Skocz do zawartości
Nerwica.com

lovely

Użytkownik
  • Postów

    172
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lovely

  1. ekstraktzaloesu, to nie jest tak że ktoś cię wysyła na siłę do lekarza. Ludzie proponują ci po prostu drogi które się najczęściej sprawdzają. Kiedy ja piszę posta to nie powołuję się na swoje odczucia czyli "tak mi się wydaje" - tylko piszę o rzeczach które są potwierdzone przez wiele badań i setki przypadków osób chorych na OCD. I tak się składa że terapia poznawczo-behawioralna i SSRI-e (czasem z dodatkami np.małą dawką neuroleptyku) to najbardziej skuteczne sposoby żeby wyleczyć się z natręctw. I poznałam wiele osób na tym forum którym to właśnie pomogło i mają się bardzo dobrze. Nikt ci nie napisze innych superskutecznych rozwiązań z tej prostej przyczyny - że ich nie ma jak na razie. Są różne eksperymentalne terapie (ale to wciąż terapie i działąnia specjalistów z którymi nie chcesz mieć do czynienia). Oczywiście, możesz sobie poczytać wypowiedzi jak to powinieneś biegać boso po łące i cieszyć się życiem, znaleźć sobie hobby czy coś, ale nie spotkałam nikogo kto by się tak wyleczył. Nie chcesz chodzić na terapię - nie chodź. Zrób sobie sam. Ale zrób to dobrze. Naucz się technik, przeczytaj kilka podręczników, czytaj badania naukowe, zobacz jakie są scenariusze działania i o co w ogóle chodzi. Jak to działa i dlaczego działa. Ja sobie zrobiłam sama - ale tylko dlatego że nie miałam innego wyjścia (ciężko jest chodzić na terapię kiedy jesteś tak chory że ciężko ci w ogóle gdzieś iść). Gdybym wtedy miała wyjście to byłabym wniebowzięta mając w tym pomoc specjalisty - bo to jest cholernie ciężka terapia i bycie z tym samemu wymaga niesamowitego samozaparcia. Z tego co piszesz wiesz na razie bardzo niewiele o tym czym jest ocd. Żeby się leczyć musisz się albo udać do specjalisty - albo sam się zrobić specjalistą. Ale wierz mi - przeczytanie kilku postów na forum cię tym specjalistą nie zrobi.
  2. Masz strasznie dużo silnych przekonań... Jak dla mnie nie wszystko jest takie czarno-białe. Są dobrzy lekarze i tacy sobie. Są świetni terapeuci i do d... . Prawdą jest że w Polsce leczenie chorób psychicznych i zaburzeń często bywa niepełne - dlatego że praca psychiatry i terapeuty są dość oddzielone od siebie. Psychiatra przepisuje tabsy i uważa że swoje zrobił (znaznaczam że nie zawsze, ale bardzo często) - co mnie dość dziwi, bo kiedy popatrzy się na to jakie są protokoły leczenia OCD to zawsze jest o tym że jedną z podstawowych form leczenia jest cbt na które taki pacjent powinien być wysyłany. Tymczasem zazwyczaj jest tak że terapii trzeba szukac na własną rękę i zamiast do odpowiedniego specjalisty dla swojego zaburzenia trafia się na terapię psychodynamiczną na której zmarnuje się czas i kasę i nie osiągnie zupełnie jakichkolwiek efektów. Tak więc specjaliści są tylko komuniacja między nimi leży, przez co chore osoby błądzą trochę po omacku szukając dla siebie pomocy. To uczucie "głowy w akwarium" brzmi trochę jak derealizacja. Występuje często przy depresji ale też zaburzeniach lękowych (do których ocd należy). Miałam coś takiego na samym początku choroby. Nie zrażaj się jedną panią specjalistką. Pójdź do lekarza psychiatry, zdiagnozuj się. Nikt ci przecież na siłę tabletek nie wmusi do połknięcia. Porozmawiaj, popytaj co i jak działa. Ach bo tobie się wydaje że natręctwa to sprawa psychiki, duszy czy czegośtam ulotnego. A tymczasem to nic innego jak błąd w mózgu który zamiast przetworzyć informację i przejść do kolejnej wpada w pętlę. Ciężko jest myśleć w ten sposób o swoich emocjach ale nie jesteśmy ich panami i władcami. Leki mogą sprawić że takie pętle w mózgu się nie pojawiają. I przy pełnej świadomości po prostu nie jesteś bombardowany przez swoj mózg niepotrzebnymi i absurdalnymi myślami.
