Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Moja hipochondria zaczela sie wlasnie od czegos takiego, 12 lat temu kilka miesiecy po urodzeniu pierwszego dziecka zaczely mnie pobolewac plecy, a wlasciwie miednica w jednym miejscu, lekarz rodzinny stwierdzil, ze to od noszenia dziecka i nawet na morfologie skierowania mi nie chcial dac wiec zrobilam prywatnie i co? OB 16. Jazda na calego, w internecie od razu wyszukalam, ze to przerzut do kosci, dodatkowo wymacalam sobie "wezel chlonny" na obojczykiem i poplynelam calkowicie. Kolejna wizyta prywatna u doswiadczonego lekarza, do ktorego wpadlam ze lzami w oczach i tekstem, ze mam raka, bo to OB przeciez. Chlop spojrzal jak na wariata, rozesmial sie tylko i powiedzial "co to jest OB 16 u kobiety?" Zrobil mi USG jamy brzusznej, sprawdzil wezel, ktory nie byl wezlem tylko jakims przyczepem miesnia, dla swietego spokoju dal skierowanie na kolejne badania w tym marker nowotworowy CEA, wszystko wyszlo oczywiscie w jak najlepszym porzadku, ale machina juz uruchomiona zostala. Nie wierzylam, bo przeciez bol nie minal, wiec kolejne dziesiatki badan, przeplakane dni i noce i tak trwalo to sobie pol roku gdzies az w koncu prywatnie zrobilam sobie RTG miednicy, w momencie kiedy odebralam prawidlowy wynik bol minal jak reka odjal. Niestety do nastepnego razu :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bylam ostatnio u lekarza z tymi moimi wynikami, ktore sama sobie zrobilam i z powodu wysokiego kortyzolu mam zrobic hamowanie kortyzolu zeby wykluczyc cushinga :( i teraz sie zaczyna bo jak czytalam w 40-50% wynik przy nerwicach, depresji i przewleklym stresie wychodzi falszywie dodatni. Nie wiem jak mam sie uspokoic przed badaniem ... Najpierw przed snem zazywa sie tabletke a rano idzie pobrac krew na kortyzol. Zazwyczaj w laboratorium to ja dostaje ataku paniki a przed badaniem nie spie cala noc bo sie stresuje co wyjdzie. Nie mam sil do siebie juz ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurde, w naszym nerwicowym życiu trudno zrobić badanie kortyzolu, ewentualnie w okresach remisji choroby. inaczej przecież wszyscy mamy wysoki, bo żyjemy w ciągłym napięciu. ja nawet czuję, że mięśnie brzucha mam cały czas lekko spięte. a jak zrobisz USG jamy brzusznej to się nie uspokoisz? tam chyba widać nadnercza. choć nie dam sobie ręki uciąć. sam zresztą obecnie mam bardzo sinusoidalne nastroje. ostatnie dwa dni były ok, bo zrobiłem jeszcze badanie elektrolitów i profil lipidowy. wyniki perfekcyjne, cholesterol mam tak dobry, że chyba każdy kardiolog by mi gratulował i medal przyznawał. dziś jednak po zjedzeniu drugiego śniadania poczułem kluchę w gardle i zacząłem panikować. wiem, że mam refluks, ale przez poprzednie 48 h miałem spokój w kwestii kluchy. już rozważałem wizytę na SORze. poszedłem jednak na 30 minut szybkiego marszu i trochę się uspokoiłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przypisywałem sobie: raka żołądka- ustąpił po gastroskopii, raka trzustki- ustąpił po którymś tam badaniu usg oraz krwi (tsh, markery nowotworowe, itp), raka wątroby- ustąpił po 2 usg i badaniach krwi, do tego zagrzybienie organizmu, udar, tętniaka i kilka razy zawał po którym lądowałem na pogotowiu z wynikami podręcznikowymi. Wiem, że to wszystko moja wyobraźnia, ale nie mogę się oprzeć jak mnie coś boli żeby nie poszukać "nowej" choroby w internecie a później szukam potwierdzenia u lekarzy, którzy delikatnie mówiąc mają mnie już serdecznie dosyć. Dziwny jest tylko fakt, że każdy z nich puka się w głowę a nikt nie jest w stanie pokierować jak mam dalej z tym sobie radzić i żyć...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jakiś czas nic nie mówiłam, chociaż z grubsza śledzę Wasze wpisy:)Ja tak od kwietnia mam ciągle coś - zaczęło się od ciągłego ucisku w żołądku, który trwał non stop przez ok. miesiąc. Potem przyszła faza na serce, jakoś w okolicach wakacji. Albo ciągle biło mocno i szybko, albo bardzo nierówno. A jak się na nim nie skupiałam, to z kolei byłam zdenerwowana. Poszłam do kardiologa, bardziej tak przypadkiem się złożyło niż celowo, okazało się, że serce zdrowe i od tego czasu temat serca przestał istnieć. Zaraz potem dziwny ból głowy - przeszło, więc przestałam myśleć o guzie mózgu. Ale potem zaczęły się straszne duszności -też pewnie z miesiąc non stop - to był etap guza w klatce piersiowej. Przeszło samo. Potem zaczęło się dziwne uczucie w głowie i problemy z przełykaniem, które to zresztą rozpoczęły 20 lat temu mogą przygodę z nerwicą i są od lat moim głównym objawem. I tak trwa to już pewnie ze 2 miesiące. O ile jeszcze z tym przełykaniem jestem pewna, że to nerwica, to głowa nie daje mi spokoju. Mam takie uczucie jakby nieobecności, delikatnej niepewności, a czasem takie sekundowe uczucie znikania, wyłączania się świadomości, które dodatkowo nasila się właśnie przy jedzeniu! Niby jak to olewam, a jest to niezwykle trudne, to wydaje mi się, że jest lepiej, ale kurna jak to olewać, skoro jak tylko otworze rano oczy, to pierwsza moja myśl dotyczy właśnie tego. Więc póki co każdy posiłek to dla mnie wyzwanie, powtarzam sobie, że to minie, tak jak duszności, walące serce czy gula w żołądku, ale nie wiem, co to będzie... Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LAVENO co u Ciebie???

