Skocz do zawartości
Nerwica.com

lovely

Użytkownik
  • Postów

    172
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lovely

  1. Jakbyś chciała być naprawdę autentyczna to musiałabyś zacząć robić kupkę na środku deptaku. Wszyscy jesteśmy uwikłani w różne normy i kulturę - na tym się opiera życie w społeczeństwie i nie da się od tego uciec. Tak samo rzecz się ma do tego co nam się podoba: dziwnym trafem podobają nam się inne rzeczy niż podobały się 10 lat temu - czy to moda się zmienia czy my? Jakoś to wszystko się do siebie odnosi. Jeśli podobają ci się czarne ciuchy to nie dlatego że urodziłaś się z naturalną do tego preferencją - tylko dlatego że w określony sposób je "czujesz", kojarzą ci się z innymi rzeczami które poznałaś w ciągu życia itd. Ale ale... możnaby tu snuć całe filozofie a właśnie chodzi o to żeby... tego nie robić:) Na co byłaś leczona?
  2. No dobra - w moim odczuciu jak ktoś się stresuje bez powodu to nie znaczy że się stresuje - tylko odczuwa fizyczne objawy takie same jakie daje stres właściwy. Żeby mówić o stresie musi istnieć stresor (czyli powód) - jeśli nie ma stresora nie można mówić o stresie w sensie takim jak rozumie to psychologia. To jest objaw fizyczny i tak należałoby go traktować (Piszę na podstawie nikłych danych jakie tu mamy z tych postów - może jest tam więcej -ale nie było nam dane:P) I tu może być wiele powodów z których osoba może odczuwać poddenerwowanie i czuć się zestresowana: między innymi niedobory czy wcześniejsze życie w stresie właśnie. Jak czuję się poddnenerwowana, łapki mi się trzęsą i serduszko wali to mówię że jestem zestresowana - ale jeśli nie mam do tego powodów (bo nic szczególnego się nie dzieje) to nie traktuję tego jak stres tylko jak złą reakcję organizmu - i tak do niej podchodzę. I to podejście skutkuje - natomiast nie wiem czy skutkowałoby gdybym powiedziała sobie "hmm to pewnie nerwica, pewnie mam jakieś tajemnicze wewnętrzne konflikty z kosmosu które są tak głęboko że nawet sobie ich nie uświadamiam więc mam przechlapane".
  3. Ja jeszcze raz powtórzę z tym magnezem. Wiem że części z was może być ciężko uwierzyć - ale niedobór małego pierwiastka potrafi bardzo wpłynąć nie tylko na stan fizyczny ale i przez to psychiczny. "Najczęstszym objawem niedoboru magnezu są zaburzenia rytmu serca. Typowymi skargami pacjentów są wówczas uczucia nierównego i szybkiego bicia serca. Dzieje się tak, gdyż na poziomie komórki mięśnia sercowego, z powodu niedoboru magnezu dochodzi do niestabilności elektrycznej i wtórnie do arytmii. Istnieją nawet doniesienia o groźnych dla życia arytmiach komorowych sprowokowanych jedynie samym niedoborem magnezu." (http://www.przychodnia.pl/diety/index13.php3?s=3&d=2&t=13) O niedobór magnezu bardzo łatwo - zwłaszcza jeśli stresowałeś się wcześniej jak pisałeś - mogłeś wyczerpać rezerwy, poza tym picie kawy, alko i inne sprawy bardzo go "wypłukują". Mi pomaga w tydzień :) Spróbuj pojeść ten magnez w dużych dawkach przez jakiś czas a jak nie to idźże do lekarza, zrób sobie badania. Wy tutaj wszyscy z nerwicą od razu i psychiatrą - a gość nie powiedział nic o tym że źle się czuje psychicznie, tylko fizycznie. Więc heloł ... po kolei :)
  4. Jak nie robiłeś badań to skąd wiesz że masz arytmię?
  5. Oczywiście że można bez powodu! Nierównowaga chemii, szalejące neuroprzekaźniki i różne niedobory powodują uczucie stresu kiedy nie ma powodu - może po prostu nie doświadczyłaś nigdy takiego uczucia. Często jest tak właśnie że ludzie najpierw czują niepokój/poddenerwowanie spowodowane czysto biologicznie a później w całkowicie ludzkim odruchu próbują nadać mu znaczenie i przyczynę w rzeczywistości (w ocd np. zaczynają sobie analizować albo odczarowywać rytuałami ten niepokój). Zbyt małą uwagę przykłada się do tego, że bardzo dużo (powiedziałabym nawet że zdecydowana większość) nerwicowych objawów nie ma swojego źródła w duszy tylko w ciele właśnie.