  3. Wygląda to jak klasyczne OCD i współczuję ci dziewczyno strasznie, bo takie życie jest okropne i wykańczające. Jak chorowałam na taki sam typ OCD co twój chłopak i wszystkim moim bliskim zszargałam nerwy ciągłymi zakazami, prośbami, zasadami i dzieleniem na brudne i czyste strefy całej rzeczywistości. Jak się jest chorym to się nie widzi jak bardzo inni cierpią przez te natręctwa, bo jest się skupionym na swoim stresie, lęku i cierpieniach. Mój chłopak dał radę, ale też widzę teraz że moja choroba trochę go zmieniła. Jest bardziej nerwowy, łatwiej się złości itp. - i tobie też się tak może stać. Nie jest tak że musisz się zastanawiać nad każdym krokiem? Dziwi mnie głównie to że nie leczycie tego i że twój chłopak twierdzi że powinnaś to zaakceptować. Przecież to choroba! To tak jakby chodzić ze złamaną ręką i jej nie leczyć i domagać się od wszystkich naokoło akceptacji że nie może się robić wszystkiego dwoma rękami Co więcej, twoje angażowanie się w jego objawy i kompulsje nie pomaga mu, tylko jeszcze bardziej szkodzi. Jedną z pierwszych rzeczy które się robi w terapii OCD to ustalenie sposobu w jaki wyjdzie się z sytuacji w której bliskie osoby angażują się w te objawy. Nie ma lekko :) Bardzo was zachęcam do szukania pomocy i leczenia się. Taka sytuacja którą opisujesz jest skrajnie destrukcyjna (wiem bo przeżyłam to na własnej skórze, tylko z drugiej strony) i z duzym prawdopodobieństwem będzie stopniowo niszczyć wasz związek. Naprawdę można coś z tym zrobić tak żeby i tobie żyło się lepiej i żeby twój chłopak był zdrowszy, szczęsliwszy i mniej zestresowany. Powodzenia!
  4. Przede wszystkim książki. Moje ulubione wymieniałam np. w tym wątku:http://www.nerwica.com/ksi-ki-o-nerwicy-natrectw-t44971.html Pozwalają zrozumieć jak to wszystko działa i co można robić w danych sytuacjach i jak sobie ułożyć taki plan działania - choć niestety te najbardziej przydatne do autoterapii są po angielsku. To jest generalnie ciężka sprawa żeby samemu to robić (trzeba sobie wyrobić duży dystans do swoich objawów i jakąś taką samodyscyplinę, i ciągle się uczyć) dlatego zawsze lepiej mieć kontakt z terapeutą poznawczo-behawioralnym który to ogarnia lepiej (na NFZ da się znaleźć :). Jest też program OCD Project - który pokazuje jak może wyglądać intensywna terapia. Gdzieś tu linkowałam też. Co do leków Antydepresanty to tylko potoczna nazwa. W OCD i depresji na pierwszy rzut przepisuje się leki z grupy SSRI (też sobie możesz poczytać co to jest i jak działa:P) - w dużym uproszczeniu: stosuje się je dlatego że w badaniach wyszło że zarówno OCD jak i depresja mają coś wspólnego z serotoniną na którą SSRI-e działają. I w wielu przypadkach (fakt że nie we wszystkich) są po prostu skuteczne. Nie rozumiem tego negatywnego nastawienia do leków. Jest szansa że połykasz sobie coś i zniknie ci ten bałagan i ciężar z głowy. Czemu nie spróbować? Ja spróbowałam kilku, nie działały na mnie satysfakcjonująco więc żeby normalnie żyć musiałam sobie robić te różne ćwiczenia i terapie (co jest dużo trudniejsze niż połknięcie tabletki). Gdyby działały to bym mogła ja łykać do końca świata Nie wiem co brałeś i na co że czułeś się jak zombie -ale branie SSRI-ów tak niewygląda raczej :) Masz w ogóle zdiagnozowane to OCD? Czy w końcu coś innego?
  5. Oczywiście że to problem biologiczny i powinno się o tym częściej mówić, zwłaszcza pacjentom którzy szukają problemu w swojej wielkiej wrażliwości czy zdarzeniach z dzieciństwa i obwiniają się za to co się z nimi dzieje. Zresztą nie tylko pacjentom, większości psychologów, którzy próbują leczyć OCD wyszukując jakichś problemów ukrytych rzekomo w podświadomości też :) Nad hipotezą glutaminianową trwają wciąż badania. W sumie najbardziej obiecujące co znalazłam to badania nad ketaminą. np. tu http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23783065 (pojedyńcza dawka dawała bardzo szybkie działanie, które utrzymywało się nawet tydzień) Dalsze badania trwają (jedne kończą się bodajze w 2016) - więc jeśli się potwierdzi to jeszcze trochę zajmie czasu zanim to będzie dla ludzi :) Ale ale... na twoim miejscu poczytałabym sobie jeszcze o neuroplastyczności - która to tłumaczy dlaczego ludzie przechodzący terapią CBT (zwłaszcza ERP) doświadczają nieraz całkowitej remisji (łącznie ze zmianami w mózgu - który w neuroobrazowaniu po przejściu terapii wygląda znów tak jak u osób zdrowych). Nie tylko leki są w stanie zmienić działanie i chemię mózgu, ale też odpowiednio usystematyzowane działania.