 

Ze mną jest źle. Napady paniki, serce, palpitacje, uczucie omdlewania, utraty kontoroli, że dostane zawału. Płaczliwość. Bole głowy po jednej stronie (to one wyzwoliły ten stan), ból wkoło oka...nie wiem co mysleć, mam zrypany staw skroniowo żuchwowy i tylko tym sie pocieszam, ze to napięciowe i nerwobole ale nie wiem:((

Uczucie hipoglikemii. Mysle , ze jej nie mam bo takie uczucie mam od lat. Raz jest potem pare mcy spokój i znowu jakis czas... Jak jem coś gorącego to mam palpitacje..ten objaw tez mam na zmianę od lat...Mam dość moja twarz jakby opadła, powieki obwisły ze zmartwienia, oczy spłakane, wiecznie zmarczone czoło i między brwiami. To mnie wykancza.

Siedziałam tak cicho ... ale to tylko pozory... bywały chwile lepsze (nigdy normalne) i znowu zjazd.

Pozdrawiam WAS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie tez ostatnio załamanie nerwowe. Powodem są krótkie bóle na szyji, czasem pod pachą i czasem nad obojczykiem. Oczywiście mój mózg już sobie wytłumaczyć ze to bolą węzły. Dobrze wiem ze objawami ziarnicy są właśnie takie bóle. Co prawda zaboli mnie tak raz czy dwa i to nie po alkoholu tylko normalnie w ciągu dnia. Dzisiaj okrągłe urodziny mojego męża a ja jestem w totalnej rozsypce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czasem bym chciała mieć normalny atak paniki, zamiast tych wszystkich dolegliwości... Wydaje mi się, że jakoś z tym łatwiej jest się uporać... teraz znowu zaczynam rozważać powrót do leków, bo zaczynam wątpić, czy w innym wypadku uda mi się jako tako ogarnąć. A właściwie nie jako tako, chce normalnie żyć, wychodzić z domu, spotykać się ze znajomymi, wyjść do kina albo na pizze i nie martwić się, że umrę! Może czas pogodzić się z tym, że tylko na lekach można całkiem normalnie funkcjonować i olać to wszystko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leniek trzymam kciuki...chciałam Ci powiedzieć, że miewałam takie bóle jakby węzłów. Pod pachami i w pachwinach. Bardzo sie wtedy bałam. Dotąd nie wiem co to było. Zdarza mi się to czasami...

