylem wielka dusza towarzystwa ale aspoleczny tez nie bylem. Nigdy nie bylem popularny, lubiany przez wszystkich, nie czulem sie komfortowo w centrum uwagi wsrod obcych. Nigdy tez nie bylem jednym z tych skrytych dzieciakow, co siedza zawsze sami, z boku, z nikim nie gadaja. Bylem... no przecietny. 5 lat temu poznalem pewna dziewczyne, po ok. roku mnie zostawilo co mnie wpedzilo w depresje, z ktorej powooooli wychodzilem, niedawno porozmawialem z ta dziewczyna po latach, jako takie ostatnie pozegnanie, teraz czuje sie od niej wolny, bo do tej pory byla dla mnie kula u nogi, dla mojej psychiki.

 

Zanim sie rozstalismy mialem grupe znajomych z ktora sie trzymalem dzien w dzien, swietnie sie bawilismy (dodam, ze obecnie mam 22 lata) na rozne sposoby, po pewnym czasie przestali mnie wyciagac na dwor gdy wielokrotnie odmawialem i nawet na klatke schodowa nie chcialem wyjsc. Teraz co prawda na te paczke kumpli juz nie ma co liczyc bo sie porozjezdzali na studia itp, ale malo wiele odnawiam kontakt, wychodze z kolegami/kolezankami jak jest okazja.

 

Wroce do tych "dwoch osob" jakimi jestem. W robocie mam opinie "gbura" i "przyjebanego". Przy ludziach z pracy zwyczajnie sie prawie nie odzywam, nie podchodze do grupek ludzi rozmawiajacych, stoje sobie z boku i zajmuje sie soba, nie mam z nimi o czym rozmawiac. Z rodzina rowniez nie mam zbytnich kontaktow, malo spedzam czasu z rodzicami, ojciec to nawet mowi ze mnie nie zna, bo tez jestem malomowny, z siostra mam zle kontakty, z rodzina dalsza taka jak babcie/ojciec chrzestny z zona i dziecmi prawie nie rozmawiam, jak ide do nich na swieta z siostra czy cos to oni glownie rozmawiaja a ja tylko siedze i jem, jak o cos zapytaja to odpowiem, ale nie rozwijam tematow, sam prawie nigdy zadnego nie zaczynam. Inaczej ma sie sprawa gdy wychodze z bliskimi znajomymi, tymi, ktorych poznalem w technikum, w ich towarzystwie czuje sie zupelnie inaczej, jestem radosny, rozmowny, czesto w centrum uwagi i nie czuje sie wtedy zle, jak ryba w wodzie. Ci ludzie to sa w zasadzie jedyni przy ktorych jestem taki otwarty. Tak wiec, wsrod rodziny, ludzi z pracy jestem malomowny i gburowaty, prawie sie nie usmiecham, zachowuje sie jakbym nie mial uczuc, wciaz martwa mina, wymuszony usmiech. Jak wychodze na miasto z kolegami ze szkoly (z innymi sie nie spotykam, bo podczas w/w depresji w ogole z domu nie wychodzilem do ludzi poza szkola, siedzialem w domu i gralem na komputerze caly czas zamkniety w ciemnym pokoju) to jak mowilem, no kurde jak nowonarodzony, jestem energiczny, rozgadany, zartuje, raczej wszyscy mnie lubia. To nawet nie jest tak, ze wsrod rodziny/pracownikow nic nie mowie bo sie hamuje z tym, bo sie boje co sobie pomysla czy cos, po prostu... nie hamuje sie bo ja nie chce nic mowic. Jak jest jakis dialog to przewaznie po prostu odpowiadam na pytanie, krotko i zwiezle, mowie ile musze, mowie jak mam cos do powiedzenia krotko mowiac. Jestem jakis bez zycia, przymulony, chodze i poruszam sie powoli, przyspany troche. Jak tylko ide z ziomkami to no kurde zupelnie inny czlowiek. Czemu tak jest?

 

Siedze z rodzicami, siostra i jej corka 2 letnia, ona cos zrobi, wszyscy sie smieja i sa weseli a ja takie spojrzenie pomnika ._. bywa ze jak cos przykuje moja uwage na tyle to zrobie grymas, usmiechne sie ale lekko, i nie dlatego, ze sie nie hamuje, po porstu nie jestem w humorze aby byc tak ekspresywnym. Dam sobie reke uciac ze gdybym byl w tej samej sytuacji ale z przyjaciolmi ze szkoly to bym tam latal po suficie okazujac emocje.

 

Ostatnio wyszedlem na miasto z nowymi ludzmi, bylo nas 10, z calej grupki znalem 2 osoby, one mnie zaprosily, poszedlem bez oporu, z chęcią w sumie. Z poczatku malo sie odzywalem, odzywalem sie ale nie za wiele, a jak juz cos mowilem to mialem wrazenie ze ludzie mnie ignorowali. Oczywiscie gdy w gre weszly spore ilosci alkoholu to język mi sie rozplatuje i nawiazuje z ludzmi dobry kontakt, dobrze sie czulem z tymi nowymi osobami, i nie czulem sie jakos niekaceptowany przez nich, poznalem tam nawet jedna dziewczyne to gdy cala grupa wracalismy do domu, to pchala sie do mnie i szla ze mna pod rękę opierając glowe na mojej rece, wiec po alkoholu naprawde potrafie byc interesujaca osoba, tak mi sie przynajmniej wydaje. Denerwuje mnie tylko, ze nie potrafie taki byc :

