Skocz do zawartości
Nerwica.com

lovely

Użytkownik
  • Postów

    172
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lovely

  1. Generalnie jeśli chcesz być zdrowy masz jedno wyjście: przestać sprawdzać I teraz masz kilka wyjść: - przestajesz sprawdzać od tak i już - co będzie ciężkie bo gdyby nie było to byś po prostu tego nie robił - uczysz się na czym polega zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne starasz się wykorzystać tą wiedzę żeby przestać robić rzeczy których nie chcesz - idziesz do psychiatry które być może spowodują że nie będziesz czuł potrzeby żeby robić te rzeczy i po prostu o nich zapomnisz - idziesz na terapię poznawczo-behawioralną która nauczy cię ćwiczeń, które pomogą ci powstrzymać się przez np. sprawdzaniem i innymi rzeczami których nie chcesz robić i radzić sobie z dyskomfortem psychicznym Generalnie zawsze jest fajnie mieć jakąś pomoc jeśli ma się jakieś kłopoty więc ja cię zachęcam do szukania takiej pomocy.
  2. Macie tu moi drodzy coś w stylu reality show które pokazuje jak może wyglądać zintensyfikowana (3-tygodniowa) terapia poznawczo-behawioralna (CBT) w przypadku OCD. Taka intensywna terapia jest też wspomniana w książce "Stop Obsessing!" o której pisałam już na tym forum wiele razy. U mnie się sprawdziła i generalnie się sprawdza. Nie spotkacie pewnie takiego intensywnego podejścia do terapii CBT u terapeutów w Polsce, ale zawsze można spróbować opierać się na pewnych założeniach, zaczerpnąć kilka pomysłów czy choć zobaczyć mechanizmy jakie rządzą tą chorobą i reakcjami na nią. Do pierwszego odcinka zrobiłam napisy, do reszty na razie nie mam czasu... chyba że ktoś z was się skusi dla dobra ogółu :) 1 2 3 4 5 6 7 8
  3. Zobaczcie sobie ten film: To pierwszy odcinek z 8-częsciowego reality show na temat intensywnej (3-tygodniowej) terapii poznawczo-behawioralnej przy OCD. Ja się tak leczyłam z bardzo dobrym skutkiem.
  4. Bez wątpliwości to natręctwa z tym sprawdzaniem. Natręctwa tak nasilone, że przeszkadzają w życiu i są przyczyną złego samopoczucia określane są jako zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. Jeśli cię to męczy bardzo polecam wizytę u psychiatry. Jeśli myślisz o psychologu znajdź sobie terapeutę pracującego w nurcie poznawczo-behawioralnym (to terapia która najlepiej sobie radzi z takim czymś). Poza tym sprawdzaniem piszesz o jeszcze innych problemach z sobą więc myślę że to naprawdę dobry pomysł żeby się za to zabrać jak najszybciej.
  5. czerwona-malina, szczęściara z ciebie :) Z tymi lekami to często loteria a solian przepisywany na ocd to raczej rzadkość.
  6. hahaha:) Lek nasenny i natręctwa z głowy. Pełny profesjonalizm...
  7. Ja proponuję wszystkim to co mnie wyleczyło i to co jest udowodnione naukowo za naprawdę skuteczne przy OCD - terapię poznawczo-behawioralną a w szczególności intensywną terapię ERP. To o czym pisałam wyżej to mniej-więcej pisane "po ludzku" założenia tej terapii. Można ją sobie nawet zrobić samemu (jak jak zrobiłam to ja). Choć nie wiem czy w wieku lat 16 nie przydałoby się dobre wsparcie z terapeutą poznawczo-behawioralnym (i to może być problem bo takich jest mało a jak są to trzeba im dużo płacić lub czekać na termin przez rok czasu).
  8. TAO, ale nerwicy natręctw nie leczy się badając podłoże. Ja wiedziałam dokładnie kiedy powstała u mnie choroba, co mniej więcej ją mogło spowodować i ta wiedza do niczego mi się nie przydała. Co więcej - OCD to jest bardzo specyficzne schorzenie przy którym zastanawianie się szkodzi. Kalebx3, to nie jest kwestia ryzykowania z tabletkami anty. Pomysł jest jednoznacznie szkodliwy. Po pierwsze to jest wchodzenie w objawy - to jest jak mycie rąk tylko na większą skalę. To naprawdę fatalny pomysł. Mówienie dziewczynie że może spróbować z tabletkami anty to też tak jakby potwierdzenie jej obaw że ma się czego bać - czyli że w jakiś sposób są jej potrzebne i ją przed czymś będą chronić - tymczasem przecież nie mają przed czym. Poza tym tabletki hormonalne NAPRAWDĘ mogą mieć znaczny wpływ na nastrój i pogorszenie zaburzeń psychicznych. I zgadzam się z tym co mówisz - natręctwa prawdopodobnie znajdą sobie inną drogę.
