Skocz do zawartości
Nerwica.com

lovely

Użytkownik
  • Postów

    172
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lovely

  1. Ech... przyczyną natręctw jest to, że po prostu w mózgu się coś zapętla. Tyle. Nikt z tu obecnych sam sobie na to nie zapracował - więc owszem, jesteśmy pokrzywdzeni przez los. Tak jak pokrzywdzone przez los są osoby z innymi chorobami. OCD nie ma sensu, tak jak sensu nie ma stwardnienie rozsiane czy astma.
  2. Hej wam. Ja miałam paskudnie nasilone objawy, właściwie 24h, nie mogłam żyć normalnie. I się praktycznie wyleczyłam :) Chciałam wam napisać, że można z tego wyjść. To że teraz jesteście w takiej sytuacji nie znaczy, ze musi być tak na zawsze. Są sposoby na to żeby wyjść z tego błędnego koła. Carola, wysłałam ci pw. Tomska - to jest choroba i trzeba ją traktować jak chorobę. Do psychiatry nie chodzą same "świry" - jak nie wierzysz, pójdź sobie kiedyś i pogadaj z ludźmi czekającymi w poczekalni na wizytę. W życiu byś nie pomyślał że te osoby mogą mieć jakieś problemy. Olewanie to w zasadzie to co trzeba robić z natręctwami, najlepiej tylko to "olewanie" robić sprawdzonymi sposobami :) Jak chcesz, napisz do mnie na gg., ja leczyłam się sama z bardzo dobrym skutkiem, może będę mogła coś poradzić :)
  3. Ok. Możesz się nie zgadzać. Tak jak możesz się nie zgadzać z tym że 2+2=4 Każdy ma prawo do swojego zdania. Czasem jednak pewne rzeczy można po prostu udowodnić lub obalić. To że ja i kilka mi znajomych osób choruje na różnego rodzaju zaburzenia lękowe mimo tego że nie ma problemów z samooceną ewidentnie obala twoją tezę że niska samoocena jest główną przyczyną nerwic. Amen Możnaby zapytać dlaczego się tak spinam i przyczepiam do tego? I już śpieszę z odpowiedzią. Otóż dużo ludzi mając jakiś problem psychiczny zamiast walczyć z nim bezpośrednio szuka sobie jakichś przyczyn, winnych i tego typu rzeczy. I przez to nie pozbywa się problemu. Ktoś ma natręctwa a szuka problemu w samoocenie. Ktoś ma stany lękowe i mówi że to przez to że jest wrażliwy. Ktoś ma problem w podejmowaniu decyzji i mówi że to przez to że jest DDA. I żeby nie było że jestem taka idealna - znam to z doświadczenia. Zanim zaczęłam leczyć natręctwa szukałam sobie miliardów powodów w sobie skąd one się mogły wziąć itp. "Czy to przez nadmiar stresu?" "A może mam problemy z relacjami z ludźmi?" I byłam dalej chora. Jak się okazało, pomogła najprostsza rzecz: po prostu zwalczyć natręctwa. To jest takie banalne. A ludzie przy chorobach psychicznych potrzebują jakiejś głębi. Jak masz przeziębienie to uleczysz się biorąc leki i leżąc w łóżeczku a nie zastanawiając się dlaczego się przeziębiłeś. Zastanawianie się dlaczego się przeziębiłeś może ci tylko dać nauczkę jak się nie przeziębić w przyszłości. Żeby zwalczyć natręctwa trzeba poznać mechanizmy ich działania i nauczyć się sposobów jak je zwalczać. Jak masz niską samoocenę i ci to przeszkadza to popracuj też nad tym. Ale gwarantuję, że z wysoką samooceną natręctwa będą dalej tak samo dotkliwe.