 

 

HAnia ja tez tak sądzę... że nerwica z samymi atakami jest łatwiejsza, wtedy jakość tak od razu wiadomo z czym ma sie do czynienia. Ataki paniki są oczywiste. To nerwica i tyle. Są, mijają. Objawy w nich są oczywiste...

Moja nerwica (juz 13lat) polega na lęku przewlekłym uogólnionym z okropnymi objawami somatycznymi , które trwają np. kilka miesięcy. To nasuwa zawsze podejrzenie jakiś ukrytych chorób. Np. 1,5 roku miałam ból pod prawym żebrem i schizę nt raków zoładka, trzustki, wątroby. Uważam, ze tamten okres był jakby wyciety z zycia. Nie istniałam wtedy...

W tym wszystkim prawie codzień mam takie gorsze momenty, niby ataki gdzie czuję się paskudnie, płaczę, mam powyższony puls, gorąc, napiecie mięsni do granic (szczególnie kark, szyja, twarz), podniesioną czujność, uczucie że dostanę obłedu, zawału, wylewu. Można powiedzieć że to też typowy atak ale od razu myslę o hipoglikemii, guzach nadnerczy, tarczycy, jakiś problemach krązeniowych, guzach w głowie itp...

 

Ja już nie wiem co mysleć o lekach, swoje w życiu zeżarłam. Potem wiele art. o szkodliwosci o działaniach kancerogennych itp. Odstawiłam... Teraz znow marzę by cos brać...raz wzięłam Xanax i było prawie normalnie. Dlaczego nie moze byc tak stale? Co ja zrobiłam złego, ze musze tak cierpieć? Gdzie popełniłam błąd? Kiedy? Jak to naprawić? :((( Najgorsze jest to że ja wiem jak jest być normalną - ta świadomość wzmaga cierpienie i tęsknotę za samą sobą...wiem jakie zycie jest piękne w normalnosci...byłam taka do ok 24 roku zycia...to boli najbardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leniek powodzenia, daj znać:) Ja jeśli chodzi o węzły miałam przeboje kilka lat temu, a do tego miałam złe wyniki krwi. Byłam przekonana że to białaczka, ale trafiłam go hematologa, który powiedział, że na raka trzeba sobie zasłużyć:) i przepisał mi witamy:) Także wiem dokładnie, co przeżywasz.

 

Nefretis, chyba czujemy się tak samo:) Ja nie pamiętam dnia, gdy czułam sie dobrze - codziennie mam jakieś jazdy ostrzejsze, a poza tym od rana do momentu zaśnięcia czuje się ciągle źle. Opisałam wyżej, jak moje ostatnich kilka miesięcy wygląda, a zapomniałam dodać, że w międzyczasie "przechodziłam" jeszcze tężec i wtórne utopienie po zachłyśnięciu się herbatą.... Jeśli chodzi o napięcie mięśni, mam dokładnie to samo - kark, szyja, twarz barki - a do tego jeszcze pracuje na komputerze dzień w dzień. Zresztą non stop łapie sie na tym, że mam mięśnie napięte niemiłosiernie i czasem nawet nie umiem świadomie ich rozluźnić. Tak naprawdę chciałabym zrobić rezonans głowy, ale nie uśmiecha mi się łażenie po lekarzach... Poza tym jestem tak przerażona, że coś by w nim wyszło, że nie potrafię nawet sama za kasę sie przełamać i go zrobić.