  9. Generalnie zbadano że 90 procent ludzi ma jakieś natręctwa. Choćby takie jak sparowanie sobie kanapki w odpowiedni sposób. O chorobie mówi się wtedy kiedy takie natręctwa wpływają na życie osoby i są przyczyną złego samopoczucia. Więc o ile krzywo posmarowana kanapka nie rujnuje ci całego dnia nie ma się czym martwić :)
  10. Po pierwsze tabletki antykoncepcyjne to jest beznadziejne rozwiązanie z dwóch powodów: po pierwsze mogę się założyć że to i tak by nie pomogło, wszak jak przeczytacie w ulotce żadna metoda antykoncepcyjna nie daje 100% pewności - a osobie z nerwicą natręctw wystarczy nawet szansa jedna na miliard miliardów żeby się bać. Po drugie ingerowanie w hormony może wpłynąć na samą nerwicę natręctw - tzn. pogorszyć stan. Kolejna rzecz - tabletki anty w wieku 16 lat to po prostu niezdrowa rzecz i nie wiem jak w ogóle można radzić takie rozwiązanie tak młodej osobie - która pewnie w dalszym ciągu przechodzi przez zmiany wynikające z dojrzewania. A teraz jeśli chodzi o sam problem... irineva, masz zdiagnozowane natręctwa i tego się trzymaj. To znaczy ciągle musisz pamiętać, że twoje lęki są tylko i wyłącznie związane z nn i niczym innym. Jak tu wiele osób pisze : NIE DA SIĘ ZAJŚĆ W CIĄŻĘ NIE UPRAWIAJĄC SEKSU (wyjątek to tylko jakaś procedura medyczna mająca na celu zapłodnienie) - mogę ci przytoczyć tysiąc argumentów ale nie w tym rzecz, zawsze pojawi ci się w głowie coś w stylu "ale co jeśli...". Taki już urok natręctw. Ja miałam to samo - ale się wyleczyłam. Twoje główne zadanie to nie słuchać tego co ci podpowiada ta choroba. To znaczy - jeśli choroba podpowiada ci że coś jest brudne i musisz umyć ręce żeby nie zajść w ciążę - nie myjesz ich. Celowo ich nie myjesz. Taka potrzeba będzie bardzo silna i może to być straszne ale trzeba to przeczekać. I gwarantuję ci że ten lęk minie i stopniowo będzie łatwiej. Traktuj to jak fałszywy alarm o niebezpieczeństwie. I ważne jest żeby się z tym pilnować, to znaczy jak postanowisz że olewasz ten fałszywy alarm - to nie możesz sobie pozwolić na okazjonalne "pocieszenie się" myciem rąk lub czymkolwiek co sprawia że czujesz się lepiej. Po jakimś czasie mózg się przyzwyczaja do tego i te rzeczy przestają wydawać się brudne i straszne. Jeszcze lepszym sposobem jest celowe dotykanie rzeczy które wydają się groźne albo bardziej "brudne" czy "niebezpieczne" niż inne. I oczywiście powstrzymywanie się przed robieniem tego co cię uspokaja - czyli np. myciem rąk. Ja w ten sposób się wyleczyłam i to jest sposób którym leczone są natręctwa - jest bardzo skuteczny i stosowany przez terapeutów zajmujących się typowo natręctwami. Jak masz jakieś pytania śmiało pisz do mnie :)
  11. HAhhahhaha! Dobre. Nie jestem terapeutką - po prostu miałam podobny problem z obrzydzeniem (do czego innego) który był dla mnie koszmarem i sobie z nim poradziłam i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa - piszę że mogę spróbować pomóc, bo wiem że można temu coś zaradzić i wiem że życie z takim problemem jest koszmarem. Jeśli uważasz że chęć namówienia kogoś do podjęcia próby powalczenia z życiowym problemem (bo o tym mówią zacytowane przez ciebie fragmenty) - zamiast skupianiu się na tym że jest źle i nic się nie da zdobić - to manipulacja to co ja poradzę... Nie wiem gdzie w moich postach znajdujesz agresję? Za agresję uważasz to że ktoś się z tobą nie zgadza? Nie wiem czy twoja interpretacja jest słuszna natomiast jestem przekonana że nie proponujesz rozwiązań które mogę rozwiązać problem - tylko gdybasz nad przyczynami. Dlaczego ci przeszkadza to że ja faktycznie proponuję rozwiązania? Jeśli uważasz że rozwikłałeś problem ewelki91 czytając kilka jej postów to może sam powinieneś być terapeutą - byłbyś genialny - wszystkie problemy przejrzałbyś na jednym spotkaniu.