  4. Prościej mówiąc: natręctwa mają g... wspólnego z samooceną! Ja mam i miałam zajebistą samoocenę i natręctwa i tak miałam. A dlaczego nie każdy ma odwagę się mierzyć z lękiem? A dlatego że lęk jest straszny. I czy masz wysoką samoocenę czy nie to lęk jest dalej straszny. Niedoskonały jest nie skrót myślowy tylko twój wniosek. Nauka tego jak sobie radzić z lękiem ma nic do samooceny. To tak ktoś miał fobię i bał się pająków a ty mu byś mówił że musi poprawić swoją samoocenę. Nie musi. Może mieć beznadziejną samoocenę. Musi nauczyć się nie bać pająków.
  5. A mam ocd mam.... Ale już słabiutkie i nie ma nade mną kontroli. Zaczęłam się go pozbywać rok temu :)
  6. HansKlosz, mylisz się pisząc: Nerwica (a konkretniej zaburzenie lękowe, np. natręctwa i obsesje) może się przydarzyć każdemu, niezależnie od tego jakie poczucie wartości posiada/posiadał.. I może mieć miliardy powodów. Ja np. zachorowałam bardzo ciężko, a moje poczucie wartości było zawsze na należytym poziomie (i przed i w trakcie i po). I znam wielu ludzi, którzy mieli problemy ze stanami lękowymi, depresją i innymi zaburzeniami i jednocześnie byli bardzo silnymi, pewnymi siebie osobami. To twierdzenie że zaburzenia psychiczne przytrafiają się tylko ludziom słabym i wrażliwym jest po pierwsze nie podparte żadnymi poważnymi argumentami a po drugie jest po prostu krzywdzące dla tych osób i to podwójnie. Po pierwsze wynika z niego że to wina osoby chorej że ma jakieś zaburzenie, bo gdyby generalnie była lepsza/silniejsza, to by jej się to nie przytrafiło. Po drugie - wynika z tego jasno, że nic się nie da zrobić, bo skoro jestem już taki beznadziejny i mam niskie poczucie wartości to jestem i tyle. Tymczasem rację ma to co nieustannie i cierpliwie przy prawie każdym poście potwarza rikuhod. Ignorowanie myśli i znalezienie sobie jakiegoś zajęcia to najlepsze co można zrobić - i to naprawdę pomaga. Jest tylko taki problem że nie jest łatwo ignorować i zająć się czymś innym - ponieważ lęk, niepokój i generalnie złe samopoczucie to silne uczucia i nie każdy ma odwagę się z nimi mierzyć. Terapia natręctw nie polega na niczym innym niż to co proponuje rikuhod :) I jest bardzo skuteczna. Z tym że terapia pokazuje ci JAK to zrobić żeby ignorować, JAK pokonać lęk, JAK poczuć się lepiej, JAK nauczyć się zajmować różnymi rzeczami i robić różne rzeczy - żeby poczuć się lepiej. Żeby w konsekwencji natręctwa i obsesje zniknęły. Bo to wszystko jest możliwe do zrobienia o ile się to leczy. A jeśli ktoś ma niskie poczucie wartości to tym bardziej powinien nad tym pracować.
  7. Lek który dostałeś to jeden z SSRI (które się przepisuje zazwyczaj właśnie przy myślach natrętnych) i to co musisz wiedzieć to że tego typu leki nie działają od razu tylko się muszą rozkręcić - może to trwać nawet do 2 miesięcy. Jeśli to lek sprawia że czujesz się gorzej to mogą być dwie opcje: albo to skutki uboczne i się przyzwyczaisz, albo powinieneś zmienić lek. Tak czy siak radzę ci się wybrać znów do lekarza i powiedzieć co się dzieje, skoro jest niefajnie. To "bycie w innym świecie" i "nie poznawanie własnego ciała" brzmi mi na derealizację/depersonalizację. Jeśli odczuwasz dodatkowo lęk/napięcie i masz objawy somatyczne to może przydałoby ci się coś co działa bezpośrednio na lęki - żeby ci się pomogło wyluzować trochę. Stres może powodować właśnie takie uczucie dziwności. Tak więc radzę potuptać jeszcze raz do lekarza i powiedzieć co się dzieje teraz. Może ci dorzuci jakieś wspomagacze :) Poza tym, ja wszystkim powtarzam, więc i powtórzę i Tobie: w tego typu zaburzeniach bardzo ważna jest odpowiednia terapia (przy natrętnych myślach: poznawczo-behawioralna) która pomoże ci ogarnąć to co się z tobą dzieje i pokazać Ci jak sobie z tym radzić.
