Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

TAK:) napewno.

Moi rodzice to mają i ojciec chodzi w kołko i sprawdza co jest...ja mówię, 'zobacz przez okno a nie na to':)

ostatnio u mnie byli i pytali czemu tego nie mam...nie wiedzą, ze to dla mnie kolejny przyrząd do kontroli;)

Nerwa ja i tak wolę taką pogode niz ten upał i słonce...w ogole to lubię deszcz a wiatr bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, my to dobre jesteśmy! :great: Już aż mi się śmiać chce, jak babki emerytki :D

 

Właśnie sprawdziłam cisnienie dzisiaj w Pl i macie rację- jest tylko 1000hPa, więc i tak jesteśmy dzielne, że żyjemy :great: To bardzo niskie. Jutro ma być tak samo niskie. Od razu mam lepszy nastrój :great:

 

Nefretis, 3maj się jutro :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis, no ja tez sie bardzo ciesze codziennie, ze już nie ma tych upałow i slonca :)

Nawet jak jade samochodem i wszyscy narzekaja, ze ciemno, ze szaro i kiepsko sie jezdzi - to dla mnie jest idealnie!

Patrze na to szare niebo i sie ciesze jak glupia :)))))

 

Alexandra, no wlasnie a od srody z kolei znow idzie mocno w gore, i czytalam, ze najgorsze sa wlasnie takie zmiany. To jest najbardziej odczuwalne, i ludzie juz sie czują gorzej zanim ta zamiana nastapi (bo idzie jakas niby fala elektromagnetyczna czy cos:) ).

Ja to zauwazylam, ze wlasnie przy wysokim cisnieniu mam dziwne uciski w glowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wam powiem, że nie ogarniam czasem tego cisnienia...bo jak była ładna pogoda też czułam się źle:)

I napewno gorzej niz teraz...szczególnie dusznosci, otepienie i o dziwo! depresja...ludzie w sloneczna pogode nie maja depresji zawsze mnie to zastanawiało ale Ty nerwa też to miałaś:)

Nerwa. No własnie tak przypuszczam, ze wrócę od niego bede miała dobry humor...zawsze tak bylo po terapii i po wizycie. Ale juz cholera mysle...a co jesli leki nie zadziałają ...tak w ogole to moj mąz tez chce iśc ze mną i chce wejść po mnie na krótką rozmowę.

Pewnie wyżali się jaką ma nienormalną zonę. Ale OK niech idzie, już go poprosiłam by zapytał psychiatrę na osobnosci czy powinnam robić jakieś badania czy nie. Bo może ten psychiatra nie bedzie chciał mnie straszyć a męzowi powie.

Boze jaka ja jestem durna. I boje sie jutra jak cholera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis, wiesz co, z tym Twoim mezem to moze nawet dobry pomysl, ze on tam pojdzie pogada. Znajoma ktora jest terapeutką miala taka pacjentke co wlasnie ciagle costam robila, juz nie wiem czy nie badania wlasnie. I opowiadała, że potem spotkala sie z mezem tej dziewczyny i tez mu dala jakeis wskazowki, co ma robic, zeby np. nie wkrecal sie w takie gadanie itd. Wiec moze dobrze, jak ten psychiatra powie Twojemu mężowi, jak ma z Tobą postepowac w tkaich chwilach kryzysowych :)

I mi sie wydaje, ze Twoj mąż tez nie chce sie wcale żalic, tylko mzoe chce sie poradzic co najlepiej robic, jak np. Ty chcesz ciagle badania, czy ma tlumaczyc racjonalnie, czy co? Sama nie wiem co w takiej sytuacji powinno się robic :)

 

A co do słońca to dokladnie - ja jak jest slonce to jakso tak od rana czuje sie zle. A jak jest deszczowo i pochmurnie, to czuje wewnetrzna radosc :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nefretis, super że mąż idzie! Uważam, że współmałżonek wręcz powinien porozmawiać z lekarzem. To częste w gabinetach :) Psychiatra na żadne badania nie kieruje :) Zwłaszcza po tylu latach nerwicy :) u mnie wręcz zabronił badań i rozkręcania się.