  12. Tao a ty masz ten problem że się wypowiadasz z taką pewnością? No sorry... Ja nie mówię że nie ma źródła problemu, zawsze jest jakieś źródło problemu. Więc proszę nie mów mi co do mnie dociera a co nie. Ja natomiast widzę co nie dociera do ciebie - a mianowicie to, że w takim wypadku zrzucenie winy ja rodzinę, nieakceptację kobiecości czy cokolwiek innego nie rozwiąże problemu. To że ktoś przykładowo ma rodziców do bani, nie oznacza że ma siedzieć na d... i zastanawiać się nad swoim marnym losem. To co może zrobić to nauczyć się funkcjonować mimo niesprzyjających warunków. Nie istnieje coś takiego jak kobiecość - to tylko zbiór stereotypów. Generalnie okres wcale nie musi być wyznacznikiem kobiecości i wierz mi nie trzeba go lubić. Ja nieraz nie lubię mojego okresu, ale przez to nie siedzę w domu i nie unikam ludzi i nie mam wrażenia że ktoś mnie wącha - ponieważ UMIEM sobie radzić z tym że go nie lubię i UMIEM z nim funkcjonować. I myślę że tego musi się nauczyć ewelka91 jeśli chce się czuć bardziej komfortowo w tych dniach i nie spędzać ich wegetując. Co więcej - ewleka91 ma prawo bać się ciąży i wszystkiego co z tym związane - bo to nie jest wyznacznikiem niczego. Nie musi nawet chcieć tego lubić - bo to jej decyzja i jej sprawa. To że masz macicę nie znaczy że musisz chcieć coś z nią robić bo TEO uważa że tak być powinno. Więc daruj sobie te komentarze o karmieniu piersią jakby to był jej obowiązek. Ewelka91, ja nie przeczę że masz milion emocji i że się czujesz źle - w 100 procentach to rozumiem. Nigdzie nie napisałam że okres jest super i nie masz się czym martwić. Piszę wręcz odwrotnie - że to jest poważny problem i że przydało by się coś temu zaradzić żebyś czuła się lepiej psychicznie z nim. To jest wykonalne. dla mnie jest niewyobrażalne, że ktoś każe mi się przyzwyczaić do czegoś, co od lat jest mordęgą i uważam to za karę... - widzisz jakieś inne opcje niż przyzwyczajenie się? Ja nie mówię że w tej chiwli masz się wziąć i przyzywczaić, tp nie o to chodzi. Mówię, że są sposoby które pozwalają stopniowo oswoić się z rzeczami które cię irytują i są dla ciebie koszmarem. Jeśli mamy to przekładać na kotki... To że dziewczynka boi się kotków nie oznacza że musi tak być. I wspominanie o tym że jakiś kotek ją kiedyś podrapał nic tu nie da. Taka dziewczynka może np. pójść na terapię i stopniowa nauczyć się nie bać kotków i przez to być szczęśliwszą dziewczynką - bo generalnie banie się kotków nie jest przyjemnym uczuciem. Ta dziewczynka jeśli w kółko będzie myśleć o tym że jakiś kotek ją podrapał nic nie zmieni i do końca życia będzie bała się kotków. TO od dziewczynki zależy czy chce się bać kotków do końca życia czy nie.
  13. Widzę że wybierasz opcję marudzenia Jak zmienisz zdanie to zawsze możesz mi dać znać na priv i możemy spróbować coś z tym zrobić.
