Skocz do zawartości
Nerwica.com

Twoje miejsce na ziemi.


slow motion

Rekomendowane odpowiedzi

Ja niby kończe technikum informatyczne, niby mam dobre oceny, ale nie chce tego kontynuować, w ogóle nie sprawia mi to przyjemności. Sam nie wiem co sprawiałoby mi przyjemnośc, gdzie tego szukać ?

 

W sumie to w szkole interesowały mnie tak naprawdę tylko dwa przedmioty, biologia i wiedzo o społeczeństwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niby,z punktu widzenia przeciętnego mieszczania, moje życie maluje mi wspaniałe perspektywy i możliwości a jednak w środku, w centrum mojej istoty czuje się kompletnym bankrutem. ponieważ straciłem wiarę, nie w ludzi, a w życie, ponieważ jest dla mnie ono ciągłym procesem rozkładu, wszystkie moje idee, pomysły, cele umierają codzennie ciągle na nowo i nic nie potrafi mi zrekompensować tego uczucia nietrwałości, oddaliłem sie od swiata i bardzo czesto tkwie w próżni. chyba dlatego moge nazwac siebie "bezdomnym" , kiedys wyjde z domu i wyrusze w swiat, od tak :D

 

pięknie napisane ;)

 

 

@marimorena

 

 

Ja również mógłbym się podpiąć pod ten temat, czuje to samo. Skończone 19 lat, za chwilę kończe szkołe średnią i nie wiem co dalej, pomysły może jakieś są, ale to chwilowe fascynacje.

skończone lat 19, ja 24...matura dawno za mną.

 

Czuje się strasznie mała i krucha. Znów ciężko zebrać mi się do działania. Wiedziałam, że stan motywacji nie potrwa zbyt długo i wrócę do przykrego usłanego nieuzasadnionymi lękami światku.

 

Coś mnie powstrzymuje, mówi, że nie dam rady. Nie poradzisz sobie, nie umiesz, nie zrobisz tego dobrze, wyjdziesz na kompletną idiotkę. Ten strach mnie paraliżuje.

 

Z każdej strony słyszę odzew z pytaniami czy już znalazłam pracę.

Dwa dni temu napisała do mnie siostra. Mieszka w Norwegii, ma dwójkę cudnych dzieci, męża,dom, trzy samochody, życie towarzyskie. M.in zapytała o pracę, a ja nie potrafię odpowiedzieć. Czuje się gorsza od niej -przecież dzielą nas tylko 3 lata różnicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa dni temu napisała do mnie siostra. Mieszka w Norwegii, ma dwójkę cudnych dzieci, męża,dom, trzy samochody, życie towarzyskie. M.in zapytała o pracę, a ja nie potrafię odpowiedzieć. Czuje się gorsza od niej -przecież dzielą nas tylko 3 lata różnicy.
Zawsze możesz powiedzieć że to wina w kraju w którym żyjesz, w Norwegii na pewno jest wszystko łatwiejsze. Ja nawet mieszkając za granicą miałem poczucie bycia gorszy od rodziny w Polsce, a jak siedziałem bezczynnie w Polsce to już w ogóle porażka, a prawie wszyscy z rodziny w moim wieku przynajmniej od strony matki mają od dawna rodzinę i własny duży dom. Na szczęście pół rodziny od strony ojca to ludzie o zbliżonej do mnie niezaradności, i tłumaczą sobie że ja na pewno w genach po rodzinie ojca odziedziczyłem swoją ażyciowość.

Ja też w porównaniu do siostry słabo wypadam przynajmniej jeśli chodzi o zarobki, pracę, samodzielne życie ale brat jest na moim poziomie także jakoś aż tak swej swojej słabości nie czuję. Ale pewnie dalsza rodzina współczuje moim rodzicom że mają takich nieudanych synów, dobrze że chociaż nie piją nałogowo. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, Karol- wina kraju w którym żyję, ale jednak moja siostra zrobiła coś by znaleźć się w lepszym kraju.

 

A ja siedzę nie tylko w Polsce, ale i w domu zastanawiając się gdzie mam iść. Miałam pewien przebłysk, ale tak jak sądziłam nie trwał on zbyt długo.

Irracjonalne lęki mnie pożerają od środka.