 

Ja też nie lubię słońca i ciepła- na mnie patrzą jak na wariatkę jak cieszę się, że ciemno, bez słońca i deszcz :D Dzisiaj na trochę wyszło i same męty w oczach mi latały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nefretis tez jestem zdania, ze to moze duuuzo dac jesli maz bedzie tam z Toba! Moze zrozumie chociaz troche , ze to co przezywasz to nie jest Twoj kaprys tylko schorzenie, ktoro bardzo Cie niszczy,

 

Moi Rodzice maja taka stacje meteo, ja czesto sprawdzam w necie jak sytuacja z cisnieniem wyglada, ja mam zawsze przed burza zawroty lub bole glowy,

 

Dzwonilam dzis do mojej przychodni i nie maja dalej wynikow rtg pluc moich, ale kaszel jakby sie zmniejsza wiec modle sie zeby wszystko wyszlo dobrze,

 

Nefretis- nie mam nadcisnienia a pulsu sama jakos nie umiem mierzyc :D i odrazu bez tego sprzetu czuje sie "chora"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mili będzie dobrze, masz zwykły przewlekły kaszel, nie martw się,

Dzis postanowiłam, ze on nie idzie ze mną. Wczoraj wieczorem zrobił mi jazdę typu, że udaję i nic mi nie jest. Tak mnie to rozwscieczyło że powiedziałam, że sama się tym zajmę i żałuję że go wciągałam w to wyjście razem i w ogóle.

Rozumiem jego znudzenie tematem ale kurde jak ktos jest chory na grype to mu się nie mówi "udajesz, weź się ogarnij":(

Niestety mąz przestał juz mnie pocieszać, przytulać...kiedys tak było i było mi łatwiej, tyle się mówi o wsparciu rodziny a on ma dość i sobie odpuścił. Jest chamski, bez przerwy mnie ignoruje, żartuje ze mnie nawet gdy płaczę.

 

Chce Wam tylko dziewczyny, które mają facetów powiedzieć, że cierpliwośc się kiedyś konczy, więc uważajcie, powstrzymujcie się, piszcie po forach jak nie macie się komu wypłakać...

Ja kiedyś NIGDY bym nie pomyślała, że mój kochany, cierpliwy, mąż o miękkim sercu tak się zmieni dosłownie w ciągu paru tyg.

Zawiniłam i mam potworne poczucie winy. Nawet wczoraj mu powiedziałam, ze mozemy się rozwieźć. Płakałam pół nocy a on chrapał i takie jest życie. Sory, że to piszę ale nie mam gdzie się wygadać.

 

Do tego obudziłam się bardzo późno, obolała po tej nocy bo miałam koszmary, że psychiatra kazał mi robić badania jak usłyszał, ze mam suchośc u ustach. Więc sobie doje...łam po całości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis a wiesz, że nawet pomyślałam sobie, że nieźle ten Twój mąż musi dawać radę, skoro jeszcze mu o swoich wszystkich obawach i objawach mówisz...bo ja już od dawna wiem, żeby tego nie robić ;)

my niby na początku też przeszliśmy przez wiele, bo był ze mną przez wszystkie moje jazdy, z półroczną hospitalizacją włącznie, ale po ogarnięciu się doszłam do wniosku, że żadne normalny (albo i nienormalny bo w sumie normalnych ludzi nie ma :P) nie wytrzyma ciągłych wahań nastrojów i serii dziwnych objawów osoby z nerwicą, więc po prostu o tym wszystkim mówiłam na terapiach a w domu ew. udawałam, że wszystko jest ok, na szczęście po jakimś czasie faktycznie było ok, więc nie musiałam udawać ;)

 

Teraz też nie mówię o swoich objawach, chociaż wie, że poszłam do psychiatry (ale nawet nie wiem czy wie, że wróciłam do leków) bo niestety przy fazie na czerniaka i wycince znamienia na cito (oczywiście odpłatnie) ciężko było aż tak się zamaskować ;) obecnie o swoich podejrzeniach rakowych nawet mu nie mówię, po prostu zapisuję się do lekarzy i chodzę na badania jakie mi zlecają...