  6. Po pierwsze - twój przypadek jest bardzo częstym przypadkiem i bardzo dużo osób doświadcza właśnie tego rodzaju natrętnych myśli i wątpliwości. Nie będę ci pisać że pewnie jesteś wyjątkowo wrażliwa, czy że pewnie w dzieciństwie coś się stało, że teraz tak się dzieje - bo to nie ma nic do rzeczy, zwłaszcza jeśli chodzi o leczenie się. Napiszę natomiast że masz takiego pecha że masz chorobę jaką jest nerwica natręctw, i ona ma określone objawy tak jak każda inna choroba. Ta choroba powoduje, że nieprzyjemne myśli zamiast jak u zdrowych ludzi pojawiać się i znikać - krążą w nieskończoność w głowie. Każdy człowiek w ciągu dnia myśli o całej masie rzeczy któych się boi (a to że nie kocha swojego partnera, a to że coś się stanie komuś, a to że czymś się zarazi...) ale ta myśl się pojawia na krótko, po czym pojawia się np. myśl że autobus przyjechał i trzeba wsiadać i ta pierwsza myśl już znika gdzieś tam sobie. U Ciebie jest tak że jak pomyślisz o czymś strasznym to nie potrafisz przestać - a im bardziej próbujesz to tym bardziej ta myśl ci wierci głowę. To nie jest twoja wina - to twój mózg ci płata figle po prostu. To jest objaw choroby i można ją wyleczyć :) Są właściwie dwa sposoby żeby poczuć się lepiej: - albo przejść terapię poznawczo-behawioralną - która cię nauczy jak sprawić żeby te myśli znikały i nie wracały, a nawet jak się pojawią żeby nie były takie straszne i nieprzyjemne - albo zacząć brać leki, które chemicznie sprawią że te myśli w mózgu przestaną się zapętlać. Życzę ci uporania się z tym i szczęśliwego życia :)!
  7. Można sie leczyć samemu ale trzeba do tego dużej wiedzy (jak działa zaburzenie i jak działa leczenie) i samozaparcia (ćwiczenia trzeba wykonywać codziennie i są trudne). Takie rzeczy jak "weź się za siebie", "idź pobiegaj" czy "zajmij się jakimś hobby" to nie jest leczenie. Są opracowane sposoby i całe plany terapii którą można sobie przeprowadzić samemu - takie sposoby które są sprawdzone i prowadzą do zmiany tego jak pracuje mózg podatny na obsesje i natręctwa. Najbardziej sprawdzona jest terapia poznawczo-behawioralna. W twoim przypadku prawdopodobnie najbardziej by się przydał taki jej rodzaj jak ERP (ekspozycja i powstrzymanie reakcji) - dobrze przeprowadzona jest bardzo skuteczna przy natręctwach właśnie. Wiele badań pokazuje że daje często lepsze efekty niż leki. Choć leki można też brać równocześnie żeby zwiększyć swoje szanse:) No i jeszcze o lekach. Leki na OCD to nie są jakieś hardcorowe psychotropy tylko zwykłe antydepresanty i jest duża szansa że trafiłbyś ta taki który nie będzie ci dawał skutków ubocznych - więc dlaczego by nie spróbować?
  8. Hej. Mi pomogła terapia poznawczo-behawioralna, a w zasadzie rzecz co się nazywa ERP (ekspozycja i powstrzymanie reakcji). Działa to w sumie przy natręctwach w połączeniu z kompulsjami (czyli np. jeśli ktoś sobie ma natrętne myśli że zrobi coś złego i wtedy żeby się uspokoić robi jakąś rzecz - np. liczy. mogli się, powtarza sobie ze nic się nie stanie itp.). Chodzi o to żeby właśnie nie uciekać od rzeczy które powodują myśli natrętne - tylko celowo się na nie wystawiać (ekspozycja) i nie robić nic, co zwykle się robi żeby się uspokoić (powstrzymanie reakcji). Stres i niepokój i tak miną w końcu czy się będzie na nim skupiać i go "odczarowywać" czy nie .Jeśli celowo się wystawia na te lękowe rzeczy i przetrzymuje stres - to te natrętne myśli coraz mniej przeszkadzają i coraz rzadziej się pojawiają. W uproszczeniu można powiedzieć że mózg się uczy, że sygnał o niepokoju to taki fałszywy alarm i że nie ma sensu go wysyłać. Oczywiście w zależności od typu natręctw i sposobu w jaki się objawiają są różne sposoby ekspozycji i całej tej terapii. Ale to jedyny sposób który znam, który daje tak niesamowitą poprawę. Nie wiem jakie masz dokładnie myśli i jak to u ciebie działa - ale może właśnie zamiast uciekać od np. takich filmów powinnaś sobie właśnie celowo je oglądać? Może zrób sobie powtórkę z tego straszydła kilka razy... aż nie będzie na ciebie robić wrażenia po prostu.