  6. buldog23, nie wiem czy to to samo co ja miewam - ale brzmi podobnie. Ja czasem mam tak że czuję jakbym się stresowała ale nie mam czym i generalnie nie jestem zestresowana tylko fizycznie tak się czuję. Właśnie serce wali, ręce się trzęsą i jeszcze mam taki ucisk w żołądku i gardle. U mnie coś takiego się robi z niedoboru MAGNEZU (jak np. mam okresy że piję dużo kawy) - i jak sobie pojem w dużych dawkach przez kilka dni (najlepiej kupić sobie taki leczniczy magnez np. maglek albo laktomag z b6 - a nie suplement) to mi przechodzi zupełnie jak ręką odjął :)
  7. Aaaa... źle zrozumiałam. Ona prowadzi terapia psychodynamiczną :) - no oczywiście że wierzy w skuteczność skoro ją prowadzi:PPP W sumie z nurtami psychoterapii jest często jak z wyznaniem Jak jest najlepsza może warto ją przetestować. A jeśli chodzi o natręctwa i tak dalej polecam usilnie cbt. W sumie terapia na natręctwa jest dość prosta jak się ma do tego narzędzia i wprawę - i nie trzeba najlepszego terapeuty w mieście - wystarczy taki z przebytym szkoleniem cbt który nie jest kompletnym idiotą :)
  8. w sumie skoro nie czuła się kompetentna to chyba lepiej że nie ciągnęła tego dalej (bo zazwyczaj to tak wygląda i kończy się marnowaniu czasu i kasy) a powiedziała dlaczego?
  9. Bardzo inspirująca i dobrze przekazana historia Liberty :) Nie mam pojęcia czemu ktoś tam na początku się czepiał. Mam kikla słów głównie do Bei... bo pojawił mi się tu taki niepokojący pogląd o psychoterapii... Jak piszesz: Generalnie są różne psychoterapie i na różne zaburzenia chodzi się do różnych psychoterapeutów. Jak pisała Liberty o swoich wizytach u psychologa... nic nie dały - bo widać osoba była kompletnie niekompetentna. Bardzo to smutne ale zdecydowana większość osób z natręctwami trafia do pierwszych lepszych psychologów i na zawsze się do terapii... Jakich ja bzdur się nasłuchałam od takich "specjalistów" kiedy zaczynałam szukać dla siebie pomocy.... To pierwsza ważna rzecz: z zaburzeniem nie idzie się do psychologa tylko do psychoterapeuty. Dobra psychoterapia na natręctwa absolutnie nie polega na rozdrapywaniu wspomnień i szukaniu jakiejś wewnętrznej zapomnianej przyczyny!!! - polega na uczeniu osoby jak ma postępować, żeby nie mieć objawów. Uczy jak działa choroba i "tricków" na jej oszukanie :) Można to zrobić samemu ale to ekstremalnie trudne - i wymaga dużo wiedzy, odwagi i samozaparcia. Liberty właściwie brzmi jak osoba która przeszłą terapię :) Bardzo dobrze potrafi patrzeć z zewnątrz na swoje objawy i właśnie... trzyma je w garści :) Terapia uczy właśnie czegoś takiego, tylko w pewnie bardziej usystematyzowany sposób. Jest dość krótka i konkretna (konkretne zadania do wykonania, ćwiczenia, wiedza)... a nie bezskuteczne gadanie przez kilka lat obcej osobie o swoich koszmarach. I tradycyjnie jak w każdym moim poście o terapii powtórzę: właściwa i bardzo skuteczna terapia na natręctwa to terapia poznawczo-behawioralna. Inne podejścia terapeutyczne mogą wam pomóc na inne rzeczy, lub jeśli po prostu potrzebujecie się komuś wygadać... ale jeśli chcecie pozbyć się natręctw to się nie nadają (zwłaszcza właśnie takie w których ty gadasz a terapeuta milczy i kiwa głową ).
