Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak przekonać do psychiatry? Historia mojej mamy.


sophierita

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Zwracam się tutaj z prośbą o pomoc. Otóż moja mama ma 46 lat, od około 20 lat zmaga się z nerwicą natręctw, w między czasie doszła do tego jeszcze depresja. Niestety nie znam całej "historii" choroby, nigdy tak naprawdę z nią o tym nie rozmawiałam. Przez ostatnie miesiące z mamą jest coraz gorzej... Przestała praktycznie wychodzić z domu, chyba, że w niedziele do kościoła (na który i tak czasem przeklina i twierdzi, że chodzi z przymusu mojego taty). Codziennie odkurza całe mieszkanie przez kilka godzin (to akurat trwa odkąd pamiętam), coraz częściej w ciągu dnia płacze, lamentuje. Potrafi przez godzinę zajmować łazienkę, w której stoi nieruchomo nad umywalką, co jakiś czas myjąc ręce. Natręctwa pojawiają się praktycznie wszędzie w mieszkaniu; przed przebraniem się z dresu w strój codzienny (tylko na wyjścia) musi "odstać" swoje, po wejściu do mieszkania musi poprawić wszystkie kurtki wiszące w korytarzu... generalnie wszystko musi być poukładane, położone i na swoim miejscu po jej myśli, gdy jest odwrotnie denerwuje się, że reszta domowników nie sprząta po sobie, nic nie robi a ona musi o wszystko dbać, bo my jesteśmy lenie. Uważa, że nikt w domu jej nie pomaga i wszystko jest na jej głowie, podczas gdy każda próba czy chęć pomocy w sprzątaniu jest natychmiast odrzucana, bo my nie zrobimy tego jak powinno być. Wczoraj sprawa była już na tyle poważna, iż myśleliśmy o wezwaniu pogotowia. Zaczęła układać koszule w szafie, po kilku rytuałach wkładania i wyjmowania koszul wpadła w płacz i zaczęła wrzeszczeć, że przez nas nie może się skupić i teraz będzie musiała tą czynność powtarzać 100 razy. I faktycznie przy szafie spędziła cały wieczór, dokładnie 3,5 godziny, w międzyczasie płacząc. Potem wszystkich wyzywała, że to wszystko przez nas i to nasza wina. Najbardziej oberwało się mojemu tacie, który rzekomo robi z niej wariatkę i ciągle jej przeszkadza. Tata już nie raz nie dwa rozmawiał z nią o wizycie u psychiatry, jednak mama twierdzi, że jest za późno, że nie pójdzie do żadnego lekarza, bo ona "nie będzie się spowiadała ze swojego życia" i "nie będzie łykać tabletek, żeby potem nie móc ruszyć się z łóżka i leżeć tygodniami". Faktycznie, mama na początku swej choroby chodziła do psychiatry, który przepisał jej tabletki na depresję (jak sądzę) i przez nie, nie miała siły rano wstać. A, że my z bratem byliśmy mali, to podejrzewam, że mamę zaczęło boleć to, że nie jest w stanie zająć się nawet własnymi dziećmi (na pomoc od strony rodziny nie było co liczyć, z resztą do tej pory nie wiedzą co się dzieje u nas w domu), więc tabletki odstawiła i już nigdy więcej nie zjawiła się u lekarza.

Przez te wszystkie lata jakoś dawaliśmy sobie z mamą radę, raz było lepiej, raz gorzej, temat lekarza był odsuwany na dalszy plan. Jednak, jak pisałam wcześniej, ostatnio jest naprawdę źle. Widzę, że nawet tata nie daje już sobie rady z tą sytuacją, ale bardzo kocha mamę i wiem, że nie zostawi jej z tym samej. Chciałabym porozmawiać z mamą, nie zmuszać jej, bo wiem, że to do niczego nie prowadzi, a spróbować ją przekonać do wizyty u psychiatry i poddaniu się terapii. Tylko nie mam pojęcia w jaki sposób do niej przemówić. Chcę zaoferować swoją pomoc przy znalezieniu odpowiedniego lekarza a nawet mogłabym "zaprowadzać" ją do gabinetu, by nie czuła się z tym wszystkim samotna. Tylko jak ją przekonać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może takim wyjściem pośrednim byłoby namówienie na psychoterapeutę ? On z definicji nie przepisuje leków - może ten argument na nią zadziała, a potem w trakcie terapii ... taki spec namówi ją na psychiatrę, który dopasuje jej odpowiednie leki ?