  8. Po polsku: - Anita Bryńska "Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne" - profesjonalna książka, pisana raczej do profesjonalistów, ma bardzo dokłądny opis tego, jak może przebiegać terapia poznawczo-behawioralna, z przykładowymi rozmowami, ćwiczeniami - Stanley Rachman, Padmal de Silva "Nerwica natręctw" - pisana prostym językiem, mało konkretnych ćwiczeń itp, za to bardzo dobrze opisuje mechanizm choroby Po angielsku: Edna B. Foa, Reid Wilson - Stop Obsessing!: How to Overcome Your Obsessions and Compulsions - genialna książka, pisana specjalnie do ludzi z OCD, zawiera np. opis intensywnej 3-tygodniowej terapii. Najlepsza jaką czytałam i baaaaardzo mi pomogła. Charles H. Elliott, Laura L. Smith - Obsessive-Compulsive Disorder For Dummies - też pisana do ludzi z OCD, dużo ćwiczeń i informacji.
  9. ladywind, piszesz: bazujesz z tą opinią na jakiejś wiedzy naukowej czy to są tylko jakieś twoje przekonania nie podparte niczym konkretnym? Mam wrażenie że to drugie... We wszystkich tekstach i badaniach jakie czytałam terapia poznawczo behawioralna (cbt) jest podstawową terapią dla zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego (nerwicy natręctw - jak się to określa zazwyczaj tu na forum). Prawidłowo prowadzona i ukończona charakterysuje się bardzo wysoką skutecznością i małym prawdopodobieństwem nawrotów. Leki na start zaleca się osobom, które mają bardzo ciężkie objawy lub też połączenie natręctw z depresją (zazwyczaj ten drugi przypadek wynika z pierwszego) - przez co nie są w stanie przejść terapii. Bardzo mało pacjentów osiąga znaczną poprawę przy pomocy samych tylko leków. Jeśli lek jest trafiony w większości przypadków zmniejszenie objawów jest niecałkowite, w granicach 20-40%. To nie są moje przeczucia, to są wyniki prowadzonych badań: (http://dsm.psychiatryonline.org/article.aspx?articleid=99817&RelatedWidgetArticles=true) Terapia poznawczo-behawioaralna według badań jest równie skuteczna, lub nawet bardziej skuteczna niż leki. (http://pakjp.pk/articles/16092012032336.pdf) Co więcej, charakterysuje się bardzo niskim procentem nawrotów, który w przypadku leków (po ich odstawieniu) sięga nawet 90%. Tyle jeśli chodzi o naukę. Natomiast wszystko to mogę poprzeć też moim doświadczeniem z tą chorobą i jej leczeniem. Moje objawy były bardzo ciężkie (40/40 w skali Y-BOCS, a więc max.). Leki nie były dla mnie skuteczne, natomiast kilkutygodniowa intensywna terapia zmniejszyła moje objawy o ok. 80 %. Pozostałe 20% pozostało do "przerobienia" już na spokojnie, bez takiego nakładu pracy jak na starcie. Efekt niesamowity. Ogólne (mylne!) przekonanie że zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne leczy się tylko i wyłącznie lekami prowadzi do tego, że większość osób z tą chorobą tkwi w niej przez całe życie (z większymi lub mniejszymi objawami... ale wciąż z objawami). Najgorsze jest to, że to przekonanie podziela wielu polskich lekarzy i rzadko się zdarza że kierują osobę z natręctwami na odpowiednią terapię. Dlatego też mam nadzieję, że choć na tym forum kilka osób dowie się, co powinno robić i jakiego typu pomocy szukać, żeby się wyleczyć i wieść szczęśliwe nieobsesyjne życie. I moja rada: zanim będziecie się wypowiadać tonem specjalisty o tym co jest dobre dla ocd, a co nie: poczytajcie teksty naukowe, podręczniki psychiatrii, przenanalizujcie wyniki badań, spóbujcie... i podejdźcie do tego konsekwentnie i bez uprzedzeń. Czasem błędne wewnętrzne przekonania mogą popsuć sporo rzeczy. Każda osoba z zaburzeniem obsesyjno-kompulsyjnym powinna przejść terapię cbt. Z pomocą leków lub bez niej. Zwłaszcza jeśli próbujecie leków i nie przynoszą wam całkowitego zmniejszenia objawów.