  14. Ludzie naprawdę? Czytam to i nie wierzę w to co czytam... Akceptacja kobiecości??? Autoagresja? Aż mi się włosy jeżą na głowie. Mówić że ktoś nie akceptuje swojej kobiecość bo nie lubi okresu, to tak jak mówić że ktoś nie akceptuje swojego człowieczeństwa bo nie lubi kataru. Może faktycznie może to napisać osoba która okres kojarzy pod postacią niebieskiego płynu z reklam podpasek. Sama nie wiem. A okres to jest naprawdę niefajna rzecz, kleista i męcząca, czasem bolesna, a w upał może doprowadzić do szału. Szukanie w tej sytuacji takich abstrakcyjnych problemów jak nieakaceptacja kobiecości (jeśli ktoś w z was jest w stanie powiedzieć co to jest kobiecość to proszę bardzo) to tylko uciekanie od problemu. Ewelka91, fakt jest taki, że od okresu jeszcze przez długi czas nie uciekniesz. Więc generalnie możesz męczyć się co miesiąc, możesz bezcelowo marudzić na forum i wierzyć w teksty że coś jest nie tak z twoją kobiecością lub czymkolwiek, lub spróbować coś z tym zrobić... Tak jak pisałam wyżej - jestem pewna że można.
  15. Heja. potrafię sobie wyobrazić to uczucie - choć ja miałam je w innych kwestiach. Z okresem raczej sobie nie poradzisz w tej chwili - możesz sobie poradzić z tym uczuciem. A jedyny sposób żeby sobie poradzić z tym uczuciem to przyzwyczaić się do tego stanu, stopniowo, aż to uczucie zniknie. Piszesz że kiedy masz okres nie wychodzisz z domu i czujesz się źle - żeby się przyzwyczaić powinnaś robić na odwrót - w te dni wychodzić jak najwięcej, celowo spotykać się z ludźmi. Przemęczyć to. To będzie nieprzyjemne na początku na 100 % , ale generalnie stopniowo będzie coraz łatwiej. Ludzie potrafią się przyzwyczaić praktycznie do wszystkiego. Jeśli przeszkadza ci to tak bardzo że nie wychodzisz z domu to wygląda jak poważny problem. Polecałabym skontaktowanie się z jakimś terapeutą, z kimś zawsze łatwiej pokonać problemy. No i generalnie gwarantuję ci, że terapeuci traktują takie sprawy serio.
  16. Psychodynamicznej nie warto przy nn. Pitu pitu o emocjach na nic się zda - co więcej, może być nawet pożywką dla natręctw. Ciągle nie mogę zrozumieć jak to jest że ludzi którzy mają skłonność do roztrząsania nieistotnych kwestii wysyła się na terapię która polega na roztrząsaniu często nieistotnych kwestii. TYLKO poznawczo-behawioralna! (jestem dowodem na super-skuteczność :)
  17. Co do książek to po polsku prócz fachowej Bryńskiej jest jeszcze Nerwica natręctw (Stanley Rachman, Padmal de Silva) - dobra książka pisana bardziej przystępnym językiem niż Bryńska, do ludzi bardziej niż do specjalistów. A z ang. Stop Obsessing to książka moim zdaniem genialna więc naprawdę polecam, poza tym OCD for Dummies. Zabierasz się za to od dobrej strony, bo bycie z osobą z OCD bez jakiejkolwiek wiedzy na ten temat może być naprawdę ciężkie. Chorowanie na OCD też...więc jak się da podsuń te książki swojej dziewczynie - ja się wyleczyłam dzięki zdobytej wiedzy. A co do tego: Mogę się zgodzić tylko z jednym: osoby z OCD mogą być ma maksa irytujące. Ja nawet sama siebie irytowałam. Ale reszta przymiotników to już zależy od osoby. OCD nie wpływa na osobowość - OCD nie zmieniło mojego podejścia do życia, ani pragnień, nie zrobiło ze mnie narzekającej, niecieszącej się życiem osoby. Tylko ogranicza możliwości - przez co może wprowadzić w deprechę, ale nie musi.
  18. przeczytałam sobie: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,13897097,_W_psychologii_jest_mnostwo_szarlatanerii__wrozenia.html?as=1 i zastanawia mnie co osoby identyfikujące się jako DDA na to... czy wasze terapie są skuteczne?