 

Pewnie faktycznie przydałaby się powrót do terapii ale szczerze powiedziawszy trochę nie mam do tego siły, zwłaszcza że poświęciłam terapii wiele lat a i tak jestem w podobnym miejscu, w którym byłam :/

 

Sama wiem z doświadczenia (chociażby rodzinnego lub terapii grupowej), że osobę z nerwicą bardzo ciężko znieść, szczególnie kiedy widzi się z racjonalnego punktu widzenia ( z zewnątrz), że jej objawy i skupianie się na nich są mocno naciągane w stosunku do faktycznego stanu zdrowia chociażby ;) ja osobiście pewnie z taką drugą osobą też bym nie wytrzymała więc staram się w miarę możliwości nie przenosić swoich stanów na męża, a zwłaszcza na dzieci (chociaż bywa z tym ciężko)

 

Btw. Powodzenia u psychiatry :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej prozac_nation. Widzisz, ja mu ufałam bo zawsze miałam w głowie tekst "że najlepszym wsparciem są najbliżsi" ale jednak nie. Niestety człowiek uczy się na błędach.

Wiem, że moge pomarudzić mamie, siostrze...ale jednak facetowi nie. Z czym ma się mu kojarzyć taka zona? Na pewno staje się akseksualna i odpychająca.

Wiesz tak sobie pomyslałam, ze pojdę dziś sama. Bo targało mną z minuty na minute czy go brać (bo jednak boje sie sama) ale nie...zaraz wychodzę.

No niestety masz rację, trzeba udawać. Nie dosć, ze człowiek ma sam ze sobą problem to jeszcze musi pokładac energię w kłamanie/robienie dobrej miny do zł. gry. Moze to kwestia przyzwyczajenia

paaa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefertis bo generalnie bliscy są wsparciem ale każdego cierpliwość się kiedyś kończy dlatego wszystko trzeba im dawkować z umiarem a najlepiej wygadać się terapeucie

 

Nie wiem, czy miałaś kiedyś na żywo do czynienia z innym nerwicowcem ale wierz mi, że my jesteśmy jak zdarta płyta co w kółko powtarza to samo i nawet najbardziej wiarygodne i racjonalne argumenty nie są w stanie nas przekonać, że jest inaczej niż w naszej wyobraźni...ja osobiście na terapii grupowej często wybuchałam bo moja cierpliwość w stosunku do innych była na wyczerpaniu, a co dopiero życie z taką osobą :P

Dlatego doszłam do wniosku, że lepiej o pewnych rzeczach nie mówić, chociaż to faktycznie coś w imię czegoś innego, bo jednak z punktu widzenia terapeutycznego lepiej wszystko z siebie wyrzucać niż tłumić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis, jak tylko wrocisz to pisz co i jak!!!!! :)

 

No ja tam potrafie sobie wyobrazic, ze mowienie ciagle o objawach moze być niestety męczące. Tym bardziej jak ktos z boku widzi, ze to jakies kompletnie urojone obawy - i nie rozumie tak naprawde, dlaczego ktos moze miec takie lęki. Mozna pocieszac osobe i zapewniac, ze to nic. Ale.. ile mozna? Mowic to samo, i slyszec znow to samo. W dodatku niestety z takimi obawami stajemy sie strasznie egocentryczni - bo przez wiekszosc czasu jestesmy skupieni na sobie - to tez jest męczace dla otoczenia :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja juz nie mam sil dalej mam ta nerwice

wow, serio? Dziwne, bo przecież już wtorek, powinna Ci minąć ta nerwica :hide: Chłopie, ile Ty masz lat? :) Wyluzuj trochę, poczytaj o zaburzeniach lękowych i dopiero wtedy oczekuj czegokolwiek od życia i terapii. A, dodam jeszcze, że możesz "odbębnić" terapię i nic z niej nie mieć - tu nie chodzi o to, by na nią chodzić i ją zaliczyć, tylko żeby nad sobą w określony sposób pracować.