 

Bo leki to jeść powinna ...

 

 

Ale podejrzewam, że jeśli przez tyle lat znosiliście jej chorobę ... to ona nie ma żadnej motywacji do leczenia.

Może w jakimś cięższym jej dniu, warto wezwać pogotowie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sophierita, koszmar...

20 lat doroslego zycia z NN? :hide:

Jak mozna mowic, ze jest za pozno? A to, ze teraz niszczy zycie Wam i sobie nic nie znaczy? Do smierci chce ukladac codziennie koszule i odkurzac kilka godzin dziennie mieszkanie???

 

Tabletki, tabletkami - one tylko maskuja problem, ale na dluzsza mete nic nie zmieniaja. Potrzebne jest poznanie przyczyny NN i terapia, ktora "wyprostuje" myslenie osoby z NN.

Ja choruje na NN od dziecka (pierwsze objawy juz jako kilkulatka) i dopiero teraz po uswiadomieniu sobie problemu i 3 latach leczenia sie wychodze powoli z tego.

Wiem, ze bede w 100% zdrowa. Czy Twoja mama chce byc zdrowa, czy juz pogodzila sie z zyciem w takiej beznadziei, po 20 latach choroby?

 

Porozmawiajcie z nia o tym jak sie czujecie z tym wszystkim. Cierpicie wszyscy. I ona i Wy.

Zapytaj sie jak wyobraza sobie przyszlosc, kiedy Ty i Twoj brat bedziecie miec juz swoje dzieci. Przyjada do babci a babcia zacznie na nie krzyczec, ze brudza sciane palcami i krzywo zawiesili kurtki? O jakiejkolwiek pomocy, przy tak silnych objawach, tez nie bedzie mowy - babcia bedzie zajeta odkurzaniem, zamiast pomoc i np. pobawic sie z wnukami.

 

Porozmawiajcie na spokojnie, bez kotni, wypominania i oskarzen. To trzeba zmienic, jeszcze kilka lat tak silnych objawow (porownujac do moich oceniam je jako b. silne) i Twoja mama stanie sie wrakiem czlowieka - chadzacym i robiacym wszystko automatycznie warzywem. Zameczy siebie i Was nic z tym nie robiac...

Rozmawiajcie do skutku o leczeniu. Najlepiej terapia, albo na sam poczatek psycholog, ktory uswiadomi, ze mozna mimo wielu lat choroby, zaczac zyc inaczej i w efekcie wyzdrowiec.

 

Trzeba poznac przyczyne choroby i chciec ja pokonac. Same tabletki g... dadza. Wiem po sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może w jakimś cięższym jej dniu, warto wezwać pogotowie ?

I wtedy zamknąć w szpitalu na 6 tygodni i faszerować ogłupiaczami?

To nie jest fajne, na prawdę.

 

Nie wierzę, że samej chorej nie przeszkadza jej stan. Najważniejsze jest mówić o swoich uczuciach, bo to nie "bałagan" w domu doprowadza ją do płaczu tylko coś innego, co jest w środku. Jeśli się do tego przyzna, to można ruszać dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może w jakimś cięższym jej dniu, warto wezwać pogotowie ?

 

Taaaa... I poczuje sie wtedy jak totalna wariatka, ktora nie ma juz kontroli nad niczym. Nie dosc, ze nie ma kontroli nad wlasnym myslami, to jeszcze jest potraktowana jak ktos niebezpieczny dla otoczenia...

Wtedy to dopiero przestalaby wychodzic z lozka...

 

Nic na sile. Rozmowy i tlumaczenie do skutku, ze potrzebna jest pomoc specjalisty, a jesli to nie przyniesie rezultatu jak najszybsza wyprowadzka, zeby sobie nie zniszczyc psychiki...Jesli cala trojka (wy i ojcec) zaczniecie dzialac, jest spora szansa na to, ze moze sie udac.

 

 

 

to nie "bałagan" w domu doprowadza ją do płaczu tylko coś innego, co jest w środku

 

Tak wlasnie jest... Porzadkujac przenosi uwage z rzeczywistego problemu, na cos nad czym ma niby kontrole. Nad myslami nie ma, wiec w ten sposob sobie "radzi" ze swoim lekiem.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że dobrze by jej było podsunąć jakieś artykuły na temat psychoterapii nerwicy natręctw, aby się przekonała że to jest wyleczalne i w dodatku wcale nie trzeba pić przy tym lekarstw.