  19. Dla mnie to co robisz, tzn. unikanie gazet i rzeczy drukowanych, dopytywanie się czy jest to uzasadnione czy nie i tak dalej - to klasyczne ocd. Miałam podobne problemy dotyczące "niebezpiecznych" przedmiotów i to co chciałabym ci powiedzieć to, że jedynym sposobem, żeby się pozbyć tego strachu jest konfrontacja z nim. Przede wszystkim - to że 1000 osób ci powie że od druku nic ci się nie stanie zupełnie ci nie pomoże. Jestem tego pewna. Nawet gdybyś porozmawiał o tym z lekarzem specjalistą od zatruć chemikaliami, nawet jeśli powiedziałby ci to profesor zajmujący się tą tematyką. Zawsze w twojej głowie pozostanie coś w stylu "no tak...ale co jeśli jednak to mi zaszkodzi". Przy OCD wyznacznikiem tego, co normalne powinno być to, co większość ludzi uznaje za normalne(jeśli chodzi o higienę np.). Czyli w Twoim przypadku: dobrze wiesz, że ludzie nie myją rąk po czytaniu gazety lub książki. Są ludzie którzy pracują w kioskach i drukarniach i nie ma to bezpośredniego wpływu na ich zdrowie. Tak więc nieważne co będzie ci podszeptywać OCD - w przypadku tego typu rozważań większość ma rację. Ogólnie świat nie jest bezpieczny i idealny. I nigdy nie będzie dla nikogo. Ludzie z OCD w pewnym momencie sobie to uświadamiają - tylko w przeciwieństwie do większości - próbują sobie z tym jakoś radzić - co jest niemożliwe. O teraz coś co cię nie ucieszy: tak, druk się może kruszyć jak naskórek. Minimalne cząsteczki farby mogą się przedostać na twoje ręce. Farby i barwniki są zazwyczaj niezdrowe. Ale każdy się z tym styka. I nikt się tym nie przejmuje - bo nie można się uchronić w 100 procentach przed każdym niebezpieczeństwem. Jest wiele niezdrowych rzeczy które robimy codziennie: nosisz ubrania które też są farbowane, jesz jedzenie które zawiera sztuczne konserwanty, oddychasz zanieczyszczonym powietrzem, szampon którym myjesz włosy z pewnością zawiera jakieś szkodliwe chemikalia, podobnie mydło i żel pod prysznic, rzeczy produkowane w chinach mogą być toksyczne, codziennie stykasz się z azbestem, wszędzie naokoło są bakterie a pies sąsiada ma robaki. Taka jest rzeczywistość ale to co trzeba robić to żyć w niej jak wszyscy inni. Miałam obsesję na punkcie zdrowia i starałam się uważać na te wszystkie "niebezpieczeństwa" i serio, tak się nie da. Takie życie jest niemożliwe. Napisz do mnie na pw jeśli chcesz, to ci dam kilka sposobów jak się tego pozbyć.
  20. Dla mnie to co robisz, tzn. unikanie gazet i rzeczy drukowanych, dopytywanie się czy jest to uzasadnione czy nie i tak dalej - to klasyczne ocd. Miałam podobne problemy dotyczące "niebezpiecznych" przedmiotów i to co chciałabym ci powiedzieć to, że jedynym sposobem, żeby się pozbyć tego strachu jest konfrontacja z nim. Przede wszystkim - to że 1000 osób ci powie że od druku nic ci się nie stanie zupełnie ci nie pomoże. Jestem tego pewna. Nawet gdybyś porozmawiał o tym z lekarzem specjalistą od zatruć chemikaliami, nawet jeśli powiedziałby ci to profesor zajmujący się tą tematyką. Zawsze w twojej głowie pozostanie coś w stylu "no tak...ale co jeśli jednak to mi zaszkodzi". Przy OCD wyznacznikiem tego, co normalne powinno być to, co większość ludzi uznaje za normalne(jeśli chodzi o higienę np.). Czyli w Twoim przypadku: dobrze wiesz, że ludzie nie myją rąk po czytaniu gazety lub książki. Są ludzie którzy pracują w kioskach i drukarniach i nie ma to bezpośredniego wpływu na ich zdrowie. Tak więc nieważne co będzie ci podszeptywać OCD - w przypadku tego typu rozważań większość ma rację. Ogólnie świat nie jest bezpieczny i idealny. I nigdy nie będzie dla nikogo. Ludzie z OCD w pewnym momencie sobie to uświadamiają - tylko w przeciwieństwie do większości - próbują sobie z tym jakoś radzić - co jest niemożliwe. O teraz coś co cię nie ucieszy: tak, druk się może kruszyć jak naskórek. Minimalne cząsteczki farby mogą się przedostać na twoje ręce. Farby i barwniki są zazwyczaj niezdrowe. Ale każdy się z tym styka. I nikt się tym nie przejmuje - bo nie można się uchronić w 100 procentach przed każdym niebezpieczeństwem. Jest wiele niezdrowych rzeczy które robimy codziennie: nosisz ubrania które też są farbowane, jesz jedzenie które zawiera sztuczne konserwanty, oddychasz zanieczyszczonym powietrzem, szampon którym myjesz włosy z pewnością zawiera jakieś szkodliwe chemikalia, podobnie mydło i żel pod prysznic, rzeczy produkowane w chinach mogą być toksyczne, codziennie stykasz się z azbestem, wszędzie naokoło są bakterie a pies sąsiada ma robaki. Taka jest rzeczywistość ale to co trzeba robić to żyć w niej jak wszyscy inni. Miałam obsesję na punkcie zdrowia i starałam się uważać na te wszystkie "niebezpieczeństwa" i serio, tak się nie da. Takie życie jest niemożliwe. Napisz do mnie na pw jeśli chcesz, to ci dam kilka sposobów jak się tego pozbyć.