Wewnętrzny krytyk nie pozwala działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z każdej strony słyszę odzew z pytaniami czy już znalazłam pracę.

też tego nienawidziłem, później po roku siedzenia na dupie, to już nawet przestali pytać. Ale teraz jak pracuje tez wolę unikać niektórych ludzi zwłaszcza tzw dalszych znajomych, których widuje raz do roku lub rzadziej, bo pewnie jakby dowiedzieli się gdzie pracuje, to by mówili czemu se lepszej pracy nie znalazłem, bo niby taki zdolny kiedyś byłem i się marnuje. Unikam większości znajomych ze szkoły i studiów a z tymi z zagranicy już dawno zerwałem kontakt bo dla nich sam pobyt w Polsce to już ujma i głupota.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miejsce na ziemi? Brak. Coś tam w życiu skończyłem, coś tam robiłem, potem nic (no prawie) nie robiłem. Bywałem tu i ówdzie. Wyjechałem do innego miasta, by tak naprawdę po pewnym czasie skończyć ze sobą, ale w ostatniej niemal chwili ściągnięto mnie z powrotem. Dostałem pracę, teraz stać mnie na mój pokój na jedenastym pietrze, jedzenie, lekarstwo, jakąś książkę, raz na jakiś czas na wypad do Trójmiasta aby spotkać się z ludźmi z którymi się dobrze czuję... I co? Nic.

Co jakiś czas pojawia się poczucie beznadziejności, brak chęci na cokolwiek. Nic mnie nie cieszy. Trzydziestoparolatek mieszkający w wynajętym pokoju, już stary kawaler, który żenić się nawet nie chce i też przed miłością broni się jak może, co tym trudniejsze, że zawsze uderza ona we mnie jak przysłowiowy grom z jasnego nieba i zawsze cholera w najmniej odpowiednim momencie. O ile w moim przypadku ten odpowiedni moment będzie kiedykolwiek... Nie mam odwagi, nie chcę komplikować ewentualnej przyjaźni bezsensownymi amorami do genialnej kobiety... Sił też mi brak. Na cokolwiek. Może moim miejscem na ziemi powinna być pustka, przed którą mnie już raz uratowano? Może za jakiś czas nadejdzie odpowiednia pora na lot... Piszę jak potłuczony? Może i tak... Wściekły jestem na siebie, bo chyba w koncu przyznałem przed sobą, że poddaję się emocjom, których tak długo unikałem. Przejdzie mi. Musi. Jasna cholera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fajnie, że napisałeś Harry Haller,

 

problem, który w nas siedzi jest ciężki do odgadnięcia. czy to jest strach, lęk? niemożność podjęcia decyzji? obrona przed czymś co może w efekcie zranić?( Harry napisał o uczuciu, który nadszedł w nieodpowiednim momencie ) tylko trafnie podkreśliłeś "odpowiedni". Pytanie: kiedy będzie ten czas? Może właśnie TERAZ i TU.

 

Ja wiem jedno... nie potrafię zmierzyć się z życiem.

 

-- 10 mar 2014, 21:13 --

 

Z każdej strony słyszę odzew z pytaniami czy już znalazłam pracę.

też tego nienawidziłem, później po roku siedzenia na dupie, to już nawet przestali pytać. Ale teraz jak pracuje tez wolę unikać niektórych ludzi zwłaszcza tzw dalszych znajomych, których widuje raz do roku lub rzadziej, bo pewnie jakby dowiedzieli się gdzie pracuje, to by mówili czemu se lepszej pracy nie znalazłem, bo niby taki zdolny kiedyś byłem i się marnuje. Unikam większości znajomych ze szkoły i studiów a z tymi z zagranicy już dawno zerwałem kontakt bo dla nich sam pobyt w Polsce to już ujma i głupota.

 

Niektórzy nie rozumieli i nie zrozumieją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,

 

problem, który w nas siedzi jest ciężki do odgadnięcia. czy to jest strach, lęk? niemożność podjęcia decyzji? obrona przed czymś co może w efekcie zranić?

 

Myślę, że chodzi o niechęć do podejmowania decyzji-która jak sądzę-jest naszym wspólnym mianownikiem.

Może boimy się podjęcia decyzji, bo zdajemy sobie sprawę z pewnych konsekwencji wiążących się z nią.

Ja np. zdecydowanie wyolbrzymiam wpływ moich decyzji na moje życie, wszystko traktuję w kategoriach ostatecznych.

Ostatnio doszłyśmy z moim lekarzem do wniosku, że w moim życiu brak jest spontaniczności-wszystko musi być przemyślane i zaplanowane, a co za tym idzie- każda nowość jest przeze mnie analizowana i tym samym pojawia się lęk. Chyba po prostu bezpiecznie stać w miejscu, zostać w swojej strefie komfortu, nie ryzykować.