  9. monk.2000, może chcesz dawać lekcje? Ja się zgłaszam :)
  10. Nie będzie o szachach... ale o tym co piszesz poza nimi :) Jest taki zwrot (częściej używany w języku angielskim) - niewiedza jest błogosławieństwem (ignorance is bliss). Kiedy zachorowałam w pewnym momencie doszłam do takiego właśnie wniosku - że szkoda że kiedykolwiek pomyślałam albo dowiedziałam się o czymś co stało się moją obsesją - wolałabym nie wiedzieć i żyć beztrosko. Miałam też przekonanie, że wszyscy ludzie martwiliby się tym samym gdyby tylko wiedzieli jak bardzo to jest poważne. I żałowałam że jestem na tyle mądra, że się tym przejmuję. Ale to tylko złudzenie. To nie myślenie jest problemem tylko sposób w jaki się myśli kiedy ma się ocd. Ten błąd w głowach osób z ocd przez który jedna myśl się zapętla i nie daje spokoju. Supermądre osoby bez tego defektu są w stanie pasjonować się różnymi rzeczami, analizować, żyć jakimś tematem i nie doświadczać tych negatywnych doznań jakie przynosi chorobliwa obsesja. Teraz kiedy już praktycznie mam to za sobą widzę, że to wcale nie jest tak, że się dowiedziałam czegoś i to przez to. Widzę, że miałabym inne natręctwa, mniej "intelektualne" i męczyłabym się tak samo. Mechanizm jest zawsze taki sam, niezależnie czy masz obsesję na punkcie rachunku prawdopodobieństwa, bakterii czy płytek chodnikowych. I nie ma on nic wspólnego z poziomem IQ :) Natręctwa można chemicznie wywołać nawet u myszy, które raczej nie spędzają wolnego czasu na łamigłówkach logicznych. Oczywiście że intelekt to nie wszystko - życie składa się z wielu różnych równie ważnych elementów. Znam wielu "mózgowców" którzy potrafią je idealnie wyważyć i żyć szczęśliwie. A teraz o szachach... Jeśli gra w szachy to coś co lubisz, to dlaczego od tego uciekać? Jeśli to sprawia że masz większe natręctwa - trzeba się rozprawić z natręctwami żeby móc robić to co się kocha. Moje natręctwa nie pozwalały mi się spotykać z przyjaciółmi, bo zawsze potem wpadałam w zły stan. Teraz mogę się bawić z nimi bez skutków ubocznych.
  11. autoterapia poznawczo-behawioralna (to ta co nie trzeba się wywnętrzać zbyt wiele - tylko ćwiczenia robić) i dużo zajęć w ciągu dnia. Z maksymalnie nasilonych objawów 24 godziny na dobę (nawet w snach:P) zostały mi tylko jakieś drobnostki od czasu do czasu, które znikają tak szybko jak się pojawiły :)
  12. Był szał na tą dietę ale już dawno temu... Kilka osób które znałam się za nią brało i na początku wszystko było super i nawet od jedzenia tego tłuszczu chudły. Ale wszystkie zrezygnowały bo zaczęły się źle czuć. Ta dieta nie jest uważana za zdrową - i ja też bym patrzyła sceptycznie - o ile ograniczenie węglowodanów może służyć to odrzucenie w dużej mierze warzyw, owoców czy kasz - to taka ryzykowna sprawa jeśłi chodzi o dostarczenie wszystkich niezbędnych dla organizmu skladników. Są ludzie którzy mają taki typ metabolizmu że im wcinanie tłustego mięcha służy - ale to jest bardzo mała część ludzi. Oczywiście że złe odżywianie może prowadzi do wielu problemów psychicznych - zwykłe niedobory niektórych składników mogą powodować depresje czy stany lękowe a przy niektórych zaburzeniach psychicznych odpowiednia dieta znacznie niweluje objawy. Wydaje mi się że pakowanie się w dietę Kwaśniewskiego w przypadku gdy ma się inne problemy zdrowotne jest dość ryzykowne. To że tłuszcz odżywia mózg to trochę takie urposzczenie. Ważne jest spożywanie odpowiednich tłuszczów w odpowiednich proporcjach. Nie słyszałam żeby ktoś wyleczył się z problemów psychicznych jedząc smalec Natomiast wiele badań potwierdziło, że spożywanie kwasów tłuszczowych omega-3 w odpowiedniej proporcji z innymi potrafi wyleczyć np. depresję.
  13. Skoro psychicznie czujesz się dobrze to mogą być skutki uboczne leków jakie bierzesz, albo reakcja na zmianę dawki (odstawiałaś nagle leki, brałaś nieregularnie, coś zmieniałaś?) Może warto by było porozmawiać z lekarzem o zmianie leku na inny lek antydepresyjny (bardzo często jest tak że jedna osoba po jednym leku ma skutki uboczne a po innym może nie mieć wcale). Co do tego czy będziesz do końca życia brała leki - to zależy jak się będziesz czuła :) Bardzo dużo osób ma jednorazowy epizod depresji, zdrowieje i ma się dobrze. Leki trzeba brać przez jakiś czas jeszcze po tym jak czujesz się lepiej - zazwyczaj coś koło pół roku do roku a później jeśli samopoczucie jest ok - stopniowo się zmniejsza dawkę aż do zera.