  21. Dla mnie to co robisz, tzn. unikanie gazet i rzeczy drukowanych, dopytywanie się czy jest to uzasadnione czy nie i tak dalej - to klasyczne ocd. Miałam podobne problemy dotyczące "niebezpiecznych" przedmiotów i to co chciałabym ci powiedzieć to, że jedynym sposobem, żeby się pozbyć tego strachu jest konfrontacja z nim. Przede wszystkim - to że 1000 osób ci powie że od druku nic ci się nie stanie zupełnie ci nie pomoże. Jestem tego pewna. Nawet gdybyś porozmawiał o tym z lekarzem specjalistą od zatruć chemikaliami, nawet jeśli powiedziałby ci to profesor zajmujący się tą tematyką. Zawsze w twojej głowie pozostanie coś w stylu "no tak...ale co jeśli jednak to mi zaszkodzi". Przy OCD wyznacznikiem tego, co normalne powinno być to, co większość ludzi uznaje za normalne(jeśli chodzi o higienę np.). Czyli w Twoim przypadku: dobrze wiesz, że ludzie nie myją rąk po czytaniu gazety lub książki. Są ludzie którzy pracują w kioskach i drukarniach i nie ma to bezpośredniego wpływu na ich zdrowie. Tak więc nieważne co będzie ci podszeptywać OCD - w przypadku tego typu rozważań większość ma rację. Ogólnie świat nie jest bezpieczny i idealny. I nigdy nie będzie dla nikogo. Ludzie z OCD w pewnym momencie sobie to uświadamiają - tylko w przeciwieństwie do większości - próbują sobie z tym jakoś radzić - co jest niemożliwe. O teraz coś co cię nie ucieszy: tak, druk się może kruszyć jak naskórek. Minimalne cząsteczki farby mogą się przedostać na twoje ręce. Farby i barwniki są zazwyczaj niezdrowe. Ale każdy się z tym styka. I nikt się tym nie przejmuje - bo nie można się uchronić w 100 procentach przed każdym niebezpieczeństwem. Jest wiele niezdrowych rzeczy które robimy codziennie: nosisz ubrania które też są farbowane, jesz jedzenie które zawiera sztuczne konserwanty, oddychasz zanieczyszczonym powietrzem, szampon którym myjesz włosy z pewnością zawiera jakieś szkodliwe chemikalia, podobnie mydło i żel pod prysznic, rzeczy produkowane w chinach mogą być toksyczne, codziennie stykasz się z azbestem, wszędzie naokoło są bakterie a pies sąsiada ma robaki. Taka jest rzeczywistość ale to co trzeba robić to żyć w niej jak wszyscy inni. Miałam obsesję na punkcie zdrowia i starałam się uważać na te wszystkie "niebezpieczeństwa" i serio, tak się nie da. Takie życie jest niemożliwe. Napisz do mnie na pw jeśli chcesz, to ci dam kilka sposobów jak się tego pozbyć.
  22. lovely

    w związku

    Mam wrażenie że jak się powie komuś że się ma ocd bez tłumaczenia objawów - to niczego się nie uzyska. Co najwyżej można się spodziewać, że ktoś uzna to za zabawną przypadłość, jak to pokazuje "dzień świra" albo film z Nicholsonem ;p
  23. lovely

    Natręctwa?