  10. Nie, mieszkam w Polsce. Ale buszowałam po zagranicznych serwisach i książkach, bo u nas faktycznie marnie z tematem.
  11. wiem wiem jak to jest... czlowiek jest tak pochloniety obsesją że bardziej interesuje go jej treść niż sam fakt że to obsesja i że mozna coś z tym zrobić zeby zniknęła. Pamiętam że na początku choroby przeczytałam cały ten poradnik Żerdzińskiego zupełnie olałam, dalej szukając jakichś dziwnych sposobów na myśli i kompulsje lub roztrząsając ich treść i szukając jakichś sensów i przyczyn... na nic się zdało... W końcu mój przyjaciel zaczął czytać i podsyłać mi rzeczy i namawiać do ćwiczeń. I dopiero się przekonałam jak coś zaczęło działać :)
  12. Oj co do zamieszczania ćwiczeń zbieram się do tego już długo, ale nie mogę się zebrać zeby zrobić to jakoś sensownie i w jednym miejscu. Jak będę miała więcej czasu to pewnie to zrobię. Duzo jest tego na rózne typy natręctw itp. Na razie wysyłam książki każdemu kto poprosi i staram się szerzyć wiedzę o terapii. Bo tak na serio... zainteresowanie jest marne. Jakiś czas temu przetłumaczyłam odcinek serialu-reality na temat terapii cbt, obejrzało niewiele osób... Jakby co wciąż polecam: ocd-project-program-na-temat-3-tygodniowej-terapii-ocd-t44106.html To o terapii w wersji hard core :)
  13. tu na forum pojawia się jego poradnik: post116222.html?hilit=zerdzinski#p116222 sensownie napisane i kazdy powinien na początek przeczytać chociaż to.
  14. elo, wyslij mi maila na priv lub na gg. I czy napisz czy czytasz tylko po polsku czy może być tez po angielsku.
  15. psyche., zachodowałam ponad 2 lata temu. Prawie rok przeleżałam w łóżku i myślałam że już po mnie. Później zaczęłam się leczyć.
  16. Kalebx3, i to fakt. Z terapeutami jest straszny problem! To jest przerażające i okropne że tak się dzieje, a ludzie z natręctwami marnują lata na psychodynamiczny bullshit który jeszcze bardziej miesza im w głowach. Nawet jeśli ktoś jakimś cudem wie, że powinien mieć taką terapię, to po pierwsze z terapeutami krucho i zawsze mnie zastanawia kto ma kasę na terapię za 100 zł za wizytę kiedy takich spotkań trzeba dużo i często na początek. ALe ale... pisze tu kolejny raz, dużo można zrobić samemu, naprawdę dużo! Jesteśmy zdani na siebie, ale jest jakiś sposób - i bardzo was proszę, poczytajcie sobie, poproście kogoś żeby z wami się tym zajął, może być lepiej :) Jeśli ktoś chce mogę wysłać teksty, rady, ćwiczenia itp...