 

prozac_nation, podpisuję się pod Twoim postem!

 

Widzisz, ja mu ufałam bo zawsze miałam w głowie tekst "że najlepszym wsparciem są najbliżsi" ale jednak nie.

kurcze, ale to niesprawiedliwe :( Każdy ma prawo do gorszego dnia, każdy ma prawo do niemocy i każdy ma prawo, by mieć dość, ale zasłużyć sobie na takie słowa? Sama pisalaś, że Twój mąż "znosi" to wszystko już 12 lat, to chyba dużo, nie? Jak tu już zostalo napisane - życie z nami JEST trudne. A wsparcie to nie tylko głaskanie po głowie, przytulanie i mówienie, że będzie dobrze. Mnie mój mąż mega wspiera, ale są okresy, kiedy mi mówi, że już nie może tego słuchać, że musi wyjść, pobyć sam, że nie wie ile to jeszcze zniesie, tylko że ja wtedy czuję złość na moją chorą głowę, a nie pretensje do niego, że "jednak nie". Poza tym zaburzenia lękowe, psychiczne, są mega poważne, ale nie porównywałabym tego do innych chorób. Jeśli postrzeli mnie w krzyżu, lekarz zaleci leki i masaże, a ja tego nie zastosuję licząc, że samo mi przejdzie i codziennie będę truć cały dzień, że tak mnie boli tak mi źle to zasługuje na pogłaskanie po głowie, że jestem biedna, czy na opieprz, że lekarz przecież mowił mi co mam robić? A my właśnie często wiemy co robić, żeby sobie pomóc a nie robimy NIC i wielce czekamy, aż pewnego dnia wszystko minie. No więc samo nie minie, nigdy. Już tu padło określenie, że jesteśmy jak zdarte płyty, choć sami tego często nie zauważamy.

 

Jak tam wizyta?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli postrzeli mnie w krzyżu, lekarz zaleci leki i masaże, a ja tego nie zastosuję licząc, że samo mi przejdzie i codziennie będę truć cały dzień, że tak mnie boli tak mi źle to zasługuje na pogłaskanie po głowie, że jestem biedna, czy na opieprz, że lekarz przecież mowił mi co mam robić? A my właśnie często wiemy co robić, żeby sobie pomóc a nie robimy NIC i wielce czekamy, aż pewnego dnia wszystko minie.

Dokladnie! Dobrze powiedziane!

 

Jak nic nie bedziemy robic, to nic się nie zmieni. Nasz w tym interes, zeby cos z tym życiem zrobic i żyć normalnie, a nie w ciagłym cierpieniu. Wiadomo, ze jest trudno, nawet czesto bardzo trudno - na tym polegają miedzy innymi nasze zaburzenia. Ale mysle, ze wszystko jest do zrobienia.

Nie wiadomo co danej osobie akurat pomoze, ale trzeba probowac - jak nie ten lek, to inny. Jak nie ten terapeuta, to moze drugi itd. Nie mozna się załamywac niepowodzeniami. Na pewno zajmie to troche czasu, mozliwe, ze nie uda się od razu - ale trzeba probowac, bo szkoda życia! :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwa, o to to! Ujęte w punkt! :great:

Każdy miewa gorsze dni, ale użalanie się nad sobą, wmawianie sobie, że nie zasłużyliśmy i tak nam źle i że nie da się z tego wyjść tak łatwo (no bo się nie da tak łatwo, ale DA SIĘ) i ciągłe usprawiedliwianie, że to przez złe dzieciństwo i bla bla jeszcze nigdy nikogo z nerwicy nie wyciągnęło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moj maz na biezaco wie o moich problemach. I o chorobach i o natrectwach i w sumie podziwiam go bo tyle przykrych slow juz ode mnie uslyszal (czesto mysle o ludziach bardzo zle rzeczy, rowniez o mezu i wszystko to mowilam jemu). Ja po prostu mam przymus mowienia o tym, wiem ze to dodatkowo mnie nakreca jak mam sluchacza i kogos kto mi wspolczuje, a z drugiej strony bardzo potrzebuje takiego wsparcia na zasadzie: nie martw sie, bedzie dobrze. Nie umiem tego jednak wyposrodkowac i co pomysle i mnie meczy to zaraz jemu mowie. Z jednej strony zle mi z tym ze zrzucam na niego moj problem, a z drugiej nie umiem inaczej...