 

Też zżarłam mnóstwo leków w swoim życiu, a chwilowo nawet nie mam nic doraźnego, żeby chociaż sprawdzić, czy po nim poczuje się lepiej. Ludzie chorują na różne rzeczy i biorą leki całe życie, wiec może to po prostu jest wyjście? Ile można tak żyć? JA mam za sobą ok 8 lat terapii, + sama wiele czytam i staram się zmieniać w sobie różne rzeczy, ale kurde może jednak to predyspozycja genetyczna i tak robi swoje i to wszystko na nic? Marze, by czuć się dobrze i - tak jak mówisz- to jest najgorsze, że wiesz, jak to jest być szczęśliwym, a nie potrafisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak czytam Wasze wpisy dziewczyny to tak jakbym czytała o sobie.

 

Ja tez już miałam jazdy z węzłami bo mi się powiększyły dwa na szyji. Byłam na usg oczywiście nic poważnego. I te dwa zawsze przy chorobie mi się powiększały. W ogóle to nigdy mi nie znikały zawsze coś tam czułam. A teraz powiększył mi się po drugiej stronie szyji zaraz pod uchem. Twardy nie ruchomy nawet nie czytam w necie co to znaczy bo bym od razu padła na zawał.

O 18 mam to usg do tej pory tak wymagam tego węzła ze aż mi szyja spuchnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiec będę żyła :) węzeł wielkości groszka i nie groźny niby się uspokoiłam. Lekarz się ze mnie śmiał ze jak go w ogóle dałam radę wyczuć. Ale wiecie co jest najgorsze ze po wyjściu od lekarza zamiast się cieszyć wymyśliłam sobie ze muszę sobie w końcu zrobić usg piersi bo mam 27 lat i jeszcze nigdy nie robiłam. Oj taka nasza uroda hipochondryka :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarza zwracają uwagę na węzły, jeśli te są naprawdę solidnie powiększone. Bo to, że wyczuwamy węzeł o niczym nie świadczy. Kilkukrotnie już tu pisałem o moim węźle chłonnym na szyi, który 12 lat temu mi wyskoczył i tak do dziś jest powiększony. Jak mnie przewieje to zawsze rośnie i boli. Kilka razy lekarz mi go macali i zawsze słyszałem, że to lekkie powiększenie, że taką mam naturę. Najważniejsze dla nerwicowca to nauczyć się nie zwracać uwagi na swój organizm i zaprzestań skanowania ciała. Cholernie trudne zadanie, dla mnie czasem niewykonalne w nawrotach hipochondrycznej szajby. Gdy jestem normalny, nie mam lęków i przykładowo poczuję ukłucie pod lewym żebrem, to zwyczajnie olewam takie akcje. Natomiast jeśli akurat tkwię w nerwicowym wirze, to każda zmiana, każde pobolewania, urastają do rangi nowotworu w ostatniej fazie rozwoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NEFRETIS ja stoje w miejscu :/ nie bylam na tych badaniach, wezme chyba dzis a jutro na badanie. Panicznie boje sie wynikow ...

 

Nie mam juz atakow paniki od dawna, nawet jak mam to jakos nie zwracam uwagi, za to ciągły lęk. Nie wiem czy to badanie wyjdzie wiarygodne i zahamuje kortyzol. Jak zahamuje to znaczy, ze to "tylko" stan przedcukrzycowy i insulinoopornosc- nabawilam się prawdopodobnie od zlej diety i nerwicy :( dostalam antydepresant, ale jakos bie jestem przekonana, nie mam depresji, ja bardziej potrzebuje przeciwlekowych ..