  14. lovely

    Nowa...nie wiedzaca..

    Laura1234, ja też nie lubię dużo o sobie gadać więc się nie zagłębiałam w jakieś psychologie tylko prosto o objawach i tym jak się czuję. Z przyjemnością pójścia do psychiatry chodzi mi o to, że dla mnie to była straszna ulga: bo w końcu ktoś potraktował serio to co się ze mną dzieje - jak coś czym trzeba się zająć a nie jak jakiś kaprys, przesadzanie, użalanie się nad sobą czy dziwność (jak wszyscy inni ludzie).
  15. lovely

    Nowa...nie wiedzaca..

    Ale właśnie na pomaganiu w takich problemach polega praca psychiatry :) Co oni by zrobili bez nas? :D I akurat u psychiatry można sobie spokojnie poprzesadzać do woli - bo to nic innego jak pokazanie własnych objawów. Nawet jeśli trochę sobie hipochondryzujesz - to przecie właśnie psychiatryczna działka :) W sumie to chyba jedyny rodzaj lekarza u którego bywałam - do którego lubię sobie pójść.
  16. lovely

    Nowa...nie wiedzaca..

    serio takie rzeczy się zdarzają przy pierwszej wizycie!? wow
  17. lovely

    Nowa...nie wiedzaca..

    Hej hej witam na forum:) Ja ci nie radzę iść do psychologa bez diagnozy - to trochę bez sensu, ponieważ różni specjaliści pracują w różnych nurtach i zajmują się różnymi zaburzeniami i problemami - więc najpierw najlepiej byłoby mieć diagnozę co się dzieje, a później dobrać odpowiedniego specjalistę który się czymś takim dobrze zajmuje. Biorąc pod uwagę to że masz niedoczynność a więc typowo biologiczny problem warto by było raczej najpierw się przejść do psychiatry - to lekarz i będzie bardziej kwalifikowany do tego żeby spojrzeć całościowo na problem, a nie tylko od strony psychologicznej :)
  18. hahahhaaa... ja już też zakładałam stronę... tlumaczyłam książki i teksty.. ale ciężko naprawdę znaleźć tyle czasu żeby to ogarnąć należycie i zawsze jakoś się to zatrzymuje na dość wczesnym etapie :)
  19. Ojakdobrze, widzę żeś też czytaczem niezłym :D może założymy osobny wątek z różnymi teoriami ocdowymi co by zbierał całą wiedzę? :) Co do ten genetyczności: mi chodziło po prostu o to że badacze na podstawie setek wywiadów o chorobach w rodzinie osób z ocd nie wykryli, żeby osoby w których rodzinach ktoś chorował na ocd były bardziej narażone na zachorowanie.
  20. hahahhahahaha zdeparówkować :D:D piękne słowo
  21. Ojakdobrze, zdecydowanie się z tobą zgadzam że jeśli choruje się na ocd warto wiedzieć z czym się to je i czemu trzeba się przyjrzeć. Z tym że dla mnie ważne jest, żeby osoby które dopiero zaczynają się mierzyć z chorobą wiedziały od czego zacząć a nie błądziły w ciemno pomiędzy różnymi teoriami i mniej lub bardziej skutecznymi metodami leczenia. Po prostu pamiętam swoje poszukiwania i eksperymenty i wiem jak dużo zmarnowałam czasu na to żyjąc w chorobie. I bardzo żałuję że tak późno spotkałam kogoś kto mi powiedział konkretnie co mam zrobić żeby wyzdrowieć. Uciekł mi cały rok z życia i nie chciałabym żeby komuś też tak uciekł... Wizyta u psychiatry i pewna diagnoza to rzecz którą powinien każdy kto podejrzewa u siebie natręctwa zrobić na samym początku - zanim zacznie bawić się w różnego rodzaju poszukiwania i eksperymenta. Niezależnie od przyczyny biologicznej (ja jestem właśnie zwolennikiem tego stanowiska, że większość z tego co się dzieje w OCD wynika z biologii) - terapia poznawczo-behawioralna jest bardzo skuteczna w zdecydowanej większości przypadków. Jeśli nie całkowicie - to przynajmniej częściowo pozwala się pozbyć najcięższych objawów. Dlatego ja piszę o tym bo wiem, że z bardzo dużym prawdopodobieństwem to pomoże i to pomoże szybko (przy autoterapii to jakiś miesiąc czytania i przygotowywania się i 3 tygodnie intensywnej pracy). W odróżnieniu od metody prób i błędów i szukania rozwiązań które w kilku procentach mogą pomóc... Ja nie neguję alternatywnych metod radzenia sobie z OCD - wręcz odwortnie - jestem ich wielką zwolenniczką i uważam że bardzo dużo zaburzeń psychicznych można by wyleczyć o wiele łatwiej i po prostu lepiej traktując je tak bardziej całościowo i zwracając uwagę na różne ich apsekty (najgorsze co się dzieje w Polsce w leczeniu psychiatrycznym to właśnie to że nie patrzy się całościowo, tylko daje receptę i do domciu - bardzo mało jest psychiatrów którzy wychodzą poza schematy leczenia). Z tym że powinny one być prowadzone WRAZ z terapią, a nie zamiast - ponieważ przyczyn może być bardzo dużo a ich szukanie i testowanie zajmuje baaaardzo dużo czasu. A czasu na obsesje po prostu szkoda, bo jest to czas pełen strachu, stresu i ograniczeń. Kiedy juz ktoś ma terapię, ma już wiedzę na temat tego co się z nim dzieje i jak sobie z tym radzić powinien z całą pewnością przyjrzeć się też temu, co się dzieje z jego ciałem i wykluczyć różne przyczyny: przyjrzeć się chorobom autoimmunologicznym (są powiązania między nimi a ocd), zbadać hormony, zbadać się na borelkę, uzupełnić niedobory (zwłaszcza magnez i omegi3), dobrać dietę (np. spóbować inozytolu a także sprawdzić czy np. nie ma się celiakii: złe wchłanianie może spowodować szereg zaburzeń psychicznych) Ale jeszcze raz powtarzam: to jest skomplikowana droga pełna znaków zapytania: i trzeba mieć w sumie wielkie szczęście, żeby trafić na przyczynę od razu. Dlatego ważne jest leczenie się od razu tym co z pewnością pomaga a szukać międzyczasie. PS. Co do bakterii to paciorkowiec i może powodować natręctwa u dzieci (coś co nazywa się PANDAS)- u dorosłych się tego raczej nie spotyka. No i OCD nie jest dziedziczne.