Mnie przeraża (tak, to właściwe słowo) konieczność wyboru, bo jakikolwiek by nie był, zawsze będę z niego niezadowolona, zawsze będę myśleć o tym co by było gdyby...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę że nie tylko ja mam tu problem z konfliktem superego z ego i ja realnego z ja idealnym. Niedawno zobaczyłem koleżankę z klasy( na szczęście tyko ja ją a ona nie mnie), którą z 14 lat nie widziałem, i ona zmieniła się nie do poznania , kiedyś z niezbyt atrakcyjna, raczej mało przebojowa teraz zeszczuplała, wymalowana, dobrze ubrana, sprawiająca wrażenie silnej i pewnej siebie wsiadała do nowego drogiego auta( jako kierowca) wyglądała jak kobieta sukcesu z żurnalu, poczułem się taki mały i że zmarnowałem kawał życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, jak paliłem to się często taki mały robiłem wobec świata i była to jedna z przyczyn, dla których przestałem palić.

Chodzi Ci o marihuanę. :?: Trzeba było koks wciągać po tym człowiek czuje się podobno wielki. :mrgreen:

Ja nałogowo nie palę ani nie piję a mój żywot jest marniejszy i z gorszymi osiągnięciami niż wielu alkoholików i marihuanistów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,

 

problem, który w nas siedzi jest ciężki do odgadnięcia. czy to jest strach, lęk? niemożność podjęcia decyzji? obrona przed czymś co może w efekcie zranić?

 

Myślę, że chodzi o niechęć do podejmowania decyzji-która jak sądzę-jest naszym wspólnym mianownikiem.

Może boimy się podjęcia decyzji, bo zdajemy sobie sprawę z pewnych konsekwencji wiążących się z nią.

Ja np. zdecydowanie wyolbrzymiam wpływ moich decyzji na moje życie, wszystko traktuję w kategoriach ostatecznych.

Ostatnio doszłyśmy z moim lekarzem do wniosku, że w moim życiu brak jest spontaniczności-wszystko musi być przemyślane i zaplanowane, a co za tym idzie- każda nowość jest przeze mnie analizowana i tym samym pojawia się lęk. Chyba po prostu bezpiecznie stać w miejscu, zostać w swojej strefie komfortu, nie ryzykować.

Mnie przeraża (tak, to właściwe słowo) konieczność wyboru, bo jakikolwiek by nie był, zawsze będę z niego niezadowolona, zawsze będę myśleć o tym co by było gdyby...

 

Widzisz..ja mam trochę inaczej. Najciężej jest mi zrobić ten pierwszy krok. Lubię działać, mieć obowiązek-bo czuje się wtedy potrzebna, moja samoocena wzrasta.

Czym dłużej się nad sobą zastanawiam tym bardziej wydaje mi się, że obecne życie jest dla mnie wygodne. Może po prostu ja nie chcę nic zmieniać? Bo niby co to za filozofia zanieść raptem 3-4 CV. Przeciez to nie oznacza, że zostanę od razu szefem wszystkich szefów.

 

 

Niedługo jadę do domu na kilka dni. Chcę i muszę..... Pozałatwiać kilka swoich spraw, pozabierać kilka rzeczy z domu, zobaczyć się z mamą i ukochaną babcią.

Czuje się nieudacznikiem. Mam szczęście, że rodzice pomagają mi finansowo, bo większość osób nie może liczyć na to, ale czuje się z tym okropnie. Co raz gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Mam szczęście, że rodzice pomagają mi finansowo, bo większość osób nie może liczyć na to, ale czuje się z tym okropnie. Co raz gorzej.

Wg mnie spora część rodziców wspomaga a często w 100% utrzymuje swoje 24 letnie pociechy i to nic niezwykłego w Polsce. Ja jestem sporo starszy i facet a wciąż wspomagany przez rodziców, wiem powinienem się spalić ze wstydu, ale zawsze można powiedzieć że rodzice sami są temu winni skoro mnie tak wychowali i rozpieścili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Codziennie przeglądam nowe czasopisma, odwiedzam różne fora, czytam historie ludzi którzy osiągneli coś w życiu. W końcu musi się udać znaleźć jakąś pasję. Z racji, że interesuje się biologią zastanawiałem się nad medycyną albo leśnictwem. Pierwsze odpada, bo masa nauki, stres i ogromna odpowiedzialność za drugiego człowieka, ale to drugie coraz bardziej mi się podoba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×