  10. to takie tam pitu pitu... serio każdy ma w życiu stresy i ciężkie sytuacje i brak czasu dla siebie - ale nie każdy ma zaburzenia psychiczne. Dlaczego? Ponieważ jedni mają do nich predyspozycje a inni nie. Tak jak jedni mają predyspozycje do raka albo atopowego zapalenia skóry a inni nie. Choroba jak choroba. Nie są znane dokładne przyczyny powstawania natręctw (oprócz faktu że zdecydowaną rolę mają tu czynniki biologiczne) - stres oczywiście szkodzi ale nie jest jakąś główną przyczyną. Jednak, mimo braków teoretycznych to co pisze rikuhod odnośnie sposobów postępowania z natęctwami jest racją. Z tym że faktycznie tak napisane raczej nikomu nie pomoże - a szkoda. Bo naprawdę najlepszą metodą na pozbycie się natręctw jest ich ignorowanie:) Brzmi to banalnie ale w przypadku osób z ocd jest ekspremalnie trudne - jednak są sposoby na to żeby się tego nauczyć - po to usilnie osoby które wyzdrowiały namawiają tu innych na terapię poznawczo-behawioralną - na terapii tej właśnie się uczy tego, w jaki sposób ignorować myśli żeby w końcu zniknęły. I to dobrze zrobione jest bardzo skuteczne. CBT z ERP jest trudną terapią -ale jest skuteczniejsza niż leki i zostawia po sobie trwałe zmiany w mózgu (robiono badania ludziom przed i po CBT i obrazki z mózgu zdecydowanie się różniły - nie były już tak aktywne te części które się przesadnie aktywizują u osób z ocd - były porównywalne od osób zdrowych). Ważną rzeczą jest też żeby było jasne co się rozumie przez ignorowanie: nie chodzi o to żeby od nich uciekać i próbować zapomnieć - wręcz odwrotnie: trzeba je nawet przywoływać do siebie celowo tylko nie traktować ich serio - traktować je jak glupie myśli (jakimi przecież są). I są specjalne techniki których się uczy żeby nauczyć się odpowiednich reakcji na myśli i generalnie sposobów myślenia. Tłumaczenie tego w poście na forum (czy też 200 postach przy każdym wątku:P) po prostu nic nie da: bo to sprawa na wiele godzin tłumaczenia, nauki i ćwiczeń: ale procentuje :)
  11. no u mnie np. to 100 % terapia poz-beh bo leki to tak średnio działały. A psychodynamiczną to błagam odpuść sobie, bo to najgorsza terapia na jaką osoba z ocd może pójść... analizowanie żeby pozbyć się analizowania... no proszę...
  12. Heja Tu masz listę wszystkich certyfikowanych terapeutów: http://www.pttpb.pl/licencjonowani-terapeuci Nie jest długa, można sobie posprawdzać kto jest w okolicy i czy nie przyjmuje na NFZ (problemem zazwyczaj nie jest samo znalezienie terapeuty cbt co znalezienie takiego, którzy nie przyjmuje tylko prywatnie) Oprócz tych są jeszcze tacy którzy są w trakcie nauki (np. na 4 roku) i mogą dobrze przeprowadzić terapię, ale nie ma ich na liście jeszcze. Tu tak na szybko znalazłam ludzi zajmujących się poz-beh w twoich okolicach: http://syntonia.com.pl/kontakt.html Ośrodek jest prywatny ale często zdarza się że terapeuta pracuje w takim i w jakieś przychodni naraz. Zadzwoń do nich i spytaj gdzie się najlepiej udać i do kogo :)
  13. Ja bym stawiała bardziej na takie podejście psychiatrów że leki to medycyna a psychoterapia to takie tam pitu pitu. I w sumie się nie dziwię, bo często psychoterapia tak właśnie wygląda. Ile ja się już bzdur nasłuchałam od ludzi którzy chodzili do psychologa który miał marne pojęcie o tym jak się leczy ocd. Aż strach czasem słuchać... Ludzie często nie odróżniają psychologa od psychoterapeuty i myślą że jak pogadali sobie o dzieciństwie i wewnętrznych konfliktach to psychoterapia była. Psychoterapia na ocd jest krótka i konkretna - polega na uczeniu się tego jak się zachowywać