  22. Ach wścieklizna to jeden z klasyków w OCD. Przede wszystkim na Twój strach nie pomogą ci Twoje pytania czy na pewno się nie zaraziłaś i zapewnienia takie jak daje ci lonsdale że wszystko jest ok. To może cię uspokoić na moment, ale najprawdopodobniej przy kontakcie z innym zwierzakiem znów powróci i będzie gnębić jeszcze bardziej. Szukanie zapewnienia że wszystko będzie ok. prowadzi w ocd do wpadania w błędne koło - należy nauczyć się tego unikać żeby nie pomnażać tych myśli. Przypomniał mi się fragment z mojej ulubionej książki autoterapeutycznej o dziewczynie z OCD która bała się wścieklizny właśnie. Z tą wścieklizną to naprawdę dość częsty przypadek i powiedziałabym bardzo standardowy: związany z zarazkami/brudem/strachem przed zachorowaniem. W takich przypadkach bardzo skuteczny jest rodzaj terapii który zwie się ERP (exposure and response prevention). Zamieszczam historię i jedno z ćwiczeń które było pomocne w tym przypadku. Cała książka zawiera dokładny opis tego jak samemu przeprowadzić sobie taką terapię. Jest trudna przyznaję - ale bardzo bardzo skuteczna. Zamieszczam fragmenty (niestety w języku angielskim): OPIS PRZYPADKU I JEGO MECHANIZMÓW: (Oczywiście to skrajny przypadek ale mimo to świetny jeśli chodzi o pokazanie jak wygląda myślenie u osoby z OCD która boi się zarazków/brudu/chemikaliów i tego typu rzeczy - nie tylko w przypadku wścieklizny. Z pewnością wiele osób znajdzie tu wiele z tego jak sami myślą kiedy się nakręcają). "For fifteen years, Libby’s entire life had been controlled by her fears. It all started one morning, as she prepared to feed her four pet hamsters, she discovered one had died during the night. Naturally she wondered why it had died. “Maybe he died of rabies,” she thought. “If he died of rabies, that means everyone who played with him may have rabies.” Pretty soon Libby began to believe that the sewing room where the hamsters lived was contaminated with rabies germs. Because of her fear she decided that nothing in that room could be touched. To protect herself and others, she locked the door to the room and would allow no one to enter. By locking the door, Libby believed she prevented rabies contamination from spreading to other areas of her home, and for several months she forgot about the problem. Then one day in early winter, as she was preparing a fire in her living room fireplace, she noticed that the chimney was blocked. She later discovered a dead squirrel there. Libby quickly concluded that the squirrel died of rabies. From then on, in her mind, the living room was contaminated by rabies. Even though the maid cleaned and scrubbed the entire room and its furniture, Libby would not sit by the fireplace, nor allow her husband to be near it. Soon her fear of rabies spread to every outdoor animal. Libby first refused to walk in any wooded areas because a raccoon sitting above her in a tree might drop saliva directly into her mouth. The saliva would then enter her bloodstream and give her rabies. Then her fears spread to parks, gardens, and even to her own cat. She was afraid that when the cat played outside, a squirrel might scratch him, he would contract rabies, and then pass it on to her and her family. So eventually, heartbroken, she had to give her cat away. Libby’s fear became so pervasive that even on hot summer days she wore pantyhose and shoes while she was out walking. In this way, she felt she was protecting herself from rabies germs entering her body through scratches on her legs. This fear was her primary concern for ten years. Then, in 1983, Libby’s mother was diagnosed with cancer, and she became obsessed with a fear of developing cancer through contact with her mother. Despite her worries, Libby continued to take care of her mother during the several months prior to her death. After her mother died, Libby felt that all the clothes that she wore while tending to her mother were contaminated with cancer, and she threw them away. She also felt that all the objects inherited from her mother were contaminated. Items that were too valuable to be thrown away, such as