  17. psyche., słuchaj ja miałam myśli obsesyjne 24 godziny na dobę, miałam wrażenie że nie miałam żadnych innych myśli tylko te, całkowicie mnie pochłonęły te jazdy, nie mogłam normalnie funkcjonować. teraz mam bardzo bardzo rzadko i jak nawet mam to potrafię je totalnie zignorować - tak więc mi terapia pomogła znacząco jeśli chodzi o myśli.
  18. Dodam jeszcze że ja byłam tak chora, że nie byłam w stanie pójść nigdzie. Terapię musiałam zacząć w domu z moim przyjacielem bo nie byłam w stanie pójść do jakiegokolwiek gabinetu. Uczyliśmy się po kolei co jak trzeba robić, czytaliśmy książki, robiliśmy ćwiczenia. To terapia przy której się płacze i wpada w szał czasem. To nie jest rzecz którą się robi przez godzinę raz w tygodniu. TO jest coś co sę robi 24 godziny na dobę. Jeśli już się zdecydujecie walczyć z chorobą to robi się to właśnie tak, konsekwentnie i bez przerwy. Przez pierwsze dni ma się ochotę rzucić wszystko w cholere i się poddać. Ale można to zrobić bez terepeuty jeśli jest się w stanie dokształcić samemu podstaw terapii i metod (dobre książki zazwyczaj w języku angielskim, poza jednym wyjątkiem po polsku: Anita Bryńska, Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne) i jeśli ma się kogoś kto dokształci się z wami i będzie was wspierał, pomagał wam zrobić ćwiczenia i rozumiał o co chodzi w tym wszystkim.
  19. Nawet gdzieś tu na forum krążył filmik o neuroplastyczności mózgu i o tym jak zachowanie i uczenie się wpływa na jego działanie....i był tam fragment o ocd i jak terapia zmienia mózg. Zaznaczę jeszcze że to nie są moje jakieś wymysły, tylko rzeczy potwierdzone badaniami naukowymi i obserwacjami pacjentów. Terapia poznawczo-behawioralna to jedyna skuteczna terapia na natręctwa. Każdy specjalista od ocd się z tym zgodzi i w każdym podręczniku psychiatrii jest o tym mowa. Tylko jakimś dziwnym trafem jakoś mało ludzi dowiaduje się tego od psychiatry... pakuje się tylko w nich leki, do których po prostu mieć szczęście lub cierpliwość, a czasem i to i to nie wystarcza... Farmakologia to drugi sposób - choć nieczęsto zdarza się, że same tylko leki zmniejszają objawy całkowicie, więc wydaje mi się że zawsze warto dodawać terapię do leków. Oczywiście można mieć szczęście i od razu trafić na lek który przynosi efekty i nie daje skutków ubocznych. Wśród ludzi z ocd których poznałam jednak bardzo rzadko się to zdarza... Tu na forum przeczytałam o kilku przypadkach... Leki mają tą przewagę nad terapią że nie wymagają pracy. I jeśli ktoś długo choruje to po prostu może nie mieć motywacji żeby przejść terapię. Długotrwałe natręctwa często prowadzą do depresji a natręctwa połączone z depresją leczy się cieżko. Bez motywacji przejść terapię jest ciężko, więc w takich przypadkach warto się podleczyć najpierw, żeby jakoś stanąć na nogi i wtedy już stojąc na tych nogach spróbować terapii :) Tak więc SSRI na początek, lub mała dawka neuroleptyku. Niektórzy tak długo mają natręctwa i obsesje że mają problem z przypomnieniem sobie jak to było bez nich... w takich sytuacjach dobrze trafiony lek może że tak powiem... "odświeżyć pamięć" i pomóc w określeniu stanu do którego się dąży. Terapia poznawczo-behawioralna to ciężka terapia, trudna rzecz, sam początek terapii był dla mnie jak horror. To jest jej minus - bo nie każdemu udaje się trafić na terapeutę lub kogoś kto może pomóc przez to przejść. Mi pomógł przyjaciel. I było lepiej bardzo szybko, praktycznie z dnia na dzień.