 

U mnie problem piersi cd. Wizyte u zaufanego radiologa od piersi mam 8 listopada, a u drugiego 22 listopada.... (bo musze miec dwoch jakby jednego nie bylo). Ale juz kombinuje ze moze isc do innego (to zawsze sie konczy zle bo potem sie okazuje ze i tak ide do sprawdzonego bo tamtemu nie ufam). Nie wiem czy wytrzymam do 8 listopada, ciagle sie macam i gniote to miejsce. Nawet do dretwienia konczyn takiej uwagi juz nie przywiazuje. Pewnie jak zbadam cycki to wroci problem dretwien i glowy.... A u neurologa mam wizyte po nowym roku :/

 

Nefretis daj znac co u lekarza. Jak ja szlam pierwszy raz do psychiatry bylam pewna ze skieruje mnie na leczenie zamkniete do szpitala. A okazalo sie ze to tylko nerwica. Tylko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani ja o swoich problemach nie mowie juz od dawna bliskim i narzeczonemu. Kto by ze mna wytrzymal. Woke napisac tutaj na forum co mnie gnebi. Sama probuje sie postawic np na miejscu mojego narzeczonego jakbym byla normalna bez nerwicy a moj partner co troche by mi mowil o chorobach o swoich objawach badanich itd to bym z nim zwariowala...

 

A ja od 2 tyg zmagam sie z przeziebieniem najpierw kaszel ktory mi minal w zeszly piatek a dzis od nowa zaczyna. Przedwczoraj dodatkowo zawalily mi sie zatoki. Zadnych objawow wiecej ani goraczki ani nic. Nie wiem juz co robic. :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisze wam szybko relacje z komorki bo niechce zeby maz widzial dlatego bez polskich znakow

Otoz pojechalismy razem, maz nalegal

Opowiedzialam wszystko, objawy spisalam na kartce i czytalam tyle tego bylo...potem dalam lekarzowi ta kartke i czytal sam...

Pokazalam mu wyniki badan. Stwierdzil ze sa bdb i mam sie nie badac.

Powiedzial, ze niestety ze jeztem w bardzo zlym stanie i ze to paskudny nawrot hipochondrii.

Pytalam o dretwienia i pieczenie od 3 mcy jamy ustnej. On na to ze Nie wazne sa objawy tzn. Z jakiego fragmentu ciala pochodza, nie wazne jakie cuda bede wymieniac, niewazne ile ich jest i kiedy sa. Istotne jest to ze sie ich boje i moj stan psych.

Powiedzial, ze w takim stanie nic nie bedzie do mnie docierac, ze nie jestem gotowa na terapie i zadne pouczenia w stylu ,,przestan, zastanow sie, ogarnij sie,, sa bez sensu (mowil to glownie do meza)

Ze na chwile obecna trzeba to stlumic lekami. Nie ma innego wyjscia bo zwariuje:(

Dal mi Mirtagen na miesiac, i mam sie zjawic. Potem gdy sie wycisze pomyslimy co dalej io terapii.

BRAL KTOS TEN LEK??

Co o tym myslicie...po wizycie czulam sie wyprana i zeszmacona fizycznie. Tak zmeczona ze szok. Objawy mi minely wszystkie oprocz pieczenia w buzi.

Czulam sie lepiej ale znowu zaczynam kurw...a mac kombinowac, ze skad on wie czy nie jestem chora...wymienialam mu choroby jakich sie boje a on sie smial...ze niestety to nawrot, bardzo intensywny nawrot...

Tyle. Dzis mam zaczac brac leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×