sterling silverware, were relegated to a corner of the basement. Two years prior to entering treatment Libby developed yet another obsession: She became consumed with fear of AIDS. She could no longer go to her usual flower shop because she thought the man running the store had AIDS. Even her trusted hairdresser was no longer safe, because she suspected he too had AIDS. She immediately began to investigate the other hairdressers in town with the hope of discovering an uncontaminated beauty salon. Eventually she decided that hairdressers who were married and had children didn’t have AIDS. But just in case she had guessed wrong, Libby never used a toilet at the hairdresser’s. Any time Libby entered her house after being outside, she would wash herself extensively. Her showers, which lasted from an hour to an hour and a half, involved scrubbing every inch of her body, starting with her legs and ending with her scalp. And when her husband returned from fishing trips, she required that he decontaminate himself by washing and scrubbing according to her directions. When she finally entered treatment, Libby suffered from all three of her primary obsessions relating to catching a disease. Each of the three fears-rabies, cancer, and AIDS-required several weeks of therapy, consisting of three treatment sessions per week. By the end of treatment, Libby was completely free of symptoms. She rarely felt the urge to wash, she enjoyed her walks in the woods and parks, and she used her mother’s silverware without hesitation. Libby’s compulsive behavior is one of the most common in obsessive-compulsives, the washing-and-cleaning ritual. People with this obsession believe they will become “contaminated” or “dirty” from contact with certain situations or objects. If such contact is made, they may experience an unpleasant sensation directly on their skin. And they want nothing more than to get rid of this sensation. Common contamination obsessions involve bodily secretions, such as feces, urine, menstrual blood, and sweat. In many cases, these worries involve the idea that bodily secretions are contaminated by germs and therefore should be avoided. For instance, some people fear that contact with public toilets will expose them to some disease that they, in turn, will transmit to others. Some may not have a particular disease in mind—only a vague sense of danger. While the actual chance of contracting disease in this manner is very low, the obsessive-compulsive feels and acts as if a disease is imminent. The desire to avoid contact with germs is understandable. For instance, suppose you feel that dogs spread dangerous germs that can easily be transmitted to humans. It would be natural for you to begin avoiding dogs because you don’t want to catch the illnesses that the dogs spread. Nor do you want to pass those germs on to those around you, such as your small children. But obsessive-compulsives cannot successfully steer away from germs by simply avoiding dogs. One of the most prominent characteristics of this disorder is the belief that contamination can travel endlessly from one object to another even without physical contact. Imagine that you have developed concerns regarding contamination by dogs. Not only will you avoid dogs, but you will also avoid houses where dogs live, streets where dogs walk, parks where dogs roam. The chain of situations can become endless, and the entire physical world around you can become contaminated. It then becomes impossible to avoid dog germs by simply avoiding certain places. Therefore, you will create some active procedure to remove the contamination: You begin to wash." I JESZCZE OPIS JEDNEGO Z ĆWICZEŃ: (jedno z wielu właśnie zilustrowane przykladem ze wścieklizną - tak naprawdę warto by przeczytać całą książkę żeby sobie dobrać najlepsze ćwiczenia dla siebie - a tu w całości wkleić byłoby ciężko :) "Audiotape Practice of an Extended Obsession Write out a detailed story of the feared event in the following way: Imagine you are in the middle of a spontaneous obsession. Write a moment-by-moment description of the exact words and pictures that come into your mind. Give as many details as possible about the setting, your action, the responses of others, and especially your emotions. Read your story aloud several times to rehearse the tone and pacing that best reflect your emotions within the story. Record your story on an audiotape. Each day listen repeatedly to the tape for forty-five minutes or longer. Attempt to become as distressed as possible by the story. Continue daily practice until you no longer feel undue discomfort. Repeat this process for each additional obsession. (...) Sometimes you may have trouble trying to identify the exact reasons why you are