    Po pierwsze - nie każdy z ocd (czyli nn) ma bzika na punkcie mycia rąk. To zupełnie nie jest wyznacznik, Jedni sobie myją ręce inni sobie liczą, jeszcze inni boją się swoich myśli lub tego że są homo, ktoś inny znów wraca się po 10 razy do drzwi żeby sprawdzić czy drzwi są na pewno zamknięte... Po drugie - 90 procent ludzi ma tego typu jazdy. TO czy odbiera się to jako chorobę czy nie, zależy od tego, czy takie zachowania przeszkadzają osobie lub jej otoczeniu. Mam wrażenie, że skoro piszesz na tym forum to masz wrażenie że coś jest nie halo - i w takim przypadku rzeczywiście warto się zgłosić do specjalisty jak najszybciej - natręctwa mają taką tendencję, że się nagromadzają - więc im wcześniej się je nauczy rozpoznawać, tym większa szansa na ich opanowanie i nie pozwolenie sobie namnożenie nowych. Specjaliści od nn to psychiatra lub psycholog poznawczo-behawioralny. Jako że psychiatrzy zazwyczaj nie bawią się w tłumaczenie pacjentowi jak działają jego objawy i jak się ich pozbywać (raczej stawiają na leki) warto z lekkimi objawami się zgłosić najpierw do psychologa poznawczo-behawioralnego lub do bardziej "gadatliwego" psychiatry, lub takiego który się orientuje w terapii poznawczo-behawioralnej.
  24. Rozbawiła mnie ta twoja opowieść z patykiem - choć wiem że to dla ciebie zupełnie nie śmieszne w tym momencie. Rozbawiła mnie bo przypominają mi się moje jazdy z dokładnym oglądaniem różnych rzeczy - tak się robi jak się ma OCD związane właśnie z brudem, bakteriami itp. Ogólnie - to pewnie wiesz - ale napiszę co mi tam - takie sprawdzanie to też rodzaj kompulsji - ma na celu jakieś uspokojenie, wyciszenie tej wątpliwości - i działa tak jak kompulsja właśnie, zamiast uspokoić namnaża nowe wątpliwości i strachy. To co trzeba z tym robić to po prostu nie robić nic - nie wracać, nie przyglądać się, nie dążyć do tego żeby się uspokoić. Można sobie w myślach powiedzieć "no i co z tego", "no i ch..." i koniecznie iść dalej nawet jeśli wątpliwości będą bardzo nieprzyjemne. Im częściej się od tego sprawdzania/analizowania powstrzymuje, tym łatwiej się powstrzymywać, aż w końcu takie wątpliwości stają się mniej "piekące", trwają tylko sekundy i znikają. To właściwie jedyny sposób by pozbyć się wątpliwości - na początek trzeba pozwolić im być i przyzwyczaić się do tego stanu. Jak się je oswoi to znikają same.
  25. lovely

    w związku

    hmm a ja myślę, że to jak dużo chcemy o tym powiedzieć osobie zależy od rodzaju relacji z tą osobą. Związki są różne, różne są etapy znajomości. Przede wszystkim z mojego doświadczenia - nikt, kto nie miał nerwicy nie jest w stanie zrozumieć tego z czym się zmaga osoba z nerwicą - to jest po prostu nie do wyobrażenia. Więc taka rozmowa wymaga sporo tłumaczenia - i teraz - właśnie to czy komuś powiemy o tym czy nie, zależy głównie od tego, czy chcemy brnąć z kimś po tym niepewnym gruncie. Oczywiście ważne jest posiadanie wsparcia i to jest sytuacja idealna - jednak nie każda osoba jest w stanie być tym wsparciem - nawet najlepszy przyjaciel. Część bliskich mi osób wiedziała o moich problemach a część nie. To zależało od tego jakie są te osoby. Trzeba też się liczyć z tym, że mówienie komuś o swoich problemach psychicznych niemal zawsze zmienia relację między osobami, jest się później inaczej odbieranym. I to nie tylko w tematach które wiążą się z nerwicą. Co więcej - przy osobach które wiedzą o naszych problemach zachowujemy się inaczej niż przy osobach które nie wiedzą - mniej się musimy pilnować z naszymi reakcjami - a to nie zawsze jest dobre - bo dajemy nerwicy więcej przestrzeni. Tak wiec - szczerość jasne - w idealnym świecie. A w naszym świecie... nie byłabym już tak entuzjastyczna.
×