 

- raz: na trzezwo

- dwa: przy rodzinie, ludziach z pracy, obcych

 

Gdy bylem na miescie z tymi osobami i malo sie odzywalem to nie bylo tak, ze chce cos powiedziec ale se mysle "kurde, cos sobie pomysla, lepiej sie nie odzywac", nic z tych rzeczy, po prostu bardziej sluchalem, powiedzialem cos jak chcialem cos powiedziec, ale zwyczajnie nie chcialem mowic duzo. Po alkoholu jestem tak rozgadany ze na drugi dzien mnie przewaznie gardlo boli od gadania/glosnego gadania. Nie chce taki byc tylko po alkoholu/przy ludziach z klasy.

 

Gdy siedze sam w domu to tez jestem raczej zmulony, nawet nie bardzo mi sie juz chce grac w gry, siedze w domu bo nie mam nic innego do roboty, ale czuje pustke. Dodam, ze nie mam zadnych zainteresowan, hobby, pasji itp. Mysle, ze przez to moge byc uwazany za nudziarza. Zadnego malowania, sportu, gry na instrumencie. Jedyne co robie to siedze na kompie, czasem pogram, poogladam glupawe filmiki, porozmawiam online z innymi graczami, obejrze film, poslucham muzykii. Pomoge rodzicom w czyms, i to w zasadzie tyle.

 

Myslalem ze mam fobie spoleczna ale zdecydowanie jej nie mam, czy mam depresje? Nie wiem, czesto bywam naprawde przybity, gdy wlasnie siedze w domu i nie wiem co ze soba zrobic, bo nic mi sie nie chce, a wyjsc nie mam z kim bo wszyscy sa czyms tam zajeci.

 

Dodam, ze nie lubie klubów, znaczna wiekszosc ludzi ktorych znam chodzi co tydzien do klubow, dla mnie to jest katorga, nie lubie dyskotek i klubow, dreszczy dostaje na sama mysl o nich. Lubie koncerty, wiec to nie jest kwestia tlumu obcych, moze tanca? Nie umiem i nie lubie tanczyc.

 

Poradzcie mi, co mam robic? Jak byc szczesliwszym? Jak moge byc tym radosnym chlopakiem ktorym jestem przy ludziach ktorych dobrze znam / kiedy jestem pijany? Czy to, ze nie mam o czym gadac z ludzmi w pracy, jest powodowane tym, ze moje glowne zajecie to granie w gry komputerowe? Tam nikt tego nie robi, i uznaje sie to za dziecinne.

 

Czuje sie jakbym mial rozdwojona osobowosc, wsrod rodziny/obcych zdecydowanie jestem smutasem w depresji, totalnie wyprany z zycia. Jak sie nachlam czy wyjde z bliskimi kumplami to, kurde powtarzam sie ale naprawde mlody bóg. Co jest? Co powinienem zmienic w swoim zyciu?

 

Dodam ze od jakigos czasu po malu mobilizuje sie do zmian, np jakos miesiac temu postanowilem oduczyc sie uzywania wulgaryzmow, i nawet podzialalo. Gumka recepturka na rece i strzal w nadgarstek gdy urwę jakąś kurwę, teraz nie klne prawie wcale, przeklne gdy serio nie moge wymyslic slowa jakiego moge uzyc zamiast przeklenstwa (niestety, wyulgaryzmu strasznie uszczuplają słownik), ale naprawde podzialalo. Od jakiegos czasu staram sie byc bardziej usmiechniety w pracy, chociaz jest to wymuszone, wymuszam te usmiechy, nie jestem w nastroju do usmiechania sie, szczerego usmiechania sie, ale robie to, idac przez miasto czy wlasnie w pracy spiewam sobie cos pod nosem, cicho bo cicho, ale staram sie robic rzeczy,, ktorych normalnie bym nie robil, i staram sie nie myslec o tym, co wtedy sobie inni pomysla. Krotko mowiac pracuje nad wieksza samoakceptacja i pewnoscia siebie, bo z tym mam problem, jestem troszke otyly, nic powaznego, ale troche brzucha i oponki jest, tego nie akceptuje, gdy jestem na krotkim rekawku to przewaznie chodze z lekko wciagnietym brzuchem bo zwyczajnie nie akceptuje tej tuszy, od pewnego czasu se mowie "podejme diete i cwiczenia" ale jak narazie na mowieniu sobie sie konczy. Mysle, ze ide w dobrym kierunku, bo male kroki jednak do przodu juz poczynilem, z tymi wulgaryzmami i np. spiewaniem pod nosem czy usmiechaniem sie do ludzi w pracy. Ale to wciaz nie jest to, wciaz dobija mnie to, jakim gburem jestem wsrod rodziny, a jaki szczesliwy jestem wsrod znajomych badz w stanie nietrzezwym.

 

Jestescie w stanie cos poradzic? Powinienem znalezc jakies hobby, jako ze gry juz tak mnie nie biora? Dzis caly dzien w domu siedzialem mimo ze mialem wielka ochote wyjsc znow z kims w plener, ale wszyscy do rodzinki pojechali, swieta w koncu.

 

Pozdrawiam wszystkich i mam szczera nadzieje na jakies obszerne odpowiedzi, wesołych świąt!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×