Tragedia, tez sie czuje jak Ty. Mam okresy dobre, ale nie, ze normalne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, co u Was? Nefretis, Laveno? U mnie coraz słabiej, co gorsza siedzę całymi dniami sama w domu, co jeszcze nasila strach. Poza śniadaniem nic nie jem do wieczora, a i wtedy ledwo daje rade. Wczoraj sie poryczałam przy kolacji bo już nie miałam siły się meczyć...i o dziwo mi ulżyło i dokończyłam:) A dziś jakieś dziwne akcje, takie dwusekundowe nagłe przerażenie że upadne, udławie się itd. Jutr chyba umówię się do lekarza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, co u Was? Nefretis, Laveno? U mnie coraz słabiej, co gorsza siedzę całymi dniami sama w domu, co jeszcze nasila strach. Poza śniadaniem nic nie jem do wieczora, a i wtedy ledwo daje rade. Wczoraj sie poryczałam przy kolacji bo już nie miałam siły się meczyć...i o dziwo mi ulżyło i dokończyłam:) A dziś jakieś dziwne akcje, takie dwusekundowe nagłe przerażenie że upadne, udławie się itd. Jutr chyba umówię się do lekarza...

 

No to Haniu chyba pora do psychologa się szybko udać, bo widzę, że zaczynasz wpadać w błędne koło. Znam doskonale ten stan, narastający stopniowo lęk, silne objawy i doznania organizmu, kłucia w różnych częściach ciała, uderzenia gorąca oraz adrenaliny, wrażenie że zaraz się zemdleje albo dostanie zawału. Taki starter-pack nerwicowca, że tak ujmę. Musisz zacząć normalnie jeść, bo się osłabisz i wtedy dopiero będzie jazda. Też ostatnio dopadł mnie lekki zjazd, więc pobiegłem do mojej pani psychiatry i dostałem Seronil na 3 miesiące. Biorę już od tygodnia i chyba zaczyna działać, bo potrafię racjonalizować wszelkie dolegliwości. Na przykład, wczoraj wieczorem zaczęło mnie kłuć pod lewym żebrem, nie muszę mówić, że tylko jedna myśl mogła się pojawić: POWAŻNIE CHORA TRZUSTKA! No ale rozważyłem wszystkie za i przeciw, doszedłem do następujących konkluzji:

 

1. Mam takie bóle od 12 lat, za każdym razem, gdy zjem coś, co mi nie służy (a przez ostatnie dwa dni żarłem chyba trochę za dużo błonnika i łososia, od którego zawsze mam bóle brzucha, ale jest tak smaczny, że nie mogłem się oprzeć :D),

2. Wykonywałem rok temu kolonoskopię, USG jamy brzusznej, 3 tygodnie temu robiłem profil trzustkowy, który też wyszedł dobrze, jak poprzednie badania,

3. Nie chudnę, czuję się dobrze, mam apetyt, nie mam sraki, nie rzygam,

4, Gdy zrobię sobie odpowiednią dietę, to wszelkie bóle ustępują,

5. Za każdym razem gdy dopadają mnie te bóle, wystarczy, że się wypierdzę i wszystko mija :D

6. Ból pod lewym żebrem może mieć tysiące przyczyn.

 

Nie mówię, że jestem spokojny, jak po spożyciu Lorafenu, ale daleko mi od paniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wam,

Haniu pytasz co tam...u mnie od 12-13 lat nie było ani jednego normalnego dnia, tak więc zycie toczy sie dalej pod znakiem róznych objawów i wewnętrznego napięcia z którym nie umiem sobie poradzić.

Wymienię objawy na dzien dzisiejszy (wiem, ze to głupie ale zawsze choć trochę pomaga sobie ulzyć), tak więc TO poniżej trwa u mnie od obudzenia do zaśnięcia (w nocy czasem budzę sie z tymi objawami):

- jw. pisałam max napiecie twarzy, barków, szyi, oczu. pleców, głowy

- krótkotrwałe bóle oka prawego, twarzy, czasem lewego

- płytki oddech

- duszenie w szyi, ściskanie w krtani,

- wydaje mi się że czasem widzę niewyraźnie, potem to mija i znowu wraca

- BMS czyli pieczenie jamy ustnej oraz Nowość - ostatnio pieką mnie policzki tak koło nosa, boję się trądziku rózowatego, bo też miewam takie swędzące krostki a cera zrobiła się miejsacmi zaróżowiona i piecze, pali, swędzi:(((