  20. irineva, ja ci juz odpowiadalam na posta na ten temat. I napisałabym znów to samo, to to co piszę to sama prawda wynikająca z doświadczenia z tą chorobą. To co teraz robisz na tym forum, dopytywanie się o czas życia plemników itp. to nic innego jak objawy twojej choroby. Pytasz ciągle o to samo i choćby milion osób ci napisało to co ja, to i tak będziesz pytać dalej - tak działa ta choroba. Żeby się wyleczyć musisz przyznać przed sobą że to choroba i nie robić tego co ci każe. Ja robiłam to samo co ty, ciągle pytałam i ciągle wątpiłam i ciągle się bałam. Ale to cię nie wyleczy. Nigdy nie znajdziesz argumentu który cię uspokoi. Jedyne co możesz zrobić to powstrzymywanie się od tego co każe ci myśleć i robić choroba. Jeśli chcesz napisz do mnie na gg, mogę ci opowiedzieć jak sobie z tym radzić...
  21. Ja miałam skrajnie nasiloną chorobę (40 punktów na 40 w skali YBOCS) i wyleczyłam się terapią poznawczo-behawioralną. Po wielu próbach i poszukiwaniach tylko to okazało się całkowicie skutecznym sposobem. Leki wpływają na mózg podczas ich brania, dlatego w 90 procentach przypadków objawy wracają po odstawieniu leków. Terapia powoduje trwałe zmiany (także w mózgu - bo to co robimy wpływa na mózg tak samo jak chemia) i jak się ją przejdzie to raczej nikłe szanse że będzie się miało poważny nawrót, a w chwilach słabości jest się w stanie bardzo szybko ogarnąć to co się dzieje i nie popaść znów w obsesje. Każdy powinien choć nauczyć się założeń terapii poznawczo-behawioralnej żeby wiedzieć jak postępować w tej chorobie, żeby sobie nie szkodzić tylko pomagać. Bardzo żałuję że zmarnowałam tyle czasu męcząc się, zanim przeszłam terapię. I bardzo bym chciała, żeby każdy z natręctwami miał taką możliwość i miał kogoś kto mógłby mu w tym mógł pomóc, bo wydaje mi się że to jedyna sensowna, skuteczna droga do całkowitego wyleczenia.
  22. Tomska ma zupełną rację. Większość osób z natręctwami wie że to co robią/to co przychodzi im do głowy nie ma sensu. I jedyny sposób żeby to zwalczyć to nie uleganie tym myślom/impulsom, traktowanie ich jako objaw choroby a nie jak coś nad czym trzeba się zastanawiać, co więcej - zgadzanie się na te myśli a nie waleczne nieustanne im zaprzeczanie (co sprawia że myśli będzie więcej - bo takie myśli biorą się ze strachu). To wystarcza i to musi wystarczyć. Nawet najsilniejsze natręctwa można w ten sposób zwalczyć jeśli jest się konsekwentnym. Ja miałam chorobę nasiloną ma maxa i w ten sposób ją zwalczyłam. To nie są wymysły i osobiste teorie - w ten sposób walczy się z natręctwami na odpowiedniej terapii i w profesjonalnych ośrodkach. I to jedyny sposób żeby pozbyć się tego na zawsze. Ważne jest żeby to sobie uświadomić i w to uwierzyć - a przy odrobinie pracy nad tym pójdzie z górki. Wiele osób tkwi latami w natręctwach właśnie dlatego, że bardzo ciężko jest uwierzyć w to, że nie robienie tego co choroba każe może coś zmienić. Tymczasem już po tygodniu pracy zazwyczaj widać spore efekty.