so anxious or distressed. An example is Jennifer, a woman who sought treatment for her obsession about a terminal illness. Jennifer was continuously preoccupied with this thought. She called doctors repeatedly and plied her medical-student husband with questions designed to alleviate her distress. Seeking reassurance, like any other ritual, provides temporary relief, but the worries and obsessions return sooner or later. Initially, Jennifer presented her problem as fear of dying of rabies, and accordingly her treatment program included an extended tape recording that described how she actually came down with the disease and finally died. Jennifer became somewhat anxious at certain points during the practice but did not get as anxious as one might expect, given her extreme anxiety when thoughts about rabies occurred spontaneously Nor did she become less fearful of dogs. After eight practice days with the tape, Jennifer did not experience any improvement. Puzzled by her lack of progress, the therapist decided to reanalyze the problem. It then became clear that it was the doubt about whether she had rabies rather than the dying itself that caused her distress. The knowledge that she was actually dying was less disturbing than being left in the dark with doubt. With this insight, a new tape was prepared that focused on her uncertainty. Listening to this tape, Jennifer became extremely anxious. After four practices she began to get used to the message, and her anxiety lessened. After eight practices the obsession lost its power and subsided." Jeśli chcesz wyślij mi maila na pw, podeślę ci całą książkę :)
  23. Ojakdobrze, to świetnie że sobie radzisz z ocd i ja ci tego nie odbieram. Ale z tego co pamiętam (o ile nie mylę z kimś innym z dobrze nicku ;)jesteś dość obcykany w temacie i wiesz jak działa ocd i jak sobie z nim radzić. Nauczyłeś się kontrolować objawy. A terapia polega właśnie na tym żeby się tego nauczyć:) Więc albo można się nauczyć kontrolować objawy tak że w końcu znikną (terapia), albo mieć szczęście i dobrze i szybko reagować na leki. Nie mówię że są przypadki które leczono z sukcesem za pomocą jakichś eksperymentalnych metod. Jestem tylko przekonana że zanim ktoś będzie szukał na chybił trafił eksperymentalnych metod warto by raczej było spróbować leczenia w wersji standardowej Kiedy ja zachorowałam zupełnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje - co się z tym robi, jak to leczyć i czy w ogóle można. I kilka miesięcy szukając na własną rękę sposobu jak sobie pomóc spędziłam na piciu ziółek i mnożeniu obsesji do granic wytrzymałości. Tymczasem są sprawdzone metody leczenia i są to metody bardzo skuteczne. Gdyby wszyscy z ocd byli właściwie leczeni tymi metodami byłoby o wiele więcej ludzi którzy mogli by o sobie pisać na tym forum, że mają się dobrze :)
  24. tymeckiewicz, wygląda to na natręctwa jak nic. W zależności od tego jak bardzo często robisz te przymusowe rzeczy i jak bardzo ci to przeszkadza można mówić albo o zaburzeniu obsesyjno-kompulsyjnym (ocd) albo lżejszych natręctwach. Z tą histaminą to bez sensu zupełnie i nie słyszałam jeszcze żeby diagnozowano kogoś na ocd na podstawie podniesionej histaminy. Co któryś człowiek ma podniesioną histaminę ze względu na alergie różnego rodzaju więc diagnostycznie ten pomysł leży. OCD diagnozuje się u lekarza psychiatry. Jest to zaburzenie tak charakterystyczne że serio z diagnozą nie ma problemu:) I ja ci polecam wizytę u lekarza jeśli cię to męczy. Druga rzecz jest taka że nie ma wielu metod leczenia - z tą histaminą to są zupełnie marginalne historie. Właściwie metody są dwie: leki lub (i) terapia poznawczo-behawioralna. Jeśli natręctwa nie są u ciebie nasilone to polecam nie pakować się od razu w leki tylko spróbować terapii. Najważniejsze jest to żeby nauczyć się jak działają natręctwa i jak się trzeba zachowywać żeby ich nie nakręcać jeszcze bardziej.
  25. Nie zgodzę się z tobą - natręctwa to zawsze natręctwa. I jest naprawdę ogromna różnica między natręctwami a wyrzutami sumienia i myślami którymi sami kierujemy. Można racjonalnie dojść do jakichś poglądów i nie ma w tym nic złego. Mogą się nam pojawić w głowie idee o których wcześniej nie myśleliśmy o i też nic w tym złego. Ludzie się zmieniają pod wpływem doświadczeń, spotkań z innymi ludźmi, uczenia się. Ale coś takiego nie ma nic wspólnego z bombardowaniem głowy natrętnymi myślami. Twój przykładowy rabuś nie będzie spędzał dni i nocy analizując każdy swój ruch i każdy swój uczynek. Nie będzie się zastanawiał 24h czy jest dobry czy zły i nie będzie rozkminiał do granic wytrzymałości każdego swojego kroku pod względem etycznym - po prostu jeśli dojdzie do tego, że nie chce być rabusiem to nie będzie i zostanie sobie np. uczciwym cieślą;P
×