i jak myśleć żeby objawy nie były uciążliwe i w końcu zniknęły. Nie szuka jakichś ukrytych przyczyn tylko rozwiązuje aktualne problemy. Daje wiedzę dzięki której osoba z ocd potrafi rozpoznać swoje objawy i wie co ma robić kiedy występują a czego absolutnie nie robić żeby nie pogorszyć swojego stanu. Takie umiejętności raz zdobyte i dobrze przećwiczone (nie raz na tydzień z terapeutą tylko cały czas przez jakiś czas ćwiczy się samemu lub z pomocą kogoś bliskiego to czego terapeuta uczy) dają praktycznie gwarancję że nie będzie nawrotów: bo nawet w razie jakiejś ciężkiej sytuacji wie się jak reagować, żeby nie wejść znów w obsesje i natręctwa. Pod tym względem właśnie terapia jest konieczna jeśli chce się wyjść całkowicie z ocd. Według badań tylko 10 % osób po odstawieniu leków nie ma nawrotów. Tymczasem po przejściu terapii nawroty zdarzają się baaaaardzo sporadycznie. Ja mam tą przyjemną pewność że już nigdy mnie nie dopadnie taki stan jak przed terapią. I to jest, wierzcie mi, wspaniałe uczucie :) Dlatego radzę wam: jeśli jesteście w stanie chodzić na terapię cbt: zróbcie to. Jeśli macie ciężkie objawy i nie dajecie rady z terapią: na początek leki i jak tylko znajdziecie w sobie odrobinę siły i odwagi: terapia - i po jakimś czasie powolne odstawianie leków...
  14. mnie wyleczyła psychoterapia poznawczo-behawioralna z baaaaardzo ciężkiego stanu - stanu w którym już lekarz mi nawet powiedział że nie ma pojęcia co z tym zrobić i załamał ręce dlatego będę powtarzać tu wszystkim jeśli macie objawy mimo brania leków i nie próbowaliście terapii poznawczo-behawioralnej to tak jakbyście się nie leczyli W Polsce jakoś rzadko się spotyka żeby psychiatra wysyłał osobę z ocd na terapię poz-beh (ja widziałam się z 6 lekarzami - ani jeden nawet nie wspomniał o terapii!)- co dziwi, jako że nawet w podręcznikach psychiatrii jest zawsze czarno na białym że leczenie to psychoterapia poz-beh i leki.
  15. Ja bym ci też serio odradzała gandzię jeśli tak reagujesz... Marihuana może wywoływać takie stany lękowe - nie u wszystkich tak się dzieje - ale u niektórych osób się dzieje... Masz już kolejną sytuację która pokazuje ci że to akurat rzecz nie dla ciebie... Z przypadków które znam takie stany przechodziły z biegiem czasu same... ale najlepiej byłoby się skonsultować z psychiatrą - zobaczyć co ci może w duszy i głowie grać :)
  16. Kilka spraw jest tu do wyjaśnienia po tym co piszecie dziewczęta :) Po pierwsze: co do leków - żeby było jasne - w farmakoterapii ocd stosuje się w pierwszym rzucie SSRI-e które nie uzależniają, nie zmieniają osobowości itd. Nie demonizujcie tak tych leków - po to są żeby pomóc, tak jak leki na katar czy ból głowy. Zawsze lepiej ich spróbować niż męczyć się w przekonaniu że leki są złe. Druga sprawa i w moim przekonaniu ważniejsza: bardzo dużą rolę w leczeniu natręctw odgrywa psychoterapia - tylko ODPOWIEDNIA psychoterapia. Psychoterapią które ma udowodnioną bardzo wysoką skuteczność jest psychoterapia poznawczo-behawioralna. I tylko ona. Taka psychoterapia dobrze prowadzona może zdziałać cuda i poskromić większość objawów na zawsze (leki zazwyczaj działają do momentu kiedy się je bierze). Z racji tego, że ciężko się na taką załapać na nfz - leki to czasem jedyna opcja dla osoby z ocd żeby poczuła się lepiej. Leki tak czy siak są bardzo przydatne na początku psychoterapii kiedy ktoś ma tak silne objawy, że nie może jej podjąć skutecznie. Najlepsza rzecz: leki na początek i równoczesna intensywna psychoterapia poznawczo-behawioralna ze stopniowym odstawianiem leków.