- rózne fale osłabienia, uczucie niewydolnosci serca, paniczny gorąc, wewn roztrzęsienie i lęk przed zawałem wylewem, takie uczucie ostatecznej wytrzymałosci i że lada moment coś pieprznie i bedzie po mnie

- kontrolowanie się (ważenie się, ogladanie twarzy, oczu, jamy ust w lustrze, sików itp czy nie są dziwne)

- ogólny lęk nie wiem przed czym (wydaje mi się, że przed chorobą, która rozwija sie podstępnie i juz ją mam) ale też o to że coś stanie się męzowi, córeczkom, rodzicom.

Np. dziś zamiast siedzieć na dupie pojechałam z męzem do hurtowni - tylko po to by po cichu kontrolować go czy nie jedzie za szybko. Cholera mam tego dość! Wydaje mi się, ze wszystkie zdarzenia zależą ode mnie i jak będe się pilnować to uniknę wypadku/choroby/nieszczęscia/

Ale to pilnowanie siebie i innych wysysa ze mnie całą energię!

- jesli chodzi o mysli to często spada mi nastrój do zera wyobrazając sobie siebie w szpitalu albo po prostu umierającą, umarłą. Wystarczy jedna myśl i zamykam sie w swoim smutnym, lękowym świecie i jestem nie do zycia. Czynnosci codzienne wykonuję niczym robot.

- no i to uczucie paniki jak jestem głodna, kiedys pisałyśmy o tym z Nerwą...

 

czesto płaczę w domu, jestem nadwrazliwa, byle jaka muzyka mnie wzrusza, wystarczy, że sobie przypominam coś z przeszłosci i jest po mnie

I KUR...mać cały ciągle mam poczucie bycia w więzieniu samej siebie, swoich mysli i swego ciała, jestem (stosunkowo:) młoda, kobiety w moim wieku pindrzą się stroją, nawet rodzą pierwsze dziecko rozpoczynając dopiero zycie... Uzywają zycia. A ja? Powolne umieranie, niszczenie siebie lękiem. To tyle.

Jak przestac choć na chwilę. Chcę jeden dzień Gratis:(

 

Tukaszkwili, ból pod lewym to gazy tam wysoko jest zagięcie jelita i sie zbiera, boli, kłuje, tepy ból. Sama to miewam. A boli mnie az na przestrzał w plecach (trzustka!?)... Sama Ciebe pocieszam a wczoraj srałam po gaciach bo miałam taki ból (już 2 raz w tym tyg) załamać sie idzie

 

napiszcie coś

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nefretis, a Ty nie jesteś pod stałą opieką jakiegoś terapeuty? Bo przydałoby się, abyś była. Masz to co ja - musisz nad wszystkim mieć kontrolę, doskonale znam to uczucie. Między innymi dlatego nie latam samolotami, bo nie jestem w stanie kontrolować lotu. Jeśli z kimś jadę, to mogę mu powiedzieć: uważaj, hamuj, czy nawet zaciągnąć ręczny, gdy będzie potrzeba. W aeroplanie nie ma takich opcji. Domyślam się, że to jelita, skoro profil trzustkowy wyszedł mi bardzo dobry, próby wątrobowe też, poza tym zdaję sobie sprawę, że trzustka daje inne objawy, no ale wiadomo, jakiś tam lęk jest. Co do oględzin ciała - kurde, robię jak Ty :D oglądanie szczochów, sprawdzanie czy białka oczu nie żółcieją, macanie brzucha. Ehhh, chuj niech to strzeli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tukaszwili, właśnie dziś skombinowąłam sobie Afobam, by sobie pomóc w kryzysie:) Planowałam zapisać sie do psychiatry i tak też zrobiłam, choć jeszcze mi nie potwierdził terminu- ale myślę że w przyszłym tygodniu, góra w kolejnym się uda. Dziś piątek - odliczam czas do weekendu, bo wtedy przynajmniej mąż jest w domu. Coś tam niby jem czasem - i tak jest lepiej niz kiedyś, bo kiedyś to nie jadłam po prostu wcale i chudłam. Niestety muszę też powiedzieć, że o ile nie mogę się doczekać jakiegoś dobrego psychotropa, to z drugiej strony już myślę o tym, że jak zacznę go brać to będzie faza przejściowa w postaci masakry... Nie muszę dodawać, iż myślę o zespole serotoninowym, rekacji anafilaktycznej itp....