 

Ale gdy matka zdrowieje to wtedy jest takie niebezpieczęństwo że zaburza się cały układ rodzinny, coś co było znane przez całe 20 lat i członkowie rodziny zaczynają czuć się niepewnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym pogotowiem to naprawdę idiotyczny pomysł! Po pierwsze ta pani i tak już cierpi straszne męczarnie przez swoją chorobę i związany z nią lęk - dodawanie jej kolejnego stresu tylko wszystko pogorszy i na pewno zniszczy jakiekolwiek zaufanie do rodziny - a w tym przypadku tylko rodzina może się tym dobrze zająć. Po drugie co by niby dało pogotowie - bo ciężko mi sobie wyobrazić jakiś pozytywny skutek.

 

Jej stan jest naprawdę poważny ale wierzcie mi - nawet z takiego ciężkiego stanu można wyjść (ja miałam objawy na maksa więc wiem co mówię).

Jeśli chcecie się za to zabrać całą rodziną na pewno wam się uda - tylko trzeba to krok po kroku przeprowadzić.

Przede wszystkim musicie wiedzieć jak ta choroba działa i dlaczego mama robi to co robi. Oraz jak wygląda terapia tego i jak jako rodzina powinniście się zachowywać, żeby nie pogarszać sprawy i też nie zszarpać sobie nerwów przy okazji (moje objawy bardzo wpłynęły na moją rodzinę, wszyscy byli jednym wielkim kłębkiem nerwów.)

Sophierita, jeśli znasz angielski mogę ci podesłać książkę o tym jak można przeprowadzić samemu terapię na natręctwa - jest tam nawet opisany podobny (a nawet chyba cięższy) przypadek do tego twojej mamy wraz z całą drogą do wyzdrowienia. Mi ta książka pomogła wyjść z tego. Oczywiście lepiej zawsze jest mieć pomoc profesjonalisty zajmującego się natręctwami - ale może na początek wiedza z tej książki pomogłaby wam zidentyfikować objawy i nauczyć się jak trzeba postępować, uświadomić sobie pewne mechanizmy i wytłumaczyć mamie jak to wszystko działa?

 

Najważniejsze jest właśnie to żeby twoja mama przyznała że to choroba, nauczyła się jak ona działa i dowiedziała się że może wyzdrowieć.

Jeśli będzie miała choć trochę otwarte nastawienie warto by było poszukać jej terapeuty poznawczo-behawioralnego (tylko taka terapia skutkuje przy ocd).

Jeśli wasza mama jest negatywnie nastawiona do leków to i tak raczej ich nie będzie jadła bez wcześniejszego dobrego nastawienia. I tu się zgodzę z poprzednikami, że terapeuta mógły ją do tego przekonać.

Terapia poznawczo-behawioralna w wielu przypadkach jest bardziej skuteczna niż leki, dziala szybciej i utrzymuje się z czasem. Ale jest po prostu trudna i wymaga dużej odwagi, wsparcia i samozaparcia. Z kolei leki są łatwiejsze "w użyciu". Terapeuta mógłby jej pomóc zdecydować jaka droga byłaby lepsza w jej przypadku. Podejrzewam że jeśli jej jeszcze przyplątała się depresja leki byłyby wskazane na początek - żeby miała odwagę i siłę na terapię.

No i trzeba zaznaczyć że leki które były przepisywane 20 lat temu to zupełnie inna bajka. Na OCD przepisuje się obecnie z wyboru SSRI po których się raczej nie śpi (wyjątkiem może być fluwoksamina, po której niektórym się zdarza), a część z nich ma wręcz pobudzające działanie (np.sertralina, fluoksetyna)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje Wam za wszystkie odpowiedzi. Mama zdaje sobie sprawę z tego, że jest chora... coraz częściej mówi, że ma już dosyć ale nie potrafi podjąć żadnego kroku by się ratować. Wiem, że muszę z nią o tym porozmawiać, może faktycznie dobrym rozwiązaniem będzie podsunięcie jej jakiegoś artykułu na ten temat?

lovely, byłabym bardzo wdzięczna za podesłanie tej książki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×