  17. Krótka piłka: jeśli nie chcesz się bać musisz się nauczyć żyć z niepewnością - nikt nigdy ci nie zagwarantuje że nie zachorujesz na raka - nikomu nie można tego zagwarantować - wszyscy ludzie z tą niepewnością muszą żyć... aż w końcu umrą na raka lub coś innego. Oczywiście tobie ta niepewność doskwiera bardziej niż innym bo ci się pałęta w głowie cały czas - podczas gdy zdecydowanej większości ludzie przychodzi taka myśl i za chwilę znika pod naporem innych. Radziłabym się skonsultować z lekarzem psychiatrą żeby cię zdiagnozował (czy to ocd czy jakieś inne jeszcze problemy) i jeśli to ocd to leki (które sprawią że straszne myśli nie będa ci się tak w kółko zapętlać), albo psychoterapia poznawczo-behawioralna - która nauczy cię ignorowć te myśli - czego konsekwencją będzie to, że przestaną ci się po głowie pałętać...
  18. Dlatego zajmuje się tym lekarz który zna historię choroby (np.to czy oprócz ocd nie ma innych współistniejących zaburzeń) Jeśli ktoś się dobrze czuje i funkcjonuje i jest z tego zadowolony to raczej nie szuka sposobu żeby poczuć się lepiej. Widocznie samo funkcjonowanie to nie wszystko - ludzie chcą się czuć zdrowo i nie męczyć się obajwami choroby i to jest jak najbardziej naturalne.
  19. No z takim podejściem to w ogóle nikt nie powinien brać leków. Jak pogarsza to się odstawia i się polepsza :)
  20. Przy OCD dodaje się neruroleptyki II generacji (słyszałam o risperidonie, amisulprydzie, kwetiapinie) Najczęściej przepisywany jest risperidon i jest też najbardziej zbadany jeśli chodzi o skuteczność przy OCD - ale w przypadku kobiet ma on największy wpływ na zaburzenia cyklu miesiączkowego (co też się może odbijać na nastroju) - pod tym względem chyba kwetiapina jest bardziej dla kobiet... Tu sobie możesz poczytać o skuteczności (po ang.): http://focus.psychiatryonline.org/article.aspx?articleID=52416 Tak czy siak - najlepiej przedyskutować z lekarzem.
  21. khaleesi, a napisałabyś więcej? jaka terapia jak często itp? Może coś można jeszcze zrobić? Mi terapia całkowicie wymiotła natrętne myśli - właściwie teraz nawet sobie nie wkręcam rzeczy które sobie potrafiłam wkręcać jeszcze przed chorobą :) Może mogłabyś coś sobie sama poćwiczyć/poczytać? Jak czytasz po angielsku mogę ci przesłać świetną książkę do autoterapii.