  23. No właśnie w tym problem że ciężko jest tak po prostu ignorować natrętne myśli i impulsy - gdyby to było proste to nie nazywalibyśmy ich natrętnymi :) Rzeczywiście cała sztuka polega na ignorowaniu tych myśli - a że to nie jest proste - trzeba się nauczyć tego ignorowania. Rikuhod się tego nauczyła, ja się tego nauczyłam. Jest kilka ważnych rzeczy które trzeba wiedzieć. W przypadku myśli natrętnych z kompulsjami mechanizm wygląda tak: Pojawia się myśl : np. że coś jest brudne albo że coś się może zgubić i towarzyszy temu negatywne uczucie np. lęk, niepokój czy jak pisze czerwona malina złe samopoczucie Więc kiedy pojawia się taka myśl osoba z ocd robi coś żeby się "ratować", nie czuć negatywnego uczucia: czyli np. myje ręce lub sprawdza czy na pewno nic się nie zgubi ... do momentu aż negatywne uczucie zniknie. Ważna rzecz którą musicie wiedzieć to że to negatywne uczucie zniknie niezależnie od tego czy będziecie wykonywać kompulsje czy nie. Ono zniknie na pewno. To wynika z biologii - ludzie nie mogą czuć uczucia lęku w nieskończoność - on opada. Nie będziecie się źle czuć w nieskończoność. To zniknie. Cała walka w natręctwami polega właśnie na tym żeby nauczyć mózg że nie będziemy reagować na fałszywe alarmy jakie nam wysyła. I po czasie (jeśli jest się konsekwentnym i nie wykonuje się kompulsji - to po bardzo krótkim czasie - mi zajęło tydzień pozbycie się najgorszych objawów) przestajemy zauważać te fałszywe komunikaty. Na przykładzie sprawdzania powinno wyglądać to tak: 1.pojawia się strach że może się coś np. zgubić i potrzeba sprawdzenia 2.miejsce na "zdrowy rozsądek" - czyli patrzycie na siebie tak jakby z zewnątrz i oceniacie czy to uczucie jest związane z rzeczywistością czy z objawami choroby (ja zawsze się odnosiłam do tego co robi większość ludzi: to znaczy np. czy większość ludzi 5 razy wraca się do domu żeby sprawdzić czy czegoś nie zapomniało? - nie. Więc to objaw choroby i nie będę tego robić. 3.Nie wykonujemy czynności którą każe zrobić choroba. W tym miejscu pojawią się nieprzyjemne uczucia lęk/niepokój/nieswojość...ogólnie złe samopoczucie. I bardzo jest ważne, żeby to przeczekać. Gwarantuję że minie. Myślę że rikuhod też wam to może zagwarantować :) Za pierwszym razem będzie bardzo ciężko, za drugim razem łatwiej. ....
  24. Twoje problemy to zdecydowanie zaburzenie określane tu potocznie nerwicą natręctw - czyli zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne (OCD). Wszyscy ci proponują leki - to jedno z rozwiązań i moim zdaniem nie do końca doskonałe. Oczywiście powinieneś pójść do psychiatry, ale też bardzo ważne jest też żebyś wiedział co się z tobą dzieje i jak sobie z tym radzić bez proszków. Bo można się tego nauczyć. Natręctwa b. rzadko znikają całkowicie tylko dzięki samym lekom dlatego powtarzam to często i powtórzę to też w tym wątku: bardzo ważna jest wiedza na temat mechanizmów choroby i terapia poznawczo-behawioralna (najlepiej z terapeutą ale nawet autoterapia daje radę jeśli jest się w stanie). Wiele osób latami się męczy z natręctwami bo lekarze bardzo rzadko pomagają w inny sposób niż tylko przepisując leki. Tymczasem tą chorobę trzeba się nauczyć "obsługiwać". Piszesz że byłeś u psychologa - nie każdy psycholog to odpowiedni psycholog w przypadku natręctw. Terapia polegająca na rozmowach o dzieciństwie, problemach itp. jest zupełnie nieprzydatna w przypadku natręctw. Natomiast nawet najgorszych objawów można się pozbyć za pomocą dobrej terapii i dobrych ćwiczeń (piszę z doświadczenia :).
×