 

Nefretis - mam dużo tych samych objawów co Ty. Najgorszy jest ten ścisk w szyi, barkach, głowie, policzkach, szczęce -jakbym ich nie czuła, a to od razu wywołuje lęk i trudność w przełykaniu. Myślę sobie to samo, co Ty - w moim wieku ludzie rodzą dzieci, chodzą na imprezy, latają na wakacje, buszują po sklepach, chodzą do pracy normalnie... A ja tak jak Tukaszwilii nie wsiądę do samolotu, choćby mnie mieli zastrzelić, nie wyjechałam nigdzie od nie wiem kiedy (wyjazd do Biedry się nie liczy), nie jestem w stanie wyjść do znajomych i już nawet mój mąż chodzi sam, non stop kontroluje WSZYSTKO (czyli nic).

 

Też mam momenty, że wyobrażam sobie, ze leże w szpitalu i umieram - że faktycznie jestem chora. I zadaje sobie pytanie,co by wtedy było? Wtedy wszysscy naprawdę by sie przejęli i interesowali mną, byłabym w centrum uwagi, a jednocześnie zwolniona od wszystkich życiowych obowiązków - zero pracy, dzieci, seksu, wyprowadzania psa, gotowania. I w obliczu choroby kazdy by to zrozumiał. Wniosek - życie jest dla mnie zbyt ciężkie. Miło że się odezwaliście!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej nefretis, ! :)

Ehh... beznadziejnie, ze caly czas masz te stany :(

Ja powiem Ci, ze po terapii czuje sie jednak duzo lepiej.

Powoli zaczelo mi przechodzic to totalne oslabienie i brak energii, potem zaczelo pojawiac sie sporadycznie (i jak omawialam to na terapii to mijalo) a teraz mam takie odczucia naprawde od swieta (i trwaja krotko).

Oczywiscie bywaja gorsze dni, i czasem czuje sie kiepsko - ale nie trwa to dlugo (np. jeden dzien) a co najwazniejsze - nie skupiam sie na tym tak jak kiedys.

 

Kiedys non stop moglam myslec o swoim stanie i kazdej dolegliwosci. Jak sie zle czulam, robilam wszystko zeby zostac w domu i nie isc do pracy - zeby jakos przetrwac ten dzien.

A teraz jakos juz umiem sie zmusic i mimo wszystko funkcjonowac. I wiecie co? Przewaznie jak sie zmusze, to po paru godzinach mi przechodzi (tak mialam kilka dni temu z dusznosciami).

Jestem w stanie spedzic caly dzien poza domem i jak wracam po 10h to nie jestem nawet totalnie wyczerpana (co kiedys bylo nie do pomyslenia!).

Wiec ja moge powiedziec, ze po terapii naprawde jest duzo duzo lepiej (no i dodatkowo pije sok z pokrzywy :) )

 

Miewam - i oslabienia, i zmeczenia i bole glowy, i dusznosci, kolatanie serca, klucia, otumanienie - ale kiedys to bylo non-stop, a teraz te stany pojawiaja sie i zaraz znikaja, i nie "karmią" moich lęków.

nefretis, z jedzeniem dalej mam tak samo. Ale po prostu staram sie miec zawsze cos przy sobie i tyle.

 

Ostatnio ukazala sie tez taka ksiazka: "Wszystko jest w twojej glowe. Opowiesci o chorobach psychosomatycznyc".

Zamowilam sobie, ale jeszcze nie przyszla, wiec nie wiem czy polecac - ale wyglada ciekawie - idealna dla nas ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×