  22. khaleesi, aleś się rozszalała z tymi tematami :D:D Na myśleniemagiczne jest dużo sposobów. Przede wszystkim ERP - ale to podstawa przy leczeniu OCD generalnie. Jest takie jedno ćwiczenie na myślenie magiczne które mi się przypomniało. Osoba z OCD ma wymyślić "fałszywy zabobon"- czyli taką zależność w którą sama nie wierzy, ale zbudowaną w ten sam sposób jak jej natrętne strachy. Np. załóżmy, że ktoś się boi że jak zobaczy czarnego kota i nie policzy sobie w myślach do 25 to stanie się coś złego - i choć (jak to z natręctwami) do końca w to nie wierzy - to jednak liczy na wszelki wypadek, bo jednocześnie czuje lęk i chce się pozbyć tego paskudnego uczucia... Taka osoba ma sobie wymyślić jakąś inną bezsensowną zależność (tylko taką która jej się na pewno niewkręci:P) - np. że jeśli zobaczy żółty samochód to stanie się coś złego jeśli nie podskoczy dziesięć razy i nie zacznie gwizdać. I ciągnie się to dalej tak jak to robi się w realnych natręctwach - czyli wymyśla zasady. Np. gdyby ktoś z ocd naprawdę bał się zobaczyć żółty samochód to mógłby unikać miejsc w których można zobaczyć samochody, albo nosiłby ciemne okulary Można też dodawać różne rzeczy tak jak to się dodaje często przy takich wkrętach: np. co się może stać kiedy widzi się 2 żółte samochody pod rząd (i jak to "odczarować"), albo że jeśli za żółtym jedzie czerwony to automatycznie kasuje nieszczęście a jeśli czarny to je wzmacnia - nie wiem czy czaicie o co mi chodzi... Później bierze się swoje obawy i związane z nimi zasady i te wymyślone i się porównuje. To ćwiczenie pokazuje sposób w jaki tworzymy swoje natręctwa i pozwala się od nich zdystansować. Przestają być takie realne. Jest jeszcze sposób ze zmienianiem zasad: czyli staraniem się nie reagować w ten sam sposób na dany bodziec. To taki sposób przejściowy do ERP - np. jeśli ktoś sobie musi policzyć do 10 to skraca liczenie, albo liczy co drugą albo od tyłu - generalnie robi się tak, żeby nie czuć się do końca komfortowo że zostało "odczynione". Te powyższe dotyczą myślenia magicznego z kompulsjami. Kiedy ktoś nie ma kompulsji przeprowadza się ERP w wyobraźni.
  23. Rzucamy sobie tymi dopaminami i serotoninami na lewo i prawo jakby to było takie proste - a nie jest. Między neuroprzekaźnikami i hormonami jest tak dużo zależności, że naprawdę nie można powiedzieć na podstawie objawów (takich jak np. wypisane powyżej) komu czego brakuje (zazwyczaj nie chodzi oprosty niedobór jednego, tylko nierównowagę między kilkoma). A teraz o neuroleptykach przy ocd: po pierwsze na ocd są to dużo mniejsze dawki niż przy schizofrenii - w związku z tym ryzyko takich dyskinez jest naprawdę małe. Neuroeptyk dorzuca się kiedy kilka prób z ssri-mi czy anafranil nie pomogły zbytnio - choć trafiłam też na przypadki że lekarz przepisywał neuroleptyk już o pierwszej próbie (i trafiał :). Plusy są takie że jeśli działają to działają dużo szybciej niż antydepresanty: SSRI mogą się rozkręcać nawet ponad 2 miesiące, u niektórych neuroleptyk zaczyna działać już po tygodniu-dwóch. Minusy są takie że więcej skutków ubocznych może wystąpić. Ale jak to z psychotropkami: ciężko przewidzieć. Niektórzy po neuroleptykach będą rześcy i skoczni bardziej niż po ssri-u. Ja tam jestem za próbowaniem - zawsze można odstawić:)
  24. generalnie to trochę nie tak. wszyscy ludzie myślą o rzeczach o których nie chcą myśleć - nad myślami po prostu nie mamy kontroli i każdy człowiek myśli o tysiącach bzdur i straszności. różnica między natrętnymi myślami osoby z ocd a zwykłymi myślami jest tylko taka że osoby z ocd mają tendencję do zatrzymywania się przy takiej myśli (zazwyczaj na jakieś konkretne dla tej osoby tematy) i takim "przyglądaniu się" jej i miętoleniu na wszystkie strony tak że powraca ona w kółko. np. każdy człowiek ma myśli powiedzmy jakieś brutalne każdemu zdarza się pomyśleć np. w złości że chciałby żeby komuś się coś nie udało np. - z tym że osoba z ocd która akurat ma obsesję ta tym punkcie, jak sobie coś takiego pomyśli to jednocześnie czuje, że ta myśl ma jakąś sprawczą moc, albo że świadczy o tym że jest złą osobą i dalej to przetwarza tworząc sobie taki labirynt znaczeń i powiązań. Im dłużej się o tym myśli tym ten labirytn się utrwala, utrwala się pewien sposób myślenia na niektóre tematy. Gdyby tak sobie każdy człowiek mógł "nagrać" swoje myśli i później oddtworzyć to większość z tego byłoby osobliwym śmietniskiem różnych idiotyzmów
  25. khaleesi, a ty nie chodziłaś na terapię? Jakoś mi się pamięta że kiedyś coś pisałaś o tym...
×