Skocz do zawartości
Nerwica.com

sophierita

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sophierita

  1. Dziękuje Wam za wszystkie odpowiedzi. Mama zdaje sobie sprawę z tego, że jest chora... coraz częściej mówi, że ma już dosyć ale nie potrafi podjąć żadnego kroku by się ratować. Wiem, że muszę z nią o tym porozmawiać, może faktycznie dobrym rozwiązaniem będzie podsunięcie jej jakiegoś artykułu na ten temat? lovely, byłabym bardzo wdzięczna za podesłanie tej książki.
  2. Witam. Zwracam się tutaj z prośbą o pomoc. Otóż moja mama ma 46 lat, od około 20 lat zmaga się z nerwicą natręctw, w między czasie doszła do tego jeszcze depresja. Niestety nie znam całej "historii" choroby, nigdy tak naprawdę z nią o tym nie rozmawiałam. Przez ostatnie miesiące z mamą jest coraz gorzej... Przestała praktycznie wychodzić z domu, chyba, że w niedziele do kościoła (na który i tak czasem przeklina i twierdzi, że chodzi z przymusu mojego taty). Codziennie odkurza całe mieszkanie przez kilka godzin (to akurat trwa odkąd pamiętam), coraz częściej w ciągu dnia płacze, lamentuje. Potrafi przez godzinę zajmować łazienkę, w której stoi nieruchomo nad umywalką, co jakiś czas myjąc ręce. Natręctwa pojawiają się praktycznie wszędzie w mieszkaniu; przed przebraniem się z dresu w strój codzienny (tylko na wyjścia) musi "odstać" swoje, po wejściu do mieszkania musi poprawić wszystkie kurtki wiszące w korytarzu... generalnie wszystko musi być poukładane, położone i na swoim miejscu po jej myśli, gdy jest odwrotnie denerwuje się, że reszta domowników nie sprząta po sobie, nic nie robi a ona musi o wszystko dbać, bo my jesteśmy lenie. Uważa, że nikt w domu jej nie pomaga i wszystko jest na jej głowie, podczas gdy każda próba czy chęć pomocy w sprzątaniu jest natychmiast odrzucana, bo my nie zrobimy tego jak powinno być. Wczoraj sprawa była już na tyle poważna, iż myśleliśmy o wezwaniu pogotowia. Zaczęła układać koszule w szafie, po kilku rytuałach wkładania i wyjmowania koszul wpadła w płacz i zaczęła wrzeszczeć, że przez nas nie może się skupić i teraz będzie musiała tą czynność powtarzać 100 razy. I faktycznie przy szafie spędziła cały wieczór, dokładnie 3,5 godziny, w międzyczasie płacząc. Potem wszystkich wyzywała, że to wszystko przez nas i to nasza wina. Najbardziej oberwało się mojemu tacie, który rzekomo robi z niej wariatkę i ciągle jej przeszkadza. Tata już nie raz nie dwa rozmawiał z nią o wizycie u psychiatry, jednak mama twierdzi, że jest za późno, że nie pójdzie do żadnego lekarza, bo ona "nie będzie się spowiadała ze swojego życia" i "nie będzie łykać tabletek, żeby potem nie móc ruszyć się z łóżka i leżeć tygodniami". Faktycznie, mama na początku swej choroby chodziła do psychiatry, który przepisał jej tabletki na depresję (jak sądzę) i przez nie, nie miała siły rano wstać. A, że my z bratem byliśmy mali, to podejrzewam, że mamę zaczęło boleć to, że nie jest w stanie zająć się nawet własnymi dziećmi (na pomoc od strony rodziny nie było co liczyć, z resztą do tej pory nie wiedzą co się dzieje u nas w domu), więc tabletki odstawiła i już nigdy więcej nie zjawiła się u lekarza. Przez te wszystkie lata jakoś dawaliśmy sobie z mamą radę, raz było lepiej, raz gorzej, temat lekarza był odsuwany na dalszy plan. Jednak, jak pisałam wcześniej, ostatnio jest naprawdę źle. Widzę, że nawet tata nie daje już sobie rady z tą sytuacją, ale bardzo kocha mamę i wiem, że nie zostawi jej z tym samej. Chciałabym porozmawiać z mamą, nie zmuszać jej, bo wiem, że to do niczego nie prowadzi, a spróbować ją przekonać do wizyty u psychiatry i poddaniu się terapii. Tylko nie mam pojęcia w jaki sposób do niej przemówić. Chcę zaoferować swoją pomoc przy znalezieniu odpowiedniego lekarza a nawet mogłabym "zaprowadzać" ją do gabinetu, by nie czuła się z tym wszystkim samotna. Tylko jak ją przekonać?
×